06.02.2023, 01:21 ✶
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 19.06.2024, 09:05 przez Mirabella Plunkett.)
adnotacja moderatora
Cedric nie żałował dołączenia do Zakonu. Wiedział, że racje Dumbledore'a są słuszne, a zagrożenie, które na nich czyhało prawdziwe. Pozostawało więc jedynie pytanie, co miał zamiar z tym zrobić. Nigdy nie należał do szczególnie odważnych ludzi i chociaż przeważnie unikał konfrontacji, tym razem było inaczej. Świadomość tego, że bliskie mu osoby ryzykowały swoim życiem, sprawiała, że nie mógł tak po prostu siedzieć na miejscu i próbować tego uniknąć. Chciał im pomóc, ale przede wszystkim — upewnić się, że wyjdą z tego cało. W końcu Cecily i Dany nie były raczej znane z tego, że trzymały się z tyłu.Rozliczono - Florence Bulstrode - osiągnięcie Badacz Tajemnic
Do tej pory nie miał aż tylu okazji, żeby pomóc w większy sposób. Tworzył mikstury i lekarstwa, niekiedy doglądał rannych. Unikał bezpośredniego starcia i chociaż na głos by tego nie powiedział, gdzieś w środku czuł ulgę. Nie był pewien, czy w pojedynku z innym człowiekiem gotów byłby na ostateczność. Wiedział w końcu, do czego byli zdolni śmierciożercy i ich poplecznicy. Mógł się temu przyjrzeć, gdy łatał kolejne osoby.
Dzisiaj miało być podobnie, chociaż sytuacja zdawała się nieco bardziej skomplikowana. List, który otrzymał od Idy, był mocno niepokojący. Co prawda nie znał Arabelli Bulstrode, ale i tak czuł się w obowiązku jej pomóc. Co prawda sam przypadek definitywnie wykraczał ponad jego kompetencje, ale właśnie dlatego miał pracować z kilkoma innymi osobami. Wliczało się w to dwóch innych członków Zakonu, jak również jego całkiem bliska znajoma z pracy, a jednocześnie krewna poszkodowanej, Florence. Za sprawą wieloletniej współpracy zdołał ją poznać jako prawdziwą profesjonalistkę, a dokładnie tego teraz potrzebowali. W końcu mierzyli się z niebezpieczeństwem, którego do końca nie znali. Nie mógł jej oczywiście powiedzieć wszystkiego. Ograniczył się do tego, że jej krewna została obłożona klątwą w trakcie badań nad artefaktami, a jej stan wyklucza podróż, za sprawą czego nie można jej przewieźć do Świętego Munga. Starał się ograniczyć w informacjach na tyle, żeby nie zdradzić za dużo. Florence nie była w końcu zaprzysiężona.
Na miejsce miał ich zabrać kolejny klątwołamacz, Nicholas Figg z użyciem teleportacji grupowej. Zamysł był prosty. Nie chcieli, aby ktoś mógł ich śledzić. Odpadała też teleportacja do samego domu, ponieważ aktualnie blokowały to odpowiednie bariery.
Na umówionym miejscu spotkania zjawił się pierwszy, a zanim cała reszta towarzystwa. Nicholas, Florence oraz ostatni członek grupy, Lucy Longbottom. Kolejna członkini Zakonu. Ograniczył się tylko do krótkiego powitania całości, a następnie spojrzał oczekująco na Figga, który po chwili przeniósł ich tuż przed bramę domostwa. Cedric podszedł do niej i wyszeptał zaklęcie, za sprawą którego kraty lekko się rozsunęły. Rzucił grupie krótkie spojrzenie, sugerując, żeby weszli do środka, a gdy już to zrobili, ponownie zablokował przejście. Następnie ruszył do domu, gdzie przywitali ich strażnicy. Lupin wymienił z nimi kilka uprzejmości, ale nie chciał się opóźniać. Mieli już to, czego jak sądzili, potrzebowali do jej uleczenia, także pozostało to zrobić. Czas zdecydowanie grał tutaj rolę.
Sprawnym krokiem udał się na piętro, po czym ruszył do wskazanego pokoju, gdzie na łóżku leżała obłożnie chora. Zdecydowanie nie wyglądała dobrze.
— Mamy tutaj wszystko, czego potrzebujemy — rzucił do zgromadzonych, wskazując na pobliskie stoły. — Księgi dotyczące klątw i tym podobnych dla was — tutaj wskazał na dwa blaty pełne grubych, starych tomiszczy — [b]Oraz przybory medyczne dla mnie. Nie ma co czekać, Arabella jest w coraz gorszym stanie[ /b] — dokończył, wspominając opinię medyczną, którą otrzymał od innego członka zakonu.
Podczas gdy reszta zapoznawała się z otoczeniem, sam Cedric podszedł do łóżka i przyjrzał się chorej. Wyciągnąwszy różdżkę, wymruczał kilka formuł, które miały dostarczyć mu informacji o stanie jej ciała. Szczerze wierzył, że uda im się ją uratować. No i miał nadzieję, że nigdy nie zastanie w takim stanie bliskiej mu osoby.