• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Poza schematem Retrospekcje i sny v
« Wstecz 1 … 10 11 12 13 14 Dalej »
[1968] Nobby Leach powinien gryźć piach!

[1968] Nobby Leach powinien gryźć piach!
Łamacz Klątw i Naukowiec
Najbardziej cywilizowany z rodu Flintów. Mierzy 176 cm wzrostu, niebiesko-zielone oczy, pokazuje się zawsze gładko ogolony. Nie podnosi głosu, mówi spokojnie i ma problem z utrzymaniem kontaktu wzrokowego.

Castiel Flint
#1
06.01.2023, 22:42  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 08.01.2023, 17:25 przez Castiel Flint.)  
Mimo dużej ilości śniegu na płaszczu i butach gosposia wpuściła go do rezydencji Lestrange. Nawet nic nie mówił kiedy machnęła w jego stronę różdżką, pozbywając go nadmiaru białego puchu. Zdjął płaszcz i z papierową torbą przeszedł przez kuchnię i ruszył w dobrze znanym sobie kierunku. Po schodach w dół do lochów do pracowni Williama. Im niżej tym ciemniej, chłodniej. Dwukrotnie zapukał i wszedł do środka, pomny tego, że William może go nie usłyszeć.
- Cześć, szukam przytomnego alchemika. Zastałem jakiegoś czy już uschłeś w tych ciemnościach na wiór?- podszedł do niego zza pleców i zziębniętą rękę położył na jego ramieniu.
- Przyniosłem ci rodzinny specjał, oczywiście nieprzygotowany przeze mnie a przez młodszego brata bo od czegoś przecież są, prawda? Przy okazji chciałem pogadać bo znów zapominasz odpisywać na listy.- a wysłał mu ostatnio dwa, czysto towarzyskie i nie doczekał się odpowiedzi. Wnioskował, że rzucił je gdzieś w kąt i zapomniał o bożym świecie.
- Powiedz mi, Will, dlaczego nie martwi cię, że Leach wygryzł ze stołka twojego teścia? Wszyscy o tym opowiadają.- podał mu papierową torbę z gotowym jedzeniem, specjałem przybrzeżnej oberży - plumpki w sosie z ognistych nasion, a do popicia chłodna lemoniada na wypadek zionięcia ogniem. Przysunął sobie taboret i usiadł obok mężczyzny, pomny tego aby nie dotykać niczego bez wyraźnego polecenia. Zatrzymał uważny wzrok na twarzy Williama. Wzbudzał zdecydowanie większe zaufanie niż Loretta i to samym wyrazem twarzy.
- Dziennikarze nie próbują przeprowadzić z tobą wywiadu? Poniekąd twoja rodzina może być teraz gorącym tematem. Nie mów, że cię to nie interesuje. To dosyć poważna polityka.- odrywał go od pracy, roszcząc sobie prawo do przeprowadzenia z nim choćby kilkuminutowej rozmowy. Skłamałby gdyby powiedział, że nie czuje niepokoju w związku z plotkami dotyczącymi Ministra Magii. W kościach czuł, że to nie prowadzi do niczego dobrego. Leach nie miał czystej ani pewnej pozycji i odbijało się to powoli na całej społeczności czarodziejskiej. Jako dziedzic rodu też musiał wykazać minimalne zainteresowanie tą sprawą więc wyjątkowo chciał wybadać temat jak to się ma u najbardziej mu zaprzyjaźnionego członka rodziny Lestrange.
The Alchemistake
—I am a brain—
The rest of me is a mere appendix
William zdaje się mieć głowę w obłokach przy swoich 185 centymetrach wzrostu i wiecznie nieobecnym spojrzeniu. Burza kręconych, czarnych włosów wydaje się niezdatna do zaczesania, zazwyczaj towarzyszy jej też lekkie zmarszczenie brwi; w zamyśle, skoncentrowaniu. Skrępowany w towarzystwie mówi zbyt wiele lub za mało. Często zapomina o skarpetkach (czasami nawet o butach) czy jak wiąże sie krawat, nierzadko zapina nierówno koszule (myli guziki). Mówi dość szybko, więc czasami trudno zrozumieć zlewające się ze sobą słowa, ewentualnie nie kończy myśli, więc trzeba go ciągnąć za język.

William Lestrange
#2
07.01.2023, 22:44  ✶  
Dni oraz noce mijały niespodziewanie, gdy nie oglądało się zachodów i wschodów słońca. William wychodził z pracowni, wiedział, że potrzebował słońca i powietrza do funkcjonowania, tak samo jak jedzenia i picia, ale czasami zdarzało mu się po prostu zapominać, zatracić się w myśli, a potem kolejnej, z niej kiełkującej i tak właśnie zimna zmieniała się we wiosnę, a wiosna bardzo szybko lato, a Lestrange'owi wciąż wydawało się, ze jest listopad.
Nie przejął się tym, że ktoś wszedł do pracowni - zazwyczaj była to gosposia, którą Eden poinstruowała, aby przyniosła mu chociaż dwa razy w ciągu dnia coś do picia albo do jedzenia. Skupiał się na dwóch fiolkach, które miał w dłoni, definitywnie próbował wywnioskować coś z tej większej, bo przyglądał się jej z bliska mając  na sobie okulary, gogle, tak właściwie, które powiększały jego oczy do tego stopnia, że wyglądał komicznie, zupełnie jakby te były dwoma balonami na jego czole, a nie faktyczną częścią twarzy. Nie odwrócił się od wykonywanej czynności, więc dopóki do uszu Williama nie dotarł znajomy, męski głos, nie wiedział z kim ma do czynienia, więc też nie spodziewał się tak skrzętnie zaplanowanego ataku na jego kark.
Poskoczył na krześle, aż prawie wypuścił jedną z fiolek, w której rozczyn zabulgotał niebezpiecznie, jakby niezadowolony z tak gwałtownego ruchu. Lestrange syknął niezadowolony, poniekąd trochę spanikowany i szybko dolał do większego naczynia zawartość z tego mniejszego. Substancja puściła niewielki dymek, ale przestała bulgotać i skwierczeć. Dopiero wtedy William ostawił ją na podstawkę, a pustą probówkę zatkał korkiem zanim odłożył obok, przesuwając wszystko na bok długiego blatu.
- Cas, na gacie Merlina. Mówiłem Ci żebyś mnie nie traktował złym dotykiem jak pracuje, bo może być to ostatni zły dotyk jaki wystosujesz w całym swoim i moim życiu. - definitywnie odetchnął, gdy odwrócił się w stronę rozmówcy, ale nie dlatego, że mógł zobaczyć zadowoloną z siebie facjatę blondyna, a po prostu z ulgi, że wciąż może na nią patrzeć, a nie ewakuować się ze strefy skażonej niebezpieczną substancją.
- A odpowiadając na twoje pytanie to chyba jeszcze nie, myślałem ostatnio nad taką lampą, która miałaby takie same właściwości, co słońce. Nie jestem co prawda od robienia wynalazków, ale myślę, że za pomocą połączenia odpowiednich substancji dałoby się stworzyć taki płyn, za odpowiednim tworzywem, który wpływałby może... Wiesz co, nie ważne. - poczuł zapach jedzenia i zaburczało mu w brzuchu, dlatego przerwał. Zorientował się też, że wciąż ma na sobie olbrzymie gogle, więc przesunął je na czoło, odgarniając kręcone, czarne włosy. Przesunął dłonią po twarzy, na której odbite miał czerwone kółka od odzieży ochronnej.
- Dziękuje za jedzenie - bąknął, trochę skrępowany, ale potem uniósł brew na kolejną wypowiedź drugiego mężczyzny.
- A który to był Leach? Czekaj, czekaj. Nie przypominaj mi. Jaki mamy miesiąc, jest Grudzień, chyba, bo Eden mówiła ostatnio coś o świętach. O matko, na pewno jest grudzień? A co jak jest styczeń i zapomniałem o Yule? - zestresował się wyraźnie. Jeżeli Flint chciał pociągnąć rozmowę o Leachu musiał definitywnie sprowadzić Leastreange'a do poziomu gruntu z niebios, w których teraz bujał razem z obłokami, tylko takimi burzowymi, prawdopodobnie marszcząc idealnie wyskubane, blond brwi, zupełnie jak jego żona.
- Może i by próbowali, jakby wiedzieli gdzie jestem albo nie bali się tu wejść. Albo uważali za kogokolwiek wartego uwagi, wiesz jak to jest. Jeżeli się nie zgadzasz z ogółem opinii od razu jesteś dziwadłem. Ludzie nie lubią słuchać, lubią mówić. - mówił, może trochę wymijająco, ale trzeba było dać mu chwilę na przyzwyczajenie się do tego, ze nie jest sam ze swoimi myślami i, ze musi je dokładniej tłumaczyć, aby 'szersza' (tzn. jeden dodatkowy człowiek) publika zrozumiała.
Spojrzał na pakunek, a potem na Castiela, jego trochę wilgotne od płatków śniegu włosy, i uśmiechnął się blado. Zaczął rozpakowywać pakunek.
- Ty tez jesz, rozumiem? - zapytał, bo byłoby mu głupio jakby sam wchłaniał przed kimś obiad. Albo kolacje? Merlin wie jaka teraz jest pora dnia (bo William nie wie).
Nie przeszkadzało mu, ze siedzą w pracowni, nie pomyślał nawet, aby zaproponować przejście do innego pomieszczenia. Spędzał tutaj większość swojego czasu, tak było mu wygodniej.


Sometimes, I wonder if I should be medicated;
If I would feel better just lightly sedated
Łamacz Klątw i Naukowiec
Najbardziej cywilizowany z rodu Flintów. Mierzy 176 cm wzrostu, niebiesko-zielone oczy, pokazuje się zawsze gładko ogolony. Nie podnosi głosu, mówi spokojnie i ma problem z utrzymaniem kontaktu wzrokowego.

Castiel Flint
#3
08.01.2023, 17:06  ✶  
Zbyt rzadko odwiedzał Williama aby pamiętać o tej jego specyficznej drażliwości związanej ze "złym dotykiem" jak on to nazywał. Powinien częściej go wyciągać z tej piwnicy bo czasem mocno brakowało mu porządnego męskiego towarzystwa. Lubił dyskusje ze starszym bratem Loretty, wydawały się znacznie bardziej bezpieczne i kontrolowane. Nie musiał uważać tak na słowa i obawiać się, że dostanie obuchem w głowę za nieostrożną opinię. Wstrzymał oddech widząc jak substancja w jednej fiolce niebezpiecznie bulgocze. Powinien mieć wyrobiony w sobie odruch sięgania po różdżkę lecz działo się to tak szybko, że wolał wybrać taktyczne znieruchomienie. Nieopisana jest ulga kiedy Will sobie z tym poradził.
- Nie moja wina, że wyłączasz słuch. Schody tak skrzypią, że nawet inferius mnie usłyszy. - mimo swych słów minę miał cokolwiek skruszoną bo faktycznie zapomniał, że do pracującego Williama należy podchodzić jak do czarnomagicznego przedmiotu - ostrożnie, bez gwałtownych ruchów.
- Widzisz, zażegnałeś niebezpieczeństwo. Refleks masz wciąż świetny jak na kogoś kto większość dni spędza nad oparami alchemicznymi. - och, czuł się nader swobodnie. Czyżby William gotował miksturę rozweselającą i dlatego tak się cieszyła buzia Castiela? A może po prostu dobrze było zobaczyć jego zapracowaną gębę.
Zmarszczył brwi słysząc opisu planowanego wynalazku. Słuchał choć nie rozumiał jak on chciał to zrobić. Nie wyśmiewał jego planów bo przecież sam też pracował nad czymś względnie niemożliwym do osiągnięcia.
- Lampa. Okej. Ale pytam cię o Nobby'ego. Tak, mamy grudzień. Skup się. Twój teść został wygryziony przez czarodzieja mugolskiego pochodzenia. Nie martwi cię to? Czytasz ty chociaż Proroka Codziennego albo chociaż radia? - dopytywał, siadając sobie wygodnie na taborecie i pilnując koncentracji Williama. Domyślał się, że nie będzie to proste ale wiedział, że dadzą radę.
- Wątpię aby ktoś cię tu znalazł ale jest przecież sowia poczta. Ja tam jeszcze wierzę, że reporterzy chcą wiedzieć a nie tylko mieć podkładkę pod skandal. A jestem pewien, że zaraz jakiś wybuchnie. To nie idzie w dobrą stronę. Wszyscy o tym szepczą, że Leach sprowadzi jakąś katastrofę na społeczność. - nie słuchał z reguły plotek ale ta sprawa wydawała się na tyle niepokojąca, że nawet przy rodzinnej kolacji została ona poruszona, chodziło wszak o Ministra Magii.
- Tak, jem. - wskazał mu na papierową torebkę gdzie były dwa nieduże kartoniki z parującym jedzeniem oraz pakiet dwóch kompletów sztućców. Wziął od niego swoją porcję i rozpakował, nie reagując na kłęby gęstej pary buchającej z bardzo pikantnego dania.
- Mój ojciec coś mówił, że wiele głów czystych rodów nie jest zadowolonych z jego działań w czasie trwającej kadencji. W jakimś tam wywiadzie Leach palnął głupotę, pomylił podstawowe definicje. Słyszałem jakieś plotki, że niektórzy oczekują stosownej reakcji twojego teścia, woleli jego na stołku. - lubił wiedzieć. Choć w Hogwarcie należał do Domu Borsuka tak w dorosłym życiu wylazła z niego krukońska ambicja. Zastanawiał się czy jego przeczucia skandalu są słuszne czy może tylko za bardzo słuchał gadaniny niektórych plotkar z Gosopdy Pod Świńskim Łbem.
The Alchemistake
—I am a brain—
The rest of me is a mere appendix
William zdaje się mieć głowę w obłokach przy swoich 185 centymetrach wzrostu i wiecznie nieobecnym spojrzeniu. Burza kręconych, czarnych włosów wydaje się niezdatna do zaczesania, zazwyczaj towarzyszy jej też lekkie zmarszczenie brwi; w zamyśle, skoncentrowaniu. Skrępowany w towarzystwie mówi zbyt wiele lub za mało. Często zapomina o skarpetkach (czasami nawet o butach) czy jak wiąże sie krawat, nierzadko zapina nierówno koszule (myli guziki). Mówi dość szybko, więc czasami trudno zrozumieć zlewające się ze sobą słowa, ewentualnie nie kończy myśli, więc trzeba go ciągnąć za język.

William Lestrange
#4
10.01.2023, 03:45  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 10.01.2023, 03:46 przez William Lestrange.)  
Uniósł brwi w niejakim rozbawieniu, kiedy Castiel użył słowa 'inferius'. Akurat od niego wydawało mu się niejako ironicznie i, chociaż lęk do tego typu 'stworzeń' w Williamie wciąż pozostawał, tak jego czarne poczucie humoru przodowało.
- Miejmy nadzieje, ze żaden nas tym razem nie zaskoczy swoją obecnością - parsknął pod nosem, rozbawiony, bo wyczucie było ostatnim, co posiadał. Był świadomy, że to, co próbowali zrobić z Flintem te pare lat temu nie byłoby rozpatrywane jako moralnie poprawne, ale obydwaj zgodzili się, ze od tego czasu, dopóki nie poczynią znacznego progresu w dziedzinie, która zawiodła ich w tamtej sytuacji, próbować już nie będą. Zwłaszcza, ze zginęła niewinna osoba, a tego żadne z nich przecież nie planowało.
- O wypraszam sobie, refleks mam świetny, bo spędzam tyle czasu na alchemii, ty wiesz jakie niektóre mikstury potrafią być humorzaste? - pożalił się, chociaż z tonu jego głosu wnioskować można było, że był w lepszym nastroju albo przynajmniej takim, w którym nie odpowiadał rozmówcy mruknięciami i skinięciami głowy, bo to też się zdarzało i wcale nie tak rzadko, zwłaszcza jeżeli Lestrange musiał długo przebywać w tłocznych miejscach, a jego bateria społeczna się wyładowywała.
Wysłuchał tego, co Castiel miał do powiedzenia. Nauczył się już, że ludzie z instynktem towarzyskim musieli się najpierw wygadać, wyhuczeć, wypowiedzieć każda myśl, a czasami to i tak nie działało i dyskusja stawała się tak zażarta, głośna lub pełna emocji, że William po prostu unosił brwi coraz wyżej i kiwał głową. Sam otworzył swoje jedzenie, również nieprzejęty para, bo tez przez większość czasu ślęczał nad miksturami, które bywały gorętsze lub buchały czymś, czego definitywnie nie powinno się było wdychać (wtedy miał na sobie maskę, raczej).
- Jeżeli chcesz mojej faktycznej, szczerej odpowiedzi to mam to w nosie, ale rozumiem, ze przyszedłeś tutaj, aby wyciągnąć ode mnie coś więcej - westchnął cierpiętniczo wbijając widelec w potrawę i biorąc jeden kęs.
- Nie rozumiem dlaczego miałoby mnie martwić, że oligarchia czarodziejów czystej krwi w końcu upada, to musiało się stać prędzej czy później, wszystko ewoluuje, to byłoby nienaturalne, gdyby było inaczej. - wypowiedział pierwsze słowa z pełnymi ustami, zanim przełknął ostrawą potrawę. Przy kolejnym kęsie jego blada cera nabrała odrobinę czerwieni, bo tak jak jedzenie było dobre, tak William był typowym, białym Brytyjczykiem i jego ciało zdawało się podchodzić wręcz alergicznie do jakiejkolwiek ilości przypraw w jedzeniu.
- W jakimś tam wywiadzie? Czyli co, zasłyszałeś to i tak powtarzasz bez faktycznego sprawdzenia źródła, czy co? - William do każdej części swojego życia podchodził akademicko, jak na naukowca przystało, nie rozgłaszał opinii oraz plotek, których wcześniej nie potwierdził w artykułach, książkach czy źródłach - Wiesz, z tego, co słucham od Eden i na obiadkach z jej rodziną to polityka jest bardzo kłamliwą sztuką, nic dziwnego, że jak Leach jest uczciwym człowiekiem to się w niej nie odnajduje. Wiem, ze mówię jakbym sam nie był częścią klasy społecznej, która uciska, ale po prawdzie, co złego w Ministrze mugolskiego pochodzenia? Tacy czarodzieje w naszym społeczeństwie też potrzebują reprezentacji. - nie był pewien, co Castiel dokłada chce od niego usłyszeć i czego się spodziewał. William nie wychodził z piwnicy, więc nie był na bierząco, ale wieści o zmianie Ministra do niego dobiegły, tak samo jak o złości ojca jego małżonki z tego powodu.
- I no, popatrz na to z logicznej strony, oczywiście, że 'głowy' nie są zadowolone, mogą stracić wpływy i pieniądze. - wziął kolejny kęs jedzenia, tym razem tez popijając lemoniada, bo czuł, że nie wytrzyma tak dużo ostrości na podniebieniu i języku.


Sometimes, I wonder if I should be medicated;
If I would feel better just lightly sedated
Łamacz Klątw i Naukowiec
Najbardziej cywilizowany z rodu Flintów. Mierzy 176 cm wzrostu, niebiesko-zielone oczy, pokazuje się zawsze gładko ogolony. Nie podnosi głosu, mówi spokojnie i ma problem z utrzymaniem kontaktu wzrokowego.

Castiel Flint
#5
11.01.2023, 20:05  ✶  
- Ty masz humorzaste mikstury a na humorzaste artefakty. Naukowcy muszą mieć refleks. - zgodził się z uśmiechem i usiadł wygodniej na taborecie, który nie należał do najlepszych miejsc do siedzenia. Mimo wszystko pilnował aby porozmawiali na interesujący go temat. Z reguły nie zagłębiał się w politykę bo nie miał zbyt rozwiniętych umiejętności społecznych, nie widział wszystkich intryg, podstępów, drugiego dna. Fakt, że zaciekawiła go sytuacja Ministra było zdarzeniem odświętnym. Pytano go w pracy co o tym sądzi i starał się odpowiadać neutralnie aby nie robić kłopotów ojcu. Skoro to taki gorący temat to przy okazji odwiedzin Williama odkryje co temu siedzi w głowie gdy myśli o rodzinie swojej żony.
- Będę ci bardzo wdzięczny jeśli mnie nie zbyjesz a powiesz coś więcej.- odparł, sięgając po jedzenie i wsuwając pierwszy kęs. Podniebienie paliło, język się poparzył ale dzielnie zajadał plumpkę i odkładał napicie się lemoniady na później.
- Powtarzam tylko tobie to, co usłyszałem bo póki co tylko twoje zdanie mnie interesuje. Wyprowadź mnie z błędu, jeśli się mylę.- dodał ugodowo bo jednak nie był typem plotkarza, a i wywiady nie zawsze można było uwierzyć. Mimo wszystko dla społeczeństwa były to jedyne źródła informacji i bez dodatkowych kontaktów nie istniało zbyt wiele możliwości odkrycia prawdy.
- Skoro ktoś zgadza się na objęcie stanowiska Ministra Magii to musi umieć się z tym obchodzić. Samo poparcie nic mu nie da bo coraz więcej dostaje oskarżeń o zaniedbanie i to nie od wczoraj a od paru lat. - dlatego tylko najsilniejsze jednostki dadzą radę objąć tak wysokie, ważne i niebezpieczne stanowisko. Skoro ktoś - Leach - sobie nie radził to powinien albo zmienić taktykę albo zrezygnować zanim zostanie ostatecznie znienawidzony.
- Wiem jak to zabrzmi, ale nie mam nic do mugoli. Mimo wszystko on się nie urodził w rodzinie czarodziejów. On musiał uczyć się tej intuicji typowej dla czarodziejów, a my od dzieciaka już ją mamy. Skoro teraz pojawia się dużo problemów, a za czasów twojego teścia niekoniecznie to wniosek sam się nasuwa.- mugolaki niech sobie będą, jemu nie przeszkadzali… ale w grę wchodziło najważniejsze stanowisko w społeczeństwie czarodziejów. To jednak wymagało większej selekcji… Sięgnął po lemoniadę bo jednak gęba płonęła i obaj wyglądali jakby wdychali trujące opary eliksirów a nie zjadali pikantne danie.
- Może być dobrym i inteligentnym czarodziejem ale fakt faktem, magia nie jest do końca naturalna dla kogoś z rodziny mugoli, nawet jeśli się z tym urodził.- wolałby zaufać komuś kto naprawdę "czuje" magię i od maleńkości ma pielęgnowaną intuicję, której czarodzieje od niemagicznych muszą opanować dopiero w okresie nauki w Hogwarcie.
- No dobra, z wpływami masz rację ale Leach jest Ministrem już jakiś czas. Przez ten okres musieli sobie wyrobić pozycję. Nie sądzę aby to był główny powód niezadowolenia. - przysunął się bliżej biurka ale nie dotykał żadnych z fiolek. Oparł jedynie łokieć o pusty skrawek blatu.
- Jak już raz Minister zostanie o coś poważnie oskarżony… - zamoczył kawałek ryby w sosie i wsunął do ust, a jego oczy zalśniły od łez. Kaszlnął i wypił połowę butelki.
... to się od tego łatwo nie uwolni. A Leach ma już kilka takich na koncie. - otarł knykciami powieki i jeszcze parę razy odchrząknął. Na Merlina, im więcej jadł tym trudniejszy był każdy kolejny kęs.
The Alchemistake
—I am a brain—
The rest of me is a mere appendix
William zdaje się mieć głowę w obłokach przy swoich 185 centymetrach wzrostu i wiecznie nieobecnym spojrzeniu. Burza kręconych, czarnych włosów wydaje się niezdatna do zaczesania, zazwyczaj towarzyszy jej też lekkie zmarszczenie brwi; w zamyśle, skoncentrowaniu. Skrępowany w towarzystwie mówi zbyt wiele lub za mało. Często zapomina o skarpetkach (czasami nawet o butach) czy jak wiąże sie krawat, nierzadko zapina nierówno koszule (myli guziki). Mówi dość szybko, więc czasami trudno zrozumieć zlewające się ze sobą słowa, ewentualnie nie kończy myśli, więc trzeba go ciągnąć za język.

William Lestrange
#6
19.01.2023, 19:20  ✶  
Wyczyścił talerz w bardzo szybkim tempie pozwalając Castielowi wyrzucić myśli związane z tematem, który definitywnie go dręczył. WIlliam nie był orłem w sytuacjach społecznych ni krolem empatii, ale gdy kogoś bardzo dobrze znał mógł stwierdzić na jakich sprawach mu zależy, głównie dlatego cały ten temat wydawał mu się podejrzany. Miał Flinta za eksperta w swojej dziecinie, inteligentnego człowieka i przyjaciela, z którym przeszedł rzeczy, o jakich zdecydowali, że nie podzielą się z resztą świata. Spodziewałby się, że blndyn poruszy temat klatwołamania, nowego, przełomowego eksperymentu, ale polityka? Współpracownicy i ojciec naprawdę musieli mu suszyć głowę, że sam zaczął się nad tym zastanawiać.
William dorwał się do lemoniady, bo zamyślił się na tyle, że nie przemyślał zbytnio napchania ust taką ilością ostrego jedzenia. Na policzkach miał wypieki, ale cytrynowy napół wydawał się łagodzić sytuację, przynajmniej w pewnym stopniu.
Westchnął, bardziej z powodu zmęczenia wynikajacego z pochłonięcia takiej ilości doprawionego prowiantu niż czegokolwiek innego, ale musiał tez przyznać, że nie podobały mu się niektóre opinie, jakie wygłosił drugi mężczyzna.
- Dokładnie tak to brzmi, jakbyś potrzebował upewnienia - mruknął, niezbyt entuzjastycznie i skrzywił się nieznacznie słysząc, że dla mugolaków magia nie jest do końca naturalna. William nie był ani przeciwko mugolom czy mugolakom, ani też z nimi nie sympatyzował. Uważał, że są częścią świata, jak wszyscy inni i chęć pozbycia się ich zachiwałoby rownowagę tak samo, jakby mugole czy mugolacy próbowali zrobić to samo z czarodziejami - takie sytuacje miały już miejsce, z jednej i z drugiej strony. Postulaty Grindelwalda czy palenie czarownic były wykładane na Historii Magii.
- Jako osoba zajmująca się biologiczną materią muszę stwierdzić, że naturalny to moze być kolor włosów czy wzrost, a nie podejście nabyte w środowisku, w którym się dorasta, to raczej społeczny faktor. Jak ktoś się z czymś rodzi to raczej jest to dla niego naturalne, więc nie wiem co sugerujesz w tym zdaniu, trochę chyba się nasłuchałeś za dużo ludzi z negatywnymi opiniami na temat mugolaków. czasami lepiej nie wciskać nosa w tematy, których większość życia się omija. Nie przypominam sobie, abyś interesował się tym jakoś bardzo wcześniej, naprawdę uważasz, że tak bardzo rożnimy się od czarodziejów bez 'czystego' rodowodu? - wzruszył ramionami. Lestrange miał to do siebie, że nie posiadał filtra do wypowiedzi tego typu, nie chciał trkatować innych jak mniej rozgarniętych czy inteligentnych, ale też chciał zawrzeć w zdaniach jak njwięcej sensu oraz źródeł, na których opierał swoje opinie. Nie próbował się w ten sposób wymądrzać, a jedynie zarysować swoja ekspertyzę.
- Powiedziałes coś bardzo ważnego w tym wszystkim - zaczął nagle, wciąż odrobinę markotnie. Jedynymi żywszymi elementami jego twarzy były czerwienia z powodu pochłonięcia sporej ilości solidnie przprawionego jedzenia - Wszyscy ci czarodzieje czystokrwiści, chociażby ojciec mojej żony, o którym wspomniałeś, byli tresowani do tego, aby grać w te swoje polityczne gry, a przy okazji sprawiać, by skarbiec rodowy ciągle się zapełniał, moze faktycznie osoba z zewnątrz nie ma szans, ale przyda nam się świeża perspektywa. Poza tym, większość politycznego półświatka wciąż jest przesiąknięta konserwatywnymi poglądami tego typu rodzin, bo dla nas, chociaż nie dla mnie personalnie i dla ciebie raczej też nie, to interes. Dla Leacha to możliwość wywalczenia dla uciskanej cześci społeczeństwa praw i szacunku, na który zasługuja, jak każdy inny, ale to łączy się z odebraniem pewnych przywilejów grupie rządzącej. Rozumiesz do czego zmierzam? - mówił bardzo ogólnikowo, ale głównie dlatego, że też nie wgłębiał się w żadne plotki dotyczące aktualnego czy byłego Ministra Magii, więc nie znał zbytnio ich kontekstu. Spędził swoje młodzieńcze lata we Francji, gdzie nasłuchał się o francuskiej polityce, przewrotach czy rewolucjach, bo w tym Francuzi wydawali się najlepsi. Sam Lestrange nie mógł powiedzieć, że popierałby tak gwałtowne działania, ale dostrzegał, nie od dziś, potrzebę zmiany w społeczeństwie, w którym żyli, bo czysta logika i łączenie faktów z przeszłości, podpowiadało, że faworyzowanie danej grupy w społeczeństwie ze względu na 'naturalnie' lepsze umiejętności nigdy nie kończyło się czymś dobrym.


Sometimes, I wonder if I should be medicated;
If I would feel better just lightly sedated
Łamacz Klątw i Naukowiec
Najbardziej cywilizowany z rodu Flintów. Mierzy 176 cm wzrostu, niebiesko-zielone oczy, pokazuje się zawsze gładko ogolony. Nie podnosi głosu, mówi spokojnie i ma problem z utrzymaniem kontaktu wzrokowego.

Castiel Flint
#7
20.01.2023, 20:06  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 20.01.2023, 22:17 przez Castiel Flint.)  
Widział zmiany na twarzy swojego rozmówcy ale wyjątkowo go to nie speszyło. Oswoili się ze sobą już na tyle aby nie musieć urywać zdania w połowie. Nie prawił o tym z czystego zainteresowania tylko z powodu presji wywieranej przez ojca. Ten to lubił słuchać polityki i próbował skłonić swojego najstarszego syna do tego samego. Niestety, przychodziło mu z trudem. Na całe szczęście temat Ministra Magii był dosyć ciekawy bo miał z kim o tym pogadać i sprawdzić jak bardzo William oderwie się od pracy na rzecz żonglowania tematami politycznymi. Wydawało się, że nie robił tego jakoś chętnie ale i tak nie pozwalał mu zboczyć z tematu.
- Czy to źle, że chcę upewnienia? Po prostu powiedz mi więcej bo odpowiadasz niekiedy zdawkowo. Sam wiesz, że atmosfera jest już napięta a jasnowidzowie coś mamroczą o nadchodzącej wojnie. Potrzebujemy silnego Ministra, który ogarnie najważniejsze elementy czyli zapewnienie bezpieczeństwa cywilom i skuteczna obrona przed Śmierciożercami. Leach nie wydaje się wiarygodny skoro już chwieje się na stołku a wojna może być za rogiem. - to jeden z powodów dla których pracował w Banku Gringrotta a nie w Ministerstwie Magii. Pracując w oddzielnym budynku nie był przesiąknięty na wskroś milionem różnych opinii i plotek. Całkowicie zapomniał o wpół zjedzonym obiedzie, ale za to regularnie popijał lemoniadę.
- Fakt, nie znam się na mugolach, ale tu nie chodzi o mój prywatny stosunek do niemagicznych tylko o głowę Ministerstwa Magii, która ewidentnie sobie nie radzi a powinna być najbardziej ogarnięta ze wszystkich. Zazwyczaj słabo mnie interesuje polityka ale Will, te szepty o wojnie nie wydają się tylko złorzeczeniem. Musisz przyznać, że potrzebujemy kogoś silnego na tym stanowisku. - pochylił się lekko w jego stronę kiedy mówił.
- Tak, uważam, że różnimy się od mugolaków w paru kwestiach. Nie mówię, że są gorsi tylko, że widać różnice między nami a mugolakami. Ale nie o nich mamy teraz mówić bo jeszcze zarzucisz mi tu rasizm, a wcale takim nie jestem. - tu uśmiechnął się lekko aby załagodzić narastające napięcie kiedy okazywało się, że obaj patrzą na sprawę z dwóch różnych perspektyw. Zamilkł i wywrócił oczyma, gdy Will dobrodusznie uznał, że powiedział "coś mądrego". Przecież nie gadał od rzeczy tylko próbował przedstawić słowem swoje zawiłe myśli. Słuchał go i nie przerywał mu, próbując nadążyć za rysowanym przez niego szkicem sytuacji politycznej. W pewnym momencie ostrożnie pokiwał głową.
- Tak, to rozumiem. Tu przyznam ci rację, uciśnione grupy powinny mieć większe prawo do szacunku. Nie tylko mugolaki ale choćby, likantropowie. - tutaj musiał oddać Willowi, że Leach miał największe szanse aby ich "wybić" z tego dna, gdzie są spychani przez społeczeństwo czarodziejów.
- Jego cele są słuszne, nie mówię, że źle kieruje ale wciąż nie uważam, żeby był silną jednostką na tak wysokim stanowisku w obliczu takich czasów. - podkreślił z czym się zgodził a gdzie upiera się przy swoim zdaniu.
- Powody jego "słabości" mogą być różne. Ja gdybam, że możliwe jest jego pochodzenie. Przyznaję, może to nie jest wiarygodny argument ale czy zaprzeczysz tym jego "słabościom", zaniedbaniom, brakiem odzewu na niektóre wnioski i koneksje? - dopytywał choć nie oczekiwał szczególnej na to odpowiedzi.
The Alchemistake
—I am a brain—
The rest of me is a mere appendix
William zdaje się mieć głowę w obłokach przy swoich 185 centymetrach wzrostu i wiecznie nieobecnym spojrzeniu. Burza kręconych, czarnych włosów wydaje się niezdatna do zaczesania, zazwyczaj towarzyszy jej też lekkie zmarszczenie brwi; w zamyśle, skoncentrowaniu. Skrępowany w towarzystwie mówi zbyt wiele lub za mało. Często zapomina o skarpetkach (czasami nawet o butach) czy jak wiąże sie krawat, nierzadko zapina nierówno koszule (myli guziki). Mówi dość szybko, więc czasami trudno zrozumieć zlewające się ze sobą słowa, ewentualnie nie kończy myśli, więc trzeba go ciągnąć za język.

William Lestrange
#8
26.01.2023, 22:43  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 27.01.2023, 19:35 przez William Lestrange.)  
Umilkł na dłuższą chwilę, bo wydawało mu się, że powiedział wystarczająco. Powoli też zaczynał robić się senny, bynajmniej nie z powodu rozmowy z Castielem, a raczej przez zapełnienie żołądka smacznym jedzeniem po wielu godzinach nie konsumowania żadnych pokarmów i być może też płynów. Poza tym, nie pamiętał kiedy ostatni raz zmrużył oko, nie był nawet pewien jaki mieli dzień tygodnia, trochę zagubił się ostatnio w badaniach i tak bardzo chciał je sprostować, że nie zauważył nawet jak bardzo sytuacja w Ministerstwie się zaogniła. Niby Eden i jej część rodziny rozmawiali o tym przy stole na ostatniej kolacji, ale William nauczył się wyłączać, gdy Malfoyowie rozmawiali o polityce. Nie mógł im dorównać w kunszcie słownym, a co dopiero wiedzy na temat struktur Ministerstwa i samego działania politycznych mechanizmów, mieli za sobą lata doświadczenia, jeżeli nie wieki. W takich momentach łapał spojrzenie kogokolwiek, kto nie był z rodziny, a należał do niej jedynie przez małżeństwo, jak on sam i dziękowali sobie wewnętrznie za swoje własne, nieme towarzystwo krojąc część pieczeni lub ryby, która przychodziło im jeść.
- Nie mówili by nic o wojnie, gdyby niektórzy czarodzieje czystej krwi nie radykalizowali się tak bardzo w swoich poglądach. Z tego, co zaobserwowałem Mugolaki czy osoby Półkrwi nie są agresywni, ale ich sukcesy wpływają na to, że stare rodziny, które miały monopol na pewne biznesy tracą na imieniu i na zyskach. Wszystko może się opierać na jakiejś teorii i może być paru fanatyków, którzy w to wierzą, ale reszta, która za nimi pójdzie będzie tylko i wyłącznie dbać o swój interes - nie wyraził swojego zdania zbyt dobitnie, ale definitywnie podkreślił, że jakakolwiek wojna, w jego mniemaniu będzie winą radykalizującej się grupy. Agresja, która wyjdzie od strony uciskanej będzie zapewne równie mocna, ale przynajmniej uzasadniona. Takie konflikty były dla niego niesamowicie trudne, bo nie widział w nich rozwiązania, po prostu sobie istniały, bo ludzie w większości pragnęli zysku, nie ważne co mówili.
- Nie wiem czy 'silny' to dobre określenie, to minister, a nie dowódca i generał. Może i racja, że bez tych potknięć lepiej by się prezentował, ale z drugiej strony, mam wrażenie, że jakby nie był Mugolakiem to żadnych takich potknięć by się nie nagłaśniało, śmiem nawet twierdzić, ze większość z nich to plotki, właśnie z powodu jego pochodzenia. Szanuję odmienność twojej opinii, ale swojej nie mam zamiaru zmienić - podkreślił, bo nie chciał tez, aby przyjaciel uznał, że narzuca mu w jakikolwiek sposób swoje zdanie. William był ostatnią osobą - Rozumiem twoją niepewność i obawy - dodał też, bo jak najbardziej tak było. Odczucia, jakie budził w Castielu Leach oraz plotki czy też nie, jakie można było słyszeć na jego temat, były podparte logicznym myśleniem i analizą. Nie osądzałby blondyna o podążanie za ślepe podążanie za tym, co mówi tłum. Każdy miał swoją opinię, którą mogł wyrazić na głos, to dla Lestrange'a się liczyło, przy tym chciał zostać, a nie pozwolić Ministerstwu czy społeczeństwu polaryzować się niebezpiecznie w bardziej radykalna stronę - jedną czy drugą.
- Wilkołaki, tak. - zgodził się - Albo odwieczne zniewolenie skrzatów - dodał, nagle - Jest przecież też sprawa wampirów czy nekromancji, to kolejna rzecz, jaką powinno zająć się ministerstwo. Te pierwsze wydają się szarą strefą, a ta druga, mimo że pierwotnie wykorzystywana do magii leczniczej teraz jest po prostu przestępstwem. - machnął ręką - Mam wrażenie, że to wszystko ma jakiś większy sens, którego nie dostrzegam, a powinienem. Chciałeś moje zdanie i je dostałeś, możemy teraz porozmawiać o czymś przyjemniejszym? - zmarszczył brwi, definitywnie nie chciał kontynuować tematu - Założę się, ze o Leachu nasłucham się jeszcze podczas tegorocznego Yule i to za nas obu - westchnął cierpiętniczo.


Sometimes, I wonder if I should be medicated;
If I would feel better just lightly sedated
Łamacz Klątw i Naukowiec
Najbardziej cywilizowany z rodu Flintów. Mierzy 176 cm wzrostu, niebiesko-zielone oczy, pokazuje się zawsze gładko ogolony. Nie podnosi głosu, mówi spokojnie i ma problem z utrzymaniem kontaktu wzrokowego.

Castiel Flint
#9
27.01.2023, 19:34  ✶  
Zmęczył się. Zmęczył się mówieniem. Rzadko tak intensywnie się wypowiadał w tak krótkim czasie i to na temat, który niekoniecznie porusza przy popołudniowym spotkaniu z przyjacielem. Nieco zdziwiła go jego determinacja w obronie pochodzenia Ministra ale musiał przyznać, że kryły się za tym sensowne argumenty. To trochę rozjaśniało Castielowi drugą stronę medalu. Z racji spokojnego charakteru i faktu, że rozmawiał z przyjacielem potrafił wysłuchać cudzą opinię i się z tego powodu nie denerwować. Polityka nie stanowiła dla niego tak ważnego aspektu w życiu aby miał poświęcać się jej ze strony emocjonalnej. O ile Minister wzbudzał w nim wątpliwości w swoich działaniach i zarzutach, na które nie odpowiada tak musiał przyznać, że tylko Leach miał szansę wyzwolić pomniejsze grupy istot typu wilkołaki czy skrzaty. Za likantropami byłby bardzo rad i to nie z powodów etycznych a ze względu na jego trwające prace nad tą klątwą.
- Coś w tym jest... trafi się jakiś wybitnie uzdolniony mugolak to nasi ojcowie... ba, ojcowie większości rodów będzie niepocieszonych. Odnoszę wrażenie, że to chyba nieuchronne. W końcu się taki trafi, a wydaje mi się, że Leach to zapoczątkował. Nie jestem do niego przekonany ale coś w tym jest, że ma szansę ogarnąć te grupy, które reszta lekceważy. - uniósł butelkę z lemoniadą do ust i wypił pozostałość kilkoma łykami. Objadł się, zmęczył i nagadał. Temat nie był prosty i wymagał intensywnego myślenia. Dodajmy do tego też talent do żonglowania słowami, którego Castiel nie posiadał. Dobrze, że rozmawiał z Williamem a nie jego rodziną bo wówczas musiałby się bardziej pilnować, a to prowadziłoby do niepotrzebnej frustracji.
- Gdybym siedział w polityce... ale nie siedzę i nie zamierzam się tam zbliżać. Oby tylko nie wybuchł jakiś bunt. Mam nadzieję, że w porę się Leach ogarnie i załagodzi sytuację i poprawi swoje imię. Wątpię żeby miał szansę na przedłużenie kadencji swojego rządu. - wyciągnął różdżkę i kilkoma zgrabnymi zaklęciami niewerbalnymi pozbył się opakowań po obiedzie, tak samo jak i szklanych butelek. Poruszył barkami, aby je nieco rozciągnąć.
- Co zrobisz... wilkołaki są dla nich groźniejsze niż zaklęcie czarnomagiczne, które docelowo potrafiłoby zdziałać więcej niż standardowe. Tego myślenia nikt póki co nie zmieni. - popierał opinię Williama w tej kwestii. Obaj zgodnie uważali, że nekromancja powinna być mniej tępiona skoro można wyciągnąć z niej potencjał dla dobra ogółu. Tym podejściem jednak nie mogli się dzielić nigdzie poza tą niedużą piwniczką.
- Dobrze, już mam dość tego tematu. Założę się, że kilka następnych numerów Proroka Codziennego będzie o nim trąbić. Tymczasem powiedz mi czy znasz może zaklęcie potrafiące oddzielić od krwi substancję trującą ale bez jej neutralizacji...? - zmienił temat na ten, który ich obu miał pochłonąć na następne lata.

Koniec sesji
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: William Lestrange (2495), Castiel Flint (2315)




  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa