• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Ulica Pokątna Plac i stragany [Lato 1972] Święto Żniw - Kiermasz (Wątek główny)

[Lato 1972] Święto Żniw - Kiermasz (Wątek główny)
Czarodziej
Życie to sztuka, którą uprawia niewielu. Większość tylko wegetuje.
Wysoki brunet, mierzący 193 cm o zielonych oczach. Ubierający się jak zwyczajni mugole, nie rzucając się w oczy. Szczupły, z dobrze zbudowaną sylwetką.

Tristan Ward
#801
20.08.2024, 09:41  ✶  
Magiczne Różności

Sytuacja się nie poprawiała, a robiła bardziej nieprzyjemna. Penny nie odpuszczała, Olivia podobnie. Rozdzielenie ich było jedyną możliwą ale i trudną opcją. Obaj panowie, doświadczeni zawodowo z Departamentu Prawa, mieli jednak wystarczająco siły, aby odciągnąć od siebie obie panie. Tristan wciąż trzymał Olivię i obserwował, jak towarzysz drugiej rudowłosej odciągnął ją w końcu od przewróconego już stoiska. Wszystko co na nim było, znalazło się na ziemi. Część eliksirów, mogła się wylać, rozbić, inne może były zakorkowane w mocniejszym szkle. Penny musiała puścić włosy Olivii i zostać oddalona na spory kawałek od stoiska.

Kiedy awanturnica z towarzyszem się oddalili, Tristan ucałował czubek głowy Olivii. Puścił ją ze swoich objęć dopiero, kiedy wyczuł, że się uspokajała. Robił to ostrożnie, powoli. Kontrolnie spoglądając w tłum ludzi, upewniając, czy tamta rudowłosa nie planowała wrócić. Spojrzał na rozwalony stragan. Przykry widok. Uświadamiający go jednak, że nie powinien czegokolwiek prowadzić sam. Z obecną wadą, nie poradzi sobie z takimi klientami.

Bez jakiegokolwiek słowa, nawet migowego, podszedł do przewróconego stolika i sprawnie go postawił na miejsce. Cofnął się po kartony i wrócił z nimi do porozrzucanych przedmiotów. Zaczął sprzątać. Nie zamierzał układać na nowo wszystkiego. Koncerty na scenie były też informacją, że kiermasz i tak będzie zmierzał ku końcowi. Na dzisiaj wystarczy. O cokolwiek Olivia pytała. Kiwał tylko głową "tak" i "nie". Nawet nie szukał w tym bałaganie swojego notesu. Nie miał na czym pisać. O ewentualnej sytuacji, wolałby porozmawiać z nią w mieszkaniu.

Our Lady of Sorrows
and you don't seem the lying kind
a shame that I can read your mind
and all the things that I read there
candlelit smile that we both share
Spowita nimbem wyższości i aureolą sięgających za pas srebrzystoblond włosów, Lorraine wygląda dokładnie tak, jak powinien wyglądać Malfoy z krwi i kości. A jednak... Coś hipnotyzującego jest w jej czystym, wysokim głosie, w sposobie, w jaki intonuje słowa. W pełnych gracji ruchach, które cechuje elegancka precyzja profesjonalnej pianistki. Coś w przenikliwym spojrzeniu jasnoniebieskich oczu, skrytych pod ciężkimi od niewyspania powiekami. Przedziwny czar półwili, który wyróżnia Lorraine z tłumu mimo raczej przeciętnej postury (1,67 m), długo nie pozwalając ludziom zapomnieć o jej uśmiechu. Wygląda na istotę słabą, wątłego zdrowia. W przeszłości, Lorraine zmagała się z zaburzeniami odżywania, przez co teraz cechuje ją nienaturalna wręcz kruchość. Chorobliwie chuda, kości zdają się niemal przebijać delikatną, bladą skórę. Uwagę zwracają zwłaszcza wydelikacone dłonie o długich, smukłych palcach, w których często obraca w zamyśleniu srebrny pierścionek z emblematem rodu Malfoy. Obyta towarzysko, zawsze wie jednak, co powiedzieć i jak się zachować. Bez względu na okoliczności dba o zachowanie nienagannej postawy. Ubiera się skromnie, w otrzymane w spadku po bogatszych kuzynkach, klasyczne, mocno zabudowane suknie, na których wprawne oko dostrzec może ślady poprawek krawieckich. Nie da się ukryć, że jako młoda, atrakcyjna kobieta, przyciąga wzrok, nosi się jednak konserwatywnie, nigdy nie odsłaniając zbyt wiele ciała. Najczęściej spowita jest od stóp do głów w biel, która przydaje jej bladej skórze świetlistości, choć chętnie stroi się także w odcienie zieleni i błękitu. Zawsze otula ją mgiełka ciężkich perfum, których słodka, dusząca woń przywodzi na myśl palony cukier.

Lorraine Malfoy
#802
20.08.2024, 13:31  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 20.08.2024, 15:01 przez Lorraine Malfoy.)  
Południowe stragany: Magiczne różności

Nie przepadała za tłumami, ale warto było zostać na kiermaszu dla koncertu Eloise. Kiedy słuchała jej utworów czuła się żywa, czuła się trochę tak, jakby znów była nastolatką, która zapisywała na marginesach pamiętnika rzewne cytaty z ulubionych wierszy. Lorraine często powtarzała, że słucha wyłącznie muzyki klasycznej, a jej wysublimowans ucho nie znosi współczesnych artystów, ale miłość do twórczości Eloise była grzesznym sekretem, skrywanym głęboko w sercu. A to jak pisała o kobietach, ten żar w jej głosie, który rozdzierał jej pierś, gdy śpiewała…

– Och – wyrwało się z piersi wiły, kiedy podeszła do pobojowiska, jakim stał się stragan Magicznych różności. Podniosła kilka zakorkowanych buteleczek z eliksirami, które potoczyły się dalej, bliżej sąsiadujących stoisk, cudem tylko unikając nastąpienia na jedną ze stłuczonych fiołek. Stoisko wyglądało tak jakby przeszedł przez nie huragan – jak po amorach hipogryfów, pomyślała, patrząc na zniszczenia – Lorraine aż zakłuło serce, kiedy zobaczyła tę ruinę: porozlewane eliksiry, różne wyroby biżuteryjne rozrzucone na ziemi, przewrócony stół.

– Wszystko w porządku? Pomóc ci? – spytała wyraźnie przygaszoną Olivię z Pękatej Fiolki, gdzie okazjonalnie zaopatrywała się w eliksiry. Kobieta miała swoją pracownię na tyłach rodzinnego zakładu – tak przynajmniej zgadały się, kiedy trafiły na siebie na sklepie – oczy Lorraine, która zawsze wiązała swoją przyszłość z eliksirami, rozbłysły na tę wieść: sama dawno już porzuciła marzenia o karierze alchemiczki, ale sentyment ze starych lat pozostał. Teraz rzadko miała czas, by warzyć własne mikstury – kiedy już miała wolną chwilę, wolała ćwiczyć grę na fortepianie – oraz pieniądze, by zaopatrzyć się w dobrej jakości składniki, więc tym bardziej musiała polegać na znajomościach z kompetentnymi eliksirowarami. Dzisiaj chciała się zaopatrzyć w silny eliksir nasenny – taki, który wystarczyłby na dłużej niż miesiąc.

– Widzę, że macie bardzo mściwą konkurencję. – Uśmiechnęła się lekko do Olivii i do mężczyzny, który jej towarzyszył. Ocalałe eliksiry odstawiła obok jednego z pudeł. – Myśleliście, żeby to zgłosić?

Niedbale machnęła wyciągniętą z rękawa różdżką, przywołując do siebie jeszcze jedną niepotłuczoną buteleczkę, zanim zdążyły na nią nastąpić ganiające się dzieciaki w szkolnych mundurkach.


Yes, I am a master
Little love caster
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#803
20.08.2024, 16:34  ✶  
stoisko Potterów, ogarniam Millie

Brenna pożegnała Basiliusa I Electrę, a potem rozpromieniła się, gdy usłyszała znajomy głos. Obróciła się i wyciągnęła ręce, by uścisnąć Moody, przez chwilę przepełniona ulgą i wdzięcznością do losu, że przynajmniej tutaj się ułożyło. Wiedziała, że ta miała niedługo opuścić Lecznicę, ale nie była pewna, czy faktycznie dostanie ten wypis. I gdy odsunęła się nieco, zmierzyła twarz i sylwetkę Millie uważnym spojrzeniem, jakby mogła poznać jej myśli i zobaczyć aurę, odgadnąć, czy naprawdę wszystko jest w miarę dobrze. I czy Millie powinna od razu być tutaj, na głośnym i zatłoczonym łamać?
Była blada. I jeszcze chudsza niż kiedyś, Brenna mogłaby policzyć podczas tego uścisku wszystkie jej żebra, wystarczyłoby przesunąć po nich palcami.
- Cześć, Miles, dobrze cię widzieć - powiedziała, wypuszczając kobietę z objęć. - Chodź tutaj, zaraz to wszystko ogarniemy. Głośno dziś tutaj, prawda? Jakbyś chciała odpocząć, możesz siąść na zapleczu. Ja się będę niedługo zmywać, nocą mam dyżur, a wcześniej... wcześniej mam odebrać klucze do jednego miejsca.
Pytanie: Alek nie z tobą? - zatańczyło na języku, ale Brenna go nie zadała. Widziała przecież, że nie są razem i jakie nie byłyby przyczyny, lepiej było po prostu nie pytać. Nie teraz przynajmniej.
- Będę tam na chwilę wpadać, sprawdzić czy wszystko w porządku, jakbyś chciała, możesz zabrać się ze mną - zaproponowała więc zamiast tego lekko, jednocześnie zabierając się za doprowadzenie włosów i ubrania Moody do normy. Ta nie powinna być dziś sama i Brenna nagle pożałowała, że miała ten nocny dyżur, ale nijak nie dało się go przesunąć, nie gdy musiała wykorzystać dwa dni wolne i prosić o parę przesunięć, żeby udać się wkrótce na wyspę, a później odwiedzić z Victorią Afrykę. Wprawdzie wciąż tego wolnego miała dużo, ale jej umysł nie działał w ten sposób, aby mogła to uznać za usprawiedliwione. Po raz kolejny nawiedziły ją wyrzuty sumienia, że nie jest w stanie dość dobrze żonglować tymi piłeczkami i dziś zostać z Millie.
- Musisz do nas koniecznie wpaść, możesz też zostać, jakbyś chciała, chociaż pewnie będziecie na razie u Bertiego? - rzuciła jednak zamiast tego, a potem odsunęła się, oglądając swoje dzieło. - W porządku, gotowe.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
IX. The Hermit
you're an angel and I'm a dog
or you're a dog and I'm your man
you believe me like a god
I'll destroy you like I am
Na ten moment nieco dłuższe, ciemnobrązowe włosy, które zaczynają się coraz bardziej niesfornie kręcić. Przeraźliwie niebieskie oczy, które patrzą przez ciebie i poza ciebie – raz nieobecne, zmętniałe, przerażająco puste, raz zadziwiająco klarowne, ostre, i tak boleśnie intensywne, że niemalże przewiercają rozmówcę na wylot – zawsze zaś tchną zimną obojętnością. Wysoki wzrost (1,91 m). Zwykle mocno się garbi, więc wydaje się niższy. Dosyć chudy, ale już nie wychudzony, twarzy nie ma tak wymizerowanej, jak jeszcze kilka miesięcy temu. Nieco ciemniejsza karnacja, jako że w jego żyłach płynie cygańska krew: w jasnym świetle doskonale widać jednak, jak niezdrowo wygląda skóra mężczyzny, to, że jego cera kolorytem wpada w odcienie szarości i zieleni. Potężne cienie pod oczami sugerują problemy ze snem. Raczej małomówny, ma melodyjny, nieco chrapliwy głos. Pod ubraniem, Alexander skrywa liczne ślady po wkłuciach w formie starych, zanikających blizn i przebarwień skórnych, zlokalizowane głównie na przedramionach – charyzmaty doświadczonego narkomana – którym w innych okolicach towarzyszą także bardziej masywne, zabliźnione szramy – te będące z kolei pamiątkami po licznych pojedynkach i innych nielegalnych ekscesach. Lekko drżące dłonie, zwykle przyobleczone są w pierścienie pokryte tajemniczymi runami. Zawsze elegancko ubrany, nosi tylko czerń i biel. Najczęściej sprawia wrażenie lekko znudzonego, a jego sposób bycia cechuje arogancka nonszalancja jasnowidza.

Alexander Mulciber
#804
20.08.2024, 19:27  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 20.08.2024, 19:31 przez Alexander Mulciber.)  
Południowe stragany

Szpitale napawały Alexandra Mulcibera niezrozumiałym lękiem. Na samą myśl o neutralnych kolorach napierających na niego ścian klaustrofobicznie dusznej poczekalni prześmiardłej charakterystyczną wonią leczniczych medykamentów robiło mu się niedobrze. Uzdrowiciele zawsze zadawali zbyt wiele pytań: pytań, na które nie potrafił nigdy udzielić satysfakcjonujących odpowiedzi – widział to po ich niezadowolonych minach, które nieudolnie ukrywali pod wystudiowaną maską profesjonalizmu – czuł się jak na jakimś pieprzonym przesłuchaniu, nie, gorzej; na przesłuchaniu nikt nie pytał go o to jak się czuje (dobrze), czy przyjmuje na stałe jakieś leki (nie), jak często sra (mogę wyjść do toalety?), czy też kiedy ostatnio był u lekarza (nie bywam wcale, mam kolegę szamana, który interesuje się ziołolecznictwem). Wizengamot mógł co najwyżej uznać Mulcibera winnym jakiejś zbrodni i wsadzić go do Azkabanu, chuj z tym, ale uzdrowiciele… Uzdrowiciele mogli zrobić z niego szaleńca i zamknąć w Lecznicy Dusz, tak jak kiedyś zamknęli jego matkę. Tak jak zamknęli Donalda.

Alexander Mulciber nie lubił zwykłych szpitali, a co dopiero szpitali psychiatrycznych. Kiedy pod koniec lipca wybrał się z Dianą do Lecznicy Dusz, chyba pół dnia spędził na podłodze swojego gabinetu, próbując wmówić sobie, że da radę i stłumić w sobie nadchodzący atak paniki: w zakładzie dla umysłowo chorych w Dolinie Godryka spędzili ze szwagierką ledwo godzinę, w trakcie której Mulciber postarzał się o jakieś dziesięć lat. Gdyby nie Diana dodająca otuchy tuż obok, nie wyszedłby stamtąd o własnych siłach.

Z Alastora Moody’ego zawsze był kawał upartego osła, co dla Alexandra było zarówno przekleństwem – wtedy, kiedy Alastor teleportował się z nim do Munga na siłę, chociaż Mulciber przyrzekł aurorowi wcześniej, że nie zrzyga mu się na mundur – jak i błogosławieństwem – kiedy wziął na siebie cały ciężar konwersacji z uzdrowicielką, która była tak samo kompetentna w swojej pracy, jak Alexander był odpowiedzialny w dawkowaniu morfiny. Czyli wcale.

Ale Mulciber miał to gdzieś. Mogłaby mu spalić włosy na głowie i nic by nawet na to nie powiedział, pewnie nawet by nie zauważył, bo zbyt zajęty był wpatrywaniem się pustymi oczami w przestrzeń gdzieś ponad ramieniem kobiety. Starał się wyobrazić sobie, że jest gdzieś indziej, gdzieś daleko – byle nie w szpitalu. Wzdrygnął się, kiedy przechodziła obok niego grupa stażystów dyskutujących o nowej klasyfikacji chorób psychiatrycznych, aż niechcący sparzył sobie wargi lurowatą kawą z automatu: przywitał ból z radością, bo przynajmniej mógł skupić na czymś, co nie było bolącą głową albo liczeniem martwych much pod kloszem lampy. Pomagało też ględzenie Alastora, który żuł znudzony jakąś kanapkę, w przerwach smarując piórem raport na kolanie – ostatni bastion kojącej normalności ministerialnej rutyny – Alexander zdołał uspokoić się na tyle, by udzielić odpowiedzi na pytania: wszystko było lepsze od stada szarlatanów pierdolących coś o jakichś badaniach, kontrolach i zaleceniach.

Oczywiście, że nie zamierzał ich słuchać.

Przejechał dłonią po twarzy, starając się uspokoić oddech, kiedy Moody teleportował ich na teren kiermaszu: z głową Alexandra było już o wiele lepiej, a choć wciąż nachodziły go nieprzyjemne sensacje, trzymał się stabilnie na nogach. Zmarszczył z niezrozumieniem brwi, patrząc, jak Alastor wciska mu w dłoń bilecik na loterię.

– Świetny żart – mruknął bez energii Mulciber – taki śmieszny, że aż zapomniałem się roześmiać.

Skinął Moody'emu głową – mrucząc pod nosem coś, co zabrzmiało podejrzanie podobnie do “dzięki” – i ruszył w stronę koła fortuny.

Przyszedł na kiermasz zakręcić tym pieprzonym kołem i zakręci pieprzonym kołem.

Postać opuszcza sesję
Wild Child
Savor every moment 'til she has to go
'Cause her boyfriend is the rock 'n' roll
Dość wysoka (177 cm) młoda dziewczyna z długimi, ciemnymi lokami i brązowymi oczami. Pełna energii i ubrana jak z żurnala, zwraca na siebie uwagę wszystkich wokół.

Electra Prewett
#805
20.08.2024, 20:44  ✶  
Stoisko Potterów –> Świeczki Mulciberów

Perfumy zostały zapakowane naprawdę ślicznie. Electra schowała fiolkę do torby, wraz z próbkami kremu do rąk.
– Dzięki! – uśmiechnęła się do Brenny. Nie umknęło jej oczko, które ta puściła do Basila.
– Myślisz, że mama chciałaby próbkę kremu? – spytała brata, kiedy oddalili się od stoiska Potterów. Skoro mieli ją dzisiaj odwiedzić, warto byłoby przynieść coś z kiermaszu w prezencie. – Nie wiedziałam też, że kolegujesz się bliżej z Brenną. – powiedziała, rzucając mu pytające spojrzenie.
Kiedy tylko usłyszała dźwięki piosenki Eloise, jej głowa od razu odwróciła się w stronę sceny. Electra była wielką fanką piosenkarki; zarówno jej muzyki, jak i dramatycznego wizerunku. Skinęła głową na propozycję Basila, nie słuchając nawet tego co mówił, bo była zbyt skupiona na głosie Eloise. Nawet nie zorientowała się, kiedy trafili już pod stoisko Mulciberów.
– Co? A, chyba niczego nie potrzebuję. – jak można się było spodziewać, na wystawce nie było fallicznych świeczek. Za ladą stał wysoki mężczyzna i młody brunet, mniej więcej jej wieku. Electra zlustrowała chłopaka wzrokiem. Raczej nie wyglądał na awangardzistę. Czy to on był twórcą chujowych świeczek? Jeśli tak, to dobrze byłoby wysłać mu sowę z zamówieniem.
Mamusia
Никога не ги карай да те обичат, дете мое. Настоявай да те оставят. И знай, че този, който устои и остане, те обича истински.
Eteryczna pani w średnim wieku. Ciemne włosy i oczy, 165cm wzrostu, szczupła. Uśmiech na twarzy. Londyński akcent pomimo obcojęzycznego nazwiska.

Ralitsa Zamfir
#806
21.08.2024, 18:05  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 21.08.2024, 18:06 przez Ralitsa Zamfir.)  
Stoisko pani Zamfir

— Niezmiernie miło mi pana poznać — uśmiechnęła się do Neila, a wokół jej oczu pojawiły się urocze zmarszczki.

— Zapraszam, zapraszam. Mój kantorek jest zawsze otwarty dla gości — odpowiedziała Leonowi. W przeciwieństwie do mugolskich szpitali, te czarodziejskie nie potrzebowały ogromnego zaplecza sprzątaczy. Wystarczyła jedna osoba na zmianę i grupka skrzatów pod jej wodzą. Dlatego pomieszczenie z ekwipunkiem do sprzątania mogło pomieścić stolik, krzesełka oraz obowiązkowo dzbanek na herbatkę. Było to prawdziwie urocze miejsce, przypominało bardziej przytulną izdebkę, niż szpitalne zaplecze.

— Bardzo mądrze z pana strony — pochwaliła Neila. — Rakija jest zaskakująco mocna, a zabawa z alkoholem kończy się wraz z kontrolą jego spożycia.

Z uśmiechem zapakowała do magicznie wzmocnionej papierowej torby butelkę śliwkowej rakiji oraz wybraną chustę, którą wcześniej ładnie zwinęła i przewiązała wstążką. Pożegnała uprzejmie Neila, po czym wręczyła Leonowi jego zakupy.

Dostrzegła również inne osoby zainteresowane jej stoiskiem. Także Lorien, która ze swoistą fascynacją oddała się podziwianiu jednej z chust. Tak jak Ralitsa podejrzewała, obiekt ten musiał wrócić z czarownicą do domu.[/b]
[a]— Wybacz mi na moment, mój drogi — przeprosiła Leona i odwróciła się do Lorien, podając cenę oraz oferując zapakowanie chusty do papierowej torby.

Zwróciła również uwagę na pochwalny monolog Jonathana. Taki ogrom dobrych słów wręcz odebrał jej mowę.

— Jak miło słyszeć, że nie tylko ja doceniam urok ludowych tradycji — rzuciła przyjemnym głosem, pakując wybrane przez niego produkty.

sommerfugl
Although the butterfly and the caterpillar are completely different, they are one and the same.
173cm wzrostu, smukła sylwetka, nieco zbyt blada cera, której jasny odcień potęgowany jest tylko przez ciemne włosy i oczy. Nie nosi zarostu, ubiera się zwykle elegancko. W słowach często przebija się jego skandynawski akcent.

Charles Mulciber
#807
22.08.2024, 21:03  ✶  
Świeczki i kadzidła Mulciberów

Słowa ojca nie podobały się Charliemu, więc i nachmurzył się odrobinę. Nie nadął policzków jak małe dziecko, lecz było mu do tego bardzo blisko! W tym jednym przynajmniej był już dorosły - nie obrażał się od razu, tylko po jakimś czasie!

- Gdybyś tam podszedł, byłoby mu łatwiej. - Spróbował podkreślić swoje spojrzenie na sprawę. Leonard może i był mocny w pyskówce, ale nie musiał przecież radzić sobie ze wszystkim sam! Ojciec powinien pomagać!

Charlie szybko musiał jednak zmienić swoje podejście do świata, bo nadeszli klienci. Richard dobrze go wyszkolił i Charles nie zamierzał pokazywać po sobie swoich małych, nieważnych emocji w kontaktach z potencjalnymi nabywcami świeczek i kadzideł, dlatego też od razu przywdział na usta lekki, zachęcający uśmiech i skierował się ku frontowi stoiska.

Pierwszego obsłużył Basiliusa. Świeczki rytualne były popularnym, niedrogim dobrem i już po chwili pakował jego zamówienie i przyjmował zapłatę. Nie zamierzał zajmować mężczyzny, bo i ten nie wydawał się zainteresowany rozmową, gdy była przy nim jego towarzyszka.

- Pozwoliłem sobie dorzucić do pakunku próbki innych świec. Każda jest opisana.- Powiedział do parki, nie biorąc nawet pod uwagę, że ktoś mógł spodziewać się małych fallusków owiniętych w szary papier. To nie była oficjalna część franczyzy. Nie umknęło mu, że kobieta przyciągała wzrok. W myślach musiał pochwalić jej piękne włosy i ciemne oczy, ale nie zdobył się na wyrażenie komplementów na głos. - Dziękuję za zakup i miłego dnia.
Czarodziej
*sigh*
Szczupły i dość wysoki (183 cm) mężczyzna o czarnych lokach i brązowych oczach. Często wydaje się być blady i zmęczony, a jego dłonie są niemal zawsze zimne. Na codzień stara się ubierać w miarę elegancko.

Basilius Prewett
#808
23.08.2024, 20:49  ✶  
Stoisko Mulciberów

– Myślę, że nim nie pogardzi, ale pewnie jeszcze bardziej się ucieszy jeśli zgarniemy jej coś ze stoiska kowenu – powiedział skupiając się jednak na razie na świecach, aż siostra nie zapytała go o Brennę. Westchnął cicho. Chyba nie za bardzo chciał tłumęczyć czarownicy dziwną relacje łączącą go z Longbottom, polegającym na tym, że prześladowała go (chyba trochę z wzajemnoscią) w kojarzone z pechem dni lub inne dziwne daty, tak że na tym etapie swojego życia, Basilius już po prostu wiedział, że w kolejny piątek trzynastego mógł się spodziewać takich atrakcji jak spędzenie dnia w izolatce wraz z Brenną, Brenna wykrawiająca mu się na progu domu, Brenna przyprowadzajaca do jego gabinetu gigantycznego robaka, czy też Brenna ogarniająca go naćpanego (nie specjalnie) dziwnym proszkiem. Miał jednak wrażenie, że gdyby powiedział to na głos Electrze zabrzmiałoby to nieco absurdalnie. Zdecydował się więc na nieco prostrze wyjaśnienie.
– Często wpadamy na siebie przez nasze zawody – powiedział po prostu i w sumie nawet nie skłamał, bo przecież najczęściej w te pechowe dni i tak pracowali. Prewett jakby chciał mógłby nawet napisać przynajmniej artykuł naukowy na podstawie niektórych przypadków Longbottom i chyba naprawdę powinien to zrobić.
Jeszcze raz obrzucił wzrokiem cały asortyment stoiska Mulciberów, a następnie odebrał swój zakup.
– Dziękuję – powiedział w stronę młodego czarodzieja, którego wcześniej uspokajał, że tamtej czarownicy z magicznym paraliżem nic nie będzie, ale uznał, że wspominanie sytuacji z dzisiaj nie jest najlepszym pomysłem, więc po prostu uśmiechnął się do niego i wziął zakupioną świeczkę, a następnie zerknął na siostrę. – Chyba rzeczywiście wypada coś przynieść matce.
Trochę liczył, że znajdą coś na stoisku kowenu, co mogłoby jej się spodobać, a jeśli nie to jeszcze pozostało im kilka miejsc, do których mogliby zerknąć. No i zawsze mogli po prostu kupić jej coś gdzieś indziej i powiedzieć, że to z okazji Lammas.
Wild Child
Savor every moment 'til she has to go
'Cause her boyfriend is the rock 'n' roll
Dość wysoka (177 cm) młoda dziewczyna z długimi, ciemnymi lokami i brązowymi oczami. Pełna energii i ubrana jak z żurnala, zwraca na siebie uwagę wszystkich wokół.

Electra Prewett
#809
24.08.2024, 01:25  ✶  
Świeczki Mulciberów -> Stoisko kowenu

Electra skinęła tylko głową na wyjaśnienia brata. Miało to sens; Basil przez swoją pracę poznał pewnie połowę czarodziei mieszkających w Londynie.
– Dziękujemy. – uśmiechnęła się do chłopaka za ladą i, biorąc przykład z Brenny, puściła mu oczko. Kto wie, może cicha woda brzegi rwie.
– No, myślę, że stoisko kowenu to dobry pomysł. – odpowiedziała Basilowi. Szkoda, że faktycznie nie pomyślała o prezencie dla mamy wcześniej, ale prawdopodobnie i tak nie spodobałoby się jej nic ze stoisk, które do tej pory odwiedzili.
Ruszyli więc w stronę stoiska kowenu Whitecroft. Jeszcze zanim podeszli do lady, Electrze zaświeciły się oczy na widok wystawionych towarów. Bynajmniej nie dlatego, że była religijna, ale ze względu na słabość do kiczowatych gadżetów. Patrzyła zafascynowana na malowane obrazki i butelki w kształcie Matki, zastanawiając się, jak bardzo grzeszne jest uznanie stylu w jakim zostały wykonane za camp. Najbardziej spodobały się jej jednak zakładki do książek z frędzlami. Electra zdecydowała się kupić tę z wizerunkiem kapłanki, która wydała się jej najbardziej atrakcyjna (wybacz Matko). Rozważała również zakup koszulki z nadrukiem "Tylko Matka może mnie sądzić", po to, by nosić ją do mini spódniczek, ale to chyba byłaby już przesada.
– Może kupimy jej obrazek? Albo kalendarz ze zdjęciami przystojnych kapłanów?
Czarodziej
*sigh*
Szczupły i dość wysoki (183 cm) mężczyzna o czarnych lokach i brązowych oczach. Często wydaje się być blady i zmęczony, a jego dłonie są niemal zawsze zimne. Na codzień stara się ubierać w miarę elegancko.

Basilius Prewett
#810
24.08.2024, 14:39  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 24.08.2024, 14:40 przez Basilius Prewett.)  
Świece Mulciberów -> Stoisko Kowenu


Szybko opuścili stoisko Mulciberów, odnaleźli to należące do kowenu, a Basilius obrzucił nieco krytycznym wzrokiem niektóre ze znajdujących się na stoisku przedmioty, a potem jeszcze szybko zamrugał oczami, gdy dostrzegł napisy na koszulkach. No cóż... Najwyraźniej kowen Whitecroft przyjmował różne ciekawe strategie marketingowe, ale patrząc ze w niektórych miejscach towar wyglądał na przynajmniej nieco wykupiony to chyba działało. Zauważył jednak, że siostra miała nieco inny stosunek do proponowanych tutaj przedmiotów, więc może ktokolwiek postanowił je tutaj sprzedawać wiedział jak przyciągnąć młodszych czarodziejów bliżej Matki.
Zastanowił się przez chwilę, a potem rzeczywiście poprosił o jeden obrazek Matki, ten na którym stała otoczona kwiatami w rozmiarze A4 (większe były według niego przesadą), dobrał jedną zakładkę, te samą która wzięła Electra, nie mając pojęcia, co kierowało jego siostrą w wyborze, akurat tego konkretnego przedstawienia Matki, a potem zawahał się i popatrzył na młodszą Prewett nieco niepewnie.
– Myślisz, że kalendarz by się jej spoobał? – spytał, przyglądając się nieco sceptycznie poszczególnym miesiącom w kalendarzu. Zdecydowanie wykonany był bardzo... porządnie. Zastanawiał się tylko czy ich owdowiała matka, silnie związana z sabatami, doceni wartości estetyczne tego typu podarunków, czy jednak spojrzy na nie zdegustowana. Najgorsze, że chyba znał odpowiedź, a oczami wyobraźni już widział ten kalendarz na honorowym miejscu w jej salonie.
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Eutierria (8658), Alastor Moody (2816), Viorica Zamfir (7443), Brenna Longbottom (9148), Erik Longbottom (10575), Geraldine Yaxley (3118), Atreus Bulstrode (6249), Thomas Hardwick (2133), Cedric Lupin (7459), Perseus Black (951), Nora Figg (2409), Florence Bulstrode (5777), The Tempest (2039), Heather Wood (4239), Ula Brzęczyszczykiewicz (1800), Dora Crawford (3062), Philip Nott (5347), Bard Beedle (4762), Robert Mulciber (6511), Cameron Lupin (5438), Lyssa Dolohov (6494), Victoria Lestrange (17455), Sauriel Rookwood (10901), Cathal Shafiq (1684), Celine Delacour (3597), Sebastian Macmillan (6935), Stanley Andrew Borgin (8416), Bertie Bott (3462), The Edge (17225), Peppa Potter (1867), Rabastan Lestrange (656), Augustus Rookwood (565), Laurent Prewett (20679), Guinevere McGonagall (2846), Christopher Rosier (238), Lorraine Malfoy (3818), Leon Bletchley (6029), Olivia Quirke (5691), The Overseer (764), Alexander Mulciber (4340), Ambrosia McKinnon (2310), Tristan Ward (5474), Hades McKinnon (2237), Richard Mulciber (13112), The Lightbringer (5951), Thomas Figg (2419), Morpheus Longbottom (3952), Penny Weasley (9069), Vera Travers (2351), Neil Enfer (6742), Millie Moody (5588), Isaac Bagshot (5045), Asena Greyback (344), Anthony Shafiq (13151), Mabel Figg (1777), Ralitsa Zamfir (845), Lorien Mulciber (11735), Sophie Mulciber (3252), Basilius Prewett (3999), Jonathan Selwyn (4962), Charles Mulciber (10107), Leonard Mulciber (4189), Charlotte Kelly (291), Jagoda Brodzki (1208), Jessie Kelly (204), Electra Prewett (1891)

Wątek zamknięty  Dodaj do kolejeczki 

Strony (88): « Wstecz 1 … 79 80 81 82 83 … 88 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa