• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Ulica Pokątna v
« Wstecz 1 2 3 4 5 … 9 Dalej »
[22.08 Charles, Leonard & Anthony] wyjdź z tego kokonu rozgarnij te błony

[22.08 Charles, Leonard & Anthony] wyjdź z tego kokonu rozgarnij te błony
the web
Il n'y a qu'un bonheur
dans la vie,
c'est d'aimer et d'être aimé
187 cm | 75 kg | oczy szare | włosy płowo brązowe Wysoki. Zazwyczaj rozsądny. Poliglota. Przystojna twarz, która okazjonalnie cierpi na bycie przymocowana do osoby, która myśli, że pozjadała wszelkie rozumy.

Anthony Shafiq
#1
18.09.2024, 13:00  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 18.09.2024, 13:01 przez Anthony Shafiq.)  

—22/08/1972—
Anglia, Londyn
Charles Mulciber, Leonard Mulciber & Anthony Shafiq
[Obrazek: A497jFf.png]

Wstań otwórz drzwi rozwiąż te sznury
wyplącz się z sieci nerwów
jesteś Jonaszem który trawi wieloryba
Odmów podania ręki temu człowiekowi
wyprostuj się osusz tampon języka
wyjdź z tego kokonu rozgarnij te błony
zaczerpnij najgłębsze warstwy powietrza
i powoli pamiętając o regułach składni
powiedz prawdę do tego służysz w lewej ręce
trzymasz miłość a w prawej nienawiść



Sierpień pysznił się dumnie złocistą czerwienią. Szalejące rośliny nie naprzykrzały się tak tu - w ścisłym centrum magicznego Londynu, a po Lammas nie pozostał już ani jeden śmieć. Jarmark... był burzliwy, a Anthony miał wrażenie, że minęło od niego kilka miesięcy, a nie dni. Jego życie nabrało rozpędu, a miłość zmieszana ze strachem okazała się przyprawą, od której coraz intensywniej czuł się uzależniony. Obowiązki, które miał wobec Departamentu, podobnie jak te, które posiadał wobec swojej rodziny, nie pozwalały mu w pełni się zapaść w tym uczuciu.

W końcu obiecał.

Rodzeństwo Mulciberów w jego umyśle było wciąż gromadką kilku, kilkunastolatków domagających się bajek. Ileż wtedy przemycił im mugolskiej sztuki, jeszcze nie był to czas, aby się przyznać, ale Anthony wierzył szczerze, że zasiane ziarno wzrośnie, może teraz, może gdy nowe okoliczności przyświecały gałęzi rodziny, w ponownym zjednoczeniu.

Zaprosił ich ostatecznie do Galerii OdNowa należącej do rodziny Averych. Była tam urokliwa galerniana kawiarenka, ukryta zaraz obok sali Jadeitowego Lasu, która była dedykowana pejzażom. Anthony czekał, elegancki jak zawsze, w jednym z lazurowych garniturów od Rosierów, wszak musiał się prezentować i w czasie prywatnym. Zajmował stolik wciśnięty w kąt, ciesząc się że godzina, którą wybrał była obmierzłą w oczach innych użytkowników tego przybytku - prawie nie było ludzi, a obsługująca go kobieta zdawała się wręcz zdziwiona, że ktoś cokolwiek od niej chce.

Nie przeszkadzało mu to. Sączył kawę i przeglądał Proroka Codziennego, czekając spokojnie na przybycie braci.
sommerfugl
Although the butterfly and the caterpillar are completely different, they are one and the same.
173cm wzrostu, smukła sylwetka, nieco zbyt blada cera, której jasny odcień potęgowany jest tylko przez ciemne włosy i oczy. Nie nosi zarostu, ubiera się zwykle elegancko. W słowach często przebija się jego skandynawski akcent.

Charles Mulciber
#2
23.09.2024, 11:54  ✶  
Spóźnianie się było w bardzo złym guście i Charlie bardzo nie chciał dawać wujowi do zrozumienia, że jego czas jest ważniejszy niż czas kogokolwiek innego.

- Szybciej, Leo! Spóźnimy się!

Pospieszanie brata miało sprawić, że Charlie poczuje się lepiej sam ze sobą. W końcu to, że nie zostało im wiele czasu, było wyłącznie jego winą! Nie dość, że parę godzin wcześniej spóźnił się na spotkanie z uroczą Electrą, to teraz robił to samo przed spotkaniem z wujem. Ale czy naprawdę można było go winić za to, że najpierw zasiedział się ze śliczną, mądrą i pomocną dziewczyną, a później pędził na złamanie karku, by chociaż wciąż szybki prysznic i przebrać się?

Teraz znów musiał się spieszyć, ciągnąć brata za sobą i modlić się, by przez pośpiech nie zdążył spocić się na tyle, by jego świeża koszula stała się nieświeża. Londyn nie zachwycał pogodą, bo środek lata witał ich gorącem, do którego nie nawykli w Oslo i w szkole. O ile taka pogoda była do zniesienia podczas wakacji, to przy normalnym życiu stawała się zupełnie okropna. Miasto miało jednak swoje plusy, bo nie dość, że Charles zdążył poznać parę miłych osób, to jeszcze w Londynie mieszkał Anthony, będący najlepszym nie-wujem, jakiego Charlie posiadał. Shafiq był z pewnością lepszy od prawdziwych wujów w Londynie.

OdNowa była dla Charlesa nowym miejscem i zapisał sobie w , by odwiedzić ją przy innej okazji. Teraz musiał skupić się na odnalezieniu wuja.

- To chyba tu? - Zagadnął znów do Leonarda. - Zobacz, jest wuj! Jesteśmy mocno spóźnieni?

Uniósł rękę, by przywitać się z wujem już z odległości.
Widmo

Leonard Mulciber
#3
25.09.2024, 19:59  ✶  
- Mhmm~
Gdyby nie rozrywka, jaką czerpał z rozgorączkowanego i lekko zestresowanego wizją spóźnienia brata, Leo wywracałby teraz pokazowo oczami. Tymczasem rozluźniony, z rękoma w kieszeniach swoich granatowych szortów do kolan, z łatwością dotrzymywał mu kroku. Kusiło go nawet w pewnym momencie, żeby złapać Charliego pod ramię i zacząć biec, zmuszając go do przemierzenia w ten sposób kilku uliczek, ale jeszcze skończyłoby się tylko na tym, żeby się biedak zapowietrzył albo dostał kolki. I wtedy rzeczywiście mogliby się nieładnie spóźnić. A przy okazji jemu samemu doszłoby obowiązków w postaci dotaszczenia brata do celu, wysłuchując po drodze większej dozy jęków.
- Wiesz, gdybyś tak wcześniej na przykład wrócił do domu... - rzucił do Charliego niedopowiedziane do końca zdanie, bo tego jednego już pożałować sobie nie mógł. Tak jakby to nie on był tym, którym musiał na niego czekać przed wyjściem.
Koniec końców do kawiarni jednak dotarli. Nieco spoceni siłą pogody, ale raczej nie na tyle, żeby wyszli na oblechów.
- Całe sześć minut - odparł, zerkając do swojego kieszonkowego, srebrnego zegarka, po czym popchnął Charliego przez drzwi. W środku było o wiele znośniej.
I on uniósł rękę w geście pozdrowienia, uśmiechając się lekko. W towarzystwie Anthony'ego zawsze łatwiej było się rozluźnić z jakiegoś powodu.
the web
Il n'y a qu'un bonheur
dans la vie,
c'est d'aimer et d'être aimé
187 cm | 75 kg | oczy szare | włosy płowo brązowe Wysoki. Zazwyczaj rozsądny. Poliglota. Przystojna twarz, która okazjonalnie cierpi na bycie przymocowana do osoby, która myśli, że pozjadała wszelkie rozumy.

Anthony Shafiq
#4
29.09.2024, 16:53  ✶  
Sześć minut.

Wszystko zależało od perspektywy. Czasem ów sześć minut mogło kogoś kosztować utratę pracy. Czasem ów sześć minut znikało wobec miesięcy czekania na odpowiedź, wybaczone nim w ogóle zaistniało.

Tego dnia Anthony miał wyborny nastrój, zdążył już ochłonąć po rewelacjach, które jego przyjaciel zdradził mu pod gwiezdnym sklepieniem, zdążył już ochłonąć po kolejnych rewelacjach, które inny przyjaciel zdradził mu pod sklepieniem jego własnej piwnicy, czekał tylko aż jego ukochany również zasypie go swoimi rewelacjami. Właściwie nie czekał. Oczekiwał tego. Tajemnice i sekreciki, organizacje, ścigająca Cię przeszłość i ciężar oczekiwań, których może nie mieli wobec niego, ale on sam miał wobec siebie. To spotkanie miało być puste od tego typu myśli. To spotkanie miało być miłą pogadanką o...

...świeczkach w kształcie męskich genitaliów?

Domyślał się, że Richard musiał być wyjątkowo niezadowolony z takiej potwarzy na rodzinnym nazwisku, choć wobec skali jaką tworzył Alexander Mulciber, ciężko było w ogóle mówić o skandalu. Wiedział, że Lorien szarpała się z tą sprawą mocno, ale przeczuwał, że to tylko zasłona dymna dla problemu o wiele głębszego, z którym na razie nie chciała się z nim podzielić. Być może nigdy, wobec jej przypadłości każda chwila mogła być tą ostatnią.

Domyślał się, wiedział, ale był też ciekaw ich wersji, jak również współudziału w tym wszystkim Leonarda, którego ominęła sława wynikająca z wątpliwie korzystnej prasy.

Na szczęście nie był ich ojcem. Na szczęście mógł być tylko doradcą, a dystans ten dawał mu wiele, wiele luzu i swobody w zachowaniu.

– Chłopcy na reszcie się spotykamy! – podjął ciepło w mowie ziemi na której się wychowywali, podnosząc się z miejsca i każdego z nich obdarzając życzliwym objęciem, choć pozbawionym wylewności osób, które nie potrafią zbytnio nad sobą panować. Zabawne, że będąc w Norwegii zwykł mówić płynną angielszczyzną, a tu zaś zawsze zachęcał ich do sięgania po norweski.
–Napijecie się czegoś? Kawy? Herbaty? Może macie ochotę na szarlotkę, albo eccles cakes? – dopytywał gestem wzywając obsługującą, z zamiarem zamówienia im co tylko sobie zażyczą, a co było dostępne w karcie.
sommerfugl
Although the butterfly and the caterpillar are completely different, they are one and the same.
173cm wzrostu, smukła sylwetka, nieco zbyt blada cera, której jasny odcień potęgowany jest tylko przez ciemne włosy i oczy. Nie nosi zarostu, ubiera się zwykle elegancko. W słowach często przebija się jego skandynawski akcent.

Charles Mulciber
#5
08.10.2024, 15:43  ✶  
- Mówiłem ci, że miałem spotkanie biznesowe! - Zawołał do brata, odpierając zarzuty. Owszem, spóźnił się, owszem, przez to, że zagadał się z piękną Electrą. Ale czy to miało znaczenie? Żadnego! A mimo to, nie wspomniał bratu o rozmowie z dziewczyną, bo nie chciał, by ten pomyślał sobie za dużo. Przecież ledwie zaczął pracę, nie było potrzeby, by już od samego początku Leo miał o tejże pracy złe wyobrażenie.

- Sześć minut! - Syknął, nie zgadzając się z taką porażką tego dnia. Wujek nie powinien czekać nawet sześciu minut. Nawet jednej! Czym prędzej przeszedł przez pchnięte przez Leonarda drzwi i podszedł do Anthony'ego, w ogóle nie zaskoczony, że ten używał norweskiego. W ich mowie łatwiej było ubrać myśli w słowa, a jeśli nawet brakowało odpowiednich określeń, mogli przecież posiłkować się angielskim.- Wuju! Tak bardzo przepraszam za spóźnienie! Praca mnie zatrzymała. - Wyjaśnił się od razu, nie rezygnując z objęcia, chociaż nie było ono nawet w połowie tak wylewne jak to, którym uraczył Shafiqa na Lammas. - Chętnie napiję się kawy. A szarlotka? Jest chociaż w połowie tak smaczna, jak u nas? - Zagadnął z uśmiechem, nawiązując do wypieków w Oslo. Anglicy mieli nieco inne smaki i nie zawsze pasowały one podniebieniu Charlesa.

Należało jednak przejść do ważniejszych spraw.

- Zacząłem pracę, wujku! - Ucieszył się, zajmując miejsce obok Anthony'ego. - Tak bardzo dziękuję, że skontaktował się wujek z panią doktor! Tym razem was nie zawiodę. - Zaparł się, zerkając też na brata. W końcu jego pracodawczyni była również szefową Leo w Mungu.
Widmo

Leonard Mulciber
#6
15.10.2024, 18:37  ✶  
- Dlatego spóźnienie jest w pełni jego wina - dorzucił z uśmieszkiem, ponieważ dopiekanie bratu nigdy mu się nie znudzi. Zwłaszcza kiedy tamten burzył się o podobne drobiazgi. Tak jakby spóźnienie na spotkanie z najbardziej wyrozumiałym czarodziejem na świecie o te sześć minut naprawdę miało zawalić mu świat na głowę.
Powitanie przyjął, jak zwykle w tego typu sytuacjach, z lekka rezerwa i poczuciem pewnego dyskomfortu przez tego rodzaju przejaw wylewności. W przeciwieństwie do Charliego, czy też takiej Sophie, kontakty fizyczne z reguły ograniczał do niezbędnego minimum. Odwykł. Anthony mógł wiec bez problemu poczuć pewna sztywność jego ruchów, co nie znaczyło, ze nie starał się odwzajemnić gestu najlepiej, jak potrafił.
- Ostatnie eccles cakes sprawiły, że zęby miały ochoty wyskoczyć mi z ust - skrzywił się na samą myśl. - Ale dobrej herbaty i szarlotki nie odmówię.
the web
Il n'y a qu'un bonheur
dans la vie,
c'est d'aimer et d'être aimé
187 cm | 75 kg | oczy szare | włosy płowo brązowe Wysoki. Zazwyczaj rozsądny. Poliglota. Przystojna twarz, która okazjonalnie cierpi na bycie przymocowana do osoby, która myśli, że pozjadała wszelkie rozumy.

Anthony Shafiq
#7
23.10.2024, 21:21  ✶  
– Hah błagam, nie dopytuj czy jest tak dobre jak u Was, bo zacznę myśleć, że wcale nie chcieliście wyjeżdżać! – kiwnął na kelnerkę i przekazał zamówienie na trzy szarlotki, dwie kawy i imbryk herbaty. W Anglii podawano mocniejszą herbatę niż Norweską, ale podejrzewał, że starszemu z braci nie będzie to przeszkadzało.

Na wzmiankę o pracy rozpromienił się:
– Jakie to szczęście, tak, tez bardzo ucieszyło mnie, że to się wszystko pięknie złożyło i Annaleight szukała kogoś, kto odciążyłby jej prywatną praktykę. Straszliwie ją zawaliłem robotą przez umowę handlową z Kambodżą, nie sądziłem, że tylko wywoła taką gorączkę w zespołach badawczych do szacowania zapotrzebowania na azjatyckie suplementy – westchnął ciężko, nie tyle dlatego, że żal mu było ludzi i hektolitrów nadgodzin z tą cała hecą związaną, ale dlatego, że czas był kluczowy do załatwiania tego typu interesów, a oni ledwie dopinali terminy. A jeszcze cały wyjazd stanął pod znakiem zapytania przez wzgląd na mugolskie konflikty w Kambodży i Wietnamie oraz... czas. Nie chciał, żeby Erik zbyt długo pozostawał poza krajem. Był to w końcu powód dla którego odmówił mu poprzednim razem. Tymczasem wszelkie szacunki wskazywały, że sama podróż zajęłaby im tydzień, a do tego nie mógł dopuścić.

Mimo wszystko zamachał ręką lekceważąco, odganiając czarne chmury ze swojego oblicza i z myślenia o pracy teraz, kiedy był tutaj razem z chłopcami.

– Ale to nie ważne, opowiadajcie co u Was? Leonardzie gdzie Ty się zaczepiłeś? Czy będę Cię widzieć od września na korytarzach Wizengamotu? – miał cichą nadzieję, że choć jednemu z braci nie przeszła ochota na aurorowanie. Jego wpływy na tym piętrze były nader mizerne, a czuł, że dobrze byłoby je wzmocnić. – Charles w ogóle powiedz mi jeszcze też czy pracujesz tylko w gabinecie, czy masz okazję zaglądać do Praw Czasu? Nie wiem czy wiesz, ale Dolohov jest moim kolegą jeszcze z czasów szkolnych. Jestem ciekaw co u niego, bo dawno nie rozmawialiśmy, a z Annaleight rozmawiamy tylko o pracy, na nic więcej nie starcza czasu. Czy ma się w dobrym zdrowiu? – zapytał niewinnie, gdy na stole pojawił się poczęstunek, którym chciał ich ugościć.
sommerfugl
Although the butterfly and the caterpillar are completely different, they are one and the same.
173cm wzrostu, smukła sylwetka, nieco zbyt blada cera, której jasny odcień potęgowany jest tylko przez ciemne włosy i oczy. Nie nosi zarostu, ubiera się zwykle elegancko. W słowach często przebija się jego skandynawski akcent.

Charles Mulciber
#8
28.10.2024, 15:21  ✶  
Przybywanie na czas było ważne i Leonard o tym wiedział. Sześć minut znaczyło niewiele w skali świata, ale mogło być wszystkim w życiorysie Anthony'ego. Charles nie do końca wiedział, czym wuj tak naprawdę się zajmował, lecz nie zamierzał marnować mu dnia swoimi sześcioma minutami opóźnienia i powstrzymywać się od przeprosin! Rzucił Leo niezadowolone spojrzenie, ale nie powiedział nic na głos. Najwyżej później doda mu parę kropel dziegciu do wieczornej herbaty!

- Nic nigdy nie jest tak dobre jak w domu, wuju. - Podzielił się przemyśleniami. - Ciężko odzwyczaić się od tego, co znamy od dzieciństwa, prawda? Dlatego... ja też spasuję z Eccles cakes. - Uśmiechnął się przepraszająco, poprawiając krawat pod szyją. Przez pośpiech nieco się poluźnił, a Charles nie chciał wyglądać byle jak w towarzystwie Anthony'ego. - Nie wiedziałem, że pani doktor pomaga wujowi w pracy? - Zdziwił się wyraźnie. - Sądziłem, że jest tylko w szpitalu? Pani doktor jest przełożoną Leonarda w Klinice Magicznych Chorób i Urazów Szpitala Świętego Munga. - Zdradził brata. Wiedział, że Mung był największym szpitalem tego typu w Anglii, ale nie wiedział, czy jedynym, dlatego posłużył się pełną nazwą. Brzmiała dumnie! - Ciekawie się złożyło, prawda? - Dopytał, rzucając Leo spojrzenie z ukosa. Dwaj bracia pracujący dla tej samej kobiety, jednak w innych miejscach - to nie zdarzało się często. - Z tego, co rozumiem, będę pracował tylko dla pani Dolohovej, ale poznałem też pracownika Praw Czasu. Sądzę, że będę tam zaglądał, jeśli będę zmuszony. Pan Dolohov… nie spokałem go jeszcze. Przekażę pozdrowienia, jeśli go spotkam!
Widmo

Leonard Mulciber
#9
08.11.2024, 21:17  ✶  
Kwestii przeprowadzki do Anglii z rozmysłem nie skomentował w żaden sposób. Jeśli miałby wybierać między Anglią a Norwegią, bez zmrużenia oka wybrałby Norwegię. Niestety, los nie zawsze układał się w taki sposób, jaki sobie tego czarodziej życzył. Dla bezpieczeństwa własnej psychiki wolał więc pozostać w Londynie. Może na kolejne dziesięć lat? Oby do tego czasu ich 'droga' siostra znalazła sobie chłopa, który ją zechce i wyprowadziła się z ich rodzinnego domu w Oslo, bo zamierzał tam kiedyś wrócić.
- Jeśli mnie pytasz, złożyło się najlepiej, jak tylko mogło - odparł, bardzo przy tym pewny swojego zdania. W duchu obawiał się, że jego brat skończy w jakimś nędznym, podrzędnym sklepiku z magicznymi gratami drugiego sortu. Dowiadując się więc, że otrzyma godną posadę i szansę na coś większego, niż tylko lepienie w wosku do końca życia, odczuwał swego rodzaju dumę. Głęboko w środeczku, ma się rozumieć. No i gdyby ktoś robił mu tam problemy... Zawsze był na miejscu i miał pokaźny zapas potencjalnie trujących składników.
Spoglądając znowu na wuja, uśmiechnął się nieznacznie. Teraz kiedy w ich rodzinie wciąż czuć było swego rodzaju kwasem, czuł prawie niezdrową satysfakcję, że nie poszedł w ślady ojca.
- Tak, jak lubię przesiadywanie w zimnych, podziemnych pomieszczeniach, tak wolę jednak robić to nad kociołkami. Wyszło więc, że wylądowałem w zatruciach eliksirami i roślinami - dopełnił odpowiedź brata. - O jakich swoją drogą suplementach mowa, wuju? - dopytał z ciekawości.
the web
Il n'y a qu'un bonheur
dans la vie,
c'est d'aimer et d'être aimé
187 cm | 75 kg | oczy szare | włosy płowo brązowe Wysoki. Zazwyczaj rozsądny. Poliglota. Przystojna twarz, która okazjonalnie cierpi na bycie przymocowana do osoby, która myśli, że pozjadała wszelkie rozumy.

Anthony Shafiq
#10
10.11.2024, 22:55  ✶  
Ciekawie potoczyły się te koleje losu. Anthony zawsze sądził, że chłopcy będą kształcić się na wojowników, łowców, tak jak ich ojciec, gdy tymczasem powołanie pchnęło ich w objęcia medycyny - tych, którzy ratują i leczą, nie zaś ścigają zadających rany. Wydało mu się to nader ciekawe, choć oczywiście był jeszcze czas dla nich, by się ukorzenili. Kto wie, może za dekadę wybiorą dla siebie znów zupełnie nową ścieżkę?

– Anneleight jest szefem grupy odpowiedzialnej za określenie zapotrzebowania na azjatyckie zamienniki składników eliksirów i leków, których już teraz - z powodu wojny - brakuje nam w kraju. Często współpracujemy, moje biuro co roku przekazuje raporty dotyczące importu i eksportu, na podstawie których kształtuje się międzynarodowy handel. Teraz natomiast otwieramy się na rynek kambodżański, więc jest to tym trudniejsze. Specyfikacja poszczególnych składników jest co prawda po francusku, jednak trochę zajmuje, aby zebrać wszystko do tak zwanej kupy. A zespół musi składać się z urzędników ministerstwa oraz specjalistów z Munga. Bez nich ani rusz. – Uśmiechnął się ciepło i skinął Leonardowi. – Rzeczywiście zabawnie wyszło z tym, że pracujecie z panią doktor, choć w dwóch miejscach. A co do muszych ciasteczek... – ach te nazwy, takie paskudne – porozmawiamy za rok, kiedy zaczniecie przesiąkać angielską kulturą na wskroś. W ogóle... nie krępujcie się pisać, jeśli mielibyście jakiekolwiek problemy, potrzebowalibyście wsparcia. Tu na miejscu mogę zdecydowanie więcej niż w Norwegii i dołożę wszelkich starań, żeby było Wam miło w Londynie – dodał ciepło, przechodząc płynnie z jednej do drugiej twarzy. Nie miał własnych dzieci, ale lubił młodość pełną perspektyw i marzeń, lubił ten pęd do samodzielności, przy jednoczesnej potrzebie przewodnictwa. Przez lata nauczył się, że ingerencje nigdy nie powinny być zbyt duże, aby kruche dwudziestoletnie ego nie nabrzmiało gniewem. Ale domyślał się że zmiana środowiska nie może być łatwa, a on postanowił - podobnie jak w przypadku Scarlett - że dołoży starań, aby im tę emigrację ułatwić.
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: Anthony Shafiq (1297), Charles Mulciber (1017), Leonard Mulciber (572)


Strony (2): 1 2 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa