• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena poboczna Dolina Godryka v
« Wstecz 1 2 3 4 5 6 Dalej »
[17 VIII 1972] flowers will grow from my bones | Morpheus & Erik

[17 VIII 1972] flowers will grow from my bones | Morpheus & Erik
ceaseless watcher
Vigilo, opperior, Audio.
Średniego wzrostu czarodziej (176cm), ubrany w modne szaty, szpakowate loki sięgają mu za ucho, a na twarzy nosi dość długi zarost, broda jest w wielu miejscach siwa. Emanuje od niego bardzo niespokojna energia.

Morpheus Longbottom
#11
26.06.2024, 11:20  ✶  

Kto wygrał, kto przegrał? Nie miało to żadnego znaczenia w tej rozgrywce. Chodziło tylko i wyłącznie o przyspieszone oddechy, hormony szczęścia i adrenalinę, pulsującą w żyłach, o energię kinetyczną, ruch ciała, maszyny z mięsa i kości, która działała dzięki hormonom, przynoszącym ze sobą dodatkowo koktajl emocji i tylko akcja mogła je zużyć. Nadmiary, zgromadzone w sercu.

— To ja przepraszam. Nigdy nie powinienem powątpiewać w twoje emocje i uczucia. Łatwo jest zapomnieć, jak to jest być samotnym w tym, co się przeżywa, zwłaszcza gdy kocha się tak, jak kochamy my. — Szczerość, pozbawiona zwykłego zadzioru, zabrzmiała w głosie Morpheusa, gdy opuścił swoją broń. Usiadł naprzeciwko Erika, odkładając rapier na bok, tworząc sekwencję: ostrze, noga Erika, jego noga, druga noga bratanka, druga jego i rapier Erika, obejmując ich rozmowę pewnym sacrum. Odrzucał swoje wcześniejsze ironizowanie i uszczypliwości. — Porozmawiam z nim, pomogę mu. Bardziej jednak chciałbym pomóc ci, mam wrażenie, że coś cię dręczy. Wiesz, że możesz mi powiedzieć. Pamiętam działania namiętności i byłem kiedyś zakochany.

Stawało to we wszelkiej opozycji do deklaracji Morpheusa, wypowiadanych przez lata, że nie potrafi kochać, nie wchodzi w związki, że on ma tylko libido. Odsłonił pewną wrażliwość, w odpowiedzi na wrażliwość bratanka. Znał jego sekret, wiedział, tak jak on, jak to jest leżeć na plecach w ciemności pokoju i zastanawiać się, co jest z nim nie tak, kwestionować wszystko, co się wie o sobie. Może po rytuale i połączeniu z tą trzecią osobą, więzi się pokruszyły, zniszczyło się coś, emocje grały wszystkim na nerwach i coś się zakończyło. To, że wiedział o zauroczeniu Antoniusza, nie znaczyło w tym momencie nic, bo nie było go na Beltane. Sprawy sercowe Erika dotyczyły kogoś innego, a on chciał mu dać znać, że może z nim zawsze porozmawiać, szczerze i otwarcie, bo pomimo zgryźliwości, do jakich oboje mieli tendencję, zależało mu, aby miał swoje szczęśliwe zakończenie, czy wybierze smocze serce, czy też nie.

— Czasami nie chcemy uleczenie, bo ból jest ostatnim połączeniem z tym, co straciliśmy.



And when I call you come home
A bird  in your teeth
the end is here
viscount of empathy
show me the most damaged
parts of your soul,
and I will show you
how it still shines like gold
wiecznie zamyślony wyraz twarzy; złote obwódki wokół źrenic; zielone oczy; ciemnobrązowe włosy; gęste brwi; parodniowy zarost; słuszny wzrost 192 cm; wyraźnie zarysowana muskulatura; blizna na lewym boku po oparzeniu; dźwięczny głos; dobra dykcja; praworęczny

Erik Longbottom
#12
29.06.2024, 00:32  ✶  
Skinął głową. Teraz, gdy starszy z Longbottomów zdradził mu więcej na temat Neila, nie wiedział, czy ten przyjmie jakąkolwiek pomoc. Może nie tyle nawet nie wzgardzi, ile może po prostu nie będzie wiedział, jak ją w pełni wykorzystać. Nie zamierzał jednak już na nic w tej kwestii naciskać. Bądź co bądź, tylko przekazywał informacje. Co robili z nimi inni - to już był ich interes. Chyba, że niedługo i jego poprosi się o wyświadczenie jakiejś przysługi w tej kwestii.

— Nie potrzebuję uleczenia. Przynajmniej już nie — rzucił z lekkim wahaniem, wzdychając ciężko. Oparł mocniej rozłożone na płasko dłonie o parkiet salonu, unosząc przy tym czoło w stronę sufitu. — Ostatnie miesiące były ciężkie. Zwłaszcza końcówka lipca. Wszystko skumulowało się na przestrzeni kilku dni i... Pff, nie myślałem, że będzie tak ciężko poskładać to wszystko w całość. Dopiero ostatnio sytuacja się trochę unormowała. Chociaż nie powiedziałbym, że jest idealnie. Ostatnio nawet zrobiłem awanturę Brennie o to, co widziałem w wizji na wyspie.

Może powinien rozważyć przekazanie jakiejś większej sumy na konto kowenu Whitecroft? Bądź co bądź, skoro Limbo istniało, to równie dobrze bogowie także mogli być prawdziwi. A biorąc pod uwagę, że jeszcze parę tygodni temu Erik był przekonany, że jego życie miało zacząć drastycznie pikować w dół... Wypadałoby podziękować paru siłom wyższym, że zesłali mu wsparcie w formie, chociażby Anthony'ego. A może wręcz zwłaszcza Anthony'ego.

— Przed Beltane… Miałem się z kimś ku sobie — przyznał w końcu, zerkając kontrolnie w głąb Warowni. — Okoliczności nas przerosły, tak myślę. — Nie chciał rzucać nazwiskami. Czuł, że połączyło go wówczas z Elliottem coś specjalnego, jednak najwyraźniej nie było im pisane. Może gdyby nie atak Śmierciożerców. Może gdyby nie śmierć Derwina. Może gdyby nie to, że lata wcześniej Voldemort stwierdził, że stworzy siatkę terrorystyczną na terenie Wielkiej Brytanii. Może wtedy miałoby to większe szanse na przetrwanie. — Do tego doszedł jeszcze rytuał kowenu, który związał nas z Norą. Kompletny przypadek, nie wiedzieliśmy, że taka... jarmarczna zabawa przywoła jakąś zapomnianą magię.

Pokręcił głową. Do tej szokowało go to, że kapłanki kowenu nie pokwapiły się nawet wówczas do tego, aby ich ostrzec, jakie mogą być konsekwencje takiej zabawy. Na majowe pale próbowało się wspiąć mnóstwo osób, a podobno Mung przez pewien czas był wręcz oblegany przez ofiary. Erik, Nora i Elliott nie pojawili się tam wcześniej głównie przez to, że wszyscy liczyli, że magia po prostu wyparuje i będą mogli wrócić do normalnego życia.

— Wyczuwaliśmy, jeśli wpadaliśmy w tarapaty, co jak możesz sobie wyobrazić, nie było idealnym układem, kiedy pewien ktoś pracuje w Departamencie Przestrzegania Prawa Czarodziejów — zaakcentował wyraźnie, wywracając wymownie oczami. — Wprowadzałem do tego trochę za dużo frustracji. No i... Ciężko uniknąć pakowania się w kłopoty, gdy człowiek stara się pomagać nieoficjalnymi kanałami. Czułem się winny, że sprowadzam na nich kłopoty. Że wcześniej nie znalazłem jakiegoś rozwiązania, żeby to ukrócić. — Zmarszczył nos, krzywiąc się przy tym lekko. — Nie mam pojęcia, jak normalni ludzie żyli z tym rytuałem, ale w naszym przypadku nie wniosło to zbyt wiele do naszego życia. Dopiero niedawno poszliśmy do klątwołamacza, żeby w końcu się od tego odciąć.

[div]Wątpił, aby Morfeusz oczekiwał aż tak... rozległej... odpowiedzi. Może sądził, że usłyszy prostą historię o samotności, złamanym sercu czy potrzebie znalezienia sobie kogoś? Cóż, zamiast tego dostał historyjkę o tym, jak pisana obecnie historia konfliktu czarodziejów uderzyła w życie prywatne jego bratanka i jeszcze wplątała w to bogu ducha winną Norę Figg. A przecież jeszcze nawet nie doszedł do tego fragmentu, gdzie pijany wrócił do Warowni i napisał ten żałosny list do kochanka sprzed lat.

— Naprawdę starałem się robić, co w mojej robić, żeby nie przeciągać struny, ale po tym, jak wypiliśmy bimber Malwy razem z Norą... Rozgrzebałem własną przeszłość. Trochę za mocno. I z ciemnej jamy wypełzł ktoś, kogo naprawdę nie chciałem widzieć, słyszeć... Znajdować się w jego pobliżu. — Westchnął we frustracji. Wydawało mu się, że spotkanie z Laurencem pomoże mu zamknąć ten rozdział raz na zawsze lub przynajmniej uwolnić własne frustracje, a zamiast tego z perspektywy czasu czuł się jak kompletny idiota. Jakby niczego się nie nauczył przez te lata. — Spotkania z byłymi... Hmm… Nie zawsze kończą się dobrze. Chociaż... Zależy też, na kogo trafiasz.

Uśmiechnął się minimalnie. Skończyłby zapewne w dużo gorszym miejscu, gdyby po tournée po londyńskich barach los nie zagnałby go posiadłości Anthony'ego w Little Hangleton. Otworzył usta, jednak zaraz je zamknął, przygryzając dolną wargę. Jak miałby jednak o tym powiedzieć Morfeuszowi?


the he-wolf of godric's hollow
❝On some nights, the moon thinks about ramming into Earth,
slamming into civilization like some kind of intergalactic wrecking ball.
On other nights, it's pretty content just to make werewolves.
❞
ceaseless watcher
Vigilo, opperior, Audio.
Średniego wzrostu czarodziej (176cm), ubrany w modne szaty, szpakowate loki sięgają mu za ucho, a na twarzy nosi dość długi zarost, broda jest w wielu miejscach siwa. Emanuje od niego bardzo niespokojna energia.

Morpheus Longbottom
#13
01.07.2024, 23:35  ✶  

— Mam wrażenie, że mnie tamta ciemność potraktowała zaskakująco ulgowo.

Przysłuchiwał się, połowicznie aby rzeczywiście wysłuchać bratanka, połowicznie ponieważ był Niewymownym, nie słyszał o przypadku spętania trzech osób. Zadusił pytania, z zakresu tych inwazyjnych, czysto naukowej analizy tego sprzężenia, na przykład o wrażenia natury intymnej, kolor kwiatków i dokładnie w jakiej korelacji byli w trójkę. To byłoby nie na miejscu. Zamiast tego sięgnął do tych koneksji. Nie wyobrażał sobie połączyć się tak z kimkolwiek. Zagrożenie w Departamencie, dołączenie do klubu czytelniczego Brenny, zanurzanie się we wszystko, co dziwne i niebezpieczne dla poznania. Dla prawdy. Nie chciałby krzywdzić nikogo swoją osobą. Wystarczyło, że mógł zranić Antoniusza, gdyby nagle ten musiał wyegzekwować jego ostatnią wolę.

— Przekleństwo zamiast błogosławieństwa. To słyszę z twoich ust. Nie dziwię się, masz bardzo... Intensywne życie. Do tego przemiany. To musiało bardzo boleć. Ale to nie jest twoja wina, tylko szalonych kaplanek. Słyszałeś co się wydarzyło na Lithcie, od dawna jest prowadzony przez osobę niestabilną. To wina kowenu i tego, że ze starożytną magią zawsze jest tak... Dziwnie. Uzależnia. Człowiek racjonalizuje zachowania, bo przecież będziesz wiedział pierwszy, będzie połączone, może to odmieni wszystko. Bymbyśki, które gnieżdżą się w głowach. Niech coś by się stało, odpukać i będzie myśl, och widziałbym. I co. Cierpiałbyś tylko, nic więcej, dobrze zrobiliście — stwierdził ze współczuciem, stukając o parkiet knykciami. Odpukać w niemalowane, aby energia zeszła do ziemi i nie nastąpiła samospełniająca się przepowiednia. Nic dziwnego, że ewentualny związek nie wytrzymał tej próby. Co innego mieć świadomość niebezpieczeństw życia brygadzisty, czymś innym współodczuwać razem z nim każdy ciężki oddech, cios, siniak, każde cierpienie.

— Nie ty jeden napisałeś kilka głupich rzeczy po tym bimbrze. — Morpheus zamknął na chwilę oczy, jakby chciał dotknąć magii, której nie posiadał, magii Brenny, spoglądania w przeszłość. — Nie widzieliśmy się od lat. On napisał mi durną rzecz, ja jemu. Później widzieliśmy się na weselu Blacków. To był bardzo zły pomysł, zwłaszcza gdy uczucie nie gaśnie od dekad. Tylko z mojej strony, tak myślę. Miłość to trudna rzecz, ciężka praca, ale w gruncie rzeczy warta tego poswiecenia.

Dołączył do gapienia się w sufit, zastanawiając się kogo powinien zapoznać z pewną zasłoną w Departamencie Tajemnic, kto skrzywdził Erika tak dogłębnie, że określał go bardzo nieprzyjemnymi epitetami. Miał nadzieję, że jednak nie chodziło o Antoniusza.



And when I call you come home
A bird  in your teeth
the end is here
viscount of empathy
show me the most damaged
parts of your soul,
and I will show you
how it still shines like gold
wiecznie zamyślony wyraz twarzy; złote obwódki wokół źrenic; zielone oczy; ciemnobrązowe włosy; gęste brwi; parodniowy zarost; słuszny wzrost 192 cm; wyraźnie zarysowana muskulatura; blizna na lewym boku po oparzeniu; dźwięczny głos; dobra dykcja; praworęczny

Erik Longbottom
#14
05.07.2024, 20:09  ✶  
Nie zazdrościł Elliottowi sytuacji w jakiej go postawił. Nora przynajmniej była świadoma istnienia Zakonu Feniksa od pierwszych tygodni jego funkcjonowania; chociaż rzadko kiedy brała udział w działaniach bojowych, tak na swój wyjątkowy sposób i tak stanowiła poniekąd trzon organizacji. Znała zagrożenie, więc przed nią nie musiał zatajać większości swoich ''wypadków''.

A Malfoy… Cóż, zakopanie się w obowiązkach służbowych i brak czasu na spotkania towarzyskie chyba był szczęściem w nieszczęściu. Przynajmniej nie było wielu okazji, gdzie Erik faktycznie musiał się tłumaczyć z całej masy incydentów, w jakie się wpakował w ciągu ostatnich kilku miesięcy. A szczerość wymuszona przez obecność magicznej więzi zdecydowanie nijak się miała do ludzkiej szczerości, gdzie można było balansować na zatajeniu pewnych informacji dla dobra drugiej osoby.

Chociaż Erik wychodził z założenia, że konflikt dotyczył wszystkich czarodziejów, czy im się to podobało, czy nie, tak wiedział, że nie można wciągnąć każdego w sam środek tego chaosu. Skomplikowana sytuacja rodzinna. Wysokie stanowisko pracy. Dorzucenie do tego jeszcze jednoznacznego wybrania strony mogłoby być dla co poniektórych sporym wyzwaniem. A Longbottom mimo wszystko nie chciał nadmiernie testować pewnych znajomości.

— Nie jestem zbytnio na bieżąco ze starożytną magią. Wprawdzie spojrzałem w zaklęte ognie podczas Beltane i trafiam na bardzo dziwne sytuacje, ale babranie się w obrzędach kapłanek? — Pokręcił głową. Nawet gdyby zaliczyć wilcze transformacje do dawnej magii, tak pełnoprawnej formie wilkołaka i tak było dużo bliżej do animagii niźli innych gałęzi sztuk magicznych. — A przemiany... Siedzenie w zamknięciu podczas pełni chyba pomogło. Wtedy jedynym zagrożeniem to... Cóż, ja. — Uniósł kącik ust w krzywym uśmiechu. — Gdybym żył na dziko pewnie wyglądałoby to nieco inaczej.

Przez swoje pochodzenia miał zapewnioną najlepszą opiekę od pierwszego ugryzienia. Załatwioną kryjówkę z dala od ludzkich siedzib. Z czasem pojawiły się też oficjalne dostawy Eliksiru Tojadowego z Apteki Lupinów. Miał pełną świadomość tego, że mógł mieć gorzej. Gdyby Longbottomowie nie byli tak dobrze usytuowani, co miesiąc musiałby meldować się w areszcie Ministerstwa Magii.

A potem to już tylko w dół, pomyślał przelotnie. Brak wpisu do rejestru wilkołaków, ryzykowanie przemiany na łonie natury lub w centrum miasta... Wzdrygnął się na samą myśl, że mogłoby do czegoś takiego dojść. Zdążył przywyknąć do poduszki bezpieczeństwa, jaką stanowiła kryjówka, więc przejście na cokolwiek ''niżej'' byłoby sporym zmartwieniem.

— Wiedziałem, że nasi krewni mają nietypowe umiejętności, ale nie sądziłem, że dożyje momentu, gdy nabędziemy skazę rodową pod tytułem ''podejmujemy bardzo głupie decyzje po skrzacim bimbrze'' — mruknął z nutką ironii w głosie. Świat się zmienił, a Longbottomowie najwyraźniej dotrzymywali mu kroku. Pytanie tylko, czy szli w dobrą stronę. — To prawda, koniec końców uczucie... Jest tego warto. Ale czas to obosieczny miecz. Niby pozwala się zdystansować, ale kiedy rana na nowo się otwiera, odczuwasz wszystko dwa razy mocniej. Jako obecny ty. Jako dawny ty. I dopiero wtedy orientujesz się, że chociaż tak bardzo się zmieniłeś, dorosłeś czy dojrzałeś, to i tak jest taka mała iskierka młodszego ciebie, która odbierze pewne informacje, jakby to wszystko działo się wczoraj.

Otworzył usta, jakby chciał powiedzieć więcej, jednak zaraz się powstrzymał. Chyba wystarczyło, że napomknął dzisiaj o Neilu, nakręcając nieco Morfeusza. Nie chciał go kierować w stronę dalszych rozważań na temat jeszcze innej dawnej miłości. Sam zapewne nie odebrałby zbyt dobrze jakichś zachęt dotyczących Laurence'a Selwyna.

— Oby nam obu udało się koniec końców znaleźć to, czego potrzebujemy w drugiej osobie — kontynuował po dłuższej chwili z lekkim uśmiechem. — Może mamy do tego blisko, może daleko, ale do czegoś trzeba dążyć. To jest, poza kolejną książką do przeczytania na spotkanie klubu mojej siostry.


the he-wolf of godric's hollow
❝On some nights, the moon thinks about ramming into Earth,
slamming into civilization like some kind of intergalactic wrecking ball.
On other nights, it's pretty content just to make werewolves.
❞
ceaseless watcher
Vigilo, opperior, Audio.
Średniego wzrostu czarodziej (176cm), ubrany w modne szaty, szpakowate loki sięgają mu za ucho, a na twarzy nosi dość długi zarost, broda jest w wielu miejscach siwa. Emanuje od niego bardzo niespokojna energia.

Morpheus Longbottom
#15
06.07.2024, 08:10  ✶  

Istniało ryzyko, którego Erik był świadomy, tak samo jak Morpheus, ryzyko, że osoby w najbliższym otoczeniu noszą na sobie znak Lord Voldemorta lub uznają jego postulaty i zgadzają się z przemocą czynioną w imię zachowania czystości krwi i podziału na rasę władców i niewolników. Jeszcze byli ci, którzy nie opowiadali się za żadną stron i wobec nich Morpheus miał największy problem, przynajmniej teraz, bo wcześniej, ideologicznie nadal, uważał, że dobrze jest tak, jak jest, a przynajmniej jak było, zanim Czarny Pan zaczął zabijać. Sam tkwił w położeniu między młotem a kowadłem, nadal odczuwał swoją przynależność do Zakonu jako personalną wendettę. I potrzebę stada, nie należało zapomnieć o tym, że mając świadomość istnienia ruchu oporu, musiał chronić młode swojego stada. Kilka dni wcześniej obiecywał gwiazdom, że Erik i Anthony będą mieli swoje szczęśliwe zakończenie, chociażby po jego trupie.

— Cieszę się, że widzisz to w taki sposób, nie jesteś takim zgorzkniałym starym dziadkiem — uśmiechnął się pod nosem, do siebie. — Muszę cię zasmucić, ale moja miłość największa zakończyła ze mną definitywnie i zdaje mi się, mam wręcz stuprocentową pewność, że ma już kogoś innego.

Pozwolił ciszy przepłynąć między nimi i nadać pewnej pewności jego słowom. Ostateczności. Złamane serce może boleć i tłuc się nadal po piersi, nie da się jednak nikogo zmusić do miłości, nie gdy samemu złamało się jego serce.

— I jeśli cię to pocieszy... Woody wie o moich preferencjach i je akceptuje.  — Dodał to jeszcze, jak dodatkowe wsparcie dla Erika, gdyby kiedyś postanowił oświadczyć swojej rodzinie, że żadnej żony i dziecka nie będzie. Wydziedziczony brat Morpheusa i Jeremiaha, żyjący na Nokturnie, złapał go na gorącym uczynku podczas swojego patrolu, a reszta była historią. Dobrze było mieć kogoś, w kogo nie jest się zaangażowanym romantycznie, aby porozmawiać.

Jęknął z rezygnacją, wycierając czoło z potu materiałową chusteczką.

— Już mi wystarczą pamiętniki jakiegoś pomyleńca, które pożyczyłem z Komnaty Artefaktów. Lepią się od czarnomagicznego smrodu, ale mogą nam pomóc na dłuższą metę.



And when I call you come home
A bird  in your teeth
the end is here
viscount of empathy
show me the most damaged
parts of your soul,
and I will show you
how it still shines like gold
wiecznie zamyślony wyraz twarzy; złote obwódki wokół źrenic; zielone oczy; ciemnobrązowe włosy; gęste brwi; parodniowy zarost; słuszny wzrost 192 cm; wyraźnie zarysowana muskulatura; blizna na lewym boku po oparzeniu; dźwięczny głos; dobra dykcja; praworęczny

Erik Longbottom
#16
16.07.2024, 00:26  ✶  
W gruncie rzeczy, w kwestii dołączenia do Zakonu Feniksa nie miał zbyt dużego wyboru. Z perspektywy czasu wydawało się to dosyć oczywistym wyborem, biorąc pod uwagę niebezpieczeństwo czyhające na społeczność czarodziejów, jak i jego bliskich. Wychował się w domu, w którym pielęgnowano wysokie poczucie sprawiedliwości. Tradycja walki o bezpieczeństwo, spokój i porządek była zakorzeniona w Longbottomach, nawet jeśli życie nie popchnęło każdego z nich do Departamentu Przestrzegania Prawa Czarodziejów.

W obliczu konfliktu Brygada Uderzeniowa i Biuro Aurorów nie mogły działać ze stuprocentową efektywnością, mając kończyny skrępowane zasadami, regulacjami oraz dekretami urzędników, to wiadome było, że prędzej czy później pojawią się ludzi skłonni do działania. I dobrze by było, aby pośród nich znalazły się jednostki, które wiedziały, jak faktycznie rozporządzać grupę chętnych, acz nie do końca zorganizowanych ludzi. Ktoś musiał mieć nad tym pieczę.

I trafiło na Brennę. A Erik wcale jej tego nie zazdrościł; uważał, że praca dla Ministerstwa Magii ją wykańczała, a teraz, gdy miała jeszcze na głowie Sieć Feniksa, coraz częściej miał wrażenie, że działa ponad swoje siły. A jednak i tak brnęła w to wszystko coraz głębiej, operując tym statkiem tak, aby obrał odpowiedni kurs. Nie byłby w stanie zostawić jej w tym wszystkim samej.

— Nie martw się, to jeszcze tylko kilka miesięcy i dołączę do waszego grona — sarknął z rozbawieniem, mając na myśli przede wszystkim innych znajomych Morfeusza, jak Anthony, Jonathan czy Charlotte.

Pokiwał głową, powstrzymując się przed natychmiastowym zaprzeczeniem słowom wuja. Czy w miłości cokolwiek mogło być definitywne? Gdyby tak było, to zarówno Laurence, jak i Antoniusz zniknęliby z jego życia wraz z zerwaniem kontaktów, a jednak koniec końców tak się nie wydarzyło. Czy to ich wybory, czy siła wyższa - coś spychało ich do czasów i miejsc, gdzie mogli się spotkać ponownie. Czasem takie spotkania przynosiły ból, a czasem radości. Może Morfeusz ma szansę zasmakować tego drugiego?

— Życzę ci wszystkiego, co najlepsze. Obyś tylko nie zapominał, kim jesteś i jaki jesteś — dokończył.

A więc wujek Clemens też wiedział. I na dodatek nie miał z tym problemu. Dobrze było usłyszeć coś takiego, biorąc pod uwagę, że jak do tej pory na horyzoncie nie było zbytnio innego kandydata, który miałby przejąć w pewnym momencie pałeczkę pierwszeństwa w rodzinie Longbottomów. Za każdym razem, gdy nachodziły go takie wątpliwości, Erik miał nadzieję, że jego ojciec nie zrzeknie się tytułu na rzecz przekazania go jemu. Chciał cieszyć się rodzinnym spokojem najdłużej, jak się dało, a gdyby do tego jeszcze przeszła na niego opieka nad Warownią i kwestia żony i ślubu... Wzdrygnął się na samą myśl.

— Brenna w moim przypadku coś podejrzewa, a raczej... — zawiesił głos, przymykając na chwilę oczy, co by znaleźć odpowiednie wyrażenie. — Myślę, że wie, ale jedyne czego jej brakuje do stuprocentowej pewności, to jasnego potwierdzenia z mojej strony.

Parsknął na komentarz Morfeusza, co do czarnomagicznego artefaktu. Cóż, niektórzy musi walczyć o 7 rano w szkockich górach z dzikimi stworzeniami, żeby bystre umysły czyściły z klątw starą księgę. Taka to była sprawiedliwość na tym świecie.

— Mmm… Cóż za smakołyk. Nie mogę się doczekać, aż mi wyjawi, co dla mnie przygotowała. Ostatnim razem wyprowadziła mnie na wzgórza, gdzie walczyliśmy z górskim trollem — wyjaśnił, wzdychając przeciągle.


the he-wolf of godric's hollow
❝On some nights, the moon thinks about ramming into Earth,
slamming into civilization like some kind of intergalactic wrecking ball.
On other nights, it's pretty content just to make werewolves.
❞
ceaseless watcher
Vigilo, opperior, Audio.
Średniego wzrostu czarodziej (176cm), ubrany w modne szaty, szpakowate loki sięgają mu za ucho, a na twarzy nosi dość długi zarost, broda jest w wielu miejscach siwa. Emanuje od niego bardzo niespokojna energia.

Morpheus Longbottom
#17
17.07.2024, 14:25  ✶  

Ważne było dla Morpheusa, aby Erik wiedział, że nie jest ze wszystkim sam. Jego to zgniotło, gdy okazało się, że sieć bezpieczeństwa nie obejmuje właśnie tego, co jest problemem. Anthony był jego równolatkiem z jeszcze gorszą relacją ze swoimi rodzicami i nie mógł w żaden sposób stanowić ochrony dla młodego wieszcza. O Dolohovie w ogóle nie było co wspominać, aby nie rozdrapywać niepotrzebnie ran, wystarczyło, że zabrał mu serce i profeta musiał płacić za to cenę. 

— Jestem po czterdziestce. Wiem dokładnie, kim jestem, tym się nie przejmuj. Oboje z Brenną pracujecie w miejscu, gdzie potrzeba spostrzegawczości, więc pewnie tak jest. Czasy się zmieniają i istnieje coraz szerszy nurt akceptacji. Oby ci się przysłużył. Koniec przerwy, jeszcze raz.

Wstał, przyjął pozycję. Nie zamierzał odpuszczać całkowicie tego treningu, tylko dlatego, że porozmawiali chwilę od serca. Cieszył się, że odkleił swoją osobę od idei Neila i relacji, jaka mogła go łączyć z nim. Nie zamierzał naciskać i dowiadywać się, skąd wzięła się obronna postawa Erika, chociaż mógł się spodziewać. Zwykle dynamika relacji homoseksualnych była związana albo z pierwszymi próbami, albo z dużą różnicą wieku. Jeśli tylko jednak jego bratanek powie słowo, ten ktoś wyląduje za zasłonką w Komnacie Śmierci. Miał tylko nadzieję, że nie chodziło o Antoniusza. 


Koniec sesji


And when I call you come home
A bird  in your teeth
the end is here
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: Erik Longbottom (5121), Morpheus Longbottom (3634)


Strony (2): « Wstecz 1 2


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa