• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Niemagiczny Londyn v
« Wstecz 1 2 3 4 5 6 Dalej »
[23.08.1972] Que Sera, Sera | Lorien & Sophie

[23.08.1972] Que Sera, Sera | Lorien & Sophie
Dama z gramofonem
Lorka, Lorka, pamiętasz lato ze snów,
gdy pisałaś "tak mi źle" ?
Prędzej ją usłyszysz niż dostrzeżesz. Jej przybycie zwiastuje stukot obcasów i szelest ciągnącej się po posadzce szaty. Ma 149 cm wzrostu (już w kilkucentymetrowych szpilkach - bez nich: +/- 144 cm!), ile waży to jej słodka tajemnica. Włosy ciemnobrązowe, po rozpuszczeniu sięgające jej do pasa. Ma trudne do ujarzmienia loki. Oczy w nienaturalnym, kobaltowym kolorze. Urodę ma bardzo klasyczną, pachnie drogimi perfumami o zapachu jaśminu. Nie wygląda jakby ubierała się w sekcji dziecięcej u Madame Malkin. Jej ubrania są dopasowane, pasują zazwyczaj do okazji i miejsca. Jeśli jakimś cudem nosi szaty z krótkim rękawem na wewnętrznej stronie jej lewego ramienia można zobaczyć mały magiczny tatuaż przedstawiający koronę. Zapytana o to macha ręką tłumacząc "ot błędy młodości" Ułożona, kulturalna, chociaż pierwsza dzień dobry na ulicy nie powie.

Lorien Mulciber
#1
20.07.2024, 14:43  ✶  
23.08.1972 | Kamienica Mulciberów

Powiedzieć, że ostatnie tygodnie były trudne dla ich rodziny to jakby nie powiedzieć nic. Lorien miała wrażenie, że z każdym kolejnym dniem sierpień próbował zapisać się dla Mulciberów jako najgorszy miesiąc w historii.
Wszystko stało się tak niepotrzebnie skomplikowane. W dodatku czarownica musiała to niechętnie przyznać, ale… odzyskanie pełni zdrowia fizycznego i psychicznego było trudniejsze niż zakładała z początku. A dzieci i ich absurdalne pomysły wcale nie pomagały!
Najgorsze, że gdy rozpaczliwie próbowali odzyskać kontrolę nad jednym aspektem życia, kolejne zaczynały się wymykać. Uciekać między palcami.
Lorien nie chciała, żeby Sophie stała się kolejnym z ich problemów. Dziewczynka była zbyt ważnym pionkiem w rozgrywkach między czystokrwistymi; jej krew zbyt wartościowa, by mogli ją od tak oddać na zmarnowanie do jakieś niepewnej rodziny. To jednak wymagało stworzenia więzi, której starała się za wszelką cenę unikać. Łamała obietnicę złożoną samej sobie - żadnego przywiązania. Przywiązanie niosło tylko niepotrzebny ból dla obu stron. Zwłaszcza, gdy prognozy nie były zbyt optymistyczne. Jak długo nim to się wszystko wreszcie skończy? Rok? Dwa?

Zastukała cicho do drzwi pokoju pasierbicy. Nie była pewna czy w ogóle powinna zawracać dziewczynie głowę. Może była zła, że cała rodzina skupiła się teraz na jej kuzynach? Może czuła się niekochana? Może targały nią te wszystkie skomplikowane emocje, które Lorien już dawno nauczyła się dusić w zarodku. Nastolatki bywały skomplikowanymi, delikatnymi maszynami. Filigranowe mechanizmy, z delikatnymi częściami, gotowe rozsypać się w najmniej pożądanym momencie.
Mulciber co prawda nie potrafiła radzić sobie z emocjami innych, ale jeśli wychowanie wśród Prewettów ją czegokolwiek nauczyło to zasady “pieniądze szczęścia nie dają. Ale lepiej płakać wyglądając jak milion galeonów niż będąc ubranym w szmaty z promocji u Madame Malkin”. Dlatego trzymała w dłoniach pakunek, owinięty porządnie w czarny papier prezentowy i obwiązany złotą wstążką.
- Sophie… Mogę wejść?- Zapytała, pukając ponownie. Selar sprzedała swoją panienkę, że ta siedziała cały dzień w pokoju.
Słońce swojego ojca
*Biedna Sophie*
Sophie ma brązowo-zielone oczy, rude włosy i mnóstwo piegów! Jest dość wysoka, ponieważ mierzy sobie 170 cm. Ubiera się w sukienki, które zakrywają to, co każda szanująca się panna czystej krwi powinna zakrywać. Pachnie cytrusami.

Sophie Mulciber
#2
25.07.2024, 18:08  ✶  
Sophie nie potrzebowała dużo, żeby przywiązać się do Lorien. Na początku czuła się przy niej bardzo skrępowana, ale z dnia na dzień ich relacja coraz bardziej się ocieplała. Przełom nastąpił po Lammas, kiedy to starsza z kobiet postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce i bardziej zbliżyć się do Mulciberówny. Okazało się to dziecinnie proste, ponieważ dziewczyna bardzo pragnęła w swoim życiu osoby takiej jak ona. Miały swoje "dziewczęce sekrety", zdarzyło im się wspólnie chichotać, jeść późne kolacje i umówić na zakupu pod koniec przyszłego tygodnia. Doszło nawet do tego, że kiedy Sophie przespała powrót Lorien z pracy, na drugi dzień rano, witała ją owsianką. Mogłoby się wydawać, że pasierbica zwierza się swojej nowej matce ze wszystkiego. Tak jednak nie było, ponieważ miała swoje małe sekrety. Przez ostatnie cztery dni, praktycznie nie wychodziła z pokoju, ale za to wysyłała mnóstwo listów. Gdzie, po co i do kogo?
-Tak? Lorien? Wejdź!- Krzyknęła, odkopując się z kołdry i siadając na łóżku. Miała na sobie długą, zieloną koszule nocną, zapiętą pod samą szyję.
W pokoju Mulciberówny panował idealny porządek. Wszystko musiało być na swoim miejscu i dziewczyna bardzo tego pilnowała. Nie mogła zasnąć, jeśli zasłona w całości nie zasłaniała oknanlub jeśli krzesło nie było dostatecznie dosunięte do biurka...
Dama z gramofonem
Lorka, Lorka, pamiętasz lato ze snów,
gdy pisałaś "tak mi źle" ?
Prędzej ją usłyszysz niż dostrzeżesz. Jej przybycie zwiastuje stukot obcasów i szelest ciągnącej się po posadzce szaty. Ma 149 cm wzrostu (już w kilkucentymetrowych szpilkach - bez nich: +/- 144 cm!), ile waży to jej słodka tajemnica. Włosy ciemnobrązowe, po rozpuszczeniu sięgające jej do pasa. Ma trudne do ujarzmienia loki. Oczy w nienaturalnym, kobaltowym kolorze. Urodę ma bardzo klasyczną, pachnie drogimi perfumami o zapachu jaśminu. Nie wygląda jakby ubierała się w sekcji dziecięcej u Madame Malkin. Jej ubrania są dopasowane, pasują zazwyczaj do okazji i miejsca. Jeśli jakimś cudem nosi szaty z krótkim rękawem na wewnętrznej stronie jej lewego ramienia można zobaczyć mały magiczny tatuaż przedstawiający koronę. Zapytana o to macha ręką tłumacząc "ot błędy młodości" Ułożona, kulturalna, chociaż pierwsza dzień dobry na ulicy nie powie.

Lorien Mulciber
#3
26.07.2024, 08:51  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 26.07.2024, 08:53 przez Lorien Mulciber.)  
Lorien weszła do środka, dopiero słysząc głos pasierbicy.
Rozejrzała się po pokoju, mniej jak wielki inspektor porządku i czystości, bardziej jak ktoś kto jest pod sporym wrażeniem.
Niedaleko pada jabłko od jabłoni. Stwierdziła w myślach, niemal rozbawiona tym nienagannym stanem pokoju. Żadnych stert butelek i oprzyrządowania do bimbru? Robert był taki sam.
Machnęła lekko różdżką w stronę zasłon, rozsuwając je i wpuszczając do środka resztki światła. Kolejne machnięcie i zapaliła się lampka na stoliku nocnym Sophie.
- Spałaś?
Przysiadła na łóżku; ostrożnie wygładziła kołdrę jakby nie była do końca pewna jak podejść do rozmowy. Dlatego uznała, że chyba najlepiej będzie zacząć od prezentu. Ot takiego bez okazji. To akurat Lorien się zdarzało całkiem często.
- Mam coś dla ciebie.- Powiedziała z uśmiechem. Ułożyła jej pakunek na kolanach. Jeśli Sophie przyjrzała się opakowaniu mogła dostrzec, że na papierze nie było żadnego tłoczenia, a sam prezent wydawał się być wyjątkowo… miękki? I dość ciężki. Owinięty złotą wstążką.
Pozwoliła sobie snuć opowieść, kiedy Sophie zajęła się rozpakowywaniem.
- Kiedy byłam w twoim wieku, może nawet trochę młodsza, mia mamma bardzo się starała, żebym znalazła sobie jakieś bardziej… kobiece zajęcie.- Bo picie na hejnał o piątej siedemnaście każdego piątego dnia miesiąca nie było czymś co uchodziło damie.- Najpierw była kaligrafia, potem szydełkowanie, a na koniec szycie.- Zrobiła minę jakby przypomniała sobie najgorsze wojenne czasy. Lorien i jej historie o robótkach ręcznych to był materiał na całkiem niezłą powieść grozy. Na szczęście Adeline Prewett na nauce szycia zakończyła uznając swoje dziecko za kompletne beztalencie.
- Wiesz jaka była jedyna rzecz jaką kiedykolwiek zrobiłam? Sukienka dla naszej skrzatki. Z jedwabnej poszewki na poduszkę. Miała ogromne falbany i bardzo gustowną kokardę.- Pokręciła ze śmiechem głową.- Do dzisiaj w niej chodzi.

Jeśli w tym czasie Sophie zdążyła się dostać do wnętrza pakunku odkryła, że w środku było kilka jardów materiału. Welur mieniący się odcieniami głębokich zieleni, zdobiony precyzyjnym haftem. Złotą nicią wyszyto kwiaty i liście laurowe.
- Opowiadałam jej kiedyś o tobie. Mojej matce, nie skrzatce.- Doprecyzowała, patrząc na materiał. Pamiętała go aż zbyt dobrze. Mieli z niej uszyć jej pierwszą sukienkę na zaręczyny, a potem... Lorien otrząsnęła się z parszywych wspomnień.- Ponoć sprzątała na strychu i znalazła całą skrzynię materiałów i koronek i… przypomniała sobie, że lubisz szyć. Jeśli chcesz mogę cię tam zabrać, wybierzesz sobie co będziesz chciała.
Słońce swojego ojca
*Biedna Sophie*
Sophie ma brązowo-zielone oczy, rude włosy i mnóstwo piegów! Jest dość wysoka, ponieważ mierzy sobie 170 cm. Ubiera się w sukienki, które zakrywają to, co każda szanująca się panna czystej krwi powinna zakrywać. Pachnie cytrusami.

Sophie Mulciber
#4
30.07.2024, 22:13  ✶  
Sophie skrzywiła się lekko, kiedy Lorien rozsunęła zasłony i zapaliła lampkę. Leżała i rozmyślała, ale nie miała nic przeciwko, że macocha jej w tym przerwała.
-Nie, Lorien. Leżałam sobie.- Odparła zgodnie z prawdą i poprawiła rudą grzywkę. Słysząc o prezencie, zmieszała się i spojrzała na kobietę jakby z lekkim przestrachem. Zrobiła się lekko czerwona.
-N-nie, nie Lorien. Ja dziękuję, już mi dałaś tyle prezentów! I mówiłaś, że chcesz mnie zabrać na zakupy w przyszłym tygodniu, więc to trochę dużo.- Zaśmiała się nieco nerwowo, ale nie odsunęła, kiedy macocha usiadła tuż obok. Nie bała się jej i chyba powoli nawet przestawała wstydzić. Mimo to, z zainteresowaniem spojrzała na pakunek który wyładował na jej kolanach i dotknęła go palcami. Lubiła prezenty, jak chyba każda dziewczyna w jej wieku. Czuła się jednak trochę nieswojo z tym, że Lorien tyle już jej podarowała. Sophie również miała dla niej prezent, jednak musiała poczekać z nim jeszcze kilka dni.
-Kobiece zajęcie?- Spojrzała na macochę, marszcząc delikatnie piegowate czoło. Opowieść odwróciła jej uwagę od prezentu, ale tylko na krótką chwilę. Zaczęła delikatnie rozpakowywać pakunek - w taki sposób, aby nie podrzeć papieru.
-Szycie nie jest takie proste.- Przytaknęła i uśmiechnęła się, słysząc o szydełkowaniu.- Kocham szydełkować, możemy szydełko och!- Westchnęła, kiedy zobaczyła materiał. Ciężko było stwierdzić, czy dosłyszała dalszą część historii. Była zachwycona tym co wpadło jej w ręce. Gładziła welur opuszkami palców, zatrzymując się czasami na złotych niciach.
-Jeśli poszewka była podobna do tego cuda, to nie dziwię się, że nosi ją do teraz!- Powiedziała i spojrzała na Lorien z wypiekami ekscytacji na twarzy.-Ja... ja dziękuję. Dziękuję, że powiedziałaś o mnie swojej mamie.- Sophie bardzo kochała swoją nieżyjącą matkę. Zawsze wyobrażała ją sobie jako miłą i ciepłą osobę, która nie cechowała się surowością, a łagodnością i wyrozumiałością. Kochała nieistniejący twór, który na pewno obserwował ją z zaświatów i był z niej dumny. Była wręcz pewna, że macocha w ten sam sposób postrzegała swoją rodzicielkę. Skoro Lorien przedstawiła ją w opowieściach swojej matce, to oznaczało, że była dla niej ważna. Nawet jeśli nie była jej prawdziwą córką.
-Mogę wziąć wszystko?- Spojrzała na materiały i zagryzła lekko dolną wargę.-M-mhm...- Pokiwała głową na znak, że chciałaby pójść. Kap, kap, kap... kilka kropelek spadło na papier do pakowania prezentów. Dziewczyna spuściła nieco głowę. Skryła twarz wśród rudych kosmyków robiących za zasłonę chroniącą przed spojrzeniem, które mogło dostrzec jej mokre policzki. Zacisnęła dłoń na zielonym materiale i zatrzęsła się lekko.
Dama z gramofonem
Lorka, Lorka, pamiętasz lato ze snów,
gdy pisałaś "tak mi źle" ?
Prędzej ją usłyszysz niż dostrzeżesz. Jej przybycie zwiastuje stukot obcasów i szelest ciągnącej się po posadzce szaty. Ma 149 cm wzrostu (już w kilkucentymetrowych szpilkach - bez nich: +/- 144 cm!), ile waży to jej słodka tajemnica. Włosy ciemnobrązowe, po rozpuszczeniu sięgające jej do pasa. Ma trudne do ujarzmienia loki. Oczy w nienaturalnym, kobaltowym kolorze. Urodę ma bardzo klasyczną, pachnie drogimi perfumami o zapachu jaśminu. Nie wygląda jakby ubierała się w sekcji dziecięcej u Madame Malkin. Jej ubrania są dopasowane, pasują zazwyczaj do okazji i miejsca. Jeśli jakimś cudem nosi szaty z krótkim rękawem na wewnętrznej stronie jej lewego ramienia można zobaczyć mały magiczny tatuaż przedstawiający koronę. Zapytana o to macha ręką tłumacząc "ot błędy młodości" Ułożona, kulturalna, chociaż pierwsza dzień dobry na ulicy nie powie.

Lorien Mulciber
#5
02.08.2024, 14:07  ✶  
Obdarowywanie prezentami było dla Lorien naturalne niemal jak oddychanie. W ten sposób okazywała uczucia, które już dawno dla własnego zdrowia zabutelkowała w podświadomości. W ten sposób pokazywała ludziom, że są dla niej ważni.
Przeczesała czułym gestem jej nieco splątane od leżenia w łóżku włosy. Nie miała nic przeciwko, żeby Sophie odpoczywała. Pogoda wcale nie zachęcała do niczego innego. Ale machnęła tylko delikatnie ręką słysząc jak się kłopocze.
- Proszę cię. Jesteś praktycznie moim dzieckiem.- “I oceniają mnie przez twój pryzmat” pozostało niedopowiedziane. Przymknęła na moment oczy próbując sobie przypomnieć jak wygląda jej plan na przyszły tydzień.- Mhm, nie zapomniałam. Pójdziemy. Mam w miarę luźną przyszłą środę. Przyjdź do mnie do pracy koło 12, powinnam do tego czasu być już po porannej sesji. Zjemy jakiś lunch, przejdziemy się do Rosierów.
Miłe, spokojne popołudnie.

Pozwoliła się nacieszyć materiałem ile tylko dziewczyna chciała, samej błądząc wspomnieniami do rodzinnej skrzatki. Czy to była ładna poszewka? Ciężko stwierdzić. Biała, chyba z dużą ilością koronek i tymi nieszczęsnymi falbanami, o które służąca się notorycznie potykała. To druga część zdania nieco Lorien zaskoczyła. Oczywiście, że powiedziała o Sophie swojej matce. To było oczywiste, bo Adeline Prewett była tak wścibska, że i tak by się ukryć nic nie dało. Poza tym wypominanie córce braku biologicznego syna należało do ulubionego hobby kobiety. Dlatego tak naprawdę Lorien nie ciągnęła Sophie do swoich rodziców.
Ojca albo nie było w domu, wiecznie rzucany po świecie na prawnicze sympozja i wykłady, albo był i siedział nad swoimi makietami. A matka… No cóż, była na tyle specyficzną kobietą, że Lorien nie chciała skazywać biednej pasierbicy na rozmowy o mężach, wyższości Sycylii nad całym światem i pewnie mnóstwa prac w ogródku.
- Myślę, że tak. Tylko leżą i się kurzą, a matka mówiła, że potrzebuje na coś skrzyn… Sophie? La mia scoiattolina…- Ostrożnie dotknęła jej ramienia, zdezorientowana i kompletnie nie wiedząc co zrobić. Płaczące dzieci nie były czymś o czym nauczano w Wizengamocie. Ani na żadnych innych kursach przygotowawczych do dorosłości.- Ty płaczesz? Co się stało?
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: Lorien Mulciber (1027), Sophie Mulciber (603)




  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa