• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena poboczna Dolina Godryka v
« Wstecz 1 2 3 4 5 6 Dalej »
[2 lipca 1972] Tessa i Dora — Z podręcznika znawczyni run

[2 lipca 1972] Tessa i Dora — Z podręcznika znawczyni run
Kwintesencja kobiecości
wpisano zdradę w pocałunek
w czułe spojrzenia, w szlachetny trunek
Co widzi się jako pierwsze po zauważeniu Tessy na ulicy? Na pewno to, że jest dosyć wysoka — ma w końcu 178 centymetrów wzrostu — a całe wrażenie potęgują buty na małym, ale wciąż!, obcasie. Po drugie, przenikliwe spojrzenie, które zdaje się równocześnie spoglądać prosto w duszę za twoimi oczami, a także patrzeć prosto przez ciebie. Jakby jednocześnie widziała wszystko i nic. Po trzecie, przy wizytach w mugolskim Londynie ubiera się dosyć stonowanie; świetnie skrojony komplet lub zwyczajna koszula, wciśnięta w dopasowane spodnie garniturowe. Kiedy, jednak, jest w zaciszu własnego domu lub wybiera się z wizytą do rodziny czy przyjaciół, pozwala wyjść na wierzch swojej nieco bardziej kolorowej, czarodziejskiej stronie. Po czwarte, a także, nareszcie, ostatnie, Tessa zawsze trzyma w ręku długą, staromodną lufkę z papierosem, nawet jeśli nie ma w intencji go odpalać.

Quintessa Longbottom
#1
23.10.2024, 09:23  ✶  
Równo o godzinie ósmej spokój na dobre opuścił dom Tessy — ulotnił się pomiędzy trzaskającymi garnkami i formami do pieczenia; zręcznie wyminął panią Longbottom, która zaraz po wrzuceniu wypieków do piekarnika zabrała się za sprzątanie i czym prędzej czmychnął przez uchylone okno w kuchni.
Kobieta nierzadko miewała gości, ale nie zmieniało to faktu, że za każdym razem podejmowała sobie za cel, aby czuli się u niej tak, jak w domu. Dlatego krzątała się po parterze zaraz po zjedzeniu śniadania, choć Dora miała pojawić się dopiero około piętnastej.
Niestety już po kilku godzinach, gdy wyczyściła na błysk salon, a także jadalnię, w której miały głównie przesiadywać, napotkała ją mała przeszkoda. Pomiędzy machnięciem różdżką na rozłożenie nowego, świeżo wykrochmalonego obrusu, a przetarciem stołu, rozproszyła się.
Pokonały ją proste podręczniki. Były to inne egzemplarze od tych, które wcześniej podesłała młodej Crawford, ale nadal nosiły po sobie ślady czynnego użytkowania. Pamiętała jeszcze dokładnie, jak dostała je na święta na trzecim roku, gdy szepnęła ojcu parę słów odnośnie tego, że profesor Starożytnych Run po raz kolejny wyróżnił ją po oddaniu eseju. Trajkotała wtedy nieustannie o niesamowitości układów, a gdzieś pomiędzy tym i rysowaniem na serwetce przykładowych połączeń, wytoczyła na stół potężny wolumin Sylabariusza Spellmana. Bracia nie byli jednak pod wrażeniem, nie chwalili jej tak, jak robił to rodzic, a bardziej skupili się na przypomnieniu Tessie tego, że była po prostu… Kujonem.
Parsknęła ze złością pod nosem i przewertowała strony podręcznika, szukając i przy okazji zaznaczając starymi wizytówkami, stron, na które chciała zwrócić uwagę razem z Dorą. Była naprawdę ciekawa, co dziewczynie udało się osiągnąć przez te dwa tygodnie. Czy miała jakieś przemyślenia? A może kompletnie nie podłapała tematu?
Nie, była zdolną dziewczyną, więc Tessa pozostała w dobrej wierze.
Odłożyła książki na bok, wytarła krzesła po raz ostatni i skierowała się w stronę szafki z porcelaną. Wyciągnęła na dzisiaj jeden z jej ulubionych serwisów — delikatny, udekorowany w wrzosowe płatki i przeciągnięty złotem tuż przy krawędzi filiżanek i spodków.
Kiedy rozległ się dzwonek, a tuż po nim bardzo kulturalne pukanie, kobieta spojrzała przelotnie w stronę drzwi, aby zaraz potem zwrócić się w stronę Piernika, starego rudego kocura, który smacznie drzemał na jednym z foteli.
— Bądź tak dobry i idź ją przywitać, co? — Gadanie do kotów było tylko jedną z wielu rzeczy, które można było odhaczyć przy bingo starszej, zdziwaczałej ciotki. Nie mogła jednak uchodzić za zbyt pokręconą, bo Piernik, po krótkiej chwili ociągania, przeciągnął się i zeskoczył z siedziska. Podreptał leniwie w stronę sieni z uniesionym ogonem, miaucząc przeciągle, jakby w ramach powitania. — Dora, kochanie, otwarte!


It's such an ancient pitch
But one I wouldn't switch
'Cause there's no nicer witch than you
Queen of May
But green is the color of earth,
of living things, of life.

And of rot.
Jasnoniebieskie oczy, brązowe włosy i jasna, posiadająca nieliczne piegi cera. 168 wzrostu, o szczupłej sylwetce. Wokół niej unosi się intensywny aromat ziół i zapachowych świec. Dłonie w niektórych miejscach ma permanentnie odbarwione od eliksiralnych składników i roślin którymi się zajmuje.

Dora Crawford
#2
23.12.2024, 06:09  ✶  
U Tessy zawsze czuła się jak w domu.

To nie było tak, że nie traktowała w ten sposób Warowni, bo czasem miała wrażenie, że już nie pamiętała momentów spędzonych w rodzinnym domu. Te wspomnienia były słabe i ulotne, przychodząc i odchodząc kiedy tylko chciały, jakby nie byłą w stanie w pełni ich pochwycić i zachować ze sobą na dłużej. Może dlatego w pewnym momencie poprosiła Morpheusa o pomoc i pokazanie jak działa jego myślodsiewnia. Ale mimo tego, że wszystkie te wspomnienia w których mogła przebierać i wybierać działy się na terenie posiadłości Longbottomów, w jakiś sposób już na zawsze to miejsce miało jej przypominać, że ten pierwszy dom straciła.

Czuła się jak niewdzięczna, kiedy takie myśli przychodziły jej do głowy, ale nie mogła strzepnąć z barków przeświadczenia, że wszystko działo się na pożyczonym czasie i pożyczonych miejscach. Zastanawiała się nad tym szczególnie kiedy miała gorsze dni. Kiedy myślała o matce, albo widziała zmartwioną twarz ojca, który tkwił w obcym świecie, nawet gdy wszyscy robili co mogli, by nie czuł się wyobcowany.

Ale Tessa? Mówiła na nią ciociu, ale było w tych słowach coś o wiele bardziej zażyłego i bliskiego. Uderzającego w czysty, krystaliczny dźwięk uczuć, którymi na dobrą sprawę mogłaby obdarzać matkę. Można by pomyśleć, że podobnymi emocjami obdarzałaby Elise, ale pani Longbottom miała już przecież swoje dzieci i nawet jeśli Crawleyów nie potępiała to... ślizgali się na jakiejś wyznaczonej przez panią domu granicy, której Dora nie chciała nigdy naruszać.

Dziewczyna zadzwoniła dzwonkiem, cierpliwie czekając na jakikolwiek odzew z drugiej strony drzwi, a kiedy podłapała słowa cioci, nacisnęła klamkę i wślizgnęła się do środka. - Piernik! - nie była na tyle niewychowana, żeby nie odpowiedzieć na kocie przywitanie, zaraz też wyciągając do niego ręce i podnosząc. - Pierniczku jak ja cię dawno nie widziałam. Ale jesteś tak samo zmierzwiony jak zawsze - a nawet jeśli nie był, to szybko się to zmieniło, kiedy go pogłaskała, idąc w stronę kuchni. - Dzień dobry ciociu - zaświergotała wesoło na widok Tessy, przytulając się do niej na powitanie. - Przyniosłam ze sobą trochę słoiczków, bo robiłam pierwsze dżemy, a no i syrop jeszcze, na lepsze sny, bo z lawendy - wyciągnęła z torby butelkę i parę słoiczków z przetworami. Na koniec natomiast na stole znalazły się książki, które wcześnie otrzymała od Longbottom. - Mogę ci jakoś pomóc? W sensie w kuchni zanim zaczniemy z książkami?
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Dora Crawford (392), Quintessa Longbottom (424)




  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa