14.03.2023, 18:43 ✶
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 14.03.2023, 18:45 przez Florence Bulstrode.)
Florence była… sama nie miała pewności, jak określić emocje, jakie odczuwała. Ani „zmartwiona”, ani „poddenerwowana” nie oddawały właściwie stanu, w jakim się znajdowała. Poza tym żadna z tych emocji nie była przytłaczająca: Bulstrode spychała je po prostu gdzieś na bok, skupiając się na chwili obecnej.
Czy też raczej… na przyszłości. Bo wędrowała przez tłum, czasem przystając i przypatrując się losowym osobom, i podejmując próby sprawdzenia, co takiego planowały wkrótce. Czasem wychodziło, czasem nie. I gdy wychodziło, Flo zasadniczo zwykle żałowała, że na to spojrzała, bo trafiła głównie na plany po opuszczeniu polany. Ale jednak, robiła to znowu, znowu i znowu, bo pamięć poranka Ostary wciąż była żywa w jej pamięci, słyszała pogłoski o tym, że nie ona jedna śniła niepokojące sny, a na dzisiejszym Beltaine byli jej bracia.
Dlatego znalazła się tu też ona.
- Mam nadzieję, że mam po prostu zwidy, ale odnoszę wrażenie, że minął mnie pacjent, który powinien leżeć na oddziale. A jeśli tak, to mam dziwne przeczucie, że jutro znowu będzie musiał na niego wrócić – stwierdziła z pewnym zamyśleniem. Nie skierowała się jednak w ślad za nim, bo po pierwsze, był dorosły, po drugie w pobliżu stoiska, gdzie go dostrzegła, panowało jakieś zamieszanie. Ktoś z kimś się szarpał, ktoś śpiewał na stole…
Nie, Florence skierowała się w przeciwną stronę, by na chwilę przystanąć przy stanowisku Nory Figg. Uzdrowicielka wprawdzie nie była wielką fanką łakoci, ale tego popołudnia po chwili wahania zapłaciła odpowiednią ilość knutów i sięgnął po ciastko z wróżbą.
Choć prawdzie wróżby nie działały w ten sposób.
!ciastko z kwiatkiem
Czy też raczej… na przyszłości. Bo wędrowała przez tłum, czasem przystając i przypatrując się losowym osobom, i podejmując próby sprawdzenia, co takiego planowały wkrótce. Czasem wychodziło, czasem nie. I gdy wychodziło, Flo zasadniczo zwykle żałowała, że na to spojrzała, bo trafiła głównie na plany po opuszczeniu polany. Ale jednak, robiła to znowu, znowu i znowu, bo pamięć poranka Ostary wciąż była żywa w jej pamięci, słyszała pogłoski o tym, że nie ona jedna śniła niepokojące sny, a na dzisiejszym Beltaine byli jej bracia.
Dlatego znalazła się tu też ona.
- Mam nadzieję, że mam po prostu zwidy, ale odnoszę wrażenie, że minął mnie pacjent, który powinien leżeć na oddziale. A jeśli tak, to mam dziwne przeczucie, że jutro znowu będzie musiał na niego wrócić – stwierdziła z pewnym zamyśleniem. Nie skierowała się jednak w ślad za nim, bo po pierwsze, był dorosły, po drugie w pobliżu stoiska, gdzie go dostrzegła, panowało jakieś zamieszanie. Ktoś z kimś się szarpał, ktoś śpiewał na stole…
Nie, Florence skierowała się w przeciwną stronę, by na chwilę przystanąć przy stanowisku Nory Figg. Uzdrowicielka wprawdzie nie była wielką fanką łakoci, ale tego popołudnia po chwili wahania zapłaciła odpowiednią ilość knutów i sięgnął po ciastko z wróżbą.
Choć prawdzie wróżby nie działały w ten sposób.
!ciastko z kwiatkiem