• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Ulica Pokątna v
« Wstecz 1 2 3 4 5 … 9 Dalej »
[ 15 Lipca 1972 ] | Rosie x Anthony

[ 15 Lipca 1972 ] | Rosie x Anthony
Kapryśny Dziedzic
"Have some fire. Be unstoppable. Be a force of nature. Be better than anyone here and don't give a damn about what anyone thinks."
Anthony jest wysokim i dobrze zbudowanym facetem, schludnym i przeważnie elegancko ubranym, zważywszy na swoją pozycję.. Ma burzę brązowych, niesfornych włosów - delikatnie kręconych i duże oczy. Gdy się uśmiecha, czasem pojawiają mu się dołeczki w polikach i ma ten charakterystyczny, zadziorny wyraz twarzy. Lubi nosić zegarki, na palcu ma sygnet rodowy. Jeśli nie korzysta z teleportacji, spotkać go można na motorze.

Anthony Ian Borgin
#11
15.12.2024, 22:31  ✶  
Uniósł brew, ale ostrości w głosie nie skomentował w żaden sposób - trudno stwierdzić, czy bardziej wpływ na to miał wypity alkohol, czy może chęć zachowania jakiejś przyzwoitości. Nawet jeśli byli zaręczeni, to wciąż byli sobie praktycznie obcy. Świat mu odrobinę wirował, ale o tym pamiętał. Nie skrzywił się, gdy róża wbiła kolce w jego ramię, zamiast tego posłał jej pytające spojrzenie.
- Z braćmi bywa gorzej, niż z ojcem. - przyznał z westchnięciem, nie mogąc powstrzymać zadziornego grymasu na twarzy. - Sam mam młodszą siostrę, najchętniej trzymałbym ją z daleka od salonów i gentlemanów. Twój brat pewnie uważa podobnie. Ej, ale ja nie mam chyba aż tak złej reputacji kwiatuszku.
Przekręcił głowę na bok tak, jakby sam się nad tym glęboko zastanawiał i nie mógł zdecydować. Nie przeskrobał oficjalnie chyba nic złego, chociaż roczniki podobne do jego własnego mogły pamiętać jego temperament ze szkoły lub wczesnych lat w Ministerstwie. Bywał też w klubach i barach, czasem na Nokturnie. Nie przyszło mu do głowy, że może chodzić mu o nazwisko Borgin.

Wywrócił oczami na jej słowa, prychając.
- Zawsze tak mówicie. - skomentował pod nosem, niemalże bezgłośnie i przystanął, wyswobadzając się z jej drobnych palców. Stanowczość jego gestów nie zniosłaby raczej sprzeciwu. Nakrył ją swoją marynarką, dziękując w duchu, że jego papierosy lub raczej ich zapach aż tak nie osiadał na ubraniu, a do tego użył dziś dobrego zapachu. Bywał trochę przewrażliwiony na punkcie własnej aparycji, zawsze musiała być nienaganna, gdy poruszał się w towarzystwie - inna historia była, gdy szwendał się sam, po godzinach i zwykle na motorze, który już zresztą widziała. Jak gdyby nigdy nic ujął jej dłoń, czując, jak rozgrzane policzki owiewane letnim, chłodnym wiatrem, przyjemnie piekły. - Jak wrócisz do domu chora, a Twój brat się dowie, że byłaś ze mną, to mnie najpewniej zabije i nawet nie będziemy mogli świętować naszej.. Jak to się mówi? Miesięcznicy?
Zaśmiał się, patrząc przed siebie i pilnując drogi.


Rozpowiedział absolutnie wszystkim. Rozważał również danie ogłoszenia do gazety, bo to zapewniłoby im święty spokój. Trzymał ją pewnie z uśmiechem, nieco pijany i dumny, jak paw. Pewnie każdy narzeczony takiej Rosie byłby okazem przypominającym to puszące się ptactwo, była przecież piękną kobietą. Syknął cicho na uszczypnięcia, posyłając jej pełne pretensji, chłopięce spojrzenie, gdy znajomy odwrócił od nich spojrzenie.
- Mam liczyć tylko znajomych, czy interesują Cię też osoby nieznajome? - zapytał szeptem, nachylając się w jej stronę, gdy zajęli miejsce. Potem puścił jej oczko. Cóż, nie wspomniał też o tym, że dziadek chciał ją poznać we wrześniu, gdy wróci ze Szkocji. Nie mógł jej wystraszyć zanim nie weźmie przyzwoitego pierścionka, a nie tego paskudztwa, które było prowodyrem całego tego zamieszania.
Nigdy nie powiedziałby tego głośno, ale przypadkowa znajomość okazała się jakimś jasnym punktem w jego ciemnym i nędznym życiu. Pozwalała mu zapomnieć o złamanym sercu, wojnie, mrocznym znaku, ministerstwie i innych demonach chociaż na chwilę. I był jej za to wytchnienie na tyle wdzięczny, że niezależnie od tego, kiedy i jak rozejdą się ich drogi, będzie się jej odwdzięczał do końca. I chronił ją na tyle, na ile mógł. Był jej to winien. Przysługa była przecież olbrzymia. Myślał o tym, gdy padł na kolano i pokazał jej zamówiony pierścionek. Uśmiechnął się na jej odpowiedź, wsuwając błyskotkę na palec, a potem ucałował wierzch jej dłoni.
- Dziękuje, że się zgodziłaś Rosie. - rzucił cicho, korzystając z nieobecności właściciela salonu. Za co konkretnie jej dziękował? Trudno było stwierdzić, ale wiele emocji kryło się pomiędzy tymi słowami, jak i w tęczówkach młodego Borgina.
Gdy ciepły oddech musnął płatek ucha, przymknął oczy, powstrzymując gardłowe mruknięcie, które chciało uciec i przerwać te kilka sekund ciszy, które się pojawiło pomiędzy nimi. Niewinny całus w polik wywolał u niego zdziwienie, czego nie umiał ukryć, gdy uniósł powieki i obdarzył ją spojrzeniem, jakby nie bardzo wiedział, co powinien teraz zrobić.
- Mogę więc obiecać Panno Greengrass, że dam z siebie wszystko. - odparł cicho, przecierając palcem jej dłoń, a charakterystyczny dla Antka, zadziorny uśmiech pojawił się na twarzy. Uwielbiał wyzwania - zwłaszcza te, które mogą pokłóć.

Koniec sesji
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Anthony Ian Borgin (5393), Roselyn Greengrass (2757)


Strony (2): « Wstecz 1 2


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa