Hrabia Jean Baptiste François Gabriel
de la Rochefoucauld Montbel
Koncepcja postaci
Wiekowy wampir, który w XVIII wieku był głową francuskiej społeczności wampirów. Jego panowanie skończyło się gwałtownie w przededniu wybuchu Rewolucji Francuskiej. Będąc pod wpływem przeklętej rzeźby, rozpasał się w hedonistycznych, libertańskich aktywnościach, z brakiem poszanowania jakichkolwiek praw - ludzkich, czarodziejskich czy wampirzych. Został uwięziony przez swoich pobratymców na ponad 100 lat, gdzie - w przeciwieństwie do Azkabanu - dostawał regularne posiłki i był leczony przez klątwołamaczy ze zgubnego wpływu artefaktu.
Finalnie po tej okrutnej resocjalizacji, został wypuszczony w 1923 r. i rozpoczął życie od nowa, nawykiem dawnych balów ciągnąc do francuskich salonów magicznej socjety. Pogodzony z obecną sytuacją bycia tylko szarym obywatelem, ugruntował swoją pozycję jako zabawny rozmówca, źródło wielu ciekawych anegdotek o lokalnej i przyjezdnej arystokracji. Wiele osób regularnie zapominało, że ma do czynienia z wampirem: pomagała przyjemna aparycja dojrzałego mężczyzny, szarmancki uśmiech, słuszny wzrost oraz podążanie za kaprysami mody czarodziejów. Żartowano nawet za jego plecami o przytępionych kłach. 50 lat wśród śmiertelników uczyniło z niego rozpoznawalnego wśród czystokrwistych, bogatych czarodziejów sprzedawcę sztuki - o ironio, wcale nie antyków, a promotora żyjących artystów, zwłaszcza malarzy.
Przez lata dbał o mistrzostwo w dziedzinach magii odpowiedzialnych za władze umysłu: zauroczenia nie mają dla niego sekretów, sam też - po traumatycznym uzależnieniu od woli narzucanej mu przez statuę - jest w stanie bez problemu obronić się przed śmiertelnymi, którzy chcą zajrzeć do jego głowy. Wielką estymą darzy wszelkie ogrody i szanuje pracę ogrodników, samemu zajmując się tym w wolnym czasie, ze szczególnym uwzględnieniem roślin kwitnących nocą.
Choć na stałe mieszka pod Paryżem, do Anglii przyciągnęły go głównie sprawy osobiste: burzliwie zakończony romans i pragnienie odwetu, jakim może być mało subtelne wniknięcie w środowisko byłego kochanka. Z drugiej strony, przyjemnie połechtała jego zbyt długie życie rozbudzona ciekawość krajem, którego granic nie mógł wcześniej przekroczyć z powodu pewnej pochopnie złożonej wieczystej przysięgi. Swój debiut na Wyspach zaliczył na koncercie i wernisażu Muzy i na tym nie zamierza poprzestać, ciekaw nade wszystko napotkanych tutaj młodziutkich ludzi i możliwości spieniężenia ich talentu. Może też liczyć na przychylność znanych twarzy z paryskich salonów, dawnych klientów czy nocnych towarzyszy rozmów - szczególnie Delacourów i gości, którzy przewijali się przez ich przyjęcia.
Widząc trudność Anglików w prawidłowej wymowie jego nieco przydługiego miana, zredukował je do krótszego: Gabriel Montbel zdecydowanie łatwiej zapamiętać.