adnotacja moderatora
Rozliczono - Rodolphus Lestrange - osiągnięcie Badacz Tajemnic I
wiadomość pozafabularna
Info dla mnie: Prompt z miesiąca równości: 11. Wszyscy są równi? Wystarczy spojrzeć na ulice, by zobaczyć, że to kłamstwo.5 czerwca 1972
To było kolejne popołudnie w Magicznym Londynie, które miało się niczym nie wyróżniać. Na Pokątnej jeszcze nie panowało to charakterystyczne zamieszanie, podczas którego dzieciaki zaczynały zbierać niezbędne do Hogwartu elementy, takie jak książki, różdżki czy szaty. To był dobry czas: jeszcze nikt nie myślał o szkole, a ulice były wyludnione i spokojne. Być może było to spowodowane pogodą, a być może był to po prostu łut szczęścia, że akurat w tej chwili wszyscy postanowili albo zostać w pracy, albo wyjechać poza miasto. Powód tak naprawdę nie był specjalnie ważny: ważne było to, że na Pokątnej można było oddychać swobodnie i tak samo swobodnie mijać kolejne witryny sklepowe, przy których nie gnieździły się dzieciaki, przyciskające nosy do szyb i szepczące z podniecenia na temat nowych mioteł.
I pewnie byłby to cholernie miły dzień, gdyby nie jedna maleńka rzecz, maleńki ewenement, anomalia która zburzyła ten spokój. Gdy Thomas mijał jeden ze sklepów z eliksirami, ktoś otworzył z impetem drzwi i przypieprzył mu nimi z całej siły w ramię.
- Och, przepraszam! Najmocniej przepraszam, wcale nie chciałem! - chłopak, który to zrobił, mógł mieć jakieś 20 lat. Był pulchny, miał rude włosy i okropnie czerwoną twarz oraz nos. Dodatkowo chyba przed chwilą płakał, bo wciąż miał mokre oczy. Szata, w którą był odziany, była dość znoszona, wypłowiała. Kiedyś być może miała barwę głębokiej czerni, teraz jednak była szarawa, a gdzieniegdzie widać było zaciągnięcia materiału na szwach oraz przetarcia. Chłopaczyna był niższy od Figga, chociaż nieznacznie. Wrażenie jednak było potęgowane faktem, że się garbił, tak jakby był żółwiem i chciał schować się w swojej skorupie. Odruchowo wyciągnął rękę, by spróbować jakoś zaradzić na to uderzenie (ciekawe jak), ale coś mu nie wyszło i spod ręki nieznajomego wypadły wszystkie pakunki, które ten miał. Brzdęk tłuczonego szkła był aż nadto słyszalny, a z jednej paczuszki coś zaczęło przeciekać i płynąć w kierunku butów Thomasa.