• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Ulica Pokątna v
« Wstecz 1 2 3 4 5 … 9 Dalej »
[XX.08.1972] I need a hero

[XX.08.1972] I need a hero
Ancymon
"Niewierny jest ten, kto żegna się, gdy droga ciemnieje"
Nie jest ani wysoka, ani niska, mierzy dokładnie 168 cm. Włosy w kolorze jasnego blondu, ślepia kocie w odcieniu lodowego błękitu. Oczy duże, nosek mały i nieco zadarty, pełne usta na których często widnieje zaczepny bądź pogardliwy uśmiech. Pachnie słodko, lecz nie mdło, mieszanką wanilii, porzeczki i paczuli.

Scarlett Mulciber
#1
14.09.2024, 20:04  ✶  
Był to jej pierwszy miesiąc w Londynie, także ze wszystkich sił starała się trzymać z dala od kłopotów. Nie chciała przyprawiać ojca o zawrót głowy, a z pewnością nie teraz, gdy świeżo co opuściła Norwegię.
Mimo, iż nieraz bywała w Londynie, to wciąż nie potrafiła przyzwyczaić się do bełkotu Brytyjczyków na ulicach. Czuła się nieswojo, mimo że rozumiała wszystko co mówią.
Tego dnia wybrała się na małą wycieczkę. Nie miała konkretnego celu, jednakże ten nigdy nie był jej potrzebny.
Uwielbiała się włóczyć bez celu, chociaż zazwyczaj wybierała na swoje wędrówki miejsca uchodzące za te bezludne. Norweskie klify były czymś co od dziecka budziły w niej pokłady ciepła, a do których teraz mogła jedynie wzdychać z utęsknieniem.
Niemalże od rana, zaraz po opuszczeniu rodzinnej kamienicy, czuła na sobie wzrok.
Z początku starała się zbagatelizować ów uczucie, wmawiając sobie szaleństwo.
Jednakże po pewnym czasie, gdy ów wrażenie nie zamierzało zniknąć, dziewczyna zaczęła baczniej przyglądać się otoczeniu.
Niezależnie w którą stronę się udała i jakie fikołki logiczne by nie zaliczyła przy tym, robiąc niejako kółka wokół budynków, w jej najbliższym otoczeniu pozostawała jedna niezmienna - był to krępej budowy mężczyzna o mordzie raczej zakazanej wątpliwej urodzie.
Nie czuła strachu, raczej frustrację spowodowaną poczuciem związanych rąk.
Szła dalej, a On za nią, na nic było odwiedzanie budynków, gdyż urokliwy jegomość albo czekał na zewnątrz, albo wchodził do środka za nią.
W duszy próbowała się uspokoić, aby to nie zrobić niczego głupiego.
Wyszła pośpiesznie z perfumerii, śpiesznym krokiem obierając pierwszy lepszy kierunek, tym samym nieświadoma niczego blondynka z zapałem ruszyła drogą prowadząca na ulice śmiertelnego Nocturna.
Mężczyzna również przyśpieszył, skracając znacznie dystans jaki ich dzielił. Chwycił dziewczynę za przedramię, zmuszając ją do zatrzymania się.
-Wybaczy Panienka, ale my się chyba nie znamy… - urwał, gdy dziewczyna wyrwała rękę spod jego uścisku.
Jej błękitne tęczówki zapłonęły chęcią mordu. Drobne dłonie zacisnęły się w piąstki, a sama dziewczyna walczyła z rosnącym przypływem gniewu.
Uniosła wzrok na swojego prześladowcę
-Wybaczy Pan, ale najwyraźniej Pan się zapomniał - mruknęła nonszalancko, przełykając jad, który usilnie próbował wydostać się z jej ust.
-Panienka nowa? ja chętnie oprowadzę - mruknął ochrypłym, nieprzyjemnym dla uszu głosem.
Tak bardzo marzyła, by chociaż na chwilę zapomnieć o obietnicy złożonej ojcu, mogłaby wtedy zamienić jego paskudne lica w papkę.
Chciała uciąć dyskusje, zanim przyjdzie jej utopić się we własnym jadzie.
-Do pańskiej świadomości, proszę pana, właśnie idę na spotkanie z narzeczonym, a on nie byłby szczególnie zachwycony pańskim widokiem - wyznała z wyższością, chowając wszystkie możliwe bluzgi do kieszeni.
-Ah tak? - zagaił, upewniając się jaki Mulciber obrała kierunek - i samą panią puścił?
-To chyba nie pańska sprawa - Dziewczyna skrzywiła się nieznacznie.
-Ja chętnie panienkę odprowadzę, tam jest niebezpiecznie
Scarlett obejrzała się za siebie. Brawo idiotko. Wymyśliłaś sobie narzeczonego to teraz szyj z tego co masz.
-Bardzo pan miły, ale tak się składa, że… o!  widzę go- rzuciła pośpiesznie, gdy jasne tęczówki dostrzegły możliwego kandydata.
Chłopak o jasnych włosach i bystrym spojrzeniu, które zdawało się móc kraść dusze.
Scarlett obróciła się na pięcie, z prędkością światła skróciła dystans jaki dzielił ją od nieświadomego niczego Baldwina, rujnując prawdopodobnie jego najbliższe plany.                                                                                             
-Niespodzianka! - rzuciła miękkim, melodyjnym głosem. Pochwyciła jego policzki i nim ten zdążył by zaprotestować, jej miękkie wargi łakomie wpiły się w jego usta, trwając tak krótką chwilę, aby w kolejnej uwiesić się na szyi blondyna
-Tęskniłam za tobą.. - mruknęła z wyrzutem, aby dodać ciszej.
-Bardzo cię przepraszam, ale ten kutas nie chce dać mi spokoju, a ja muszę być grzeczną dziewczynką i nie mogę go wykastrować - szepnęła, owiewając jego ucho gorącym oddechem. W duszy modliła się, aby chłopak jej nie odtrącił. Czuła się głupio, aczkolwiek nie z powodu swojego nie do końca moralnego wybryku, a za sprawą tego, że zwyczajnie musiała na kimś polegać.
Prawdopodobnie gdyby była świadoma komu zawisła na szyi, racząc go czułościami, wiedziałaby że dopiero teraz igrała z ogniem.
The Nocturn's Delight
My name is Ozymandias,
King of Kings;
Normalnie skóra zdjęta z ojca! 177 cm wzrostu, waży koło 70 kg. Szczupły młodzieniec, chodzi wyprostowany emanując pewnością siebie. Ma wyjątkowo jasne włosy, które od razu zdradzają jego pochodzenie od Malfoyów. Oczy jasne w szarym odcieniu. Można odnieść wrażenie, że jest wiecznie z czegoś niezadowolony, ale wrażenie to umyka, gdy otwiera usta - charyzmatyczny chłopiec z łagodnym, może nieco chrapliwym głosem.

Baldwin Malfoy
#2
15.09.2024, 21:05  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 15.09.2024, 21:32 przez Baldwin Malfoy.)  
Jeśli nad panną Mulciber czuwał jakikolwiek anioł stróż to dziś, no cóż… Najwyraźniej wziął sobie wolne. Nie mogło być inaczej, skoro los skorzystał z okazji i na drodze dziewczyny postawił nikogo innego jak młodego Malfoya.
Prawdę powiedziawszy, stojący na rogu Pokątnej i Nokturnu Baldwin nie robił aktualnie nic szczególnego. Palił papierosa, wpatrując się w kanał rzeczny napełniony do połowy wodą i obserwując szczurzy ogon obwiązany różową wstążką raz pojawiający się nad, a raz znikający pod, taflą deszczówki. Możliwości nad którymi w milczeniu debatował były dwie - albo wlezie do tego kanału i Rozalindę odłowi, pozbawiając ulubienicę rozrywki, albo spędzi kolejne pół godziny stercząc jak kołek i czekając aż jej się kąpiel znudzi. Żadna z opcji nie wydawała się szczególnie zachęcająca.

I tak sobie, błogo nieświadomy nadciągającego małego Armagedonu, Baldwin kontemplował rzeczywistość, kompletnie odcięty od rzeczywistości, kiedy nagle poczuł czyjś ciężar na sobie.
Co do kur…
Reszta zdania kompletnie utknęła w czeluściach podświadomości, gdy został pociągnięty do pocałunku.

Pierwsza myśl - kurewka z dziwacznym pomysłem na siebie. Szczerze mówią, jeżeli to była jakaś nowa taktyka panienek od McKinnonów, musiał im pogratulować. Działała bez zarzutów. Ale z drugiej strony, co pierwsza lepsza dziwka robiłaby na środku Pokątnej, narażając się na nalot i kontrole BUMu?
Druga myśl - blondynka musiała być jakąś pieprzoną, małą złodziejką; ani się obejrzy a straci sakiewkę, różdżkę i resztkę godności. Niby nic cennego, ale jednak głupio.
Trzecia myśl pojawiła się, kiedy dostrzegł za jej plecami rosłego dryblasa. Czy znał go? A skądże. Takich jak ten tu było mnóstwo. Pokracznych, tępych predatorów czających się na bezbronne panieneczki, żeby je zaciągnąć do ciemnego zaułka.
- Hej babygirl~ - Mruknął, zniżając głos do przyjemnego pomruku. Wykorzystał moment by uważnie przyjrzeć się tej uroczej twarzyczce. Kompletnie obca dziewoja. A skoro on nie kojarzył jej… Ona nie kojarzyła na pewno jego.
Och biedna, biedna duszyczko. Czy żeś nieświadoma żeś wpadła z deszczu pod rynnę?

Przytrzymał blondynkę bliżej siebie, niemal czule unosząc jej podbródek i przesuwając końcówką języka po jej wargach, smakując uciekający pocałunek. Dziwka czy nie, sama wpadła mu w ramiona, jakby poszukiwała utęsknionego kochanka.
Uniósł kąciki ust słuchając co ma do powiedzenia o wykastrowaniu typa i wtedy, dopiero wtedy, zaszczycił go uważniejszym spojrzeniem. W wyjątkowo naturalnym ruchu przesunął dłoń wzdłuż kręgosłupa Scarlett obejmując ją ostatecznie w pasie, chociaż wzrok cały czas miał utkwiony w czarodzieju.
- Mamy jakiś problem?- Zapytał znudzonym, wręcz zblazowanym tonem, nawet przez moment nie mając w planach wypuścić tej zbłąkanej ptaszyny z objęć. Pachniała mieszanką wanilii z czymś kwaśnym, ale nie potrafił stwierdzić z czym konkretnie. Wciąż przyjemna odmiana od sztucznych perfum kokietek z Podziemnych Ścieżek.
Wolną dłoń wyciągnął do mężczyzny w geście zwykłego przywitania. Jakby miał mu zaraz podziękować, że doprowadził bezpiecznie ukochaną do jej “narzeczonego”. Wszystko to jednak tylko po to by gość wyraźnie zauważył rodowy sygnet Malfoy’ów zdobiący szczupły palec wskazujący Baldwina.
Nikt nie tykał czegoś co potencjalnie mogło należeć do tej rodziny.
Ancymon
"Niewierny jest ten, kto żegna się, gdy droga ciemnieje"
Nie jest ani wysoka, ani niska, mierzy dokładnie 168 cm. Włosy w kolorze jasnego blondu, ślepia kocie w odcieniu lodowego błękitu. Oczy duże, nosek mały i nieco zadarty, pełne usta na których często widnieje zaczepny bądź pogardliwy uśmiech. Pachnie słodko, lecz nie mdło, mieszanką wanilii, porzeczki i paczuli.

Scarlett Mulciber
#3
15.09.2024, 22:41  ✶  
Ten zdawałoby się subtelny gest ze strony blondyna, wieńczący ich pocałunek, przyśpieszył niespokojnie bicie jej serca. Poczuła niepokój, a wraz z nim dreszcz przebiegający wzdłuż kręgosłupa. Na moment miała wrażenie, jakby zabłądziła we własnych myślach, nie wiedząc czy bardziej była zdziwiona tym co zrobił, czy własną reakcją na ten niespodziewany gest.
Przez krótką chwilę poczuła się zupełnie bezbronna, a było to uczucie którego szczerze nienawidziła.
Po prostu cię zaskoczył, a ty straciłaś na moment kontrolę nad sytuacją. To wszystko.
Gdy jasnooki zwrócił się ku natrętowi, Scarlett również przeniosła na nieznajomego, zaprojektowane chwilę wcześniej, znudzone spojrzenie, układając głowę na ramieniu Malfoya.
Krępej budowy mężczyzna już chwilę wcześniej bacznie przypatrywał się Baldwinowi, jakby próbował połączyć wszystkie kropki zebrane w jego niezbyt rozgarniętym umyśle. Gdy Malfoy wyciągnął dłoń, chłop drgnął niespokojnie, a to niejako skonsternowało samą Scarlett.
Skąd taka reakcja? Przecież blondyn nie wyglądał na seryjnego mordercę czy osiłka.
-P-Pan Malfoy! - wydukał widocznie zakłopotany na widok sygnetu.
-Malfoy? - szepnęła Mulciber, a Baldwin mógł poczuć pod palcami, jak dziewczyna sztywnieje na dźwięk ów nazwiska.
Nawet mógł łudzić się, że Scarlett w tym momencie zrozumiała w kogo ręce wpadła i jakie zagrożenie to za sobą niosło.
Jednak prawda była zupełnie inna.O wiele bardziej niespodziewana.
Mężczyzna zwrócił na nią nieco skonsternowany wzrok. Nie wiedziała z kim się spotyka?
-Oczywiście, że Malfoy - prychnęła z wyższością, reflektując się. Grała dobrze, bardzo dobrze, ale Malfoy wiedział jak bardzo spięta była.
-Ja przepraszam… żaden problem, oczywiście..- mężczyzna zwrócił się ponownie do Baldwina - My tylko rozmawialiśmy, chciałem ją odprowadzić, wie pan jak niebezpieczny jest Nocturn, a pańska narzeczona niezwykle urodziwa.. - tłumaczył śpiesznie - ja… ja pójdę już.. -ręki mu nie uścisnął, ale widać było, że zwyczajnie nie śmiał, stawiając się pod Baldwinem. Nie chciał problemów z Malfoyami, to dla nikogo nie kończyło się dobrze. Jeśli Baldwin go nie zatrzymywał, mężczyzna odszedł.
Scarlett chwilę później wyprostowała się, przykładając dłoń do ust. Źrenice miała rozszerzone.
-Ja pierdole… Malfoy - mruknęła cicho, dając upust uzbieranym emocjom.
-Ja pierdolę, nie… nie nie nie - mamrotała. Uniosła dłonie, wplatając palce w swoje włosy.
Jak to, do jasnej cholery, mogło się stać? Ja pierdole, kurwa mać! Scarlett Mulciber coś ty odjebała! Jeden, jeden pierdolony dzień bez odpierdalania to za dużo?!
-Całowałam się z kuzynem, ja pierdolę, co ja odjebałam - miauknęła, a Baldwin zrozumiał, że to nie strach przed Malfoyami ją zmroził, a raczej fakt, że na swojego przyszywanego narzeczonego wybrała przypadkiem własnego kuzyna.
The Nocturn's Delight
My name is Ozymandias,
King of Kings;
Normalnie skóra zdjęta z ojca! 177 cm wzrostu, waży koło 70 kg. Szczupły młodzieniec, chodzi wyprostowany emanując pewnością siebie. Ma wyjątkowo jasne włosy, które od razu zdradzają jego pochodzenie od Malfoyów. Oczy jasne w szarym odcieniu. Można odnieść wrażenie, że jest wiecznie z czegoś niezadowolony, ale wrażenie to umyka, gdy otwiera usta - charyzmatyczny chłopiec z łagodnym, może nieco chrapliwym głosem.

Baldwin Malfoy
#4
17.09.2024, 23:13  ✶  
- Przepełnia mnie radość i wdzięczność, drogi przyjacielu.- Odparł jedynie, zaciskając nieco mocniej palce na talii dziewczyny. Nieświadomie. W reakcji na to jak zesztywniała w jego objęciach.- Przecież nie chcielibyśmy, żeby mojej ptaszynie stała się tu jakakolwiek krzywda, prawda?
Pytanie było tak bezbłędnie retorycznie, że nawet ktoś o tak nietęgim rozumku jak towarzyszący im mężczyzna załapał aluzję, że może jednak nie warto Baldwinowi odpowiadać, ale zabierać nogi za pas.

Blondyn odczekał parę chwil aż czarodziej pójdzie w swoją stronę i przestanie się nerwowo oglądać za siebie.
Poluźnił przy tym trochę uścisk, na wypadek jakby nieznajoma planowała mu się wyrwać. Jeśli taki był jej plan - droga wolna, Malfoy nie zamierzał się jakoś opierać. Ale jak na razie tylko rwała sobie włosy z głowy i mamrotała pod nosem. Coś o rodzinie.
- Chcesz to powtórzyć? Słyszałem, że po dwóch się zeruje. A może to jednak było po trzech…. - Zapytał rozbawiony, obserwując uważnie każdy jej ruch. Profilaktycznie. Tak na wszelki wypadek, gdyby planowała się mu rzucić do oczu za to że miał czelność urodzić się… jej kuzynem? Wielki problem. Jeśli płynęła w blondynce choć kropla magicznej krwi to już czyniło ich bliższym czy dalszym kuzynostwem. Gałęzie czystokrwistych drzew genealogicznych przeplatały się ze sobą jak w pogrzebowym wieńcu.

Przysunął się jeszcze nieco bliżej, mierząc ptaszynę nieco poważniejszym spojrzeniem. Sprawiał wrażenie jakby rozkładał ją na czynniki pierwsze. Od jasnych włosów opadających na jej bladą twarzyczkę. Powstrzymał w sobie chęć odgarnięcia paru irytujących, psujących widok kosmyków. Psuły wszystko. Całą harmonię. Skupił się zamiast tego na jej błękitnych oczach, szukając w nich wszystkich odcieni. Rozszerzonych jak u narkomana źrenic.
Och jakiż wieczór byłby piękny, gdyby okazała się wygłodniałą ćpunką, która pojawiła się w złym miejscu o wyjątkowo złym czasie.
- Nie ruszaj się.- Zniżył z powrotem głos do szeptu, wolną dłonią łapiąc za palce, które dociskała do ust. Odsunął je delikatnie. Niemal czule. Ale przecież chodziło tylko o jedno - o pełen obraz. Nie mógł go stworzyć w pamięci póki nie widział tych wciąż błyszczących od pocałunku, drżących ust. Uniósł kąciki swoich w złośliwym uśmieszku.- Muszę się przyjrzeć swojej narzeczonej. Jak ci na imię przyszła pani Malfoy, hm?
Ancymon
"Niewierny jest ten, kto żegna się, gdy droga ciemnieje"
Nie jest ani wysoka, ani niska, mierzy dokładnie 168 cm. Włosy w kolorze jasnego blondu, ślepia kocie w odcieniu lodowego błękitu. Oczy duże, nosek mały i nieco zadarty, pełne usta na których często widnieje zaczepny bądź pogardliwy uśmiech. Pachnie słodko, lecz nie mdło, mieszanką wanilii, porzeczki i paczuli.

Scarlett Mulciber
#5
23.09.2024, 22:38  ✶  
Czuła jak ogarnia ją swego rodzaju panika spowodowana całą tą popierdoloną sytuacją. Myśli, niczym rwąca rzeka, obijały się agresywnie po ściankach jej świadomości, rozważając możliwe konsekwencje. Chociaż nie mogła doszukać się żadnych konkretnych. Próbowała poukładać sobie całe zdarzenie jakoś logicznie w głowie, gdy do jej uszu wpadły pierwsze jego słowa.
Szokujące pytanie, a za nimi słowa tak absurdalne, tak bardzo nie na miejscu, że parsknęła cichym, nieco rozbawionym śmiechem. Kim był ten człowiek?
-zeruje się, ha? - mruknęła, czując jak powoli schodzi z niej ciśnienie, a myśli z oszalałych, zaczynają zwalniać, pozwalając  zawiesić na każdej kolejnej jakąkolwiek uwagę.
Jak to możliwe, że potrafił w tak krótkim czasie sprowokować tak skrajną i barwną paletę emocji?
Był trochę jak stąpająca sprzeczność, jak gdyby posiadał milion odcieni, wygrywając opuszkami po emocjach. A może tylko jej się tak zdawało? Może była to zwykła reakcja na stres?
Odruchowo się spięła. Znów to robił, chuj. To nie odruch na stres, ten człowiek w jednej chwili po prostu potrafił się stać niepokojąco pociągający. I dokładnie to pierwsze wpływało na to drugie. Dziewczyna była uzależniona od adrenaliny, a blondyn swoim zachowaniem, zupełnie nieświadomie, zapewniał jej dostęp do tego.
Nie opierała się, pozwalając swojej dłoni zsunąć się z twarzy, a Ona sama wyłapała jego spojrzenie. Czuła na powrót przyśpieszoną akcje serca, nawet by zaklęła w myślach, gdyby jej spłoszony wzrok nie utonął w jego jasnych oczach. Uczucie tak zbliżone do tego, gdy stała z rozłożonymi rękami na skraju klifu i jedynie centymetry dzieliły ją od przepaści. Piękne uczucie.
Niemniej jednak uświadomiła sobie w końcu, że wygląda niczym wystraszona łania. A nie miała w nawyku wyglądać w żaden tego typu sposób, wręcz nawet trochę sobą pogardziła.
Chwilę minęła, nim rozchyliła wargi. Musiała pierw dojść do siebie, aby przypadkiem nie zgubić gdzieś słów po drodze, lub nie zająkać się jak idiotka.
Na jej usta wpłynął szelmowski uśmiech, a ślepia połowicznie skryły się za kotarami z rzęs, nadając spojrzeniu kociego wyrazu
-Scarlett, min kjære* - opuszkiem palca delikatnie trąciła czubek jego nosa - A Pan, Panie Malfoy? Zechce się pan nade mną ulitować i wyjawić jakie imię nosi mój narzeczony? - zapytała z nutą zaczepności w głosie. Tak jak i wcześniej mógł wyczuć, że mimo iż dziewczyna potrafiła kwieciście się wypowiadać to coś zdawało się obce w jej mowie. Teraz, gdy mówiła pełnymi zdaniami, nie siląc się na odgrywanie angielskiej damy o wiele wyraźniej mógł wyczuć, że jej akcent pozostawiał nieco do życzenia, mając obce zabarwienie.

min kjære* - mój drogi
The Nocturn's Delight
My name is Ozymandias,
King of Kings;
Normalnie skóra zdjęta z ojca! 177 cm wzrostu, waży koło 70 kg. Szczupły młodzieniec, chodzi wyprostowany emanując pewnością siebie. Ma wyjątkowo jasne włosy, które od razu zdradzają jego pochodzenie od Malfoyów. Oczy jasne w szarym odcieniu. Można odnieść wrażenie, że jest wiecznie z czegoś niezadowolony, ale wrażenie to umyka, gdy otwiera usta - charyzmatyczny chłopiec z łagodnym, może nieco chrapliwym głosem.

Baldwin Malfoy
#6
29.09.2024, 11:50  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 29.09.2024, 15:19 przez Baldwin Malfoy.)  
Trigger warning: rozparcelowana żaba; graficzne, lekkie gore; typowe balbinkowe psychosexual fantazje

Podobały mu się te reakcje. Panika przeradzająca się w konsternację, ta w rozbawienie, a potem znów spięcie. Czuł jak drętwieje pod jego palcami, reagując jak dobrze naoliwiona maszyna na każdy drobny ruch i słowa. Przez moment rozważał nawet jak bardzo może przesunąć granice. Ile zaryzykować zanim nie dostanie w pysk.

Może w półmroku, po kilku głębszych byłby w stanie nawet zapomnieć. Mógłby udawać kogo ma pod sobą, pozwolić sobie nawet na ten słodki dysonans poznawczy.
Może. Przemknęło mu przez myśl, gdy wpatrywał się w jej twarz. Nie była do Niej podobna. Każdy inny machnąłby ręką na drobne różnice. Inny odcień włosów, inny kształt oczu. Ale nie Baldwin. Nie potrafił dostrzec w niej tej za którą tak tęskniło każdego dnia jego serce i ciało.
Przecież nie musisz na nią patrzeć, kiedy pozbawisz ją tych fikuśnych fatałaszków.- Przemknęło mu przez myśl.
Wystarczyło, że pozna ptaszynę innymi zmysłami. Dotyk. Smak. Słuch. Każde babskie westchnięcie brzmiało tak samo; każda krwawiła tak samo, brudząc mu pościel i płótna.

Nachylił się kradnąc kolejny krótki pocałunek, gdy tylko rozchyliła lekko wargi. Ułamek sekundy, muśnięcie ust, którego mogła wcale nie chcieć. Nieważne. Wiedząc, że już nie będzie się chować za dłonią, puścił ją. Wplótł palce w jasne włosy dziewczyny, odgarniając kosmyk za jej ucho.
Westchnął, niemal zawiedziony, gdy zgubiła gdzieś ten urokliwy wyraz zastraszonego zwierzątka. Oczy blondynki błyszczały inaczej, gdy tlił się w nich ten czysty, wręcz pierwotny lęk. Gdy ludzie odkrywali jak krucha jest ich władza, ich własna maska. Ale każda kolejna zmiana była pożądana. Potrzebna. Kształtowała w jego pamięci obrazy, była niczym kolejne elementy układanki.
Dlatego pozwolił się tyknąć w nos. Odchylił minimalnie głowę, ale nie po to, by jej uciec, ale po to by opuszek palca opadł na jego wargi. Cmoknął go krótko, odwdzięczając się tym szelmowskim uśmieszkiem.

Min kajajere?
Czy to znaczy “ty dupku” po mandżursku albo sybirsku czy skąd to dziewczę było? Bo przecież nie z Anglii. Może Irlandia? Albo Walia? Oni tam pierdolili od rzeczy w języku wkurwionych rudych krasnali.
- Może zechce, może nie zechce.- Odparł tylko śpiewnie. Droczył się z nią. Bawił w kotka i myszkę, pozwalając by się odsłoniła cała, podczas gdy on pozostawał w pełni ubrany. Ale czasem należało pozwolić swojej małej przynęcie chwycić.- Jestem Baldwin.
Jego myśli krążyły już wokół czegoś kompletnie innego - ciemnowłosego gościa od chujkoświeczek, który zawitał do niego parę dni wcześniej. Też mam siostrę… Scarlett. Czyżby świat był tak mały? Moja mama była Malfoyem… Ach tak, pamiętał. Dziwka, która rozrzedziła ich krew, oddając się Mulciberowi. Martwa od wyroku karmy. Pocałowałam kuzyna, ja pierdolę. Wszystko powoli układało się w całość.
- Scarlett…- Powtórzył za to powoli jej imię, smakując je jak nieznany trunek. Tego dziwacznego, doprawionego drinka, który podsuwa ci barmanka w nędznym pubie stęskniona za jakimkolwiek dotykiem i nędznym napiwkiem. Takiego, którego wypijasz na jeden raz patrząc jej prosto w oczy. Ale wolał się upewnić.- Czy masz moż…
Nie dokończył.
Poczuł ciągnięcie za dół szaty i oburzone, zduszone przez materiał, piszczenie. Rozalinda. Spojrzał w dół na szczurzycę, od uszu po sam ogon uwaloną wodą z rowu. Zwykle brązowe futro było aktualnie zgniłozielone od całego zakwitu, który zgarnęła nurkując w ściekach. Zgubiła gdzieś przy okazji różową wstążkę, którą miała zawiązaną na ogonie.Upolowana przez nią żaba właśnie się wykrwawiała na chodniku, w drgawkach kończąc swój żabi żywot. Świetnie, tego jeszcze nie grali. Był cockblockowany przez swojego własnego szczura.
- Ja pierdolę, Linda.- Westchnął, a szczurzyca ponownie pociągnęła go za szatę. Jak małe, rozpuszczone dziecko, które chce wracać do domu. Już, teraz, natychmiast. Niechętnie wypuścił z objęć Skarlett.- Sorry baby girl. Obowiązki przed przyjemnościami.- Rzucił nie to żartobliwie ni przepraszająco.
Ale zrobił krok w tył zanim sięgnął po cuchnącą i brudną jak nieboskie stworzenie szczurzycę. Na wszelki wypadek, jakby panienka planowała uciec gdzie pieprz rośnie.

- Ugh. Będę musiał ją wykąpać.- Stwierdził oczywistą oczywistość, oglądając swoją wyjątkowo zadowoloną podopieczną. Z troską, która zdecydowanie nie często gościła na jego obliczu. Ale poza faktem, że Rozalinda nosiła na sobie żabie wnętrzności jak płaszcz gatunkowej wyższości i zwycięstwa gryzoni nad płazami i wydawała się po prostu nieco zmęczona, nic najwyraźniej jej nie dolegało. Niewidzące ślepia zamknęły się leniwie, gdy ułożyła się wygodnie w dłoniach opiekuna, zasypiając momentalnie.
- Słuchaj… Z reguły nie zapraszam do siebie na pierwszej randce…- Zażartował lekko, kładąc mocny nacisk na ostatnie słowo- Ale skoro nie widzę tu nigdzie twojej przyzwoitki, to może masz ochotę wpaść na szklaneczkę whisky?
Ancymon
"Niewierny jest ten, kto żegna się, gdy droga ciemnieje"
Nie jest ani wysoka, ani niska, mierzy dokładnie 168 cm. Włosy w kolorze jasnego blondu, ślepia kocie w odcieniu lodowego błękitu. Oczy duże, nosek mały i nieco zadarty, pełne usta na których często widnieje zaczepny bądź pogardliwy uśmiech. Pachnie słodko, lecz nie mdło, mieszanką wanilii, porzeczki i paczuli.

Scarlett Mulciber
#7
06.10.2024, 09:05  ✶  
Karuzela absurdu ruszyła, a ona nie zdążyła zapiąć pasów bezpieczeństwa.
Blondyn się zapędził, w dodatku nie gubiąc swojej irytującej zuchwałości. Gdy ich usta po raz kolejny się zetknęły, nie mogła uwierzyć w jego bezczelność. Jednak nie to było najbardziej zdumiewające. Dziwiła się samej sobie za swój brak reakcji. Zazwyczaj nie stroniła od rękoczynów - wręcz przeciwnie. Można powiedzieć, że była wyjątkowo agresywna jak na swoje gabaryty. Agresywna, wyszczekana, stawiając twarde granice. Granice, które sama narzucała. A jednak - nie zrobiła nic. Obserwowała jego poczynania, jak gdyby spotkała coś bardzo interesującego. Czyżby to Londyn okazał się tak nudny, czy może jednak to blondyn błyszczał na tle szarego pospulstwa?
A chyba nawet nie był w jej typie. A przynajmniej tak jej się wydawało. Tak myślała, że woli wysokich atletycznych brunetów, chociaż teraz nie była pewna. On miał w sobie coś intrygującego. Nie był nudny. A jak trudno było znaleźć kogoś, kto pochwyci zainteresowanie w tak krótkim czasie.
Miała ochotę chwycić go mocno i zrugać, aby przestał się ruszać. Tak aby móc mu się przyjrzeć. Aby jasne, lodowe tęczówki mogły pochłonąć jego obraz, łudząc się że odnajdzie odpowiedź na nurtujące ją pytanie.
Czy jeśli zastygnie w bezruchu magia zniknie?
Uniosła brew, gdy postanowił się odezwać. Droczył się. Jednak krótko.
Baldwin - chwile smakowała tego imienia w myślach. Nie słyszała, nie kojarzyła. Ani on, ani jego imię nie mówiło absolutnie nic. Nic dziwnego, była tu dzień z nocą, a wcześniej jedynie bywała w czasie wakacji czy innych świąt. W dodatku nie poznała nikogo z Malfoyi. Co prawda ojciec nigdy nie zabronił im kontaktu z rodziną matki, ale ten tak jakby nie istniał. Mogła tylko łudzić się, że są bardziej odległym kuzynostwem. Chociaż złapała się na krótkiej myśli, że chyba jej to nie przeszkadza. Nawet chciała się zrugać za tą myśl, ale stwierdziła, że zrobi to później.
W swoim życiu spróbowałam różnych używek, a ty, drogi Baldwinie, będziesz kolejną z nich.
Powiodła za nim spojrzeniem, gdy postanowił się zrobić krok w tył, chyląc się po...
-Linda? - powtórzyła cicho, niemal w myślach, zaraz jednak prychnęła cichym, krótkim śmiechem.
Władca niepokoju ze szczurem na rękach, zaś w tle rozbebeszona żaba, wydająca ostatnie drgnienia. Te drgawki nawet to wydawały być zabawne w zestawieniu z całym tym obrazem.
-Zrobiłaś sobie korale z jego bebechów, kreatywne - zacmokała, niejako pochylając się, aby lepiej przyjrzeć się szczurzycy. Jebała okropnie, ujebana była równie okropnie
-Do twarzy Ci w szkarłacie, perełko - wyznała widocznie rozczulona istota, którą Baldwin trzymał na rękach. Wyprostowała się, czując jak smrodek gryzoniowego nurka nieco szczypie po oczach.
- Ta, zdecydowanie potrzebuje kąpieli - przyznała niejako rozbawiona, przesuwając spojrzenie na Baldwina. Kolejna zagadka. Czy on był psychiczny? Starała się ogarnąć umysłem te szybkie i intensywne zmiany jakie następowały w chłopaku. Z jednej strony budził niepokój, z drugiej biło od niego ciepło w kierunku swojej małej podopiecznej.
Wybiła się z myśli, słysząc nacisk na słowo określające ich spotkanie. Przez jej usta przemknął delikatny uśmiech
-Szklaneczka whisky brzmi jak marzenie - stwierdziła, zwieszając wzrok na szczurze. Oh zawsze chciała mieć zwierzaka. Miała Bucika co prawda i to na niego kierowała całą swoją miłość i uwagę.
-No, prowadź, min kjære, bo jak krew zaschnie to kąpiel będzie wyjątkowo upierdliwa - zerknęła po raz ostatni na żabę.
The Nocturn's Delight
My name is Ozymandias,
King of Kings;
Normalnie skóra zdjęta z ojca! 177 cm wzrostu, waży koło 70 kg. Szczupły młodzieniec, chodzi wyprostowany emanując pewnością siebie. Ma wyjątkowo jasne włosy, które od razu zdradzają jego pochodzenie od Malfoyów. Oczy jasne w szarym odcieniu. Można odnieść wrażenie, że jest wiecznie z czegoś niezadowolony, ale wrażenie to umyka, gdy otwiera usta - charyzmatyczny chłopiec z łagodnym, może nieco chrapliwym głosem.

Baldwin Malfoy
#8
18.10.2024, 11:16  ✶  
Było coś ekscytującego w przesuwaniu granic i obserwowaniu jak ludzie się o nie potykają. Czy czasem zarobił przez to sierpowym w pysk? Absolutnie. Ryzyko związane z wolnością ducha i myśli - takie, które gotów był ponieść, skoro dawało mu to czego pragnął najbardziej.
Zastrzyk adrenaliny w tym pożal się bogowie, nudnym jak flaki wybebeszonej żaby świecie.

Przez krótką chwilę pozwolił sobie spojrzeć na Scarlett niemal rozanielony. Ludzie reagowali na Rozalindę różnie - z reguły odtrącali ją z czystym, nieukrywanym obrzydzeniem; grozili, że ją rozszarpią jak szkodnika, którym była; abo odsuwali się w panice. Ale już dawno nie spotkał kogoś kto spojrzałby na jego księżniczkę z taką czułością.
Nawet kiedy wyglądała o wiele znośniej niż teraz, ślepa znajda budziła w ludziach tylko najgorsze instynkty. W pewnym sensie nie różnił się jakoś znacząco od Lindy.
Wyrzutek społeczny.
Zdeprawowany gnojek.

Otrząsnął się z nieprzyjemnych myśli, o wiele chętniej słuchając jak dziewczyna tkliwi nad jego szczurzycą niż podszeptów własnej podświadomości.
Propozycja wspólnego drinka była rzucona ot tak, gdyby Scarlett zechciała jednak skorzystać z okazji i uciec. Była już bezpieczna, typ przed którym uciekała dawno zniknął.
Ale… zgodziła się.
To było ciekawe. Nietypowe. Grzeczne panienki nie akceptują zaproszenia nieznanych sobie jegomościów do ich własnych domów. Nie zgadzają się pić. Ale z drugiej strony - grzeczne panienki nie rzucają się komuś na szyję, chadzają tylko w towarzystwie przyzwoitek i jak ognia unikają samotnego zapuszczania się w te okolice.

- Uważaj, bo się zakocham.- Kolejny rzucony nonszalancko żart. I nagły wyrzut sumienia - to nie była jego Calanthe. Powinien traktować ją jak wszystkie inne dziewczyny, które miały to nieszczęście przypominać mu w jakiś sposób siostrę. Nie pytać. Zabrać do siebie. Zapewnić im i sobie parę miłych chwil. A potem oddać światu. Niech się rodzice martwią utraconą godnością i tuszowaniem skandalu. Nie jego cyrk nie jego małpki. A jednak… Tym razem poczuł się z tą myślą cholernie źle.
Nie zasługuje na to.- Stwierdził w myślach, pozwalając Scarlett rozczulać się jeszcze przez chwilę nad Rozalindą, która wtuliła się w jego objęcia jeszcze mocniej, nieco niezadowolona, że jakaś obca baba nad nią cmoka, gdy ona, wielka pogromczyni żab, próbuje zażyć zasłużonej drzemki.
- To nie będzie najlepsze whisky w twoim życiu, obawiam się.- Parsknął śmiechem. Wskazał głową kierunek (o dziwo w przeciwną stronę do Nokturnu) z oczywistych powodów nie planując chwytać panny Mulciber za rękę. Może nieszczególnie obawiał się plotkujących starych wiedźm, czy krzywych uśmieszków rzucanych im z okien monitoringu osiedlowego, ale sam był aktualnie uwalony zielonym zakwitem. Dlatego ruszył we wskazaną stronę, dając dziewczynie znak, żeby poszła za nim.- Czeka nas krótki spacerek, więc powiedz mi proszę babygirl, co znaczy to całe mini kjerre. Przeklinasz mnie w jakimś dziwacznym dialekcie?

Koniec sesji
Przejście na Aleję Horyzontalną -> [tutaj będzie link]
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Baldwin Malfoy (2016), Scarlett Mulciber (2035)




  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa