16.07.2024, 23:04 ✶
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 27.09.2025, 12:12 przez Król Likaon.)
adnotacja moderatora
Rozliczono - Millie Moody - osiągnięcie Badacz Tajemnic
25.08
To nie do końca było tak, że musiała odpocząć od hałasów i zgiełków. Najchętniej to odpoczęłaby totalnie od siebie. Ten dzień miał wyglądać zdecydowanie inaczej i to podwójnie. Inaczej miała wyglądać rozmowa z Eden. Inaczej miała wyglądać impreza zakonniarzy. Inaczej, inaczej, inaczej...
Chodziła bez celu po okolicy już od godziny i trochę rozbolały ją nogi. Nie chciała zabierać się stąd zupełnie, w tym przypływie masochistycznego pragnienia dopierdolenia sobie jeszcze bardziej. Miała wrażenie, że jeśli znów wejdzie między ludzi to porzyga się z nerwów, albo zacznie krzyczeć i znów zamkną ja w Lecznicy. A tak, mogła udawać, że potrzebowała zaczerpnąć świeżego powietrza na pierdolonym pikniku i och zapatrzyła się w gwiazdy bo te nasrane przez kosmicznego kota ciapki już się pojawiły i migotały im nad głowami. Musiała być w pobliżu i nienawidziła samą siebie za ten przymus. Nie wiedziała co zrobić. Czy potem pojedzie z Alkiem, czy może Alek będzie chciał robić coś innego, kto się na niej zaopiekuje, czy ktokolwiek się zapyta co u niej, a może nikt nie zapyta, jakby znów pożarła ją ziemia? Nie umiała ocenić co gorsze, w głowie miała mętlik i wielkie zamieszanie spowodowane... tym wszystkim.
Ale musiała wracać. Musiała do nich wracać, żeby się nie martwili. Musiała.
I wtedy jak na ratunek - zamajaczyła jej odchodząca od spendu sylwetka. Poznała go niemal od razu i odetchnęła z ulgą, bo akurat okładu z przyjaciela geja potrzebowała tego wieczoru najbardziej. Bazyliszek zawsze spojrzał na nią tak, że jej w pięty szło, dawał jeść, pacał po głowie albo pił bimber i śpiewał chociaż nie powinien.
– Idziesz się przewietrzyć? Strasznie dudni co? Ledwie da się wytrzymać. – powiedziała momentalnie zawracając, aby nadać sobie azymut ten sam co mężczyzna. Jebało ją to bardzo, że większość zabawy spędziła w "bezpiecznej" odległości. – Chodźmy na klify co? Są zajebiste i morze, morze wygląda zajebiście nocą. – Brzmiała smutno i cicho, chociaż próbowała wykrzesać z siebie cokolwiek. Bardzo zależało jej na tym, by ukryć to jak chujowo się czuła, ale po trzech miesiącach w szpitalu psychiatrycznym było to na prawdę kurewskim wyzwaniem nawet dla niej.
Krąży