07.12.2024, 18:43 ✶
Co prawda nie miała w planach u niego spać, ale tak jakoś się złożyło. Jakoś się też złożyło, że to był jeden z przyjemniejszych snów. Niczym gąbka chłonęła jego ciepło, pierwszy raz chyba nie potrzebując żadnych wspomagaczy, aby zasnąć jak dziecko.
Jednak nawet najpiękniejszy sen nie trwa wiecznie.
Uchyliła powieki chwilę po tym jak blondyn opuścił sypialnie. Bynajmniej to nie skowyt kota czy szmer drzwi ją wybudził - był to chłód, który emanował od pustej części łóżka.
Nienawidziła spać sama, od zawsze. Był to element, który towarzyszył jej od dziecka. Element, którego nie potrafiła wyplenić mimo usilnych starań. Słabość, która wzbudzała w niej pogardliwy uśmiech kierowany do samej siebie.
Przez chwilę jej mętne spojrzenie lustrowało pustą część łóżka, jakoby analizując czy to wszystko było snem.
A jednak szybko zorientowała się, że nie była to jej sypialnia, a obrazy z ubiegłego dnia... i nocy, szybko zaczęły przepełniać jej umysł.
Powoli usiadła, próbując się wybudzić.
Nagle, w przypływie nowych myśli, podniosła się energicznie.
Poszedł... wyszedł? - nie żeby łudziła się, że wybudzi się w jego ramionach, zjedzą razem śniadanie, a potem będą cudowną parką jak w tych tandetnych harlekinach. Nic z tych rzeczy.
Po prostu myśl, że została sama w jego domu nieco ją zlękła, a raczej niewiedza jaka się z tym wiązała.
Zostawił klucz, aby zostawiła go pod wycieraczką wychodząc? Czy on w ogóle miał wycieraczkę? - przetarła dłonią twarz.
Przecież nie będzie tu czekać do jego powrotu, a nie wypada zostawić otwartego mieszkania.
Może... może jeszcze go złapię - szepnęły myśli. Zerwała się z łóżka, naciągając dolną część bielizny. Chwyciła zaraz to co było pod ręką, a pod ręką była jego koszula.
Zastygła na moment w bezruchu, gdy przed oczami pojawił się przebłysk. Krótkie wspomnienie. gdy ona sama rozpinała jeszcze wczoraj w niej guziki.
-pójdziesz do piekła - rzuciła do siebie, narzucając koszulę na ramiona, nie tracąc jednak czasu na szarpanie się z guzikami. Było to zbędne, zbyt czasochłonne.
Wyszła z sypialni i ... nie zdążyła za daleko zajść, gdy jej wzrok zarejestrował męską sylwetkę niedaleko okna.
Cicho pokonała dystans jaki ich dzielił, sprawnie prześlizgnęła się pod jego ramieniem, siadając na blacie, tuż przed nim
-Dobre rano - rzuciła z głupim uśmiechem wysuwając papierosa z jego ust, którym zaraz się zaciągnęła. Wtedy też spostrzegła swoje mętne odbicie w szybie. Potargane włosy i ...
-khhh.... Miało być "do jutra". a nie "do za tydzień" - prychnęła bardziej rozbawiona, aniżeli oburzona, widząc stan swojej szyi. O ile tydzień starczał by to zeszło. Szyba wcale nie była tak blisko, a mimo to i z tej odległości była w stanie stwierdzić swoje podobieństwo do dalmatyńczyka. Obawiała się co będzie, gdy zacznie przeglądać się w lustrze.
Apaszka. Potrzebuje Apaszki i wody święconej w której się utopię.
-Lubisz zapadać w pamięć, co? - podjęła z szelmowskim uśmiechem. Obejrzała się, widząc jak mrok nocy powoli zaczyna ustępować, robiąc miejsce porankowi.
-Trochę chyba się zasiedziałam - wymruczała, co brzmiało bardziej jak "na mnie już pora" aniżeli szukanie potwierdzenia. Z wolna witał ich kolejny dzień, a wraz z nim moment przebudzenia.
Chciała zejść z blatu, ale jej wzrok przykuła czarna puszysta kulka, która właśnie porzuciła łapczywe picie mleka, pakując się na jej uda
-o boże co to za cudo - szepnęła, obserwując jak kocie rozkłada się po jej nogach. Na gołej skórze czuła małe łapki, jeszcze mokre od mleka, które teraz szukały sobie miejsca na wygodne ułożenie się.
Jednak nawet najpiękniejszy sen nie trwa wiecznie.
Uchyliła powieki chwilę po tym jak blondyn opuścił sypialnie. Bynajmniej to nie skowyt kota czy szmer drzwi ją wybudził - był to chłód, który emanował od pustej części łóżka.
Nienawidziła spać sama, od zawsze. Był to element, który towarzyszył jej od dziecka. Element, którego nie potrafiła wyplenić mimo usilnych starań. Słabość, która wzbudzała w niej pogardliwy uśmiech kierowany do samej siebie.
Przez chwilę jej mętne spojrzenie lustrowało pustą część łóżka, jakoby analizując czy to wszystko było snem.
A jednak szybko zorientowała się, że nie była to jej sypialnia, a obrazy z ubiegłego dnia... i nocy, szybko zaczęły przepełniać jej umysł.
Powoli usiadła, próbując się wybudzić.
Nagle, w przypływie nowych myśli, podniosła się energicznie.
Poszedł... wyszedł? - nie żeby łudziła się, że wybudzi się w jego ramionach, zjedzą razem śniadanie, a potem będą cudowną parką jak w tych tandetnych harlekinach. Nic z tych rzeczy.
Po prostu myśl, że została sama w jego domu nieco ją zlękła, a raczej niewiedza jaka się z tym wiązała.
Zostawił klucz, aby zostawiła go pod wycieraczką wychodząc? Czy on w ogóle miał wycieraczkę? - przetarła dłonią twarz.
Przecież nie będzie tu czekać do jego powrotu, a nie wypada zostawić otwartego mieszkania.
Może... może jeszcze go złapię - szepnęły myśli. Zerwała się z łóżka, naciągając dolną część bielizny. Chwyciła zaraz to co było pod ręką, a pod ręką była jego koszula.
Zastygła na moment w bezruchu, gdy przed oczami pojawił się przebłysk. Krótkie wspomnienie. gdy ona sama rozpinała jeszcze wczoraj w niej guziki.
-pójdziesz do piekła - rzuciła do siebie, narzucając koszulę na ramiona, nie tracąc jednak czasu na szarpanie się z guzikami. Było to zbędne, zbyt czasochłonne.
Wyszła z sypialni i ... nie zdążyła za daleko zajść, gdy jej wzrok zarejestrował męską sylwetkę niedaleko okna.
Cicho pokonała dystans jaki ich dzielił, sprawnie prześlizgnęła się pod jego ramieniem, siadając na blacie, tuż przed nim
-Dobre rano - rzuciła z głupim uśmiechem wysuwając papierosa z jego ust, którym zaraz się zaciągnęła. Wtedy też spostrzegła swoje mętne odbicie w szybie. Potargane włosy i ...
-khhh.... Miało być "do jutra". a nie "do za tydzień" - prychnęła bardziej rozbawiona, aniżeli oburzona, widząc stan swojej szyi. O ile tydzień starczał by to zeszło. Szyba wcale nie była tak blisko, a mimo to i z tej odległości była w stanie stwierdzić swoje podobieństwo do dalmatyńczyka. Obawiała się co będzie, gdy zacznie przeglądać się w lustrze.
Apaszka. Potrzebuje Apaszki i wody święconej w której się utopię.
-Lubisz zapadać w pamięć, co? - podjęła z szelmowskim uśmiechem. Obejrzała się, widząc jak mrok nocy powoli zaczyna ustępować, robiąc miejsce porankowi.
-Trochę chyba się zasiedziałam - wymruczała, co brzmiało bardziej jak "na mnie już pora" aniżeli szukanie potwierdzenia. Z wolna witał ich kolejny dzień, a wraz z nim moment przebudzenia.
Chciała zejść z blatu, ale jej wzrok przykuła czarna puszysta kulka, która właśnie porzuciła łapczywe picie mleka, pakując się na jej uda
-o boże co to za cudo - szepnęła, obserwując jak kocie rozkłada się po jej nogach. Na gołej skórze czuła małe łapki, jeszcze mokre od mleka, które teraz szukały sobie miejsca na wygodne ułożenie się.