• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Poza schematem Wyspy Brytyjskie v
« Wstecz 1 2 3 4 5 … 10 Dalej »
[17.08.1972] Baby | The Edge & Laurent

[17.08.1972] Baby | The Edge & Laurent
Lukrecja
Are you here looking for love
Or do you love being looked at?
Wygląda jak aniołek. Jasnowłosy, wysoki (180cm), niezdrowo chudy blondyn o nieludzko niebieskich jak morze oczach. Zadbany, uczesany, elegancko ubrany i z uśmiechem firmowym numer sześć na ustach. Na prawym uchu nosi jeden kolczyk z perłą.

Laurent Prewett
#41
04.12.2024, 13:32  ✶  

Przywdział uśmiech na usta jak najpiękniejszą z kreacji - jak jedną z tych sukienek, co wirowały wokół ciebie, kiedy tańczysz do jazzowej muzyki. Okręcały się wokół ud, podkreślały długie nogi, skrywały to, co najbardziej ponętne. Wyobrażał sobie, że jeszcze piękniejszy uśmiech właśnie rozjaśniał twarz Fleamonta. Piękniejsz - bo dla niego o wiele cenniejszy niż własny uśmiech. Obrócił delikatnie głowę, żeby rozchylić bardziej powieki i zerknąć na jego twarz. Chociaż na te usta, które potrafiły rozkosznie całować i okrutnie ciąć słowami. Opierał się właśnie o człowieka będącego uosobieniem kontrastów. Jeszcze większym kontrastem był sam Laurent, który korzystał właśnie z Fleamonta jak z własnej ramki. Mimo tylu barw samego Crowa, miał w sobie jeszcze tyle miejsca, by zapraszać tam kolejnych ludzi, przyjmować ich kolory i potem..! Z rozczarowaniem odkrywać, że zamieniają się w brąz. Brzydkie, brudne błoto. To nic. Laurent przecież już był ubrudzony. Sięgając po bożą łaskę upadł na rozdeptaną, mokrą od własnych łez drogę.

Nie pomylił się - tam tkwił uśmiech. Więc z drogi przeniósł go ten Kontrast prosto do ciepłej wody. Jak każdy kwiat, który potrzebował ożywienia.

- Nie lubisz poezji, a po głowie plącze mi się taki piękny utwór… - W odpowiedzi na to, że coś mu się śniło - to wtedy ten utwór w jego głowie rozbrzmiał. Mógłby go zamienić na piosenkę. - Tak, śniło mi się. To był piękny sen, który miał miejsce bardzo dawno temu… - W zasadzie wcale nie tak dawno, ale Laurentowi w głowie teraz jawiło się to jako przepaść czasowa. - Tak? Ja uwielbiam spać w wodzie. Dotykać jej. Doświadczać jej. Mógłbym żyć w morskich pianach i nie wyjść już na brzeg… - Florence martwiła się, że kiedyś to uczyni - pójdzie, odejdzie i nie wróci więcej. Nie wychyli się z bezpiecznej, morskiej otchłani. - Lecz skoro nie lubisz spać w wodzie, to byłby fatalny pomysł. Wolę posiedzieć z tobą na tarasie niż tkwić pod wodą bez ciebie. - To była bardzo prosta kalkulacja, a już na pewno banalnie prosta, kiedy wpadło się tak cudownie rozluźniony nastrój. Wszystkie myśli, które kazały kalkulować i zastanawiać się nad każdym czynem, badać każdą wypadkową, powoli wślizgiwały się przez dziurkę od klucza. Na razie były odciągnięte. Odciągał je Crow każdym delikatnym ruchem dłoni i każdym swoim słowem.

Zaśmiał się cicho i odruchowo trochę przykurczył ramiona od niespodziewanego polizania. Niektóre liźnięcia były całkiem spodziewane - na przykład te psie, gdy ten wystarczająco mocno wywijał ogonem i cieszył się na powitanie. Więc tak - istniały takie!

- Ach tak?

- Nie było odkrywcze, ale było absolutnie urocze i zabawne, co miało swój wyraz w jego głosie. - [b]Na pewno nie za lizanie i zjadanie mydła. - Co również nie było odkrywcze. Zaśmiał się znów cicho. - Za kwiaaty, za wspólną kąąpiel, wyrzucenie wazonu i uroczy uśmiech. Za te chwile, kiedy tak bardzo ważysz słowa i te, w których pozwalasz im popłynąć… - Przerwał tylko na moment, kiedy nastąpił ruch i odetchnął, zamykając oczy, kiedy poczuł nacisk palców na napiętych mięśniach. Przez ten moment milczał. - Za palenie na dworze i dbanie o to, żeby czasem ten dym mnie nie sięgnął i za pomyślenie, że przecież powinienem coś jeść. - To był tylko jeden dzień, a mógł z niego wyciągnąć tak wiele tych “dziękuję”. Tych małych i wielkich rzeczy, które przez czyny Flynna mówiły: myślę o tobie i martwię się o ciebie. Były małe? Ale znaczyły wiele. Tak jak wielkie gesty potrafiły się stać całkiem malutkie. - Mhmmm… - Zamruczał w odpowiedzi, podwijając nogi pod siebie i opierając na kolanach podbródek. - Chciałbym tu z tobą zostać na wieczność… Chwilo trwaj - jesteś piękna. - Na szczęście nie zawarł paktu z Diabłem, który by te słowa zamienił w czar.


○ • ○
his voice could calm the oceans.
Crow
If you catch me trying to find my way into your heart, scratch me out, baby. As fast as you can. My pretty mouth will frame the phrases that will disprove your faith in man.
Wyzywająco ubrany mugolak, od razu sprawiający wrażenie ekscentrycznego (w wyraźnie prowokatywny sposób) lub wywodzącego się z nizin społecznych. Ma 176 centymetrów wzrostu. Ciemnobrązowe oczy. Włosy czarne, kręcone - w gorsze dni chodzi roztrzepany i skołtuniony, w lepsze, po zastosowaniu Ulizanny na mokre strąki, wygląda tak bajecznie, że masz ochotę zatopić palce w puszystych loczkach. Ma przebite uszy i wiele tatuaży. Najbardziej charakterystyczne z nich znajdują się na plecach (wielkie, anielskie skrzydła) i kroczu (długi, chiński smok oplatający jego przyrodzenie i uda). Do tego ma wiele blizn od ran kłutych i zaklęć, a także samookaleczeń. Sporo z nich to ślady po przypalaniu papierosami. Ze względu na daltonizm monochromatyczny ubiera się wyłącznie na czarno. Przy pasku nosi sznurki, łańcuchy, noże, czasami kombinerki i inne narzędzia, których używa do pracy. Jest człowiekiem bardzo wysportowanym, jego ciało jest wyrzeźbione, ale nigdy nie skupiał się na budowaniu masy i siły mięśniowej. Ma 32 lata, ale uzależnienie od substancji odurzających i alkoholu sprawia, że jest wizualnie o kilka lat starszy.

The Edge
#42
04.12.2024, 14:39  ✶  
Słuchał go wciąż, ale wydawało mu się, że faktycznie stał się w tej rozmowie trochę nieobecny. Nie mógł na niego patrzeć, więc Laurentowi odpowiadała nie tylko cisza, ale i brak kontaktu innego niż dotyk - nie było już spojrzenia oczu zapewniających go, że uwaga Crowa nie uciekła gdzieś w bok. Czy powinien to w sobie zmieniać? Wymyślić co mógłby odpowiadać w takich momentach? Wysilać się, żeby wcinać się pomiędzy to, co przekazywał mu blondyn? Mówił, że chciałby też jego ciszy, ale ludzie mówili mu już różne rzeczy, a później ścierali się z rzeczywistością i zmieniali zdanie. Mimo wszystkich obaw skupił się na tym, żeby zaznaczać swoją obecność w inny sposób niż werbalnie. Przemywając mu tę szyję i kark, masując mu plecy. I na początku naprawdę dobrze mu to wychodziło - bo to były dłonie sportowca, który wychował się w rodzinie sportowców i na pewnym etapie dbanie o innych w takich sposób weszło mu w krew, ale... Z każdym kolejnym podziękowaniem ucisk stawał się coraz lżejszy, aż wreszcie jedna z rąk chlupnęła do wody, a druga oparła się o krawędź wanny.

Nie dotykał go już wcale, przynajmniej nie dłońmi, bo w tak małej przestrzeni musieli opierać się o siebie w mniejszym lub większym stopniu. Ale nie było już świadomego inicjowania kontaktu - palców sunących po nagiej skórze, prób rozładowania napięcia zbudowanego w mięśniach. I jeżeli blondyn odwrócił się żeby zobaczyć jego twarz nie dostrzegł nic ładnego - Crow miał buzię miał wykrzywioną w niezrozumiałym grymasie. Nie dało się z niego odczytać wiele, póki starszy mężczyzna nie zdecydował się odezwać i po policzkach nie popłynęły mu łzy. Próbował je z siebie zetrzeć, ale było ich więcej. Spojrzał do góry, najpewniej chcąc to jakoś powstrzymać, ale to było nieuchronne - bardzo nieoczekiwanie pokazał mu się od wrazliwszej strony, na co wcale nie był gotowy.

Wieczność go przerażała. Wieczność kojarzyła mu się zwykle z nieskończonym bólem i cierpieniem. Ale taka wieczność? Wieczność u boku dwóch ludzi dobrych - bohatera i księżniczki, którzy oboje zdawali się nadrabiać komplementami za wszystkie lata, kiedy był ich tak głodny...? Taka wieczność nie wydawała się katuszami - była czymś nieosiągalnym, bo to wszystko się kiedyś skończy, ale pierwszy raz od dawna bardziej niż tym nieuchronnym przecięciem nitki jaka ich łączyła, zamarzył o tej wieczności.

Otarł te łzy jeszcze raz. Zacisnął szczękę i zazgrzytał zębami.

Jego oczekiwania i starania były już zdecydowanie zbyt duże w porównaniu z ty, co mógł dostać i na co zasługiwał. Ale co miał z tym niby zrobić? Miał zrezygnować z tego szczęścia? Jeżeli ono miało trwać już tylko kilka sekund, to chciał je mieć. Żarliwie i desperacko pragnął być kochanym przez kogoś takiego jak Laurent. Zamierzał kontynuować swoje niecne praktyki, teraz po prostu potrzebował... przerwy na oddech, tak. Przerwy na oddech... tylko jakoś ciężko mu było oddychać na samą myśl, że blondyn był blisko odkrycia wielu prawd. Chociażby tego, jak bardzo lubił być komplementowany, chociaż odwracał wzrok i... Że najłatwiej mu było przerywać tę ciszę i zadawać pytania, kiedy dotyczyły one jego lub ich relacji. Dzieliło go od tego tylko kilka dni uwagi lub maleńka, błyszcząca fiolka.

-W-wiesz, że ja nie jestem łatwy do kochania? - Pierwszy raz nie brzmiało to jak próba odepchnięcia kogoś tylko zapewnienia samego siebie o prawdziwości tego czego doświadczał. Jednocześnie to odpychało, bo kochanie go faktycznie nie było czymś łatwym - i nie chodziło tu przecież nawet o huśtawkę emocji, chodziło o pokręcone postrzeganie takich słów jak lojalność. - Ale bardzo - oddychaj, oddychaj - mi schlebia i... to co... argh. - Jak on to właściwie robił? Skąd brał te wszystkie teksty? Crow żeby wygłosić coś takiego, musiałby pewnie zastanawiać się nad tym już wcześniej. Dużo wcześniej. Albo nakręcić się na kogoś tak bardzo, żeby motywowała go chęć zdobycia. Laurent sprawiał, że czuł się jak glina. Ktoś właśnie dolał do niej wody i formował ją w jakiś kształt, a on się temu poddawał - bo kiedy formowały cię te dłonie, pragnienie stania się tym czym chciały cię uczynić było naturalne. Kilka dni temu pomyślał o tym, jak dobrze było wiedzieć, że nóż który trzymał pod poduszką wciąż wzbudzał w respekt, ale gdyby Laurent położył mu teraz ręce na barkach i nacisnął, posłusznie zanurzyłby głowę pod powierzchnią wody i poszedł tam spać, nawet jeżeli był to fatalny pomysł.


Oh darling, it's so sweet
you think you know how crazy I am.

My mind is a hall of mirrors.
Lukrecja
Are you here looking for love
Or do you love being looked at?
Wygląda jak aniołek. Jasnowłosy, wysoki (180cm), niezdrowo chudy blondyn o nieludzko niebieskich jak morze oczach. Zadbany, uczesany, elegancko ubrany i z uśmiechem firmowym numer sześć na ustach. Na prawym uchu nosi jeden kolczyk z perłą.

Laurent Prewett
#43
04.12.2024, 16:20  ✶  

Z Flynnem nie było sposób przewidzieć, z czym wstrzelisz się w sam środek jego uśmiechu, a co sprawi, że zacznie płakać. Święta woda skapująca do tej różanej piany - nazwałby to deszcze, gdyby tylko Flynn tego potrzebował, nawet jeśli deszcz nie smakował solą. Te pierwsze sygnały nie były do końca jasne, choć kiedy ten dotyk stał się taki słaby to chciał się przysunąć ponownie. Nastała taka cisza, którą przerywał tylko jego głos i ciche chlupotanie wody, gdy bawił się wodą, opierając dłoń na kolanie. Taka chwila ciszy, co gubiła się między słowami. Tak wymowna cisza, że powinna była zadrżeć w jego uszach, ale przecież Flynn często milczał - szczególnie, kiedy on mówił. Pewnie nie było w tym niczego wielkiego, ale lubił sobie myśleć, że to taka wyjątkowa chwila, w którym tylko anielska harfa brzęcząca między miękkimi chmurami mogłaby zawalczyć o uwagę i nie zmieniłaby doniosłości. I lekkości. Zupełnie niepodzielanej - anioły stworzono do latania, lecz Szczury? Te kopały pod ziemią, szukały domów w głębokich kopalniach i pod miastami w kanałach. Bóg ważył grzechy - poprosił Temidę o zważenie i Edga. Głośny chlupot i całkowite zerwanie kontaktu sprawiło, że Laurent się w końcu obejrzał. Spodziewał się zupełnie niczego - a dostał coś zupełnie szokującego.

- P-powiedziałem coś nie tak..? - Widział Flynna w bardzo różnych stanach, ale nie widział jeszcze u niego takiego wyrazu. Jego głos ściszał się wraz z każdą kolejną literą, bo przy automatycznym zadaniu tego pytania zorientował się, że może nie powinien pytać wcale. Że to, co teraz się działo w czarnowłosym mogło być jedną z tych chwil, co wcale nie były uświęcone. To nie harfa - to zgrzytające skrzypce z uszkodzonymi strunami wypływały z Piekła. Zaburzenie melodyki psuło utwór - tak twierdzili, ale to nieprawda. Te niuans pokazywały, że dwie osoby mogą zagrać inaczej - a w końcu zagrają tak samo. - Crow… - Odezwał się łagodnie i obrócił. Usiadł na boku i przysunął się bliżej mężczyzny. - Wdech. Wydech… wdech… - Usiadł tak, by otworzyć ramiona i przygarnąć go do siebie. Żeby nie musiał czuć jego wzroku na swojej twarzy, jeśli nie chciał, żeby mógł schować ją gdzieś na poziomie jego barku albo klatki piersiowej. Tak, żeby móc go objąć.

Łzy… płakałeś za często, ale dobrze wiedziałeś, jak ważne były łzy dla mężczyzn. Jak widzieli je jako niemęskie, jako słabe, wyraz swoich uczuć, odkrywania się. To słabe, słabe! Najłatwiej wtedy uderzyć! Chyba tak było. Wiedziałeś, jak to jest - wstrzymywać celowo łzy. Zachowywać twarz pomimo wszystkiego, co się dzieje. Flynn chyba też się starał to zrobić, ale te łzy popłynęły pomimo.

- Wiem. Pamiętam. - Czy tamten sen to wersja Flynna, który nie doświadczył tylu okrucieństw naszego świata? Zaszło to kawałek za daleko, żeby uważał sen za bajdurzenie umysłu - z takiego się zresztą nie wynosiło kamieni należących do kogoś innego, pochodzących nie wiadomo skąd. Flynn go zrobił, ale jak sam mówił - sądził, że wszystkie przepadły. - Oddychaj, Flynn. Razem ze mną. - Ręce oparte na jego barkach nie zanurzyły go pod wodę. Przyciągnęły go już finalnie do siebie, zagarnęły dla siebie. - Dla mnie. - Oddychaj dla mnie, mów do mnie, krzycz do nieba, albo uciekaj z przeklętej wody i jeszcze bardziej przeklętych łez. Ile piór musieli powyrywać temu człowiekowi, że nie miał nawet sił podskoczyć, co dopiero mówić o wzbiciu się do lotu? Unosił się na krótkie chwile, ale… może ten upadek ich właśnie łączył. Kiedy spotkali się na dole, wywróceni, gotowi szarpać się o… co w zasadzie? Chwilę taką, jak ta. Chciał jakoś zażartować, żeby rozładować napięcie, ale żaden żart nie przychodził mu do głowy, więc… więc zaczął nucić. Kołysankę, którą kiedyś nuciła mu matka. Głaskał go po twarzy i próbował się zorientować, czy to w ogóle działało. Czy ten szalejący Płomień w jego dłoniach, który tak rozpaczliwie potrzebował powietrza, by płonąć, jakkolwiek się uspokaja. I coś go tknęło, kiedy zaczął myśleć w tym niepokoju. - Zaraz do ciebie wrócę. - Zapewnił go i w zasadzie trochę niewygodnie się wyciągnął, bo nie chciał go puszczać całkowicie, całkowicie zrywać kontaktu fizycznego. Zakodował sobie w głowie, że to jest ważne dla Flynna tak mocno, że traktował go jako punkt podparcia do wszystkich działań. Sięgnął do swoich spodni ignorując fakt tego, że będą całe mokre i wyciągnął fiolkę veritaserum. Wrócił z nią do Flynna, znów go otulając rękoma. Wyciągnął veritaserum do niego.



○ • ○
his voice could calm the oceans.
Crow
If you catch me trying to find my way into your heart, scratch me out, baby. As fast as you can. My pretty mouth will frame the phrases that will disprove your faith in man.
Wyzywająco ubrany mugolak, od razu sprawiający wrażenie ekscentrycznego (w wyraźnie prowokatywny sposób) lub wywodzącego się z nizin społecznych. Ma 176 centymetrów wzrostu. Ciemnobrązowe oczy. Włosy czarne, kręcone - w gorsze dni chodzi roztrzepany i skołtuniony, w lepsze, po zastosowaniu Ulizanny na mokre strąki, wygląda tak bajecznie, że masz ochotę zatopić palce w puszystych loczkach. Ma przebite uszy i wiele tatuaży. Najbardziej charakterystyczne z nich znajdują się na plecach (wielkie, anielskie skrzydła) i kroczu (długi, chiński smok oplatający jego przyrodzenie i uda). Do tego ma wiele blizn od ran kłutych i zaklęć, a także samookaleczeń. Sporo z nich to ślady po przypalaniu papierosami. Ze względu na daltonizm monochromatyczny ubiera się wyłącznie na czarno. Przy pasku nosi sznurki, łańcuchy, noże, czasami kombinerki i inne narzędzia, których używa do pracy. Jest człowiekiem bardzo wysportowanym, jego ciało jest wyrzeźbione, ale nigdy nie skupiał się na budowaniu masy i siły mięśniowej. Ma 32 lata, ale uzależnienie od substancji odurzających i alkoholu sprawia, że jest wizualnie o kilka lat starszy.

The Edge
#44
04.12.2024, 16:36  ✶  
Cząstki pewności siebie, jakie zwykle w sobie miał, zdawały się pokruszyć na kawałki jak ceramiczny talerz rzucony na podłogę. Rzeczy uważane przez niego za coś wręcz niezbędnego, żeby ludzie się go bali, a więc niby pożądane w jego życiu, teraz działały inaczej. Czuł się przy nim cholernie nagi, tak nagi aby kontaktu wzrokowego nie unikał wcale Crow - bo Crow te wszystkie swoje rany i zadrapania przecież gloryfikował. To był ktoś inny, ktoś o wiele mniej pewny siebie. Ktoś, kto bardzo wyraźnie pamiętał, że niektóre tatuaże miały zasłaniać rozcięcia, o których nie chciał pamiętać, bo zrobił je sobie sam, ale na tyle nieudolnie, żeby ślad po nich został z nim na zawsze. Najsmutniejsze było to, że niekoniecznie myślał o tym w kategoriach nie powinienem tego robić, on myślał: powinienem zrobić to lepiej. Tak samo jak szybciej powinien nauczyć się leczyć oparzenia, zupełnie jakby najistotniejszą rzeczą w tym wszystkim było stanie się wygodniejszą popielniczką. Nie rozumiał tylko dlaczego nie opanował własnych łez, ale tak samo nie rozumiał wielu procesów myślowych we własnej głowie. Ktoś mądry powiedział mu kiedyś, że robił to wszystko, żeby się chronić, ale on już sam nie wiedział przed czym się tak zasłaniał. Takie słowa od człowieka, dla którego bez zawahania pozbawiłby życia kogoś, kogokolwiek by wskazał? To nie było tak, że nigdy nikt nie zaoferował mu takiego ciepła - wielu próbowało otoczyć go opieką, ale robili to bezskutecznie, bo jego głowa posiadała wyraźną blokadę. I teraz też nie do końca radził sobie z tym co się działo, bo nawet jeżeli Bletchley w jakiś sposób odłamał jej kawałek, to siedział w tej wannie tylko dlatego, że prawda, którą wreszcie z siebie wydusił, okazała się zbyt ciężka do udźwignięcia dla kogoś, komu obiecał o wiele więcej niż Laurentowi.

Znów postawił się w sytuacji, w której mógł dostać wszystko albo nic. I słuchał jakiejś pieprzonej kołysanki zupełnie jakby umawiał się z jakąś postacią z animacji dla dzieci - to było tak surrealne jak tylko mogło być, a jednak wbrew wszystkim negatywnym myślom - jemu to naprawdę pomagało.

Nie pamiętał, skąd on to pamiętał. Mówił mu to już? Tamtego dnia, kiedy po raz pierwszy spojrzeli na siebie jak na kogoś więcej niż coś ulotnego, niemożliwego do złapania palcami w locie...? Trochę przykre. To, że na bliskość potrafił tak łatwo odpowiedzieć odpychaniem, chociaż tak naprawdę była jedną z podstawowych potrzeb, jakie musiał sobie zapewnić, żeby nie chcieć wydrapać własnych oczu. Sam wolałby nie jeść, jeżeli tylko to oznaczało trwanie w poczuciu bycia chcianym. Lepiej umierało się z głodu niż samotności.

Przytulił się do niego i wcale nie chciał go puszczać, chociaż tak odrętwiały mu już nogi, że powinien marzyć o opuszczeniu tej wanny. Ale nie, nie istniała szansa na to, aby pojawiło się w nim takie pragnienie, bo zbyt mocno skupił się na tym jak ulotną mogła być ta chwila, chociaż powiedziano mu teraz o wieczności. Powie coś głupiego, albo w zasięgu wzroku Laurenta znajdzie się ktoś bardziej godny jego uwagi, a on podświadomie wycofa się w cień. Ha... patrząc na to, że chłopak się odsunął i chwycił tę fiolkę, to chyba jednak powie coś głupiego.

Wyglądał teraz w tej wodzie jak pies niechętny do kąpieli - opuszczoną głową i łzami w kącikach oczu.

- To po prostu... - podjął się odpowiedzi na zadane mu pytanie, ale od razu głęboko odetchnął i pokręcił głową. Przejął od niego tę fiolkę i wyglądał na całkiem pogodzonego z tym co miało się tu zaraz wydarzyć. Ostatecznie nie robił tego pierwszy raz i może nawet dało się to wyczuć w ilości kropli, jakie spadły na jego język po odkorkowaniu buteleczki. Logika mówiła, że przed zrobieniem takiego ruchu powinno się uzgodnić ze sobą takie pytania, ale jak doprowadzić drugą stronę do ekstremum, kiedy wszystko, co robiliście, było tak wyważone? Pożar był lepszy od bycia mdłym, tak jak śmierć głodowa była lepsza od śmierci z samotności.

Przesunął palcami po jego boku i przełknął ślinę.


Oh darling, it's so sweet
you think you know how crazy I am.

My mind is a hall of mirrors.
Lukrecja
Are you here looking for love
Or do you love being looked at?
Wygląda jak aniołek. Jasnowłosy, wysoki (180cm), niezdrowo chudy blondyn o nieludzko niebieskich jak morze oczach. Zadbany, uczesany, elegancko ubrany i z uśmiechem firmowym numer sześć na ustach. Na prawym uchu nosi jeden kolczyk z perłą.

Laurent Prewett
#45
04.12.2024, 17:48  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 04.12.2024, 17:48 przez Laurent Prewett.)  

Kiedy zaczął się uczyć o magicznych stworzeniach pomyślał, że są o wiele lepsze od ludzi. Prostsze. Szlachetniejsze. Miały więcej klasy, o wiele bardziej ufały instynktom. Łatwiej było nad nimi zapanować. Był zafascynowany pięknem, jakie sobą prezentowały, ale to nie wielka miłość pchała go do przodu. To nie wielce dobre serce zaprowadziło go do założenia rezerwatu. Chciałby być aż tak dobry, sam czasami w to wierzył, ale to tylko oszustwo. Trzymając Flynna w swoich ramionach i bardzo pragnąc, żeby mógł oddychać - dlaczego tego chciał? Dla niego? Dla siebie? Oddychaj dla mnie. Pamiętał pozycję, którą przyjęli w przyczepie Flynna, kiedy to on dostał ataku paniki, ale tutaj byłaby ona skrajnie niewygodna. Prawda była jednak taka, że w bardzo szybkim tempie próbował sobie przypomnieć tamte szczegóły i je naśladować. Nie miał łóżka, żeby położyć jego głowę na swoich nogach - więc przygarnął go po prostu do siebie. Plątały mu się myśli - nie bardzo wiedział, jak zagadywać - więc śpiewał. Przeskok do teraźniejszości - to mój lek. Jak on to ujął? Nie ważne, sens został zapamiętany. Właściwie Laurent nawet nie czuł wielkiej potrzeby usłyszenia tego, co Flynn chciał tak bardzo powiedzieć, bo o wiele bardziej zajmowała go problematyka z wypowiedzeniem. To, co się teraz działo, te skutki, te problemy oddechu... trochę się to uspokajało. Łzy jednak dalej płynęły. Koniec końców - chodziło tutaj o Flynna. Albo o Crowa? Edga? Całą trójkę. Powinni wyjść stąd? Poruszanie się teraz, wyciąganie go z tej przestrzeni - przynajmniej zamkniętej i ograniczonej - nie wydawało się dobrym pomysłem. Jak spłoszony hipogryf, którego chcesz wygnać na otwartą przestrzeń z jego własnego gniazda. Albo szczur, którego próbujesz wywabić z nory?

Kiedy zaczął się uczyć o Fleamoncie pomyślał, że jest gorszy od większości ludzi. Bardziej skomplikowany. Zepsuty. Miał o wiele mniej klasy, za bardzo ufał emocjom. Ciężko było nad nim zapanować. I był zafascynowany pięknem, jakie sobą prezentował, ale to nie wielka miłość pchała go do przodu. To nie wielce dobre serce zaprowadziło go do tego, żeby powiedzieć kocham cię, kiedy o to zapytał. Za to na pewno dobre serce sprawiało, że chciał trzymać go w ramionach i żeby pomóc mu oddychać na nowo. Ten zapach, który przecież tak mu się podobał.

Delikatnym ruchem rozgarnął tę pianę, która zapałętała się gdzieś na jego policzek i włosy, a potem odebrał od niego fiolkę. Patrzył. Obserwował. Żeby czasem impulsywny ruch nie sprawił, że mężczyzna weźmie całą butelkę. I nie myślał nawet o tym, jak zdrowo to powinno być rozwiązane - myślał tylko o tym, żeby jakiekolwiek zdrowie wróciło na policzki tego człowieka. Żeby znów mógł oddychać. Mówić. Uśmiechnąć się..? Wiele złych słów mogło tutaj paść między nimi.

- Już lepiej? - Nie przestawał go głaskać. Za to trochę przesunął się w wannie, żeby i Flynn mógł się poprawić i nie siedzieć w dziwnie powyginanej pozycji. Fiolkę odłożył delikatnie na półkę obok. - Naprawdę czujesz, że to lekarstwo? - Proszę bardzo, teraz nie było wymówek, uciekania... język się rozplątywał aż w nadmiarze. Laurentowi do dzisiaj było strasznie wstyd tego, jak on bredził w tamtym wagonie. - Śmiało, Flynn. Co chciałeś mi powiedzieć przed chwilą? - Przytulił go znów do siebie.



○ • ○
his voice could calm the oceans.
Crow
If you catch me trying to find my way into your heart, scratch me out, baby. As fast as you can. My pretty mouth will frame the phrases that will disprove your faith in man.
Wyzywająco ubrany mugolak, od razu sprawiający wrażenie ekscentrycznego (w wyraźnie prowokatywny sposób) lub wywodzącego się z nizin społecznych. Ma 176 centymetrów wzrostu. Ciemnobrązowe oczy. Włosy czarne, kręcone - w gorsze dni chodzi roztrzepany i skołtuniony, w lepsze, po zastosowaniu Ulizanny na mokre strąki, wygląda tak bajecznie, że masz ochotę zatopić palce w puszystych loczkach. Ma przebite uszy i wiele tatuaży. Najbardziej charakterystyczne z nich znajdują się na plecach (wielkie, anielskie skrzydła) i kroczu (długi, chiński smok oplatający jego przyrodzenie i uda). Do tego ma wiele blizn od ran kłutych i zaklęć, a także samookaleczeń. Sporo z nich to ślady po przypalaniu papierosami. Ze względu na daltonizm monochromatyczny ubiera się wyłącznie na czarno. Przy pasku nosi sznurki, łańcuchy, noże, czasami kombinerki i inne narzędzia, których używa do pracy. Jest człowiekiem bardzo wysportowanym, jego ciało jest wyrzeźbione, ale nigdy nie skupiał się na budowaniu masy i siły mięśniowej. Ma 32 lata, ale uzależnienie od substancji odurzających i alkoholu sprawia, że jest wizualnie o kilka lat starszy.

The Edge
#46
04.12.2024, 20:37  ✶  
Oddychał. Wcale nie spokojniej, ale coś się w nim zmieniło. Ustało stukanie palców o brzeg wanny - przed chwilą zaczął wygrywać na niej o wiele bardziej chaotyczną i szybszą wersję zaśpiewanej mu kołysanki. Gdyby dało się melodię chwycić i zatrząść nią panicznie, to to właśnie z nią zrobił, nim nie ucichła, a on nie wybuchł słowami jakby miał nimi zwymiotować.

- Ciężko nazwać lekarstwem coś co może zniszczyć mi życie, ale uznałem to za najłatwiejszy sposób przekazania ci co o tym myślę. Ooh, oczywiście, że zacznę po tym mówić, mogę po tym nadawać nawet mocniej niż ty, nawijać wszystko bez myślenia o tym cały czas? Słyszysz to? Ja teraz w ogóle nie myślę, nie słyszę w głowie nic, nie ma tam nic, słów, muzyki, szumu, moja głowa jest całkowicie pusta, to się nie zdarza nigdy więc to jest jak lek, bo mi pomaga przemówić jak pies w pieprzoną wigilię, ale przecież dobrze wiesz, że ja milczę i nie mogę nic z siebie wydusić bo się boję tego jakie to może mieć konsekwencje. Powiem ci prawdę i ta prawda przypomni ci o tym, że jestem potwornym, okropnym człowiekiem, a nie idealnym wytworem twojej wyobraźni. Alexander robił mi to samo, ciągle tak wzdychał i niby mówił, że poczeka tyle ile trzeba, ale ostatecznie był wiecznie wkurwiony, że nic mu nie mówię, bo dotarło do niego, że ja bym mógł nic nie mówić dziesięć lat, dwadzieścia i byłoby spoko. Tylko to wszystko zaczęło się na mnie zaciskać. To, że ja nie jestem smutnym, zmanipulowanym nastolatkiem tylko mam już prawie czterdzieści lat i nawet już nie pamiętam ilu zabiłem w życiu ludzi i kiedy mnie tak ostatecznie we łbie pokurwiło. Więc piłem to na jego oczach i mówiłem, ale wiesz co? Wtedy było jeszcze gorzej, jak miało być jak nie kurwa gorzej. Zawsze jak mówiłem mu prawdę to potem dostawałem w pysk i nawet mu się nie dziwię. Powiedziałem mu najgorsze rzeczy na świecie, takie najgorsze gówno, które uprzytamnia człowieka, że osoba trzymana w rękach nigdy nie była jego w taki sposób w jaki ją chciał. I ty też mi za to wszystko kiedyś dasz w pysk, albo zaczniesz mnie szarpać i piszczeć i każesz mi się stąd wynosić, a mi jedyne co zostanie to to, że ten smród osiadł na powierzchni wszystkiego co posiadasz. Gdybym był dobrym człowiekiem zostawiłbym cię w spokoju i dał ci się wyleczyć, bo nie jestem ślepy i widzę, że jest z tobą źle. Poza tym czemu miałbyś mnie chcieć nie będąc na dnie? Ale słowa... Oh kurwa, ty tak pięknie umiesz mówić, czasami nawet tego do końca nie rozumiem i to jest tak cholernie męczące, bo sobie uświadamiam, że nieważne jak dużo przeczytam nigdy nie będę jak ludzie zljzujący mówienie w ten sposób ze srebrnych łyżeczek do zastawów herbaty wartych więcej niż byłoby warte moje życie, gdyby na ulicy znalazł mnie jakiś taki handlarz żywym towarem, a nie facet zaciągający dzieci do pracy przy jego zjebanym cyrku. Ale to jest też takie cholernie przyjemne, to że ktoś mówi mi takie rzeczy, to wywołuje we mnie dreszcze na jakiejś dziwnej granicy. Nie wiem czy to jest przyjemne czy nie, oddaję się temu i walczę jednocześnie i nie mogę przestać myśleć o tym jak cudownym uczuciem musi być bycie kochanym przez ciebie, tylko kogo ty kochasz? Ty kochałeś kogoś kiedykolwiek? Nie wiem czy tę miłość da się z ciebie wyszarpać, ja próbuję, ja... Zabija mnie to jaki ty jesteś smutny.

Panicznie nabrał powierza, trzymając go za bok, bo instynktownie był całkowicie przekonany, że to ta chwila w której Laurent ucieka.


Oh darling, it's so sweet
you think you know how crazy I am.

My mind is a hall of mirrors.
Lukrecja
Are you here looking for love
Or do you love being looked at?
Wygląda jak aniołek. Jasnowłosy, wysoki (180cm), niezdrowo chudy blondyn o nieludzko niebieskich jak morze oczach. Zadbany, uczesany, elegancko ubrany i z uśmiechem firmowym numer sześć na ustach. Na prawym uchu nosi jeden kolczyk z perłą.

Laurent Prewett
#47
05.12.2024, 00:25  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 05.12.2024, 00:31 przez Laurent Prewett.)  

Spodziewał się tego, że jeśli veritaserum mogło pokazać swoje oddziaływanie w postaci ekstremum na innym człowieku to właśnie Crow mu to zaprezentuje. Nikt inny - tylko Crow. Oto pokaz cyrkowy, gotowi na prawdziwe show? Był mistrzem parkietu, był mistrzem tych wstążek i  ratowania damy z opresji, która zsuwała się w dół. Bestia, co okazuje się rycerzem. Chciał, żeby ta bestia złapała i jego, ale teraz rola powinna się odmienić. Teraz to ty chciałeś łapać jego. Zsuwał się, gdzieś spadał, a zaginiona determinacja nagle była odnajdywana na dnie oceanu twojego serca. Specjalnie dla niego - żeby go uratować. Nie dla siebie. Dla niego samego. Czy to możliwe? Widziałeś ludzi zniszczonych, a to zniszczenie pewnie miało skutek nieodwracalny. Hasła o tym, jak bardzo kochamy drugą stronę w całości brzmiało przemiło... więc ile trzeba zapłacić w walucie emocji, żeby poznać trzy maski tego samego chłopca zamkniętego w powłoce trzydziestolatka?

Spodziewał się tego, że słów może paść wiele, że to mogą być zdania długie, że może ich kilka polecieć. Tego się jednak nie dało spodziewać. Jednak nie byłeś na to gotowy, ale hej - w całej gamie swoich wad miałeś jedną istotną. Była nią niezgorsza zdolność przystosowania się do różnych sytuacji. Pora po nią sięgnąć i wydusić z niej wszystko co się da. Tak pomyślałeś, skupiając się na płynących słowach. Potem myślałeś już tylko o tym, jakie to strasznie smutne. Jakim przykrym bałaganem był Flynn i jaki był w tym wszystkim zagubiony. Sam - tyle ludzi wokół niego, a on był sam. W swojej głowie, w swoich granicach, bo z jakiegoś powodu nie potrafił z siebie słów wykrztuszać. Jakiegoś powodu? Ha... teraz wydaje się to oczywiste. Gdy wystarczającą ilość razy uderzysz rękę, która sięga po ciastka, ta w końcu przestanie po nie sięgać. Odpowiedź została wypowiedziana  - strach przed konsekwencjami. Nie byłeś nawet świadom,  z jakim współczuciem na niego spoglądałeś, przytulając go znowu. Ujmując tę mocno zaciśniętą dłoń i całując jej palce.

Mógłbyś wycałować każdy centymetr jego skóry, skóry tych dłoni, teraz pomarszczonej. Zmęczonych dłoni i ręce pełne blizn, które próbował skrywać tatuażami. Tak jak próbował skrywać blizny swoich myśli ostrzami słów. Możesz - nie robisz tego, bo poruszenie serca nie pozwala dbać o niego tak, jak powinieneś. Albo nie chcesz go rozpraszać? Nie, to on rozprasza ciebie. Ciągiem słów, które stają się smutniejsze, smutniejsze i smutniejsze... uśmiechasz się, a ciepła łza ucieka z morskich ocząt. Co za paradoks.

Spójrz na morze. Tylu wrzuciło do niego swoje serce, a ono nadal nie oddało nikomu swojego.

Rozczulenie, współczucie - tak głębokie współczucie temu człowiekowi było wstrząsające. Lekko zadrżałeś, kąpiel stała się nagle o wiele za gorąca. Jakże nieelegancko pociągnąłeś nosem pomiędzy lejącymi się łzami. Nigdzie nie uciekał. Otarł swoje dłonie, by ująć twarz Flynna i czule pocałować jego policzki. Powinienem sam wypić to veritaserum. Tylko co, gdybyś usłyszał wtedy rzeczy, których nie chciałeś przyznawać nawet przed sobą samym?

- Flynn... - Odezwał się miękko. - Nie mam cię za żaden ideał... - Czy to brzmiało źle? Strasznie? Miał sen - tam była Fantazja. Lecz to był tylko sen. Czy to w ogóle nie było zabawne, że mówiła o tym osoba, która chyba najbardziej ze wszystkich bujała w obłokach? Która tak lubiła żyć bajkami i czytać o wspaniałych rycerzach i cnotliwych księżniczkach. - Słucham cię. Co to jest za prawda, która ma mi przypomnieć, że jesteś "okropnym człowiekiem". - Która ma cię zmienić w demona. - I co miało nastąpić po "o".



○ • ○
his voice could calm the oceans.
Crow
If you catch me trying to find my way into your heart, scratch me out, baby. As fast as you can. My pretty mouth will frame the phrases that will disprove your faith in man.
Wyzywająco ubrany mugolak, od razu sprawiający wrażenie ekscentrycznego (w wyraźnie prowokatywny sposób) lub wywodzącego się z nizin społecznych. Ma 176 centymetrów wzrostu. Ciemnobrązowe oczy. Włosy czarne, kręcone - w gorsze dni chodzi roztrzepany i skołtuniony, w lepsze, po zastosowaniu Ulizanny na mokre strąki, wygląda tak bajecznie, że masz ochotę zatopić palce w puszystych loczkach. Ma przebite uszy i wiele tatuaży. Najbardziej charakterystyczne z nich znajdują się na plecach (wielkie, anielskie skrzydła) i kroczu (długi, chiński smok oplatający jego przyrodzenie i uda). Do tego ma wiele blizn od ran kłutych i zaklęć, a także samookaleczeń. Sporo z nich to ślady po przypalaniu papierosami. Ze względu na daltonizm monochromatyczny ubiera się wyłącznie na czarno. Przy pasku nosi sznurki, łańcuchy, noże, czasami kombinerki i inne narzędzia, których używa do pracy. Jest człowiekiem bardzo wysportowanym, jego ciało jest wyrzeźbione, ale nigdy nie skupiał się na budowaniu masy i siły mięśniowej. Ma 32 lata, ale uzależnienie od substancji odurzających i alkoholu sprawia, że jest wizualnie o kilka lat starszy.

The Edge
#48
05.12.2024, 12:55  ✶  
- Nie... Nie o to... Nawet po czymś takim nie móc przekazać tego co chcę, to jest jakiś pieprzony absurd. Wam się wszystkim zawsze wydaje, że ja jestem biednym człowiekiem pokrzywdzonym przez los, że jak będziecie mnie o mnie dbać, to zdołacie mnie jakoś naprawić, ale to nie jest prawda. Jestem upartą gnidą i chciałem tego życia, po prostu po czasie zmieniłem zdanie co do tego jak ma wyglądać moja codzienność. Ale ty myślisz, że zacząłem myśleć inaczej? Nie przestałem mieć w sobie tego nigdy, kiedy powiedziałeś mi, że Dante żyje jedynym co przeszło przez ten durny łeb było to, że mogłem przed zawaleniem na niego tego jebanego korytarza poderżnąć mu gardło i spałbyś teraz spokojnie, a Viorica nie zgryzłaby całych paznokci. Ale ja tego nie zrobiłem, bo jestem durny i myślałem, że wybuch go zabije. Powinienem go tam zamordować, bo on nie zasługuje na to, żeby żyć, a dobrzy ludzie - odwrócił spojrzenie, do tej pory wlepione w wodę, ramiona Laurenta i pianę, teraz zawieszone gdzieś na odległej ścianie - nie powinni musieć przejmować się takimi kurwami jak ja czy on. Jesteśmy dla świata jak narośl rakowa, jak - zacisnął oczy, znów powstrzymując łzy - niepotrzebny element. Wywyższam się i chcę, żeby kwiaty ode mnie stały na mojej szafce nocnej, ale przecież ja tej szmacie zapłaciłem pieniądze, żeby chociaż na chwilę spróbować jak to jest b-być nim i m-m... m-mieć ciebie. - I chociaż wypił to Veritaserum i zawsze czuł się po nim tak pewnie, teraz naprawdę wybrzmiewało w nim zwątpienie i strach. Chyba sam nie spodziewał się, że powie tutaj coś takiego, a przynajmniej nie w takim przekazie. - Chciałem cię zapytać, czy pamiętasz o tym, że w moim życiu jest ktoś jeszcze. Moja bratnia dusza, mój słodki Raziel. O-on wie, że ty jesteś, nie konkretnie ty, ale wie, że mam kogoś. Jest jedyną osobą, która się na mnie za to nie wydziera - otworzył te oczy, ale znów wlepił spojrzenie w wodę - za to, że jestem taki durny i że się ciągle pakuję w coś durnego, a potem przychodzę do niego i nie daję mu spać, bo sam nie mogę zasnąć. - Znów przetarł ręką oczy. Oparł się plecami o krawędź wanny i odchylił głowę do tyłu. Jedna z dłoni wciąż zaciskała się na Laurencie w strachu, że zostanie sam. Druga wróciła tam, gdzie była wcześniej - tam gdzie wystukiwała nerwowo poszarpaną melodię kołysanki. Teraz również zadrżała, jakby miała zacząć stukać, ale na tym zadrżeniu się skończyło. Nie było żadnej muzyki. Jego głowa była pusta. - Boję się o tym mówić, bo się boję, że tego nie zrozumiesz. Że nawet jak się będę o ciebie starał z całych sił, to nie będziesz chciał, żebym był twoim chłopakiem, żebym o ciebie dbał, bo to jest jak jebana wisienka na torcie z czerwonych flag.


Oh darling, it's so sweet
you think you know how crazy I am.

My mind is a hall of mirrors.
Lukrecja
Are you here looking for love
Or do you love being looked at?
Wygląda jak aniołek. Jasnowłosy, wysoki (180cm), niezdrowo chudy blondyn o nieludzko niebieskich jak morze oczach. Zadbany, uczesany, elegancko ubrany i z uśmiechem firmowym numer sześć na ustach. Na prawym uchu nosi jeden kolczyk z perłą.

Laurent Prewett
#49
05.12.2024, 14:08  ✶  

Ach, więc śmierć. Śmierć miała go czynić strasznym - jak to więc dobrze, że standardy moralności Laurenta obowiązywały jego samego. Tak samo jak wszystkie wady tego świata i przywary, jakie tylko można było zapisać ludzkim pismem na równie ludzkim pergaminie. Na ludzkiej skórze? Przeklętym piórem, które będzie rzeźbiło twoją formę na nowo. Nie był zbyt dobrym człowiekiem, ale czy musiał? Gdzie tkwiło to, co by musiał... nie obrażać, na przykład, takiej Florence? Przecież to było oczekiwanie już stawiające na głowie cały świat! Co mógłbyś wymagać poza tym? Żeby się zmienił, porzucił siebie samego i zostawił za sobą? Łatwo pomylić ekscytację ze strachem. Wszyscy dobrzy chłopcy wędrowali do Nieba, bo na to im pozwolił Pan Bozia. Niegrzeczni ponoć robili sobie Niebo na Ziemi. Ty zaś nie chciałeś być żadnym z nich. Chciałeś być tym Panem Boziom, który pozwalał na Wniebowstąpienie.

- Wiem, że nie myślisz inaczej. - Nie zamienisz jarczuka w potulnego kundelka, który merda na wszystkich ogonem. Możesz jednak zamienić jarczuka w bestię, która będzie machać ogonem na twój widok i będzie spać z łbem złożonym na twoich kolanach. Czuwać przy twoim boku i buntować się, kiedy będziesz chciał go wypchnąć. Po ostatnim wydarzeniu z Astarothem zamknięcie go gdziekolwiek było niemożliwe. Nie słuchał się, a ostatnie, czego ci brakowało to wybitego okna. Nawet teraz drzwi do tej łazienki były otwarte i chociaż Dumy nie było na widoku, to spał pod drzwiami. Jak trzygłowy pies. Ach... jeszcze tej bestii brakuje w twojej kolekcji. To chyba było wstydliwe, nie powinieneś nawet tak myśleć. To pragnienie ujarzmiania dawało poczucie wyjątkowości - tej bardzo pozytywnej. Odmiennej od tego, co płynęło z domu. Jak czuł się Flynn między cyrkowcami? Przy Elaine, którą klepał po ramieniu i jadł z uśmiechem jej ciasto, a ona swoimi niewinnymi oczkami nie dostrzegała, na kogo patrzy tak naprawdę. Ile osób wiedziało o jego przeszłości, skoro nawet Alexander nie chciał o niej słuchać? Tam, w miejscu, które nazywał domem. Do którego do niedawna chciał wracać, bo obiecał. A teraz mówił, że ktoś go tam bił. Starałeś się zachować spokój oddechu, żal na szczęście przysłaniał gniew. Bity. Groźny morderca ze Ścieżek był przypalany papierosami przez Fontaine i pozwalał się uderzyć Alexandrowi. Czy wtedy tam, na weselu..? - Bardzo mi to pochlebia, że chcesz mieć mnie. Ale ja nie chcę drugiego Dante. Człowieka, który wbił mi w plecy nóż. - To nie było przypadkowo sformułowane zdanie. Wiesz dobrze, jak ta ufność do innych zniszczyła ci życie, wiedziałeś już parę lat temu, że zniszczy. Świat jednak wydawał się tak perspektywicznie kolorowy, że wręcz nie mogłeś się nie dzielić tymi barwami. Rozdałeś je i nagle... nagle wszystko było szare.

- Pamiętam. - Najpierw skinąłeś głową, ale potem dodałeś słowo. W tej niepewności kontaktu wzrokowego i nerwowych tików lepiej nie stawiać na niepewną kartę drobnego gestu. Nie powstrzymywałeś jego dłoni, kiedy znów uciekała do wybijania rytmu. Aż miałeś ochotę nucić znów, ale to mogłoby przeszkodzić w mówieniu. - Trochę kłamałem, kiedy mówiłem ostatnio, że wcale mi nie przeszkadza twoje rozkochanie. - Trochę... bo to nie było w pełni kłamstwo. Układasz dłoń na dłoni Flynna. - Nie umiem krzyczeć. - Tak, to było możliwe. - Nawet kiedy w głowie wrzeszczę to nie potrafię krzyczeć i pozwolić temu ulecieć na zewnątrz. Nie wiem, dlaczego. - Czy to było tu teraz najważniejsze? Nie, w zasadzie nie. - Kiedy się kogoś naprawdę kocha to nie ma się miejsca w sercu na nikogo innego. Dlatego powiedziałem ci kiedyś, że moim zdaniem nie rozumiesz dokładnie, czym jest prawdziwa miłość. - W końcu było tyle rodzajów miłości. - Można jednak kochać wiele osób - na różne sposoby. I to jest całkiem w porządku. Czy ty jednak chciałbyś, by osoba, dla której chcesz być całym światem, dawała ci tylko połowę siebie, bo ona ma dwa światy? - Czy w ogóle rozumiał, co próbowałeś mu powiedzieć? Prościej, prościej... Czy to nie jest proste? Ocierasz policzki z łez i mrugasz mocniej. Odetchnięcie. - Jak chciałbyś, żeby wyglądała twoja codzienność. - Bo o tym mówił - że nadal był tym samym sobą, tylko chciałby, żeby teraz dnie powszechnie się zmieniły.



○ • ○
his voice could calm the oceans.
Crow
If you catch me trying to find my way into your heart, scratch me out, baby. As fast as you can. My pretty mouth will frame the phrases that will disprove your faith in man.
Wyzywająco ubrany mugolak, od razu sprawiający wrażenie ekscentrycznego (w wyraźnie prowokatywny sposób) lub wywodzącego się z nizin społecznych. Ma 176 centymetrów wzrostu. Ciemnobrązowe oczy. Włosy czarne, kręcone - w gorsze dni chodzi roztrzepany i skołtuniony, w lepsze, po zastosowaniu Ulizanny na mokre strąki, wygląda tak bajecznie, że masz ochotę zatopić palce w puszystych loczkach. Ma przebite uszy i wiele tatuaży. Najbardziej charakterystyczne z nich znajdują się na plecach (wielkie, anielskie skrzydła) i kroczu (długi, chiński smok oplatający jego przyrodzenie i uda). Do tego ma wiele blizn od ran kłutych i zaklęć, a także samookaleczeń. Sporo z nich to ślady po przypalaniu papierosami. Ze względu na daltonizm monochromatyczny ubiera się wyłącznie na czarno. Przy pasku nosi sznurki, łańcuchy, noże, czasami kombinerki i inne narzędzia, których używa do pracy. Jest człowiekiem bardzo wysportowanym, jego ciało jest wyrzeźbione, ale nigdy nie skupiał się na budowaniu masy i siły mięśniowej. Ma 32 lata, ale uzależnienie od substancji odurzających i alkoholu sprawia, że jest wizualnie o kilka lat starszy.

The Edge
#50
05.12.2024, 15:29  ✶  
Normalnie tego nie robił - czekał zawsze aż Laurent skończy mówić, a dopiero wtedy odzywał się lub decydował na milczenie. Teraz był w porozumiewaniu się o wiele bardziej agresywny. Raz przerwał mu wpół słowa, żeby wtrącić to, co chodziło mu po głowie.

- Ale chciałeś go. W tamtym momencie musiałem tylko tyle - zamknąć oczy i wyobrazić sobie, że nie jesteś naćpany i po prostu mnie chcesz. Ja nie chcę cię posiadać, chcę... żebyś chciał, żebym dalej tu przychodził.

Komentował to wszystko na bieżąco.

- A ty rozumiesz, czym jest prawdziwa miłość? Ktokolwiek to rozumie? Z-zadajesz mi takie pytanie, a sam spałeś z moją dziewczyną, zanim oboje uciekliśmy ze Ścieżek. Nie umiem... - wzburzony nabrał powietrza z głośnym świstem - nie umiem nazywać emocji i uczuć, ale przecież wiem kiedy chcę być częścią czyjegoś życia, kiedy drżę na czyjś widok, kiedy robi mi się słabo, kiedy się na kogoś otwieram. - Przekręcił głowę w bok i się na niego spojrzał. To spojrzenie miało ten sam wydźwięk, co ton jakim mówił - to było błaganie o bycie zrozumianym. Woda robiła się chłodniejsza, ale on przysiągłby, że w tamtej chwili było mu goręcej. - Proszę, nie zabijaj się, daj mi szansę. - Uniósł się w górę niespokojnie, ale szybko znów opadł na dno. Wcale nie próbował stąd wyjść, wcale nie próbował wystukiwać żadnego rytmu - po prostu uciszenie myśli nie pomogło mu w stłumieniu tego co czuł, a czuł wiele i nie miał jak przepracować tego w ciszy. - Nie wiem. Chciałem spróbować normalnego życia, iść do normalnej pracy i mieszkać w mieście, k-kupować sobie rzeczy w sklepie i chodzić do pubu z Waughym, ale wiesz co - kurwa, to było zbyt upokarzające, nie potrafił patrzeć i na niego mówić, więc znów uciekł spojrzeniem w bok - to i tak się nigdy nie uda, bo żeby pracować normalnie i mieć normalne życie i dokumenty, które musiałbym znowu załatwić sobie papiery za jakieś jebane machlojstwo, Severine mi powiedziała, że załatwi mi dokumenty i lusterka, jak ukradnę dla niej jebanego kurwa niemowlaka. Jedyne co mi daje moja biografia to wyrok na Azkaban. - Wyglądał trochę, jakby miał się od tego zrzygać. - Nie przepracowałem uczciwie jednego jebanego dnia - i teraz faktycznie było widać dlaczego - on próbował powstrzymać dokończenie zdania, Veritaserum sprawiło, że wypluł je z siebie, ale wcale nie bezwstydnie - po prostu dostawałem kasę od kogoś, kto akurat potrzebował przytulanki.


Oh darling, it's so sweet
you think you know how crazy I am.

My mind is a hall of mirrors.
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: The Edge (21523), Laurent Prewett (25209)


Strony (9): « Wstecz 1 … 3 4 5 6 7 … 9 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa