Gerry była wdzięczna Gio, że jej nie odmówił, inaczej pewnie pojawiłaby się tutaj sama, co wcale nie było, aż tak wielką przyjemnością. Grunt to mieć przy sobie kogoś, z kim można spędzić przyjemnie czas, wtedy nawet te wszystkie dodatkowe atrakcje nie były potrzebne, Gio był taką osobą, zresztą i jego drugie ja, Jonathan należał do tej grupy. Miała wrażenie, że dawno nie widziała Jo, wydawało jej się, że dzisiejszy dzień może być jednym z tych, kiedy zostanie przywołany, bardzo dużo się tutaj działo, co mogło go zachęcić do tego, aby się obudzić.
- Wyglądasz ciekawie Gio. - Skomentowała jeszcze wygląd przyjaciela, bo na pewno się wyróżniał, chociaż było o to trudno wśród tych wszystkich osób. - Nie, nie o Jonathanie, chociaż wiesz, że lubię i jego towarzystwo. - Był w końcu częścią jego osobowości, może mniej ułożoną, ale nadal był.
Wylosowała swój los. Spojrzała na plakat, który wygrała. Nie był to chyba wymarzony przedmiot, ale już tak bywa z takimi loteriami, raczej mało kiedy jest się zadowolonym z efektu. - Tak, powieszę nad łóżkiem i będę na niego spoglądać podczas moich bezsennych nocy, idealnie się nada, nawet mruga, mogę do niego mówić, a to będzie niczym odpowiedź. - Zawinęła plakat w rulon i trzymała go w ręce.
Była ciekawa, co uda się wylosować Gio dlatego przyglądała się uważnie, kiedy nadeszła jego kolejka. - W sumie to może mieć wiele zastosowań. - Odparła, gdy zobaczyła kajdanki. Trochę mu zazdrościła, chociaż Thomas przecież miał swoje i mieli sprawdzić, jak działają, więc rozczarowanie nie było aż tak wielkie.
Zauważyła stoisko Sary Macmillan - Tam można dostać coś do picia Gio, chodźmy! - Liczyła na jakiś alkohol, żeby lekko wejść w to Beltaine. Przywitała się z właścicielką stoiska, zapłaciła odpowiednią sumę, a po chwili miała w ręku trunek. Upiła spory łyk, naprawdę tego potrzebowała.
!herbata z prądem