Sprawę z tamtą dziewczyną, uznałby już za zamkniętą. I miał nadzieję, że więcej się nie powtórzy. Scarlett dostała swoją lekcję życia i dobrze, jeżeli będzie o niej pamiętać. Świadków, to najlepiej byłoby definitywnie zlikwidować. Mniejsze ryzyko, że ulegną komuś innemu i pod wpływem jakiegoś uroku wszystko wygadają.
Na wzmiankę o karmieniu świń, uśmiechnął się kącikiem ust. Pomysł dobry, ale żeby nakarmić ofiarą świnie, trzeba ją do tego przygotować. Zetrzeć wszelkie ślady, aby nikt niczego nie podejrzewał. Po to pracował jako auror, aby mieć także dostęp do śledztw, rozpracowywać przestępców, poznawać ich metody działań. Czerpać z tego inspiracje.
Widział, że humor jednak dopisywał jego córce.
Agnarr doglądał stół, czy wszystko było na swoim miejscu. Pochwycił spojrzenie Panienki Scarlett, uradowany pochwałą, że sprawdzał się w swojej roli. Starał się, aby jego Pan i jego dzieci, byli zadowoleni z jego pracy.
- Agnarr cieszy się, że może służyć rodzinie Mulciber i że przygotowane posiłki, Panience smakują.Po tych słowach, skrzat ukłonił się i wycofał do kuchni. Tam podjął się sprzątania i ewentualnie czekał, czy nie będzie wzywany.
Richard nalał sobie kawę i odstawił dzbanek. Sięgnął po dorsza i jedną z kanapek, kładąc na swój talerz. W międzyczasie Scarlett podjęła temat Leonarda. Konkretnie powód, dla którego postanowił się przeprowadzić do Londynu, mimo posiadanej dobrze płatnej kariery uzdrowiciela.
- Postanowił rozwijać karierę uzdrowiciela w Londynie. Dlaczego pytasz?
Odpowiedział, jednocześnie pytając. Sam do końca nie znał pełnej odpowiedzi na to pytanie. Leonard zdawał się być nadal skryty. Nie dzielił się wszystkim, co w jego życiu miało miejsce. Zaskoczył go chyba bardziej niż Charles z decyzją o przeprowadzce. Nie trzymał swoich dzieci tutaj na siłę. Mogli z nim przenieść się do Londynu.
Spojrzenie swoich brązowych oczu skierował na córkę.