Przynajmniej go już nie ma, pomyślał, krzyżując spojrzenie ze wzrokiem Stewarda. W ten sposób przypieczętowali niemy układ, wedle którego oboje odegnali ludzika w tym samym momencie. Tak chyba będzie najbardziej sprawiedliwie.
— Dobre postanowienie — pochwalił kolegę po fachu. — Miałem w tę wiosnę podobne, ale okazało się, że nawet jak się chce, to magia potrafi nie współpracować. — Skrzywił się, nie kryjąc swojego niezadowolenia. Ostatnia sesja ćwiczeniowa z Geraldine to była jakaś kompletna porażka, co było dodatkowym ciosem, po tym, jak udało im się wejść na jedno ze wzgórz w okolicy Little Hangleton. — Dobrze, że nas nie rozliczają z efektywności rzucanych zaklęć. Ciężko by było to jakoś sensownie wytłumaczyć.
Owszem magia sama w sobie bywała kapryśna, jednak w ich przypadku przeszła już samą siebie. Taki brak opanowania przy skupianiu surowej energii magicznej mógł się przydarzyć uczniom przygotowującym się do egzaminów, czy zwykłym cywilom, ale parze wyszkolonych pracowników sił bezpieczeństwa? Jakby to zobaczył Bones albo Moody, to najbliższa podwyżka na pewno przeszłaby im koło nosa. A kto wie, może nawet wysłaliby ich na jakieś szkolenie z młodziakami.
— Możemy sobie od razu machnąć portret... Tak w ramach poprawiania wizerunku departamentu w oczach zwykłych ludzi — rzucił. Skoro byli na Beltane służbowo, to nie mieli aż tak otwartego dojścia do wszelkiej maści atrakcji, jak reszta odwiedzających, więc trzeba było improwizować. Poza tym po tym małym wypadku, warto by było, gdyby spędzili chwilę przy stoisku Uli i upewnili się, że zaraz nie pojawi się tu kolejny wariat. — Taa... Ogarnę go. Może przekonam go, żeby wrócił wcześniej do domu, albo wstrzymał się od czarowania na ten wieczór.
Uśmiechnął się uprzejmie do właścicielki kramu, pozwalając, aby Patrick z nią porozmawiał, a sam odebrał od bohaterskiej dziewczyny sprawcę całego zamieszania, usuwając się z nim na bok, żeby się z nim rozmówić. Erik ustawił się w taki sposób, aby w razie czego utrudnić mężczyźnie ucieczkę i począł tłumaczyć, jakie niebezpieczeństwo wywołał swoimi zaklęciami, oraz że zakłócił przebieg uroczystości. Postraszył go nawet nieco wyższym mandatem, sugerując, że jeśli ten obiecuje się sprawować, to go obniży. Naturalnie nie zamierzał podwyższać kary, ale liczył, że facet spotulnieje i dzięki temu ze spokojem przyjmie standardowy na tę okoliczność mandat.
❝On some nights, the moon thinks about ramming into Earth,
slamming into civilization like some kind of intergalactic wrecking ball.
On other nights, it's pretty content just to make werewolves.❞