04.01.2025, 09:25 ✶
Miał trochę czasu, więcej niż zakładał, toteż od rana krzątał się po pizzerii, pomagając Pedro przygotować lokal do otwarcia.
Wsłuchany w dźwięki starego gramofonu, który wygrywał właśnie Cancello tra le rose autorstwa Claudio Villa, podśpiewując pod nosem podczas pracy.
-Cancello tra le rose - nucił, przejeżdżając dłonią po czerwonej kracie, prostując obrus- un angelo stanotte m'ha sorriso...
Pedro zerkał na niego raz w czas, przecierając drewniany blat baru. Pizzerie zaczął wypełniać zapach ciasta i róż, które Greyback przytargał z samego rana, a które zalegały na blacie. Wszystkie krwistoczerwone.
-Przygotowałeś wazony?
-Proszę? - mruknął Pedro, nie spodziewając się, że ten zwróci na niego uwagę przed końcem piosenki - Si, sono dietro
-Bene - Greyback się wyprostował, kierując jasne spojrzenie na mężczyznę.
-Hm? A... uno momento - Pedro machnął szmatą, którą dzierżył w dłoni, znikając za rogiem.
Rzucił spojrzeniem po lokalu, tkwiąc myślami przy osobie, przy której zdecydowanie nie powinien tkwić. A jednak zastanawiał się nad reakcją na ten drobny upominek, który postanowił jej wysłać poprzedniego dnia.
Dźwięk dzwoneczka wytrącił go skutecznie z myśli, a On powiódł spojrzeniem w kierunku frontowych drzwi, chcąc w pierwszej kolejności wyrazić niezadowolenie, lokal był jeszcze zamknięty. Jednakże nieprzychylny wyraz twarzy zniknął, a wzrok złagodniał w chwili w której Greyback uświadomił sobie, któż taki przekroczył próg Pizzerii. Nie była to żadna łajza, a jedna z jego ukochanych sióstr.
-Mamma mia! Lokal jest zamknięty! - dobiegł go chrapliwy krzyk Pedro, który właśnie wrócił na salę, dzierżąc karton w którym znajdywały się małe, zgrabne wazoniki - proszę się wypierdolić stąd i wrócić za godzinę!
-Chiudi la bocca, Pedro - syknął Greyback - to moja sorella - zaraz rozłożył dłonie, podchodząc do drobnej istotki, która zaległa przy drzwiach.
-Żuczku, il più costoso, chodź chodź -mruknął, zatrzymując się przy Scylly - Niech ja ci się przyjrzę... - uśmiechnął się leniwie, pochylając nad Scyllą, aby różnica we wzroście nie przeszkodziła mu przyjrzeć się dziewczynie. Uniósł dłoń, aby bardzo powoli zmierzwić jej ciemne włosy - Nie słuchaj dziada, Żuczku - mruknął chrapliwym, niskim głosem, mrużąc nieznacznie ślepia.
-dziada? - fuknął oburzony Pedro, a jednak szybko umilkł, widząc wzrok Greybacka. Odstawił karton na jednym ze stolików i mrucząc coś pod nosem, wrócił za ladę.
Hati powoli wrócił spojrzeniem do siostry, chwilę lustrując wzrokiem jej uroczą twarzyczkę.
-Chodź, zjemy Calzone i napijemy się dobrej, włoskiej kawy, co ty na to? - zagaił, stwierdzając, że taka forma pytania jest dużo lepsza, aniżeli pytanie czy ta już jadła śniadanie. Zdecydowanie w jego oczach powinna się lepiej odżywiać, aby jakiś wiatr nie poniósł jej za daleko.
-Dalej zbierasz robaki? - zapytał w ciepłym tonie. Obraz Scylly w jego oczach był rozmazany, nie było im dane dużo spędzić ze sobą czasu. Gdy wyjechał była całkiem mała, a gdy wracał raz w czas nie potrafił nadrobić utraconego czasu mimo starań, a jednak pamiętał wszystko. Każdą chwilę, każde jej słowo, każde spojrzenie tych pięknych jasnych oczu, każde zmartwienie kotłujące się z tyłu jego głowy, gdyż charakterem była mniej butna od ich starszej siostry. W ich żyłach płynęła bliźniacza krew, a zarówno ona, jak i Asena, wywoływały w nim pokłady empatii i poczucie obowiązku. Były nie tylko jego rodzeństwem, były też kobietami, a kobietom należała się delikatność w obchodzeniu się z nimi. Do płci pięknej i dzieci Greyback zawsze starał się wygrzebywać pokłady cierpliwości, której zazwyczaj mu brakowało, takie były zasady.
Wsłuchany w dźwięki starego gramofonu, który wygrywał właśnie Cancello tra le rose autorstwa Claudio Villa, podśpiewując pod nosem podczas pracy.
-Cancello tra le rose - nucił, przejeżdżając dłonią po czerwonej kracie, prostując obrus- un angelo stanotte m'ha sorriso...
Pedro zerkał na niego raz w czas, przecierając drewniany blat baru. Pizzerie zaczął wypełniać zapach ciasta i róż, które Greyback przytargał z samego rana, a które zalegały na blacie. Wszystkie krwistoczerwone.
-Przygotowałeś wazony?
-Proszę? - mruknął Pedro, nie spodziewając się, że ten zwróci na niego uwagę przed końcem piosenki - Si, sono dietro
-Bene - Greyback się wyprostował, kierując jasne spojrzenie na mężczyznę.
-Hm? A... uno momento - Pedro machnął szmatą, którą dzierżył w dłoni, znikając za rogiem.
Rzucił spojrzeniem po lokalu, tkwiąc myślami przy osobie, przy której zdecydowanie nie powinien tkwić. A jednak zastanawiał się nad reakcją na ten drobny upominek, który postanowił jej wysłać poprzedniego dnia.
Dźwięk dzwoneczka wytrącił go skutecznie z myśli, a On powiódł spojrzeniem w kierunku frontowych drzwi, chcąc w pierwszej kolejności wyrazić niezadowolenie, lokal był jeszcze zamknięty. Jednakże nieprzychylny wyraz twarzy zniknął, a wzrok złagodniał w chwili w której Greyback uświadomił sobie, któż taki przekroczył próg Pizzerii. Nie była to żadna łajza, a jedna z jego ukochanych sióstr.
-Mamma mia! Lokal jest zamknięty! - dobiegł go chrapliwy krzyk Pedro, który właśnie wrócił na salę, dzierżąc karton w którym znajdywały się małe, zgrabne wazoniki - proszę się wypierdolić stąd i wrócić za godzinę!
-Chiudi la bocca, Pedro - syknął Greyback - to moja sorella - zaraz rozłożył dłonie, podchodząc do drobnej istotki, która zaległa przy drzwiach.
-Żuczku, il più costoso, chodź chodź -mruknął, zatrzymując się przy Scylly - Niech ja ci się przyjrzę... - uśmiechnął się leniwie, pochylając nad Scyllą, aby różnica we wzroście nie przeszkodziła mu przyjrzeć się dziewczynie. Uniósł dłoń, aby bardzo powoli zmierzwić jej ciemne włosy - Nie słuchaj dziada, Żuczku - mruknął chrapliwym, niskim głosem, mrużąc nieznacznie ślepia.
-dziada? - fuknął oburzony Pedro, a jednak szybko umilkł, widząc wzrok Greybacka. Odstawił karton na jednym ze stolików i mrucząc coś pod nosem, wrócił za ladę.
Hati powoli wrócił spojrzeniem do siostry, chwilę lustrując wzrokiem jej uroczą twarzyczkę.
-Chodź, zjemy Calzone i napijemy się dobrej, włoskiej kawy, co ty na to? - zagaił, stwierdzając, że taka forma pytania jest dużo lepsza, aniżeli pytanie czy ta już jadła śniadanie. Zdecydowanie w jego oczach powinna się lepiej odżywiać, aby jakiś wiatr nie poniósł jej za daleko.
-Dalej zbierasz robaki? - zapytał w ciepłym tonie. Obraz Scylly w jego oczach był rozmazany, nie było im dane dużo spędzić ze sobą czasu. Gdy wyjechał była całkiem mała, a gdy wracał raz w czas nie potrafił nadrobić utraconego czasu mimo starań, a jednak pamiętał wszystko. Każdą chwilę, każde jej słowo, każde spojrzenie tych pięknych jasnych oczu, każde zmartwienie kotłujące się z tyłu jego głowy, gdyż charakterem była mniej butna od ich starszej siostry. W ich żyłach płynęła bliźniacza krew, a zarówno ona, jak i Asena, wywoływały w nim pokłady empatii i poczucie obowiązku. Były nie tylko jego rodzeństwem, były też kobietami, a kobietom należała się delikatność w obchodzeniu się z nimi. Do płci pięknej i dzieci Greyback zawsze starał się wygrzebywać pokłady cierpliwości, której zazwyczaj mu brakowało, takie były zasady.