adnotacja moderatora
Rozliczono - Rodolphus Lestrange - osiągnięcie Badacz Tajemnic I
- Jeśli oszalał albo doznał załamania nerwowego, to naprawdę skrajna nieodpowiedzialność. Powinien z tym poczekać do jutra - oświadczyła Charlotte Kelly.
Jako naukowiec z kilkudziesięcioletnim stażem, faktycznie posiadający dużą wiedzą o teorii magii i tym, jak działa świat oraz ludzkie zachowania, być może zdawała sobie sprawę z tego, że to tak nie działa. Jako istota o żelaznej wręcz woli i osobowości jeśli nie narcystycznej, to niemal narcystycznej... nie była zainteresowana tym, jak to działa. Była zainteresowana tym, że przez cholernego Cygnusa Lorne, czarodzieja półkrwi o zerowych umiejętnościach społecznych, za to ogromnych, gdy szło o wszelkie obliczenia, eksperymenty, faunę, florę i ludzie ciała, praca dwóch Komnat mogła zostać zdezorganizowana w pewnym projekcie. W dodatku chodziło o JEJ pracę.
Drań pół roku temu zagarnął dla siebie przedziwne ciało, znalezione przez przedstawicieli Ministerstwa parę miesięcy temu. Przedziwny mózg, ciało dziwnie dobrze zachowane, jeszcze dziwniejsze okoliczności towarzyszące, po prostu coś, na co każdy Niewymowny - a przynajmniej Charlotte - klaskał z zachwytu i podniecenia. Pechowo, gdy je dostarczono, nie było jej w pracy. Cygnus był pierwszy, Cygnus prowadził projekt, ona tylko pomagała w tym, w czym łaskawie zechciał o pomoc prosić, uśmiechała się miło, zgrzytała zębami i czekała na okazję, aby jakoś wyszarpać coś więcej. Dziś, dziś, tak, DZIŚ, miał pojawić się rano w Departamencie, i zaprezentować wyniki badań kilku wybranym osobom. Podobno wyniki przełomowe, i Charlotte nawet w to wierzyła, bo wszystko, czym się zajmowała, wskazywało na to, że takie mogą być.
Mieli pracować nad tym dalej w całym zespole.
Mieli dostać kopię notatek (do spalenia po nauczeniu się na pamięć, norma w ich Departamencie).
Mieli omawiać ciekawy przypadek.
Mieli obejrzeć próbki!!!
Rano nie było ani notatek, ani próbek, ani Cygnusa, a jego gabinet był zatrzaśnięty na siedem spustów. Charlotte nie potrzebowałaby Cygnusa, gdyby dostarczył resztę, ale cóż.
Niewymowni niekiedy gubili się trochę w czasie i przestrzeni, mniej lub bardziej metaforycznie, z początku więc nikt się nie przejął - co najwyżej Charlotte zaczęła fantazjować o morderstwie, bo Lorne psuł jej starannie ułożony harmonogram. Nie pojawił się jednak godzinę, dwie i trzy później. Nie odpowiedział na posłaną do niego sowę - ta wróciła z listem, chociaż Lorne mieszkał w Londynie, a w dodatku Niewymowni raczej od razu odbierali pocztę sygnowaną pieczęcią ich Departamentu.
Charlotte zamierzała znaleźć więc Cygnusa i przyciągnąć do Ministerstwa osobiście. Albo wyrwać wyniki badań z jego martwych/szalonych rąk, niepotrzebne skreślić.
- Chyba mieszka nad tym sklepem - rzuciła do towarzyszącego jej Lestrange'a, nie patrząc jednak na niego, a na własne odbicie w witrynie sklepowej i odruchowo poprawiając włosy, i upewniając się, że nierozmazująca się szminka od Potterów naprawdę jest nierozmazująca się.