• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Poza schematem Wyspy Brytyjskie v
« Wstecz 1 2 3 4 5 … 10 Dalej »
[Jesień 72, 1.09, Basilius & Miles] All God's People

[Jesień 72, 1.09, Basilius & Miles] All God's People
constant extreme
when sister and brother stand shoulder to shoulder,
who stands a chance against us?
Drobna (157cm, niedowaga), blada i czarnowłosa, o oczach złotych jak miód.

Millie Moody
#1
16.05.2025, 10:30  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 27.09.2025, 12:13 przez Król Likaon.)  
adnotacja moderatora
Rozliczono - Millie Moody - osiągnięcie Badacz Tajemnic

01.09

blisko północy

tej drugiej północy

…przeskoczyła ich.

Niebo było bezchmurne, a noc jeszcze ciepła. W końcu lato się jeszcze nie skończyło. Momentalnie po teleportacji uderzył w nich lekki wiatr pachnący mułem i szuwarami oraz symfonia rozochoconych świerszczy i chóru żab. Charakterystyczna woń jeziora tak odmienna od morskiej wody, która towarzyszyła im ostatnio. Chociaż nie… poprzednie spotkanie też kończyło się tutaj. Teren zdawał się dziewiczy, natura łatwo zapominała walki, które działy się na jej scenie. Drzewa otulały ich ciasno, szumiąc jednostajnie, a księżyc w trzeciej kwadrze zachwycał swoją nijakością - ni to otwarty, nie zamknięty… dążył do pełni, lecz pozostawał w procesie, dając pola rojom gwiazd. Światło zabudowań nie zaburzało odbioru nieba, a jeziorna toń pozostawała niewzruszona.

Miles pociągnęła go do malutkiej plaży, gdzie “klif” wysokości kilkunastu cali dawał złudzenie wygodnej ławeczki.

– Nie wolno Ci tu być. I nie wolno Ci mówić o tym miejscu. I w ogóle NIE WOLNO kumasz? To bardzo ważne. Nawet Brennie. – Zwłaszcza Brennie. W końcu powiedziała, że z nim dopiero pogada, a nie zabierze go do ich super duper tajnej bazy. Z drugiej strony... nie był to w końcu dom a oddalone od niego kawałek bajoro i jeśli nie przemieszczą się zbyt daleko, to istniała spora szansa, że Basilius i tak się nie zorientuje gdzie są i jak tu wrócić. Ponad wszystko jednak była w tym strasznie egoistyczna, ponieważ sama osobiście kochała to miejsce, czuła się tak jakby zapraszała Liszka wprost do wnętrza swojego jestestwa. I ze wszystkich ludzi spoza Zakonu, to właśnie jemu chyba mogła na tyle zaufać. To jemu na tyle ufała i ufała sobie w tym zaufaniu (co nie było aż tak oczywiste). Pozostawiła go na ich nowej “ławce”, razem ze zrujnowanymi szpilkami i zsuniętymi z nóg pończochami. Podeszła do wody i dotknęła ją łagodnie na powitanie, a potem ochłodziła sobie nią policzki.

Trupia woda. Martwa woda. Księżycowa woda. Jej woda.

To było dobre miejsce żeby... porozmawiać o rzeczach.
Czarodziej
*sigh*
Szczupły i dość wysoki (183 cm) mężczyzna o czarnych lokach i brązowych oczach. Często wydaje się być blady i zmęczony, a jego dłonie są niemal zawsze zimne. Na codzień stara się ubierać w miarę elegancko.

Basilius Prewett
#2
16.05.2025, 10:59  ✶  
Znaleźli się…

Nad jeziorem. Basilius rozejrzał się po okolicy i chociaż gdy był tutaj ostatnim razem, nie miał za dużej możliwości do dokładnego przyglądania się temu miejscu, zbyt zajęty czymś innym, tak teraz gdy patrzył na spokojnie szumiące drzewa, odbijające się od krystalicznej tafli wody, to wszystko wydało mu się dziwnie znajome.

– Byliśmy tutaj. To nie Windermere – zauważył, siadając na ławeczce. Wtedy założył, że było to miejsce ich pamiętnego urlopu, ale czemu przebywanie w Windermere miałoby być jakimkolwiek sekretem, bo nawet jeśli służby zakazałyby wstępu na teren, to przecież oni i tak doskonale wiedzieli co tam się wydarzyło? Westchnął cicho. – Rozumiem, że mam się cieszyć naturą i nie zadawać żadnych pytań?

Na całe szczęście, gdy rozpoznał krajobraz jego mózg nie pognał od razu do szczegółowego odtwarzania powodu dlaczego wylądowali w tym miejscu wtedy podczas imprezy na twarzy. Nie, że nie doceniał, że teraz, gdziekolwiek właśnie był, mógł rozejrzeć się spokojnie po otoczeniu bez szybko walącego serca.

Ton jego głosu wskazywał na to, że był w pewien sposób przyzwyczajony do nie zadawania pytań i chociaż na pewno wolałby wiedzieć więcej, to akceptował prośbę przyjaciółki, a kiedy Millie podeszła do wody, on, trzymając się w bezpiecznej odległości od morderczego topiciela wszystkiego, co żywe, wyczarował z różdżki, własny niewielki strumyk, którym za pomocą dłoni, obmył wreszcie resztki krwi z twarzy.
constant extreme
when sister and brother stand shoulder to shoulder,
who stands a chance against us?
Drobna (157cm, niedowaga), blada i czarnowłosa, o oczach złotych jak miód.

Millie Moody
#3
16.05.2025, 13:30  ✶  
Odetchnęła głęboko, czując irracjonalne przywiązanie do tego miejsca. Od pierwszych chwil, gdyby miała powiedzieć, kogo kocha naprawdę, w ten dziwny sposób, gdzie niczego się nie oczekuje, ale też niczego nie zazdrości… To powiedziałaby, że jest to Staw. Teren. Posiadłość poraniona jak ona. Przestrzeń śpiewająca przebrzmiałe historie o cierpieniu i osamotnieniu. Toń wody, która odbijała księżyc w trzeciej kadrze. Odsłonięty, ale wciąż tajemniczy.

Nie powinna tego robić, ale Basilius być może całkiem niedługo miał zostać wtajemniczony. Był ich przyjacielem od lat, był osobą, do której drzwi zapukałaby, gdyby potrzebowała pomocy, z pełnym zaufaniem co do jego dyskrecji. Miał swoje wady oczywiście, ale któż ich nie miał?

Skinęła głową, a potem zwilżonymi dłońmi odgarnęła włosy i odetchnęła z ulgą, że w końcu nie łaskoczą jej twarzy, doprowadzając do szału.

Spokój. Tak rzadki stan w jej wykonaniu.

– Tak. To nie jest Windermere. To miejsce, które nie miesza, a koi. Moje ulubione miejsce. – uśmiechnęła się dziwnie łagodnie, bardziej to do niej nie pasowało niż ten makijaż. A może zawsze gdzieś tam był ten uśmiech? Jeziornej nimfy, syreny, o której opowiadała mu kilka dni temu, a która tym razem wyjątkowo nie dybała na życie żadnego człowieka. Zresztą krótki rzut okiem mógł podpowiedzieć, ze to nie było jezioro. Było mniejsze.

– Powiedz mi Bazyliszku. Jakbyś mógł zmienić jedną rzecz, taką jedną, ale że możesz zmienić wszystko… to co by to było? – zapytała nagle, siadając przy przyjacielu, ale patrząc na spokojną toń i myśląc o tym, że jakoś będzie musiała sprowadzić tu ryby. Nie dla niej. Dla brata.
Czarodziej
*sigh*
Szczupły i dość wysoki (183 cm) mężczyzna o czarnych lokach i brązowych oczach. Często wydaje się być blady i zmęczony, a jego dłonie są niemal zawsze zimne. Na codzień stara się ubierać w miarę elegancko.

Basilius Prewett
#4
16.05.2025, 14:56  ✶  
– Ładnie tu – skomentował, widząc, nieco zaskoczony, łagodny uśmiech na twarzy Millie, gdy mówiła o tym miejscu. Rozejrzał się ponownie po okolicy w nadziei, że dostrzeże może jakieś charakterystyczne elementy krajobrazu, ale gęste drzewa i staw były jednak czymś co nie było tutaj szczególnie niespotykane, tak więc mógł co najwyżej zawęzić obszar ich obecnego umiejscowienia do całej Anglii.

Tylko dlaczego nie mogła mu nic o tym powiedzieć? Czemu nie mógł przyznać się, że tutaj był nawet Brennie. Miejsce było urokliwe, to fakt, ale nie było też na tyle niezwykłe (poza tym, że Millie się przez nie uśmiechała), aby wywnioskować co było w nim takiego sekretnego. Może coś z Departamentem Tajemnic? Na Matkę… Nie okradali pracowników z mózgów za zdradzanie tajnych siedzib wypoczynkowych Departamentu Tajemnic, prawda?

Słysząc jej pytanie, otarł resztki wody spod nosa, a potem, w bliźniaczym geście do niej, zapatrzył się na taflę. Większe zbiorniki wodne bywały nawet całkiem urokliwie, o ile przyglądało im się z odpowiedniej odległości.

– Hm… Sam nie wiem. Jest chyba za dużo chujowych rzeczy na tym świecie, aby wybrać tylko jedną. A jednocześnie niemal każda zmiana miałaby trochę za dużo konsekwencji. – Zastanowił się przez chwilę nad wszystkimi możliwościami, jakby naprawdę miał moc zmienienia czegokolwiek, a potem po prostu wzruszył ramionami. – Zdrowie dla wszystkich od momenty tej zmiany? – Niestety nie wcześniej. – Pozbawiłbym pracy siebie i znajomych, ale chyba byłoby warto. Albo nie wiem. – Westchnął cicho. –  Końca tej wojny? By tych wszystkich idiotów spotkał koniec, na tyle dotkliwy by nikt nie śmiał ich papugować? Tak, to chyba brzmi obecnie najlogiczniej.

Było jeszcze wiele innych pomysłów na życzenia.  Bardziej personalnych, ale chyba nie wypadało marnować takiej szansy na prywatne sprawy, prawda?
– A ty? – spytał, zakładając, że pytała po to, aby podzielić się też swoją odpowiedzią.
constant extreme
when sister and brother stand shoulder to shoulder,
who stands a chance against us?
Drobna (157cm, niedowaga), blada i czarnowłosa, o oczach złotych jak miód.

Millie Moody
#5
20.05.2025, 10:04  ✶  
Pobyt z Basiliusem w tym miejscu wydawał się być… jakiś taki na miejscu. Wcześniej gdy teleportowała się tutaj z nim w kryzysie wizji zesłanej im przez tą pierdoloną selkie, była w stresie. To miał być dom, pojawił się staw. Ale teraz… teraz byli tu całkiem celowo i tak jak niemal zawsze w jego towarzystwie, jak zawsze gdy była tu, nad wodami zamulonego pełnego trupów stawu, jakoś jej się to kumulowało i przyszedł upragniony spokój.

Millie bardzo by chciała, żeby to nie musiała być tajemnica, że jej przyjaciel tu jest.

– O wow, idiotów? Tak nazywasz swoich czyściuszkowych koleżków? – zakpiła zaczepnie siadając obok, samej nie chcąc odpowiadać na to pytanie. Nie chcąc szukać odpowiedzi. Ale może powinna? – Jestem o wiele bardziej samolubna od Ciebie. Ja bym chciała, nie mieć nasrane w głowie. Chociaż nie wiesz… – podniosła głowę w stronę połówki księżyca i westchnęła smętnie. – Najbardziej to bym chciała, żeby Alastor był szczęśliwy. Gdyby teraz spadała gwiazdka to pewnie pomyślałabym o nim. Szczególnie teraz jak wiesz… – odchrząknęła – No wydaje mi się, nie wiem na pewno, ale no wydaje mi się, że wiem z kim no… – odchrząknęła znów i zapatrzyła się na toń wody, myśląc uczciwie o tym, że przecież mimo tych wszystkich gorzkich żali chciałaby, żeby Eden też była szczęśliwa. Ostatecznie, mogli przecież być szczęśliwi razem. Prawda? Tylko żeby nie musiała zbyt często na to szczęście patrzeć.

Oblizała wargi.

– Ale tak, jakby te pojeby przestały robić manianę, to ja bym też nie dostawała padaczki, na myśl o tym, że kilku typów z mojego otoczenia mogłoby być… No wiesz. Śmierdzielami. – Zamyśliła się i ze ściągniętymi brwiami spojrzała na Basiliusa – Bo dobrze, zakładam, że Ty nie jesteś, prawda? – To było mocno nieporadne, ale też Miles nie była mistrzynią szpiegostwa czy intelektu. Miała inne głęboko ukryte zalety.
Czarodziej
*sigh*
Szczupły i dość wysoki (183 cm) mężczyzna o czarnych lokach i brązowych oczach. Często wydaje się być blady i zmęczony, a jego dłonie są niemal zawsze zimne. Na codzień stara się ubierać w miarę elegancko.

Basilius Prewett
#6
20.05.2025, 20:15  ✶  
Wywrócił oczami.
– Tylko tych, którzy jakkolwiek podążają za nim – powiedział, jakoś wciąż nie mogąc wypowiedzieć na głos imienia tego który siał ten cały zamęt. Skrzywił się. – No i kilku innych, którzy mnie osobiście zirytowali. I hipokrytów. I tych którzy oszukują w pokera. – Bo w pokera oszukiwać mógł tylko on i czasem jego bliscy.

Zamilkł i przyjrzał jej się na chwilę z uwagą. Zastanawiał się, czy to przypadkiem ta ona, z którą spotykał się jej brat nie była cały czas tym tajemniczym współlokatorem, o którym kiedyś mu wspominała, ale przecież obiecał jej kiedyś, że nie będzie więcej o niego pytać.
– Żadne z tych życzeń nie jest samolubne – stwierdził po chwili namysłu. – Też bym chciał, aby moje rodzeństwo było szczęśliwe. Myślę…  Może czasem rzeczywiście jest lepiej poprosić o coś mniejszego, co naprawdę wpłynie na twoje życie, niż nastawiać się na wielkie, idealistyczne życzenia, które pewnie ujawniłyby jedynie kolejne problemy. – A może jednak nie wiedział, czego sam by sobie życzył i tak tylko gadał?

Na jej pytanie prychnął jedynie, zerkając na staw, po czym bardzo szybko powrócił spojrzeniem do przyjaciółki, gdy zorientował się, że przygląda mu się uważnie i chyba oczekiwała poważnej odpowiedzi.
– Tak, dobrze zakładasz. – Czy nie powinien się obrazić, że w ogóle go o to pytała? Wziął głęboki wdech. Może gdyby nie wyraz twarzy przyjaciółki powiedziałby coś w stylu Millie kurwa serio?, ale... Ale postawił jednak na poważniejszą odpowiedź  –  Miles ja… Nie zostałem uzdrowicielem, aby pomagać tylko niektórym, a innych skazywać na śmierć. Wolałbym też nie leczyć klątw nałożonych na niewinnych ludzi, jedynie przez ich pochodzenie. Poza tym… – Zawahał się. Nie mógł jej powiedzieć o prawdziwym statusie krwi brata. Nie dlatego, że jej nie ufał, ale dlatego, że to nie był jego sekret do wyjawiania. To w ogóle nie byl sekret do wyjawiania. – Moja siostra pracuje u mugoli i jest według niektórych zdecydowanie za bardzo otwarta na ich świat. Czasem mam też wrażenie, że mój brat natomiast najchętniej biegałby po Pokątnej z równościowymi hasłami tuż przed nosem takich Mulciberów. Hm… Albo oboje najchętniej by latali. – Pokręcił nieco głową na myśl o tych wszystkich cegłach, które mogłyby ich trafić. – Wiem, że… Moja rodzina ma hm… Pewną reputację, ale chodzi mi o to, że w życiu nie miałbym powodów, aby podpisać się pod chociaż jednym pomysłem Śmierciożerców.
constant extreme
when sister and brother stand shoulder to shoulder,
who stands a chance against us?
Drobna (157cm, niedowaga), blada i czarnowłosa, o oczach złotych jak miód.

Millie Moody
#7
21.05.2025, 18:33  ✶  
Zamyśliła się. W sumie nigdy jakoś zbyt wiele nie rozmawiali o rodzinie, wiadomo że wszyscy byli w jakiś sposób że sobą spokrewnieni, ale ona nie ogarniała tych wszystkich supełków czarodziejskiego wieńca. Miała nieprzyjemną skłonność bujania się w swoim najbliższym kuzynostwie między innymi z tego powodu. Po prostu jej To nie obchodziło.

Teraz jednak nie chodziło o więzy krwi, a może właśnie bardzo chodziło?
– A miałbyś powody żeby podpisać się pod czymś przeciwnym? Latałbyś z rodzeństwem po ulicach zachwycając się mugolami? – zakonnicy chyba nie robili jakoś tego tak ostentacyjnie, ale też Miles leżała odłogiem w lecznicy kilka miesięcy. A może zrobili się ostentacyjni jak, dajmy na to, Isaac?

– W ogóle ja... Wiesz, być może kilka glin się zebrało, żeby po godzinach ciągnąć temat i dorwać tych skurwieli. Taki wiesz... klub przyjaciół. A Ty... Ty jesteś moim przyjacielem. Zastanawiałam się, czy wiesz no... mógłbyś nas czasem poskładać. Tak żeby nie było nadmiaru pytań, bo wiesz... nigdy nie wiesz kto jest po drugiej stronie. Niektórzy zaczęli omijać szpital bo wiesz, stres jest. – nie zwracając na swoje ubranie położyła się na trawie. Koszula i tak była do wyjebania, A gwiazdy… gwiazdy były takie piękne. – Znaczy nic na siłę. Tak tylko mówię. Eee... no przydałaby się nam czasem pomoc kogoś takiego jak Ty wiesz Liszek? Jesteś zajebisty. Mega Cię podziwiam, że Ty pamiętasz te wszystkie rzeczy i wiesz... ja wiem jak kogoś rozjebać, ale Ty... Ty umiesz go poskładać. To zajebista sprawa. Znaczy kumam jeśli jesteś zbyt zmęczony czy coś wiesz no... nie chcę jakoś się narzucać z tą... propozycją. Ale też wiesz, jakby co to my możemy pomóc też Tobie. Znaczy ja bym Ci i tak pomogła, ale mało umiem. Ale inni potrafią więcej. – odetchnęła głęboko. Nie była w tym najlepsza. Teoretycznie powinna łączyć ich idea: Równość Wolność Braterstwo Jebać Śmierciożerców. Czy coś. Ale głupio było jej tak wciągać za frajer Bazyliszka. Choć na tyle razy ile i tak składał po godzinach ją czy Brennę.. – Wtedy... jakbyś się zgodził to wiesz. Wtedy mógłbyś tu skakać ze mną na legalu – próbowała kolejnych argumentów, ale chyba tylko się pogrążała. Dlaczego to było takie trudne? Dlaczego zakładała, że się nie zgodzi...?
Czarodziej
*sigh*
Szczupły i dość wysoki (183 cm) mężczyzna o czarnych lokach i brązowych oczach. Często wydaje się być blady i zmęczony, a jego dłonie są niemal zawsze zimne. Na codzień stara się ubierać w miarę elegancko.

Basilius Prewett
#8
22.05.2025, 15:13  ✶  
Nie odpowiedział od razu, próbując zrozumieć co miała na myśli.
– Nie latałbym po ulicach, bo pewnego dnia obudziłbym się z myślą, że pora na trochę miłości dla Londynu I najlepiej będzie obrzucić Pokątnej laurkami z napisem Kochajmy się wszyscy – odezwał się po chwili, rozważając to co chciał powiedzieć dalej. – Ale podpisać się pod czymś? Pomóc w jakiś logiczny sposób? Wskaż mi kto jest problemem, a zadbam o to, aby opuścił kasyno bez żadnego majątku – Niby tego ostatniego zdania nie powiedział do końca poważnie, a jednak...
Jednak byłby w stanie to zrobić. Ktoś taki jak Śmierciożerca na pewno dałby się oszukać w grze w pokera, skoro oszukiwał się, że to co robi ma sens.

Myślał, że na tym skończą tę dyskusję, albo Millie po prostu pociągnie ten temat dalej w jakiś bardzo teoretyczny sposób, ale... Ale nie. To się absolutnie nie stało. Zamiast tego... Zamiast tego czoło Prewetta stawało się coraz to bardziej zmarszczone, gdy coraz bardziej docierało do niego to co Millie właśnie mu proponowała.

Klub przyjaciół...
Po godzinach...


Czasem poskładać bez zbędnych pytań, bo niektórzy zaczynali się bać przychodzenia do szpitala, bo był stres kto jest po drugiej stronie.

Klub przyjaciół.
Po godzinach.


To było ich miejsce.

Tajny klub przyjaciół po godzinach. Do walki z nimi.

Nawet Brennie...

Dlatego, że Brenna też tam była, czy że sama o niczym nie wiedziała? Kto co wiedział? Od jak dawna? Jak bardzo niebezpiecznie...

– Millie kurwa mać – powiedział, przejeżdżając sobie dłonią po twarzy. Nie na jej propozycję. Przecież oczywiście, że się na nią zamierzał zgodzić, ale do jasnej cholery. Ilu jego bliskich mogło w tym siedzieć? Jego przyjaciół? Jak duże ryzyko mogli ponosić? – W co ty się wpakowałaś?
Wycelował w nią spojrzenie, ale nie było w nim grama oskarżeń, a zamiast tego... Zmartwienie.
constant extreme
when sister and brother stand shoulder to shoulder,
who stands a chance against us?
Drobna (157cm, niedowaga), blada i czarnowłosa, o oczach złotych jak miód.

Millie Moody
#9
22.05.2025, 20:17  ✶  
Właściwie już leżała na mokrej wilgotnej ziemi, patrząc się w gwiazdy tak dobrze widoczne w tej odległości, bez miejskiej łuny. Miles była strasznym mieszczuchem, ale mega lubiła patrzeć w niebo obsrane jaśniejącymi iskrami.

Bardzo chciała kiedyś Bazyliszkowi pokazać niebo, które malowała w głównym holu Księżycowego.

Mężczyzna tymczasem zareagował tak jak mogła się tego spodziewać. Zamiast wyrzutów czy licytowania się na to czym różniła się praca w policji od pracy w takiej no jakby obywatelskiej policji i że ryzykowała cały czas a w ogóle kurwa to wiesz kim jest mój brat? Myślisz, że na mnie nie polują kurwa mać?

Nie.

Zamiast tego uśmiechnęła się łagodnie.

- Wiesz jak jest. Ministerstwo nie dowozi. Ludzie byli wywlekani z domów i zmuszani do wyjazdu, albo współpracy. Strasznie słabe. A potem śledztwa zamknięte i udajemy, że nic nic, ten czyściuszek, stać go było na kaucję, rozprawa na święte nigdy... Wiesz gdzie robi mój brat, stary... to bardzo. Hm. Frustrujące, kiedy rzeczy nie działają. A my po prostu uwierzyliśmy że mogą zadziałać. - na moment spoważniała, ale jej złote oczy wciąż zapatrzone było w niebo. Wspomnienie ciepłej morskiej bryzy stopiło się w jedno. Gdy wypłakiwała swoje koszmary w bark Prewetta, gdy zachłyśnięta marzeniem wtulała się w bark Flinta. Jedno niebo. Jedna dusza. Niespokojna. Przeklęta.

- Poza tym proszę Cię... przecież ja ledwie dożyłam trzydziestki. Trochę... trochę nie wierzę, żeby ta czwórka mogła się pojawić... kiedykowliek. W mojej głowie cały czas mam piętnaście lat. Ale wiesz... nie mam nic do stracenia. - poza tym mój brat zgłosił się zanim ja zdążyłam powiedzieć czupakabra. Możę Miles nie była i pewnie nigdy nie będzie aurorem. Przynajmniej była zakonnikiem. - I w ogóle na Beltane byłam na służbie i wtedy oberwałam. A nie że wiesz... klubowo. Czy coś. Więc widzisz. Czym to się różni?
Czarodziej
*sigh*
Szczupły i dość wysoki (183 cm) mężczyzna o czarnych lokach i brązowych oczach. Często wydaje się być blady i zmęczony, a jego dłonie są niemal zawsze zimne. Na codzień stara się ubierać w miarę elegancko.

Basilius Prewett
#10
24.05.2025, 23:16  ✶  
Nie odpowiedział nic w pierwszej chwili, najpierw po prostu wpatrując się w tę przerażającą otchłań jeziora, myśląc o innej, przerażającej otchłani, która właśnie roztaczała się nad nim i Millie. A potem po prostu przysunął się bliżej przyjaciółki i sam położył się na trawie.
– Masz rację. Tak nie może być dalej – powiedział w końcu, przewracając głowę tak, aby wpatrywać się w kobietę. Nie mógł jej powstrzymać przed działaniem w tym jej klubie. Nie tylko z tego powodu, że Millie była sobą i nie przekonałyby ją żadne argumenty, ale też dlatego, że najzwyczajniej na świecie sam by w te argumenty nie uwierzył. Przecież to rozumiał. Przecież tak samo jak nie mógł jej zatrzymać przed walką z nimi, tak samo nie mógł zatrzymać świata przed pochłaniającymi go ekstremistami i nieudolnością ich Ministerstwa. Jeśli więc mógł chociaż powstrzymać innych przed umieraniem podczas walki za słuszną sprawę to był zdecydowany, aby to zrobić. – Nie zrozum mnie źle. To brzmi głupio, ryzykownie i jestem pewny, ze będziecie robić sobie więcej krzywdy niż powinniście. Jestem do waszej dyspozycji.

Trochę nie wierzę, żeby ta czwórka mogła się pojawić... kiedykolwiek.
Powiedziała osoba, która z ich dwójki miała na to statystycznie większe szanse.

Zmarszczył brwi i oparł się na jednym ramieniu, aby lepiej ją widzieć.
– Miles... Nie wiem czemu tak mówisz, ale szczerze? Wiem, że takie gadanie daje jedynie chwilową ulgę. Na dłuższą metę musisz znaleźć lepsze metody na łagodzenie tego co cię boli, bo to...
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Millie Moody (2259), Basilius Prewett (2017)


Strony (2): 1 2 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa