• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena poboczna Dolina Godryka v
1 2 3 4 5 6 Dalej »
[8.09.1972] Meltdown | Dora, Faye

[8.09.1972] Meltdown | Dora, Faye
Leśna powsinoga
Może lew jest silniejszy od wilka, ale wilka nigdy nie widziałem w cyrku.
Niewysoka, mierząca około 155 cm. Ma wysportowaną sylwetkę i gibki chód, zdradzający że dużą część czasu poświęca na aktywność fizyczną. Faye ma brązowe włosy, mieniące się rudością w świetle słonecznym, oraz jasnobrązowe oczy. Usta są wiecznie rozciągnięte w uśmiechu, a nosek zadarty.

Faye Travers
#1
24.03.2025, 12:40  ✶  
8 września
Moment, w którym popiół zacząć spadać z nieba

Tego dnia Faye wróciła zmęczona do domu, tuż przed zmierzchem. Zmęczona była i fizycznie, i psychicznie. Tak naprawdę Traversówna tylko marzyła o tym, żeby wziąć gorący prysznic, zmyć z siebie trudy dzisiejszego dnia, a potem walnąć się w miękkiej piżamie na łóżko i zamknąć oczy. Ostatnie dni tak mocno dawały jej w kość, że powoli czuła, że Dolina Godryka to jednak nie był najlepszy wybór na miejsce zamieszkania.

Nicholas ją ostrzegał. Ostrzegała ją matka, ostrzegał ją ojciec. Ale ona jak zwykle chciała postawić na swoim: nie wiedziała wtedy jeszcze, że Knieja jest zamknięta, a bardzo chciała mieć las obok. Na dodatek gdy już się dowiedziała, że tam wchodzić nie wolno, to napatoczyła się babuszka, która zaoferowała jej taką cenę za zakup piętra w domku, że musiałaby być idiotką, żeby odrzucić taką okazję. Skąd miała wiedzieć, że akurat to miejsce stało się centrum przeróżnych anomalii? Dowiedziała się pod koniec sierpnia, gdy przemieniła się wbrew własnej woli, na oczach ludzi. Mugoli i czarodziejów. Mimo że Ministerstwo się tym zajęło, Faye czuła się okropnie samotna ze swoim problemem. Maddox nie potrafił jej okazać takiego wsparcia, jakie chciała, a Scarlett... Scarlett nie wiedziała, kim ona była. Do brata nie mogła się zwrócić o pomoc, bo uważał on że empatia to taka zupa z Azji. Niby miała jeszcze Leviathana, ale w jego obecności dostawała takiego szału, że nie była pewna jak to by się skończyło - wystarczyłoby, żeby tylko sarknął czy spojrzał na nią złośliwie, a straciłaby panowanie nad sobą. Nie, to nie był dobry pomysł. Musiała sobie, jak zwykle, poradzić z tym wszystkim sama.

Już była w drodze pod prysznic (ot, mała zmiana planów - najpierw drzemka, potem prysznic), gdy słońce schowało się za horyzontem, a do jej nozdrzy doszedł swąd spalenizny. Miała dobry, wyczulony węch, a od kiedy przestało być tak gorąco, to chętnie wietrzyła mieszkanie. Zaniepokojona, bo palone stare liście pachniały inaczej niż to, co teraz czuła, wyjrzała na zewnątrz. I chyba w tej chwili postanowiła, że niedługo odwiedzi jakiegoś wróżbitę czy kogoś takiego. Ile pecha może przyciągnąć jedna mała Faye?

Na zewnątrz panował chaos. Niektóre budynki w Dolinie Godryka płonęły. A, co najgorsze, krzyk dochodzący z dołu świadczył o tym, że i jej budynek zajął się ogniem. Faye niewiele myśląc chwyciła za różdżkę i wybiegła tak, jak stała - w różowych, puchatych kapciuszkach, ale przynajmniej w ubraniu. Zbiegła swoimi schodami na zewnątrz, odruchowo zasłaniając przedramieniem usta i nos. Parter budynku, w którym mieszkała, płonął. A w środku znajdowała się babuszka, która ją przyjęła tak, jak własną wnuczkę.
- Pani Poppy! - wrzask Faye dołączył do krzyków innych osób, których głosy poniosły się ku górze niczym przerażające echo. Jebać, och jebać wszystkie tajemnice tego świata, gdy osoba którą tak lubi jest w niebezpieczeństwie. Traversówna miała z tyłu wodę, dużo beczek z wodą, ale była tylko jedna, jedyna. Potrzebowała do pomocy kogoś jeszcze. Widząc pierwszą lepszą kobietę, która biegła w bliżej nieokreślonym kierunku, wyciągnęła rękę chcąc ją złapać. - Pomóż mi! W środku jest babcia!

Rzut na AF, czy złapię Dorę za ramię?

Rzut PO 1d100 - 30
Akcja nieudana
Queen of May
But green is the color of earth,
of living things, of life.

And of rot.
Jasnoniebieskie oczy, brązowe włosy i jasna, posiadająca nieliczne piegi cera. 168 wzrostu, o szczupłej sylwetce. Wokół niej unosi się intensywny aromat ziół i zapachowych świec. Dłonie w niektórych miejscach ma permanentnie odbarwione od eliksiralnych składników i roślin którymi się zajmuje.

Dora Crawford
#2
01.04.2025, 23:55  ✶  
To miał być spokojny dzień, a przynajmniej wszystkie dni w Dolinie takie się Dorze wydawały. Pozbawione przesadnych ekscesów, troszkę trącące jakąś wiejskawą idyllą, ale był to urok mieszkania w mniejszej miejscowości otoczonej sadami i prastarym lasem. Przyzwyczaiła się do tej atmosfery, która nie znikała nawet kiedy Knieja pozostawała zamknięta, a w jej wnętrzu czaiły się widma, bo właśnie o to chodziło - straszydła kryły się pomiędzy drzewami, ale w sama Dolina Godryka mogła żyć dalej, swoim powolnym miejskim życiem. Można było przejść się na rynek i zrobić zakupy, tak samo opływające w specjalistyczne zamówienia, jak i artykuły dostarczane przez miejscowych zielarzy i sadowników.

Właśnie dlatego wyszła z Warowni, żeby uzupełnić niektóre zapasy, a może i kupić coś smacznego. Snuła sobie też jakieś leniwe plany, że może w drodze powrotnej zajrzałaby jeszcze do cioci Quintessy, jeśli ta już wróciłaby z Antykwariatu do domu. Pożyczyłaby może od niej parę nowych książek, wypiła dobrą herbatę i pochwaliła się ostatnimi, fenomenalnymi odkryciami, jak na przykład nowym sposobem na eksterminację stonki.

Ale ten dzień, jak się bardzo szybko okazało, daleki był od tego co układała sobie w głowie. Zdążyła dokupić parę składników do eliksirów, których zaczynało jej brakować, a nie mogła ich uzupełnić z własnego ogródka. Potem kupiła nieco owoców i ruszyła dalej rynkiem, ciesząc się złocistymi, wciąż ciepłymi promieniami powoli zachodzącego słońca. Niebo jednak zaczęło szarzeć i nawet jeśli początkowo sądziła, że to noc zaczęła się zbliżać większymi krokami, coś w tym było nie tak. A potem... potem z nieba zaczęło padać.

Dora wyciągnęła przed siebie dłoń, trochę niemrawo i bez większego przejęcia, próbując pochwycić to, co sypało się z góry i kiedy szarawy kłębek dotknął jej skóry, przystanęła skonsternowana. Patrzyła, mrużąc oczy i kartkując w głowie wszelkie książki, które mogły jej zasugerować z czym miała do czynienia. Jednoczesna świadomość i niedowierzanie walczyły ze sobą zaciekle, no bo przecież widziała, dosłownie na swojej dłoni, że był to popiół. Popiół jednak spadał z nieba raczej w okolicy wulkanów, a nie na brytyjskich wyspach i to do tego spokojnych wioskach. Im dłużej jednak patrzyła, tym bardziej robiła się niespokojna, aż w końcu rozległy się pierwsze krzyki. Ku górze skoczyły płomienie, wygłodniałe i agresywne. Wściekłe, jakby pobudzane czymś więcej niż samymi prawami natury. A potem Crawley rzuciła się do biegu.

Chciała biec do Warowni, do rodziny, do sklepiku gdzie dostarczała swoje eliksiry, sprawdzić co z Longbottomami, a może z miejsca ruszyć do Strażnicy. Myśli gnały, próbując zdecydować się na to, co powinna w tym momencie zrobić, a jednocześnie otaczające ją krzyki ciągnęły do siebie w jakiś rozdzierający sposób, bo przecież żyła żeby pomagać. Tylko komu pomóc w pierwszej kolejności? W podświadomym geście sięgnęła do kieszeni spódnicy, ale kiedy dłoń natrafiła na lusterko, palce zatrzymały się tylko na nim na moment, ściskając je, ale zaraz puściły. Brenny nie było w Dolinie, a przez to lusterko było bezużyteczne.

Usłyszała krzyk nieco bliżej, przy budynku gdzie zajął się cały parter. Stająca przed nim kobieta odwróciła się w jej stronę, ewidentnie szukając pomocy i prawdę powiedziawszy, Menodory nawet nie trzeba było łapać, bo nawet jeśli przeleciała przez ręce Faye to i tak się zatrzymała.
- Musimy ją wydostać - sapnęła oczywiste słowa, wpatrując się przez sekundę w płomienie, zanim sięgnęła po różdżkę. - Spróbujmy to chociaż trochę ugasić - rzuciła jeszcze, celując w parter i chcąc wyczarować strumień wody.

kształtowanie na strumień wody
Rzut Z 1d100 - 85
Sukces!


The woods are lovely, dark and deep, 
But I have promises to keep, 
And miles to go before I sleep.
Leśna powsinoga
Może lew jest silniejszy od wilka, ale wilka nigdy nie widziałem w cyrku.
Niewysoka, mierząca około 155 cm. Ma wysportowaną sylwetkę i gibki chód, zdradzający że dużą część czasu poświęca na aktywność fizyczną. Faye ma brązowe włosy, mieniące się rudością w świetle słonecznym, oraz jasnobrązowe oczy. Usta są wiecznie rozciągnięte w uśmiechu, a nosek zadarty.

Faye Travers
#3
04.04.2025, 10:33  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 04.04.2025, 10:35 przez Faye Travers.)  
Musimy ją wydostać - oczywiście, że musiały ją wydostać, to w ogóle nie podlegało żadnym negocjacjom. Faye jednak daleko było do osoby, która zmusiłaby inną osobę do wbiegnięcia do płonącego budynku. Dlatego potrzebowała pomocy: kogoś, kto będzie gasił ogień, nie zważając na to, że wokół panuje chaos. Była tu sama, jedna jedyna, wszyscy jej bliscy znajdowali się w Londynie i jak Matkę kochała, martwiła się o nich tam samo, jak o panią Poppy, która krzyczała wewnątrz budynku. Ale to właśnie ona teraz była najbliżej i to ona potrzebowała pomocy.
- Z tyłu mam kilkanaście beczek z wodą, użyj jej do gaszenia, proszę - całe szczęście, że nieznajoma kobieta po pierwsze: okazała się czarownicą, a po drugie: chciała jej pomóc. Faye wyciągnęła różdżkę, chociaż zapewne i tak wyciągnęłaby różdżkę nawet gdyby wokół było pełno mugoli. - Wchodzę do środka, ty zostań na zewnątrz.
Babuszka była zbyt stara i zbyt wolna, by samej starać się uciec z tego piekła. Faye MUSIAŁA tam iść.

Gdy Dora wyczarowała strumień wody, który oblał drzwi, nie czekała długo: ruszyła przed siebie, planując po prostu wbiec do środka. Najpierw jednak sprawdziła, czy drzwi są zamknięte. Kobiecie zdarzało się nie zakluczać ich na noc, ale nie była pewna jak będzie dzisiaj.

Czy drzwi wejściowe są zamknięte?
Rzut TakNie 1d2 - 2
Nie


Klamka ustąpiła pod naporem dłoni, więc Traversówna po prostu wpadła do środka, ignorując ewentualne krzyki z tyłu. Mieszkanko pani Poppy było malutkie i składało się wyłącznie z trzech pomieszczeń, w tym łazienki. Więcej kobieta do szczęścia nie potrzebowała. Faye od razu skierowała się do sypialni, próbując wyczarować - tak jak Dora wcześniej - strumień wody, który ugasiłby chociaż trochę środek i ułatwił jej szukanie kobiety.

Rzut na kształtowanie - strumień wody
Rzut Z 1d100 - 56
Sukces!
Queen of May
But green is the color of earth,
of living things, of life.

And of rot.
Jasnoniebieskie oczy, brązowe włosy i jasna, posiadająca nieliczne piegi cera. 168 wzrostu, o szczupłej sylwetce. Wokół niej unosi się intensywny aromat ziół i zapachowych świec. Dłonie w niektórych miejscach ma permanentnie odbarwione od eliksiralnych składników i roślin którymi się zajmuje.

Dora Crawford
#4
14.04.2025, 21:07  ✶  
Dora pokiwała głową - szybko i niemal automatycznie, ale zaraz potem przyszły wątpliwości. Ale jakie beczki. I po co. Po co, skoro mogła wyczarować wodę z różdżki, na którą mimowolnie zerknęła w tym samym momencie, jakby zastanawiając się czy tok jej myślenia był właściwy i coś się nie zmieniło po drodze.

- Uważaj na siebie! - powiedziała jeszcze, niby to głośno prosząc Traversównę, ale była w tym jakaś dziwna dla niej stanowczość. Bardzo, ale to bardzo nie chciała żeby coś jej się stało. A potem zrobiła krok w tył i parę w bok, wychylając się by spojrzeć wzdłuż budynku, jakby na zapas chcąc upewnić się, że faktycznie znajdowały się tam beczki. Nie miała jednak czasu by obejść cały budynek, a przynajmniej nie chciała go na to marnować, bo płomienie wesoło skakały ku górze i nawet parę metrów dalej dało się wyczuć spiekotę. Pewnie gdyby akurat miała przy sobie, to wcisnęłaby Faye eliksir chroniący przed ogniem, ale na ten moment musiały sobie poradzić bez niego.

W końcu też uniosła różdżkę, koncentrując się by zebrać magiczną energię i wytworzyć strumień wody, którym oblałaby przede wszystkim drzwi i frontową ścianę budynku. Wejście wydawało jej się teraz najistotniejsze, bo gdyby ono uległo, kobiety mogły zostać uwięzione w środku i cała próba ratowania mogłaby zakończyć się zwyczajnie tragiczne. A Crawley była tylko sama, samiusieńka i nie była pewna, czy dałaby sobie radę z tak wielkim problemem.

kształtowanie na strumień wody
Rzut Z 1d100 - 27
Akcja nieudana


The woods are lovely, dark and deep, 
But I have promises to keep, 
And miles to go before I sleep.
Leśna powsinoga
Może lew jest silniejszy od wilka, ale wilka nigdy nie widziałem w cyrku.
Niewysoka, mierząca około 155 cm. Ma wysportowaną sylwetkę i gibki chód, zdradzający że dużą część czasu poświęca na aktywność fizyczną. Faye ma brązowe włosy, mieniące się rudością w świetle słonecznym, oraz jasnobrązowe oczy. Usta są wiecznie rozciągnięte w uśmiechu, a nosek zadarty.

Faye Travers
#5
24.04.2025, 10:32  ✶  
Faye udało się wytworzyć strumień wody, który ugasił część szalejącego pożaru na parterze. Ale szybki rzut oka na otoczenie i już wiedziała, że było gorzej niż źle. Wszystko się fajczyło - zupełnie tak, jakby ktoś wrzucił tutaj kulę ognia. Meble, książki, których przecież pani Poppy miała od cholery, a przecież była jeszcze kuchenka... I masa łatwopalnych rzeczy. Traversówna zasłoniła usta i nos, a potem ruszyła w stronę drzwi do sypialni. Znała rozkład tego niewielkiego mieszkanka, bo przecież bywała tutaj nie raz i nie dwa. Jej sąsiadka musiała się położyć do snu i zapewne została uwięziona w sypialni, innej opcji nie było.
- Pani Poppy! - krzyknęła, unosząc nogę gdy tylko znalazła się pod zamkniętymi drzwiami sypialni. Nie bawiła się w jakieś kulturalne pierdolety, po prostu kopnęła w drzwi, wkładając w to całą swoją siłę, której miała niemało. Nie były zamknięte, więc wywarzenie ich nie było dla wilkołaczycy żadnym problemem. Wbrew pozorom miała w tym małym ciele ogromne pokłady siły. I zamierzała ich użyć dzisiaj jeszcze nie raz.

Kobieta siedziała przy łóżku, trzęsąc się ze strachu. Była ubrana w koszulę nocną i chyba faktycznie chciała iść spać, gdy poczuła dym, który wdarł się w jej płuca i zmusił do kaszlu. Ten targnął nią w tej właśnie chwili, a oczy kobiety zaszły łzami, gdy ta dostrzegła Faye.
- Już dobrze, zabiorę panią stąd - Faye już nie obchodziło czy kobieta jest charłaczką, czarownicą czy mugolką. Nigdy jej o to nie pytała i założyła, że faktycznie jest po prostu mugolem, ale teraz nie zamierzała się kryć z faktem, że ma przy sobie różdżkę i potrafi czarować. Wsunęła się pod ramię staruszki i dźwignęła ją na nogi, a potem spróbowała po raz kolejny wyczarować wodę, by powtórzyć utorowanie sobie przejścia przez salonik aż do wyjścia. - Mam ją! Wychodzimy!
Zdążyła jeszcze krzyknąć do Dory, zanim nie podjęła próby wyczarowania wody.

Rzut na kształtowanie - strumień wody
Rzut Z 1d100 - 70
Sukces!
Queen of May
But green is the color of earth,
of living things, of life.

And of rot.
Jasnoniebieskie oczy, brązowe włosy i jasna, posiadająca nieliczne piegi cera. 168 wzrostu, o szczupłej sylwetce. Wokół niej unosi się intensywny aromat ziół i zapachowych świec. Dłonie w niektórych miejscach ma permanentnie odbarwione od eliksiralnych składników i roślin którymi się zajmuje.

Dora Crawford
#6
28.04.2025, 15:44  ✶  
Gdyby Dora nie była sobą, pewnie zaśmiałaby się nerwowo, czując jak magia szwankuje. Może rzuciła jakimś ostrym słowem, albo pogroziła różdżce, ale zamiast tego wzięła bardzo głęboki oddech, próbując zebrać myśli. Nie mogła się poddawać - miała gdzieś w pamięci słowa Thomasa z momentu kiedy trenowali w Księżycowym Stawie. Musiała próbować, próbować i próbować, tym bardziej że zachłyśnięcie się smakiem porażki wcale nie leżało w jej naturze. Dlatego zebrała się w sobie ponownie, nadgarstkiem wykonując odpowiedni gest, żeby przywołać strumień wody, który skierowałaby na płomienie.

kształtowanie na strumień wody ◉◉◉○○
Rzut Z 1d100 - 41
Slaby sukces...


Nie mogła przecież zostawić kobiety samej z ogniem, kiedy próbowała wyciągnąć z budynku panią Poppy - kimkolwiek ona nie była. Crawley podzielała przekonania czarownicy; nie było ważne czy chodziło o mugola, charłaka czy czarodzieja, w aktualnej sytuacji wszyscy potrzebowali pomocy tak samo.

Kiedy usłyszała, co krzyczy Faye, mimowolnie odetchnęła. Może jeszcze nie z pełną ulgą, ale wieść że Travers znalazła staruszkę, nieco podniósł zielarkę na duchu. Chcąc też im ułatwić wyjście, jeszcze raz skierowała strumień wody na wejście, chcąc odgonić od niego płomienie.

kształtowanie na strumień wody ◉◉◉○○
Rzut Z 1d100 - 89
Sukces!


The woods are lovely, dark and deep, 
But I have promises to keep, 
And miles to go before I sleep.
Leśna powsinoga
Może lew jest silniejszy od wilka, ale wilka nigdy nie widziałem w cyrku.
Niewysoka, mierząca około 155 cm. Ma wysportowaną sylwetkę i gibki chód, zdradzający że dużą część czasu poświęca na aktywność fizyczną. Faye ma brązowe włosy, mieniące się rudością w świetle słonecznym, oraz jasnobrązowe oczy. Usta są wiecznie rozciągnięte w uśmiechu, a nosek zadarty.

Faye Travers
#7
14.05.2025, 08:42  ✶  
Udało się - kolejne strumienie wody utorowały jej ścieżkę ucieczki. Traversówna, na której uwiesiła się starsza kobieta, miała dość ograniczone pole manewru, ale dzięki Dorze i jej wysiłkom udało się wyprowadzić panią Poppy z płonącego budynku. Już mało ją obchodziło, czy płomienie lizną również piętro, na którym mieszkała: kobieta nałykała się dymu, kaszlała i była bardzo blada. Biel jej skóry widać było spod sadzy, która osiadła na jej policzkach.
- Już jest pani bezpieczna - powiedziała cicho, chowając różdżkę by móc przy pomocy dwóch rąk ułożyć kobietę na ziemi. Pani Poppy kaszlała, a ona nie miała przy sobie wody. Ta była na tyłach, ale nie musiała się w zasadzie o nią martwić: sąsiedzi już biegli w ich stronę, na pewno mieli wodę. Część z nich kojarzyła, mówiła im dzień dobry jak szła po bułki. Ktoś biegł z torbą, więc Faye miała nadzieję, że są tam jakieś medykamenty. Gdy przejęli staruszkę, Traversówna mogła się skupić na Dorze. Bez skrępowania wyciągnęła w jej stronę ręce, by uściskać dziewczynę. - Dziękuję. Gdyby nie ty, nie wiem czy dałabym radę ją wyciągnąć.
Powiedziała, zamykając ją w mocnym uścisku. Pani Poppy miała wiele szczęścia: nie tylko dlatego, że kobieta która nad nią mieszkała była czarownicą, lecz także dlatego że kolejna dziewczyna, która pomagała w gaszeniu pożaru, również nią była.
- Nie wiem jak ci się odwdzięczę - dodała, orientując się że uścisk mógłby być dla Dory niekomfortowy. Odsunęła się więc i posłała jej nieco nerwowy, przepraszający uśmiech.
Queen of May
But green is the color of earth,
of living things, of life.

And of rot.
Jasnoniebieskie oczy, brązowe włosy i jasna, posiadająca nieliczne piegi cera. 168 wzrostu, o szczupłej sylwetce. Wokół niej unosi się intensywny aromat ziół i zapachowych świec. Dłonie w niektórych miejscach ma permanentnie odbarwione od eliksiralnych składników i roślin którymi się zajmuje.

Dora Crawford
#8
11.06.2025, 02:48  ✶  
Próbowała dalej i całe szczęście, kolejny strumień wody wreszcie pokazał się w całej swojej okazałości, tłumiąc nieco rozszalałe płomienie i zapewniając tym samym kobietom bezpieczniejszą drogę. Dora nie uśmiechnęła się jednak, trwożnie spoglądając na podskakujące ku górze języki, trochę jakby garnące się w jej stronę, a może tylko się jej wydawało? Może cała atmosfera i fakt, że była sama, bez pomocy żadnego z Zakonników, sprawiała że niebezpieczeństwo wydawało się jej większe niż powinno? Coś chyba w tym ogniu było jednak dziwnego, bo strumień wody, w swoim jestestwie dość potężny, zdawał się tylko czasowo ograniczać jego działanie, jakby płomienie były zdeterminowane by pożreć parter. Nie pięły się tak jak powinny ku górze co było nienaturalne, ale z drugiej strony... popiół z nieba w tych rejonach również nie należał do normalnych rzeczy.

Uścisnęła Faye, na moment mocno wczepiając się w nią, wciąż chyba odrobinę tak samo wstrząśnięta, jak i rozkojarzona wnioskami, które właśnie wyciągnęła.
- Nie ma za co, naprawdę. Przecież nie mogłam was zostawić bez pomocy no i... wcale nie zrobiłam niestety tak wiele. A ty? Byłaś taka odważna! - powiedziała z przejęciem, które wypłynęło w tym jak szybko mówiła, bo mimo wszystko ściszyła nieco głos, jakby odrobinę spłoszona.
- Panią się zajęli, a ty? Dobrze się czujesz? Nie kręci ci się w głowie? Wbiegłaś do tego budynku i mogłaś nawdychać się za dużo dymu, a to mąci w głowie i osłabia... niedotlenienie jest niebezpieczne - zmartwiła się, z troską i lekarską czujnością przyglądając się uważnie Traversównie przez moment.


The woods are lovely, dark and deep, 
But I have promises to keep, 
And miles to go before I sleep.
Leśna powsinoga
Może lew jest silniejszy od wilka, ale wilka nigdy nie widziałem w cyrku.
Niewysoka, mierząca około 155 cm. Ma wysportowaną sylwetkę i gibki chód, zdradzający że dużą część czasu poświęca na aktywność fizyczną. Faye ma brązowe włosy, mieniące się rudością w świetle słonecznym, oraz jasnobrązowe oczy. Usta są wiecznie rozciągnięte w uśmiechu, a nosek zadarty.

Faye Travers
#9
17.08.2025, 12:29  ✶  
Nic tu nie było normalne. Ani popiół, ani ogień, ani zachowanie ludzi. Wszystko to było jednym wielkim chaosem, ogromną niewiadomą okraszoną bólem, krzykiem i cierpieniem. Jedno istnienie zostało uratowane, ale ile osób nie miało tego szczęścia? Gdy sąsiedzi podbiegli do kobiet, starszy mężczyzna przejął babcię - wyciągał apteczkę, wodę, jakieś bandaże... To wszystko było tak nierealistyczne i odległe, że wydawało się snem. Nie, nie snem... Koszmarem, z którego nie dało się obudzić.
- Odważna, czy głupia? - Faye uśmiechnęła się lekko, bo nie raz i nie dwa mówili jej, że to co wyprawia zakrawa nie o brawurę, a o głupotę. I to w najczystszej postaci. Widząc, że sąsiedzi opatrują kobietę i dają jej pić, Faye mogła odetchnąć. Usiadła na ziemi, tak po prostu, bez krępowania, i przeczesała brudne od sadzy włosy. Odkaszlnęła raz i drugi, a Dora mogła przysiąc, że Faye wykaszlała właśnie dym z płuc. A może to tylko takie wrażenie? - Nie, chyba w porządku. Merlinie, muszę zajarać...
Faye zaczęła szukać papierosów, ale nie mogła ich znaleźć. Prychnęła z irytacją - musiały zostać na górze, ale nie zamierzała się tam pchać, nie teraz, gdy wiadra poszły w ruch i mugole gasili jej dom.
- Nie masz fajek, nie? - zapytała, unosząc głowę tak, by móc spojrzeć z dołu na Dorę. Nie, nie wyglądała źle, wyglądała... Brutalnie normalnie. Jakby to co się działo było najnormalniejszą rzeczą na świecie. A przecież nie było. Szok? Pewnie tak. - Szłaś z tamtej strony, wszystko się pali? Co się w ogóle dzieje?
Nie wstawała. Może i była głupia, ale nie aż tak - słyszała, jak Dora mówi o zawrotach głowy, więc grzecznie czekała, by upewnić się, że z nią wszystko ok.
Queen of May
But green is the color of earth,
of living things, of life.

And of rot.
Jasnoniebieskie oczy, brązowe włosy i jasna, posiadająca nieliczne piegi cera. 168 wzrostu, o szczupłej sylwetce. Wokół niej unosi się intensywny aromat ziół i zapachowych świec. Dłonie w niektórych miejscach ma permanentnie odbarwione od eliksiralnych składników i roślin którymi się zajmuje.

Dora Crawford
#10
19.08.2025, 03:30  ✶  
- Odważna - odpowiedziała niemal natychmiast i z pewną natarczywością. Za dużo napatrzyła się na tego typu zachowanie, by jednoznacznie określić je jakimś pejoratywnym określeniem, nawet jeśli czasem zwyczajnie się o takich ludzi bała. Zero instynktu samozachowawczego, owszem, ale w jakiś przedziwny sposób takie osoby niemal zawsze spadały na cztery łapy; może trochę poobijane, podrapane i poturbowane, ale... no... całe. Faye przypominała trochę Brennę, nawet jeśli Dora nie znała jej bardziej niż może z przelotnego widzenia na końcu ulicy, kiedy szła do sklepu.

Dziewczyna przyjrzała się kobiecie nieco uważniej, kiedy ta przysiadła na ziemi i zaczęła kaszleć. Jakieś jej lekarskie instynkty krzyczały, że to nie był normalny kaszel i nawet po wbiegnięciu w ogień nie wyduszało się z siebie kłębów dymu, ale... może jej się zdawało? W końcu nie skończyła całej nauki w akademii Munga więc nie wiedziała tylu rzeczy... Przysiadła więc koło Traversówny, na moment jeszcze oglądając się na sąsiadów zajmujących babcią.
- Powinnaś się czegoś napić - powiedziała delikatnie, ale sama nie miała przy sobie wody. - Wbieganie w ogień i jego temperatura mogły cię odwonić, a to nic dobrego - nie chodziło o zdrowie. No, nie o samo, bo to absolutnie Crawley martwiło, ale nie zamierzała prawić jej teraz morałów. Jeśli zrobi sobie w ten sposób krzywdę to nie da rady pomóc komuś jeszcze i w jakiś sposób tę sugestię dało się usłyszeć w jej głosie. - Niestety, nie palę - uśmiechnęła się do niej przepraszająco.

- Budynki powoli zajmują się płomieniami. To co pada z nieba... łatwo zapala i krzesi iskry. A jeśli coś nie pali się od tego, to zajmuje od już objętych ogniem budynków - mimowolnie jej głos zadrżał, kiedy rozejrzała się dookoła. - Ale... ale byłam tylko na rynku, a potem chciałam wrócić do domu i nie wiem... może na obrzeżach jest inaczej?


The woods are lovely, dark and deep, 
But I have promises to keep, 
And miles to go before I sleep.
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Dora Crawford (1517), Faye Travers (1760)


Strony (2): 1 2 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa