• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena poboczna Dolina Godryka v
« Wstecz 1 2 3 4 5 6 Dalej »
lato 1972 // śmierć w fikcyjnych opowieściach - tego się nie robi kotu I

lato 1972 // śmierć w fikcyjnych opowieściach - tego się nie robi kotu I
Czarodziejska legenda
Wilderness is not a luxury but a necessity of the human spirit.
Czarodzieje dążą do zatarcia granicy pomiędzy jaźnią i resztą natury, wchodząc tym samym na wyższe poziomy świadomości. Część z nich korzysta do tego z grzybów, a część przeżywa głębokie poczucie spokoju i połączenia podczas religijnych obrzędów i rytuałów. Ostatecznie jednak ciężko opisać najgłębsze wewnętrzne doświadczenia i uznaje się, że każdy z czarodziejów odczuwa je na swój sposób. Zjawisko to nazywane jest eutierrią.

Eutierria
#1
17.10.2024, 07:05  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 20.11.2024, 22:37 przez Baba Jaga.)  
adnotacja moderatora
Rozliczono - Anthony Shafiq - osiągnięcie Pierwsze koty za płoty

Na tropie zaginionych kotków!

Straż Sąsiedzka w Dolinie Godryka postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce. Co prawda zaginione koty nie są czymś, co zagraża życiu ludzkiemu, lecz przecież wiele osób traktuje te zwierzęta jak swoją własną rodzinę. Rozpacz ludzi, którym zaginęły koty, jest realna - oni cierpią. Istnieje szansa, że koty wpadły w pułapkę lub weszły gdzieś, skąd nie mogą wyjść: właśnie dlatego potrzebni jesteście wy! Bohaterowie z Doliny Godryka, którzy pomogą w poszukiwaniach. Wasza przygoda rozpoczyna się w momencie opuszczenia domu jednego z właścicieli kotów, w którym dostaliście informacje na temat zaginionego pupila - możecie zainspirować się Słupami Ogłoszeniowymi lub wykreować własną historię. Ale czy jest to kot, którego uda wam się odnaleźć?

Sesja jest pozbawiona ryzyka i urocza, chociaż zawiera element niespodzianki - być może będziecie musieli poprosić kogoś o pomoc. Zapraszam do niej każdego, kto chciałby wziąć udział, ale niekoniecznie chce pisać cokolwiek w konwencji horroru.

zadanie od mistrza gry
Idziecie szukać kotka! Rozegrajcie minimum dwie tury szukania zwierzęcia, a potem niech pierwsza osoba w kolejce rzuci kością !Kot1. Mistrz Gry nie kontynuuje rozgrywki.


there is mystery unfolding
Czarodziej
Some legends are told
Some turn to dust or to gold
But you will remember me
Remember me for centuries
Wysoki (191 cm), szczupły i zawsze zadbany brunet, który ewidentnie poświęca dużo czasu na to, by wyglądać najlepiej jak tylko się da. Najczęściej stroi się w wysokiej jakości szaty, garnitury i koszule. Niemal zawsze uśmiechnięty.

Jonathan Selwyn
#2
17.10.2024, 23:42  ✶  
Jonathan od niemal trzydziestu lat żył w przekonaniu, że był mistrzem poprawiania humoru Anthony'ego Shafiqa. Bo jak inaczej wyjaśnić fakt, że nie ważne gdzie by nie zaciągnął przyjaciela, ten i tak ostatecznie się chociaż trochę uśmiechał, nawet jeśli sugerowana przez niego aktywność wydawała się Selwynowi zupełnie nie shafiqowa. Były Gryfon miał pewną teorię, że może nie chodziło o same wspólne wyjścia, a jego własną obecność (bo przecież nie był głupi i nawet wrodzona skromność nie sprawiała, że Jonathan nie wiedział, jak doskonale wpływał na ludzi), ale uważał też, że sama jego obecność to nieco za mało i jego drogi Tony, potrzebował też zająć czymś myśli. A że Anthony ostatnio miał najwyraźniej bardzo dużo dramatów życiowo-uczuciowych, to Selwyn uznał, że zdecydowanie przyda mu się jakieś wyjście. Pierwotnie planował zabrać go na pewną nowatorską rozrywkę, wymyśloną przez młodych czarodziejów z miłością do immersji, która polegała na byciu zamkniętym w zaczarowanym pokoju i rozwiązywaniu zagadek, ale no cóż… Pojawiły się ważniejsze sprawy.
Bo przecież, gdy tylko dowiedział się że w Dolinie Godryka masowo znikają koty, musiał coś zrobić i zgłosił się na ochotnika do pomocy! No dobrze, zgłosił siebie i Anthony'ego, uznawszy że przyjacielowi dobrze to zrobi. I o dziwo Anthony się zgodził!
– I niech się pani nie martwił! Zadbamy o to, aby Makbet wrócił cały i zdrowy do domu! – zapewnił po raz kolejny zrozpaczoną właścicielkę, gdy wychodzili właśnie z jej domu, a gdy zapłakana kobieta zamknęła drzwi, zerknął na swojego towarzysza. – Chociaż imię trochę niefortunne. I widzisz mój drogi, czyż to nie jest fascynujące? Zupełnie jakbyśmy doświadczali właśnie alternatywnej rzeczywistości, w której to jesteśmy parą znamienitych detektywów.
Mówił lekko i rozbawiony, ale wprawne oko kogoś kto był jego przyjacielem od lat, mogło dostrzec, że tak naprawdę Jonathan bardzo przejmuje się sprawą zaginionych kotów. Bo to były koty! Zaginione! Nie miał zwierząt, ale nawet nie potrafił sobie wyobrazić takiej tragedii! Makbet musiał koniecznie się odnaleźć cały i zdrowy, nawet gdyby miał go wyrwać ze szponów harpii, sam się przy tym poświęcając!
the web
Il n'y a qu'un bonheur
dans la vie,
c'est d'aimer et d'être aimé
187 cm | 75 kg | oczy szare | włosy płowo brązowe Wysoki. Zazwyczaj rozsądny. Poliglota. Przystojna twarz, która okazjonalnie cierpi na bycie przymocowana do osoby, która myśli, że pozjadała wszelkie rozumy.

Anthony Shafiq
#3
18.10.2024, 17:35  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 20.10.2024, 21:41 przez Anthony Shafiq.)  
Jonathanowi nie odmawiało się z dwóch powodów.

Po pierwsze, Jonathan rzadko o cokolwiek prosił, bo był przekonany, że ze wszystkim poradzi sobie doskonale sam i na cóż było wyprowadzać go z tego błędu?

Po drugie, był w stanie rozpoznać Jonathana na misji ratunkowej i to właśnie był ten przypadek. Nic i nikt nie byłoby w stanie przekonać Selwyna, że to zły pomysł, że Shafiq potrzebuje może jeszcze jednego kieliszka więcej, lektury i świętego spokoju. Nic nie przekonałoby Selwyna, że Anthony'emu łatwiej było uciec w prace, w badania, które nagle, mimo wszystko nabrało rumieńców, gdy okazało się, że ćwiczenia i medytacje wzmagają jego zdolność do rozpoznawania i rozpraszania splotu. Nic nie przekonałoby go, bo on wiedział lepiej.

Wiedział, że szukanie kotków w pieprzonej Dolinie Godryka poprawi Anthony'emu nastrój.

CZEMU TO MUSI BYĆ AKURAT TUTAJ?! - umysł krzyczał, kiedy powłoka pozostała niewzruszona. Wysoki, szczupły i blady mężczyzna (idealnie, prosto po wyjściu od Potterów) stał obok jak zawsze czarującego Selwyna i w milczeniu przyjmował to fantastyczne zlecenie. Jego czarny frak leżał idealnie, czarny na znak dojmującej żałobie po straconej szansie. Jego czarne okrągłe okulary leżały idealnie na nosie, ukrywając rozpacz, która czaiła się pod szarymi tarczami melancholijnych tęczówek.

Nienawidził tego miejsca.

Nienawidził odrzucenia, którym go doświadczono.

Nienawidził Jonathana, za to, że nie był nim.

Był przekonany, gdzieś, głęboko w duchu, że byłby w stanie pokierować ich relacją w odpowiedni sposób aby...

Nie. Strzepnął tą myśl, zbyt szanując może nie swoje uczucia, ale swojego przyjaciela, by w jakikolwiek sposób podchodzić do niego jako do substytutu niespełnionej miłości. Trudno. Będzie żył i umrze samotny. Tak jak było, tak jest i będzie.

– Ach, wybornie. Może poszukuje swojej... lady? – zapytał.
Czarodziej
Some legends are told
Some turn to dust or to gold
But you will remember me
Remember me for centuries
Wysoki (191 cm), szczupły i zawsze zadbany brunet, który ewidentnie poświęca dużo czasu na to, by wyglądać najlepiej jak tylko się da. Najczęściej stroi się w wysokiej jakości szaty, garnitury i koszule. Niemal zawsze uśmiechnięty.

Jonathan Selwyn
#4
20.10.2024, 18:39  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 20.10.2024, 18:40 przez Jonathan Selwyn.)  
Jonathan posłał mu szeroki uśmiech.
– Myślisz, że powinniśmy uważać na las podchodzący do domu jego właścicielki? A może musimy szukać trzech wiedźm? – spytał, wesoło zerkając na... Powiedziałby, że na swojego Watsona, ale jednak w tym momencie Shafiq bardziej przypominał mu Edgara Allana Poe, lub też Schopenhauera.
Dzisiaj kontrastowali ze sobą bardziej, niż zazwyczaj. Anthony noszący się niczym władca ghuli z jakim tanich powieści i on, ubrany jak na włoskie wakacje w białą, luźniejszą koszulę, brązowe spodnie i pasującą marynarkę, obecnie przerzuconą przez ramię. Dzisiaj jakoś wyjątkowo kusiło go, aby założyć coś czerwonego, ale... Ale nie lubił zakładać czerwonego, gdy spędzał czas z Anthonym.
– No dobrze, a więc wiemy że... – zaczął wyciągając z kieszeni, niewielki ozdobny notes, w którym zapisał najważniejsze informacje, jako że naprawdę przejmował się tą sprawą. – Nasz drogi Makbet nie powrócił do domu przez ostatnie dwa dni, jest kotem wychodzącym, ale zazwyczaj wracał do domu na noc i nigdy nie przebywał na zewnątrz za długo. Właścicielka, kiedy ostatni raz go widziała, zauważyła pewną nerwowość. Szukamy białego persa, który uwielbia tuńczyka i wkurzać teriera sąsiadów. Gardzi łososiem i pasztetem z renifera. Dwuletni, niezwykle inteligenty, potrafi radzić sobie nawet z łamigłówkami projektowanymi dla psów. Umie przybijać piątki za smaczki, codziennie rano stawał przy szafce ze swoją szczotką, gotowy na czesanie. Ostatni raz widziany przez jedną sąsiadkę, gdy biegł w... – Uniósł wzrok znad notesu i rozejrzał się po okolicy, aż wreszcie wskazał palcem kierunek na prawo od siebie. – W tę stronę – wydał werdykt, a następnie spojrzał na przyjaciela. – Jakieś pomysły? Szkoda, że żaden z nas nie jest animagiem, wtedy z pewnością wszystko poszłoby znacznie szybciej. Nie wiem, może spróbujemy zorientować się, czy ktoś z sąsiadów nienawidzi kotów? Mógłbym poszukać wyjątkowo paskudnych aur, bo nie wiem kto inny mógłby porywać koty. Myślisz, że powinniśmy byli wziąć ze sobą Benjiego? Albo porzyczymy tamtego teriera sąsiadów, bo pewnie od razu wytropi swojego największego wroga.
Trochę mówił na poważnie, a trochę nie. Po prostu chciał zobaczyć uśmiech na twarzy przyjaciela, pogrążonego obecnie w morzu rozpaczy, gdy niespełniona miłość wyrzuciła go za burtę statku.
the web
Il n'y a qu'un bonheur
dans la vie,
c'est d'aimer et d'être aimé
187 cm | 75 kg | oczy szare | włosy płowo brązowe Wysoki. Zazwyczaj rozsądny. Poliglota. Przystojna twarz, która okazjonalnie cierpi na bycie przymocowana do osoby, która myśli, że pozjadała wszelkie rozumy.

Anthony Shafiq
#5
20.10.2024, 21:38  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 20.10.2024, 21:42 przez Anthony Shafiq.)  
Mogliby też poprosić o pomoc pewnego wilkołaka, który mieszkał w okolicy. Niektóre badania wskazywały, że wrażliwość zmysłowa przeklętych była wyostrzona, zwłaszcza w kwestiach powonienia. Patrząc na to z jaką łatwością Erik był w stanie wywęszyć w pokoju hotelowym ukryte łakocie, Anthony był w stanie przychylić się do tej tezy.

Jego lekko zeszklone oczy zawiesiły się na Warowni, której z tej odległości nie było widać, ale jak elektromagnetyczny biegun ściągała ona Anthony'ego. Raj utracony, miejsce, którego bramy zostały dla niego zamknięte. Czy miecz Godryka potrafił płonąć? Musi kiedyś zapytać Somni.

Zamrugał kilkukrotnie błogosławiąc czerń lustrzanych okularów.

Jonathan zdawał się w doskonałym dla siebie wigorem ignorować pokłady wewnętrznej antoniuszowej melancholii. Znał kroki tego dziwacznego, pokracznego tańca. Nie był w stanie co prawda do końca pojąć, czemu przyjaciel... cóż, był jego przyjacielem, przez wzgląd na fakt jak różni od siebie byli, zwłaszcza teraz w tym barwnym negatywie światła i jego antytezy.

Odchrząknął, poprawiając jedwabną apaszkę, która spięta była srebrzystą kameą przedstawiającą profil jego zmarłej żony, o czym wiedziało niewielu.

– Być może Twój wspaniały uśmiech byłby w stanie przekonać sąsiadów do użyczenia wspomnień z momentu, kiedy widzieli kota. Ich oczy będą bardziej... wiarygodne niż zeznania. Zapach ulubionego przysmaku, może... może być kuszący. Rozważasz czy ktoś wyłapuje te koty? Może w Dolinie działa po prostu samozwańczy hycel, który nienawidzi tych zwierząt? Myślę, że odtworzenie trasy zwierzęcia najbardziej nas przybliży... do celu. Chociaż osobiście nie widziałbym powodu, by dzielić się tą informacją... z nami. – Spojrzał krytycznie na Jonathana i potem na siebie i znów na Jonathana. – Może... może powinniśmy przychodzić w innej sprawie? Zapraszać na Lammas, które pierwszy raz wydarzy się w ścisłym centrum Londynu? Dawać ulotki, zostawiać małe buteleczki wina, a potem mówić o kocie kobiety u której przed chwilą byliśmy "ojej ojej, cóż to za wielka strata, czy pani widziała tego pięknego dachowca bla bla bla... W sumie jak chodzimy to próbujemy go znaleźć, pomoc sąsiedzka wiadomo, tak niedawno przypatrywałem się domostwu Purcellów, kto wie, może będziemy sąsiadami, hehe"? – modulował głos z rosnącą wprawą, pozwalając sobie popłynąć w tej improwizacji. Pozwalając sobie na odrobinę swobody. Na odrobinę opuszczenia gardy, nawet jeśli gdy rozluźniał napięte mięśnie miał poczucie, że hektolitry łez zaleją jego szczupłą twarz.

Może potem. Może jak skończą tą farsę, Jonathan dałby się namówić na cichą lampkę wina u niego w domu. Może mógłby zagrać mu deszczowe preludium, opowiedzieć dźwiękami o krwawiącym sercu. Może Selwyn zrozumiałby, że nie musi nic więcej mówić, nie musi szukać z nim jakiś pchlarzy, bo wystarczy że gdzieś jest w okolicy, że wciąż, mimo ślepoty na tak wiele spraw, widział kiedy Anthony go potrzebował tak na prawdę. Tak jak dziś.

Czarodziej
Some legends are told
Some turn to dust or to gold
But you will remember me
Remember me for centuries
Wysoki (191 cm), szczupły i zawsze zadbany brunet, który ewidentnie poświęca dużo czasu na to, by wyglądać najlepiej jak tylko się da. Najczęściej stroi się w wysokiej jakości szaty, garnitury i koszule. Niemal zawsze uśmiechnięty.

Jonathan Selwyn
#6
20.10.2024, 23:15  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 20.10.2024, 23:15 przez Jonathan Selwyn.)  
Anthony i Jonathan byli niczym różne kolory na palecie malarza i w przenośni i dosłownie, bo przecież to nie tak, że Selwyn nigdy nie widział aury przyjaciela I doskonale wiedział, że nie była ona tej samej barwy, co jego własna. Jednak obrazy miały to do siebie, że zwykły być arcydziełami, dopiero wtedy gdy na białym płótnie kolory mieszały się ze sobą tworząc barwny krajobraz. Podobnie aury... Aury nigdy nie otaczały człowieka jednym kolorem, komponując się przecież z przebłyskami odcieni zmiennych emocji i chociaż nie było czegoś takiego, jak wspólna aura dla dwóch osób, tak lubił sobie myśleć, że gdyby ich przyjaźń miała aurę, to byłaby ona piękną mieszanka różnych barw, wykazującą nie tylko doskonale uzupełniające się przeciwieństwa, ale też i podobieństwa, bo to nie tak, że nic ich nie łączyło.
Wiedział, że Anthony sam z siebie nie szukałby kotów w Dolinie Godryka. Wiedział jednak też, że poprawi mu to humor, bo nie ważne ile by się nie uśmiechał i gadał, to naprawdę martwił się o przyjaciela.
– Hm, tamci sąsiedzi są czarodziejami, więc tak to dobry pomysł, tak rozważałem to, szukamy wiec kogoś że zgniłą aurą i pewnie podrapaniami, bo pewnie któryś z kotów musiał tę osobę zadrapać – zaczął, kierując swojego kroki w stronę domu sąsiadów, wskazanego im przez właścicielkę Makbeta. – Oh, to jest genialny pomysł. Jak szybko damy radę rozganizować buteleczki wina? Możemy skoczyć po nie razem, gdy już porozmawiamy z tamtymi sąsiadami co widzieli kota, skoro i tak chcemy ich wspomnienia. Alkohol może też niektórym rozwiązać język, chociaż boję się, że dzieje się tutaj coś magicznego. Sam nie wiem, którą opcję bym wolał. Czy aby to ktoś po prostu łapał te koty, czy aby to jednak był jakiś efekt uboczny Beltane, bo jednak ludzie potrafią być gorsi, niż dziwna magia i... Anthony! – Selwyn nagle zatrzymał się, stanął przed przyjacielem i teatralnie złapał się za serce. – Czyżby wyczuwał w twoim tonie pewną pobłażliwość dla zaginionego Makbeta? To poważna sprawa Tony, jego biedna właścicielka straciła przyjaciela! A gdybym to ja tak zaginął?
the web
Il n'y a qu'un bonheur
dans la vie,
c'est d'aimer et d'être aimé
187 cm | 75 kg | oczy szare | włosy płowo brązowe Wysoki. Zazwyczaj rozsądny. Poliglota. Przystojna twarz, która okazjonalnie cierpi na bycie przymocowana do osoby, która myśli, że pozjadała wszelkie rozumy.

Anthony Shafiq
#7
20.10.2024, 23:42  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 21.10.2024, 23:53 przez Anthony Shafiq.)  
Paplanie Jonathana było przyjemną melodią, uzupełnianą o ptasi trel i poszum drzew. A może rzeczywiście kupić tu dom. Zabawne, skoro Morpheus chwilę temu oglądał ruderę na obrzeżach jego ziem i zdawał się być nią żywo zainteresowany.

Szczerze nie wierzył, że znajdą tego kota, ale nie zamierzał narażać się na gniew Jonathana.

Najwidoczniej jednak się naraził. Zmiana tonu była wyczuwalna, pół śmieszna, pół niebywale poważna. Groźna.

Zamrugał, choć nie było tego widać z powodu okularów i przeniósł spojrzenie na Jonathana, gdy padło to jakże nie pasujące do sytuacji pytanie. Odrealnione. Dziwaczne.

Bardzo powoli uniósł dłoń i ujął w dwa palce cieniutkie, srebrne oprawki okrągłych, lustrzanych okularów, po czym ściągnął je, wystudiowanym, pełnym galanterii ruchem. Stalowe tęczówki nosiły na sobie ślady zmęczenia ostatnich tygodni, bezsennności i rozbicia, które sprawiało, że Anthony realnie wyglądał jakby jedną nogą był już w grobie. Jego blada twarz ściągnięta była troską, jakby było to w pełni realne pytanie. Gra? Czy prawdziwa emocja? Ciężko było ocenić.

– Nie pozostawiłbym ani jednej cegły niesprawdzonej na Pokątnej, wrzuciłbym całe złoto jakie posiadam do Horyzontalnej fontanny, przesłuchałbym każdego upiora Nokturnu i rozorałbym Ścieżki, gdyby było to konieczne. Nie znikaj proszę. Nie wiem czy Magiczny Londyn jest gotowy na moje poszukiwania... – głos mu się złamał, a oczy zbyt zaczerwieniły. To od słońca.

– Wino, to kwestia jednego skoku, podobnie jak ulotki. Daj mi... dwie sekundy i jestem z powrotem – wymigał się od jakiejkolwiek rozmowy na ten temat i przeskoczył po niezbędne atrybuty sąsiedzkiej straży.

***

Pojawił się niedługo potem, nie po dwóch minutach, a dwudziestu. Jego strój zmienił się diametralnie, mimo lipcowego upału nosił na sobie wełniany sweter w grube błękitno-turkusowe pasy, które podkreślały kolor jego oczu i jasne, lniane spodnie.

Sześć długich lat ten sweter czekał na ponowne przez niego założenie, sześć lat spoglądał z dna szafy, za każdym razem gdy Anthony odważył się do niego zajrzeć. Sześć lat...

Może liczył, że zniszczy to ubranie podczas poszukiwań.

Może liczył, że odczaruje jego znaczenie, wystawiając modowy wybór na bezwzględny osąd Jonathana.

Może oba po trochu.

Był masochistą.

W koszyku pobrzękiwały butelki, choć pół zajmowały cukierki i ciastka nieco tłumiące brzęk szkła. Anthony miał nawet garść lammasowych ulotek.

– Musiałem dobrać odpowiedni strój do tego przedstawienia, wiesz ile robi dobry kostium.  – i rzeczywiscie sweter zmiękczał jego wizerunek, zdecydowanie bardziej niż czarny frak i okulary. Przez moment Shafiq spróbował się uśmiechnąć, ale przypominało to jednak nieudolny grymas. Westchnął, oddając koszyk Jonathanowi, uznając za absolutnie oczywiste, że to on będzie go nosił.


Czarodziej
Some legends are told
Some turn to dust or to gold
But you will remember me
Remember me for centuries
Wysoki (191 cm), szczupły i zawsze zadbany brunet, który ewidentnie poświęca dużo czasu na to, by wyglądać najlepiej jak tylko się da. Najczęściej stroi się w wysokiej jakości szaty, garnitury i koszule. Niemal zawsze uśmiechnięty.

Jonathan Selwyn
#8
21.10.2024, 21:41  ✶  
Jonathan nie spodziewał się, aż takiej deklaracji oddania i Anthony mógł zauważyć, że przyjaciel nieco odpuścił te teatralną farsę, w której rytmie przebiegały na razie te poszukiwania. Chyba nie powinienem był mówić tego co powiedział nawet w żartach. Przecież nawet podświadomie wiedział, jaka będzie jego odpowiedź.
Najwyraźniej jednak nie dane było im o tym dłużej porozmawiać, bo Anthony szybko oznajmił, że skacze po wino, a Jonathan jedynie skinął głową i rzucił krótkie ja ciebie też zanim Anthony zniknął. Wiedział, że nie ważne jak Shafiq nie chciał szukać tego kota, to nie ucieknie od niego I wróci tutaj zamiast zostać w swojej posiadłości.

***

Powrót przyjaciela powitał szerokim uśmiechem,  tak jak również i to co ze sobą przyniósł i jak się prezentował.
– Świetnie! Kostium anemicznego nowego przybysza, któremu jest wiecznie zimno.  Gdybym zobaczył ciebie teraz w progu mojego domu  od razu zapragnąłbym cię, jako mojego sąsiada – oznajmił wesoło, biorąc od drugiego czarodzieja wszystko czego potrzebowali do ich planu i zmierzył przyjaciela bardzo długim, spojrzeniem eksperta do spraw oceny jakości i kolorów swetrów. – Dobrze ci w nim – wydał w końcu pozytywny werdykt. – Naprawdę.
Chociaż trochę martwił się, że o to, czy Shafiq się w tym nie przegrzeje, bo jednak mieli lipiec. Najwyżej będzie go łapał, gdyby zaczął mdleć.
– To co? Najpierw wspomnienia potem pogawędki z resztą sąsiadów? – upewnił się jeszcze, zanim przystąpili do tego etapu ich kocich poszukiwań.

!Kot1
Czarodziejska legenda
Przeciwności losu powodują, że jedni się załamują, a inni łamią rekordy.
Los musi się dopełnić, nie można go zmienić ani uniknąć, choćby prowadził w przepaść. Los objawia nam swoje życzenia, ale na swój sposób. Los to spełnione urojenie. Los staje się sprawą ludzką i określaną przez ludzi.

Pan Losu
#9
21.10.2024, 21:41  ✶  
Widzicie jakiś ruch przy drzewie, niebezpiecznie blisko Kniei Godryka. Czy to była gra cieni, czy może... Nie, tam się coś rusza. Podchodzicie w to miejsce i rozpoczynacie przeszukiwania. Jest! Pod konarem jednego z drzew, w niewielkiej jamce, widzicie zaginionego kotka. Zwierzę jest przerażone, nie chce się ruszyć. Jest zziębnięte, głodne i spragnione. Nie potrafi uwolnić się z pułapki strachu, nie potrafi wam zaufać. Drapie i syczy, próbuje wcisnąć się głębiej w jamę. Jeżeli wśród was jest osoba z przewagą Opieka nad magicznymi stworzeniami lub Wiedzą przyrodniczą na poziomie minimum ◉◉○○○ to da radę mu pomóc. W innym wypadku należy zawiadomić jego właścicielkę i wspólnie wydostać kota.
the web
Il n'y a qu'un bonheur
dans la vie,
c'est d'aimer et d'être aimé
187 cm | 75 kg | oczy szare | włosy płowo brązowe Wysoki. Zazwyczaj rozsądny. Poliglota. Przystojna twarz, która okazjonalnie cierpi na bycie przymocowana do osoby, która myśli, że pozjadała wszelkie rozumy.

Anthony Shafiq
#10
21.10.2024, 23:52  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 21.10.2024, 23:53 przez Anthony Shafiq.)  
anemiczny

przybysz

Jego umęczone oblicze nie zmieniło się nadto po tym słodkim komplemencie. Nie wypiął dumnie piersi, żeby wyeksponować, że owszem może i tapla się w beznadziejnym bagnie melancholii, ale ćwiczy sumiennie zgodnie z przykazem swojej kambodżańskiej nauczycielki i wygląda lepiej niż rok temu. Nie zrobił tego, choć lekko zadrgał mu ku górze kącik ust w uśmiechu mniej egzaltowanym, ale chociaż odrobinę bardziej szczerym.

– Dobrze więc. Tam widziano kota, chodźmy zobaczyć jakieś domostwo, które tam jest najbliżej chociaż jeszcze nie... – umilkł, gdy jego wzrok padł na norę. To byłoby idiotyczne, gdyby kot ta był prawda? Tak od razu, tak bez zabawy, tak bez dania wina i wyzyskania wspomnień.

Westchnął, niemalże rozżalony, że to wszystko miało się skończyć nim tak na prawdę się zaczęło. Prawie zapomniał, że są w Dolinie.

– Jonathan. Tam. Patrz. – wskazał ruch – Sądzisz, że Matka nam dziś błogosławi? W końcu jesteś dzieckiem w czepku urodzonym, zakładam, że co pomyślisz, to momentalnie się spełnia, a oboje wiemy jak bardzo chciałeś znaleźć Makbeta. Las po niego przyszedł. Wszystko się zgadza. – Im bliżej byli tym bardziej umaszczenie pasowało do opisu zrozpaczonej właścicielki. Nienawidził tego pomysłu, ale teraz czuł nadchodzącą żałobę po nim, kiedy już byli tak blisko celu.

W pewnym sensie blisko.

Makbet w bardzo ostentacyjny sposób pokazał, że nie zamierza być ratowany. Jeszcze rozumiałby jakby była z nimi Tahira, ale cóż oni mu zrobili? Stalowe oczy przetoczyły się wewnątrz zmęczonej swoim żywotem czaszki. Anthony skrzyżował ręce na piersi patrząc na równie nieudolne próby Selwyna.
– Och mój złotousty, więc Ciebie też ów kociaczek nie chce słuchać? Jak to możliwe? Może teleportuje się od razu po Ptolemeusza. Do trzech razy sztuka. – Rzucił absolutnie pewien, że rozgniewa to Jonathana, szczególnie, że nie patrzył na jego twarz, a ton wybornie udał mu się taki absolutnie autentyczny.

– Czekaj spróbuję... spróbuję zaśmierdzieć mu tuńczykiem...– Czy właśnie to powiedział? To co powiedział? Towarzystwo Gryfonów jednak ogłupiało na dłuższą metę... Skupił się na morzu, skupił na bryzie, na ciemnej alejce gwiazd z małym włoskim miasteczku, na której... nie... to nie smak wina miał mu chodzić po głowie. Tuńczyk, ten kot lubił tuńczyka...

Długie palce zatańczyły, sięgając po magię kształtowania... bez różdżki, przecież ćwiczył kolejny tydzień...

Rzut na Kształtowanie II. Wiedza o zwierzętach mizerna, ale Anthony jest smakoszem i wie jak smakuje i pachnie dobrze przyrządzony tuńczyk. Oby nie zasugerował się sosem truflowym!

Rzut N 1d100 - 23
Akcja nieudana

Rzut N 1d100 - 13
Akcja nieudana



« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: Eutierria (186), Pan Losu (106), Anthony Shafiq (1941), Jonathan Selwyn (1624)


Strony (2): 1 2 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa