• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Niemagiczny Londyn v
« Wstecz 1 2 3 4 5 6
29.04.1972 | Dama w opałach

29.04.1972 | Dama w opałach
The Healing Light
some superheroes
wear a white coat
Przystojny, wysoki (180 centymetrów wzrostu), trochę wychudzony uzdrowiciel o łagodnym usposobieniu. Nieśmiały, trochę za cichy, ale bardzo sympatyczny. Widać po nim od razu, że zdecydowanie za dużo czasu spędza w zaciszu swojej pracowni alchemicznej, ale pomimo kilku dziwactw wplecionych tu i ówdzie, wzbudza sympatię i szacunek. W pracy nosi szpitalny fartuch. Poza pracą również ubiera się w jasne kolory.

Cedric Lupin
#1
06.02.2023, 01:21  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 19.06.2024, 09:05 przez Mirabella Plunkett.)  
adnotacja moderatora
Rozliczono - Florence Bulstrode - osiągnięcie Badacz Tajemnic
Cedric nie żałował dołączenia do Zakonu. Wiedział, że racje Dumbledore'a są słuszne, a zagrożenie, które na nich czyhało prawdziwe. Pozostawało więc jedynie pytanie, co miał zamiar z tym zrobić. Nigdy nie należał do szczególnie odważnych ludzi i chociaż przeważnie unikał konfrontacji, tym razem było inaczej. Świadomość tego, że bliskie mu osoby ryzykowały swoim życiem, sprawiała, że nie mógł tak po prostu siedzieć na miejscu i próbować tego uniknąć. Chciał im pomóc, ale przede wszystkim — upewnić się, że wyjdą z tego cało. W końcu Cecily i Dany nie były raczej znane z tego, że trzymały się z tyłu.
Do tej pory nie miał aż tylu okazji, żeby pomóc w większy sposób. Tworzył mikstury i lekarstwa, niekiedy doglądał rannych. Unikał bezpośredniego starcia i chociaż na głos by tego nie powiedział, gdzieś w środku czuł ulgę. Nie był pewien, czy w pojedynku z innym człowiekiem gotów byłby na ostateczność. Wiedział w końcu, do czego byli zdolni śmierciożercy i ich poplecznicy. Mógł się temu przyjrzeć, gdy łatał kolejne osoby.
Dzisiaj miało być podobnie, chociaż sytuacja zdawała się nieco bardziej skomplikowana. List, który otrzymał od Idy, był mocno niepokojący. Co prawda nie znał Arabelli Bulstrode, ale i tak czuł się w obowiązku jej pomóc. Co prawda sam przypadek definitywnie wykraczał ponad jego kompetencje, ale właśnie dlatego miał pracować z kilkoma innymi osobami. Wliczało się w to dwóch innych członków Zakonu, jak również jego całkiem bliska znajoma z pracy, a jednocześnie krewna poszkodowanej, Florence. Za sprawą wieloletniej współpracy zdołał ją poznać jako prawdziwą profesjonalistkę, a dokładnie tego teraz potrzebowali. W końcu mierzyli się z niebezpieczeństwem, którego do końca nie znali. Nie mógł jej oczywiście powiedzieć wszystkiego. Ograniczył się do tego, że jej krewna została obłożona klątwą w trakcie badań nad artefaktami, a jej stan wyklucza podróż, za sprawą czego nie można jej przewieźć do Świętego Munga. Starał się ograniczyć w informacjach na tyle, żeby nie zdradzić za dużo. Florence nie była w końcu zaprzysiężona.
Na miejsce miał ich zabrać kolejny klątwołamacz, Nicholas Figg z użyciem teleportacji grupowej. Zamysł był prosty. Nie chcieli, aby ktoś mógł ich śledzić. Odpadała też teleportacja do samego domu, ponieważ aktualnie blokowały to odpowiednie bariery.
Na umówionym miejscu spotkania zjawił się pierwszy, a zanim cała reszta towarzystwa. Nicholas, Florence oraz ostatni członek grupy, Lucy Longbottom. Kolejna członkini Zakonu. Ograniczył się tylko do krótkiego powitania całości, a następnie spojrzał oczekująco na Figga, który po chwili przeniósł ich tuż przed bramę domostwa. Cedric podszedł do niej i wyszeptał zaklęcie, za sprawą którego kraty lekko się rozsunęły. Rzucił grupie krótkie spojrzenie, sugerując, żeby weszli do środka, a gdy już to zrobili, ponownie zablokował przejście. Następnie ruszył do domu, gdzie przywitali ich strażnicy.  Lupin wymienił z nimi kilka uprzejmości, ale nie chciał się opóźniać. Mieli już to, czego jak sądzili, potrzebowali do jej uleczenia, także pozostało to zrobić. Czas zdecydowanie grał tutaj rolę.
Sprawnym krokiem udał się na piętro, po czym ruszył do wskazanego pokoju, gdzie na łóżku leżała obłożnie chora. Zdecydowanie nie wyglądała dobrze.
— Mamy tutaj wszystko, czego potrzebujemy — rzucił do zgromadzonych, wskazując na pobliskie stoły. — Księgi dotyczące klątw i tym podobnych dla was — tutaj wskazał na dwa blaty pełne grubych, starych tomiszczy — [b]Oraz przybory medyczne dla mnie. Nie ma co czekać, Arabella jest w coraz gorszym stanie[ /b] — dokończył, wspominając opinię medyczną, którą otrzymał od innego członka zakonu.
Podczas gdy reszta zapoznawała się z otoczeniem, sam Cedric podszedł do łóżka i przyjrzał się chorej. Wyciągnąwszy różdżkę, wymruczał kilka formuł, które miały dostarczyć mu informacji o stanie jej ciała. Szczerze wierzył, że uda im się ją uratować. No i miał nadzieję, że nigdy nie zastanie w takim stanie bliskiej mu osoby.
Czarodziej
I won’t let you down
Czarodziejka nie wysoka, może zginąć w tłumie, ale jej nie lekceważ. Gdy jednak zobaczysz jej pełen uroku, życzliwy uśmiech na pewno go nie zapomnisz! Aby poznać Lucy musisz ją spotkać!

Lucy Longbottom
#2
07.02.2023, 19:22  ✶  
Lucy na liście, który otrzymała, miała jasno przedstawione zadanie. Ida Moody informowała o czarodziejce Arabelli Bulstrode, która została obłożona klątwą. Z pewnością nie była to klątwa pospolita, którą łatwo było ściągnąć. Lucy w Hogwarcie poświęcała godziny na studiowanie w bibliotece sztuki zdejmowania klątw. Trzeba przyznać, że ta umiejętność przydała się w jej pracy zawodowej już jako aurorki. Po otrzymaniu listu siedziała jeszcze do późnych godzin nocnych, aby przypomnieć sobie bardziej skomplikowane procedury.
W dniu, kiedy miała się spotkać z umówionymi osobami, po wyjściu z budynku Ministerstwa Magii, aportowała się w miejsce spotkania. Zastała tam już dwóch mężczyzn oraz kobietę. Po upewnieniu się, że trafiła do właściwej grupy osób, przedstawiła się krótko – Lucy Longbottom. - Na razie nie mówiła więcej, ponieważ nie znała pozostałych osób. Miała nadzieję, że teraz lub na miejscu pozna przynajmniej imiona pozostałych osób.
Potem jeden z czarodziei teleportował ich wszystkich do miejsca docelowego. Następnie przeszli przez bramę, drzwi i udali się do wskazanego pokoju. Kobieta, która tam leżała zapewne Arabella, już na pierwszy rzut oka była w złym stanie. Najpierw Cedric podszedł do chorej i zaczął ją badać z użyciem różdżki. Lucy wnioskowała po tym, że musiał być medykiem. Może ze świętego Munga? Kto wie. Lucy sama ustawiła się przed łóżkiem. Zobaczyła czarne ślady na ciele chorej. W międzyczasie powiedziała do zgromadzonych – Jestem aurorem. W pracy czasem mam styczność z klątwami. Ostatnio nawet częściej. - Tak rzeczywiście ostatnimi czasy działo się na akcjach z Biura Aurorów. Lucy poczekała, czy ktoś się podzieli swoim doświadczeniem, a następnie zamierzała podejść do stołu i obejrzeć jakie książki mają do dyspozycji.
Widmo

Nicholas Figg
#3
07.02.2023, 22:34  ✶  
Otrzymana od Idy wiadomość wzbudziła w nim niemałą ekscytację, nawet jeśli treść wiadomości wcale do pozytywnych i przyjemnych nie należała. Nie bez powodu jednak mawiało się, że do podjęcia zawodu klątwołamacza trzeba mieć coś nie tak z głową. Kto by się przecież chciał z pełną świadomością pakować w zadania, które mogły skończyć się śmiercią przy najmniejszym błędzie? Raczej byli to ludzie nie tyle wyjątkowi, co... specyficzni. W przypadku Nicholasa była to na pewno odwaga granicząca z głupotą i pociąg do mocnych wrażeń. Co prawda wolałby dostać zlecenie na złojenie paru niegodziwych tyłków, ale to zadanie również należało do kategorii tych, które mogły mu przynieść uznanie w Zakonie. Przez młody umysł nie przeszła nawet chwila zwątpienia w swoje umiejętności, a słowo porażka ustąpiło innym, pełnym optymizmu wyrażeniom.
Nie miał tego dnia pracować sam, za co był tym z góry dozgonnie wdzięczny. Nie obejdzie się tutaj bez wykwalifikowanego uzdrowiciela, a gdyby przyszło mu zadbać jeszcze o zdrowie schorowanej, to w pakiecie do swych usług przygotowałby odpowiednią trumnę. Magia lecznicza nie należała do jego atutów, dlatego wsparcie Cedrica było tego dnia nieocenione. Poza nim do pomocy przydzielono jeszcze aurorkę Lucy oraz bliską rodzinę ratowanej kobiety, Florence, która z kolei jeśli wierzyć pamięci Nicholasa, też miała coś wspólnego ze szpitalną pracą. Ubrany w rozpięty płaszcz w kolorze jasnego brązu pod którym skrywał się wygodny, szary sweter, a także eleganckie ciemne spodnie i brązowe buty, pojawił się na umówionym miejscu. Tam, jak już wszyscy się zebrali, przeniósł ich grupowo we właściwe miejsce przed domostwo, w którym ukrywano Arabellę Bulstrode. Ze schowanymi rękami w kieszeni zerknął na pozostałych, obdarzając ich zadziornym i prawdopodobnie nietaktowanym do zaistniałych okoliczności uśmiechem.
- Mam nadzieję że podróż była wygodna? Niczego nie zgubiliście? Reklamacji nie przyjmuję. - rzucił jeszcze żartobliwie, ale czując że atmosfera nie należy do najlżejszych, szybko odchrząknął i dostosował mimikę do bardziej... grobowych tonów.
- Nicholas, klątwołamacz. - przedstawił się jeszcze pospiesznie i przywitał z każdym.
Skinął głową do Cedrica i ruszył z pozostałymi do budynku, gdzie wymienił bardzo zdawkowe uprzejmości z czuwającymi nad bezpieczeństwem Arabelli ochroniarzami. Kiedy już dotarli do pokoju w którym przebywała, ugryzł się w język żeby nie wypalić nic na temat jej fatalnego stanu i wyglądu. Jeszcze by go palnęli w ten infantylny, niedojrzały łeb, albo co gorsza - wygonili do domu.
- No dobrze... nie znam się na tych leczniczych sprawach, moglibyście określić jej stan? Co się dzieje z jej ciałem? Zacznę w tym czasie przeszukiwać księgi... - zapytał, uwaznie przyglądając się skórze kobiety, ale czuł że potrzeba tutaj pełniejszej analizy wykwalifikowanych uzdrowicieli. Sam przeszedł do jednej z ksiąg i wyciągając różdżkę z kieszeni, zaczął przy pomocy magii wertować znaną sobie już lekturę szukając słów-kluczy, od których mógłby ruszyć dalej. - Wiadomo w jaki sposób doszło do nałożenia klątwy?
Dama z Lumos
Kasztanowe włosy zwykle ma ciasno spięte, odsłaniając bladą, trochę piegowatą twarz. Oczy ma jasne, o uważnym spojrzeniu. Około metr sześćdziesiąt dziewięć wzrostu.

Florence Bulstrode
#4
07.02.2023, 22:49  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 06.07.2023, 13:21 przez Florence Bulstrode.)  
Florence Bulstrode nie była członkinią Zakonu. Nie była nawet świadoma jego istnienia. Za to była naprawdę dobrą klątwołamaczką, a przynajmniej za taką się uważała, pracowała w Mungu dziewięć lat, a wcześniej robiła tam staż, nigdy nie odmawiała nikomu leczenia. Poza tym była krewną Arabelli Bulstrode, a jeśli istniało coś, co liczyło się dla kobiety bardziej niż własna kariera i szpital, to tym kimś byli krewni.
Czy Florence dziwiło, że Cedric zamiast oficjalnie powiadomić szpital, ściągał ją, oraz dwójkę innych ludzi? Trochę. Teleportacja gdzieś w środek niczego dziwiła jeszcze mocniej i pewnie gdyby nie to, że chodziło o dobrego do szpiku kości Lupina, Bulstrode zrobiłaby się podejrzliwa. Mieszane towarzystwo, w jakim się znaleźli - jakiś młody chłopak, którego nie kojarzyła, podobno klątwołamacz, aurorka, też specjalizująca się w łamaniu klątw, magomedyk Cedric i wreszcie ona sama - tylko ogólną dziwność sytuacji zwiększało. Uzdrowicielka nie zadawała jednak pytań i zgodziła się na wszystko - chodziło w końcu o jej krewną.
Była gotowa do udania się do szpitala w momencie, gdy ją tutaj ściągnięto - nie zdążyła tylko jeszcze założyć szaty uzdrowicielki. Wyglądała więc nienagannie, może nawet nieco nazbyt perfekcyjnie, bo Florence przykładała do takich rzeczy ogromną wagę. Nie tyleż do wyglądania pięknie, ile schludnie - nie była umalowana, ale z warkocza nie wystawał ani jeden kosmyk, jakby potraktowano go jakimś zaklęciem. Ciemna spódnica i biała bluzka nie zmięły się w ani jednym miejscu, jakby ledwo co zostały wyprasowane. Nie wspominając już o tym, że każdy element ubioru - od spódnicy, przez torebkę aż po buty i spinkę do włosów - został do siebie dobrany. W wyglądzie Florence nic nie było przypadkowe.
- Florence, uzdrowiciel - przedstawiła się krótko, kiedy zrobiła to aurorka, choć akurat Lucy była z nią na roku w Hogwarcie, więc Florence ją kojarzyła. Nie zwracała może jakiejś ogromnej uwagi na uczniów, ale pamiętała osoby ze swojego roku (i większość Krukonów z sąsiadujących roczników). Najwyraźniej jednak sama Longbottom nie zapamiętała, za kim siedziała w szkolnej ławce na kursach transmutacji, zaklęć i OPCM dla zaawansowanych w szóstej oraz siódmej klasie.
Gdy znaleźli się w domu, Florence nie poświęciła uwagi dalszym wyjaśnieniom, co do tego, gdzie nauczyli się klątwołamania, po prostu chcąc wierzyć, że nie znaleźli się tu przypadkowo. Nie obchodził jej tutejszy wystrój (chociaż zazwyczaj pewnie kręciłaby na niego nosem, bo to miejsce nie dorównywało jej bardzo wyśrubowanym standardom). Florence nie wykazała też żadnego zainteresowania książkami: o klątwach uczyła się przez ostatnie dwanaście lat i jeśli do tej pory nie miała wystarczającej wiedzy i umiejętności, aby poradzić sobie z tym konkretnym przekleństwem, to - była pewna - nie nabędzie go w ciągu najbliższych piętnastu minut. Poza tym dostali przecież już informacje, jak złamać tę klątwę (i Florence w głębi ducha zastanawiała się, kto udzielił im tych informacji: to nie było proste przekleństwo). Przyczyną zignorowania i słów Lucy, i książek, był jednak prosty fakt.
Wystarczył jeden rzut oka na chorą, aby wiedzieć, że ta wkrótce umrze. Czarne plamy ogarniające powoli jej ciało najlepiej świadczyły o tym, że czarnomagiczna klątwa - na litość Merlina, jak Arabella mogła paść jej ofiarą? - powoli ją pochłania. Ten widok sprawił, że na krótką chwilę krew niemal ścierpła w żyłach Florence. Przez ułamek sekundy nawet widać było to na jej twarzy, zapanowała jednak nad sobą stosunkowo szybko.
Gdy Lupin egzaminował stan Arabelli, Florence milczała, zbyt wstrząśnięta stanem kobiety, aby mieć ochotę na jakiekolwiek pogawędki i nazbyt pochłonięta myślą o tym, by ją uratować, żeby zwracać dużą uwagę na otoczenie. Wzięła się jednak w garść dość szybko, bo przecież widywała już ludzi w gorszym stanie. (Nie bez powodu nie powinno się leczyć swoich krewnych. Teraz odzyskanie zwykłego spokoju było nieco trudniejsze niż w przypadkach, gdy nie znała pacjenta.) Florence wyciągnęła ze swojej torebki specjalne rękawiczki: ostatnie, czego potrzebowała, to żeby to paskudztwo rozprzestrzeniło się i na nią, i zaczęła sprawdzać, czy symptomy rzeczywiście pasują do tego, o czym mówił wcześniej młody Lupin.
- Zaklęcia wzmacniające? - spytała, słowa kierując do Cedrica. Może nie był klątwołamaczem, ale uzdrowicielem już tak i wierzyła, że po sprawdzeniu stanu kobiety będzie wiedział, czy te należy rzucić.
- Bardzo zły - mruknęła na pytanie Nicholasa, spoglądając, jak daleko sięgnęły ciemne plamy. Biegły z kończyn, ku torsowi, ze wszystkich stron... pnąc się ku sercu... - Kiedy ta czerń dojdzie do serca, umrze. A to oznacza, że nie ma już czasu. Macie czyśćduszę?
Spojrzała tam, gdzie Lupin wskazywał, że jest wszystko potrzebne do zdjęcia klątwy, poszukując zielska. Wiedziała, w jaki sposób tę klątwę można zdjąć. Jak ją rzucono – już za żadne skarby. Otrzymała tylko tyle informacji, ile przekazał jej Lupin, a on z przyczyn oczywistych nie dzielił się sekretami Zakonu. Nie miała pojęcia, że czar rzucili śmierciożercy. Nie była więc w stanie odpowiedzieć Figgowi - w końcu te informacje przekazano tylko im, członkom Zakonu, nie jej.
Chociaż, bogini Florence świadkiem: zadawała sobie to pytanie. W co wplątała się Arabella? Kto jej to zrobił? I dlaczego transport dla Munga, najwyraźniej, mógł być dla niej niebezpieczny?
The Healing Light
some superheroes
wear a white coat
Przystojny, wysoki (180 centymetrów wzrostu), trochę wychudzony uzdrowiciel o łagodnym usposobieniu. Nieśmiały, trochę za cichy, ale bardzo sympatyczny. Widać po nim od razu, że zdecydowanie za dużo czasu spędza w zaciszu swojej pracowni alchemicznej, ale pomimo kilku dziwactw wplecionych tu i ówdzie, wzbudza sympatię i szacunek. W pracy nosi szpitalny fartuch. Poza pracą również ubiera się w jasne kolory.

Cedric Lupin
#5
10.02.2023, 22:11  ✶  
Cała ta sytuacja była dla niego nieco stresująca i krępująca. Nie wszyscy byli zachwyceni jego pomysłem, żeby w sprawy zakonu wmieszać osoby postronne, w tym przypadku Florence. Rozumiał nieufność, bo w końcu nie wiadomo, kto pracował dla kogo, ale Cedric byłby w ciężkim szoku, gdyby okazało się, że jego współpracownica należała do grona popleczników Voldemorta. Patrząc na jej oddanie w leczeniu każdego potrzebującego, był przekonany, że nie popiera tak ekstremistycznych i po prostu złych idei. Właśnie dlatego czuł się przekonany w swojej decyzji, chociaż gdzieś z tyłu głowy obawiał się, że coś pójdzie nie tak. Nie chciał jednak rezygnować z pomocy tak doświadczonego medyka, który dodatkowo miał duże doświadczenie w radzeniu sobie z klątwami nałożonymi na ludzi. No i była jej rodziną, to też wpłynęło na jego decyzję, chociaż nie planował się tym chwalić.
Sam chciałby wiedzieć, gdyby Cameron albo Cecylka byliby w takim stanie. Nieświadomość była gorsza od najokropniejszej prawdy.
Po przybyciu do domostwa był dość oszczędny w słowach, starając się działać. W końcu mieli mało czasu.
Pobladł lekko, gdy padł temat sposobu, w jaki doszło do tej sytuacji. Miał nadzieję, że pozostali członkowie zakonu będą unikali tego tematu. W końcu nie powinni raczej rozmawiać przy Florence o tym, że najpewniej była to sprawka śmierciożerców. Takie wyjaśnienie wzbudziłoby tylko więcej pytań.
— Dobry pomysł. Warto będzie rzucić i... może Ty to zrobisz? Znam je, ale nie jestem dobry, gdy chodzi o klątwy. Nie chciałbym czegoś zepsuć — rzucił do Flo, posyłając jej przy tym lekki uśmiech.
Nie skomentował też od razu pytań, które zadał Nicholas, chcąc zostawić pole do popisu drugiej medyczce. Miał ku temu kilka powdów. Po pierwsze i najważniejsze — sam ufał jej zdolnościom, ale chciał, żeby inni też się przekonali o tym, jak cennym mogła być nabytkiem. Bo tak, po cichu liczył, że uda im się ją zrekrutować.
— Mamy, udało się zdobyć. Jest... tutaj — zaczął gadać do siebie, grzebiąc na pobliskim blacie. — Mam! — zawołał nagle, obracając się do nich przodem, w ręce trzymając wspomnianą roślinę. Bez większych ceregieli oddał ją Flo. —Jak mogę Ci w tym wszystkim asystować? — dodał, zerkając na nią pytająco.
Czarodziej
I won’t let you down
Czarodziejka nie wysoka, może zginąć w tłumie, ale jej nie lekceważ. Gdy jednak zobaczysz jej pełen uroku, życzliwy uśmiech na pewno go nie zapomnisz! Aby poznać Lucy musisz ją spotkać!

Lucy Longbottom
#6
11.02.2023, 00:29  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 11.02.2023, 00:45 przez Lucy Longbottom.)  
Z tego, co powiedzieli uzdrowiciele, stan Arabelli był bardzo zły, co zresztą nie zdziwiło Lucy, ponieważ ujrzała czarne plamy na ciele. Widocznie Cedric zbadał już kobietę, a Florence miała rzucić zaklęcia wzmacniające. Wszystko to przerażało Lucy, ponieważ znaczna część jej rodziny pracowała w Ministerstwie Magii na takich stanowiskach, że byli narażeni na to do czego są zdolni śmierciożercy. Nie mówiła tego na głos, ale tak zakładała, ponieważ mogła się już przekonać do czego są zdolni poplecznicy Mrocznego Dziada. Przerażało ją to też, gdy pomyślała o swojej siostrze, kiedy z Danielle żegnała się dzisiaj rano. Nie chciała myśleć o tym, że Bogin przybierał przy niej formę jej zmarłej siostry z różnymi ranami. Lucy pomyślała czy to się kiedyś skończy, gdy ludzie będą musieli cierpieć z powodu chorej wizji Voldemorta.
Aurorka poczekała, aż Florence skończy swoje zaklęcia na chorej. Rzeczywiście chyba Florence była rok wyżej, ale od czasów Hogwartu się nie spotkały. Lucy wiedziała, że jej wiedza, którą tak skrzętnie zdobywała w bibliotece musi na ten moment wystarczyć. Spojrzała na Nicholasa, który zabrał się za studiowanie ksiąg. Może to była dobra taktyka. Tylko jeżeli coś się teraz nie uda, czy zdążą z ratunkiem dla chorej? Lucy miała respekt do medyków, ale przeprosiła i zbliżyła się do chorej. Przyłożyła różdżkę do czarnej plamy na jej ręce i spróbowała złamać klątwę
Rzut PO 1d100 - 66
Sukces!
– rzut na Rozproszenie.
Dama z Lumos
Kasztanowe włosy zwykle ma ciasno spięte, odsłaniając bladą, trochę piegowatą twarz. Oczy ma jasne, o uważnym spojrzeniu. Około metr sześćdziesiąt dziewięć wzrostu.

Florence Bulstrode
#7
11.02.2023, 00:47  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 06.07.2023, 13:13 przez Florence Bulstrode.)  
- Spróbuję, chociaż jestem pewna, że twoje też by zadziałały w tym przypadku - odparła Lupinowi. Była mu bardzo wdzięczna, że pomagał Arabelli, choć w tej chwili zdecydowanie nie umiała tego okazać. Bulstrode zawsze była nieco oschła w obyciu dla osób, które nie były jej bliskie, a Cedric był młodszym od niej uzdrowicielem. Był jeszcze w Akademii, kiedy ona była już uzdrowicielką, więc trzymała od niego pewien dystans, zwłaszcza na początku. W dodatku teraz pozostawała napięta jak struna, zbyt zmartwiona o stan kuzynki, aby myśleć o tym, jak wypadnie wobec reszty towarzystwa. Cedricowi mogła podziękować później - za to, że starał się pomóc jej kuzynce i że ją tutaj wezwał.
Florence przyjęła czyśćduszę. Obróciła zioło w rękach: nie znała się specjalnie na zielarstwie, na klątwołamaniu za to całkiem przyzwoicie, upewniała się więc, że to jest ta roślina. I kiedy Lucy próbowała złamać klątwę nad jedną ręką, ona przyklękła przy nodze Arabelli, zakładając, że pewnie dla kogoś, kto nie jest uzdrowicielem, może to być bardziej problematyczne niż ręka. Ona, jako medyczka, raczej przywykła do tego typu zajęć. W rękawiczkach zaczęła ostrożnie nacierać poczerniałą skórę ziołem najpierw jednej nogi, a potem drugiej. Według niektórych klątwa miała "przejść" na czyśćduszę, według innych to sok rośliny miał zbawienny wpływ, w każdym razie natarcie kończyn miało umożliwić złamanie klątw.
Umiejętność rozproszenia Longbottomówmy zadziałała nad kończyną, ale potrzeba było jeszcze zioła, więc Bulstrode podała kilka kwiatów aurorce. Samo rzucenie zaklęcia rozpraszającego nie mogło tutaj zadziałać.
- Natrzyj rękę, wszystkie poczerniałe fragmenty - poinstruowała, podając też czyśćduszę Nicholasowi, by mógł zająć się drugą ręką. - Trzeba natrzeć każdą kończynę, żeby to w pełni zadziałało
– przypomniała, wyciągając różdżkę i próbując przełamać klątwę kryjącą się w nodze.
Przez chwilę nic się nie działo. Obserwowała w napięciu stopę Arabelli, a po chwili…
…czarne plamy zaczęły powoli znikać.
Przełamanie się udało.
- Zaczyna działać, klątwa tutaj znika – powiedziała, a ulga była doskonale słyszalna w jej głosie i widoczna na twarzy.
Florence odetchnęła i znów machnęła różdżką, tym razem próbując z zaklęciem, które miało nieco wzmocnić Arabellę i ją rozgrzać. To jednak czy to ze względu na zdenerwowanie kobiety i pomyłkę, czy samą klątwę, nie przyniosło żadnego rezultatu.
- Cedric, spróbujesz?

Przy okazji rozejrzała się, czy nie mają tutaj żadnych eliksirów. Sama, nie wiedząc, czego się spodziewać, nie zabrała z Munga niczego, co mogłoby być przydatne w tej sytuacji. A chociaż zdjęto klątwę, Florence podejrzewała, że Arabella Bulstrode będzie mocno osłabiona.

wiadomość pozafabularna
Rzut PO 1d100 - 44
Sukces!
Rzut Z 1d100 - 22
Akcja nieudana

PO -> rzut na łamanie klątwy (rozproszenie)
Z -> rzut na zaklęcie
Widmo

Nicholas Figg
#8
11.02.2023, 22:35  ✶  
Brak odpowiedzi na temat sposobu nałożenia klątwy zmartwił Figga z tego względu, że był to dość ważny wątek jeśli chcieliby powstrzymać klątwę przed potencjalnym ryzykiem wpłynięcia na kogoś jeszcze. Niemniej jeśli nikt tych informacji nie posiadał, musiał założyć że albo nie było to tak istotne, albo sprawa została już rozwiązana w inny sposób. Strony ksiąg przesuwały się dynamicznie, bo Nicholas kojarzył ową pozycję i umiał się po niej poruszać bez większego zastanawiania się. Tak się składało że miał już upatrzony rozdział traktujący o klątwie, która rozprzestrzenia się od określonego punktu po ciele i powoduje coś w rodzaju drętwienia i obumierania kończyn aż nie dojdzie do kluczowego miejsca, gdzie zakończy żywot obarczconego. Zazwyczaj w czarnej magii było to serce jako narząd o silnych właściwościach magicznych. Wszystko by się zgadzało z przypadkiem Arabelli, chociaż nie mógł znaleźć wzmianki o wykorzystaniu odpowiedniego zioła - być może mieli do czynienia z ulepszoną wersją tej klątwy?
Bardzo szybkie prześledzenie tekstu wzrokiem dało już wystarczające podstawy, żeby był w stanie przygotować odpowiednie kontrzaklęcia. Wiedział już przynajmniej w jaki sposób działały nici magii dla owej klątwy i mógł je odpowiednio rozplątać. Zbliżył się do pozostałych, którzy poczęli już aktywne kroki do wzmocnienia organizmu Arabelli oraz podjęli próby łamania nałożonej na kobietę klątwy.
- Dzięki. W ten sposób? - zapytał jeszcze Florence kiedy odbierał zioło, po czym naśladując jej ruchy zaczął nacierać rośliną sczerniałe fragmenty ciała. Drugą dłonią przystawiał czubek różdżki do tych miejsc, wykorzystując magię rozpraszającą, która razem z uzdrawiającą właściwiością czyśćduszy miała zatrzymać rozwój klątwy. Ku zadowoleniu jego i wszystkich zebranych, efekt był widoczny niemal natychmiast.
- To działa, czerń przechodzi na liście. Jeszcze odrobinę i po klątwie nie zostatnie nawet ślad! - rzucił entuzjastycznie kontynuując łamanie klątwy i uśmiechnął się. Mówił na początku, że porażka nie wchodziła w grę, prawda?
The Healing Light
some superheroes
wear a white coat
Przystojny, wysoki (180 centymetrów wzrostu), trochę wychudzony uzdrowiciel o łagodnym usposobieniu. Nieśmiały, trochę za cichy, ale bardzo sympatyczny. Widać po nim od razu, że zdecydowanie za dużo czasu spędza w zaciszu swojej pracowni alchemicznej, ale pomimo kilku dziwactw wplecionych tu i ówdzie, wzbudza sympatię i szacunek. W pracy nosi szpitalny fartuch. Poza pracą również ubiera się w jasne kolory.

Cedric Lupin
#9
15.02.2023, 00:34  ✶  
Sytuacja była napięta, a przynajmniej tak odczuwał to wszystko sam Cedrik. Naprawdę zależało mu na tym, żeby kobieta przeżyła. Jej przydatność dla Zakonu z pewnością była nieoceniona, ale w tej chwili był przede wszystkim lekarzem. Obowiązywała go przysięga, która zobowiązywała go do tego, żeby teraz dał z siebie wszystko w celu jej uratowania. Obserwowanie towarzyszy nieco go uspokoiło. Tak, zdecydowanie zebrali dość kompetentny team. Rosła w nim nadzieja na to, że uda się ściągnąć tę klątwę i może nawet pozbyć wszelkich negatywnych efektów, jakie mroczna magia ściągnęła na jej ciało. Zaklęcia rzucane przez klątwołamaczy zdawały się działać, w czym utwierdziła go czerń, która zaczęła powoli znikać z jej ciała. Do tej pory nie do końca znał sposób użycia tych roślin, ale ta sytuacja z pewnością pozwoli mu zapamiętać to na długo.
Nie chciał im przeszkadzać, także stanął nieco na uboczu, po prostu obserwując. Starał się zaczerpnąć z tego jak najwięcej wiedzy, w końcu kto wie, do czego mu się to przyda w przyszłości. Jasne, może nie znał zaklęć, których używali, a i jego zdolności powiązanie ze zdejmowaniem tego typu uroków były nikłe, ale cóż — jeśli na miejscu zdarzenia byłby tylko on, takie wymówki nie miały prawa mieć miejsca.
Był na tym tak mocno skupiony, że początkowo nie dosłyszał słów, które skierowała do niego Florence. Dopiero po kilku długich sekundach mózg przetrawił jej prośbę, a sam Cedrik lekko podskoczył, potrząsając przy tym nieco głową, chcąc się lepiej rozbudzić.
— Co...? Ja... tak, oczywiście — rzucił tylko krótko, po czym raz jeszcze sięgnął po różdżkę. Podszedł do kobiety, skupił się i wymruczał formułkę. Zaklęcie musiało zadziałać, gdyż zgromadzeni mogli zauważyć, jak skóra kobiety nabiera nieco mocniejszych kolorów, a i sam oddech stał się jakby odrobinę spokojniejszy. — Myślę, że się udało. Nam wszystkim, klątwa faktycznie zdaje się zanikać — powiedział nieco weselej niż wcześniej, po czym odwrócił się na pięcie i ruszył do stolików, gdzie zaczął mieszać kilka składników, chcąc stworzyć miksturę, która miała dodatkowo wzmocnić jej organizm. Gdy już to zrobił, podsunął go wciąż leczącym towarzyszom. Starczyło po prostu wlać go ostrożnie w jej usta, także nie było znaczenia, kto to zrobi.
Czarodziej
I won’t let you down
Czarodziejka nie wysoka, może zginąć w tłumie, ale jej nie lekceważ. Gdy jednak zobaczysz jej pełen uroku, życzliwy uśmiech na pewno go nie zapomnisz! Aby poznać Lucy musisz ją spotkać!

Lucy Longbottom
#10
16.02.2023, 00:04  ✶  
Początkowo sytuacja mogła się wydawać prawie beznadziejna, ponieważ kończyny Arabelli były takie czarne. Mogło się wydawać, że nie można już było nic poradzić. Tym bardziej wielka radość musiała wstąpić w uczestników tego czarowania i zabiegów, przynajmniej tak było w przypadku Lucy, kiedy po rzuceniu pierwszych zaklęć na łamanie klątwy, ta wydawała się zacząć odpuszczać.
Lucy wysłuchała słów Florence i przyjęła od niej liście czyściduszy. Potem zaczęła nacierać rośliną rękę kobiety, przy której była najbliżej. O ile po zaklęciu klątwołamania czarne plamy na ciele wydawały się lekko odpuścić, tak teraz po nacieraniu ciała ziołem te czarne plamy wyraźnie zaczęły w jakiś sposób znikać. Taki sam efekt najwyraźniej uzyskali też Florence i Nicholas. Na koniec potwierdził to i Cedric stojący z boku.
Biorąc pod uwagę jak zły był stan chorej, gdy ją zastali, działania całej ekipy trzeba było uznać w takich okolicznościach za sukces, ponieważ spisali się wszyscy i grupa poszukiwaczy rośliny i pilnujący chorą, a na koniec ekipa klątwo łamaczy.
Lucy dalej jeszcze pocierała rękę kobiety, dopóki nie nabrała pewności, że wszelkie ślady klątwy są już usunięte. Opieka nad chorą nie sprawiała jej problemu. W końcu od samego początku pomagała też w wychowaniu swojej siostry, po tym jak matka zmarła.
Zaklęcia Cedrica również było widać, że zadziałały, gdyż skóra Arabelli nabrała koloru i poprawiło się oddychanie.
Gdy Cedric wrócił od stolika, niosąc miksturę, Lucy zaoferowała swoją pomoc
– Ja mogę pomóc zażyć jej tą miksturę. –
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Cedric Lupin (1315), Florence Bulstrode (1796), Nicholas Figg (1045), Lucy Longbottom (725)


Strony (2): 1 2 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa