23.05.2025, 21:36 ✶
8 września
okolice 23:00
okolice 23:00
Jeb.
Jeb.
Młot uderzał, a ona nie traciła tempa. Ostatni tydzień regularnego spania i jedzenia odwdzięczał jej się zaskakującymi efektami. A może po prostu Moody najlepiej działała pod straszliwą presją - jej rozjebany po ścianach mózg zaczynował mózgować gdy świat płonął. Szkoda, że teraz płonął całkiem niemetaforycznie.
Ale dobrze, wspaniale, fantastycznie, Quinee żyła i miała się dobrze, ogarnęły wspólnie przestrzeń dla ludzi, na których te szuje pierdolone mogły polować, to już było za nią. Serce jej pęczniało na myśl o tym, że jej ulubiony kuzyn nie jest Śmierciożercą, skoro obecnie stacjonował w Prawach Czasu i był równie skołowany co przerażony całą sytuacją. Musiała jeszcze przekazać wiadomości Norze i zostawić miotły, które zabrała od Tessy - stare ale jare, co by zakonnicy mieli do nich dostęp w klubokawiarni. Z nagłym przypływem sentymentu wybrała największą z nich dla swojego dawnego kapitana drużyny Erika, wiedząc, że przy jego gabarytach będzie potrzebować dużego kija. Zakładała, że jeśli miałby się gdziekolwiek pojawić to właśnie u swojej psiapsi, więc "prezent" będzie na niego czekał. Jakby potrzebowali tego, ale zakładała, że będą potrzebowali, biorąc pod uwagę jak czarodzieje niechętnie się teleportowali gdziekolwiek. I ona sama miała z tym problem po tym jak ostatnio zniknęła jej jakaś kość w nodze, gdy chciała zrobić głupiego psikusa. Ale no...
...miotły odstawione, można było działać dalej. Chciała ogarnąć co się dzieje na Pokątnej, wiedziała już że pierdolony padający z niebios popiół całkiem celowo dobiera sobie ofiary, więc warto byłoby wiedzieć, co było celem tego skurwiałego lorda Voldemorta.
Jednak finalnie Miles nie nadawała się do takiej roboty. Brakło jej cierpliwości i zacięcia badawczego. Brakło skrupulatności. Jej misją musiało być działanie. Wypatrywanie zagrożenia. Reagowanie. Szybkie reagowanie.
Tłum szalał, krzyki, wrzaski, odgłos tłuczonego szkła, walących się budynków, wybuchów z płonących magikaliów uderzał w jej zmysły, ale wypatrzyła go, jak osamotniony bursztyn pośród żwiru. Mężczyzna stał zdębiały, nieruchomy przed witryną sklepu z zabawkami. Sklep już czerniał od dymu, choć płomienie jeszcze nie lizały fasady. Przynajmniej nie na poziomie parteru, ale dach... szybki rzut oka wskazywał, że z dachu lada moment zaczną spadać przypalone belki.
– UWAGA ZARAZ DACH POLECI! – krzyknęła ostrzegawczo, ale z wielu gardeł dobywał się krzyk. Część ludzi jednak spłoszona prewencyjnie odsunęła się od budynków - on jednak stał dalej. Nigdy nie lubiła stosować tego zaklęcia na ludziach, ale jej wprawa w magii translokacyjnej już raz pomogła jej tej nocy. Nim zdążyła pomyśleć, zamachnęła się różdżką, aby przyciągnąć mężczyznę do siebie i uchronić go przed przygnieceniem przez spadające części budynku.
zawada: porywczy - uniemożliwa wykonania zadania z którym szła
Translokacja IV na przyciągnięcie do siebie mężczyzny
Translokacja IV na przyciągnięcie do siebie mężczyzny
Rzut PO 1d100 - 72
Sukces!
Sukces!