Kto wygrał, kto przegrał? Nie miało to żadnego znaczenia w tej rozgrywce. Chodziło tylko i wyłącznie o przyspieszone oddechy, hormony szczęścia i adrenalinę, pulsującą w żyłach, o energię kinetyczną, ruch ciała, maszyny z mięsa i kości, która działała dzięki hormonom, przynoszącym ze sobą dodatkowo koktajl emocji i tylko akcja mogła je zużyć. Nadmiary, zgromadzone w sercu.
— To ja przepraszam. Nigdy nie powinienem powątpiewać w twoje emocje i uczucia. Łatwo jest zapomnieć, jak to jest być samotnym w tym, co się przeżywa, zwłaszcza gdy kocha się tak, jak kochamy my. — Szczerość, pozbawiona zwykłego zadzioru, zabrzmiała w głosie Morpheusa, gdy opuścił swoją broń. Usiadł naprzeciwko Erika, odkładając rapier na bok, tworząc sekwencję: ostrze, noga Erika, jego noga, druga noga bratanka, druga jego i rapier Erika, obejmując ich rozmowę pewnym sacrum. Odrzucał swoje wcześniejsze ironizowanie i uszczypliwości. — Porozmawiam z nim, pomogę mu. Bardziej jednak chciałbym pomóc ci, mam wrażenie, że coś cię dręczy. Wiesz, że możesz mi powiedzieć. Pamiętam działania namiętności i byłem kiedyś zakochany.
Stawało to we wszelkiej opozycji do deklaracji Morpheusa, wypowiadanych przez lata, że nie potrafi kochać, nie wchodzi w związki, że on ma tylko libido. Odsłonił pewną wrażliwość, w odpowiedzi na wrażliwość bratanka. Znał jego sekret, wiedział, tak jak on, jak to jest leżeć na plecach w ciemności pokoju i zastanawiać się, co jest z nim nie tak, kwestionować wszystko, co się wie o sobie. Może po rytuale i połączeniu z tą trzecią osobą, więzi się pokruszyły, zniszczyło się coś, emocje grały wszystkim na nerwach i coś się zakończyło. To, że wiedział o zauroczeniu Antoniusza, nie znaczyło w tym momencie nic, bo nie było go na Beltane. Sprawy sercowe Erika dotyczyły kogoś innego, a on chciał mu dać znać, że może z nim zawsze porozmawiać, szczerze i otwarcie, bo pomimo zgryźliwości, do jakich oboje mieli tendencję, zależało mu, aby miał swoje szczęśliwe zakończenie, czy wybierze smocze serce, czy też nie.
— Czasami nie chcemy uleczenie, bo ból jest ostatnim połączeniem z tym, co straciliśmy.