Martin zdawał sobie sprawę z istnienia wszelakich predyspozycji co do miłosnych uniesień, ale uznawał to za temat osnuty zasłoną milczenia, pozostawiony na marginesie szeptów i domysłów. Zupełnie nie oczekiwał takich nawiązań na publicznym festynie. Czy w loteria miała jakieś wymagania wiekowe?
Nie okazał po sobie zmieszania, które zawitało w środeczku niewinnego Croucha.
— Spodziewałem się raczej subtelnych motywów natury — wyjaśnił.
Herbatka dodała Martinowi pokładów dziwnej energii. Poza tym mógł nacieszyć się kolejną niespodzianką, czyli pikantnością w niepozornym napoju.
— Podziękuję. — Skoro była niedobra, to czemu miałby spróbować? Ważniejsze jednak pytanie — czemu miałby pić z czyjegoś kubka? Chociaż sztywność etykiety nie związywała Martina gdy miał do czynienia ze zwykłym, przeciętnym czarodziejem, to jednak miał w sobie niezliczone pokłady dystansu.
— Można spróbować... — odpowiedział nieco bez przekonania. Ilość przygód mnożyła się z minuty na minutę. Nawet do tego momentu przeżył na Beltane więcej niż w ciągu ostatnich kilku lat. Dał się Daisy dotknąć, gdy preferował inicjatywę innych osób, lecz jeśli do tego nie doszło, sam dotknął ją lekko w ramię.
Tęcza włosów zafalowała, gdy odsunął się od dziewczyny porażony. Cóż za intensywne uniesienia!
— Ciekawe... — mruknął pod nosem niespecjalnie wiedząc, jak wyrazić swój stosunek do tego doświadczenia. Było to zdecydowanie interesujące, lecz ciężko powiedzieć, czy przyjemne.
Podążał dalej za Daisy, a następnie załapał się na kolejną loterię. Płomyczek ekscytacji rozpalał się w Martinie niczym jego brat kilka lat temu podczas dokonywania żywota.
!drugi koszyk
!ciastko z kwiatkiem