• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Niemagiczny Londyn v
« Wstecz 1 2 3 4 5 6 Dalej »
[17.08.72] Ile kieliszków whisky dla pani Kelly?

[17.08.72] Ile kieliszków whisky dla pani Kelly?
Evil Queen
Kill them with success and bury them with a smile
Ma jasne włosy, jasne oczy i 177 centymetrów wzrostu. Chętnie chodzi w butach na obcasach, mimo wysokiego wzrostu. Potrafi uśmiechać się bardzo pięknie i ciepło, ale zwykle uśmiech ten jest absolutnie fałszywy.

Charlotte Kelly
#1
20.11.2024, 11:29  ✶  
Charlotte nie musiała znać Jonathana Selwyna przez ponad trzydzieści lat, aby zauważyć, że zachowywał się dziwnie – to znaczy odrobinę dziwniej niż zwykle. Unikał jej, zadawał dziwne pytania jej dzieciom, jego listy brzmiały trochę inaczej, a ona nie była do końca pewna, czy spanikował na myśl o tym, że po Mediolanie Charlotte zażąda pierścionka zaręczynowego, postanowił kupił Jasperowi smoka czy może przechodził załamanie nerwowe, bo jego ulubiona projektantka od Rosierów postanowiła wyemigrować do Francji.
Każda z tych opcji zdawała się równie prawdopodobna.
Nie robiła więc żadnych założeń, kiedy Jonathan nagle oświadczył, że chce porozmawiać (bo rozmawiać też mógł chcieć dlatego, że kupił parę nowych szat i musi wybrać najładniejszą, jak i dlatego, że świat miał skończyć się w przyszły wtorek). Stawiła się punktualnie, jak zwykle nie poczekała aż skrzat zawoła pana albo poprowadzi ją do środka, lecz wpakowała się prosto do salon i wygodnie usadowiła na jednym z foteli. Mogła przenieść się tutaj za pomocą Fiuu, ale wybrała krótki spacer, w dużej mierze dlatego, że kupiła sobie nową sukienkę, która jak na standardy czarodziejów była za mało konserwatywna, więc warto było pokazywać ją nawet na mugolskich ulicach.
Jakiś mężczyzna koło trzydziestki wszedł w drzwi sklepu, kiedy się za nią obejrzał, i wprawiło to Charlotte w doskonały humor. Oczywiście, wiedziała, że jest piękna, ale bardzo miło, kiedy inni doznają przez twoją urodę obrażeń ciała. Zwłaszcza kiedy przekraczasz czterdzieści lat i zaczynasz czuć, że gdyby nie te wszystkie specyfiki Potterów, to już mogłabyś wygląd nieco mniej oszałamiająco niż dotychczas...
Uśmiechnęła się pod nosem, kiedy zauważyła, że część mebli była nowa – najwyraźniej rozmach, z jakim wymieniał zniszczony wystrój w jej mieszkaniu, skończył się także drobnymi przetasowaniami w jego własnym mieszkaniu.
– W skali od jeden do dziesięć… – zaczęła, gdy Jonathan pojawił się w salonie. Zarzuciła nogę na nogę, podparła łokieć o podłokietnik, a policzek o dłoń i obrzuciła Selwyna nieco rozleniwionym spojrzeniem. Nie była zbytnio zaniepokojona: jeszcze nie, przynajmniej. Bo tak, coś się działo, ale po co przejmować się za bardzo na zapas? - …ile kieliszków dobrej whisky będę potrzebowała, aby przetrawić to, co dziś usłyszę?
Czarodziej
Some legends are told
Some turn to dust or to gold
But you will remember me
Remember me for centuries
Wysoki (191 cm), szczupły i zawsze zadbany brunet, który ewidentnie poświęca dużo czasu na to, by wyglądać najlepiej jak tylko się da. Najczęściej stroi się w wysokiej jakości szaty, garnitury i koszule. Niemal zawsze uśmiechnięty.

Jonathan Selwyn
#2
21.11.2024, 18:44  ✶  
Myślał, że skoro powiedział już o swoim wampirzym problemie zarówno Morpheusowi, jak i Anthony'emu to przy Charlotte będzie mu jakoś łatwiej. Mylił się. To znaczy, może rzeczywiście trochę łatwiej było, bo przynajmniej byl w stanie poprosić ją o rozmowę, ale... Ale może jednak byłoby prościej, gdyby od razu zebrał ich wszystkich w jedno miejsce i załatwił tę sprawę jedną rozmową? Chociaż wtedy nie miałby okazji do tamtego spotkania z Anthonym, które odsłoniło też parę innych sekretów, więc chyba wyszło lepiej?
Gorzej, że istniało jeszcze takie prawdopodobieństwo, że u Charlotte nie martwił się jedynie o jej reakcję na wieść o Jeanie, ale też na jakiś komentarz na temat tego, co wydarzyło się w Mediolanie, bo... Bo dalej nie miał pojęcia, czy powinien ją wtedy pocałować, a raczej oddać pocałunek, czy też nie. Eh... Strasznie to wszystko było skomplikowane, a wampirze kły niepokoju nad jego szyją, nie pomagały.
Ale Charlotte siedziała już tu w fotelu, czekając na to co miał do powiedzenia, więc trzeba było po prostu to z siebie wyrzucić.
– Trzynaście – odpowiedział, posyłając jej czarujący uśmiech, jakby nic się nie działo. – Czternaście, jeśli nie lubisz wampirów tak samo, jak goblinów, a piętnaście jeśli bardziej.
Najwyraźniej nawet w sytuacjach takich, jak ta, należało pamiętać, aby dobrze zacząć opowiadaną historię.
– Charlotte... – zaczął, wstając ze swojego fotela, aby nalać przyjaciółce pierwszą szklankę whisky i wręczyć jej trunek. – Wiem, że to cię nie zdziwi, ale co gdybym ci powiedział, że nie tylko tamten charłaka w Mediolanie mógł mieć na moim punkcie obsesję? – dodał, ponownie siadając na swoim miejscu.
Evil Queen
Kill them with success and bury them with a smile
Ma jasne włosy, jasne oczy i 177 centymetrów wzrostu. Chętnie chodzi w butach na obcasach, mimo wysokiego wzrostu. Potrafi uśmiechać się bardzo pięknie i ciepło, ale zwykle uśmiech ten jest absolutnie fałszywy.

Charlotte Kelly
#3
24.11.2024, 11:16  ✶  
– Trzynaście – powtórzyła Charlotte z pewnym zastanowieniem. – W takim razie powiedz skrzatowi, żeby już teraz zaserwował pierwszy – zasugerowała, uznając, że skoro ma wypić trzynaście (lub czternaście) kieliszków whiskey, żeby przetrawić historię Jonathana, powinna zacząć jak najszybciej.
W odróżnieniu od niego nie zastanawiała się, czy dobrze zrobiła, całując go w Mediolanie. Charlotte w ogóle bardzo, bardzo rzadko zastanawiała się nad tym, czy postąpiła w jakiejś sprawie słusznie, ponieważ zasadniczo uważała, że zawsze ma rację (nawet jak nie miała). Chciała Selwyna wtedy pocałować, zrobiła to, znaczy się, oczywiście, że powinna to zrobić i to był bardzo miły pocałunek. Jeżeli zaś w ogóle przyszłoby jej do głowy, że może powinni o nim teraz porozmawiać, i na przykład ustalić, czy należałoby go powtórzyć czy zastrzec, że nigdy tego nie zrobią, to wzmianka o wampirach skutecznie sprowadziła jej myśli na inne tory.
– Hm… – odparła, bardzo poważnie rozważając to zagadnienie. Charlotte na swój sposób lubiła wampira, a był to sposób „lubię je jako potencjalne obiekty badawcze”. Nie widziała w nich jednak ludzi. Nie przepadała zresztą w ogóle za wszelkimi „dziwactwami”, bo wykorzeniwszy z duszy głębokie uprzedzenia wobec mugolaków, wyniesione z domu, musiała czymś je zapełnić.
Nie lubiła więc goblinów. Nie lubiła wampirów i wilkołaków. Uważała, że takie selkie nie powinny pchać się na brzegi. Marszczyła nos z obrzydzeniem na ghule i ich paskudny zapach, chociaż w istocie była bardzo odporna na brzydkie zapachy. I bardzo chętnie narzekała na Amerykanów, nieważne, że przemieszkała wśród nich tyle lat – nie dorównywali Anglikom i już.
– Myślę, że w takim razie trzynaście i pół – orzekła, bo jednak goblinów nie lubiła bardziej. Takiego porządnie wykąpanego wilkołaka może mogłaby tolerować, a wampir jakby oddał trochę swojej krwi do badań ostatecznie mógłby być w jakimś aspekcie przydatny. – Że wspominałeś o tym jakieś pięćdziesiąt razy i to tylko w ciągu ostatniego roku? – odparła z pewną ostrożnością, a jej spojrzenie stało się jednak jakieś czujniejsze. Bo Jonathan lubił mówić, że ludzie szaleją na jego punkcie, ale przecież nie sugerowałby, że powinna wypijać tyle whisky, żeby przyswoić znowu taką informację.
I wampiry. Wspominał o wampirach.
– Co się dzieje, Johny?
Czarodziej
Some legends are told
Some turn to dust or to gold
But you will remember me
Remember me for centuries
Wysoki (191 cm), szczupły i zawsze zadbany brunet, który ewidentnie poświęca dużo czasu na to, by wyglądać najlepiej jak tylko się da. Najczęściej stroi się w wysokiej jakości szaty, garnitury i koszule. Niemal zawsze uśmiechnięty.

Jonathan Selwyn
#4
02.12.2024, 02:07  ✶  
– No dobrze moja droga, jeśli nie chcesz, aby było pechowo to możemy też się zgodzić na czternaście – oznajmił, błyskając Charlotte śnieżnobiałymi zębami, ale skrzat akurat potrzebny nie był, bo Jonathan sam zza wczasu przygotował napoje, tak aby Lottie miała wszystko, czego potrzebowała do przyswojenia tego co zamierzał jej powiedzieć, już pod ręką.
Trzynaście i pół.
Trzynaście i pół brzmiało jeszcze, jak coś, co było nawet rozsądne.
Jonathan zupełnie niepodobnie do siebie, na chwilę się zawahał. Tak, to była prawda. Rzeczywiście powtarzał raz po raz, że ludzie szaleli na jego widok. Tylko, że no... Nigdy nie mówił, jak bardzo na jego widok szalała pewną szczególna osoba.
A mimo tego wszystkiego, ponownie się uśmiechnął, słysząc ton głosu w jakim przyjaciółka zadała mu to pytanie.
Bo taka właśnie była Charlotte. Mógł teatralnie wzdychać na niektóre z jej wypowiedzi, mógł czasem specjalnie podejmować pewne działania, lub mówić coś, przez co ona musiała głośno westchnąć z irytacji. Mogli się czasem nie zgadzać. Ona mogła czasem twierdzić, że zwariował. A jednak... A jednak kiedy przychodziło co do czego, nie miał najmniejszych wątpliwości, że mógł powiedzieć Charlotte wszystko, a ona go wysłucha.
Westchnął ciężko i po prostu usiadł obok niej na kanapie, łapiąc ją za dłoń.
– I widzisz moja droga, gdyby nie to, że to co mam ci do powiedzenia naprawdę spędza mi sen z powiek, a jednocześnie nie odczuwam bezsennością godnej artystów, może i bym napisał dla ciebie dramat o moim problemie, albo chociaż monolog, ale... – potarł wolną dłonią czoło. – Ale to chyba zbyt poważna sprawa. We Francji wdałem się w romans. Tak, z wampirem. Tak wiedziałem, że piją krew. To... Zakończyło się dość burzliwie, tuż przed moim powrotem. Właściwie to wizja mojego powrotu sprawiła, że wszystko potoczyło się... Tak, a nie inaczej. Myślałem, że to był koniec, ale nie. Zacząłem dostawać listy, a ten ostatni... Ten ostatni zagroził wam.
I znowu uderzyły go wyrzuty sumienia. Poczucie winy, że nieumyślnie naraził ludzi, ktorych kochał, dla miłości, która nawet nie była prawdziwą miłością. Ręka Charlotte, zaczęła go parzyć, tak że cofnął dłoń.
Evil Queen
Kill them with success and bury them with a smile
Ma jasne włosy, jasne oczy i 177 centymetrów wzrostu. Chętnie chodzi w butach na obcasach, mimo wysokiego wzrostu. Potrafi uśmiechać się bardzo pięknie i ciepło, ale zwykle uśmiech ten jest absolutnie fałszywy.

Charlotte Kelly
#5
06.12.2024, 10:31  ✶  
– Zaczniemy od jednego – zdecydowała, przyjmując przygotowany zawczasu trunek. Była to niemal zbrodnia, potraktować w ten sposób doskonałą whisky, ale pierwszy kieliszek Charlotte wypiła na jeden łyk, bez żadnego delektowania się, uznając, że po tych wszystkich wstępach to może faktycznie potrzebować lekkiego szumu w głowie.
A potem zwróciła spojrzenie na Selwyna, gdy usiadł obok, przypatrując się mu najpierw z uwagą, później zaś… tak… z pewną konsternacją.
Jej umysł uległ pewnemu zawieszeniu.
Nie chodziło o to, że miał kochanka. Miał ich przecież wielu, ba, sama parę lat po śmierci Neda też spotykała się z tym czy z owym, bo była w końcu piękna i młoda. Wprawdzie zakładała zawsze, że Selwyn wolał kobiety, ale po co się ograniczać? Johny nigdy tego nie lubił. Picie krwi? No, każdy miał swoje upodobania, to mogłaby jakoś znieść, ale… ale…
– A wiedziałeś, że one… no nie mogą? – zapytała z odrobiną zdumienia, po czym z trudem powstrzymała potrząśnięcie głową, gdy jej wyobraźnia zagalopowała się za daleko. No dobrze, z kreatywnością można zajść daleko, ale mimo wszystko: kochanek, który jest zimną rybą! Nie był może gorszy od goblina (omal nie wzdrygnęła się na samą myśl), mimo wszystko… I zdawało się, że ta kwestia na moment pochłonęła ją dużo bardziej niż wizja jakiegoś tam wampirzego zagrożenia.
- Jak oceniasz jego możliwości wprowadzenia gróźb w życie? - spytała Charlotte z zastanowieniem i poklepała go po dłoni, którą cofnął, jakby w obawie, że przyjaciółka spróbuje połamać mu palce.
Nie wydawała się przejęta.
Nie wydawała się przejęta, bo słysząc "was" nie pomyślała o swoich dzieciach - raczej o sobie, Anthony'm i Morpheusie. Ktoś taki jak ona nie mógłby przyjąć do wiadomości, że jakiś tam francuski hrabia jest dla niej poważnym zagrożeniem. Nie, paradoksalnie, ona, myśląca zwykle najpierw o sobie, tutaj nie pomyślała o sobie nawet przez ułamek sekundy. Jeśli szło o Tony'ego, to mogłaby westchnąć, że biedny pewnie się tym przejmie, ale nie sądziła, by znalazł się w autentycznym niebezpieczeństwie - jest posiadłość była doskonale chroniona, on sam raczej nie bywał w żadnych podejrzanych miejscach, a na pewno nie w sposób przewidywalny, możliwy do łatwego wychwycenia przez jakiegoś tam Francuza. Ale och, Morphy, to już było poważniejsze: był może najrozsądniejszym ze swojej rodziny, ale przy takich krewnych to o niczym nie świadczyło. Co jeżeli obudzą się w nim te przyćmione Krukoństwem geny Gryfońskości? Albo wiedziony sentymentem, wizją, bogowie wiedzą co jeszcze, zajdzie gdzieś, gdzie zachodzić nie powinien, i natknie się tam na złaknionego jego krwi wampira? O niego troszkę się zmartwiła, ale na razie nie jakoś poważnie - nie miała w końcu dość informacji, aby uznać, że wampirzy hrabia jest aż tak straszliwie niebezpieczny.
Czarodziej
Some legends are told
Some turn to dust or to gold
But you will remember me
Remember me for centuries
Wysoki (191 cm), szczupły i zawsze zadbany brunet, który ewidentnie poświęca dużo czasu na to, by wyglądać najlepiej jak tylko się da. Najczęściej stroi się w wysokiej jakości szaty, garnitury i koszule. Niemal zawsze uśmiechnięty.

Jonathan Selwyn
#6
08.12.2024, 22:51  ✶  
Musiał przyznać, że pomimo tragedii tej sytuacji, Jonathan poczuł się nieco urażony. Czy wiedział, że one nie mogą? Na bogów, czy przyjaciółka tak bardzo nie wierzyła w jego kreatywność i ocenę sytuacji!?
– Lottie, moja droga, tak oczywiście, że wiedziałem, ale czy wszystkie przeszkodzy i przeciwności losu powstrzymały Odyseusza przed dotarciem do swojej Itaki? Lub, czy Herakles cofnął się przed sięgnięciem po złote jabłko z ogrodu Hesperyd, bo było to trudne? Merlinie, tak, wiem o tym, ale nie byłem wtedy nastolatkiem, aby blokować się na takich szczegółach, gdy akurat kreatywność sprawną mieliśmy oboje! – Nawet czytał książkę na ten temat! Naprawdę! Zarzucać jemu, że nie wiedział jak to działa i że nie byłby w stanie nic wykombinować! Skandal!
Na całe szczęście, lub nieszczęście, bo aby udowodnić swoje możliwości Jonathan byłby w stanie powiedzieć naprawdę bardzo dużo, były inne tematy związane z Jeanem do przedyskutowania. Znacznie gorsze tematy.
– Hm... – pomyślał przez chwilę, chwytając mocno dłoń Charlotte. – Sam chciałbym wiedzieć, ale... Poznałem już jego upór. I złość. Był w stanie skrzywidzić... kogoś bliskiego, gdy ta osoba mu odmówiła. Teraz napisał mi w liście, że przyjedzie do Londynu zimą, aby wysycić wszystko co mu go ukradło – zaśmiał się cicho na te słowa, chociaż nie było w tym za wiele radości. Dłonie miał zimne z nerwów. – Myślę... Myślę, że nie powinniśmy go lekceważyć. Nie wiem do czego jest zdolny, ale najwyraźniej do gorszych rzeczy, niż te które kiedyś zakładałem. Zwłaszcza, że zagrożony może być każdy blisko mnie.
W tym Jeźdźcy. W tym dzieciaki. W życiu by sobie nie wybaczył, gdyby cokolwiek im się stało. Nie. Inaczej. W życiu nie zamierza dopuścić do tego, aby cokolwiek im się stało.
Evil Queen
Kill them with success and bury them with a smile
Ma jasne włosy, jasne oczy i 177 centymetrów wzrostu. Chętnie chodzi w butach na obcasach, mimo wysokiego wzrostu. Potrafi uśmiechać się bardzo pięknie i ciepło, ale zwykle uśmiech ten jest absolutnie fałszywy.

Charlotte Kelly
#7
11.12.2024, 11:30  ✶  
Charlotte obserwowała Jonathana przez chwilę, a potem po prostu podsunęła mu kieliszek.
– Dolej mi – poprosiła, uznając, że zapicie tych wszystkich wizji, pojawiających się w jej głowie, to najlepsze, co może zrobić. Złote jabłko i Itaka, porównywane do francuskiego wampira? O bogowie. Poza tym nie wątpiła, że Selwyn potrafił być kreatywny w absolutnie każdej dziedzinie życia, ale w głowie Charlotte funkcjonowały pewne bardzo mocno utarte stereotypy i przekonania.
Jej matka na przykład była potworem.
Gobliny były chytre i tylko patrzyły, jak okraść czarodziejów.
Wilkołaki na pewno gubiły wszędzie sierść i śmierdziały mokrym futrem.
A wampiry były trupami.
Ponieważ to był jednak Jonathan Selwyn i Charlotte przebaczyłaby mu prawdopodobnie nawet zamach terrorystyczny (a niewykluczone, że pomogłaby mu go przeprowadzić, gdyby naprawdę ładnie poprosił albo obiecał jej jakieś ładne ubrania w zamian), a obraziła się na niego śmiertelnie dopiero, gdyby dowiedziała się, że zaprosił jej dzieci na przyjęcie z goblinami i jej krewnymi, postanowiła o tym po prostu nie myśleć. Zamiast tego napiła się whisky, której smak trochę poprawiał jej humor.
– Wampiry bywają obsesyjne – stwierdziła z pewnym zamyśleniem, kiedy Jonathan wspomniał o jego uporze oraz złości. Odwzajemniła uścisk jego ręki, ale raczej w pocieszającym geście niż jak ktoś, kto sam pełen jest obaw. Nie, tych na razie nie było: te miały dopiero się pojawić, wraz z pewnym artykułem i nagłym przerażeniem, że wampir może stanąć na progu jej domu, gdy będą tam dzieci. – Gdy kogoś sobie upodobają, podobno potrafią trwać przy swoim przez całe lata – przyznała, a przynajmniej tak wyglądało to z pewnych badań w Komnacie Śmierci. Wampiry były martwe, a jednak żyły. Oczywiście, że znajdowały się w obszarze zainteresowań Charlotte oraz jej kolegów.
Odstawiła kieliszek – po wypiciu trzeciej porcji – i spojrzała na Jonathana. Z uwagą.
– Johny, skoro poznałeś jego złość i upór, dlaczego nie wspomniałeś o tym dużo wcześniej? – spytała. – Przecież to nie tak, że wsiadłabym w samolot do Francji, żeby od razu go zamordować. Przynajmniej bym to z tobą omówiła.
Czarodziej
Some legends are told
Some turn to dust or to gold
But you will remember me
Remember me for centuries
Wysoki (191 cm), szczupły i zawsze zadbany brunet, który ewidentnie poświęca dużo czasu na to, by wyglądać najlepiej jak tylko się da. Najczęściej stroi się w wysokiej jakości szaty, garnitury i koszule. Niemal zawsze uśmiechnięty.

Jonathan Selwyn
#8
16.12.2024, 17:07  ✶  
Jonathan, rozumiejąc sytuację, po prostu dolał Charlotte trunku i czekał na dalszą reakcją w sprawie zasłyszanych rewelacji.
No cóż... Przynajmniej z ich dwójki prowadził w nie tylko szokowaniu swoim bezbłędnym wyglądem, ale i życiem romantycznym.
– Tak obawiam się, że to może być taka sytuacja i nie mam pojęcia czego możemy spodziewać się kiedy rzeczywiście tutaj przyjedzie – powiedział, czując kolejną falą wyrzutów sumienia, że sprowadził na bliskich potencjalne niebezpieczeństwo. Teraz to i on wziął sobie kieliszek z bursztynowym napojem, nawet jeśli paranoja ostatnich kilku dni,  zniechęcała go do zapijania lęków alkoholem na wypadek, gdyby z jakiegoś powodu jego problematyczny wampir postanowiłny nagle wyjść z jego szafy.
Ale hej. Przynajmniej mógł być pewny, że z wielu osób w długwiecznym życiu wampira, to on wygrał bycie jego obiektem obsesyjnych uczuć, a to jednak było jakieś wyróżnienie. Nie to, że coś, ale Lottie pewnie zajęłoby to znacznie więcej czasu.
W odpowiedzi na kolejne pytanie najpierw westchnął ciężko, odstawił nienapoczętą jeszcze szklankę whiskey na stolik kawowy j oparł głowę o oparcie kanapy wzdychając ciężko.
– Nie sądziłem, że dojdzie do takiej sytuacji – wyznał wreszcie, wpatrując się w sufit. – To nie tak, że zachowywał się w ten sposób kiedy... Byliśmy razem. Myślałem, że poprzestanie jedynie na listach, a i one kiedyś mu się znudzą. To nie tak, że deklarował mi wtedy wielkie uczucia, które mogłyby sugerować, że nie odpuści łatwo. Nie sądziłem też, że mógłby zagrozić wam. Poza tym... – Kolejne westchnięcie, tym razem znacznie cięższe od tamtego poprzedniego. – Poza tym na początku nie chciałem o tym rozmawiać, a potem... Sam nie wiem. Ciężko jest nagle powiedzieć o czymś takim, gdy już minęło ileś czasu, ale... Ale gdybym wiedział, że może zagrozić jakoś wam... Dzieciakom. Wiedziałabyś już dawno. Zapewniam cię.
Evil Queen
Kill them with success and bury them with a smile
Ma jasne włosy, jasne oczy i 177 centymetrów wzrostu. Chętnie chodzi w butach na obcasach, mimo wysokiego wzrostu. Potrafi uśmiechać się bardzo pięknie i ciepło, ale zwykle uśmiech ten jest absolutnie fałszywy.

Charlotte Kelly
#9
17.12.2024, 10:27  ✶  
Charlotte uniosła lekko kieliszek, przypatrując się pod światło bursztynowemu płynowi, zanim go wypiła.
– Cokolwiek to będzie, stawimy temu czoło – stwierdziła, bardzo spokojnie, w głowie przetwarzając jednak już wszystko, co wiedziała o wampirach. Nie lubiły słońca, ognia i obcinania im głów. Niestety, te „słabe punkty” w istocie nie były zbytnio słabymi punktami, bo ognia i obcinania głów nie lubiła też większość ludzi.
A przed słońcem też można było chronić się w różne sposoby.
– Ale jeżeli będzie cię nachodził, groził, wysyłał kwiaty, listy miłosne albo stworzy ołtarzyk z twoim obrazem, bardzo proszę, Johny, tym razem powiedz nam o tym od razu. Oboje ostatnio przekonaliśmy się, że obsesje mogą być niebezpieczne – powiedziała, wciąż rzeczowym tonem. Może była trochę na Selwyna zirytowana, że o niczym im nie wspomniał: ani o związku, ani o dziwnych listach, gdy ewidentnie to wszystko dręczyło go na swój sposób. Ale w tej chwili Jonathan i tak tonął wyraźnie w wyrzutach sumienia. Nie dobijasz bliskich ci ludzi w takich chwilach – zwłaszcza, że wszyscy mieli potencjalnie większy problem na głowie.
A gdy wspomniał o dzieciach, palce Charlotte nieco mocniej zacisnęły się na kieliszku.
– Dolej mi – poprosiła, podsuwając mu znowu naczynie pod nos. Jej spojrzenie stało się chłodniejsze: nie było to zimno skierowane przeciwko niemu, ale w tej chwili do Charlotte dotarło wreszcie, czego obawiał się Jonathan. Nie chodziło tylko o to, że zagrożony był on czy nawet Anthony, Morpheus i Charlotte.
Na celowniku mogły znaleźć się też dzieci.
Jej dzieci.
Wpatrywała się gdzieś w przestrzeń, niewidzącym wzrokiem: myślała o tym, że trzeba poćwiczyć zaklęcia podpalające i ścinające głowy. I niewiele ją obchodziło, w jaki sposób mogło to odcisnąć piętno na jej duszy – Charlotte Kelly nie miała wielu bliskich, ale dla tych, na których jej zależało, była gotowa upaść bardzo, bardzo nisko. Na samo dno piekieł.
– Wiem, Jonathanie. Doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że na nic nie naraziłbyś Jessiego świadomie. Powinnam chyba spytać, jak się z tym wszystkim czujesz i czy chcesz porozmawiać teraz – stwierdziła w końcu. – Zrobiłabym to, ale myślę, że powinnam upewnić się, że dzieci nie planują udziału w żadnych… późnych przyjęciach. I może upiec ciasteczka. Żeby zanieść je aurorowi, który mieszka w naszej kamienicy, tak w ramach sąsiedzkiej przysługi…
Letnie dni były długie: ale nieubłaganie nadchodziła jesień, a wraz z nią częste deszcze i gęste chmury, i to nagle mogło oznaczać duże nieprzyjemności.
Czarodziej
Some legends are told
Some turn to dust or to gold
But you will remember me
Remember me for centuries
Wysoki (191 cm), szczupły i zawsze zadbany brunet, który ewidentnie poświęca dużo czasu na to, by wyglądać najlepiej jak tylko się da. Najczęściej stroi się w wysokiej jakości szaty, garnitury i koszule. Niemal zawsze uśmiechnięty.

Jonathan Selwyn
#10
23.12.2024, 16:26  ✶  
Posłał jej uśmiech i bliźniaczym gestem sam upił trochę ciemnego płynu. Dobra whisky może i nie naprawiała żadnych problemów tego świata (chyba że na świecie byłby akurat kryzys dobrej whisky), ale z pewnością czyniła je nieco mniej nieznośnymi.
– Nie zawaham się nawet chwili – zapewnił ją i uniósł swoją szklankę nieco do góry w geście pewnej obietnicy, obiecując sobie samemu, że od teraz będzie mówił o wszystkich niepokojących sprawach z wampirem w roli głównej. Teraz to też przecież było zbyt niebezpieczne, aby było inaczej.
A dolać oczywiście jej dolał i to tyle razy ile by tylko chciała.
Prawda była taka, że chyba rzeczywiście nie chciał o tym jakkolwiek dłużej rozmawiać. To znaczy... Właśnie o tym porozmawiali i to absolutnie nie było tak, że nie czuł, że mógł powiedzieć Charlotte o wszystkim, bo przecież właśnie mówił jej o wszystkim, ale...
Sam chyba nie wiedział dokładnie jak się czuł.
Zmęczony. Zmartwiony. Zestresowany.
Nie sypiał dobrze będąc w ciągłych nerwach, a jednocześnie odrzucał jakiekolwiek pomysły, że może zaczynała nachodzić go paranoja. Rzucał się więc w wir pracy, jak dobrze że akurat teraz w biurze dużo się działo, próbując w ten sposób pacyfikowany coraz to mroczniejsze myśli i wyrzuty sumienia.
– Tak, idź do nich. Koniecznie. Możesz też wziąć jakiś drogi trunek do tych ciasteczek z mojej gablotki, tak aby wręczyć mu coś jeszcze – odpowiedział, posyłając jej kolejny uśmiech, znaczący mniej więcej tyle co Jest dobrze. Ja sobie poradzę I chyba chciał coś jeszcze dodać, ale nagle zmarszczył brwi i zmienił temat. Była przecież jeszcze jedna o której warto było porozmawiać, bo i ona zaprzątała w pewien sposób głowę Selwyna. – Charlotte... Poczekaj. Ja... Chciałem się upewnić, że nie masz mi za złe tamtego drugiego pocałunku. Możliwe... Że porwała mnie chwila, a ja nie chciałbym, wprowadzić przez to jakiegoś dyskomfortu pomiędzy nami.
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Jonathan Selwyn (1815), Charlotte Kelly (2671)


Strony (2): 1 2 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa