29.12.2024, 20:03 ✶
– Naprawdę nie musiałaś ze mną wychodzić z namiotu – powiedział Basilius, upewniając się jeszcze dłonią, czy na pewno pozbył się resztek krwi z twarzy.
Byli w cyrku. I to nie tylko takim metaforycznym cyrku, który sprawiał, że widywali się w różne głupie daty, a przecież jedna taka właśnie dzisiaj była.
Byli w prawdziwym cyrku, a raczej przed prawdziwym cyrkiem na jarmarku rozstawionym w pobliżu Hogsmead, podczas którego oczywiście wpadli na siebie przypadkiem.
W sumie to Basilius nie był znowu jakimś szczególnym fanem sztuki cyrkowej, ale tak się złożyło, że dzień wcześniej wygrał w kasynie, poza pieniędzmi oczywiście, karnet na wstęp z dodatkowymi dużymi kubeczkami z popcornem, a że doskonale zdawał sobie sprawę, kogo mógł dzisiaj spotkać uznał, że po prostu pójdzie tam gdzie są już clowny, bo może ich klątwą doceni taką samorefleksję i da im spokój.
Klątwą chyba nie doceniła tej samorefleksji, bo oczywiście niemal od razu wpadł na Brennę. W sumie dobrze wyszło, bo okazało się, że tamten karnet działał tylko wtedy, gdy wzięło się od razu dwa popcorny, a że były one rozmiarów dużych wiader, to przydała mu się druga osoba. Nie zmieniało to jednak faktu, że to wciąż dalej była Brenna, a dzisiaj mieli bardzo głupią datę.
Pokaz jednak przebiegał spokojnie. Była to jakaś hiszpańska, przejezda grupa cyrkowa i może nie było to jakieś szalenie zajmujące przedstawienie, ale Basilius musiał przyznać, że na pewno należało ono do całkiem rozrywkowych. Zwłaszcza, że Prewett w pakiecie, otrzymał również dodatkową zabawę pod tytułem zgadnij kiedy wszystko szlag trafi.
O dziwo jednak na razie jeszcze żyli, zwłaszcza Brenna, a jedynym co się wydarzyło, było to, że w pewnym momencie występu Basiliusowi zaczęła lecieć krew z nosa. I w sumie nawet to nie bylo niczym takim, bo nie czuł się słabo, a krwotok nie był szczegolnie, ale musiał na chwile wyjść z widowni, aby się ogarnąć w postawionych na potrzeby festynu niewielkich domkach, w których znajdowały się łazienki, a Brenna poszła pilnować go jakby jednak poczuł się gorzej, chociaż zapewniał ją, że nic się nie działo.
– No dobrze, myślisz, że kogoś zamordowali, kiedy nas nie było?
Morderstwo pewnie byłoby lepsze, niż randka z Francescą, której rocznica była dzisiaj.
Byli w cyrku. I to nie tylko takim metaforycznym cyrku, który sprawiał, że widywali się w różne głupie daty, a przecież jedna taka właśnie dzisiaj była.
Byli w prawdziwym cyrku, a raczej przed prawdziwym cyrkiem na jarmarku rozstawionym w pobliżu Hogsmead, podczas którego oczywiście wpadli na siebie przypadkiem.
W sumie to Basilius nie był znowu jakimś szczególnym fanem sztuki cyrkowej, ale tak się złożyło, że dzień wcześniej wygrał w kasynie, poza pieniędzmi oczywiście, karnet na wstęp z dodatkowymi dużymi kubeczkami z popcornem, a że doskonale zdawał sobie sprawę, kogo mógł dzisiaj spotkać uznał, że po prostu pójdzie tam gdzie są już clowny, bo może ich klątwą doceni taką samorefleksję i da im spokój.
Klątwą chyba nie doceniła tej samorefleksji, bo oczywiście niemal od razu wpadł na Brennę. W sumie dobrze wyszło, bo okazało się, że tamten karnet działał tylko wtedy, gdy wzięło się od razu dwa popcorny, a że były one rozmiarów dużych wiader, to przydała mu się druga osoba. Nie zmieniało to jednak faktu, że to wciąż dalej była Brenna, a dzisiaj mieli bardzo głupią datę.
Pokaz jednak przebiegał spokojnie. Była to jakaś hiszpańska, przejezda grupa cyrkowa i może nie było to jakieś szalenie zajmujące przedstawienie, ale Basilius musiał przyznać, że na pewno należało ono do całkiem rozrywkowych. Zwłaszcza, że Prewett w pakiecie, otrzymał również dodatkową zabawę pod tytułem zgadnij kiedy wszystko szlag trafi.
O dziwo jednak na razie jeszcze żyli, zwłaszcza Brenna, a jedynym co się wydarzyło, było to, że w pewnym momencie występu Basiliusowi zaczęła lecieć krew z nosa. I w sumie nawet to nie bylo niczym takim, bo nie czuł się słabo, a krwotok nie był szczegolnie, ale musiał na chwile wyjść z widowni, aby się ogarnąć w postawionych na potrzeby festynu niewielkich domkach, w których znajdowały się łazienki, a Brenna poszła pilnować go jakby jednak poczuł się gorzej, chociaż zapewniał ją, że nic się nie działo.
– No dobrze, myślisz, że kogoś zamordowali, kiedy nas nie było?
Morderstwo pewnie byłoby lepsze, niż randka z Francescą, której rocznica była dzisiaj.