Niektórym dużo łatwiej przychodziła gra, niż bycie sobą. Było to dla nich tak naturalne, że gubili się w tym, co jest prawdą, a co nie. Avery uczestniczyła w takich wydarzeniach od zawsze, potrafiła pokazać się w taki sposób, w jaki od niej oczekiwano. Gdy przychodziła do domu - ściągała maskę, chociaż nie zawsze. Przywykła do tego, że nie może robić co myśli, zawsze gdzieś z tyłu głowy zastanawiała się, czy to wypada i co by na ten temat powiedzieli inni.
- Cieszy mnie to Theonie, dobrze jest wyrwać się na moment, w towarzystwie kogoś zupełnie obecego. - Nie znał jej, nie oceniał, nie miał wobec niej żadnych oczekiwań - zupełnie jak ona do niego. Może właśnie tego potrzebowali, oboje?
- Kolejny plus, zazwyczaj staram się pilnować, w końcu muszę mieć pewność, że odpowiednio dobiorę słowa i inni usłyszą dokładnie to, co chcą, a nie to co ja bym im chciała powiedzieć. - Nauczona była przytakiwania, uśmiechania się głupio i dygania, kiedy nadchodziła odpowiednia chwila. Powtarzali jej, że ma być ozdobą swojego przyszłego męża. Trochę jej to zaczęło przeszkadzać, kiedy zobaczyła, że jej siostra wcale nie była taka szczęśliwa po tym całym ślubie, przez co nie było jej już z nimi. Nie chciała skończyć jak ona.
- Kot coś mówił o pączkach i eklerach, weź co będzie, a najlepiej też, coś z czekoladą, dużą ilością czekolady. Kocham czekoladę. - Rzekła jeszcze do oddalającego się Yaxleya.
Minęła ledwie chwila, a wrócił do niej, nie czekała aż tak długo. Zmierzyła go wzrokiem, żeby zobaczyć, co ciekawego upolował. Przyniósł jej ciastko z kwiatkiem, z wróżbą i jeszcze pączka, sprawdziła zawartość tego z wróżbą, kwiatek też był uroczy. - Ależ dobrobyt! Myślisz, że ten specjalny to z czekoladą? - Już miała sięgnąć po pączka, kiedy ktoś ją popchnął. Nie utrzymała równowagi i poleciała na Theona. Dlatego nie lubiła przechodzić między tłumem.
!pierwszy koszyk
!ciastko z kwiatkiem