• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Poza schematem Wyspy Brytyjskie v
« Wstecz 1 2 3 4 5 … 10 Dalej »
[17.08.1972] Baby | The Edge & Laurent

[17.08.1972] Baby | The Edge & Laurent
Lukrecja
Are you here looking for love
Or do you love being looked at?
Wygląda jak aniołek. Jasnowłosy, wysoki (180cm), niezdrowo chudy blondyn o nieludzko niebieskich jak morze oczach. Zadbany, uczesany, elegancko ubrany i z uśmiechem firmowym numer sześć na ustach. Na prawym uchu nosi jeden kolczyk z perłą.

Laurent Prewett
#61
07.12.2024, 06:34  ✶  

Aniele Boży, Stróżu mój... Czy może Diable z Piekieł, Stróżu mój... No dalej, dalej. Wyliczaj dalej. Śmielej. Módl się, skoro już padły mądre słowa o modlitwie i jej spełnieniu. Ściskaj mocniej palce na tym kamieniu i przekonuj siebie, że świrujesz. Że to nie jest żaden sen i to nie jest żadna gra. Że to było prawdziwe veritaserum. Że wszystko dobrze, że niczym nie musisz się martwić - możesz odetchnąć, odpocząć. Odpuścić napięcie myśli i pozwolić sobie na sen.

To irracjonalne bać się pustki, skoro ta pustka była tylko zapowiedzią rychłego powrotu do tej słodyczy, która była kanibalizmem.

Czas okazał się jednostką względną w swoim upływie, ale im więcej sekund przemierzało tarczę zegara tym mocniej wygrywała siła perswazji. Tak, tak, siebie samego. Perswazja o tym, że jesteś przytomny i nic tu nie było udawane, że nie ma niczego dziwnego w rozstaniach chwilowych i nawet dłuższych, a ta reakcja jest... była... Lekko bzdurna, prawda? Tak, właśnie. Bzdurna. Zamiast wsłuchiwać się w pisk ciszy mógłbyś się wsłuchiwać w jakąś muzykę. Zamiast pochodu myśli - może pochód nut?

Nad tym już się zastanowić nie zdążyłeś.

Fala ogromnej ulgi była potwierdzeniem tego, że wrażenie przekonania siebie samego było tylko tym - wrażeniem.

- P-Pierogi? - Aż się niepewnie zająknął. Słowo samo w sobie chyba nie było obce? Słyszał je kiedyś? Albo i nie? Nazwa dania zupełnie nic mu nie mówiła, ale jego przybycie zza żelaznej kurtyny już brzmiało bardzo ciekawie. Wywinął się z koca i wyciągnął ręce nad barkami Flynna, żeby się do niego mocno przytulić. Kwiatów nie można było tulić. Crowa już można było - a nawet było to zalecane. Mógł go powąchać - teraz pachniał bardzo ładnie. Mógł poczuć jego ciepło, mimo tego, że właśnie gdzieś wyszedł bez koszulki i nie wyglądało na to, żeby był tym szczególnie przejęty. Laurent nie znał rzeczywistości, w której ludzie przychodzili półnago do restauracji. - Czyli zdaża ci się tam jadać, skoro słuchałeś jej opowieści. - Uśmiechnął się. Znajoma Polka robiąca pierogi... Jakich znajomości w zasadzie ten człowiek nie miał? Wszystkich przyciągał do siebie tak samo mocno? O ile nie odpychał ich swoim paskudnym, powierzchownym nastawieniem - Crowem, który kpiną deptał ścieżkę, zanim sam nią przeszedł.

- Już tyle czasu to czeka... - Że co? Że jeden dzień będzie zbawieniem? Oczywiście, że jeden dzień robił wielką różnicę, każda godzina robiła! Ale to w biznesie. Ten dom nie był biznesmen. - Zgoda. I tak nie mam na to siły. - Był moment zawieszenia, nim to powiedział. Zawieszenia wynikającego z zamyślenia. - Czemu właściwie nosisz się w takich ubraniach? Skóra potrafi być wygodna, ale nie w takim wydaniu... - Przemawiała przez niego ciekawość tego pytania, a na wspomnienie tego podskakiwania uśmiechnął się szerzej.

Puścił go, żeby się unieść usiąść.

- Idziemy do stołu?



○ • ○
his voice could calm the oceans.
Crow
If you catch me trying to find my way into your heart, scratch me out, baby. As fast as you can. My pretty mouth will frame the phrases that will disprove your faith in man.
Wyzywająco ubrany mugolak, od razu sprawiający wrażenie ekscentrycznego (w wyraźnie prowokatywny sposób) lub wywodzącego się z nizin społecznych. Ma 176 centymetrów wzrostu. Ciemnobrązowe oczy. Włosy czarne, kręcone - w gorsze dni chodzi roztrzepany i skołtuniony, w lepsze, po zastosowaniu Ulizanny na mokre strąki, wygląda tak bajecznie, że masz ochotę zatopić palce w puszystych loczkach. Ma przebite uszy i wiele tatuaży. Najbardziej charakterystyczne z nich znajdują się na plecach (wielkie, anielskie skrzydła) i kroczu (długi, chiński smok oplatający jego przyrodzenie i uda). Do tego ma wiele blizn od ran kłutych i zaklęć, a także samookaleczeń. Sporo z nich to ślady po przypalaniu papierosami. Ze względu na daltonizm monochromatyczny ubiera się wyłącznie na czarno. Przy pasku nosi sznurki, łańcuchy, noże, czasami kombinerki i inne narzędzia, których używa do pracy. Jest człowiekiem bardzo wysportowanym, jego ciało jest wyrzeźbione, ale nigdy nie skupiał się na budowaniu masy i siły mięśniowej. Ma 32 lata, ale uzależnienie od substancji odurzających i alkoholu sprawia, że jest wizualnie o kilka lat starszy.

The Edge
#62
07.12.2024, 10:19  ✶  
Oparł na nim głowę i uśmiechnął się lekko.

- Boisz się pierogów? - Troska w jego głosie była kolejną grą, ale pudełka otworzyły się wreszcie i uniosły w górę, prezentując swoją zawartość. Oczywiście, że tam jadł i znał właścicielkę, właściwie to nawet nie pomyślałby aby zacząć zabierać go do miejsc, których nie sprawdził lub przynajmniej nie kojarzył. Ten fakt był jednak kolejnym, jaki zdecydował się ukryć pod płaszczem milczenia.

Otworzył usta chcąc coś powiedzieć pomiędzy jego odmową i zgodą, ale oczywiście, że Laurent był szybszy.

- Dobrze - odparł więc, kiedy chłopak sam przyznał to, co Crow miał na końcu języka. - Jutro też tu jestem. Jak przychodzi ta twoja kuzynka... Mogę iść pobiegać czy coś, mogę też się z nią przywitać jeżeli naprawdę tego chcesz, a później mój jedyny plan to ty i twoje pragnienia. - Podniósł się z podłogi, ale tylko po to żeby usiąść obok niego i objąć go ręką. - Chcesz się tam wynieść jak najszybciej, tak? - To była kolejna z rzeczy, jakie Crow pamiętał mgliście, ale Laurent mówił mu przecież, że nie lubi już mieszkać tu gdzie mieszka. Ktoś mógłby pomyśleć, że mężczyźnie było szkoda tego miejsca, bo zaczął się do niego przyzwyczajać, ale to było mylne wrażenie. Te ściany miały dla niego jakiekolwiek znaczenie tylko i wyłącznie przez wzgląd na obecność Laurenta.

Szuflada w kuchni otworzyła się, dało się usłyszeć dźwięki przekładanych przedmiotów. Później druga. Powtarzał tę czynność aż nie trafił na sztućce i nie, nie zamierzał stąd wstawać. Położył na blondynie jego pudełko, wręczył mu do dłoni widelec i pocałował go w policzek.

- Ubieram się tak bo lubię. - Powiedział to jakby nie było w tym większej głębi, ale przecież to nie była do końca prawda. Ubierał się tak bo wszystko inne źle na nim leżało. Kołnierz luźnej koszuli dusił go bardziej niż obcisły materiał przylegający do skóry. Uwielbiane przez innych materiały jego zawsze gryzły... Podobały mu się za to kostiumy do treningów, jakie szyła jego siostra. - Nie podobają ci się? - Wcale nie chciał zabrzmieć jak dziewczyna, ale to na moment było silniejsze od niego. Na kilka sekund stał się tą samą wersją siebie, która stroiła się przy lustrze i rozważała czy na pewno będzie się podobać dzisiejszemu partnerowi. Za moment będzie go to męczyć, ale teraz było bardzo naturalne i istotne. - To - wskazał na śmietanę w rogu opakowania ulokowanego na jego udach - jest do tych jasnych. - Ale tak naprawdę jego głowa została przy pytaniu sprzed chwili. I przy zastanawianiu się nad tym, czy gdyby posiedział na nim dłużej, to Laurent złapałby go za tyłek.


Oh darling, it's so sweet
you think you know how crazy I am.

My mind is a hall of mirrors.
Lukrecja
Are you here looking for love
Or do you love being looked at?
Wygląda jak aniołek. Jasnowłosy, wysoki (180cm), niezdrowo chudy blondyn o nieludzko niebieskich jak morze oczach. Zadbany, uczesany, elegancko ubrany i z uśmiechem firmowym numer sześć na ustach. Na prawym uchu nosi jeden kolczyk z perłą.

Laurent Prewett
#63
07.12.2024, 13:38  ✶  

Prychnął cicho na te zaniepokojone zapytanie, jakby rzeczywiście groźba pierogów stanowiła krok nad przepaścią, który odmieni całe jego życie. Na gorsze? Lepsze? Nieznana była droga pierożana. Zanurzył palce w jego bajeczne włosy i ten gest można było określić jako czochranie, ale nie robił tego na tyle intensywnie, żeby te włosy poplątać i zburzyć fryzurę, której zresztą nie było. Swój krótki śmiech uznał za wystarczającą odpowiedź co do przerażenia przed pierogami.

Jest tu. A wraz z nim zapach tych pierogów. Taki, że jak podejrzewał - ściskał się żołądek, który odmawiał jedzenia, a jednocześnie mózg aż stawał dęba od przyjemnego zapachu i domagał się czegoś przeciwnego. Jak łatwo można stracić zainteresowanie człowiekiem, kiedy organizm się czegoś domagał? Laurent nie chciał być większym świrem niż już był - bać się zostawać samemu w domu. Bać się tego, że ktoś już nie wróci, a przecież rozstania były konieczne i nawet nie wyobrażał sobie, żeby miało być inaczej. Mieli własne życia - poza tym wspólnym. Poza... Wizją wspólności.

Pokręciło głową, ale nie patrzył teraz na Flynna, bo patrzył na cud Matki Polki.

- Nie będę cię budził. Pośpij ile chcesz. - Teraz na niego na chwilę spojrzał, żeby posłać mu ciepły i zachęcający uśmiech. To, co Flynn lubi najbardziej - spanie. Najlepiej spanie z ciastkami? Po ciastkach? - To bardzo zajmujący plan. - W jego głosie pobrzmiewało rozbawienie, bo w końcu to były bardzo głębokie i wiecznie nienasycone pragnienia. - Tak. - Potwierdził bez zawahania. - Chociaż kiedy ty jesteś to to miejsce jest bardzo miłe. - O ile nie miał epizodu cięcia się w wannie a potem wbijania palców we własną ranę. Ciężki temat. Wymagający głębszego zrozumienia problemów, a nie uważał, żeby to był czas ja rozdrapywanie tego. Uśmiechnął się bajecznie na tego buziaka, łapiąc swoje sztućce. - Co za wspaniała sztuka - czarowanie bez różdżki. - Coś go tknęło. - Ty masz w ogóle różdżkę? - No bo... Może nie ma? Nigdy go nie widział z tym patykiem. Życie było ewidentnie prostsze kiedy mogło się używać magii bez niego. Niewielu ludzi to potrafiło.
- Ty mi się bardzo podobasz. Najładniej ci bez ubrań. - No co? Czysta prawda! Uśmiechnął się przy tym radośnie, już czując spokój spływający błogo jego obecnością. - Podoba mi się twój styl. - Dodał jednak, bo tego dotyczyło pytanie, a tego się już nauczył - dla Flynna uznanie i akceptacja były bardzo ważne. - Skóra jest seksowna. Lubię te dzwoniące łańcuszki i twój koci krok do tego. Lubię nawet te noże przy pasku, bo mam wrażenie, że podchodzi do mnie bestia, która da się obłaskawić. - Jak to było? Że był walnięty? - Uwielbiam, jak twoje czarne włosy układają się na twojej twarzy i komponują z czernią kusych bluzek. Tę dramaturgię obcisłych ubrań i wyzwanie, okrzyk: uważajcie na mnie. - Cóż... Nie było to tak poetyckie, jaki popis dał Flynn, ale mógłby jeszcze tak długo zasypywać go epitetami. - Pytałem, ponieważ te ubrania nie są zbyt wygodne do noszenia na co dzień. A widuję cię tylko w takich. - Pokiwał gdzieś w trakcie głową na znak że akceptuje, że to się z tym łączy. I mówił z lekkimi przerwami, krojąc sobie takie małe części tych pierogów. Nie dało się nie zobaczyć pewnej nieporadnosci jedzenia, a to wynikało z całkiem prostej rzeczy - księżniczka nie nawykła do jedzenia na kolanach na kanapie. Więc podchodził do tego bardzo ostrożnie - i nawet się nad tym nie zastanawiał. Zastanawiał się nad tym, jak boska była w swoim przekleństwie istota, która siedziała obok niego.


○ • ○
his voice could calm the oceans.
Crow
If you catch me trying to find my way into your heart, scratch me out, baby. As fast as you can. My pretty mouth will frame the phrases that will disprove your faith in man.
Wyzywająco ubrany mugolak, od razu sprawiający wrażenie ekscentrycznego (w wyraźnie prowokatywny sposób) lub wywodzącego się z nizin społecznych. Ma 176 centymetrów wzrostu. Ciemnobrązowe oczy. Włosy czarne, kręcone - w gorsze dni chodzi roztrzepany i skołtuniony, w lepsze, po zastosowaniu Ulizanny na mokre strąki, wygląda tak bajecznie, że masz ochotę zatopić palce w puszystych loczkach. Ma przebite uszy i wiele tatuaży. Najbardziej charakterystyczne z nich znajdują się na plecach (wielkie, anielskie skrzydła) i kroczu (długi, chiński smok oplatający jego przyrodzenie i uda). Do tego ma wiele blizn od ran kłutych i zaklęć, a także samookaleczeń. Sporo z nich to ślady po przypalaniu papierosami. Ze względu na daltonizm monochromatyczny ubiera się wyłącznie na czarno. Przy pasku nosi sznurki, łańcuchy, noże, czasami kombinerki i inne narzędzia, których używa do pracy. Jest człowiekiem bardzo wysportowanym, jego ciało jest wyrzeźbione, ale nigdy nie skupiał się na budowaniu masy i siły mięśniowej. Ma 32 lata, ale uzależnienie od substancji odurzających i alkoholu sprawia, że jest wizualnie o kilka lat starszy.

The Edge
#64
07.12.2024, 15:30  ✶  
Zaakceptował to i właściwie już teraz założył, że najpewniej nie wstanie. Bo on bez budzika zwyczajnie nie wstawał na czas. Wsłuchiwał się w jego głos, w jego uwagi i wtrącenia. Świadomość tego, że być może zapewnił sobie słyszenie takich rzeczy na dłuższy czas było wręcz surrealne. Na dłuższy czas - bo niestety coś w nim wciąż krzyczało, że dobre rzeczy miało się tylko na momenty, wycinki życia, nigdy na zawsze, ale... Te momenty i wycinki budowały w nim chęć do tego, żeby w ogóle jeszcze istnieć. Nawet jeżeli była to zwykła rozmowa pełna momentami bardzo losowych stwierdzeń i żartów, dla Crowa była absolutnie wszystkim.

- Nie mam, po co by mi była? - Pokręcił głową. - Jak mnie z jakąś widziałeś - bo przecież znali się z mniej miłej przeszłości - to pewnie była kradziona albo atrapa. - Ale on tych atrap już nie nosił od dawna. Nie chciał zgadywać czy sława go wyprzedzała i facet chcący go zabić wie, że rozbrajanie go było stratą czasu.

Wyłożony na tej kanapie, z jedną ręką owiniętą wokół Laurenta, a drugą trzymającą widelec, zaczął jeść. Tym razem nieszczególnie się krępował i wyszło na to, że nie należał do ludzi, którzy jedli ładnie. Wręcz przeciwnie - zapchał sobie całe usta od razu, nie dając nawet dojrzeć, że jego farsz zawierał owoce i czekoladę. Niekoniecznie dokładnie to przeżuwał i jadł szybko. Trochę jak starsi ludzie przerażeni tym, że ktoś zaraz zabierze im talerz. Przestał mniej-więcej w połowie zalewu komplementów, wciąż działających na niego jakby słyszał coś takiego pierwszy raz. Na pewno tak nie było, jego biografia nie pozostawiała pola na naiwność, ale to w jaki sposób topiły się jego oczy było autentyczne.

Nagle wydawał się być bardzo bezsilny. Opuścił głowę na jego ramię i zawiesił się w takiej pozycji, cudem nie strącając leżącego pomiędzy nimi opakowania. Nie miał pojęcia jak to możliwe, że zachowując się w ten sposób wciąż udawało mu się urabiać sobie ludzi, którzy nie powinni chcieć na niego spojrzeć.

- Są - powiedział nagle. Dopiero po kilkunastu sekundach dotarło do niego jak słabo dało się go zrozumieć. - Są wygodne. I przyjemne w dotyku. - Podsunął mu pod rękę własne kolano całkowicie przekonany, że tu nie chodziło już tylko o jego preferencje, a o obiektywnie przyjemne doświadczenie sensoryczne z jakim wiązało się uszytych w ten sposób ubrań. - Jak mówisz mi takie rzeczy, to od razu mam ochotę ściągnąć ci spodnie i porządnie opierdolić... Eh. Tak wiem, dopiero co się umyłeś. - Przymilił się do niego jeszcze, ale tym co ostatecznie zrobił było przekierowanie zainteresowania na inną oralną fiksację. Mianowicie na papierosy. Ledwie chwilę temu został pochwalony za palenie na zewnątrz, a teraz jak gdyby nigdy nic odpalił tę fajkę w środku. Odsunął się od niego oczywiście, ale dym wydmuchał prosto w żyrandol, a przynajmniej tak wyglądało to na pierwszy rzut oka. W rzeczywistości wszystko co opuściło jego płuca trafiło do niewidzialnej bańki zawieszonej nad sufitem.

- Nie miałem nigdy swojej - rzucił nagle, opierając się wygodniej. - Różdżki w sensie. W Fantasmagorii kiedyś mi jedną pożyczyli i to tyle. Wiem, że dla innych to jest jakieś wielkie wydarzenie, kiedy idzie się ją kupić, ale dla mnie to było bez znaczenia. - Przywykł do tego, że w takich momentach czarodzieje opowiadali o więzi łączącej ich z kawałkiem drewna, więc dokładnie tego się spodziewał.


Oh darling, it's so sweet
you think you know how crazy I am.

My mind is a hall of mirrors.
Lukrecja
Are you here looking for love
Or do you love being looked at?
Wygląda jak aniołek. Jasnowłosy, wysoki (180cm), niezdrowo chudy blondyn o nieludzko niebieskich jak morze oczach. Zadbany, uczesany, elegancko ubrany i z uśmiechem firmowym numer sześć na ustach. Na prawym uchu nosi jeden kolczyk z perłą.

Laurent Prewett
#65
07.12.2024, 15:58  ✶  

Pokręciło lekko głową na znak, że nie - nie widział go z żadnym magicznym patykiem. Chociaż może... Na ścieżkach..? Sporo wspomnień stamtąd było zamglonych i niewyraźnych, a na ten moment był pewien, że nie widział Crowa czarującego z różdżką. Wszystko stało się jasne - jak miałby go z nią widzieć, skoro takiej nie miał.

- Phi... Mi ukradli różdżkę parę dni temu. To było strasznie żenujące. - Aż dostał lekkich wypieków na samo wspomnienie, a to akurat były wypieki wypowiedzianego uczucia, czyli zażenowania z gniewem. - Lubiłem moją różdżkę. Była ładna. A teraz mam kawałek patyka, który nawet dobrze nie chce ze mną współpracować. - Niby mówili, że z czasem się opanowywało te różdżki, ale jakoś nie miał do tego cierpliwości. Ciągle miał w sobie tą tęsknotę za poprzedniczkami.

Przez chwilę zapatrzył się na to, jak Flynn je. Z takim zapałem, jakby to było najlepsze co jadł w życiu, albo jakby... Jak pies, którego przyzwyczajono, że musi jeść na zapas. Może powinienem zapytać o pieniądze... Normalnie takie przemyślenia nie przychodziły mu do głowy, ale kontakt z kimś, kto nie kupował mu kolii z diamentów i nie był to dla niego w dodatku wielki wydatek był czymś nowym. Flynn figurował w kategoriach biedaków. No bo kto mając pieniądze mieszka w... Pojeździe? Cyrkowcy, aha. A ile oni zarabiali? Jak w ogóle podchodziło się do takich zagadnień. Chyba mu smakuje. Najważniejsze,razem z tymi przepysznie rozpływającymi się ślepiami, jakie Crow mu posłał.

Znieruchomiał z obawy, że zaraz te pudełka zlecą, ale nic takiego nie miało miejsca. Stabilność zachowana? Dobrze, to teraz można zmacać podstawione kolanko. Tak, skóra była przyjemna w dotyku. Zmysłowa. Przy okazji przyglądał się jej zastanawiając się mocno nad jej jakością i próbując ją wycenić. Z tej wyceny wyciągnął go następny komentarz, na których zachichotał.

- Obawiam się, że mógłbym nie stanąć na wysokości zadania, seksualnie niebezpieczna bestio. - Spojrzał na niego kątem oka. Chciał już mówić, żeby mu czasem nie zasmrodził domu, bo tego nie zniesie, ale wędrując wzrokiem za dymem, zanim dobrze zdążył się odezwać, odkrył, że ten dym się wcale nie rozmywa na boki na jego śnieżno białym suficie.

W tym tkwiła poezja. W tym dymie, który nie mógł swobodnie polecieć wraz z podmuchem powietrza, no bo coś go zatrzymywało. W tym przeciągu okien i świeżości wiatru, który wdzierał się do środka na przekór paleniu. Nie było poezji, hasła nie pal, to na niezdrowe , ani opowieści o dostaniu własnej różdżki.

- Hmm... Tak, to wręcz rytuał.
- Crow brzmiał tak, jakby mu to w ogóle nie przeszkadzało. To wyłączenie z tego rytuału. - To kiedy nauczyłeś się czarować bez niej? - Ostrożnie zjadł kolejny kawałek. Tak, próbował każdego po trochę. - To jest... Bardzo dobre. Wybitne danie! A robią takie z owocami morza? - A może lepsze pytanie: z czym JESZCZE to robią?



○ • ○
his voice could calm the oceans.
Crow
If you catch me trying to find my way into your heart, scratch me out, baby. As fast as you can. My pretty mouth will frame the phrases that will disprove your faith in man.
Wyzywająco ubrany mugolak, od razu sprawiający wrażenie ekscentrycznego (w wyraźnie prowokatywny sposób) lub wywodzącego się z nizin społecznych. Ma 176 centymetrów wzrostu. Ciemnobrązowe oczy. Włosy czarne, kręcone - w gorsze dni chodzi roztrzepany i skołtuniony, w lepsze, po zastosowaniu Ulizanny na mokre strąki, wygląda tak bajecznie, że masz ochotę zatopić palce w puszystych loczkach. Ma przebite uszy i wiele tatuaży. Najbardziej charakterystyczne z nich znajdują się na plecach (wielkie, anielskie skrzydła) i kroczu (długi, chiński smok oplatający jego przyrodzenie i uda). Do tego ma wiele blizn od ran kłutych i zaklęć, a także samookaleczeń. Sporo z nich to ślady po przypalaniu papierosami. Ze względu na daltonizm monochromatyczny ubiera się wyłącznie na czarno. Przy pasku nosi sznurki, łańcuchy, noże, czasami kombinerki i inne narzędzia, których używa do pracy. Jest człowiekiem bardzo wysportowanym, jego ciało jest wyrzeźbione, ale nigdy nie skupiał się na budowaniu masy i siły mięśniowej. Ma 32 lata, ale uzależnienie od substancji odurzających i alkoholu sprawia, że jest wizualnie o kilka lat starszy.

The Edge
#66
08.12.2024, 03:03  ✶  
- Kto? - Nie zapytał jak, chociaż mógłby. Zapytał kto, bo sam był świadkiem kradzieży różdżki i odpowiedzialni za to byli bardzo młodzi i naiwni złodzieje. Całkiem słusznie założył, że ta grupa złodziejaszków robiła to już nie raz, ale wciąż pozostawała w swoich działaniach wyjątkowo nieudolna. - Chcesz, żebym ją odzyskał? - Mógłby przecież. Nawet ich pewnie nie musiał obijać ani nic. Miał lekkie poczucie winy po spotkaniu z Woodym i być może utarcie im nosa nie było złym pomysłem...

- Gdybyś chciał się przekonać, z zatkaną gębą nie będę oceniał. - Jednocześnie nie naciskał, ani się o to nie dopraszał - skoro nie usłyszał „tak”, nie zamierzał doprowadzać do sytuacji sprzed kilku tygodni, kiedy jego ręce wykonały kilka ruchów za dużo i głęboko tego żałował. Poszukiwania bliskości mijały się z celem, kiedy druga strona robiła to z przymusu. Kontynuował więc palenie, wyglądając odrobinę komicznie. Nie chodziło już nawet o tę bańkę dymu unoszącą się nad ich głowami, ale o to w jaki sposób trzymał papierosa i widelec. Fajkę umieścił pomiędzy palcem wskazującym i środkowym, widelec dociskał do palca serdecznego kciukiem.

- Nie wiem, pewnie robią to z tym co da się wyłowić z Bałtyku?

Z mułem?

Ale na to pierwsze pytanie nie potrafił odpowiedzieć od razu. Historia tego jak opanował tę umiejętność nie była przecież możliwa do ujęcia jedną datą.

- Każdy potrafi to od dziecka. Każdy czarodziej. - Tak naprawdę nie musiał tego doprecyzowywać, ale myśli utkwiły mu we wspomnieniu, jak jeden z młodszych Bellów podpalił wóz, a jego brat wpatrywał się w niego z wielką zazdrością. - Tego czego większość nie potrafi to jej ustabilizować. - Odchylił głowę w tył, wpatrując się w sufit. - Świat... - Znów zabrakło mu odwagi aby dobrać własne słowa. Nigdy nie był dobrym nauczycielem. Kontynuował dopiero kiedy doszukał się we własnej głowie określeń użytych przez mądrzejszych od siebie. - Wszystko, co istnieje mniej lub bardziej drży. Wysyła takie fale, których nikt nie widzi. Magia to też jest drganie. Rdzeń z różdżki działa tak, że prostuje te fale jak woda prostuje kręcone włosy. - Dopiero po powiedzeniu tego przypomniał sobie jak konkretnie brzmiało pytanie. - Zrozumiałem to... Nie wiem, jakoś w połowie lat pięćdziesiątych. Później trzeba to było wyćwiczyć.


Oh darling, it's so sweet
you think you know how crazy I am.

My mind is a hall of mirrors.
Lukrecja
Are you here looking for love
Or do you love being looked at?
Wygląda jak aniołek. Jasnowłosy, wysoki (180cm), niezdrowo chudy blondyn o nieludzko niebieskich jak morze oczach. Zadbany, uczesany, elegancko ubrany i z uśmiechem firmowym numer sześć na ustach. Na prawym uchu nosi jeden kolczyk z perłą.

Laurent Prewett
#67
08.12.2024, 18:35  ✶  

- Jakieś dzieciaki... - To było upokarzające - sam fakt, że to były w zasadzie dzieci. I nagle okazywało się, że nie da się ich przegadać, że nie jesteś w stanie niczego im zrobić. To on był tam jak dziecko. Natomiast przy następnym zapytaniu zawahał się. Tak, lubił bardzo tę różdżkę - była piękna i... czuł z nią więź. Co za to nie brzmiało zbyt dobrze to wysłanie Crowa na bandę dzieciaków. Fatalizm myśli przedstawiał najbrutalniejsze z wizji - ale jak ładnie we krwi wyglądałaby ta biała różdżka! Jednak Astaroth był cały. Nawet włosek mu z głowy nie spadł chyba). - Tak. - Taki był wynik tego zastanowienia - że serce biło trochę mocniej i zastanawiał się nad wagą tych słów, kiedy spoglądał na czarnowłosego. Powinny się tutaj pojawić słowa tylko nie skrzywdź ich za bardzo. Powinien dodać cokolwiek - uważaj na nich. Albo: nie rób im krzywdy! W ogóle nie rób, a nie "za bardzo". Ludzka moralność potrafiła umierać w wyobrażeniach. Łatwo wydać wyrok śmierci, jeśli to nie ty jesteś katem. Łatwo mówić, żeby kogoś skrzywdzić, jeśli sam nie widzisz, jak ta krzywda się dzieje. I t jak spuszczenie psa ze smyczy. Jak komenda bierz go. Kto nie poczuł tej elektryzującej mocy w jednym słowie, temu niech będzie żal. - Tylko uważaj na siebie... nie chcę, żebyś miał kłopoty. - Powiedział zamiast tego wszystkiego, co przesunęło się przez jego myśli i spuściło w kanałach gniew. Czysta woda była satysfakcją złożoną z liter "c", "r", "o", "w".

Sięgnął ręką po ten widelec, bo jeśli o fatalizm chodzi - już widział, jak wybija sobie tym oko. Wybiłby? Na pewno nie. Pewnie mógłby żonglować tym widelcem w trakcie palenia i nadal świetnie by sobie poradził, ale potrzymanie na moment tego sztućca kosztowało mniej niż zastanawianie się, jak bardzo to musi być niewygodne. Niby mówią, że dziecko samo musi upaść na kolana, żeby zrozumieć, że bieganie po lodzie to nie jest dobry pomysł, ale jakoś ten rodzic zawsze chciał to dziecko przed tym uchronić zawczasu...

Pokiwał mądrze głową na pierwszą odpowiedź, a na drugą skinął już... mniej mądrze, bo bardziej z zastanowieniem. Tak, każdy to potrafił od dziecka, więc w sumie... co się działo, że potem wypadało inaczej..?

- W Egipcie ta sztuka jest o wiele bardziej rozpowszechniona. - Przypomniało mu się to, co opowiadała Guinevere. - Naprawdę? - Spojrzał na niego z zaintrygowaniem. Jeszcze chyba nie słyszał takiego porównania, albo nie pamiętał. Na pewno było obrazowe - a obrazowość doskonale na Laurenta działała.

- To... byłeś wtedy nastolatkiem..? - Trochę pytanie, trochę stwierdzenie. Nie potrafił ocenić wieku czarnowłosego. Połowa lat... pięćdziesiątych... ile właściwie lat miał Crow? Świetne rozważania nad tacką pierogów. - I do tego czasu, tyle lat... byłeś pozbawiony magii?



○ • ○
his voice could calm the oceans.
Crow
If you catch me trying to find my way into your heart, scratch me out, baby. As fast as you can. My pretty mouth will frame the phrases that will disprove your faith in man.
Wyzywająco ubrany mugolak, od razu sprawiający wrażenie ekscentrycznego (w wyraźnie prowokatywny sposób) lub wywodzącego się z nizin społecznych. Ma 176 centymetrów wzrostu. Ciemnobrązowe oczy. Włosy czarne, kręcone - w gorsze dni chodzi roztrzepany i skołtuniony, w lepsze, po zastosowaniu Ulizanny na mokre strąki, wygląda tak bajecznie, że masz ochotę zatopić palce w puszystych loczkach. Ma przebite uszy i wiele tatuaży. Najbardziej charakterystyczne z nich znajdują się na plecach (wielkie, anielskie skrzydła) i kroczu (długi, chiński smok oplatający jego przyrodzenie i uda). Do tego ma wiele blizn od ran kłutych i zaklęć, a także samookaleczeń. Sporo z nich to ślady po przypalaniu papierosami. Ze względu na daltonizm monochromatyczny ubiera się wyłącznie na czarno. Przy pasku nosi sznurki, łańcuchy, noże, czasami kombinerki i inne narzędzia, których używa do pracy. Jest człowiekiem bardzo wysportowanym, jego ciało jest wyrzeźbione, ale nigdy nie skupiał się na budowaniu masy i siły mięśniowej. Ma 32 lata, ale uzależnienie od substancji odurzających i alkoholu sprawia, że jest wizualnie o kilka lat starszy.

The Edge
#68
09.12.2024, 00:01  ✶  
Mężczyzna zmrużył oczy.

- Ja wiem, że martwimy się o ludzi, na których nam zależy, blablabla... Ale skoro to są dzieciaki, to gdyby mogły sprawić mi kłopoty, musiałbym przejść na emeryturę. - Nieco okropnych podejrzeń o to, że mógłby te dzieci pobić, zwyczajnie się nie domyślił. Mordercze zapędy, jakie miał wobec Dantego nijak miały się do obijania gęb bandzie nastolatków, chociaż pewnie lepiej dla nich, żeby wiadro zimnej wody wylał na nie właśnie taki Crow, a nie ktoś mniej szanujący piękno ludzkiego życia. - Chyba wiem, o kogo chodzi, ale nie mam pojęcia, jak wyglądała twoja poprzednia różdżka. - I niechże się zlituje i nie powie jedynie koloru...

Kurwa, znowu to koszmarne uczucie. Przypomnienie sobie przepaści, jaka musiała ich dzielić w wielu aspektach życia i absolutny, przerażający duszący strach przed usłyszeniem odpowiedzi na pytanie, czy można było zbudować nad tym jakikolwiek most. Coś już mogło ich łączyć, przynajmniej pojedyncze sznurki, ale... co jeżeli nie? Co jeżeli prawda oznaczała rozstanie? On naprawdę chciał z nim być, egzystować sobie w tej bajeczce na środku absolutnie niczego. Jakiś las pełen spasionych koni i nudnych ludzi, oderwany od rzeczywistości konflikt sprzed lat wracający do nich, bo ci samozwańczy władcy podziemi byli jak kleszcze na psiej dupie tylko dla ich egzystencji. Wszystko byłoby naprawdę w porządku gdyby tylko mogli pić pedalskie herbatki i gadać o tym, jacy są śliczni, fantazjować o rzeczach, które mogłyby się wydarzyć, ale się nie wydarzą...

- ...Egipt? - Przełknął ślinę w napięciu, dając sobie wyciągnąć z dłoni ten widelec. Nawet nie zaprotestował, głowa mu teraz mieliła zbyt dużo za i przeciw, ale wreszcie zdał sobie sprawę z tego, że już za późno. Bo się zdradził w tym, jak bardzo nie chciał czegoś powiedzieć, a skoro nie chciał czegoś powiedzieć, to o czymś głęboko myślał. Jak tej myśli nie przekaże głośno, wzbudzi podejrzenia. Czegokolwiek nie zrobi, wprowadził już do tej rozmowy prawdopodobnie kompletnie niepotrzebne napięcie. - Ta „sztuka” jest doskonale rozpowszechniona w Wielkiej Brytanii. Czarodzieje pozbawili możliwości czarowania za pomocą różdżki gobliny. - Nie chciał rozmawiać o wojnach z goblinami, bo gobliny nie były jedynymi rozumnymi istotami traktowanymi przez czarodziejów jako kogoś, kogo trzeba było czasem poddusić, na wypadek gdyby zechcieli podjąć się kolejnego buntu. Od tych wojen blisko było do konfliktu, który od dwóch lat przyjął już formę wojny domowej. A oni byli w tym konflikcie tak daleko od siebie. Księżniczka czystokrwistego rodu, uznana przez rodzinę mimo oczywistego mezaliansu i bezimienny człowiek tułający się to z bandą złodziei brudnej krwi, to z przestępcami z podziemi. Gdyby Śmierciożercy potrzebowali do swojej tuby propagandowej przykładu mugolaka niegodnego życia, to mieli idealnego kandydata - kogoś kogo jego ukochani potrafili w szale podniecenia nazwać kurwą, bo zwykle to właśnie ich do niego przyciągało - nonkonformizm i kompletne upodlenie.

- Cholera, ale ty mi zadajesz ciężkie pytania. - Przesunął kilka razy palcami po czole, omal nie przypalając papierosem włosów, a potem zaciągnął się nim znów i wydmuchał ten dym w sufit. I jeszcze raz. I jeszcze jeden... Wielka szkoda, że ta rozmowa nie zakończyła się w chwili kiedy zaproponował mu seks. - Pięćdziesiąty piąty ją poznałem, pięćdziesiąty szósty uciekłem do stolicy... Chwilę wcześniej miałem tę cyrkową, co mi ją dali, żebym przestał rozjebywać im sprzęty. A jak z nią byłem, to przynajmniej pojedyncze zaklęcia umiałem rzucać w ten sposób. Nie jakoś zajebiście...


Oh darling, it's so sweet
you think you know how crazy I am.

My mind is a hall of mirrors.
Lukrecja
Are you here looking for love
Or do you love being looked at?
Wygląda jak aniołek. Jasnowłosy, wysoki (180cm), niezdrowo chudy blondyn o nieludzko niebieskich jak morze oczach. Zadbany, uczesany, elegancko ubrany i z uśmiechem firmowym numer sześć na ustach. Na prawym uchu nosi jeden kolczyk z perłą.

Laurent Prewett
#69
10.12.2024, 01:32  ✶  

Emerytura... a nie chciałbyś? Czy powinien wypowiadać to pytanie? Albo mówić o swoich wątpliwościach co do tych kłopotów? To nie tak, że uważał dzieci za wyzwanie dla Flynna, ale potrafił uwierzyć, że zawsze, jeśli coś może pójść nie tak - pójdzie. I nagle się okaże, że jeden z tych dzieci to syn pani ministry. Takie absurdy potrafiły bardzo skutecznie zaskoczyć, a Laurent był przyzwyczajony do tego, że życie mu raczej niczego nie ułatwia.

- Widziałeś ją... Nie pomylił byś. - Uśmiechnął się, ale kontynuował od razu. - Biała, z delikatnymi zdobieniami drewnianymi. Tę zdobienia wyglądają jak zrobione z masy perłowej. - Stuknął palcem w kolczyk z perłą, który nosił. Kolczyk sztuk jeden - bo to była wyjątkowa perła. Ta czynność wymagała uprzednio odłożenia widelca Flynna do jego pudełka. - Ma rdzeń z włosa wiły. I nie, jestem fatalny w magii zauroczenia. - To nie był żaden ekstrawagancki wkład, ale zazwyczaj jednak sprzyjał czarodziejom praktykującym tę sztukę. Laurent czarował nią - ale głosem.

Zatrzymał się w jedzeniu i spojrzał kontrolnie na Flynna. Spojrzał, widział, że świat nie upada, więc wrócił wzrokiem na tackę, ale odłożył w końcu swoje sztućce i swoją porcję na stolik. Objął go ramieniem w tej pozycji, w której siedział.

- To jedna z najbardziej niechlubnych części naszej historii. - A znalazłoby się ich wiele, wiele więcej. Daleko szukać nie trzeba - skrzaty. - Cxemu Egipt cię tak przejął? Czy to przez tę historię?

Ach tak... Wyślizgnęło się z jego ust w zamyśleniu. Więc nauczył się tego będąc w sumie z nią. A przynajmniej tam to w końcu opanował. Ona. Nie był przekonany, czy... Nie. Był pewien, że teraz to nie czas o to pytać. Szczególnie, że już i tak go wymęczył różnymi pytaniami.

- Dziękuję, że chcesz odpowiadać. Jest mi bardzo miło, masz piękny głos, którego lubię słuchać. - Uśmiechnął się do niego bajecznie i ucałował płatek jego ucha, skórę pod uchem, szyję linie żuchwy i policzek. W nagrodę - jakże zasłużoną. A miał na myśli co najmniej kilka o wiele lepszych nagród.



○ • ○
his voice could calm the oceans.
Crow
If you catch me trying to find my way into your heart, scratch me out, baby. As fast as you can. My pretty mouth will frame the phrases that will disprove your faith in man.
Wyzywająco ubrany mugolak, od razu sprawiający wrażenie ekscentrycznego (w wyraźnie prowokatywny sposób) lub wywodzącego się z nizin społecznych. Ma 176 centymetrów wzrostu. Ciemnobrązowe oczy. Włosy czarne, kręcone - w gorsze dni chodzi roztrzepany i skołtuniony, w lepsze, po zastosowaniu Ulizanny na mokre strąki, wygląda tak bajecznie, że masz ochotę zatopić palce w puszystych loczkach. Ma przebite uszy i wiele tatuaży. Najbardziej charakterystyczne z nich znajdują się na plecach (wielkie, anielskie skrzydła) i kroczu (długi, chiński smok oplatający jego przyrodzenie i uda). Do tego ma wiele blizn od ran kłutych i zaklęć, a także samookaleczeń. Sporo z nich to ślady po przypalaniu papierosami. Ze względu na daltonizm monochromatyczny ubiera się wyłącznie na czarno. Przy pasku nosi sznurki, łańcuchy, noże, czasami kombinerki i inne narzędzia, których używa do pracy. Jest człowiekiem bardzo wysportowanym, jego ciało jest wyrzeźbione, ale nigdy nie skupiał się na budowaniu masy i siły mięśniowej. Ma 32 lata, ale uzależnienie od substancji odurzających i alkoholu sprawia, że jest wizualnie o kilka lat starszy.

The Edge
#70
10.12.2024, 18:54  ✶  
Słuchał opisu różdżki i dopalał tego papierosa. Bardzo, ale to bardzo zachłannie - trochę tak jak jadł. Zaciągał się na zapas, jakby musiał już go dogaszać, bo nadjeżdżał jego pociąg, a to był jeden z tych zakazujących palenia w wagonach. Wydmuchując z siebie olbrzymie ilości dymu, rzucił w ten sufit również kiepem, a później cały ten unoszący się w powietrzu bród skierował się do otwartego okna.

Może gdyby dało się tak zrobić z płucami, to nie kaszlałby aż tak? Oceniając po zębach jego wnętrzności nie mogły wyglądać jakoś wybitnie. Jak taka stara, pożółkła kanapa w domu palacza...

- Okej. O ile nie kradną ich żeby je na złość spalić, to pewnie uda mi się ją odszukać. - I to był bardzo dobry prezent do przyniesienia mu w zębach bez konieczności robienia czegoś naprawdę złego lub wbrew sobie. Odzyskanie ukochanego przedmiotu, który został skradziony. To brzmiało... Okej. Był nawet zmotywowany do działania, skoro to potencjalnie łatwa droga do sprawienia Laurentowi przyjemności.

W przeciwieństwie do słów. Słowa już chyba oficjalnie nie były jego mocną stroną i nawet nie miał siły tego ukrywać - napięty uciskał spojrzeniem gdzieś w bok. Uczepił się tak tego Egiptu. A może to dobrze. Ale nawet jeśli przestałby teraz mówić, to i tak zbudował to cholerne napięcie... Laurent już o nie pytał. Pomiędzy jakimiś żarcikami o urokach i chwaleniem go za nic, a może nawet wbrew prawdzie, bo ładnego głosu to on nie miał za nic w świecie.

Położył pudełko na swoich kolanach, żeby móc przylgnąć do niego szczelniej. „Co się stanie, kiedy wyjdzie jak skrajne opinie mamy na temat czegoś?”. Nie, nie zapyta o to. „Jak będziemy się kłócić?”. Miał nadzieję, że wcale, a nawet jeżeli pojawi się jakiś pożar, to uda mu się ugasić go swoimi manipulacjami. Ostatecznie nawet kiedy bardzo czegoś chciał, dało się to przecież zdusić dla dobra związku i wydłużenia okresu, w którym wszystko było dobrze.

- Zaciąłem się - wyjaśnił. To była w sumie prawda, tylko niepełna. Nie podał powodu - strachu przed tym, że się nakręci na jakiś temat zbyt mocno, zbyt intensywnie, a później nie zasną w swoich objęciach pełni miłości, tylko pełni wątpliwości.

Części naszej historii. To była ich teraźniejszość. Działo się tu i teraz. Te istoty cierpiały w czasie rzeczywistym, a ich nienawiść do czarodziejów narasta z każdym dniem, tak jak jego nienawiść do wyższych warstw społecznych z ledwie szczyptą wyjątków.

Połknął to razem z dwoma ostatnimi pierogami, a następnie odłożył puste opakowanie na stolik. Próbował ocenić to ile pozostawił w środku Prewett. Nie wiedział czy mu smakowało. Był wyższy od niego, ale nie ćwiczył tak intensywnie. Pewnie całymi dniami siedział.

I cholera, był tak słodki, słodszy niż to przesłodzone nadzienie.

Przysunął się jeszcze bliżej, opierając zgięte kolana na jego udach.

- Tego dnia, kiedy mi mówiłeś, że miałeś ten sen... - Ten, w którym miał skrzydła. Z tego co rozumiał to prawdziwe skrzydła, jak jakiś fresk z chrześcijańskiej kaplicy. - Ja też o tobie wtedy śniłem. Byłeś tam... Okropny. Okrutny. - Zmarszczył brwi, ale wyraz jego twarzy szybko złagodniał, kiedy zaczął bawić się jego włosami. - Posiadałeś mnie jak przedmiot, jak jakiegoś niewolnika w Ameryce przed rewolucją. - Sądząc po jego minie, ta koncepcja go bawiła. - Połowę jak nie większość zdążyłem już zapomnieć, ale nuciłeś mi tam ciągle taką jedną piosenkę, ona szła jakoś tak - wydał z siebie nosowy dźwięk mający naśladować to co zapamiętał. - Czasami wciąż ją słyszę. Coś tam coś tam, o spadających gwiazdach...


Oh darling, it's so sweet
you think you know how crazy I am.

My mind is a hall of mirrors.
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: The Edge (21523), Laurent Prewett (25209)


Strony (9): « Wstecz 1 … 5 6 7 8 9 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa