23.05.2024, 20:21 ✶
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 27.09.2025, 12:08 przez Król Likaon.)
adnotacja moderatora
Rozliczono - Millie Moody - osiągnięcie Badacz Tajemnic
Poranek z Brenną nastroił ją pozytywnie.
Czuła się dziwnie dobrze, dziwnie bezpiecznie, choć jej brat był tak daleko. Dziwne, tyle nocy w Lecznicy marzyła o tym, żeby wrócić do domu, żeby podczas bezsennych nocy wsłuchiwać się w jego oddech, sycić się jego spokojnością. Ale Alastor nie był spokojny. Wręcz przeciwnie, miała wrażenie, być może złudne, że jego czujność przerodziła się w obsesje. To było miłe, ale nie aż tak miłe jakby tego sobie życzyła. Chciała żeby odpoczął, a przy niej nie mógł, bo czuł się odpowiedzialny za jej bezpieczeństwo. Musiał na moment odsapnąć. ONA musiała na moment odsapnąć, co było... unikatową myślą. Czyżby leki działały?
A więc wieczór i poranek spędziła nie u Bertiego Botta, ale właśnie u Longbottomów, próbując nie myśleć o koszmarach mieszkańców Warowni. Tu była bezpieczna.
A więc poranek... był pozytywny. Reszta przygotowań poszła zaskakująco gładko i zgodnie z planem. Nosiła ciasta i ciasteczka, napoje, jeże były już dawno zawieszone na gałęziach, a drewniane pałki o kształcie flamingów czekały oparte na zabawę. Weszła do kuchni ubrana cała na czarno, z kocimi uszkami przyklejonymi do opaski rozpuszczonych kruczych włosów, weszła po mchowe babeczki z cukrowymi grzybami i wtedy wpadła na niego, gdy wypakowywał tort.
Trochę się spięła na widok blondyna, który górował nad nią, choć umówmy się, nie było to takie trudne, jak się miało metr sześdziesiąt w szpilkach. Bertie zawsze był przyjaźnie do niej nastawiony, miał miły i szczery uśmiech. To było dziwne. To wzbudzało w niej dziwne uczucie niepewności. Szybko jednak jej uwaga rozproszyła się, gdy zobaczyła dumny, trzypiętrowy posąg cukierniczej zajebistości. Był czarny tak jak prosiła. Niesamowite.
– Bałam się...– wychrypiała zapatrzona w tort czekoladowy – Bałam się, że jebniesz tutaj róż i jednorożce rzygające tęczą... – przyznała, a blade policzki zaróżowiły się lekko. – Mmmm... jak Alik? Pogadaliście sobie tak no... po męsku? – zapytała lekko zmieszana, przygryzając sobie policzek. Choć oczywiście Alastor w pogardzie miał wszystko co gejowe, Millie od lat była zazdrosna o Bertiego. O to jak się rozumieli, jak śmiali się z czegoś, czego ona w ogóle nie potrafiła zrozumieć. Była zazdrosna o to, jak Alastor uśmiechał się, gdy byli u Botta. Bywały dni, że tęskniła za tym uśmiechem. Bywały takie, że nienawidziła siebie, że nie potrafi tak zadziałać na brata. Że nie potrafi być kimś, przy kim odpoczywa.