• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Niemagiczny Londyn v
« Wstecz 1 2 3 4 5 6 Dalej »
Lato 1972, 31 lipca, 1 sierpnia // The best of the summer is gone

Lato 1972, 31 lipca, 1 sierpnia // The best of the summer is gone
Jim
The Lightbringer in the streets,
Delightbringer in the sheets
Pożoga gorejąca w niebieskich oczach (he's always in heat!!) i figlarne iskierki ognia: te igrające w jego spojrzeniu – zawsze zbyt intensywnym, jak u męczennika przeżywającego ekstazę – i te pośród zmierzwionych wiatrem blond włosów, w których blask pochodni wydobywa rudawe refleksy świetlne. Pod opuszkami wiecznie poparzonych palców czai się obietnica płomieni. Sam jest niczym żyjący płomień, z ruchami, w których tkwi niewymuszona pewność siebie – ale i swego rodzaju nieprzewidywalność. Ogień otula tego postawnego (1,80 m) mężczyznę równie szczelnie, co płaszcz bożej łaski, i tylko woń kościelnych kadzideł potrafi zamaskować towarzyszący mu zawsze swąd dymu i zapach benzyny. Podstawowe wyposażenie Jima obejmuje: uśmiech cherubina z renesansowych obrazów, bardzo charakterystyczny, wyjątkowo głęboki głos, w którym przebrzmiewają nuty irlandzkiego akcentu, starą podręczną biblię, elegancki komplet składający się z białej koszuli, dopasowanych spodni, kamizelki i niewielkiego noża od Flynna (all removable) oraz drewnianego krzyżyka (NOT REMOVABLE), a także chęć zbawienia całego świata (w butonierce).

The Lightbringer
#31
21.08.2024, 11:14  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 21.08.2024, 11:39 przez The Lightbringer.)  
Tylko uniósł lekko brwi, słysząc ironię w głosie Nicholasa: nic na jego komentarze nie odpowiedział, nie opuścił też swojej ręki, która trwała zawieszona w powietrzu, z palcem wycelowanym w brata. Czekał, cierpliwy jak Bóg, aż potęga jego natchnienia ożywi pierwszego człowieka, Adama – aż zainspiruje go do życia. Myśli Nicka szybko trafiły na właściwy tor. Opuścił dłoń, a swego rodzaju duma wydała się przez chwilę rozświetlać mu twarz. Inteligentny chłopak, prawie od razu załapał, o co chodziło Jimowi. Duszna atmosfera tajemnicy, wonny opar kadzideł, tysiące świec dookoła i dźwięki chorału gregoriańskiego, mieszające się z rozpoetyzowanymi inwokacjami, które skomponowałaby Athena – jak już skończy krztusić się kukurydzą – Jim winił za te swoje umiłowanie do teatralności symboliczne piękno mszalnego obrządku, pogrążenie w wymiarze chrześcijańskiej duchowości. 

– A za tą “zasłoną” lepkie rączki Bellów, gotowe uwolnić publiczność od sakiewek ciężkich jak sumienie – podsumował Jim, skinąwszy głową w geście aprobaty. O wiele łatwiej było mu zrozumieć magię eksterioryzacji Nicka, jeżeli odnosił to do doświadczeń mnichów, którzy po długich postach, modlitwie i umartwianiu swoich ciał, potrafili uwolnić się z okowów swej ziemskiej powłoki i jednoczyć z absolutem. Ciężki dar przypadł temu dzieciakowi, ciężki jak los pustelnika: tym bardziej cieszył się, widząc, że siedzi dzisiaj razem ze wszystkimi pod zaklętymi baldachimami. 

– Ach tak? – zainteresował się Jim, niewiele robiąc sobie z krzyków Alexandra o zakazie zioła w cyrku – To jakieś nowe przykazanie? W którym ustępie Pisma je znalazłeś? 

Z Jimem trudno zawsze było wyczuć, czy żartuje, czy mówi absolutnie poważnie. Wydawał się permanentnie znieczulony na wrzaski po tylu latach mieszkania z cyrkową hałastrą, przynajmniej dopóki ktoś nie huknął mu nad uchem z zaskoczenia, kiedy odmawiał przed wieczór Anioł Pański. Sam Jim potrafił nieźle drzeć mordę, ale był to Jim młodszy, niedojrzały – ten, który tracił nad sobą panowanie. Teraz wyciągnął jednak posłusznie dłoń w stronę kadzielnicy, mrucząc pod nosem krótką prośbę do ognia, a żar węgielków zaczął się powoli wygaszać – tak, że tylko niewielkie strużki dymu uciekały już spod ażurowego wieczka, do którego sięgnął Edge, by odpalić papierosa. 

Chociaż powiódł wzrokiem po twarzy brata, myślami był daleko. Nazajutrz szykowały się huczne obchody święta żniw. Czuł ekscytację na myśl o występie, nad którym tak długo pracowali z Flynnem. Nawet czarodzieje czcili z pogańską żarliwością niekończący się krąg życia, czcili sierpień: ten najsmutniejszy z letnich miesięcy, kiedy noce stają się coraz zimniejsze, dnie coraz krótsze, a wszystko, co dotychczas bujało życiem, powoli umiera, by móc odrodzić się kiedyś na nowo. Wpasowywało się to poniekąd w tematykę ich występu, który traktował najogólniej rzecz biorąc – właśnie o zmartwychwstaniu. Podobał mu się także koncept drugiej części występu, zaproponowanej przez Flynna po pokazach ogniowych. Szczur, kot i pies. A może złoto, kadzidło i mirra?

Zgasił przy okazji iskrę, która zaplątała się niechcący koło włosów Felixa, obawiając się, że nasiona kukurydzy, które powciskały się dzieciakowi między zęby, zaraz gotowe zmienić się w popcorn. Uśmiechnął się też nieśmiało do Fiery, kiedy poczuł na sobie spojrzenie jej wielkich, czarnych oczu: był taki czas, że czuł się niepewnie, patrząc w ich ciemne otchłanie. Każdy, kto znał Fiery, szybko mógł się jednak przekonać, że jej oczy nie są odmętami piekieł, dokąd strącono Lucyfera, lecz ciemnością jamy, w której uwięziono proroka Daniela ze stadem wygłodniałych lwów – tylko po to, by nad ranem odkryć, że wielkie drapieżniki nie tylko nie uczyniły mu krzywdy, ale i łasiły się do jego stóp niczym małe kociaki. 

– Masz dudy! – zauważył entuzjastycznie. – Zagrasz nam coś potem? – Idealnie wtrącił się w to Felix ze swoim komentarzem. ”Nie krzycz tyle, bo i ty stracisz głos. I kogo będziemy słuchać, jak te baranki boże?“ Jim odkaszlnął, maskując śmiech, który nie przystawał w tej sytuacji katolikowi, choć trudno było się nie uśmiechnąć na widok chichoczącego Alexandra. – Ty będziesz grać – zwrócił się do Fiery, podejmując przerwaną myśl – a Alex będzie śpiewał, bo ma najdonośniejszy głos.

Wzrok Jima zahaczył o bukłak z winem na stole, obok jednego z papierowych talerzyków z resztkami po obranych kolbach kukurydzy. Poczuł dziwne ssanie w żołądku, ale szybko odwrócił tęskne spojrzenie od trunku, skupiając się na twarzy Layli tuż obok. Uśmiechnął się do niej leniwie, rozwalając się, podobnie jak i ona, na jednej z poduszek: jak Adam i Ewa wypoczywający w Raju – zawsze zastanawiał się, dlaczego tak mało artystów decydowało się na uwiecznienie idylli boskich ogrodów, skupiając się zamiast tego na upadku Pierwszych Rodziców – on w cyrku czuł się tak, jakby miał wszystko, co mu było potrzebne do szczęścia, i chciał zobaczyć kiedyś obraz, który oddawałby głębię jego uczuć. 

Laleczki z kukurydzy? 

– Nie – przyznał, w ślad za Nicholasem, przesuwając dłonią nad podsuniętym w jego stronę talerzykiem. Skupił się na tym, by nieco już ostygła kukurydza znowu stała się gorąca: przytrzymał delikatnie rękę Layli, by ta nie oparzyła się przypadkiem strumieniem ciepłej pary, którą wyczarował drugą dłonią, by ogrzać jedzenie. Zacisnął palce, przerywając działanie zaklęcia w odpowiednim momencie.

Pierwsze słyszał, żeby robiło się laleczki z ogryzionych łakomie kolb kukurydzy – w Irlandii to co najwyżej z obierków po ziemniakach – ale widać było po jego twarzy, że zaczął intensywnie myśleć, jak by się do tego zabrać: obracał w dłoniach kukurydzę, zastanawiając się po trosze jak podejść do zadania, a po trosze z której strony wgryźć się w złoty miąższ ziaren. 

– A mamy jakieś stare gałganki albo szmatki? Może by ten ogryziony środek wykorzystać jako wypełnienie do takiej laleczki?


gniew mój wybuchnie
jak ogień będzie płonął
i nikt nie zdoła go zgasić
Crow
If you catch me trying to find my way into your heart, scratch me out, baby. As fast as you can. My pretty mouth will frame the phrases that will disprove your faith in man.
Wyzywająco ubrany mugolak, od razu sprawiający wrażenie ekscentrycznego (w wyraźnie prowokatywny sposób) lub wywodzącego się z nizin społecznych. Ma 176 centymetrów wzrostu. Ciemnobrązowe oczy. Włosy czarne, kręcone - w gorsze dni chodzi roztrzepany i skołtuniony, w lepsze, po zastosowaniu Ulizanny na mokre strąki, wygląda tak bajecznie, że masz ochotę zatopić palce w puszystych loczkach. Ma przebite uszy i wiele tatuaży. Najbardziej charakterystyczne z nich znajdują się na plecach (wielkie, anielskie skrzydła) i kroczu (długi, chiński smok oplatający jego przyrodzenie i uda). Do tego ma wiele blizn od ran kłutych i zaklęć, a także samookaleczeń. Sporo z nich to ślady po przypalaniu papierosami. Ze względu na daltonizm monochromatyczny ubiera się wyłącznie na czarno. Przy pasku nosi sznurki, łańcuchy, noże, czasami kombinerki i inne narzędzia, których używa do pracy. Jest człowiekiem bardzo wysportowanym, jego ciało jest wyrzeźbione, ale nigdy nie skupiał się na budowaniu masy i siły mięśniowej. Ma 32 lata, ale uzależnienie od substancji odurzających i alkoholu sprawia, że jest wizualnie o kilka lat starszy.

The Edge
#32
24.08.2024, 23:18  ✶  
Nie miał znamienitych znajomości w Departamencie Prawa i za nic w świecie nie chciałby wciągać Caina w sprawy cyrku, ale dobrze wiedział, że jak zacznie się teraz rzucać, to wszyscy domyślą się ukrytych motywów. Zmarszczył więc nos i jadł dalej, niby to nie przejmując się niczym - ani rzucaniem nożami, ani niesamowitym sukcesem Felixa, w którym totalnie-nie-maczał-palców.

Sięgnął czarami po kolejną kolbę i podał ją Fiery nie dodając żadnego „proszę”. Właściwie, to jak skończony gbur nawet na nią nie spojrzał, ale zrobił to wszystko całkiem elegancko - nie zapomniał nawet o talerzyku ani o zatrzymaniu go, zanim lewitując uderzy ją w twarz. Milczał sobie i milczał, nie zważał wysrywy Alexandra i jak gdyby nigdy nic zajadał się tymi ciastkami dalej, co kilka sekund zaciągając się dymem.

- Tak. Uspokaja mnie to - powiedział do Feliksa, nie odpowiadając na jego pytanie o głos. Starsi bracia i siostry i tak dobrze wiedzieli, co zrobią bez jego głosu. Po prostu cofną się w czasie i wrócą do tego, jak cierpiał na wybiórczy mutyzm. Jego milczenie nie było czymś nieporządanym - było normą i... całkiem nieźle pomagało na to, jak upierdliwy i kłótliwy miał charakter. Nie mogąc komuś dosrać, mało co mógł spierdolić. Zamiast rozgrzebywać ten temat, wysunął rękę z paczką papierosów w kierunku Nicholasa.

Im więcej ludzi się tutaj zbierało, tym mniej Flynn miał ochotę się odzywać. Leżał więc w ciszy, z maską braku zainteresowania, w rzeczywistości słuchał ich - może nie z pełną i należytą temu uwagą, ale słuchał. Pełni swojej uwagi zaoferować im nie mógł, bo myślał o jutrze - o swoim występie i jego potencjalnych konsekwencjach. O półświatku, o Podziemnych Ścieżkach. Czy pojawią się plotki o powrocie Crowa? Ile kruków i wron pojawiło się na Nokturnie od jego zniknięcia.

Milczał, milczał i... wreszcie sięgnął po to jagodowe wino, którego łyk upił tak zachłannie, żeby kropla spłynęła mu po brodzie. Wytarł ją rękawem i skulił się mocniej.


Oh darling, it's so sweet
you think you know how crazy I am.

My mind is a hall of mirrors.
termagant
A knife?
Are you flirting with me?
Wysoka, bo mierząca sobie 177 centymetrów, o atletycznej, smukłej sylwetce. Ciemna karnacja, orzechowe oczy i ciemnobrązowe włosy i miedzianym połyskiem, w stanie naturalnym skręcające się w burzę loków. Na co dzień często się garbi, chcąc odjąć sobie parę centymetrów.

The Tempest
#33
22.09.2024, 21:34  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 27.03.2025, 03:18 przez The Tempest.)  
- Myślę, że Alex próbuje wspierać co niektórym w walce z nałogiem. Siłą, jak widać - uśmiechnęła się do Nicholasa konspiracyjnie, bo jak było widać na załączonym obrazku, ich bratu szło nad wyraz dobrze. Tak dobrze, że sam właśnie kończył na podłodze, zaśmiewając się z własnego żartu, który nawet żartem nie był.

Fenomenalny był to widok, chociaż Layla podejrzewała, że kiedy z Alexandra zejdą wreszcie efekty przyniesionej przez Jima mieszanki, to usłyszą wszyscy swoją dolę pouczeń na temat tego, że coś takiego nie powinno mieć w ogóle miejsca, kiedy on tu dzielnie walczył z ich niezdrowymi tendencjami. Tyle że, niestety, nikt go o takie zbawienie nigdy chyba nie prosił. Bezpiecznie więc było założyć, że może Overseer nie walczył tyle z ich własnymi grzeszkami i przewinieniami, co z jakimiś własnymi, skrzętnie skrywanymi gdzieś głęboko tendencjami. Layla przez dłuższą chwilę wpatrywała się w Alexandra z zamyśloną miną, zastanawiając się, czy w ogóle chciałaby znać odpowiedzi na swoje pytania. Pytania, które nawet nie były przesadnie palące, a raczej rodzące się z nudy i rutyny. I frustracji spowodowanej koślawością jej kukurydzianej laleczki. W końcu jednak pokręciła głową - sama do siebie i do swoich myśli - każdy z nich miał swoje własne tajemnice, którymi nie chwalił się chętnie przed resztą rodzeństwa, a oni nie naciskali. Rozumieli się bez słów, nawet jeśli kiedy przy każdej możliwej okazji darli ze sobą koty z niebywałą wręcz łatwością. Jakby to nie cyrk był ich powołaniem, a sianie chaosu między sobą.

Skrzywiła się lekko, słysząc że ani Nicholas, ani Jim, nie byli chętni do podzielenia się wiedzą na temat tego, jak właściwie się te całe laleczki składało. I fakt, że nic na ten temat nie wiedzieli, wcale ich nie usprawiedliwiał, bo Layla była zdania że wystarczyła do tego odrobina chęci. Tych najwyraźniej nie mieli. Pozostało jej więc dalej trudzić się w swojej własnej małej krucjacie, by tworzona przez nią rzecz wyglądała chociażby wyględnie.
- Nie chce mi się szukać szmatek - skomentowała, ale już sugestie na temat tego, żeby samą kolbę użyć jako wypełnienie, przyjęła z zadowolonym uśmiechem, bo to w sumie był całkiem dobry pomysł. - Ale może zamiast szmatek... - wymruczała, obrywając liście z takich surowych, które mieli pod ręką gdyby trzeba było uzupełnić zapasy tych ugotowanych. Związała je ze sobą, tworząc z nich pokraczne rączki, a po chwili zastanowienia dorobiła także frywolną spodniczkę. - Patrz, ma ręce i ubranko - pokazała w pierwszej kolejności Jimowi, a potem i całej reszcie. Czuła się trochę, jakby znowu miała parę lat i próbowała bawić się czymkolwiek co wpadło jej w ręce. Po chwili też przywołała do siebie jeden z noży i wystrugała na górze kolby uśmiech i oczka. - O, a teraz ma buzie - uśmiechnęła się zadowolona z siebie, nawet jeśli całe jej dzieło wyglądało absolutnie wręcz pokracznie. Ale artystką nie była, przynajmniej w kwestii strugania laleczek z warzyw, więc jej to absolutnie nie przeszkadzało.
Tańcząca ze lwami
Did you think the lion was sleeping because he didn't roar?
Czarne niczym węgiel źrenice to pierwsze na co zwrócisz uwagę kiedy na nią spojrzysz. Później będzie uśmiech, zadziorny, zachęcający do dyskusji. Usta zawsze podkreślone czerwoną szminką, co wyróżnia się na tle jasnej cery, a zarazem idealnie pasuje do kasztanowych włosów Fiery. Jest filigranową kobietą, ma 160 cm wzrostu, chociaż na pierwszy rzut oka tego nie widać, gdyż ubrania, które nosi są zwiewne, więc nie do końca wiadomo, co się pod nimi kryje. Jej ruchy są szybkie, jakby ciągle się gdzieś spieszyła. Głos ma melodyjny, nieco wysoki, jednak nie denerwujący ucha. Możesz wyczuć w nim akcent, tylko ciężko określić jaki, na pewno angielski nie jest jej pierwszym językiem. Pachnie wiatrem, czasem sierścią zwierząt, jednak najbardziej wyczuwalny jest zapach goździków z cynamonem.

The Beast
#34
19.10.2024, 01:17  ✶  

O nie. Alexander chyba domyślił się, że dodała coś do ciastek, czy była w stanie go okłamać, oczywiście, szczególnie, że już wcześniej coś tam wspominał o tym, że niby pali za dużo traw. Uśmiechnęła się do niego całkiem niewinnie i uroczo. - Nieee, gdzie tam, ja bym coś dodała do ciastek? - Powiedziała bardzo poważnym tonem, starając się myśleć o rzeczach, które nie były w stanie jej rozbawić, szło jej to ciężko, ale póki co się trzymała. Potrafiła czasem zachować powagę.

- Wolałabym nie sprawdzać, który z was ma największego zeza... - Powiedziała jeszcze do Nicka. Zdecydowanie to nie był najlepszy moment, chociaż zdawała sobie sprawę, że czasem lubili się przechwalać, kto lepiej trafia do celu. Ona akurat w tej dziedzinie niezbyt specjalnie błyszczała, wolała więc trzymać się od tego z daleka, aby nie uszkodzić siebie i innych, tak było zdecydowanie bezpieczniej.

Przeniosła spojrzenie na Jima. Wreszcie ktoś docenił, że zabrała ze sobą swój instrument. No przecież nie przyniosła go tutaj bez powodu. Jasne, że zagra. - Jak najbardziej Jim, bardzo chętnie wam coś zagram, będziecie mogli pośpiewać i potańczyć. - Wreszcie to ona będzie mogła się do czegoś przydać i popisać swoimi umiejętnościami.

W końcu Flynn przekazał jej kolby. Mogła więc w ciszy zacząć je obierać i tworzyć z nich lalki

Alexander Bell
And I can't let go when you still need saving.
Spokojny, uprzejmy, pomocny. Wysoki mężczyzna o atletycznej sylwetce, zazwyczaj ubrany w luźne, wielobarwne, bawełniane koszule. Miewa zarost na twarzy, zależny od stopnia zapracowania. Kiedy trzeba, potrafi zniewolić uśmiechem. Oczy i włosy brązowe.

The Overseer
#35
27.10.2024, 17:20  ✶  
Śmiałem się. I to z siebie, z żartu Felixa, z niezbyt przychylnej sytuacji z ziołem. Nie mogłem jednak również nie przyznać, że też mi ona w tej chwili jakoś odpowiadała. Czułem lekkość, taką miłą lekkość. Miałem zresztą mętlik w górze. W sensie, w głowie miałem. Ten mętlik. Myśli mi się tam mieszały, przerzucały, zamieniały szeregiem i ogólnie eksplozja. Nie, nic nie wybuchało. Chyba. Może jednak te moje uwolnione, negatywne emocje. Ale wszystko było w porządku, względnym porządku, bo robiliśmy kukiełki, bawiliśmy się, mieliśmy wziąć jutro udział we współorganizacji festynu.
W tej chwili przystawałem nawet na śpiewanie, chociaż nie byłem pewien, czy ten mój najdonośniejszy głos będzie odpowiedni. Raczej skromnym byłem śpiewakiem, ale nie o perfekcyjny koncert tu chodziło, czyż nie? A bardziej o dobrą, wspólną zabawę. Lammas. A może miałem jakieś ukryte talenty, do których nie przyznawałem się przed samym sobą? Hahaha. To byłby zwrot akcji!
Wpatrywałem się chwilę we Fiery, bardzo krótką chwilę, podczas której zdawała się faktycznie nie mieć nic z tym wspólnego. Może dałem się przekonać za szybko, ale w tej chwili tego nie analizowałem. Robiliśmy te kukły, kukiełki, kukurydzianki.
- Wybacz... Nie powinienem tak od razu cię atakować - stwierdziłem, próbując złapać oddech po ataku chichotu. Odczuwałem właśnie szok emocjonalny. Cóż, i nie potrafiłem jakoś szczególnie zebrać myśli. Może powinienem zapowiedzieć jej wspólną rozmowę, jeden na jeden, na temat zioła i bycia pod wpływem otumaniaczy, ale umknęły mi te myśli. Bo te laleczki.
- Layla, jak zwykle niezawodna - zauważyłem urzeczony, z roześmianym spojrzeniem. Sam już nie sięgałem po noże, ale sięgnąłem za to po odrobinę magii. Stworzyłem uśmiech z drobnych koralików, chociaż wydawał się za mało szeroki. Poprawiłem go co nieco palcami, wbijając koraliki bardziej w tę kolbę. Kusiło mnie wyrwać kawałek swojej koszuli, żeby tę kolbę ubrać. Byłaby kolbą Alexem, ale miałem zbyt duże uwielbienie do swojej kolekcji koszul. Wolałem, kiedy niszczyły się naturalnie albo z przypadku.
- A może je zaczarujemy, żeby śpiewały z nami? - zaproponowałem. Kolba Alex z a właściwie kolbowa laleczka Alex mogłaby mieć alexowy głos. Może powtarzałaby w koło jakąś jedną refrenową kwestię? Niczym chórek?
Wyczarowałem jej oczy i ciemne brwi nad tymi jej oczami. Te brwi przypominały mi o innych brwiach, ale nie odważyłem się podnieść spojrzenia na Flynna. Sięgnąłem za to po kolejne ciasteczko.
- Co sądzisz? - zapytałem Fiery, odwracając swoją laleczkę w negliżu w jej kierunku, między palcami trzymając również nadgryzione ciasteczko. Ja byłem kurewsko zasładzany i otumaniony, spoglądając na nią spod przymrużonych leniwie oczu, a laleczka patrzyła na nią z lekkim uśmiechem. Zresztą, też wykrzywiłem się w uśmiechu. Znacznym uśmiechu. Na razie nie było co tam oceniać.
Crow
If you catch me trying to find my way into your heart, scratch me out, baby. As fast as you can. My pretty mouth will frame the phrases that will disprove your faith in man.
Wyzywająco ubrany mugolak, od razu sprawiający wrażenie ekscentrycznego (w wyraźnie prowokatywny sposób) lub wywodzącego się z nizin społecznych. Ma 176 centymetrów wzrostu. Ciemnobrązowe oczy. Włosy czarne, kręcone - w gorsze dni chodzi roztrzepany i skołtuniony, w lepsze, po zastosowaniu Ulizanny na mokre strąki, wygląda tak bajecznie, że masz ochotę zatopić palce w puszystych loczkach. Ma przebite uszy i wiele tatuaży. Najbardziej charakterystyczne z nich znajdują się na plecach (wielkie, anielskie skrzydła) i kroczu (długi, chiński smok oplatający jego przyrodzenie i uda). Do tego ma wiele blizn od ran kłutych i zaklęć, a także samookaleczeń. Sporo z nich to ślady po przypalaniu papierosami. Ze względu na daltonizm monochromatyczny ubiera się wyłącznie na czarno. Przy pasku nosi sznurki, łańcuchy, noże, czasami kombinerki i inne narzędzia, których używa do pracy. Jest człowiekiem bardzo wysportowanym, jego ciało jest wyrzeźbione, ale nigdy nie skupiał się na budowaniu masy i siły mięśniowej. Ma 32 lata, ale uzależnienie od substancji odurzających i alkoholu sprawia, że jest wizualnie o kilka lat starszy.

The Edge
#36
03.11.2024, 23:46  ✶  
Nie chciał, żeby ktokolwiek pomagał mu w walce z nałogiem, a w obecnych okolicznościach ostatnią osobą, od której tego oczekiwał, był Alexander. Nie usiadł obok niego, nie przytulił go, teraz sam przyćpał się i nie będzie już chciał od niego nic - a przecież Flynn tej uwagi i bliskości potrzebował jak powietrza. Coraz mocniej oddalał się myślami od reszty rodziny, aż wreszcie milczał tak długo, że nikt już pewnie nie zauważy jego zniknięcia, więc...

Pora zniknąć.

Zaszyć się gdzieś, gdzie nie słychać tej wesołej muzyki i poużalać się nad sobą, a jeżeli ktokolwiek zechce zadać mu pytanie, dlaczego stąd idzie, to skłamie - jak zawsze - że niby musi odpocząć przed występem, ale to nie była prawda. Zostawił tutaj to wino, te złote ozdoby, których koloru nie mógł zobaczyć i przyrównać ich do słońca, lata ani jesieni. Jutrzejsze Lammas faktycznie miało być dla niego czymś wielkim i ciągle o tym myślał, ale na moment jego uwaga uciekła w bok, do bliskich mu relacji, do kończących się miłości, do toksyny. Nazwał się lata temu krukiem, wroną - nadał sobie pseudonim po takach uznawanych za najinteligentniejsze, dziś wydawało mu się, że łączy je z nimi jedynie czerń piór. Bo człowiek inteligentny nie zmagałby się pewnie z tyloma rozterkami i zrobiłby swoją lalkę tutaj, ze wszystkimi, a nie w zaciszu wozu Fiery, w którym ukrył się przed oceniającymi spojrzeniami.

Wyszła tragicznie. W takim razie to chyba dobrze, że poszedł stamtąd, zanim ktokolwiek to zobaczył.

Postać opuszcza sesję


Oh darling, it's so sweet
you think you know how crazy I am.

My mind is a hall of mirrors.
Sztafaż
"Gówno, nic nie zrobiłem, gówno"
Wysoki na jakieś 175 cm, szczupły, wiecznie uśmiechnięty. Czarne włosy często sterczą w nieładzie, każdy w inną stronę, ma niebieskie, roześmiane oczy. Ubrany zazwyczaj bylejak, w niepasujące do siebie ciuchy.

Felix Bell
#37
07.11.2024, 09:28  ✶  
Patrzył uważnie na Flynna. Złapał się na tym, że chociaż nie był mistrzem w odgadywaniu emocji innych ludzi, to wyczuwał jakieś dziwne napięcie, które nagle ich oblepiło. Było bardzo nieprzyjemne - miał wrażenie, że było śliskie a zarazem nie chciało się od nich odczepić. Zmrużył oczy i wydął lekko usta w wyrazie zamyślenia. Odruchowo skinął głową wychodzącemu, nie patrząc nawet na tę laleczkę, którą zrobił. On sam był beznadziejny jeśli chodzi o robótki ręczne, więc był też ostatni, by oceniać to, co tworzyli inni. Ziewnął, nawet nie kłopocząc się zasłanianiem ust.
- No, pora na mnie. Wy musicie się wyspać, a ja... Ja będę jutro pilnował wozów - sraty pierdaty, pewnie prześpi całe Lammas. Felix czasem przypominał koalę, jeżeli chodzi o przyzwyczajenia. Sięgnął jeszcze po kukurydzę, nie chcąc wracać do przyczepy z pustymi rękami, i machnął dwa razy dłonią na pożegnanie. Nie zamierzał gonić Flynna, niech ma spokój. Wrócił do swojej przyczepy i walnął się z jedzeniem na łóżko: pewnie pożałuje już w środku nocy, że to zrobił. Spanie na żarciu, obojętnie czy to były okruchy czy resztki, nigdy nie było miłe. Ale to będzie problem przyszłego Felixa. Teraźniejszy chciał zjeść i w ciuchach położyć się spać.

Postać opuszcza sesję
Jim
The Lightbringer in the streets,
Delightbringer in the sheets
Pożoga gorejąca w niebieskich oczach (he's always in heat!!) i figlarne iskierki ognia: te igrające w jego spojrzeniu – zawsze zbyt intensywnym, jak u męczennika przeżywającego ekstazę – i te pośród zmierzwionych wiatrem blond włosów, w których blask pochodni wydobywa rudawe refleksy świetlne. Pod opuszkami wiecznie poparzonych palców czai się obietnica płomieni. Sam jest niczym żyjący płomień, z ruchami, w których tkwi niewymuszona pewność siebie – ale i swego rodzaju nieprzewidywalność. Ogień otula tego postawnego (1,80 m) mężczyznę równie szczelnie, co płaszcz bożej łaski, i tylko woń kościelnych kadzideł potrafi zamaskować towarzyszący mu zawsze swąd dymu i zapach benzyny. Podstawowe wyposażenie Jima obejmuje: uśmiech cherubina z renesansowych obrazów, bardzo charakterystyczny, wyjątkowo głęboki głos, w którym przebrzmiewają nuty irlandzkiego akcentu, starą podręczną biblię, elegancki komplet składający się z białej koszuli, dopasowanych spodni, kamizelki i niewielkiego noża od Flynna (all removable) oraz drewnianego krzyżyka (NOT REMOVABLE), a także chęć zbawienia całego świata (w butonierce).

The Lightbringer
#38
17.03.2025, 22:09  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 17.03.2025, 22:12 przez The Lightbringer.)  
Pory roku przychodziły i odchodziły, tak samo jak cyrk. Niedługo znów spakują namiot, wsiądą do swych kolorowych wozów i odjadą, hen daleko, z piosenką na ustach, tak jak śpiewające ptaki, z końcem lata ulatujące do ciepłych krajów. Choć po lecie pozostały mu już tylko wspomnienia żaru lejącego się z nieba, resztki letniego słońca wciąż jeszcze zlepiały rzęsy Jima, który – złożywszy głowę na kolanach Layli – mrugał uporczywie, starając się nie zasnąć, otoczony harmidrem głosów rodzeństwa. Jeszcze wino krążyło wśród nich, sączone z bukłaka, jeszcze świece rzucały na namiot cyrkowy ruchome cienie, jeszcze powietrze było gęste od zapachu kadzidła, ognia i rozgrzanego ciała.

Udając, że wcale nie musiał stłumić przed chwilą ziewnięcia, Jim pokiwał głową z uznaniem, gdy Layla pokazała mu wykonaną przez siebie laleczkę.

– Ma ręce – powtórzył sennie, podparłszy się na łokciu, aby móc lepiej przyjrzeć się jej robocie. – Ma ręce, więc teraz może się modlić i kraść. Nic więcej nie trzeba.

Jim sięgnął po laleczkę, uśmiechnąwszy się do pociesznej buziuchny wyrytej na chropowatej powierzchni kolby. Przesunął kciukiem po żłobieniu ust układających się w uśmiech, jak Bóg, który podziwia dzieło stworzenia, zanim zdecyduje się tchnąć w nie życie.

Przymknął oczy, pozwoliwszy myślom plątać się jak cieniom cyrkowych lin pnącym się po ścianach namiotu, jak smużkom dymu dopalającego się kadzidła, ulatującym ku niebu jak modlitwy. Zasnął, kołysany do snu dźwiękiem dud Fiery, cichym pobrzękiwaniem dzwoneczków przytroczonych do skradzionej z kościoła kadzielnicy i ciepłą obecnością cyrkowej trupy.

Koniec sesji


gniew mój wybuchnie
jak ogień będzie płonął
i nikt nie zdoła go zgasić
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: The Tempest (1500), The Ghost (671), The Edge (2230), The Overseer (2133), The Beast (2337), The Lightbringer (1747), Felix Bell (1802), The Linnet (928)


Strony (4): « Wstecz 1 2 3 4


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa