10.09.2024, 03:25 ✶
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 17.10.2024, 01:48 przez Lyssa Dolohov.)
Podobno z rodziną najlepiej wychodziło się na zdjęciach i Lyssa po pierwszym sierpnia zaczęła uważać, że była to najświętsza prawda. W ogóle sierpień był dziwnym, obślizgłym nieco miesiącem, jeśli chodziło o Mulciberów i im więcej miała z nimi wspólnego tym większy niesmak miała. Wszystko zaczęło się od tych nieszczęsnych świeczek, które ktoś postanowił zaprezentować podczas święta i sygnować je swoim nazwiskiem. Jej nazwiskiem. A niesmak ten tylko się pogłębił, kiedy na scenę tanecznym krokiem wkroczył Alexander, absolutnie obślizgły w swoim sposobie zachowania, co przyprawiało Lyssę o ciarki obrzydzenia, za każdym razem kiedy o tym myślała. Potem natomiast, sprawca całego zamieszania na Lammas pojawił się w jej domu i to już było dla niej za dużo. Bo nawet jeśli przez moment wydawała się okropnie zaciekawiona, kiedy Annaleigh oznajmiła że sprawiła sobie asystenta, to kiedy tylko przez drzwi jej gabinetu i zobaczyła tam Charlesa to z miejsca przypomniała sobie o czymś Bardzo Ważnym i zrobiła w tył zwrot.
Ale - no właśnie, musiało być przecież jakieś ale. Młoda panna Mulciber mogła się skręcać w środku z wielu powodów i na również mnogie sposoby, jednak jeśli na czymś jej zależało to na sprawianiu pozorów. No i Peregrinusowi zdecydowanie byłoby lżej, gdyby zaplanowana integracja im się powiodła. Obiad, bo przecież nad talerzem zawsze człowiekowi lepiej i może się zamknąć jedzeniem, zamiast paplać o głupotach. A przynajmniej na to liczyła, że ktoś w krytycznym momencie się zamknie. Albo zakrztusi.
Siedziała teraz przy stoliku, spoglądając to na Charlesa, to na Scyllę, niezdecydowana czy podjęta przez nią próba miała jakiekolwiek szanse na przyszłość. Nie chciała tego wiedzieć od dziewczyny, chociaż była absolutnie przekonana że nawet jeśli do tej pory im nie powiedziała, to niedługo to nastąpi. Dziwna to była między nimi relacja, bo w gruncie rzeczy Greyback jej aż tak nie przeszkadzała sama w sobie. Przypominała jej raczej długonogiego pajączka, który zajęty sobą pląsał po rozwijających się przed nim niciach przeznaczenia. Fajnie się na niego patrzyło i był nawet pożyteczny, ale w gruncie rzeczy trochę upiorny, bo był rozmiarów ludzkich. Ale z drugiej strony, kiedy tylko Lyssa widziała ją przy boku Dolohova, to miała jej te nóżki powyrywać, a potem każdą z osobna zamknąć w szkiełku, żeby Scylla mogła przyglądać się sama sobie.
Droga to była restauracja, polecona jej w sumie przez Annaleigh, ale do tego nikomu nie zamierzała się przyznawać. Niczego tez innego nie można było się po niej spodziewać, bo Lyssa zdążyła wygodnie rozłożyć się w wygodach, które oferowała jej ojcowska miłość i jego kieszeń. Ceny samych deserków połowie mieszkańcom Londynu spędziłyby pewnie sen z powiek, chociaż ona sama uważała, że mogło być lepiej. Ładniej, smaczniej... inaczej. Coś jej nie pasowało, ale w sumie nie była pewna co.
- Czy jak dopiję herbatę, to powróżysz mi jeszcze zanim pójdziemy? - zapytała dziewczyny, nabierając widelczykiem kawałek ciasta.
la douleur exquise
Or was he fated from the start
to live for just one fleeting instant,
within the purlieus of your heart.
Or was he fated from the start
to live for just one fleeting instant,
within the purlieus of your heart.