— Oh tak, wiecznie zamknięte kajdanki, niezbędnik każdej podróży — zaśmiał się. Ale oczywiście będzie nad tym pracował. Sam przedmiot nie zainteresowałby go bardziej, gdyby nie zagadka zamazanego hasła.
Spotkanie Danielle nie było zaskakujące. Na festynie roiło się od znajomych twarzy i spodziewał się wpaść na kogoś w ciągu najbliższych trzydziestu minut.
— Danielle! Pięknie dziś wyglądasz — przywitał się po koleżeńsku, co w obecnym stanie Ger mogło być jego wyrokiem śmierci. — Zdecydowanie nie mam szans na wygraną, nigdy nie byłem w tym dobry...
I już chciał udowodnić swojego braku umiejętności, gdy panna Yaxley zaserwowała nieoczekiwany obrót sytuacji.
— Ger?
Nie był pewien, czy się przesłyszał. Wokół tyle zamieszania. Geraldine na pewno nie nazwała go "najdroższym", prawda? Dziwne zachowanie przyjaciółki rozproszyło go zupełnie. Siorbiąc swoją herbatkę, która okazywała się bardziej gorzka z każdym łykiem, musiał znieść humory duchów. Uderzenie w stolik wytrąciło go kompletnie z równowagi. Podskoczył niemal jak stół do gry, a resztki herbaty wylały się z kubeczka.
Gdy wstał, nie był już tym samym człowiekiem.
Uśmieszek na jego twarzy pojawił się wraz z komplementem od Sary. To dopełniło czarę goryczy w umyśle Urquarta. Straciliśmy go.
— Nie ma problemu, ale skoro koleżaneczka proponuje rekompensatę, to co powie na coś, co zabije ten gorzkawy posmak herbaty? — zagaił kompletnie innym tonem, z którym tu przybył, i pochylił się w stronę panny Macmillan.