—21/07/1972—
Anglia, Little Hangleton
Jessie Kelly & Anthony Shafiq
![[Obrazek: xhTwpkE.png]](https://secretsoflondon.pl/imgproxy.php?id=xhTwpkE.png)
Eyes shine in the dark,
every breath tells of blood rush,
neither pet nor man
![[Obrazek: xhTwpkE.png]](https://secretsoflondon.pl/imgproxy.php?id=xhTwpkE.png)
Eyes shine in the dark,
every breath tells of blood rush,
neither pet nor man
Anthony poprosił w liście, aby spotkali się przy Śniącym. Rzeźbie, która wznosiła się z dala od oczu gości, będąca na tyłach ogólnodostępnej łaźni w miejscu, w którym nie było okien. Reprodukcja dzieła z XIX wieku przedstawiająca martwego Cezara znajdowała się w przestrzeni realnie wyglądającej jak ukryty przed oczami wścibskich osób nagrobek. Otaczały go ciasno żałobne cyprysy, wokół ułożone równo kamienie zachęcały do przystanięcia i oddania hołdu wraz z krótkim rozważeniem słów memento mori zapodzianych pod ramieniem śniącego. Mało osób wiedziało o tym, że twarz tej rzeźby została zmieniona tak, aby oddawać możliwie wiernie twarz kogo innego. Mało osób pamiętało już zmarłego przed dwudziestu laty mężczyznę.
Gospodarz tego miejsca pamiętał. Wypadek, którego doświadczył Alcuin sprawiał, że nie było nawet ciała, które możnaby pochować. Natura ich relacji była taka, że Shafiq nie mógł nawet swobodnie chodzić nad grób dawnego kochanka, aby nie wzbudzać podejrzeń. Śniący jednak spał w jego ogrodzie i co jakiś czas słuchał tęsknot i skarg żywego, który raz do roku, w dniu jego śmierci siadał na kamiennym obramowaniu, by napić się wina za duszę tego, który odszedł.
To jednak nie był ten dzień, dziś sprawy dotyczyły żywych. I to bardzo... Cały ogród, marmurowe ciała, woda w podłużnej fontannie... To wszystko zasłane było kartkami noszącymi na sobie dziwaczną treść:

Nie jesteśmy zwierzętami!
To ograniczenie wolności i zepchnięcie nas do roli zwierząt -
NIE JESTEŚMY gorsi od czarodziejów!
Akcydensy były... wszędzie. Anthony, który zaraz po świcie opuścił swoją rezydencję był wewnętrznie na skraju. Nienawidził, gdy tego typu wypadki odciągały Wergiliusza od jego codziennych zadań, nawet jeśli akurat mniej więcej w tym czasie w harmonogramie byłoby to odpoczywanie wysłużonego domowego skrzata, który przed laty należał do jego matki. Najpierw jeden znalazł w skrzynce na listy. A teraz? Mieli z Jessim robić coś innego, tymczasem cała jego przestrzeń wyglądała jakby spadł na nią kartkowy śnieg.
Dotarł do miejsca spotkania, jego zęby były tak mocno zaciśnięte, że w pierwszej chwili nie powiedział ani jednego słowa.
– Jessie. – W końcu wyrzucił z siebie zamiast powitania, cały zesztywniały z furii, która implodowała w nim z obezwładniającą siłą.