• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Poza schematem Wyspy Brytyjskie v
« Wstecz 1 … 5 6 7 8 9 Dalej »
[21 kwietnia 1972] Drewniane molo

[21 kwietnia 1972] Drewniane molo
Widmo
Brązowowłosy i niebieskooki mężczyzna, wyróżniający się z tłumu przede wszystkim za sprawą swojego wzrostu. Niewielka domieszka krwi olbrzymów sprawiła, że osiągnął nieco ponad 2 metry wzrostu. Łatwo z niego czytać, w przypadku Theona emocje praktycznie zawsze są wypisane na twarzy. Nie stara się z nimi kryć. Często można go spotkać z papierosem w ręku bądź wyczuć specyficzny zapach, niekiedy lekko dominujący nad pozostałymi.

Theon Travers
#11
29.11.2023, 20:05  ✶  

Nie tylko ten jeden dzień, ale też ostatnie tygodnie, sprawiały że w jego głowie pojawiały się myśli dotyczące tego, co nie powinno mieć miejsca. Starał się je od siebie odpychać. Nie poświęcać temu zbyt dużej uwagi. Nie chciał przekreślić tego, co mieli; co ich łączyło. Ich znajomość nie była przecież zwyczajna. Choć nigdy nie powiedział tego wprost, zawsze doceniał bliskość Lycoris. To, że stanowiła dla niego wsparcie.

Takim samym starał się być dla niej.

Wiedział, że wreszcie będzie chciała o tym porozmawiać. Zdawał sobie sprawę, że ten moment nastąpi. Najpewniej prędzej niż później. Rozumiał też, że nie powinni tego zostawiać bez słowa. Zachowywać się tak, jakby nic się nie działo; jakby nie zachodziły pomiędzy nimi żadne zmiany.

- Wiem, rozumiem. - zareagował na jej słowa, przyglądając się zarazem temu, jak zaczęła poruszać się od jednej ściany do drugiej. A później to samo, znów, na nowo. Ta sama historia. Sam również nie zdecydował się zająć żadnego z foteli. Stanął zaraz przy wejściu do pomieszczenia. Niepewny tego co dalej. Nieprzekonany względem żadnej z możliwości. Albo może pewny tego, iż każda z nich będzie tą niewłaściwą?

Kiedy zatrzymała się przed nim. Kiedy ich spojrzenia się spotkały... wyciągnął rękę. Ujął jej dłoń, jednocześnie przyciągając do siebie drobną, kobiecą sylwetkę. Ciche westchnienie, uprzedziło słowa. Wypowiedziane nieśpiesznie. Nie brzmiał teraz niczym ten Theon, którego wszyscy znali. Lekkomyślne, duże dziecko, które do niczego nie podchodziło na poważnie. Znali się jednak na tyle długo, że wiedziała iż było to na ogół pozą.

Maską noszoną na twarzy częściej niż tą śmierciożerczą.

- Po prostu pozwólmy temu płynąć. - wreszcie zaproponował. Choć nie był do tego przekonany, pozwolił sobie puścić jej dłoń, obejmując zarazem w pasie. Jeszcze bardziej skracając dzielącą ich odległość. Wolną ręką unosząc ku górze podbródek kobiety. Był od niej wyższy, aczkolwiek dotyczyło to większości ludzi, z którymi przebywał. Dawno temu zdołał się przyzwyczaić. 

Pochylił głowę, z wolna się do niej zbliżając. Dając jej czas na podjęcie decyzji. Mogła poczuć na policzku jego ciepły oddech. Ledwie o sekundy uprzedził on to, co Theon zamierzał zrobić. O ile nie zamierzała tego odrzucić. Przyjąć tak typowej dla siebie, nieprzystępnej pozy.

Ale jaki to miało sens?

Cokolwiek by zrobili, postanowili, coś pomiędzy nimi uległo przecież zmianie.

Call me the Villain
You should see me in a crown
Your silence is my favorite sound
Wiecznie znudzona i zblazowana mimika okrywa płaszczem wyraziste kości policzkowe, pełne usta i oczy tak głęboko piwne, jakby sama piana morska wyrzucona na brzeg w nich mieszkała. Koścista aparycja jest podkreślona wielokroć przez wysoki wzrost, sięgający wybitnym stu siedemdziesięciu sześciu centymetrom. Zdecydowanie bardziej kanciasta, aniżeli kobieca - porusza się, jak i nosi, po męsku. Nosi za sobą ciężką woń piżmowych perfum, głos ma zupełnie niemelodyjny, niski i ochrypły.

Lycoris Black
#12
29.11.2023, 20:36  ✶  

Ostatnie tygodnie spędziła na rozdrożu; emocje budowane wewnątrz, tak głęboko osadzone, że nieomal niewidoczne na pierwszy rzut oka, zaczęły wieść buńczuczny prym, okazując się na tyle istotnymi, że spędzały jej sen z powiek, nie pozwalając oddać się w ramiona Morfeusza. I choć od zawsze miała problem z umknięciem ku gwiazdom w porze sennie bezsennej, gdy odnajdywała się tylko w zapachu piżma i cierpkiej, zielonej herbaty – tym razem było zgoła inaczej. Pod membraną powiek przewijał się kalejdoskop emocji, których nie zaznała w swoim życiu; i choć znajome jej były w teorii, tak praktyczne obchodzenie się z ich kruchością przerastało ją wielokrotnie.

Kobiety w takich momentach najczęściej płakały; Lycoris jednak, w niczym nie przypominała większości z nich.

Pewne chwile były nieodwołalne; pewne momenty musiały zaistnieć na kanwie życiorysu i choć Black przekładała ten moment w niebyt, oczywistym było, że jego kometa prędko rozbije się tuż u jej stóp. Odraczała te sekundy, które miały być decydujące; które powiedzą prędko, staccato, na czym ich relacja ma stanąć. Nie chciała niszczyć przyjaźni – nawykł w końcu do jej cynicznego stylu bycia, zblazowanej mimiki i wiecznie znudzonej postawy – uczucia znaczące tyle, co nic, nagle urosły do rangi abstraktu.

– Rozumiesz? Naprawdę rozumiesz? Bo ja nie. Nie wiem co się dzieje – odparła odrobinę oschle, nie odpychając go jednak od siebie, pozwalając się przyciągnąć.

Ciepło jego dłoni było przyjemne.

Zmarszczyła brwi na jego słowa; czy były faktycznie przemyślane?; czy nie zawierała się w nich niepewność?; czy zdawał sobie sprawę, co nimi wyrażał i jaki ogrom bagażu miało to wnieść do ich znajomości? Nagle ogarnął ją absurdalny lęk.

Lęk, że ją zostawi.

– Po prostu pozwólmy temu płynąć – powtórzyła po nim tonem dziwnie miękkim; już nie tak oschłym i ochrypłym jak w prozie codzienności.

Gdy przysunął się do niej tak blisko, że oddechy zmieszały się nieomal, zamarła w bezruchu. Trwała tak przez dłużące się sekundy, niepewna tego, czy istnieje w stanie rzeczywistym, czy znalazła się na krańcu gwiazd, wepchnięta w miraże senne. Dławiło ją to okrutnie, a przez umysł przebiegła chorda myśli, których nie potrafiła w żaden sposób uporządkować. Tak było łatwiej: zamykać je w szklanej butelce wspomnień i posyłać nurtem rzecznym.

Teraz jednak, było zupełnie inaczej.

Przymknęła powieki, wspinając się na palce, łącząc ich usta w miłym, miękkim dotyku. Ułożyła dłonie na jego policzkach, sunąc kciukami po szczytach kości jarzmowych, zdobywając się na nietypową sobie czułość.

Wszystko było jak sen.

W szczególności jego dłonie oplatające ją ciasno w talii, ciepłe usta zetknięte z jej, smakujące słodko i niewinnie; tak, jakby były utkane z brylantów nieba i może trochę z niebytu, bo ich smaku określić nie potrafiła. Wiedziała tylko, jak dopasowane są do jej, zupełnie jakby zostały stworzone do połączenia się. Pocałunek, zawierający się w martwej ciszy, wzburzył krew szumiącą w uszach i tętent niepokornego serca - tak, jakby nie było jutra.

Widmo
Brązowowłosy i niebieskooki mężczyzna, wyróżniający się z tłumu przede wszystkim za sprawą swojego wzrostu. Niewielka domieszka krwi olbrzymów sprawiła, że osiągnął nieco ponad 2 metry wzrostu. Łatwo z niego czytać, w przypadku Theona emocje praktycznie zawsze są wypisane na twarzy. Nie stara się z nimi kryć. Często można go spotkać z papierosem w ręku bądź wyczuć specyficzny zapach, niekiedy lekko dominujący nad pozostałymi.

Theon Travers
#13
29.11.2023, 21:09  ✶  

Brakowało mu pewności. Odczuwał też pewne obawy. Wiedział jednak, że znaleźli się w tym punkcie, z którego odwrotu w zasadzie nie było. Ignorowanie problemu nie sprawi, że ten zniknie. Postawienie barier nie zaowocuje tym, że przestaną czuć. Przez lata znajomości, nieśpiesznie, ich relacja zmieniała się. Stopniowo. Krok po kroku. Nie do końca świadomie, zmierzali ścieżką, która doprowadziła ich do tego miejsca.

Czy mogli jeszcze z niej zawrócić?

Widząc, że nie zamierzała się wycofać, pozwolił na to, aby ich wargi się spotkały. Pierwszy pocałunek. Kolejny z pierwszych razów, które mogli odhaczyć z długiej listy rzeczy, jakie były ich udziałem. Zdarzenie niepozbawione większego znaczenia.

Nie mogło jednak trwać wiecznie.

Wreszcie wypuścił ją z objęć. Odsunął się nieznacznie. Nie na tyle jednak, aby zniknęła cała ta bliskość, jaka się pomiędzy nimi wytworzyła. Powstała. Powinien się odezwać? Coś zrobić? Niby nie był już tym nastolatkiem, który pierwszy raz całował dziewczynę, ale... ale z Lycoris nie było to takie zwyczajne.

- H-herbata. - z tego stanu wyrwało ich pojawienie się skrzata.

Będąc świadomym obecności stworzenia, odsunął się.

Nieco dalej.

Czy uciekał?

- Usiądziemy? - zapytał, wskazując na znajdujące się w pobliżu meble. Skoro już poprosili o tę herbatę, zapewne wypadałoby się jej napić. Przy okazji mogli porozmawiać. Omówić pewne tematy. Choć może na to drugie było jeszcze za wcześnie. Może musieli się dopiero ze wszystkim oswoić.

Skrzat opuścił salon i na nowo zostali sami. Tylko we dwoje.

Jak powinni się teraz zachowywać?

W jaki sposób do siebie odnosić?

O czym rozmawiać?

Co zmienić?

Tyle pytań, zarazem tak mało odpowiedzi. I pełno obaw, do których żadne z nich nie było przyzwyczajone. Bo przecież z reguły sobie na to nie pozwalali.

- To takie idiotyczne, wiesz? - wreszcie z siebie wyrzucił. - Jakby siedziała teraz obok mnie zupełnie obca osoba, a znany się przecież tyle lat. Nie wiem czy jeszcze czymś zdołałbym Ciebie autentycznie zaskoczyć. - wysilił się nawet na żart. Może nie był on najwyższych lotów, ale jakoś trzeba było przełamać pierwsze lody. Zwłaszcza, że za nimi był dzień pełen wrażeń. Skrajnych emocji. Działo się wiele. Kto jeśli nie Theon, miałby być tą osobą, która spróbuje wprowadzić teraz nieco normalności? Zaprosić ją ponownie pomiędzy ich dwójkę?

Call me the Villain
You should see me in a crown
Your silence is my favorite sound
Wiecznie znudzona i zblazowana mimika okrywa płaszczem wyraziste kości policzkowe, pełne usta i oczy tak głęboko piwne, jakby sama piana morska wyrzucona na brzeg w nich mieszkała. Koścista aparycja jest podkreślona wielokroć przez wysoki wzrost, sięgający wybitnym stu siedemdziesięciu sześciu centymetrom. Zdecydowanie bardziej kanciasta, aniżeli kobieca - porusza się, jak i nosi, po męsku. Nosi za sobą ciężką woń piżmowych perfum, głos ma zupełnie niemelodyjny, niski i ochrypły.

Lycoris Black
#14
01.12.2023, 22:59  ✶  

Wszystko pławiło się w tej niepewności, która nagle, niespodziewanie, urosła do rangi niebotycznej – nie wiedziała, jakie uczucia drżały w niej niespokojnie, tak obce i absolutnie nieprzejednane, a emocje kłębiące się na scenie myśli nie pozwalały na żaden treściwy ruch. Przez całą rozciągłość ich znajomości brnęli ku nieuchronnemu – zupełnie, jakby gwiazdy perfidnie przyszykowały dla nich ten cały teatr nieodgadnionych uczuć. Nie mogli zawrócić w końcu, a wieczór spływający z wolna na ramiona nieba rozmywał zachodzące słońce, którego promienie przekraczały próg okiennic, kąpiąc wszystko w barwie pomarańczy i miodowego złota.

Jeden z wielu pierwszych razów, które dzielili w całej tej mieszaninie emocji: półmisku przywiązania okraszonym szczyptą bliskości; miękkość jego ust prędko wdarła się w meandry umysłu, czyniąc nieprzytomnie; zupełnie tak, jakby całe życie czekała na ten jeden dotyk, który zdejmie obietnicę z jej ust; na to, jak smakuje przyziemnie, a jednocześnie słodko.

Wypuszczona z objęć, trwała tak, centymetry od niego, jakby czekała na niespodziewane, na ten nagły paroksyzm bliskości, który ich połączył. Pocałunek rozmiękł na jej ustach, a policzki zapłonęły rumieńcem, który nigdy wcześniej nie rozlewał się na obliczu z taką gorliwością.

Odsunęła się od niego, gdy tylko usłyszała głowa skrzata.

Był jej dziwnym uzależnieniem; czymś, co przekraczało wszelkie pojęcie, jednocześnie zachowując tę okrutną prostotę.

Chciała, aby wszystko było teraz tak łatwe, tak proste i nieprzebrnięte; aby świat uchylił im swojej światłej sylwetki, rozlewając pomiędzy nimi lepki sok bliskości – nic jednak nie brzmiało tym samym tonem, a trudności zawierające się w każdym słowie nieomal, burzyły wszelkie mury.

Usiadła obok niego na kanapie, opadając miękko w jej ramiona, wzrok ogniskując w jego profilu.

Dopiero słowa wybudziły ją ze swoistego letargu, gdy wpatrywała się tak w niego momentami, zupełnie jakby były wreszcie wyswobodzone z tego, co tkwiło na dnie serca.

– To naprawdę głupie – parsknęła śmiechem. – Czy to zmienia cokolwiek, Theonie? Mam wiele pytań, ogromnie wiele – dodała nieco poważniej. – Wątpię, czy czymkolwiek mnie zaskoczysz. Pamiętam nawet tę dziewczynę, z którą po raz pierwszy całowałeś się w łazience w Hogwarcie. Jak ona miała? Linda? – Pozwoliła sobie na subtelny żart.

Prawdopodobnie to był jeden z tych wieczorów, gdy ich oddechy się zgrywały w jeden; możliwe, że nawet bicia serc tętniły w jednym rytmie, tak jakby chciały ogłosić wieczyste przywiązanie. Był to jeden z tych pierwszych razów, które stają się właściwymi pod wpływem rozedrganych emocji i zostają już tak o, na zawsze.


Koniec sesji
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości


Strony (2): « Wstecz 1 2


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa