• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Aleja horyzontalna v
« Wstecz 1 2 3 4 5 … 10 Dalej »
[Noc z 8 na 9 września 1972, północ] Long time no see | Stanley & Dora

[Noc z 8 na 9 września 1972, północ] Long time no see | Stanley & Dora
Ogórkowy Baron
Świat nie ma sensu. Trzeba mu go nadać samemu
Stanley mierzy około metra dziewięćdziesięciu wzrostu i jest atletycznej budowy ciała. Jego krótko ścięte, zaczesane na bok ciemnobrązowe włosy okalają owalną twarz, która zrobią piwne oczy. Zawsze ma lekki, kilkudniowy zarost w postaci wąsa i brody. Na co dzień można go spotkać noszącego mundur brygadzisty. Jeżeli jednak uda się komuś go wyciągnąć na jakąś aktywność niedotyczącą pracy to przybędzie w długim, ciemnym płaszczu, a pod spodem będzie miał koszulę i najprawdopodobniej krawat. Wypowiada się w sposób spokojny dopóki nie zostanie wyprowadzony z równowagi.

Stanley Andrew Borgin
#1
01.04.2025, 20:12  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 28.07.2025, 16:38 przez Król Likaon.)  
adnotacja moderatora
Rozliczono - Anthony Shafiq - osiągnięcie Bajarz IV

Noc z 8. na 9. września 1972, północ, aleja Horyzontalna
Stanley Andrew Borgin & (Meno)Dora Borgin Crawley

Powiedzieć, że tej nocy działo się bardzo wiele, to jak nie powiedzieć nic. Śmierciożercy mieli całą gamę interakcji i zajęć rekreacyjnych, że ich kalendarze pękały w szwach. Musieli działać z niemal chirurgiczną precyzją w kwestii czasu, co by skorzystać z wszystkich atrakcji, które zostały dla nich zaplanowane.

Wybiła północ. Vulturis przemierzał Londyn, aby udać się do miejsca kolejnego zadania. Ledwo zdążyli "obdarować" mężczyznę w uliczce nieopodal, a już musiał biec dalej. To samo tyczyło się zresztą Serpensa i Vipery. Nie było czasu na odpoczynek. Nie było czasu na zwłokę. Takie wyjazdy integracyjne w ich organizacji nie zdarzały się zbyt często, więc trzeba było korzystać.

Prawdę mówiąc, Stanley nie szukał dodatkowej zaczepki. Chciał tylko, i może aż, przybyć o czasie, aby móc zrobić swoje. Los chciał, że Borgin był zmuszony spóźnić się odrobinę. Ktoś wpadł mu w oko. Jakaś zaginiona istota, która akurat przemykała nieopodal, a on dał radę ją dostrzec. Musiał się zainteresować i pomóc bezpiecznie dostrzec do domostwa. Do jakiejś ostoi. Zadbać o to, aby nie spadł nikomu włos z głowy, prawda?

- Biedactwo - zwrócił się do kobiety, która stała w pewnej odległości od niego - Nie zgubiłaś się przypadkiem? Potrzebujesz pomocnej dłoni? - zapytał z niemal ojcowską troską w głosie. Udawaną co prawda, wszak mógł rozpoznać swoich bez problemu, a stojąca przed nim postać, nie miała ani szaty, ani maski. Wielka szkoda. Kolejne kłamstwo tego wieczora.

Nie mniej jednak, nie mógł podejść do niej bez żadnych uprzedzeń czy niepewności. Stanley nie mógł być pewny niczego, a jednak zależało mu wrócić do domu w jednym kawałku. Jak to się mówiło - przezorny zawsze ubezpieczony, a więc w imię tej zasady, Vulturis, postanowił osłonić siebie tarczą ochronną lub przynajmniej spróbować to zrobić. Nigdy nie było wiadomo do czego była skłonna losowa osoba po środku całej zawieruchy. A nóż, widelec, była to mistrzyni oręża?


Rzut na tarczę wokół siebie
Rzut PO 1d100 - 96
Sukces!


- Dla własnego bezpieczeństwa... - ruszył powolnym krokiem w jej kierunku - Szukałbym dobrej kryjówki, a najlepiej to opuściłbym Londyn - uważnie stąpał, bacząc na swoje kroki - Naprawdę. Kto jak kto ale ja wiem co mówię - zapewniał z lekkim roześmianiem w głosie. Dało się usłyszeć, że bawił się całkiem dobrze. W sumie czy miał się bawić źle? Dopiero co widział się z Alexandrem, który zawsze wywoływał uśmiech na jego twarzy - czy to swoją głupotą, czy to swoimi mądrościami.

W tym wszystkim była tylko jedna, bardzo wielka szkoda - Borgin nie był w stanie rozpoznać Menodory w Dorze. Co więcej, nie mógł nawet rozpoznać Dory, wszak nie do końca pamiętał jak wyglądała i nie miała swojej plakietki, która pomogła mu ostatnim razem. W końcu też zmienili się od tamtego pięknego popołudnia, a Stanley nie miał jeszcze takiej schizofrenii, aby doszukiwać się Crawleyówny w każdej napotkanej kobiecie.



"Riddikulus!"
- Danielle Longbottom na widok Stanleya Bo[r]gina

"Jestem dumna, że pomagałeś podczas zamachu."
- Stella Avery na wieści o udziale Stanley w walkach podczas Beltane 1972
Queen of May
But green is the color of earth,
of living things, of life.

And of rot.
Jasnoniebieskie oczy, brązowe włosy i jasna, posiadająca nieliczne piegi cera. 168 wzrostu, o szczupłej sylwetce. Wokół niej unosi się intensywny aromat ziół i zapachowych świec. Dłonie w niektórych miejscach ma permanentnie odbarwione od eliksiralnych składników i roślin którymi się zajmuje.

Dora Crawford
#2
17.04.2025, 21:16  ✶  
Dora miała to niewypowiedziane szczęście, że całe swoje życie żyła pod kloszem. Kloszem, który stworzył jej ojciec i który kultywowali Longbottomowie, kiedy przyjęli całą rodzinę zdrajczyni w Dolinie Godryka. Była cholerną szczęściarą, a mimo to chyba właśnie ta dobroć innych ludzi, która ukształtowała ją w taki, a nie inny sposób, miała być rzeczą która w końcu ją zgubi. Bo za tymi licznymi uśmiechami losu szła pewna naiwność, w której pozwolili jej wyrastać. Niedbałość i wiara, że wszystko będzie dokładnie tak samo jak do tej pory - że zwyczajnie będzie mogła nie myśleć o tym, że przeszłość wreszcie ją dopadnie, upominając się o krążącą w jej żyłach krew.

A kiedy jej przyjaciele i rodzina jej potrzebywali, to nie myślała jeszcze bardziej. Nie myślała o tym, że ta noc była idealnym momentem na to by wszyscy, którzy pielętnowali swoje zawiści w czterech ścianach swoich domów, teraz mogli dać jej upust na oczach wszystkich. Wystarczyło przecież tylko zakryć twarz i ruszyć w noc. A ona zwyczajnie powinna mieć to na uwadze i trzymać się na baczności bardziej jak zwykle.

Może też nie powinna biegać sama, bo nawet jeśli bardzo chciała żeby było inaczej, to marna była z niej wojowniczka. Była zielarką i rzemieślnikiem w pierwszej kolejności, a różdżka nawet jeśli się jej słuchała, to nie dodawała jej w cudowny sposób magicznej mocy i umiejętności, które do tej pory nieco zaniedbywała.

Crawley ścisnęła nieco mocniej pasek torby, a drugą dłonią trzonek różdżki, kiedy usłyszała chropowaty głos. To było głupie, ale w pierwszej kolejności faktycznie zadała sobie pytanie, co jeśli ta propozycja była szczera. Co jeśli znalazła właśnie przyjaciela, który tak jak ona był tej nocy w mieście po to, by zadbać o tych wszystkich którzy mieli mniej szczęścia? Zdążyła już zostawić fiolki z eliksirami zakonnikom, których spotkała wcześniej, sobie zostawiając zaledwie jedną z porcją eliksiru wiggenowego, tak na wszelki wypadek - najwyraźniej nie była aż tak nierozsądna, jak można by się tego spodziewać.

Dora zrobiła krok w tył, kiedy odwróciła się do mężczyzny, teraz rozpoznając w nim najgorszą osobę, którą mogła tego dnia spotkać na ulicy - śmierciożercę. Rozejrzała się mimowolnie, nieco trwożnie, kiedy wspomniał i kryjówce, ale otaczające ich budynki nie oferowały nic, co można było uznać za szybkie, łatwe i co ważniejsze - bezpieczne schronienie.

Uniosła różdżkę w pełnej gotowości, ale nie zaatakowała, nawet jeśli widziała jak mężczyzna zmierza w jej kierunku, krok za krokiem. Mogła znajdować się w sytuacji zagrożenia, ale nawet z pełną tego świadomością, nie była w stanie zaatakować pierwsza.
- Proszę, zostaw mnie. Nie chcę kłopotów - rzuciła głośno, ale głos jej trochę drżał.


The woods are lovely, dark and deep, 
But I have promises to keep, 
And miles to go before I sleep.
Ogórkowy Baron
Świat nie ma sensu. Trzeba mu go nadać samemu
Stanley mierzy około metra dziewięćdziesięciu wzrostu i jest atletycznej budowy ciała. Jego krótko ścięte, zaczesane na bok ciemnobrązowe włosy okalają owalną twarz, która zrobią piwne oczy. Zawsze ma lekki, kilkudniowy zarost w postaci wąsa i brody. Na co dzień można go spotkać noszącego mundur brygadzisty. Jeżeli jednak uda się komuś go wyciągnąć na jakąś aktywność niedotyczącą pracy to przybędzie w długim, ciemnym płaszczu, a pod spodem będzie miał koszulę i najprawdopodobniej krawat. Wypowiada się w sposób spokojny dopóki nie zostanie wyprowadzony z równowagi.

Stanley Andrew Borgin
#3
05.05.2025, 15:35  ✶  

Podpowiedź z szukaniem kryjówki była trochę przerostem formy nad treścią. Rzeczywiście - ciężko było znaleźć jakieś porządne miejsce, który mogłoby schronić przed ogniem czy Śmierciożercami. Oczywiście dało się odnaleźć ruiny, pogorzeliska czy budynki, które nie napawały optymizmem w kwestii bezpieczeństwa, więc najlepiej było się stąd po prostu ewakuować. Niby takie proste, a jednak takie ciężkie...

Nie mniej jednak, należało przyjrzeć się pozytywom tej całej sytuacji. Tego, co było na wyciągnięcie ręki...

Menodora znalazła przyjaciela, niemalże najlepszego na jakiego mogła natrafić. Trafiła najlepiej jak mogła trafić, bo zwykły Śmierciożerca, to był pikuś. Prawdziwą perełką, niejako osiągnięciem, było trafienie na Śmierciożercę, który wywodził się z Borginów, a w dodatku brał udział w poszukiwaniach Menodory. Czy to nie było niczym wygrana w jakimś losowaniu czy innej grze hazardowej?

Bo jeżeli tak, cóż - Dora zgarnęła główną stawkę, wygrała całą kumulację. Szkoda tylko, że Vulturis nie miał pojęcia o tym, co mu się przytrafiło - że de facto on też miał wygraną na wyciągnięcie ręki. Menodora Crawley na wyciągnięcie ręki. Na przeciwko. Na jedno zaklęcie, a jednak brak wiedzy powodował, że nie mógł cieszyć się z takiej wygranej. Przynajmniej na razie...

- Nikt nie chce kłopotów - odparł, zatrzymując się w odległości kilkunastu metrów od swojego "znaleziska" - Po co ta agresja? Po co Ci ta różdżka? - kontynuował temat, doszukując się podstaw tego agresywnego zachowania, którym go obdarowała - Nie będzie to raczej konieczne, czyż nie? - dodał, unosząc swój własny oręż w kierunku Dory.

Nic jednak jeszcze nie zrobił, a jedynie obrócił głowę jakby chciał jej się przyjrzeć. Dziewczyna nie przypominała żadnego Brygadzisty, a tym bardziej Aurora. Może rzeczywiście była zagubioną istotą, którą mógł oszczędzić?

- Gdyby nie ta agresja w Twoich czynach... - odezwał się ponownie, kłamiąc niczym z nut - To mógłbym Cię puścić bez słowa - skwitował, a następnie zamachnął się różdżką i wypowiedział krótką inkantację. Cel miał prosty - rozbroić przeciwniczkę.


Próba ukształtowania podmuchu, który wytrąci Dorze różdżkę. Kształtowanie.
Rzut N 1d100 - 32
Akcja nieudana

Dodatkowo klasyka gatunku - kłamanie


"Riddikulus!"
- Danielle Longbottom na widok Stanleya Bo[r]gina

"Jestem dumna, że pomagałeś podczas zamachu."
- Stella Avery na wieści o udziale Stanley w walkach podczas Beltane 1972
Queen of May
But green is the color of earth,
of living things, of life.

And of rot.
Jasnoniebieskie oczy, brązowe włosy i jasna, posiadająca nieliczne piegi cera. 168 wzrostu, o szczupłej sylwetce. Wokół niej unosi się intensywny aromat ziół i zapachowych świec. Dłonie w niektórych miejscach ma permanentnie odbarwione od eliksiralnych składników i roślin którymi się zajmuje.

Dora Crawford
#4
05.05.2025, 22:25  ✶  
Agresja. Dora mimowolnie nastroszyła się jakoś wewnętrznie, słysząc jakie słowa próbuje jej wbić do głowy. Wiedziała, że za grosz było w niej tego, o co właśnie ją posądzał. To w nim tkwiła agresja, nie w niej, ale jednocześnie nie potrzeba było wiele, by te insynuacje wślizgnęły się do jej głowy i tam zadomowiły.

Różdżka zadrżała ledwo zauważalnie, kiedy dziewczyna zaczęła się zastanawiać czy nie powinna jej opuścić. Jeszcze bardziej, jeszcze niżej, bo może faktycznie uniesiona ręka zanadto sugerowała o jakie okropności go posądzała, a przecież jeszcze nic jej nie zrobił. Tylko mówił. Ale słowami też można było atakować - przecież nie tak dawno sama tłumaczyła to Thomasowi, z całą swoją naiwną fascynacją, bo było to coś co wyczytała w jakichś zakurzonych tomikach.

Ale mimo tego zawahania, różdżka nie opadła zbyt nisko, wciąż zachowując jako taką gotowość. Inna kwestia, że Dora wcale nie chciała być gotowa. Chciała móc się odwrócić i uciec. Pobiec do swoich zmartwień, szukać reszty Zakonników i pomóc im w tych trudnych chwilach. Chciała być dosłownie gdziekolwiek indziej niż na tej ulicy, oko w oko ze śmierciożercą.

Może byłoby prościej, gdyby była w tym momencie zła, zamiast trwożnie zastanawiać się, co powinna w tym momencie zrobić. Nie było w niej czegoś, co pchałoby ją do szybkiego pozbycia się problemu, czy jakiegoś agresywnego zagrania, które zaskoczyłoby przeciwnika i dało jej parę cennych chwil.
- Proszę... - rzuciła jeszcze, jakimś łamiącym się głosem, bo wiedziała że nie było już odwrotu, ale jakaś jej część miała jeszcze nadzieję. Podobno ta zawsze umierała ostatnia, cóż.

Zareagowała, kiedy machnął różdżką, próbując zrobić dokładnie to samo - rozbroić go. Chciała wyczarować niewielką bańkę ciśnienia w jego dłoni, która wyrwałaby mu broń z ręki.

kształtowanie 3k na bańkę ciśnienia, żeby rozbroić przeciwnika
Rzut Z 1d100 - 78
Sukces!


The woods are lovely, dark and deep, 
But I have promises to keep, 
And miles to go before I sleep.
Czarodziejska legenda
O! from what power hast thou this powerful might,
With insufficiency my heart to sway?
Przed dwoma tysiącami lat niewielkie irlandzkie miasteczko Waterford spłynęło krwią okrutnego męża i bezdusznego ojca kobiety, która zbyt wiele wycierpiała z ich rąk. Upiorzyca gnana nienawiścią i pragnieniem zemsty, przez lata dotkliwie karała wiarołomnych kochanków i mężów, aż zasnęła w swym rodzinnym grobowcu. Mieszkańcy co roku w rocznicę jej zgonu kładą na ciężkiej marmurowej płycie krypty rytualny kamień, który ma zapewnić im bezpieczeństwo. Ze szczątkowych zapisków etnologów i lokalnych pieśni, można wywnioskować, że kobieta była użytkowniczką magii. Czy znajdzie się śmiałek, który zdecyduje się zdjąć kamień i pocałunkiem obudzić bladolicą śniącą o ustach czerwonych jak krew?

Dearg Dur
#5
11.05.2025, 17:26  ✶  
Północ rozpoczynała najgorętszą z faz ataku Śmierciożerców. Miasto pogrążone było w chaosie, ale teraz liczyli się tylko oni: krwistoczerwona łuna pożaru trawiącego miasto oświetlała dwie stojące na przeciw siebie sylwetki. Sfera rozpraszającej magii unosząca się wokół zamaskowanego mężczyzny była ledwie widoczna i choć nie dawała mu fizycznej ochrony, czekała na to by przyjąć na siebie cios jakiegokolwiek zaklęcia, które byłoby w niego wymierzone.

Różdżki poderwały się błyskawicznie, w dramatycznym pojedynku rozgrywającym się między ludźmi nieświadomymi łączącej ich historii. Zaklęcie Vulturisa jednak w ogóle nie opuściło sztywnej, tarninowej różdżki, a jego tarcza zamigotała i zniknęła po tym, gdy trafiło w nią zaklęcie dziewczyny.

Pamiętajcie proszę o dopisywaniu na którą statystykę wykonujecie rzut.
Ogórkowy Baron
Świat nie ma sensu. Trzeba mu go nadać samemu
Stanley mierzy około metra dziewięćdziesięciu wzrostu i jest atletycznej budowy ciała. Jego krótko ścięte, zaczesane na bok ciemnobrązowe włosy okalają owalną twarz, która zrobią piwne oczy. Zawsze ma lekki, kilkudniowy zarost w postaci wąsa i brody. Na co dzień można go spotkać noszącego mundur brygadzisty. Jeżeli jednak uda się komuś go wyciągnąć na jakąś aktywność niedotyczącą pracy to przybędzie w długim, ciemnym płaszczu, a pod spodem będzie miał koszulę i najprawdopodobniej krawat. Wypowiada się w sposób spokojny dopóki nie zostanie wyprowadzony z równowagi.

Stanley Andrew Borgin
#6
12.05.2025, 19:48  ✶  

A to parszywa sprawa. Różdżka - wierny oręż, który odmówił posłuszeństwa. Nie pierwszy raz i też pewnie nie ostatni. Tylko czemu akurat teraz?

Vulturis mógł się zastanawiać, ale nie było sensu. Jego rywalka nie próżnowała w swoim działaniu - postanowiła odwdzięczyć się tym samym, co niestety zakończyło się sukcesem. Tego samego nie można było powiedzieć o Borginie i jego próbie. Na całe szczęście udało mu się spleść zaklęcie ochronne w parę chwil wcześniej. Jak to się mówiło - przezorny zawsze ubezpieczony. Kobieta mogła wydawać się bezbronną owieczką, ale wcale taką nie była, więc należało przejść do radykalnego rozwiązania sprawy.

- No proszę... - zwrócił się do swojej oponentki - Nie doceniłem Cię, a chyba powinienem - przyznał się do swojej pomyłki. Wielkiej pomyłki - Zatem rozpocznijmy ten taniec i to na Twoje życzenie - dodał, cofając się o krok. Nie miał zamiaru robić jej krzywdy, ale to było kilka chwil temu. Teraz całkowicie zmienił nastawienie - nie mógł przegrać z jakąś pierwszą, lepszą Dorcią istotą, która mu się napatoczyła tego wieczora.

Mimo jej sukcesu, nie zamierzał się jednak poddawać, a przejść do dalszego działania. Cóż innego miał uczynić, niż poczęstować ją swoim ukochanym zaklęcie.

Z uśmiechem na ustach, nadzieją w sercu i szybkim ruchem różdżki, skierował swój oręż ponownie przeciwko młodej dziewczynie, stawiając na sprawdzone metody - cruciatusa.


Cruciatus.Nekromancja.
Rzut PO 1d100 - 99
Sukces!


"Riddikulus!"
- Danielle Longbottom na widok Stanleya Bo[r]gina

"Jestem dumna, że pomagałeś podczas zamachu."
- Stella Avery na wieści o udziale Stanley w walkach podczas Beltane 1972
Queen of May
But green is the color of earth,
of living things, of life.

And of rot.
Jasnoniebieskie oczy, brązowe włosy i jasna, posiadająca nieliczne piegi cera. 168 wzrostu, o szczupłej sylwetce. Wokół niej unosi się intensywny aromat ziół i zapachowych świec. Dłonie w niektórych miejscach ma permanentnie odbarwione od eliksiralnych składników i roślin którymi się zajmuje.

Dora Crawford
#7
13.05.2025, 01:00  ✶  
Może powinna się cieszyć, że jej zaklęcie się udało, bo jej przeciwnik chyba miał problemy z magią, ale jaka w tym pociecha kiedy na dobrą sprawę w ogóle nie chciała walczyć? Wolała być w Norze Nory i pomagać właścicielce we wszystkim, z czym mogłaby mieć teraz problem. Przecież Brenna sama jej powiedziała, że właśnie tam powinna się udać, ale aktualne warunki wcale nie sprzyjały bezpiecznej teleportacji.

Chroniące go zaklęcie rozprysło się pod wpływem rzuconego przez nią czaru, ale Dora czuła że troszkę właśnie przegrała, kiedy w ogóle podjęła decyzję o odpowiedzeniu w ten sposób. Może powinna się tylko pasywnie bronić, zamiast próbować zagarnąć dla siebie trochę więcej szczęścia. Ale czas gonił, Zakonnicy czekali.

Zesztywniała mimowolnie, słysząc jego przytyk. Nic z tego nie działo się na jej życzenie i tego akurat była absolutnie pewna. Nic z tego nie było jej winą, bo to nie ona rozpaliła dzisiejszego dnia ognie i nie sypnęła popiołem z nieba. Tak samo jak wierzyła, że w każdym jest chociaż odrobina dobra, tak była przekonana że Czarny Pan nie posiadał już w sobie tego typu przywar, do wskroś przeżarty czarnomagicznymi praktykami. Był ledwo człowiekiem i ciągnął ze sobą rzeszę ludzi, ich też powoli tego człowieczeństwa pozbawiając.

Widząc, że jej przeciwnik ponownie szykuje się do uderzenia, sama machnęła różdżką, tym razem chcąc wyczarować tarczę, która rozproszyłaby nadciągające zaklęcie.

rozproszenie na tarczę
Rzut N 1d100 - 91
Sukces!


The woods are lovely, dark and deep, 
But I have promises to keep, 
And miles to go before I sleep.
Czarodziejska legenda
O! from what power hast thou this powerful might,
With insufficiency my heart to sway?
Przed dwoma tysiącami lat niewielkie irlandzkie miasteczko Waterford spłynęło krwią okrutnego męża i bezdusznego ojca kobiety, która zbyt wiele wycierpiała z ich rąk. Upiorzyca gnana nienawiścią i pragnieniem zemsty, przez lata dotkliwie karała wiarołomnych kochanków i mężów, aż zasnęła w swym rodzinnym grobowcu. Mieszkańcy co roku w rocznicę jej zgonu kładą na ciężkiej marmurowej płycie krypty rytualny kamień, który ma zapewnić im bezpieczeństwo. Ze szczątkowych zapisków etnologów i lokalnych pieśni, można wywnioskować, że kobieta była użytkowniczką magii. Czy znajdzie się śmiałek, który zdecyduje się zdjąć kamień i pocałunkiem obudzić bladolicą śniącą o ustach czerwonych jak krew?

Dearg Dur
#8
14.05.2025, 15:39  ✶  
Sięgnięcie po źródło nekrotycznej siły przepełniło Vulturisa ekstatycznym prądem przebiegającym od rdzenia jego kręgosłupa, ku górze do czaszki, przez ramiona aż po czubki palców i różdżkę śpiewającą katorżniczą pieśń w jego palcach. Pragnął by cierpiała, było to dlań tak naturalne jak oddychanie, a energia przepływająca przez niego mrowiła niesłabnącym źródłem perwersyjnej przyjemności, władzy, poczucia zdominowania plugawej, gorszej pod każdym względem od niego istoty.

Czarownica zareagowała nader wprawnie, ochronna fala była jedną z największych, najpotężniejszych, które dotąd udało jej się wyczarować: na miarę własnych możliwości, ale też na miarę własnych ograniczeń. Ów ochrona przyjęła na siebie pierwszy impet zaklęcia, ale już po sekundzie poczuła to... Wrażenie było oszałamiające, jakby miliony rozżarzonych haczyków wbijały się w każdy nerw rozsiany po całym ciele, a potem szarpnęły odśrodkowo, sprawiając że cała powierzchnia jej skóry napięła się, jakby zaraz ta naturalna bariera oddzielająca jej mięśnie i wnętrzności od świata miała zostać rozerwana, rozszarpana napierającą energią życiową. Zaklęcie wydarło jej z gardła niekontrolowany okrzyk zszokowanego ciała, wypchnęło z piersi powietrze i zachwiało nią nieprzemijającym, otumaniającym bólem. Osłabione jednak rzuconą zawczasu tarczą nie odebrało jej przytomności. Przynajmniej na razie.

Następna tura odbywa się w odwróconej kolejności: Dora i Stanley.
Dodatkowo Dora: do następnego rzutu masz modyfikator -10 przez wzgląd na trwające zaklęcie crucio
Queen of May
But green is the color of earth,
of living things, of life.

And of rot.
Jasnoniebieskie oczy, brązowe włosy i jasna, posiadająca nieliczne piegi cera. 168 wzrostu, o szczupłej sylwetce. Wokół niej unosi się intensywny aromat ziół i zapachowych świec. Dłonie w niektórych miejscach ma permanentnie odbarwione od eliksiralnych składników i roślin którymi się zajmuje.

Dora Crawford
#9
15.05.2025, 08:03  ✶  
Z łatwością mogła stwierdzić, że nie doświadczyła w swoim życiu bólu. Przywilej, na który czasem myślała, że niezbyt zasłużyła, no bo co niby zrobiła? Żyła na przekór losowi, który zaprowadził jej matkę na tamten świat. Wbrew rodzinie, która walczyła o to, by dowiedzieć się gdzie mieszkała i dokończyć to, co zaczęła tyle lat temu. Żyła pod kloszem, otoczona miłością ojca, rodzeństwa, ale też Longbottomów, ale miłość miała do siebie to że potrafiła zaślepiać. Tak samo tych, którzy ją dawali, jak i tych którzy ją otrzymywali. Dora była przekonana, że ta miłość ją uratuje. Że to ciepłe, życiodajne uczucie które było gdzieś w środku niej, pokona dosłownie wszystko. Że przekona ono los, by uśmiechał się do niej raz po raz.

Crawley uśmiechnęła się, którko i przelotnie, ułamek sekundy przed tym, jak zaklęcie ją trafiło. Jakby witała się z pewną ulgą z czymś, co goniło ją przez całe życie i wreszcie mogła spojrzec temu czemuś w twarz. To była dla niej cała złość, zawiść i zepsucie, jaka nosiła w sobie rodzina jej matki i jaką mimowolnie, bo dzieliła z nimi krew, nosiła i ona sama.

Potem przyszedł ból.

Dziewczyna krzyknęła, poddając się działaniu magii, która objęła całe jej ciało. Czy tak właśnie wyglądało umieranie? Na pewno nie. Sarka mówiła jej, że mogło być ono spokojne i przyjemne. Że mogło być jak objęcie dawno niewidzianej Matki i Dora zawsze chciała, by tak było. By w ostatnich chwilach znowu zobaczyła mamę.

Ale teraz Susanne nigdzie nie było. Były tylko strachy, noszące maski i dygoczące od magii peleryny. Jakim cudem trzymała różdżkę - nie była tego pewna, ale może to spazmatycznie zaciśnięte palce nie chciały jej wypuścić. Odciągnęła tę rękę, tak żeby wycelować przed siebie, ale nie w niego - w podłogę, chcąc wyczarować ścianę. Ceglaną i taką, która zasłoniłaby widok śmierciożercy.

kształtowanie na ceglaną ścianę między Dorą a Staszkiem (jak to jakieś super ważne to myślę, że bliżej Dory)
Rzut Z 1d100 - 75
Sukces!


The woods are lovely, dark and deep, 
But I have promises to keep, 
And miles to go before I sleep.
Ogórkowy Baron
Świat nie ma sensu. Trzeba mu go nadać samemu
Stanley mierzy około metra dziewięćdziesięciu wzrostu i jest atletycznej budowy ciała. Jego krótko ścięte, zaczesane na bok ciemnobrązowe włosy okalają owalną twarz, która zrobią piwne oczy. Zawsze ma lekki, kilkudniowy zarost w postaci wąsa i brody. Na co dzień można go spotkać noszącego mundur brygadzisty. Jeżeli jednak uda się komuś go wyciągnąć na jakąś aktywność niedotyczącą pracy to przybędzie w długim, ciemnym płaszczu, a pod spodem będzie miał koszulę i najprawdopodobniej krawat. Wypowiada się w sposób spokojny dopóki nie zostanie wyprowadzony z równowagi.

Stanley Andrew Borgin
#10
20.05.2025, 19:06  ✶  

Każdy na swój sposób dostarczał bólu w swoim życiu. Stanley nie był gorszy. Może nie był poszukiwany przez własną rodzinę, ale też miał swoje własne problemy, które dawały mu się we znaki. Dodając do tego fakt, że niektóre z nich nagromadziły się na przestrzeni ostatnich miesięcy, należało powiedzieć jedno - nie było łatwo.

Nie było też łatwo pokonać jego dzisiejszej przeciwniczki, która stawiała opór woli ich Pana, chociaż raczej była to wola Vulturisa w tej chwili, a ten przecież postanowił jej nie odpuszczać skoro podjęła walkę. Szkoda tylko, że nie znał tożsamości kobiety, która stanęła w nim we szranki.

Cruciatus zawsze napawał optymizmem, a zwłaszcza ten, którym udało się trafić przeciwnika. Tak też było tym razem, chociaż nie do końca. Młoda dziewczyna częściowo sparowała czar, który miał ją powalić na kolan. Sprawić, że będzie skomlała o litość, a tak się niestety nie stało i nic nie wskazywało, aby to się miało zmienić w najbliższej przyszłości. Oponentka była zacięta i chyba miała zamiar przeżyć dzisiejszą noc. Trzeba było jednak mierzyć możliwości na zamiary i tylko sam Merlin wiedział co się jeszcze miało wydarzyć tego wieczora.

Borgin widząc jaki potencjał drzemie w jego ulubionym czarze, postanowił zrobić to ponownie. Nie było sensu stawiać na rzeczy, które mogły się nie sprawdzić, zwłaszcza, że już kiedyś ten błąd popełnił. Tamtym razem miał szczęście. Teraz już mógł go nie mieć.

Widząc zapał jaki drzemał w żyłach przeciwnej strony, Vulturis zakręcił swoją różdżką, aby ponownie wyprowadzić cruciatusa w kierunku kobiety. Skoro jeden czar nie powalił ją na ziemię, musiał zrobić to drugi. Miał zamiar rzucać cruciatusami tak długo, aż w końcu uda mu się odnieść sukces.


Cruciatus.Nekromancja.
Rzut PO 1d100 - 73
Sukces!


"Riddikulus!"
- Danielle Longbottom na widok Stanleya Bo[r]gina

"Jestem dumna, że pomagałeś podczas zamachu."
- Stella Avery na wieści o udziale Stanley w walkach podczas Beltane 1972
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 2 gości
Podsumowanie aktywności: Stanley Andrew Borgin (2085), Dora Crawford (2187), Dearg Dur (1666)


Strony (3): 1 2 3 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa