• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Poza schematem Wyspy Brytyjskie v
« Wstecz 1 2 3 4 5 … 10 Dalej »
[ranek 23.08.1972] Bajka o Dante | Victoria & Atreus & Laurent

[ranek 23.08.1972] Bajka o Dante | Victoria & Atreus & Laurent
Lukrecja
Are you here looking for love
Or do you love being looked at?
Wygląda jak aniołek. Jasnowłosy, wysoki (180cm), niezdrowo chudy blondyn o nieludzko niebieskich jak morze oczach. Zadbany, uczesany, elegancko ubrany i z uśmiechem firmowym numer sześć na ustach. Na prawym uchu nosi jeden kolczyk z perłą.

Laurent Prewett
#1
09.01.2025, 14:32  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 09.01.2025, 14:34 przez Laurent Prewett.)  
See I have not, I have not grown cold
I have stole from men who have stole from those
With their arms so thin and their skin so old
But you are young, you are young, you are young

Stolik na tarasie był gotowy. Na siedziskach czekały poduszki, o które można się oprzeć lub zacząć je zgniatać w dłoniach, gdyby nagły podryg nerwowości miał do tego skłonić. Biały obrusik powiewał pod dotykiem lekkich tchnień wiatru, który niósł ze sobą świeżość poranka pomieszanego z jodem. Albo woń z wolna zbliżającej się jesieni, kiedy wszystko zacznie obumierać i szykować się do snu. Chłód skłaniał do tego, by nie rozbierać się zanadto. Tutaj zawsze było o wiele chłodniej niż w nagrzanym słońcem Londynie.

Laurent nie czekał tam na swoich gości. Czekał w salonie - przed kominkiem, z którego wyłoniła się Victoria i niedługo po niej sam Atreus. Wszystkie powitania, które normalnie by się przeciągały, kiedy Laurent by się uśmiechał i wypełniał wszelkie punkty gościnności, jakie tylko miał zapisane w przepisanej książce savoir vivre i te, które wiedział, że doceniali sami jego goście, zostały zepchnięte na bok. Bo i nawet Laurent uśmiechnął się na powitanie oszczędnie, krótko. Niemalże sucho. Padło podziękowanie za przybycie, zaproszenie na taras i pytanie, czego też się goście napiją. Alkoholu? Herbaty? Kawy? A może niczego - Migotek będzie miał wolne, a my od razu skoczymy do meritum tego spotkania.

Cieszył się z tego, że miał dwójkę osób takich jak oni. Szkoda tylko, że w ogóle musiał im mówić cokolwiek o tym, o czym mieli usłyszeć. Tym bardziej szkoda, że musiał ich o cokolwiek prosić. Wiedział doskonale, że Victoria i Atreus mogliby machnąć ręką na wszelkie prawa i normy, jeśli tylko coś dotyczyło jego. Wiedział też, że gotowi byli zrobić za dużo. Za dużo wszystkiego, na co z całą pewnością nie zasługiwał - ale teraz tego potrzebował. Tak, żałował, że ta konwersacja w ogóle musiała się narodzić. Próżno było jednak szukać tego odczucia na jego twarzy, kiedy zasiadł na fotelu, nakrywając się chustą uszytą tak, że przypominały morskie fale - chustą, którą stworzyła dla niego Electra jako jeden z prezentów świątecznych. Nawet na samym początku nie spoglądał prosto na nich. Spoglądał na swoją dłoń ułożoną na blacie i na to, jak bawił się tym pierścionkiem z białego złota, którego działania Victoria się tak obawiała. Kiedy tak o tym myślał - pewnie słusznie. Miała rację - było się czego obawiać. Ten świat w końcu zdawał się sprzymierzyć w próbach ściągnięcia go w najciemniejsze głębiny morza.

- Nie będę wam opowiadał całej historii tego, co się wydarzyło. Przynajmniej nie dzisiaj. Ani nie jestem na to gotowy, ani nie mam na to czasu. - Brzmiało to sucho, treściwie - niepasująco zupełnie do Laurenta, dopóki ktoś nie miał z nim do czynienia na drodze interesów. Ani Victoria, ani Atreus, nie mieli takiej okazji - ale przecież mogli być pobocznymi świadkami takowych. - Meritum sprawy jest takie, że sypiałem z Fontaine, Wiedźmą Podziemi, by pozbyć się Dante. Zapewne oba te imiona są wam znane. - Uniósł w końcu na nich spojrzenia. Chciał to zobaczyć - czy wiedzieli? Sprawa Dante toczyła się i umarła zanim Victoria wstąpiła do arurorów. Zanim się w ogóle poznali. - Nie jestem w najlepszych relacjach z Fontaine, ale ona nie stanowi zagrożenia. Dante stanowi. Wysłał mi list z pogróżkami - teraz to był abraksan, następnym razem będzie to ktoś mi bliski. - Dobrze, więc oto była sprawa doczesna. Jeśli któryś z was chciał przerwać, albo wtrącić, Laurent tylko unosił lekko dłoń prosząc, by dali mu czas na skończenie tego, co miał do powiedzenia. - To Dante jest odpowiedzialny za stajnię. - Przecież to było istotne, żeby sobie to sobie wyjaśnili. Tylko teraz: no właśnie, skoro tak jest, to czemu jednak z tym nie pójdziesz nigdzie..? - Mężczyzna ten jest w posiadaniu dowodów, które - ujawnione - zaszkodzą najpewniej nie tylko mi. Zaszkodzą zapewne całemu rodowi Prewett. - Przeniósł wzrok na Atreusa na moment. - I być może wam w afekcie. - Mniejszym, ale mogli dostać rykoszetem. W końcu tak działała wspaniała opinia publiczna. - Trzy lata temu, w sierpniu 1969 roku aurorzy wkroczyli do Rose Noire - jego biznesu na Nokturnie. Sądziłem, że sprawa została zamknięta - mężczyzna został uznany za zaginionego. Nie zaginął jednak - miał być martwy. Pogrzebany na Ścieżkach. - Spojrzał na Victorię. - Wiem, bo brałem udział w zaplanowaniu jego zabójstwa. - Wyrzuty sumienia zabijały go - o zgrozo, bo przecież może dało się inaczej... Wrócił oczami do Atreusa. - Papiery z tamtej sprawy musiały przetrwać. Potrzebuję wszystkiego. Wszystkich osób oskarżonych o współpracę z nim, podejrzanych o bycie jego klientami... wszystkiego. - I znów na Victorię. - Zdaję sobie sprawę z tego, że proszę was o wiele. Wiem, że możecie mieć do mnie żal, że to zatajałem. I za to przepraszam.



○ • ○
his voice could calm the oceans.
Królowa Nocy
some women are lost in the fire
some women are built from it
Ma długie do pasa, bardzo ciemnobrązowe (prawie czarne) włosy. Te, zwykle rozpuszczone lub spięte jakąś spinką, okalają owalną twarz o oliwkowej karnacji, skąd spoglądają spokojne, brązowe oczy. Nie jest przesadnie wysoka, mierzy 167 cm wzrostu i jest stosunkowo szczupła. Swoje bardzo kobiece kształty lubi podkreślać ubiorem. W ostatnim czasie często wybiera eleganckie spodnie i nie mniej drogie koszule w nie wpuszczane, oraz pantofelki na cienkiej szpilce – a wszystko najczęściej w czerni. W pracy obowiązkowo nosi przepisowy mundur aurora. Lubi się malować, choć stara się to robić stonowanie; najczęściej wybiera przydymienie i podkreślenie oczu i rzęs, czerwoną szminkę na ustach i bordo na paznokciach. Nie nosi zbyt dużo biżuterii: czasami jakieś kolczyki czy bransoletki, prawie zawsze ma na sobie wisiorek z zawieszką w kształcie róży z drobnym kamyczkiem, za to nigdy nie ma pierścionków. Ciągnie się za nią mgiełka delikatnych perfum – o ciepłej nucie drzewa sandałowego, konwalii, wanilii i cytrusów.

Victoria Lestrange
#2
09.01.2025, 22:10  ✶  

Była umówiona o poranku u Laurenta, a jednak ten dzień od początku próbował jej przekazać, że coś jest nie tak, że będzie zły. Nie mogła dzisiaj spać, przewracała się w łóżku jak w swoich najgorszych atakach bezsenności, by ostatecznie dać sobie spokój – poszła warzyć eliksiry do swojej pracowni. I być może był to błąd, bo gdy nad ranem sowa przyniosła jej list, to odczytała go od razu, w przeciwnym wypadku po wstaniu zebrałaby się i poszła do Laurenta zgodnie z tym, jak się umówili… ale jednak najpierw przeczytała ten list. List, który wzywał ją do pracy jak najszybciej, pomimo tego, że miała dzisiaj na popołudnie. Bała się, że będzie musiała przełożyć spotkanie z Laurentem, chciała to jednak ocenić dopiero po przyjściu do Biura Aurorów… gdzie czekała na nią bomba.

Dlatego nie wyszła z tego kominka Laurenta punktualnie na czas, jak to miała w swoim zwyczaju. Lestrange słynęła z punktualności, z nienagannego ubioru czy makijażu, z emocji na wodzy. A ile z tego było dzisiaj? Czasami czar pryskał. Przyszła więc spóźniona, nie miała na ustach wymaganego „przepraszam za spóźnienie, coś mnie zatrzymało”. Laurent rzadko widywał ją w mundurze, ale Atreus – nie. Nie powinna w nim być o tej porze, a zamiast jakiejś gustownej sukienki czy eleganckich spodni, miała na sobie przepisowy, czarny mundur. Próbowała zachować kamienną twarz, ale usta lekko jej drgały, tak samo jak trzęsły jej się ręce.
[a]Przynajmniej włosy miała dobrze ułożone, chociaż cień pod oczami, niedostatecznie dobrze zamaskowany, wskazywał na ciężką noc.

I być może jeszcze cięższy poranek.

Nie zwróciła więc uwagi na brak powitania, nie oczekiwała go, bo jej samej brakowało słów. I wiedziała też, że musi się wziąć w garść, bo ta rozmowa była dla Laurenta ważna. Była tu dla niego. Była bliska tego, by tak mocno zapaść się w oklumencję, żeby wyoklumentować swój mózg na wylot – ale to przecież też nie był żaden sposób. Więc… Poprosiła o kawę. Z whisky.

Prawdziwe śniadanie królów, brakowało tylko papierosa. Poszła za Laurentem i Atreusem na taras, a gdy z początku Laurent milczał, to próbowała uspokoić drżenie rąk, co skończyło się zaciśnięciem dłoni w pięści na swoich kolanach, gdzie próbowała je ukryć. Temat miał być trudny, biorąc pod uwagę mały teaser z listu, ale to nie dlatego była aż tak niespokojna. Znaczy… dlatego też, ale zmartwień tego dnia miało być znacznie więcej.

Pierwsza wiadomość jej nie zaskoczyła, bo wiedziała to już od jakiegoś czasu, to o Madame Fontaine, rzecz jasna, bo Laurent się jej do tego przyznał. Powiedział jej prawdę mówiąc znacznie więcej, ale bez nazwisk i bez imion, bez dat, a ona nie naciskała i nie chciała w tym grzebać, dając tym samym Laurentowi przestrzeń, by sam jej powiedział, kiedy będzie chciał, albo nie mówił, jeśli nie będzie chciał. Raczej wcale nie chciał, sądząc po tym, co właśnie powiedział, ale to, co dał jej do rąk pod koniec lipca było wystarczające, by poskładać sobie z tego obrazek… Jakiś. Niekompletny, ale jakiś. Słyszała o Madame Fontaine. Ale Laurent mylił się jeśli chodziło o Dante – gdy aurorzy zrobili „wjazd na chatę” Dantego, Victoria była już na kursie aurorskim i nosiła aurorski mundur kursanta, a o tej sprawie było wtedy głośno. Więc… oczywiście, że o nim słyszała. Nie było więc zdziwienia w jej oczach, raczej… powolne kojarzenie faktów. Dokładanie brakujących elementów do opowieści, jaką sprzedał jej Laurent trzy tygodnie wcześniej. Nitka za nitką, pętelka za pętelką.

To, co mówił, docierało do niej z opóźnieniem. Dryfowała gdzieś na falach żalu i zmartwienia, w twarzą bez wyrazu, bo ewidentnie przesadziła z oklumencją, w którą uciekła, chowając się przed zalewem emocji burzliwych i niechcianych. Uniosła dłoń, by wplątać ją we włosy, po kilku sekundach zorientowała się, że nadal się trzęsie, więc zacisnęła ją na kosmykach przy skroni tak mocno, że aż jej pobielały knykcie, ale przynajmniej powstrzymała drżenie.

Nie wiedziała, co ma sobie myśleć, bo teraz wszystko składało się w sens. Podziemne Ścieżki, Laurent, narkotyki i prostytucja, brakowało tylko imienia: Dante, które jej do wszystkiego pasowało. I teraz oprócz żalu, smutku i kotłowaniny emocji wszelakich, dochodziła też… złość.

Bez słowa sięgnęła do kieszeni, by wydobyć paczkę papierosów, którą ze sobą nosiła i paliła… nieczęsto, wydobyła papierosa, podpaliła go różdżką, rzucając paczuszkę na stolik.
[a]Był więc i papieros. Kawa, whisky i fajki. A to dopiero początek dnia.

Czy miała to wszystko Laurentowi za złe? Czy miała do niego żal, że to zatajał? Nie, tak, może, nie wiedziała. Czy miała żal, że obraz dobrego Laurenta, który zaplanował czyjeś zabójstwo, właśnie połamał się na kawałki? Tego też nie wiedziała.

– I po co ci te wszystkie dane? – co niby chciał z nimi zrobić? Brzmiała… tak jak wyglądała: chłodno, równie sucho co Laurent, ale głos jej lekko drżał i był zachrypnięty od niekontrolowanego ucisku w gardle.

hold me like a grudge
and what an ugly thing
– to have someone see you.
Stosunkowo wysoki mężczyzna, mierzący sobie 183 centymetry wzrostu. Posiada włosy barwy ciemnego blondu i jasne, błękitne oczy. Budowa jego ciała jest atletyczna, a na twarzy często widnieje lekki, szelmowski uśmieszek. Porusza się z nonszalancją i pewną niedbałością.

Atreus Bulstrode
#3
21.01.2025, 00:44  ✶  
Atreus nie był pewien czy powinien się martwić czy Martwić, kiedy otrzymał od Laurenta list informujący o pożarze w New Forest. Wzmianka natomiast o jego abraksanie interesowała go w tym wszystkim najmniej - jakby nie patrzeć, swoim pupilem interesował się ledwo co, pozwalając kuzynowi robić z nim co tylko sobie wymarzył i teraz, kiedy prawdopodobnie biegał sobie wolno gdzie tylko go wiatr poniósł, Bulstrode nawet nie mrugnął okiem.

Pojawił się w zielonkawych płomieniach sieci fiuu, zgodnie z panującą atmosferą darując sobie rozciągliwe powitania i grzeczności, chociaż to nie było tak, że zazwyczaj ich przesadnie przestrzegał, szczególnie kiedy chodziło odwiedziny u bliższej rodziny. Po poproszeniu więc o to samo co Victoria, czyli kawy z whisky - z naciskiem na whisky - ruszył za nimi na werandę, gdzie zajął miejsce w jednym z foteli. Kawa stanowiła cudowne rozpoczęcie dnia i fenomenalne śniadanie, ale brakowało przy niej posmaku tytoniu na języku - dlatego Atreus szybko wyciągnął z kieszeni papierośnicę, w przypływie grzeczności oferując papierosa tak samo Lestrange, jak i Prewettowi. Jego nerwy uspokajały, więc może im też by miało pomóc odrobinę się wyciszyć.

Bo wyciszenia potrzebowali chyba bardzo, biorąc pod uwagę rewelacje, jakimi sypał właśnie z rękawa Laurent. Chyba nigdy nie zdarzyło się, żeby tę wystudiowaną, obojętną pozę businesmana jego kuzyn kierował prosto w jego stronę, ale nie raz zdarzyło się, że Bulstode widział tę wersję. Poważną, rzeczową i zimną. Dziwne to było; w nieznajomy sposób wyobcujące i nienaturalne, ale może dzięki temu jego słowa brzmiały tak czysto i bezpośrednio, bez problemu wpadając do głowy. Laurent mógł sobie sypiać z kim tylko chciał, nie obchodziło to Atreusa. Niespecjalnie też przejmował się relacją z Dante, a przynajmniej nie przejmowałby się nią, gdyby nie skończyła się w ten sposób - płonącą stajnią i bałaganem, który trzeba było posprzątać.

Atreus nie był przesadnie wylewną osobą, ale rzadko kiedy się zdarzało, żeby powiedział absolutnie nic. Brakowało mu jakiegoś złośliwego, może zaczepnego komentarza, adresowanego nie tyle do kuzyna co do samego winowajcy. Teraz jednak cisza nieznośnie dźwięczała mu w uszach, kiedy powoli ćmił papierosa i wpatrywał się w swoją dłoń, która go trzymała. Na powoli unoszący się ku górze dym, który snuł się spokojnie, kontrastując z gonitwą myśli, którą auror miał w głowie. Pochylał się do przodu, łokcie wspierając na udach i wreszcie podniósł spojrzenie na Victorię, kiedy ta wreszcie się odezwała, chyba cierpiąc na tę samą przypadłość co on, a może dochodząc do wniosku, że rzeczowość była tutaj na miejscu i w cenie. Dlatego przesunął spojrzenie na Laurenta i drobnym gestem dłoni wskazał na Lestrange bo miała rację. Po co były mu te wszystkie dane.
Lukrecja
Are you here looking for love
Or do you love being looked at?
Wygląda jak aniołek. Jasnowłosy, wysoki (180cm), niezdrowo chudy blondyn o nieludzko niebieskich jak morze oczach. Zadbany, uczesany, elegancko ubrany i z uśmiechem firmowym numer sześć na ustach. Na prawym uchu nosi jeden kolczyk z perłą.

Laurent Prewett
#4
21.01.2025, 16:55  ✶  

Wszystko, co działo się wokół, było surrealne. I jednocześnie boleśnie prawdziwe. Jaki to był paradoks - cieszyć się z tego, że ktoś taki jak Dante przeżył, bo wyrzuty sumienia milkły! Tylko po to, żeby przechodzić do gniewu i żalu, że jednak nie udało się go pozbyć. Patrząc na to, co działo się wtedy, teraz był mądrzejszy i bogatszy w doświadczenia. Wiedział lepiej. I chociaż znowu musiał walczyć o wolność, reguły gry zostały zmienione.

Pokręcił lekko głową przecząco, kiedy Atreus wyciągnął papierosy w jego kierunku.

- Między innymi do szantażu. - Mógłby się rozwodzić nad tym, że chodzi o to, by wygrać, by... chronić siebie i bliskich. Wiele mógł tu powiedzieć, ale nie miał ani czasu ani ochoty na gry. Sądząc po Victorii - jej by się akurat przydały. - Do zebrania dowodów wystarczających, by posłać Dante go Azkabanu. - Nikt nie będzie za nim płakał. Bo nie będzie... prawda? - Nie mogę poprosić o oficjalne śledztwo. - Być może się to samo przez się rozumiało, a być może nie. Laurent sam nie był przekonany, czy jest gotowy na to, co mógłby znaleźć w tych aktach. Czy jest gotowy na to, jakie obrzydlistwa i okrucieństwa mogłyby wypełznąć na powierzchnię przed jego oczami. Z jakimi danymi musiałby się zapoznać. Odpowiedź była zawsze taka sama: nie był, ale musiał być. Inaczej będzie do końca ofiarą tego wszystkiego. Ofiarą własnej głupoty, która usiadła Diabłu na kolanach. - Chcę to zrobić w prawidłowy sposób. Złożyć potem bogatsze teczki w wasze ręce... żebyście mogli mi pomóc. - Przy ostatnich słowach jego głos się załamał i wkroczył z powrotem w tony tego Laurenta, którym był zawsze przed rodziną. Który siedział naprzeciwko tej dwójki, palących papierosy, pijących alkohol i patrzył na tę rodzinę. Victoria nie musiała być z nim spokrewniona krwią. Atreus może nie był jego rodzonym bratem, ale w jego oczach to zawsze był ten starszy, lepszy brat, który robił super rzeczy i być najfajniejszy w całej szkole, więc chciało się do niego dorastać. A kiedy podchodził do tej rozmowy to wiedział, że mogą już nie chcieć na niego patrzeć za część tej prawdy, którą im wyjawi. To był obrzydliwe. Odrażające. Powinien był być wtedy mądrzejszy... ale sieć zaplątania zgubiła go całkowicie w swoim łonie. - Żałuję tego, co zrobiłem. Tym razem nie popełnię błędu. - Odzyskał spokojniejszy ton, chociaż to była fasada. Cała ta chłodna i zdystansowana postura była fasadą, którą musiał utrzymywać. Inaczej by zaczął płakać i już niczego z siebie nie wydusił, błagając, żeby go nie zostawiali. Dlatego, że jest całkowicie niedoskonały i dopuścił się najgorszego grzechu z możliwych. Teraz jego wzrok nie odsuwał się od Victorii i wyrażał zmartwienie, kiedy na nią patrzył. Drżała. Przez moment naprawdę drżała.



○ • ○
his voice could calm the oceans.
Królowa Nocy
some women are lost in the fire
some women are built from it
Ma długie do pasa, bardzo ciemnobrązowe (prawie czarne) włosy. Te, zwykle rozpuszczone lub spięte jakąś spinką, okalają owalną twarz o oliwkowej karnacji, skąd spoglądają spokojne, brązowe oczy. Nie jest przesadnie wysoka, mierzy 167 cm wzrostu i jest stosunkowo szczupła. Swoje bardzo kobiece kształty lubi podkreślać ubiorem. W ostatnim czasie często wybiera eleganckie spodnie i nie mniej drogie koszule w nie wpuszczane, oraz pantofelki na cienkiej szpilce – a wszystko najczęściej w czerni. W pracy obowiązkowo nosi przepisowy mundur aurora. Lubi się malować, choć stara się to robić stonowanie; najczęściej wybiera przydymienie i podkreślenie oczu i rzęs, czerwoną szminkę na ustach i bordo na paznokciach. Nie nosi zbyt dużo biżuterii: czasami jakieś kolczyki czy bransoletki, prawie zawsze ma na sobie wisiorek z zawieszką w kształcie róży z drobnym kamyczkiem, za to nigdy nie ma pierścionków. Ciągnie się za nią mgiełka delikatnych perfum – o ciepłej nucie drzewa sandałowego, konwalii, wanilii i cytrusów.

Victoria Lestrange
#5
22.01.2025, 21:36  ✶  

Zapomniała już o takim człowieku jak Dante, zdążyła go usunąć ze swojej pamięci. Czasami ktoś o nim wspominał w kontekście wspominek o starych sprawach czy czasach, jako przestroga, albo żeby mu naubliżać, ale na tym się to zwykle kończyło i pamięć o nim szybko ulatywała z jej głowy. Dzisiaj to imię nabrało innego wymiaru i znaczenia. Znając kontekst, jaki Laurent nakreślił jej kilka tygodni wcześniej, miała ochotę własnoręcznie udusić gnoja. Szybko. Nie dlatego, żeby się nie męczył, a dlatego, żeby nie było szansy na odwrócenie sytuacji.

Dała mu dokończyć, paląc swojego papierosa, zatapiając się w morze emocjonalnej ciszy – ale nawet cisza potrafiła ryczeć, zwłaszcza jeśli była mowa o tak niszczycielskim żywiole. Woda krzyczała, tak jak powietrze – wichurami. I jak ogień, kiedy spopielał wszystko na swojej drodze. Atreus się nie odzywał, chyba tak samo go zatkało jak i ją. Była ciekawa, czy jego myśli szły w tym samym kierunku? Dane z poprzedniej sprawy – wyciagnięcie ich i przekazanie osobie trzeciej już mogło ich pociągnąć do odpowiedzialności, a Laurent chciał szantażować, by wydobyć inne zeznania… I oni mieli je przyjąć? Bez śledztwa? Jak to sobie wyobrażał, jak chciał zamknąć Dantego bez ponownego śledztwa, mając teczki wypełnione wymuszeniami.

– W którym momencie prawidłowy sposób to dostęp do starych danych, do nazwisk, do szantażu, do wymuszeń, do przekupstw, a potem złożenie tego wszystkiego i czekanie, aż Dantego przymkniemy? Będą pytania skąd mamy te dane. Skąd ty je masz. Chcąc uniknąć oficjalnego śledztwa, narazisz się na takie i nie będzie ładnie. Stanie się wszystko, od czego chcesz uciec i gorzej, bo dojdą do tego kolejne rzeczy – chyba że czegoś nie rozumiała? Mogła nie rozumieć, schowała się tak mocno w oklumencję i próbowała stępić swoje zmysły papierosami i alkoholem w kawie, że coś mogło jej umknąć. Nie umknęło jej za to załamanie w głosie Laurenta wcześniej i kiedy po swojej wypowiedzi w końcu na niego spojrzała, ale wcale nie z obrzydzeniem. To był wzrok kogoś, kto próbuje ukryć nerwy i ból. Nie zamierzała go zostawiać, po prostu… To było dużo. I bała się, że Laurent przez to wszystko zrobi coś bardzo, bardzo głupiego. Ewidentnie miał do tego tendencje i ciągoty – to już zauważyła na przestrzeni czasu. Zawsze się w coś pakował. Nieodpowiednio żonglował swoimi uczuciami, sercem i ciałem. – Wiesz, co jest najtrudniejsze w pracy aurora? – powiedziała po chwili, gdy rzuciła papierosa na ziemię, ale tylko po to, by go przydeptać ciężkim butem. Bo za chwilę się schyliła i go podniosła. – By nie stać się tym, z czym się walczy – miała nadzieję, że zrozumiał aluzję. Wierzyła, że Atreus z pewnością tak, to była ich codzienność.

Złapała się oburącz za ramiona, krzyżując ręce na piersi, lekko zacisnęła palce na materiale munduru. Jeśli to wszystko to był sen, to bardzo chciała się już z niego obudzić.

hold me like a grudge
and what an ugly thing
– to have someone see you.
Stosunkowo wysoki mężczyzna, mierzący sobie 183 centymetry wzrostu. Posiada włosy barwy ciemnego blondu i jasne, błękitne oczy. Budowa jego ciała jest atletyczna, a na twarzy często widnieje lekki, szelmowski uśmieszek. Porusza się z nonszalancją i pewną niedbałością.

Atreus Bulstrode
#6
23.01.2025, 06:18  ✶  
Kiedy tylko Laurent zabrał się za rozwijanie tematu, Atreus wrócił do przyglądania się swojej dłoni i żarzącemu się w niej papierosowi. Zwyczajnie nie mógł w tym momencie patrzeć na kuzyna, ale nie chodziło o to że czuł jakieś rozczarowanie czy może nawet obrzydzenie, ale zwyczajnie nie chciał widzieć, co działo się dookoła niego. Nie chciał oglądać tych wszystkich emocji, które teraz niechybnie się w nim kotłowały, gdzieś pod falującą otoczką chłodu, momentami przebijaną przez to co działo się pod powierzchnią. To było tak dziwne i niesprawiedliwie, mieć jednocześnie obok siebie Victorię, która siedziała nieporuszona, pełna zagadek których nie mógł rozczytać na pierwszy rzut oka i co najważniejsze - wcale nie chciał. Dobrze mu było z tą niewiedzą, szczególnie że zdawał sobie sprawę, jak bliski jest jej Laurent.

Walczył też z sobą, żeby nie prychnąć i nie oznajmić głośno, że był to jeden z najgorszych pomysłów, jakie słyszał w tym tygodniu, a była ku temu mocna konkurencja, bo parę dni temu sam postanowił zajść na Podziemne Ścieżki i zgubił się w nich na blisko dwanaście godzin. Zrobiłby to - skomentowanie tłumaczenia Laurenta - z właściwą dla siebie przekorą i pewnym zniesmaczeniem, ale zwyczajnie nie mógł, bo gdyby to zrobił Prewett zamknąłby się w środku. Zrobił krok w tył, zastanawiając czy dobrze zrobił, przychodząc do nich z zaistniałym problemem.

Nie mógł mu tego zrobić.

Siedział przez dłuższą chwilę zamyślony, patrząc już w bliżej nieokreślony punkt na werandzie, śledząc szpary w klepkach czy też lustrując odpryski farby na meblach, pozwalając Victorii znowu zabrać głos jako pierwszej.
- Dowody zawsze można złożyć anonimowo, przysyłając do Ministerstwa pełną teczkę - nie takie rzeczy się zdarzały, ale nie o to w sumie w tym wszystkim chodziło. - Ale Victoria ma rację. Oficjalne śledztwo wymaga odpowiednio zebranych dowodów. Nawet jeśli otrzymamy pełen pakiet, wszystko musi zostać sprawdzone i to bardzo dokładnie.

Rozumiał. Oczywiście, że rozumiał co miała na myśl. Czasem najprostsze rozwiązania były najgorsza, właśnie dlatego że szło się po najmniejszej linii oporu. Potrzeba było bardzo dużo dyscypliny i samozaparcia by nie poddać się frustracji i tym wszystkim emocjom, które narastały i nawarstwiały się w ich pracy. By nie dać wygrać złości i nie zacząć uciekać się do najpodlejszych manewrów czy zaklęć. Mieli łapać czarnoksiężników i przestępców, a nie sprowadzać się do ich poziomu.

- Cokolwiek znajdowało się w jego teczkach kiedyś, nie było przesadnie rozbudowane. Ta sprawa była popularna, ale chyba słabo złożona. Do tego działa się trzy lata temu, żeby powtórzyć całą szaradę, trzeba by się za to zabrać na nowo. Spodziewam się, że Dante odciął od siebie bardzo dużo dojść, które wcześniej mogły mu zaszkodzić, albo wydały mu się niekorzystne. Może być bezczelny, może trząść Nokturnem, ale biorąc pod uwagę jak to się wszystko rozjechało, sprawa musiałaby być na nowo otwarta. A do tego trzeba bomby, bo założę się że nikt nie chce wracać do tamtego cyrku - zgasił papierosa w popielniczce i wyciągnął nowego. - Na twoim miejscu... - zerknął na Victorię. Naszym? - Zacząłbym od osób, które miały się go pozbyć. - brzmiało to cholernie dziwnie, bo Atreusowi wciąż nie mogło się jakoś ułożyć w głowie to, że Laurent brał udział w planowaniu zabójstwa. - Co wtedy się faktycznie wydarzyło? Kto miał się tym zająć? Kiedy się to dokładnie miało stać? To nie są pytania na teraz, jak coś. Ale właściwym podejściem byłoby zgłoszenie jego pogróżek do biura. Oficjalnie.
Lukrecja
Are you here looking for love
Or do you love being looked at?
Wygląda jak aniołek. Jasnowłosy, wysoki (180cm), niezdrowo chudy blondyn o nieludzko niebieskich jak morze oczach. Zadbany, uczesany, elegancko ubrany i z uśmiechem firmowym numer sześć na ustach. Na prawym uchu nosi jeden kolczyk z perłą.

Laurent Prewett
#7
24.01.2025, 14:55  ✶  

- Narażę się w odpowiednim czasie. I będzie ładniejsze, niż byłoby teraz. - W czasie wybranym przez siebie, kiedy wszystko będzie zebrane do jednej kupy. Kiedy już auror będzie mógł wziąć jednego z drugim cwaniaczkiem do biura, przyjebać im parę razy w mordę i zmusić do mówienia na takich warunkach, w których to oni rozdawali karty. Nie takich, jak teraz. Błądzenie po omacku, opieszałość... Przecież zresztą wiele innym tematów rozsadzało biuro. Akurat widział, że ze względu na jeden list ktoś postanowi niewdzięczną sprawę odkopać, która nie przyniosła żadnego rezultatu zadowalającemu biuru aurorów. - Owszem. Musi. Ale wtedy wiadomo, czego się szuka. - Chociaż z tym "MUSI" być sprawdzone... - Albo musi być odpowiedni sędzia, który nie potrzebuje odpowiednio zebranych dowodów. - To nie był świat, w której poprawność polityczna i poprawność zebrania dowodów miały dyktować warunki wszechświata. Poprawność... była zarezerwowana dla tych, którzy nie potrafili sobie stworzyć drogi satysfakcjonującej do efektów. Czy nie byłoby pięknym i wygodnym, gdyby taki Atreus i Victoria zostali przydzieleni do sprawy, która uratowałaby jego życie? Jego... życie... ha. Wydawało się to niczym ważnym w perspektywie tego, ile zła wszystkim przynosiło istnienie takich osób jak Dante. Niczym w porównaniu do tego, jak mogła ucierpieć jego rodzina, gdyby coś poszło nie tak.

Trzymał dłonie pod stołem i zaciskał je właśnie mocno na materiale spodni. Tak, rozumiał aluzję. Dlatego nie chciał prosić ich, by tym się stali. Ale nie zamierzał też grać w grę, której zasady były jasne. Której nie dało się wygrać działając tak, jakby sobie tego Victoria życzyła.

- Nie mogę tego zrobić, więc przejdźmy do innych rozwiązań. - Mógł ich czarować, że tak, tak, jasne, rozumie, więc to zostawi, zastanowi się, a w końcu zgłosi... po czym zgłosiłby nigdy, ciągle się czymś wymawiając. To byłoby przecież nawet całkiem w jego stylu. Ale teraz był im coś winien. Bardzo wiele winien. To, o co ich prosił, było samo w sobie niemoralne i drapało sumienie. Narażało ich - nie tylko na wzgląd kariery, ale nawet na zainteresowanie samego Dante, gdyby jego najgorsze przewidywania się sprawdziły. Że ten człowiek ma jakieś dojścia do biura aurorów. Może to tylko paranoja, może to tylko puste odczucie, ale nie potrafił pomyśleć, że to zgłosi i wszystko pójdzie dobrze. Inaczej nie czułby się tak swobodnie. Musiał wiedzieć, że Laurent ma przynajmniej jednego znajomego w biurze - i jest to Victoria. Gazety to wyraźnie pokazały. Wątpił, by nie wiedział, że Atreus to jego kuzyn. Jeszcze Orion. To przynajmniej trzech aurorów. Nie, tego człowieka można o wiele oskarżyć, ale nie o nierozwagę. A może..? Może... Jak to Kiril powiedział... - Poprzednim razem szukałem pomocy u aurorów i skutek tego był tylko taki, że gdyby nie łaska jednego z ludzi Dante - może już byśmy się nie zobaczyli. - Łaska człowieka, który mógł zdradzić Dante, że widział, że Laurent przekazał informacje do biura aurorów, że spiskował z Czarną Wiedźmą. To było... szczęście. Ale czy szczęście się w końcu nie wypala? Tak też powiedział Kiril. Szczęście do tego, że nawet w najgorszych ludziach Laurent wzbudzał jakieś... uczucia. Niekoniecznie zawsze z korzyścią dla siebie.

- Lepiej założyć, że ten człowiek ma dojścia do biura aurorów. A skoro je ma - oficjalne śledztwo odpada. - Czy rozumieją? Błagam, nie chcę tego kontynuować... Starał się trzymać tutaj fason, ale ze stresu drżały mu już pod tym stołem ręce, szczególnie widząc reakcje Victorii. - Mogę dowiedzieć się szczegółów. - To akurat nie stanowiło aż takiego problemu. Bo on sam tych szczegółów nie znał.



○ • ○
his voice could calm the oceans.
Królowa Nocy
some women are lost in the fire
some women are built from it
Ma długie do pasa, bardzo ciemnobrązowe (prawie czarne) włosy. Te, zwykle rozpuszczone lub spięte jakąś spinką, okalają owalną twarz o oliwkowej karnacji, skąd spoglądają spokojne, brązowe oczy. Nie jest przesadnie wysoka, mierzy 167 cm wzrostu i jest stosunkowo szczupła. Swoje bardzo kobiece kształty lubi podkreślać ubiorem. W ostatnim czasie często wybiera eleganckie spodnie i nie mniej drogie koszule w nie wpuszczane, oraz pantofelki na cienkiej szpilce – a wszystko najczęściej w czerni. W pracy obowiązkowo nosi przepisowy mundur aurora. Lubi się malować, choć stara się to robić stonowanie; najczęściej wybiera przydymienie i podkreślenie oczu i rzęs, czerwoną szminkę na ustach i bordo na paznokciach. Nie nosi zbyt dużo biżuterii: czasami jakieś kolczyki czy bransoletki, prawie zawsze ma na sobie wisiorek z zawieszką w kształcie róży z drobnym kamyczkiem, za to nigdy nie ma pierścionków. Ciągnie się za nią mgiełka delikatnych perfum – o ciepłej nucie drzewa sandałowego, konwalii, wanilii i cytrusów.

Victoria Lestrange
#8
25.01.2025, 18:19  ✶  

Doskonale wiedziała, jak na ludzi działał widok jej twarzy, tej maski, kiedy zatapiała się w oklumencję znacznie bardziej świadomie niż standardowo. To była ochrona umysłu, która działała nawet, gdy spała, długie miesiące ćwiczeń nad kontrolą tak wielką… ale stąd te wszystkie ćwiczenia by panować nad emocjami, a przynajmniej panować pozornie. Oczyścić z nich umysł. Nie znikały – one były wciąż, tylko schowane, zamknięte za drzwiami, by móc zająć się nimi później. Problem polegał na tym, że dzisiaj było ich tak dużo, w takim natężeniu, że gdzieś się spod tych drzwi wylewały.

– Można i jest to jakieś rozwiązanie, ale jak zostaną dostarczone, to trzeba będzie je sprawdzić. Nikt w nie nie uwierzy tylko dlatego, że ktoś je spisał i złożył pod drzwiami – dodała do wypowiedzi Atreusa. Tak, zdecydowanie mogła czegoś nie widzieć i Atreus jej to uświadomił, ale przy tym wyłapała, że są tutaj chyba ze sobą zgodni: to był głupi pomysł. Wykuty w ogniu gniewu i żalu, zemsty. Victoria współczuła Laurentowi, to nie tak, że nie, martwiła się o niego i cieszyła, że chociaż jemu samemu nic nie jest, ale podejmowanie tak ważnych decyzji w takim momencie i stanie nie było ani trochę mądre. – Sędzia nie orzeka jednoosobowo, zbiera się Wizengamot, powołuje świadków, którzy nie są wzywani z dupy, zwłaszcza jeśli chce się kogoś wysłać w paczce dementorom – ścisnęła mostek nosa, jakby ten gest miał jej pomóc w skupieniu się. – Nawet jeśli przekupisz jednego sędziego, to nie wystarczy. Musiałbyś wiedzieć dokładnie, kto zasiądzie na sali i tak dalej – może i nie był to świat, w którym poprawność polityczna i poprawnie zebrane dowody miały coś dyktować, ale Laurent stał przed machiną znacznie większą, niż mu się wydawało. – Ten cały Dante nie jest głupi, skoro wszyscy myśleli, że zginął, a on nagle wyszedł spod ziemi jak karaluch – i pewnie i on mógł spróbować zrobić to, co chciał zrobić Laurent: przekupić kogoś, gdy już się dowie, że musi stanąć przed Wizengamotem.

Nie była pewna, czy Laurent jednak do końca aluzję zrozumiał, bo mówiła o aurorach bardzo obrazowo… ale miała na myśli Laurenta i to, co chciał zrobić. Nie miało to większego znaczenia, skoro nikt z nich nie potrafił czytać w myślach. Chciała też posłuchać, co ma do powiedzenia Atreus, więc milczała, nie wtrącając się, nie patrząc ani na jednego, ani na drugiego, tylko w przestrzeń, ale obraz jej się rozmazywał, stawał mniej ostry, jakby to nie na to otoczenie patrzyła. Bo go nie widziała, tak po prawdzie. W końcu przymknęła oczy. Chyba zaczynała ją boleć głowa.

– To nie jest coś, co można rozwiązać od pstryknięcia palcami, Laurent. Jesteś w emocjach, a to nie jest dobry stan na wymyślanie planów, zwłaszcza takich, od których zależy reputacja twoja, twojej rodziny i twoje życie – i ona, tak po prawdzie, też nie była w dobrej na to kondycji. – Nie chcesz tego zgłaszać oficjalnie to nie, ale licz się z tym, że bez oficjalnego śledztwa, aurorzy mają zamknięte wiele drzwi. Niestety, ale w przeciwieństwie do tych złych obowiązują nas pewne reguły gry… zazwyczaj – można było coś nagiąć, gdzieś przymknąć oko, ale tylko wtedy, gdy miało się pewność, że to gdzieś nie wypłynie. – Nie wiem co jest w tych starych danych, ale skoro Atreus mówi, że nie były rozbudowane, no to nie spodziewaj się wiele – Atreus, nie Bulstrode, jak to zawsze mówiła przy nim. Ale chyba nawet nie zwróciła uwagi, że i on mówił teraz do niej po imieniu. – Poza tym… Naprawdę chcesz się bawić w szantaż? To obosieczna broń – poza tym Atreus miał rację: były pytania, na które należało odpowiedzieć na początku i zacząć od tego, gdzie się to zakończyło, czyli od nieudanej próby zabójstwa. Tak nieudanej, że ta nieudolność wyszła dopiero po… trzech latach? To było cholernie dużo czasu.

hold me like a grudge
and what an ugly thing
– to have someone see you.
Stosunkowo wysoki mężczyzna, mierzący sobie 183 centymetry wzrostu. Posiada włosy barwy ciemnego blondu i jasne, błękitne oczy. Budowa jego ciała jest atletyczna, a na twarzy często widnieje lekki, szelmowski uśmieszek. Porusza się z nonszalancją i pewną niedbałością.

Atreus Bulstrode
#9
14.02.2025, 04:01  ✶  
Kiwnął płytko głową, kiedy Victoria wyłożyła nieco bardziej działanie Wizengamotu. Przekonanie jednego sędziego nie zmieniało praktycznie nic, no chyba że była to odpowiednio dobrze postawiona osoba, której też zależałoby na sukcesie danej sprawy. Na tyle, by pociągnęła za sznurki nieco dalej i mocniej, zmuszając innych do podjęcia odpowiedniego werdyktu. Innym problemem był fakt, że nie wszyscy byli zobligowani do tego, żeby w ogóle się na rozprawach stawiać - większość szanownych sędziów pokazywała się na te sprawy, które przyciągały ich ciekawość i tak samo jak podczas niektórych rozpraw sala pękała w szwach, tak przy innych świeciła pustkami. To była istna tragikomedia, ale w ich świecie wiele rzeczy funkcjonowało w dziwaczny, przypieczętowany przez tradycje i magię sposób.

Laurent nie mógł, czy zwyczajnie nie chciał? Atreus skrzywił się nieco w odpowiedzi na jego słowa, ale nie powiedział nic. Dla niego to nie było aż takie trudne, by uważać że najlepszym rozwiązaniem tej sytuacji była pomoc im w otwarciu oficjalnej sprawy - właśnie poprzez zgłoszenie się do biura.
- To było trzy lata temu - zauważył trochę oschle, nie mogąc powstrzymać się przed nim, nawet kiedy widział jak roztrzęsiony był kuzyn. Jak schowane pod stołem dłonie najpewniej drżą z wzbierających nerwów. Ale jak mógł być delikatniejszy, kiedy w biurze tkwili teraz on i Victoria? Osoby, które Laurent chyba uważał za sobie bliskich i vice versa. Osoby, które zrobiłyby tak wiele, by mu pomóc i go chronić.

Bulstrode nie był głupi i zdawał sobie sprawę, że przesadna wiara we własne możliwości zapewnienia Laurentowi bezpieczeństwa mogła być zwyczajnie złudna, ale mogli chociaż spróbować. Szczególnie, że Prewett i tak był już na celowniku. New Forest spłonęło, jego podopieczni pierzchli w popłochu, a oni siedzieli na ganku głowiąc się nad całą sprawą z naiwną życzeniowością, że był to jednorazowy wyskok Dantego, który faktycznie miał być tylko ostrzeżeniem.

A może przypomnieniem.

- Możemy przekopać archiwum i to przeczytać - wzruszył ramionami, chociaż nie był pewien, co w ogóle w tych teczkach by znaleźli. Inna sprawa, ze obawiał się iż w archiwum znajduje się jakaś czasoprzestrzenna dziura, bo ludzie za często tam wchodzili i znikali na o wiele za długo. - Zdajesz sobie sprawę, Laurent, że jeśli faktycznie chcesz działać na własna rękę i ktoś się o tym dowie, sprawy mogą przybrać zupełnie inny tor? Dante ma dojścia w biurze? Znakomicie, jeśli nie postanowi ponownie spalić tego miejsca, to bardzo szybko ktoś inny złapie się za sprawę, że mieszasz w życiu porządnych obywateli albo układasz się z niewłaściwymi ludźmi i to ty skończysz z teczką i sprawą przed Wizengamotem.
Lukrecja
Are you here looking for love
Or do you love being looked at?
Wygląda jak aniołek. Jasnowłosy, wysoki (180cm), niezdrowo chudy blondyn o nieludzko niebieskich jak morze oczach. Zadbany, uczesany, elegancko ubrany i z uśmiechem firmowym numer sześć na ustach. Na prawym uchu nosi jeden kolczyk z perłą.

Laurent Prewett
#10
15.02.2025, 13:37  ✶  

Reguły gry... Laurent aż nieco uśmiechnął się pod nosem, jeden kącik ust powędrował mu ku górze - tylko odrobinkę. Brzmiało to tak tragikomicznie. W tym jednym była to prawda - aurorów obowiązywały reguły gry, dlatego nie chciał sięgać po rozwiązanie, które raz go zawiodło - i to wtedy, kiedy potrzebował tego najbardziej. Więc to nie była kpina, nie było cwaniactwo. Śmiech przez łzy - najlepsze określenie, którego można było to użyć.

Ustawienie sądu nie było niewykonalne, a nawet stawało się całkiem proste... jeśli za przeciwnika nie miało się ludzi takich jak Dante. Wtedy było trudne. Cholernie trudne. Tak - z rozprawą prawidłową czy bez, ze śledztwem czy nie, sąd pewnie i tak musiałby zostać ustawiony, żeby nie ustawił go na swoją modłę ten człowiek. Diabeł z Nokturnu. Jednak słowa płynęły, a on już się nie wtrącał - milczał. Skinął tylko głową raz czy dwa na zgodę, na potwierdzenie. Nawet przytaknął Victorii na te emocje - niech jej będzie, nie zamierzał się o to kłócić ani udowadniać, że było inaczej.

Rozumiał ich i brał pod uwagę takie zakończenie tego spotkania. Żałował, że w ogóle próbował - wolałby już to zachować dla siebie i nie obnażać się przed tą dwójką, ale stało się. Trudno. Teraz będą musieli przejść nad tym do porządku dziennego, a on będzie musiał rozważyć rozmowę z Florence o tym samym. Ponownie. Obrócił głowę w kierunku morza. Wyciągana broń była obosięcznym ostrzem. Każdy ruch był teraz obosiecznym ostrzem, nie ważne, w którą stronę spojrzysz, wszędzie drzemały cienie. Droga o promieniach słońca? Zapomnij. Wiedział, że ta dwójka chciała dla niego jak najlepiej. Wiedział, że się to były nowiny szokujące, jakimi ich zasypał i w całym swoim milczeniu powoli schodził z tonu, jaki przybrał. Kroczek po kroczku... powrót do tego, co dobrze znane, ale co wcale nie ratowało sytuacji. Poradzisz sobie. Jak zawsze. I te wszystkie słowa powoli tonęły w szumie morza, które stawało się coraz głośniejsze, głośniejsze i głośniejsze. Hipnotyzująco natarczywe. Cały świat mógłby ulec mutacji, gdyby...

- Macie rację, dziękuję za pomoc. - Obrócił głowę do nich i uśmiechnął się ciepło, przymykając na moment oczy. Gdyby się sam nie odezwał. Ta zmiana tonu była drastyczna - od tego, który stawiał oczywistą linię między interesem a znajomościami do tego, gdzie interes zupełnie zanikał. Znikała jego prozaiczność, tak i wyłagodził się dramat. - Nie będę wam dłużej zajmował czasu, przepraszam za kłopot... - Mam dużo pracy, wy macie dużo pracy, nie ma potrzeby, żebyśmy sobie więcej tego czasu marnowali - mniej więcej takie było meritum sprawy. - To rzeczywiście lepszy pomysł zastanowić się nad tym, kiedy uporam się z aktualnym kryzysem.



○ • ○
his voice could calm the oceans.
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: Atreus Bulstrode (2778), Victoria Lestrange (4127), Laurent Prewett (4040)


Strony (3): 1 2 3 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa