• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Ulica Pokątna v
« Wstecz 1 2 3 4 5 … 9 Dalej »
[08.09.72] To nie są ćwiczenia

[08.09.72] To nie są ćwiczenia
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#1
23.04.2025, 08:44  ✶  
Pokonała prawie całą Pokątną – z przystankiem przy Fiolce, gdzie z Olivią pomogły dwóm osobom wydostać się z budynku, a potem część drogi idąc z Heather, ustalając, co dalej – po drodze rozglądając się i szukając zniszczeń oraz cywili w potrzebnie.  Zgodnie z tym bardzo prowizorycznym planem, który omawiała z dziewczynami, teraz zbliżała się do klubokawiarni.
Wiedziała, że serce raczej jej tak naprawdę nie stanęło, ale poczuła się, jakby to zrobiło, gdy dostrzegła w oddali dym nad budynkiem. Był zabezpieczony lakierem od drewna: nie sądziła, że Nora Nory spłonie, że naprawdę jest zagrożona. Brenna rzuciła się do przodu biegiem i niemal natychmiast zatrzymała, przepełniona nagłą ulgą, tak obezwładniającą, że nogi omal się pod nią nie ugięły, gdy zorientowała się, że kawiarnia nie płonęła, a chyba tylko lekko nadpalił się jej dach.
Gdyby Mabel i Nora były w niebezpieczeństwie… a ona nie przyszła tutaj natychmiast…
Pozwoliła sobie na pięć sekund postoju na uspokojenie oddechu – jakby to było w ogóle możliwe, gdy z nieba sypał się popiół, a dym wciskał się w płuca mimo chusteczki na twarzy – zanim ruszyła dalej. I…
Dostrzegła kogoś na ulicy.
Ruszyła pośpiesznie w jego stronę, bo kto o zdrowych zmysłach stałby teraz na ulicy, gdy większość ludzi albo się ewakuowała, albo miała jakieś problemy? Ale zaraz rozpoznała tego człowieka i oczywiście, wszystko jasne, to był po prostu człowiek, który był równie zdrowy na zmysłach, co sama Brenna. I najwyraźniej też wpadł na to, aby szukać innych w pobliżu Nory Nory.
– Jonathan! – zawołała, przyspieszając, by ruszyć w jego stronę. Popiół osiadł jej na włosach, twarz miała brudną, ubranie cywilne, a w marynarce Brygadzistki teraz już ledwo dało się rozpoznać element umundurowania: po tym jak wbiegły z Olivią do płonącego budynku, była uwalona i w jednym miejscu nadpalona.
Brenna zakasłała i machnęła różdżką, chcąc wyczarować bąblogłowę, bo trochę świeżego powietrza stało się teraz naprawdę czymś cholernie pożądanym.
– Widziałeś kogoś z naszych? Wiesz, gdzie jest Morpheus? Heather pobiegła na Horyzontalną, ma sprawdzić, czy antykwariat stoi, jesteśmy w kontakcie na falach. Powiedziałam jej i jeszcze… jednej nowej osobie, że punkty zbiórki to Nora i Horyzontalna. I cholernie potrzebuję Thomasa Figga – wyrzuciła z siebie pośpiesznie, niemal na jednym oddechu, bo byli w sytuacji, gdzie nie było po prostu czasu na wymiany uprzejmości.

bąblogłowa, kształtowanie
Rzut W 1d100 - 66
Sukces!


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Czarodziej
Some legends are told
Some turn to dust or to gold
But you will remember me
Remember me for centuries
Wysoki (191 cm), szczupły i zawsze zadbany brunet, który ewidentnie poświęca dużo czasu na to, by wyglądać najlepiej jak tylko się da. Najczęściej stroi się w wysokiej jakości szaty, garnitury i koszule. Niemal zawsze uśmiechnięty.

Jonathan Selwyn
#2
29.04.2025, 12:56  ✶  
Ogień jak to miał w swoim zwyczaju jedynie jeszcze bardziej się wszędzię rozprzestrzeniał i w tym momencie nawet Jonathan, z natury dość pewnie podchodzący do wszelkich zagrożeń, stracił swój standardowy uśmiech. Nie, że postanowił nagle położyć się na ziemi w płomienach i po prostu czekać, aż ogień pochłonie i jego. Oczywiście że nie. Po prostu płomienie dość skutecznie gasiły w nim wszelkie powody do dobrego humory, zwłaszcza teraz, gdy dym wgryzał się we wszystko od włosów, poprzez ubrania aż po gardło, a los wielu osób był tak niepewny.

Teraz szedł jak najszybciej tylko potrafił w okolice Nory Nory w nadziei, że tam uda mu się zdobyć więcej informacji, lub chociaż zobaczyć kogoś jeszcze z Zakonu i gdy przystanął, aby się rozejrzeć, usłyszał czujeś przyspieszające kroki i już wyciągnął różdżkę ma wszelki wypadek kiedy...
– Brenno! – zawołał z radością samemu wychodząc ma spotkanie z młodą Longbottom. Sam Selwyn, chociaż wyglądał zdecydowanie lepiej od czarownicy, nie prezentował się równie olśniewająco co zazwyczaj. Białą koszulę brudną miał od sadzy i popiołu, elegancki ciemny płaszcz, chociaż z oczywistych powodów mniej widocznie brudny, również prawdopodobnie bedzie musiał zostać po wszystkim wyrzucony. Włosy miał zmierzwione, a na twarzy również można było się dopatrzeć kilku ciemniejszych zabrudzeń. Wyraz twarzy Jonathana też był raczej nieciekawy, chociaż gdy tylko zobaczył Brenne od razu się uśmiechnął. Kolejna osoba, która żyła. Dobrze.

– Jak dobrze, że żyjesz moja droga. Nic ci nie jest? Proszę jeśli ktoś ci powie, że ci dobrze w tego rodzaju chaotycznie fryzurze to nie słuchaj go bo to najprawdopodobniej Śmierciożerca. Widziałem się z Morpheusem. Jakiś czas temu rozdzieliliśmy się. Wyglądał... Żył, ale... Chyba nie było u niego zbyt przyjemnie. Na bogów oni podpalają to wszystko tym popiołem i ewidentnie mają swoje cele. To... Nie mam na to słów. A ty? Widziałaś kogoś jeszcze poza Heather? Millie? Woody? Erik? – Wypowiadając imię ostateniego Longbottoma, Jonathanowi przebiegło przez myśl, że Anthony nie robił mu pretensji, że w to wszystko wplątany jest również Erik. Erikowi pewnie też w ogóle nie robił pretensji przez swoje podwójne standardy! – Nora? Jej dom chyba w miarę stoi. Reszta?
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#3
29.04.2025, 13:15  ✶  
To że Jonathan w tej chwili mówił o jej fryzurze było… absolutnie szalone i w jakiś sposób pocieszające: że nawet kiedy świat dookoła nich dosłownie płonął, on wciąż pozostawał… no, Jonathanem, w całej swojej Jonathanowatości. Z jej ust wyrwał się dziwny dźwięk – bo miała ochotę wybuchnąć histerycznym śmiechem, ale jednocześnie próbowała go powstrzymać, żeby udzielić odpowiedzi na wszystkie inne pytania.
Morpheus żył, a przynajmniej żył parę chwil temu i nie zamieniał się w pochodnię w Londynie. To była dobra informacja.
– A może po prostu ktoś szaleńczo zakochany? – wykrztusiła, coś równie absurdalnego jak wypowiedź Jonathana. Co zabawne, chyba jedyna osoba na świecie, która kiedyś mogłaby uznać, że dobrze jej w takiej fryzurze, faktycznie była śmierciożercą, ale akurat o tym to ona nie wiedziała. – Heather pobiegła na Horyzontalną, antykwariat stoi. Klubokawiarnia chwilę temu stała, rozdzieliłyśmy, ona sprawdzała tam, ja miałam zajrzeć tutaj… Dora jest w Londynie, mam z nią kontakt, Tomek jest... był z nią… cholera, potrzebuję Thomasa. Widziałam Juliana Bletchleya, ale to było parę godzin temu, działa z aurorami, nowa dostawczyni ma pójść do Nory.
Wyrzucała z siebie słowa chaotycznie, z prędkością mugolskiego karabinu maszynowego, próbując jak najszybciej przekazać informacje, która uważała za kluczowe.
– Dolina… Dolina też płonie – powiedziała jeszcze, głos się jej na moment załamał. Erik? Nie wiedziała, co z Erikiem. Był w Dolinie. Nie wiedziała, co z rodzicami. Nie miała jak skontaktować się z Millie i Woodym. A w niej wszystko wyrywało się, by wrócić do domu, gdy jednocześnie była potrzebna tutaj, i to był jeden z tych niemożliwych wyborów, gdzie nieważne, co by zrobiła… – Jasper? Wiesz, co z nim i jego rodzeństwem? Nikt nie powinien teraz działać sam, możemy się znaleźć u Nory i…
Urwała, gdzieś za rogiem słysząc krzyk.
I oczywiście, jak na kogoś, kto właśnie oświadczył, że nie powinni teraz nigdzie chodzić sami przystało, po prostu odwróciła się i pognała pędem w tamtą stronę.
Na jej usprawiedliwienie, gdyby miała czas się nad tym zastanowić, na pewno uznałaby, że Jonathan i tak pobiegnie za nią. Nie żeby powstrzymało ją, gdyby miał tego nie zrobić.



Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Czarodziej
Some legends are told
Some turn to dust or to gold
But you will remember me
Remember me for centuries
Wysoki (191 cm), szczupły i zawsze zadbany brunet, który ewidentnie poświęca dużo czasu na to, by wyglądać najlepiej jak tylko się da. Najczęściej stroi się w wysokiej jakości szaty, garnitury i koszule. Niemal zawsze uśmiechnięty.

Jonathan Selwyn
#4
04.05.2025, 18:07  ✶  
– Brenno, jeśli w ten sposób chcesz mi powiedzieć, że jest ktoś w tobie szaleńczo zakochany, kto pochwalił chwilę temu twoją fryzurę to naprawdę gratuluję szczęścia w miłości i wyczucia czasu, ale pamiętaj że to mimo wszystko pewien ewenement – Nie chciał tego, ale gdy Brenna o tym wspomniała, jego głowa, wbrew jego woli, zaprosiła do kręgu osób, o które obecnie się martwił jeszcze jedno imię. Kazał mu wyjechać z Londynu. Zrobił to? Był bezpieczny we Francji? Miał mu wiele za złe, chciał aby wyjechał, nie był do końca pewny, czy chciał go jeszcze kiedykolwiek widzieć, ale gdy dotarło do niego, że on też mógłby ucierpieć w pożarze, że pomimo swojej nieśmiertelności, płomienie mogły go dosięgnąć... Nie był gotowy, aby historia tego życia, otrzymała dzisia swój nagły finał. Aby ogień pochłonął białe strony, na których można było jeszcze tyle zapisać w tym być może dialogii rozmowy, którą powinni kiedyś jeszcze odbyć.

Zanotował sobie w głowie wszystkie osoby, o których wspomniała i skinął głową z ulgą przyjmując fakt, że coraz więcej nazwisk przynajmniej na razie miało się dobrze. Nieco gorzej zareagował natomiast na informację, że płonęła też Dolina.
— Tylko Dolina, czy cała Anglia? – spytał, próbując nie okazać zdenerwowania. Przeklęci Śmierciożercy. Przeklęci...– Jasper jest w Ministertwie. Powinien tam dotrzeć bezpiecznie z Ritą, pilnowałem, aby nic im nie było. Theo też powinien tam już być. I Charlotte. I Anthony. W atrium ma być bezpieczie.– O ile wszyscy cali dotarli na miejsce. O ile Anthony nie postanowił opuścić schronienia. – Nie widziałaś go gdzieś tutaj, prawda? Anthony'ego. Wiesz którego. Wysoki. Zazwyczaj rozsądny. Poliglota. Przystojna  twarz, która okazjonalnie cierpi na bycie przymocowana do osoby, która myśli, że pozjadała wszelkie rozumy.
Oczywiście, że Brenna wiedziała o kogo chodziło. Jakby ostatnio o nim nie rozmawiali.

Krzyk.

Tak jak Brenna rzuciła się w tamtą stronę bez myślenia, czy Jonathan za nią pobiegnie, tak i Jonathan rzucił się do źródła hałasu bez większego zastanowienia się, czy Longbottom również tam postanowi ruszyć.
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#5
05.05.2025, 09:27  ✶  
– Nie martw się, nie znam takich szaleńców – uspokoiła Jonathana, a jej spojrzenie uciekło od niego, gdy się rozglądała. Heather wspominała o kamienicy Sproutów, to powinno być chyba gdzieś tutaj: miała zamiar to sprawdzić, idąc do Nory. – Nie wiem – dodała, trochę bezradnie, na jego pytanie.
Cała Anglia?
Czy Voldemort miał na to dość mocy?
Jeszcze wczoraj byłaby pewna, że nie powinien mieć dość mocy na podpalenie Londynu i Doliny. Spodziewała się… jakiegoś ataku. Wizja Morpheusa sprawiła, że oczekiwała, że coś wypełznie z Polany Ognisk, jakieś echa uwolnionej tam magii, i w Dolinie po raz kolejny, po tych wszystkich wydarzeniach, stanie się coś złego. Że śmierciożercy zaatakują Warownię. Nie przewidziała takiej katastrofy: chyba nawet najlepsi jasnowidze w kraju nie mieli szans jej przewidzieć.
Może faktycznie cała Anglia stanęła w ogniu, a oni już przegrali.
Co nie znaczyło, że zamierzała się poddać.
Pokręciła tylko głową na jego pytanie o Anthony’ego. Nie widziała go nigdzie, a przynajmniej nie rozpoznała – do jej podduszonego już trochę dymem umysłu nie do końca też docierało, dlaczego pytał, czy widziała Anthony’ego, skoro sam widział go w atrium, a ona nie była w atrium… że poszedł po Theo w końcu nie miała zielonego pojęcia.
Ale to nie był czas na roztrząsanie, zresztą krzyk skutecznie porwał ich oboje do biegu, przerywając tę krótką wymianę informacji. Wypadli zza zakrętu w samą porę, aby przekonać się, że dom Sproutów rzeczywiście zaczynał płonąć. A na balkonie pierwszego piętra stała kobieta, która właśnie ostrożnie przechodziła przed barierki: to jej krzyk słyszeli. Chociaż cała kamienica nie stała w ogniu, to pomieszczenie za tą dziewczyną wypełnione było dymem i coś prawdopodobnie tam płonęło, a ona, być może nie mając pod ręką różdżki, szykowała się do skoku. Upadek z tej wysokości raczej nie miał jej zabić, ale już zdecydowanie groził obrażeniami, może nawet połamaniem.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Czarodziej
Some legends are told
Some turn to dust or to gold
But you will remember me
Remember me for centuries
Wysoki (191 cm), szczupły i zawsze zadbany brunet, który ewidentnie poświęca dużo czasu na to, by wyglądać najlepiej jak tylko się da. Najczęściej stroi się w wysokiej jakości szaty, garnitury i koszule. Niemal zawsze uśmiechnięty.

Jonathan Selwyn
#6
06.05.2025, 17:53  ✶  
Nie wiem.

To chyba było najstraszniejsze. Nikt nie wiedział i nikt nie miał jak na razie dowiedzieć się wszystkiego. Ile ludzi zginęło? Ilu jeszcze zginie? Co się paliło? Co nie? Jak uratować jak najwięcej osób, jeśli nawet nie mieli pojęcia których miejsc dosięgnął pożar? Jak walczyć z czymś takim? Widział, że sypiący się z gęstych chmur popiół podpalał budynki, ale kogo Śmierciożercy uznali za cel? Co jeśli wiedzieli, lub mieli chociaż podejrzenia, że ktoś działał w organizacji przeciwko nim i postanowiliby go zaatakować? Za dużo niepewności. Nikt nic nie wiedział. Albo każdy wiedział za mało.

A ogień dalej trawił wszystko na swojej drodze, nie robiąc sobie nic z ich rozterek i problemów. Zabawne jak coś nieożywionego mogło pochłaniać ludziom dorobek i życia i nie być nawet świadomym bólu, który tym zadaje. Ktoś pewnie kiedyś napisze na ten temat ładną sztukę. Albo chociaż poemat. Dzisiaj chyba jednak było nieco za wcześnie na takie rozważania.

Jonathan nawet nie czekał, aby jakkolwiek skonsultować z Brenną plan ewakuacji czarownicy. Po pierwsze absolutnie nie było na to czasu. Po drugie, nawet gdyby był, to rycerz na białym koniu, żyjący od dekad we wnętrzu Selwyna i nie raz kierując jego myślami, zareagował bardzo szybko na widok osoby w niebezpieczeństwie, tak że Jonathan od razu wyciągnął różkę i rzucił zaklęcie, chcąc uratować kobietę przed bolesnym upadkiem. Swoim czarem, czarodziej spróbował wyczarować materac wystarczająco duży, jak i miękki, aby załagodzić upadek kobiety. Sytuacja sprawiła, że nie zależało mu nawet na jakichkolwiek ładnych aspektach wizualnych wyczarowywanego przedmiotu. Tutaj wyjątkowo liczyła się jedynie praktyczność.

Rzucam na kształtowanie III, chcę wyczarować duży, miękki, materac aby zamortyzować upadek skaczącej z balkonu kobiety.

Rzut Z 1d100 - 3
Akcja nieudana
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#7
06.05.2025, 19:26  ✶  

Może to przez popiół, który wiatr zawiał im prosto w twarze, ale zaklęcie Jonathana nie wyszło. Nic nie pojawiło się na ulicy i skacząca uderzyła wprost o bruk, a ich uszu mógł dobiec trzask i stłumiony jęk: stało się to, co stać się musiało przy upadku z takiej wysokości i kobieta złamała sobie prawdopodobnie nogę.
Przynajmniej sądząc po jękach, wciąż żyła.
Brenna dopadła do niej, prawie się wywracając, tak gwałtownie wyhamowała. Szybko obrzuciła ją spojrzeniem: wyglądało na to, że ta wyskoczyła w samą porę, aby uniknąć obrażeń od ognia, ale teraz jęczała cicho z bólu, trzymając się za nogę i Brenna przeklęła samą siebie, że nie zdążyła też rzucić zaklęcia.
- Ktoś jest w środku? - wyrzuciła z siebie, bo jak okrutnie to nie brzmiało, skoro kobieta jęczała, to oznaczało, że wciąż żyje, a złamana noga raczej nie powinna zabić jej w najbliższych momentach. Jeżeli natomiast tam działo się coś złego…
Kobieta nie odpowiedziała, chyba zbyt oszołomiona strachem i bólem.
– Zajmij się nią! – rzuciła Brenna bardzo bezczelnie do Jonathana (chociaż nie to, że mógł cokolwiek poradzić na złamanie – właściwie to mogli w tej chwili albo odstawić ją do Munga, albo do Nory, albo dobijać się do sąsiadów, czy nie pomogą), zanim dopadła wejścia do kamienicy. Drzwi na szczęście okazały się otwarte, a gdy wpadła na klatkę, parter zdawał się bezpieczny – nic tutaj nie płonęło, chociaż już powoli wnętrze zaczynało wypełniać się dymem. Najwyraźniej w ogniu stanął tylko lokal na piętrze.
– Pali się!!! – zawołała Brenna głośno, szarpiąc za klamkę bliższego mieszkania parterowego. Ta nie ustąpiła jednak i nikt nie odpowiedział: może mieszkańcy już rozsądnie teleportowali się gdzieś… gdzieś daleko.
Brenna więc uniosła różdżkę, chcąc wyczarować wodę, by zalać nią te płomienie, które zaczynały plenić się wyżej.

Kształtowanie. Stojąc przy niepłonących schodach próbuje zgasić płomienie wyżej.
Rzut W 1d100 - 3
Akcja nieudana

Postać wpada do budynku, bo ma kompleks bohatera, a nie wie czy kogoś nie ma w środku.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Czarodziej
Some legends are told
Some turn to dust or to gold
But you will remember me
Remember me for centuries
Wysoki (191 cm), szczupły i zawsze zadbany brunet, który ewidentnie poświęca dużo czasu na to, by wyglądać najlepiej jak tylko się da. Najczęściej stroi się w wysokiej jakości szaty, garnitury i koszule. Niemal zawsze uśmiechnięty.

Jonathan Selwyn
#8
06.05.2025, 20:51  ✶  
Być może to szok z powodu tego, że jego własne zaklęcie nie wyszło, a może to dlatego, że trzask który wydała z siebie noga kobiety w uszach Jonathan stał się sto razy bardziej intensywny, niż był naprawdę, ale Selwyn zatrzymał się na chwilę, skupiając całe swoje spojrzenie na kobiecie.

Zaklęcie nie wyszło. Nie udało mu się. Owszem czarownica żyła, ale jej noga... Widział jak kobieta łapie się za nią, jak zwijała się z bólu, a na osmolonych policzkach pojawiają się łzy. Mógł tego uniknąć. Mógł oszczędzić jej bólu i dalszych problemów, gdyby tylko...

W tym samym czasie, gdy jego własny, prywatny kompleks bohatera wykrzykiwał w niebo rozpaczliwe okrzyki, Brenna postanowiła zrobić to, co i on by pewnie od razu zrobił, gdyby nie ta chwila zatrzymania się.

Oczywiście nie było szansy, aby Selwyn teraz grzecznie zająłby się poszkodowaną, a już zwłaszcza wtedy, gdy czarownica, kiedy nieco się do niej zbliżył, wyjęczała w końcu przez zaciśnięte zęby, że nikogo innego nie było w pomieszczeniu. To znaczy, gdyby powiedziała, że ktoś był też oczywiście wleciałby do środka. Tak samo gdyby nic nie powiedziała. Prawdę mówiąc, nie ważne czego nie powiedziałaby ranna kobieta, chyba nie było sytuacji, w której Selwyn nie skończyłby wbiegając do budynku.

Jonathan szybko rzucił się za Brenną, tak aby wyciągnąć czarownice z płomieni. No i też ugasić płomienie.
– Brenno podobno nikogo nie ma – rzucił głośno, gdy znalazł się przy Longbottom. Płomienie na razie nie dosięgły parteru, ale dym ponownie bezlitośnie zaczął otaczać ich dwójkę. – Zajmę się płomieniami. Dasz radę wyważyć drzwi? Lepiej się upewnić. – Niż potem żałować. Kobieta mogła przecież się pomylić. Nie usłyszeć, że ktoś wrócił.

Jonathan ponownie postanowił zrobić użytek że swojej różdżki. Tym razem, aby ugasić wodą płomienie, tak aby chociaż chwilowo spacyfikować pożar.

Rzucam na kształtowanie III, czaruję wodę aby ugasić płomienie.

Rzut Z 1d100 - 37
Slaby sukces...


Zawada: Kompleks Bohatera. Wbiegam do środka, aby ratować Brennę i potencjalnych ludzi.
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#9
09.05.2025, 15:43  ✶  
Może i dobrze, że Jonathan wpadł do środka, bo Brenna wprawdzie nie wbiegła jeszcze w płomienie, ale kiedy znalazł się za nią, już – już miała ruszyć na górę, żeby się upewnić, że nikt nie został w tym mieszkaniu, które padło ofiarą ataku. Zwłaszcza, że poniosła haniebną porażkę: jej zaklęcie w ogóle nie zadziałało i nawet jeśli ogień nie był jeszcze wielki, to czar Brenny zrobił jedno, wielkie nic.
Zaklęcie Jonathana na szczęście zadziałało lepiej: woda trysnęła z różdżki i zaczęła gasić źródło pożaru. Najwyraźniej podpalono drzwi do mieszkania kobiety, która skoczyła – może dlatego nie mogła się wydostać.
I jakoś Brenna nie była pewna, czy zrobił to popiół.
– Chyba… chyba jest pusto – wykrztusiła, kaszląc od dymu. Adrenalina wciąż nie opadała, i Brenna nie poczuła nawet ulgi, że ta dziewczyna była w mieszkaniu sama. – Musiałabym je zniszczyć zupełnie.
A trochę się przed tym wahała, bo dym na dół dopiero się rozchodził, więc raczej nikt nie leżał w lokalach nieprzytomny, skoro Jonathan zdołał opanować pożar, oznaczało to, że ludzie przynajmniej będą mieli do czego wrócić. Może nie ta biedaczka na ulicy, którą tak oboje zawiedli: zła była na siebie okropnie, że nie zdołała rzucić zaklęcia, i w efekcie ofiara pożarów została ciężko ranna. Może i szkiele wzro szybko leczył kości, ale złamanie mogło być skomplikowane, a tej nocy w Mungu ciężko będzie o uzyskanie pomocy.
I teraz w dodatku leżała tam sama na ulicy, musieli więc w miarę szybko do niej wrócić.
Zamiast miotać zaklęciami Brenna ostatecznie podbiegła do drugich drzwi na parterze, by uderzyć w nie kilka razy i szarpnąć za klamkę, tak jak zrobiła z tym pierwszym mieszkaniem.
– W budynku się pali! Jesteście bezpieczni?! – zawołała, a potem nasłuchiwała przez moment. – Sprawdzę okna – zdecydowała po chwili walki sama ze sobą, zanim wypadła z budynku, by przez okna parterowe zajrzeć do środka i upewnić się, że nie zostawią tam kogoś, żeby udusił się dymem.
– Mówiłam, że nikogo tam nie ma! – zawołała nieco histerycznie kobieta, widząc, co Brenna robi.
Musieliśmy się upewnić, pomyślała Brenna, ale gdy podeszła do niej z powrotem, na głos powiedziała tylko:
– Przepraszam.
Za to wszystko. Za złamane kości, za popiół spadający z nieba, że nie pomogli bardziej. Przyklękła, spoglądając na nogi kobiety, zastanawiając się, jak najbezpieczniej ją stąd przetransportować – i zerkając co rusz, czy Jonathan wyjdzie z budynku, bo jak nie… no to ta biedna kobieta pewnie znowu zostanie tu sama.



Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Czarodziej
Some legends are told
Some turn to dust or to gold
But you will remember me
Remember me for centuries
Wysoki (191 cm), szczupły i zawsze zadbany brunet, który ewidentnie poświęca dużo czasu na to, by wyglądać najlepiej jak tylko się da. Najczęściej stroi się w wysokiej jakości szaty, garnitury i koszule. Niemal zawsze uśmiechnięty.

Jonathan Selwyn
#10
10.05.2025, 01:18  ✶  
Kobieta powiedziała, że nikogo nie było. Nikt też nie walił w drzwi, a dodatkowo ogień, który udało mu się chociaż trochę spacyfikować, nie dosięgnął parteru.

A jednak, nawet kiedy Brenna pobiegła, Jonathan przez chwilę się wahał, czy nie spróbować wyważyć drzwi. Tak na wszelki wypadek. Dlatego, że był zły na samego siebie, że przez niego ta kobieta teraz cierpiała, a on chyba też bardzo potrzebował, aby kogoś jeszcze spróbować uratować.

A potem dotarło do niego, jak głupie to było, skoro, przykładem młodszej czarownicy, mógł najpierw sprawdzić okna, a dopiero potem pozbawić mieszkań drzwi. Zwłaszcza, że istniała szansa, że po ulicach nie kręciły się już osoby, które nie skorzystałyby z okazji do okradzenia nieobecnych mieszkańców.

Nawet jeśli odpuścił pomysł z wyważeniem drzwi, Jonathan nie wyszedł od razu z kamienicy, nie zważając na dym, próbując najpierw okiełznać płomienie, co wymagało od niego wejścia na piętro. Strumień wody, który wyczarował nie należał znowu do najbardziej udanych, więc to wszystko pewnie trwało dłużej niż powinno, ale w końcu ponownie zawitał na zewnątrz, kaszląc dymem. 

I oczywiście od razu pobiegł do okien, aby upewnić się, że na pewno nikogo tam nie było. Na całe szczęście kobieta miała rację.

No właśnie... Kobieta...

Coś sprawiło, że Jonathan przez chwilę nie mógł oddychać i bynajmniej nie był to dym.
Mógł temu zapobiec. Była ranna przez niego. Jedno zaklęcie. Jedno, proste zaklęcie, które przecież w tej czy innej formie rzucał już wielokrotnie. A jednak teraz coś nie wyszło, a ta kobieta cierpiała.
– Mamy jakąś możliwość skontaktowania się z medykami? – spytał Brennę, spoglądając że zmartwieniem na kobietę. – Albo chociaż jakieś bezpieczne miejsce?
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: Brenna Longbottom (2475), Jonathan Selwyn (1739)


Strony (2): 1 2 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa