06.01.2023, 22:42 ✶
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 08.01.2023, 17:25 przez Castiel Flint.)
Mimo dużej ilości śniegu na płaszczu i butach gosposia wpuściła go do rezydencji Lestrange. Nawet nic nie mówił kiedy machnęła w jego stronę różdżką, pozbywając go nadmiaru białego puchu. Zdjął płaszcz i z papierową torbą przeszedł przez kuchnię i ruszył w dobrze znanym sobie kierunku. Po schodach w dół do lochów do pracowni Williama. Im niżej tym ciemniej, chłodniej. Dwukrotnie zapukał i wszedł do środka, pomny tego, że William może go nie usłyszeć.
- Cześć, szukam przytomnego alchemika. Zastałem jakiegoś czy już uschłeś w tych ciemnościach na wiór?- podszedł do niego zza pleców i zziębniętą rękę położył na jego ramieniu.
- Przyniosłem ci rodzinny specjał, oczywiście nieprzygotowany przeze mnie a przez młodszego brata bo od czegoś przecież są, prawda? Przy okazji chciałem pogadać bo znów zapominasz odpisywać na listy.- a wysłał mu ostatnio dwa, czysto towarzyskie i nie doczekał się odpowiedzi. Wnioskował, że rzucił je gdzieś w kąt i zapomniał o bożym świecie.
- Powiedz mi, Will, dlaczego nie martwi cię, że Leach wygryzł ze stołka twojego teścia? Wszyscy o tym opowiadają.- podał mu papierową torbę z gotowym jedzeniem, specjałem przybrzeżnej oberży - plumpki w sosie z ognistych nasion, a do popicia chłodna lemoniada na wypadek zionięcia ogniem. Przysunął sobie taboret i usiadł obok mężczyzny, pomny tego aby nie dotykać niczego bez wyraźnego polecenia. Zatrzymał uważny wzrok na twarzy Williama. Wzbudzał zdecydowanie większe zaufanie niż Loretta i to samym wyrazem twarzy.
- Dziennikarze nie próbują przeprowadzić z tobą wywiadu? Poniekąd twoja rodzina może być teraz gorącym tematem. Nie mów, że cię to nie interesuje. To dosyć poważna polityka.- odrywał go od pracy, roszcząc sobie prawo do przeprowadzenia z nim choćby kilkuminutowej rozmowy. Skłamałby gdyby powiedział, że nie czuje niepokoju w związku z plotkami dotyczącymi Ministra Magii. W kościach czuł, że to nie prowadzi do niczego dobrego. Leach nie miał czystej ani pewnej pozycji i odbijało się to powoli na całej społeczności czarodziejskiej. Jako dziedzic rodu też musiał wykazać minimalne zainteresowanie tą sprawą więc wyjątkowo chciał wybadać temat jak to się ma u najbardziej mu zaprzyjaźnionego członka rodziny Lestrange.
- Cześć, szukam przytomnego alchemika. Zastałem jakiegoś czy już uschłeś w tych ciemnościach na wiór?- podszedł do niego zza pleców i zziębniętą rękę położył na jego ramieniu.
- Przyniosłem ci rodzinny specjał, oczywiście nieprzygotowany przeze mnie a przez młodszego brata bo od czegoś przecież są, prawda? Przy okazji chciałem pogadać bo znów zapominasz odpisywać na listy.- a wysłał mu ostatnio dwa, czysto towarzyskie i nie doczekał się odpowiedzi. Wnioskował, że rzucił je gdzieś w kąt i zapomniał o bożym świecie.
- Powiedz mi, Will, dlaczego nie martwi cię, że Leach wygryzł ze stołka twojego teścia? Wszyscy o tym opowiadają.- podał mu papierową torbę z gotowym jedzeniem, specjałem przybrzeżnej oberży - plumpki w sosie z ognistych nasion, a do popicia chłodna lemoniada na wypadek zionięcia ogniem. Przysunął sobie taboret i usiadł obok mężczyzny, pomny tego aby nie dotykać niczego bez wyraźnego polecenia. Zatrzymał uważny wzrok na twarzy Williama. Wzbudzał zdecydowanie większe zaufanie niż Loretta i to samym wyrazem twarzy.
- Dziennikarze nie próbują przeprowadzić z tobą wywiadu? Poniekąd twoja rodzina może być teraz gorącym tematem. Nie mów, że cię to nie interesuje. To dosyć poważna polityka.- odrywał go od pracy, roszcząc sobie prawo do przeprowadzenia z nim choćby kilkuminutowej rozmowy. Skłamałby gdyby powiedział, że nie czuje niepokoju w związku z plotkami dotyczącymi Ministra Magii. W kościach czuł, że to nie prowadzi do niczego dobrego. Leach nie miał czystej ani pewnej pozycji i odbijało się to powoli na całej społeczności czarodziejskiej. Jako dziedzic rodu też musiał wykazać minimalne zainteresowanie tą sprawą więc wyjątkowo chciał wybadać temat jak to się ma u najbardziej mu zaprzyjaźnionego członka rodziny Lestrange.