• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Poza schematem Retrospekcje i sny v
« Wstecz 1 … 10 11 12 13 14 Dalej »
[16.07.1969] Na jawie sen || Stella i Stanley

[16.07.1969] Na jawie sen || Stella i Stanley
Urokliwa wiolonczelistka
to piekło - nie raj, to tutaj się kończy świat
Stella mierzy 165 centymetrów wzrostu, należy raczej do szczupłych kobiet. Buzię ma okrągłą, posiada pucułowate policzki, które dodają jej uroku. Oczy ma w kolorze orzechowym, włosy długie, jasne, najczęściej nosi je rozpuszczone. Ubiera się bardzo starannie, dba o to, aby zawsze wyglądać nienagannie. Pachnie cytrusami.

Stella Avery
#1
09.03.2023, 20:30  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 29.08.2023, 18:05 przez Morgana le Fay.)  
adnotacja moderatora
Rozliczono - Stanley Borgin - Piszę, więc jestem
Rozliczono - Stella Avery - osiągnięcie Piszę, więc jestem

Nie zamykaj oczu (część druga)



Była gotowa umrzeć. Widziała go z siekierą, kiedy szedł w jej kierunku. Nie miała wyboru, innego niż poddać się temu, co przygotował dla niej los. Nie było to spełnienie jej marzeń. Była przecież taka młoda, całe życie przed sobą. Dopiero zaczęła z niego korzystać, a już wszystko miało się skończyć. Wiedziała, że kiedyś ją to czeka, wyobrażała sobie jednak tę chwilę, jako spokojną, w towarzystwie osób, na których jej zależało. Nie o wszystkim jednak jest dane zadecydować. Miało się to skończyć teraz, w ogromnym strachu, zupełnie niespodziewanie.

Mężczyzna zbliżał się do niej. Jeszcze moment i zostaną z niej tylko kawałki. Ciekawe, co stanie się z nią po śmierci. Czy będą jej szukać, rodzice na pewno, czy znajdą? Czy będą żyli nie znając odpowiedzi. To by było chyba najgorsze. Przemknęła oczy i czekała na to, aż jej żywot się zakończy. Wtedy otworzyły się drzwi. Zupełnie znienacka. Otworzyła oczy i zobaczyła Borgina. Szarpał się z jej oprawcą, aż ten wyskoczył przez okno. Zaczął rozplątywać sznur, już miał ją wyswobodzić, kiedy ją dotknął,  delikatnie przejechał dłonią po jej ręce, a wszystko znowu się rozmyło.

Tym razem jednak nie śniła dalej. Stella obudziła się gwałtownie, jakby coś ją z tego snu wyrwało. Nie było to przyjemne uczucie. Trzęsła się ze strachu, to wszystko wydawało się być takie prawdziwie, jakby ten strach wcale nie był senną marą. Oddychała głęboko, jakby miało jej za chwilę zabraknąć powietrza. Musiała się uspokoić, czuła się bardzo zmęczona. Chyba jeszcze nigdy nie zdarzyło jej się obudzić w takim stanie. Bała się jednak zamknąć oczy ponownie, co jeśli to wróci, jeśli koszmary będą trwać nadal? Zdecydowanie nie był to najlepszy pomysł. Musiała z kimś porozmawiać, na szczęście słońce już wzeszło, może było wcześnie, ale jej to w niczym nie przeszkadzało.

Wstała z łóżka i ruszyła do łazienki. Musiała się doprowadzić do porządku, a nic nie działa lepiej niż zimny prysznic. Stanęła przed lustrem i spojrzała na swoje odbicie. Czuła się obolała, jednak to co zobaczyła w lustrze ją przeraziło. Zauważyła siniaki na swojej szyi, dotknęła ich opuszkami palców. Chciała je zmyć wodą, jednak naprawdę tam były. Spojrzała na nadgarstki, na jednym z nich był ślad dłoni, która w śnie się na nim zacisnęła, a do tego ślady po sznurze, to samo dostrzegła na kostkach. Tylko jak to się mogło stać? Jak to możliwe, że te rany pojawiły się na ciele, skoro był to tylko sen. Czy jeśli udałoby się mu ją zabić, to faktycznie skończyłaby swój żywot? Wolała tego nie sprawdzać. Nie mogła dopuścić do snu. Weszła pod prysznic, zmyła z siebie ten koszmar, jednak nadal czuła niepokój. Stella była przerażona, a kiedy ktoś jest przerażony ma dwa wyjścia – albo schować się pod kołdrę, albo podzielić się swoim przerażeniem z kimś innym, wiedziała, że nie może znaleźć się w łóżku. Musiała z kimś porozmawiać, jej myśli w tej chwili wędrowały ku jednej osobie - Stanley, w końcu to on tej nocy trzy razy ocalił ją przed śmiercią.

Narzuciła na siebie wczorajsze ubranie, rozglądała się po mieszkaniu, nie wiedziała bowiem, czy jest tutaj sama. W końcu te siniaki nie pojawiły się na jej ciele same, ktoś musiał chcieć ją zabić. Czy to był czar, jakiś urok? Jeszcze nigdy nie spotkała się w swoim życiu z takim rodzajem magii. Postanowiła opuścić mieszkanie, chociaż przez chwilę się wahała - było przecież tak wcześnie. Nie powstrzymało jej to jednak. Wybiegła z domu, z mokrymi włosami, którym nie dała wyschnąć. Oglądała się za siebie kiedy przemierzała puste uliczki. Bała się, że ktoś czyha za rogiem, że zechce dokończyć swoje dzieło. Nie chciała przecież umierać.

Droga wydawała się jej strasznie dłużyć, musiała zatrzymać się kilka razy, aby uspokoić oddech i zebrać siły na dalszą wędrówkę. Nie powinna się zatrzymywać, jednak kondycja jej na to nie pozwała, może powinna jednak zacząć trochę bardziej dbać o swoją sprawność fizyczną. Udało jej się jednak dotrzeć pod adres, zapamiętała go, to musiało być tutaj. Jakoś udało jej się dotrzeć do Alei Horyzontalnej i nikt jej po drodze nie zaatakował. Odwracała się za siebie co chwilę, bo bała się, że ta osoba se snu może ją śledzić. Jednak nikogo nie dostrzegła.

Nie zwlekała długo, od razu weszła do środka. Musiała się z nim zobaczyć, opowiedzieć o wszystkim, pokazać, co jej się przydarzyło. Nie miała pojęcia, że Borgin wie o wszystkim, a ten sen nie był wcale taki zwyczajny. Zmierzała po schodach tak szybko, jak tylko potrafiła, że też musiał mieszkać na samej górze, to wcale nie ułatwiało sprawy. Jakoś jednak trafiła pod te drzwi. Zaczęła w noe stukać, może trochę zbyt głośno, zapewne ten dźwięk mógł obudzić wszystkich sąsiadów. - Stanley, Stanley, otwórz mi proszę. - Nie przestała dobijać się do drzwi. - Proszę, boję się, naprawdę się boję. - Na jej policzku pojawiły się łzy, nie panowała nad sobą już wcale.

Wtedy drzwi się uchyliły, już miała wejść do środka i rzucić mu się na szyję, potrzebowała teraz odrobiny bliskości, jednak napotkała pewną przeszkodę. W drzwiach stała kobieta. To ją nieco wprowadziło w zakłopotanie i skomplikowało jej plany. - Dzień dobry. - Powiedziała drżącym głosem. Szukała wzrokiem Borgina, zastanawiając się czy faktycznie trafiła pod dobry adres.

Ogórkowy Baron
Świat nie ma sensu. Trzeba mu go nadać samemu
Stanley mierzy około metra dziewięćdziesięciu wzrostu i jest atletycznej budowy ciała. Jego krótko ścięte, zaczesane na bok ciemnobrązowe włosy okalają owalną twarz, która zrobią piwne oczy. Zawsze ma lekki, kilkudniowy zarost w postaci wąsa i brody. Na co dzień można go spotkać noszącego mundur brygadzisty. Jeżeli jednak uda się komuś go wyciągnąć na jakąś aktywność niedotyczącą pracy to przybędzie w długim, ciemnym płaszczu, a pod spodem będzie miał koszulę i najprawdopodobniej krawat. Wypowiada się w sposób spokojny dopóki nie zostanie wyprowadzony z równowagi.

Stanley Andrew Borgin
#2
09.03.2023, 21:34  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 09.03.2023, 21:47 przez Stanley Andrew Borgin.)  

Posiadanie wolnego dnia w tym samym czasie co własna matka nie należało do najprzyjemniejszych momentów w życiu Stanleya. Po długim i ciężkim dniu pracy, starał się spać do późna, tak długo jak tylko będzie mógł, aby wypocząć. Niestety z Anne tak się nie dało. Zawsze musiała się krzątać po domu i coś robić. Nie potrafiła usiedzieć w jednym miejscu dłużej niż 15 minut. Potrzebowała znaleźć sobie zajęcia w każdym momencie dnia. Nadgodziny w pracy nie stanowiły dla niej żadnego problemu. I to właśnie po niej odziedziczył to młody Borgin. Nie był wielkim zwolennikiem sprzątania w domu od godzin porannych, tym bardziej, że uznawał mieszkanie swojej matki za hotel. Przychodził tu się głównie wyspać lub coś zjeść po harówie w ministerstwie albo alkoholizacji.

Dokładnie tak samo było w tym dniu. Stanley wrócił do domu mniej więcej w środku nocy, położył się spać na kanapie w salonie i wierzył, że uda mu się pospać chociaż do 12. W końcu miał wolne i nigdzie mu się nie spieszyło. Jak się jednak okazało, on mógł planów nie mieć ale Anne już je miała. I co gorsza, uwzględniła w nich swojego syna.

- Wstawaj. Ile będziesz spał. Ktoś musi mi z piwnicy przynieść fiolki - powiedziała do swojego dziecka, starając się go wybudzić ze snu. Nikt inny nie zna tak dobrze własnego syna jak jego rodzicielka. Tak też było w tym wypadku - No już nie udawaj. Raz, raz. Podnosimy się - dodała próbując za wszelką cenę pozbawić go kołdry. Mimo, że lato trwało w najlepsze, to Stanley uwielbiał spać przykryty. Chłopak wiedząc, że jak teraz przejawi jakikolwiek znak świadczący o tym, że wstał, to będzie musiał za kilka minut drałować do piwnicy po jakąś skrzynkę.

Niestety przegrał tę nierówną walkę. Nie chcąc jej denerwować i przypominać o tym, że powinien się wyprowadzić jakoś rok temu, pozwolił sobie zabrać kołdrę - Jak ja wróciłem w nocy z ministerstwa - powiedział zaspanym głosem i wystawił rękę w poszukiwaniu kołdry. Złapał kilka razy powietrze, ponieważ nie mógł odnaleźć nakrycia - Jeszcze chwila i pójdę - zaczął się licytować. Wiedział, że nie wygra tej walki ale może będzie w stanie odsunąć ją wystarczająco długo w czasie na tyle, że Anne czymś się zajmie i zapomni o jego istnieniu.

- Daję ci jeszcze 5 minut i widzę cię ubranego oraz gotowego do wyjścia na dwór. Rozumiemy się? - zapytała, wyciągając palec w jego stronę jakby chciała mu zagrozić, a następnie oddała mu kołdrę.

- Mhmm… Jasne - przytaknął głosem, który mówił “tak, odwal się”. Skrzętnie nakrył się ponownie, a następnie spojrzał jednym okiem gdzie oddaliła się jego matka. Poszła do kuchni, pewnie zajmie się miksturami pomyślał. Modlił się w głębi duszy aby tak było i żeby pogrążyła się w ważeniu jakichś eliksirów czy innych remediów, tym samym dając mu święty spokój, którego teraz tak bardzo potrzebował.

Przymknął z powrotem oczy i zaczął powoli odpływać w błogi stan nieświadomości. Jeszcze kilka chwil, a uciąłby komara, jednak usłyszał, że ktoś biega po schodach. Co to za nieludzkie zachowanie o tej porze? dziwił się. Dźwięk wyścigu po klatce schodowej trwał do czasu dotarcia na strych. W końcu spokój…

Nie trwał on jednak za długo. Może jakieś kilka, bądź kilkanaście sekund zanim usłyszał, że ktoś nawołuje jego imię? Czy był to Samuel? Nie powinien, bo przecież miał mieć dzisiaj dyżur w departamencie.

Po chwili do jego uszu dotarły jeszcze dwie informacje. Jedna dotyczyła tego, że osoba za drzwiami prosiła o pomoc. Druga zaś tyczyła się tego, że jego matka zainteresowała się całym tym rozgardiaszem i poszła otworzyć drzwi.

- Dzień dobry dziecino - Anne powiedziała otwierając szeroko drzwi - Stanley to chyba ktoś do ciebie… - dodała z głosem pełnym zdziwienia, a następnie odwróciła się w kierunku syna.

Borgin podniósł się lekko nad kanapę, aby zerknąć kto to mógł być, a co gorsza co od niego chciał. Nie. To musiały być zwidy tak jak w tym przeklętym śnie. Nie da się na to nabrać ponownie.

Zamknął oczy by po chwili je lekko otworzyć. Wtedy zrozumiał, że to mu się nie śniło i było najprawdziwszą prawdą. Obraz, który zobaczył niemal połamał mu serce. Albowiem w drzwiach stała zapłakana Stella, która go poszukiwała.

Wstał szybko z kanapy, odrzucając kołdrę na podłogę i wziął spodnie z oparcia aby je ubrać. Nie wyjdzie przecież do damy w samych bokserkach, chociaż mogłoby być ciekawie.

- Stella? Co się stało? - zapytał zdziwiony kiedy wyszedł zza kanapy w koszulce na ramiączkach oraz galowych spodniach, które zawsze nosił. Dopiero się obudził więc nie połączył jeszcze wszystkich faktów ze sobą. Albo może nie wiedział, że Avery też miała ten dziwny sen?

Anne zamknęła drzwi za dziewczyną kiedy ta weszła do środka. Mimo, że była bardzo zdziwiona zaistniałą sytuacją, w głębi duszy była bardzo dobrą osobą i nie potrafiła odmówić nikomu w potrzebie. A tym bardziej kiedy widziała kogoś załamanego, kto poszukiwał pomocy u jej syna. Przyglądała się całej sytuacji przez chwilę, aby zniknąć w kuchni.



"Riddikulus!"
- Danielle Longbottom na widok Stanleya Bo[r]gina

"Jestem dumna, że pomagałeś podczas zamachu."
- Stella Avery na wieści o udziale Stanley w walkach podczas Beltane 1972
Urokliwa wiolonczelistka
to piekło - nie raj, to tutaj się kończy świat
Stella mierzy 165 centymetrów wzrostu, należy raczej do szczupłych kobiet. Buzię ma okrągłą, posiada pucułowate policzki, które dodają jej uroku. Oczy ma w kolorze orzechowym, włosy długie, jasne, najczęściej nosi je rozpuszczone. Ubiera się bardzo starannie, dba o to, aby zawsze wyglądać nienagannie. Pachnie cytrusami.

Stella Avery
#3
09.03.2023, 22:18  ✶  

Chyba nie zarejestrowała tego, że Borgin mieszka z matką. Może po prostu wyparła ten fakt? Starała się sobie przypomnieć, czy faktycznie wspominał jej coś o tym, czy zapomniał... Miała świadomość, że nie wszyscy jak jej rodzice mogli sobie pozwolić na kupno mieszkania swojej latorośli, kiedy kończyła ona szkołę. Nie spodziewała się jednak, że Borgin nadal mieszka z mamą. Myślała raczej, że może dzieli mieszkanie z przyjaciółmi, kolegami z pracy, czy coś. Wydawało jej się to bardziej prawdopodobne. Była zaskoczona, pewnie gdyby wcześniej o tym wiedziała, to by się tutaj nie pojawiła. Jednak głupio jest się tak zjawiać, o tak wczesnej godzinie, zawracać komuś głowę, panikować na wejściu, niepokoić. Powinna się zapaść pod ziemię. Nie było jednak odwrotu. Skoro kobieta już ją zobaczyła, to musiała wejść do środka, mimo tego wstydu, który ją ogarnął. Udało jej się nawet dzięki temu zapomnieć o tym, co ją tutaj sprowadziło.

Nie był to najlepszy sposób na zapoznanie, jednak skoro już do tego doszło Stella musiała jakoś to ogarnąć. Nie chciała zrobić na kobiecie złego wrażenia, w końcu była matką Stanleya. Wolałaby, żeby miała dobrą opinię, na tyle, na ile się da po takim efektownym wejściu. Wiedziała, że mogła zrobić dosyć nieciekawe pierwsze wrażenie, a do tego na pewno wyglądała dzisiaj jak siedem nieszczęść. Ten dzień zapowiadał się naprawdę wspaniale, a jeszcze chwilę wcześniej nie sądziła, że może być gorzej. Niepotrzebnie kusiła los, jakby chciał jej udowodnić że się myli.

Kiedy Avery weszła do środka mieszkania wyciągnęła rękę w kierunku kobiety. Wypadało się też przedstawić, skoro już było dane jej ją poznać. -  Stella Avery, jestem znajomą Stanleya. - Uścisnęła jeszcze delikatnie dłoń kobiety. - Przepraszam, że niepokoję Was o tak wczesnej porze. - Spuściła wzrok i zaczęła się wpatrywać w swoje buty, jakby były jakimś dziełem sztuki. Miała lekkie wyrzuty sumienia, wolała więc przeprosić, wypadało. Nie chciała, żeby kobieta źle odebrała jej wizytę, ani uznała ją za jakąś histeryczkę. Anne jednak jakby nie miała problemu z tym, że Stella się tutaj pojawiła. Okazywała spokój, którego brakowało pannie Avery.

Usłyszała kroki, podniosła wzrok, na jej twarzy pojawił się niewielki uśmiech spowodowany tym, że zobaczyła Borgina. Najchętniej od razu by do niego podbiegła, jednak obecność jego matko skutecznie ją odsunęła od tego pomysłu. Wpatrywała się w mężczyznę dłuższą chwilę, sam jego widok ją uspokoił. Wiedziała, że już jest bezpieczna. Anne zamknęła drzwi, ten człowiek ze snu nie wejdzie do środka, udało jej się uciec. Może jednak dzisiaj nie umrze?

Pani Borgin chyba wyczuła, że Stella przyszła tutaj porozmawiać o czymś co ją zaniepokoiło, nie było w tym nic dziwnego, chyba ślepy by zauważył w jakim jest stanie i opuściła pokój. Avery mogła wreszcie wyrzucić wszystko z siebie. Podeszła powoli do Stanleya, w jej oczach pojawiły się łzy. - Przepraszam, nie wiedziałam do kogo pójść. - Głos jej drżał, nadal była zaniepokojona. Gdy znalazła się przed nim mógł dostrzec ślady palców, które w nocy zaciskały się na jej szyi, jakby to wszystko wydarzyło się naprawdę.

Przyglądała się Borginowi uważnie, musiała mu opowiedzieć o tym, co się jej przytrafiło. - On próbował mnie zabić. - Odetchnęła głęboko. - Trzy razy próbował mnie zabić. Ty mnie przed nim ocaliłeś. - Nie miała przecież pojęcia o tym, że Stanley też pamięta ten koszmar. - Myślałam, że to sen, jeden z tych strasznych, po prostu. - W końcu każdy czasem miewał koszmary, nie było to nic nadzwyczajnego. - Tylko, że zobaczyłam to. - Przesunęła kosmyk włosów z szyi, aby ją odsłonić, chciała mu pokazać siniaki, jakie tam znalazła. - Mam też ślady na nadgarstkach i kostkach, jakby to wszystko wydarzyło się naprawdę. - Stała przed nim, nadal wystraszona, próbowała się nie trząść ze strachu, szło jej to jednak dosyć opornie. - Co jeśli on wróci? - We śnie, a może na jawie? Skąd mogła wiedzieć, że oparwca nie zechce dokończyć swojego dzieła.

Ogórkowy Baron
Świat nie ma sensu. Trzeba mu go nadać samemu
Stanley mierzy około metra dziewięćdziesięciu wzrostu i jest atletycznej budowy ciała. Jego krótko ścięte, zaczesane na bok ciemnobrązowe włosy okalają owalną twarz, która zrobią piwne oczy. Zawsze ma lekki, kilkudniowy zarost w postaci wąsa i brody. Na co dzień można go spotkać noszącego mundur brygadzisty. Jeżeli jednak uda się komuś go wyciągnąć na jakąś aktywność niedotyczącą pracy to przybędzie w długim, ciemnym płaszczu, a pod spodem będzie miał koszulę i najprawdopodobniej krawat. Wypowiada się w sposób spokojny dopóki nie zostanie wyprowadzony z równowagi.

Stanley Andrew Borgin
#4
09.03.2023, 23:07  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 09.03.2023, 23:11 przez Stanley Andrew Borgin.)  

Stella wydawała się być całkowicie zdruzgotana tym co się wydarzyło. Jej stan był ciężki? Chociaż to i tak było łagodne określenie. Zapewne gdyby zobaczyła jakikolwiek znak wskazujący na tego mężczyznę ze koszmaru to zeszłaby tutaj na zawał serca albo zwariowała. Nie można było jej się jednak dziwić. Każdy by chyba tak reagował jakby prawie zginął trzy razy we własnym śnie.

- Nic się nie stało - zaczął ją uspokajać. Przynajmniej bardzo się starał to zrobić - Bardzo dobrze, że przyszłaś - machnął ręką aby podeszła bliżej i się przytuliła. Borgin zresztą nie mógł na nią patrzeć w tym stanie. Było mu jej po prostu strasznie szkoda. Przede wszystkim wolałby nie oglądać jej w takim stanie. Z drugiej strony czuł pewnego rodzaju ulgę? Jednak to do niego przyszła kiedy wydarzyło się coś strasznego.

- Już dobrze. Nie musisz się bać - powiedział i przejechał jej ręką po policzku - Wszystko jest już w porządku Stelluś - dodał, a następnie przeczesał jej włosy. Zauważył znaki, które mu pokazał, jednak ważniejsze było w tym momencie, aby się najpierw uspokoiła - Jesteś bezpieczna, tak? Nikt ci tutaj nie zrobi krzywdy - zapewnił ją o tym. Stanley ogólnie rzucał słów bez pokrycia, a już na pewno nie w takim momencie. Nie po to dostał się do ministerstwa aby teraz nie potrafić obronić innych osób.

Wykorzystał fakt, że był wyższy od niej o co najmniej dwie głowy i oparł swój podbródek na jej głowie - Cii…. - lekko ją uciszał, pocierając po plecach w celu dodania otuchy - Nie płacz, dobrze? Będzie cię tylko główka boleć - poprosił. Nadal jednak nie przerywał pocierania jej po plecach.

Matka Borgina nie potrafiła siedzieć bezczynnie kiedy komuś innemu działa się krzywda. Nie zniknęła przecież też w tej kuchni bezinteresownie. Kiedy Stella stała wtulona w ramiona Stana, Anne wykorzystała ten moment aby przynieść pudełko chusteczek i filiżankę jakichś ziół.

- Ty byś się ubrał w tym domu jak do ciebie dama przychodzi - zwróciła uwagę synowi, a następnie zdzieliła go szmatą po plecach. Andrew odruchowo podniósł lewą rękę, aby się zasłonić. Zrobił to jednak za późno i otrzymał solidne plaśnięcie po plecach. Na jego twarzy pojawił się lekki grymas niezadowolenia. Naprawdę? Musisz teraz przy Stelli?

Chłopak puścił na chwilę dziewczynę. Wolał nie ryzykować otrzymania kolejnej chłosty. A już na pewno nie na oczach panny Avery. Skierował się szybkim krokiem do szafy po świeżą koszulę. Wiedział, że jak weźmie tę z oparcia to otrzymania automatycznie kolejną reprymendę.

- Złotko - Anne zwróciła się do Stelli - Nie musisz przepraszać - zapewniła ją, a następnie pozwoliła sobie złapać ją za końcówki palców - Zrobiłam ci ziółek na uspokojenie oraz przyniosłam chusteczki. Stoją za tobą, na stoliku - powiedziała, a następnie pokazała wolną dłonią - Przepraszam, że się wcześniej nie przedstawiłam. Ale jak zobaczyłam cię w tym stanie to nie widziałam innej opcji - wytłumaczyła swoje zachowanie - Anne Borgin. Mama Stanleya

Stan wrócił do pokoju w świeżej koszuli, która wyglądała tak samo jak jego wszystkie inne koszule. Dokładnie 1 do 1. Nie różniły się chyba niczym. Wchodząc zobaczył całą scenę - A dla mnie? - zapytał pretensjonalnym tonem, widząc, że Avery dostała coś ciepłego do picia, a on nie. Co to za jakieś podwójne standardy miały właśnie miejsce? Swojego syna znała przecież 23 lata, a dziewczynę, która stała przed nią może 10 minut.

- A dwóch rączek nie masz? Pójdziesz sobie i zrobisz - wyjaśniła Stanleyowi gdzie znajduje się jego napój, a następnie ponownie zwróciła się do Stelli - Gdybyś potrzebowała coś kochaniutka to nie bój się zapytać. Czuj się jak u siebie w domu - pokiwała do niej na potwierdzenie swoich słów, a następnie puściła jej dłoń - Idę, nie będę Wam przeszkadzać - rzekła i wróciła z powrotem do kuchni.

- Przepraszam za nią - powiedział Stanley podchodząc do niej. Wziął koszulę z oparcia i rzucił ją gdzieś w głąb pokoju na fotel. Poprawił poduszki i szybko złożył koc, a następnie podsunął stolik kawałek bliżej - Usiądźmy - wskazał dłonią na sofę. Chwilę po zajęciu miejscu, złapał głowę Stelli i oparł o swoje ramię. Wykorzystał ten fakt też do tego, aby przyjrzeć się śladom na jej szyi.

Po wstępnej analizie jej ran wokół głowy, przyjrzał się nadgarstkom. Obejrzał je dokładnie, lekko przejeżdżając opuszkami palców po śladach - Też miałem ten sen - powiedział wypuszczając ciężko powietrze - Bałem się niemiłosiernie, że to się dzieje naprawdę. Starałem się ze wszystkich sił, aby cię uratować… Ale nie mogłem - pokiwał przecząco głową - Kiedy tylko wypowiadałem twoje imię i sprawdzałem czy wszystko w porządku… To się kończyło… A potem zaczynało od nowa… - dodał ze smutkiem w głosie - Też się bardzo bałem… - przejechał jej ponownie dłonią po głowie.



"Riddikulus!"
- Danielle Longbottom na widok Stanleya Bo[r]gina

"Jestem dumna, że pomagałeś podczas zamachu."
- Stella Avery na wieści o udziale Stanley w walkach podczas Beltane 1972
Urokliwa wiolonczelistka
to piekło - nie raj, to tutaj się kończy świat
Stella mierzy 165 centymetrów wzrostu, należy raczej do szczupłych kobiet. Buzię ma okrągłą, posiada pucułowate policzki, które dodają jej uroku. Oczy ma w kolorze orzechowym, włosy długie, jasne, najczęściej nosi je rozpuszczone. Ubiera się bardzo starannie, dba o to, aby zawsze wyglądać nienagannie. Pachnie cytrusami.

Stella Avery
#5
10.03.2023, 00:23  ✶  

Avery naprawdę starała się nad sobą panować, niestety nie przychodziło jej to łatwo. Ta cała sytuacja nieco ją przerosła. Nie do końca wiedziała, co powinna teraz zrobić. Udać się do siedziby brygady? Ktoś by się w ogóle tym przejął? Przecież to wszystko to był tylko sen. Czy potraktowaliby ją poważnie, czy uznali, że jest to wymysł aspirujacej celebrytki, która chciała zwrócić na siebie uwagę. Zresztą bała się prosić obcych o pomoc.

Znalazła się tuż przed Stanleyem. - Nie chciałam nikogo niepokoić, ale bałam się zostać u siebie. - Czasami mieszkanie samej nie było tak do końca kolorowe. Nie miała się do kogo odezwać, kiedy coś się działo. Do rodziców było dosyć daleko, pierwszą osobą o której pomyślała był Borgin. Dlaczego? Może przez to, że pomógł jej w tym śnie trzy razy, a do tego wszystkiego był brygadzistą, no i naprawdę go lubiła, czuła, że może mu zaufać. Dlatego właśnie zjawiła się przed jego drzwiami wołając o pomoc.

Nie miała najmniejszych oporów, aby się do niego przytulić, wręcz przeciwnie - naprawdę tego potrzebowała w tej chwili. Było jej to potrzebne, aby poczuć się bezpiecznie. Wiedziała, że w jego ramionach nikt nie zrobi jej krzywdy. Nie pozwoli na to.

- Dziękuję, że mi pomogłeś w tym śnie, właściwie to w snach, nie wiem, jak to wszystko by się skończyło, gdyby nie Ty. - Miała wrażenie, że ostatnio coraz bardziej się do siebie zbliżają. W dosyć krótkim czasie przeszli razem kilka dziwnych sytuacji, które tylko je do siebie bardziej przyciągały, przynajmniej panna Avery miała takie zdanie. W końcu to właśnie tutaj postanowiła dzisiaj przyjść, kiedy w jej życiu pojawił się kolejny problem. Nie została wyproszona, Stanley był gotowy ją wysłuchać i udzielić jej pomocy.

Uniosła głowę do góry, aby spojrzeć mu w oczy. - Tak, jestem bezpieczna. - Powtórzyła to w głos, żeby dodać sobie odwagi. Nikt tu nie wejdzie, nie spróbuje jej zabić po raz kolejny, to był tylko zły sen, może coś więcej, ale się nie powtórzy. Przynajmniej jak na razie.

Tkwili dłuższą chwilę w tym uścisku, Stanley nawet postanowił sobie z niej zrobić podpórkę, jednak dokładnie jej tego było trzeba, żeby się uspokoić. Bliskości i ciepła drugiej osoby. Strach zaczął znikać, przestawała się bać, jeszcze moment i powinna się uspokoić. Przestała się już trząść, więc był to mały sukces. Kilka pojedynczych łez jeszcze spłynęło jej po policzkach. Widać było, że naprawdę mocno ją to wszystko poruszyło.

Pewnie stałoby tak dłużej, przytuleni do siebie, jednak nic nie trwa wiecznie. Podeszła do nich matka Stanleya, która chyba poczuła potrzebę interwencji w to wszystko. Stelli udało się nawet na moment zapomnieć o tym, że kobieta jest w domu, ale szybko dała o sobie ponownie znać. Postanowiła doprowadzić syna do porządku. Avery odsunęła się od niego, gdy tylko usłyszała głos jego matki. Nie wiedziała w końcu, jak zareaguje na takie gesty pod swoim dachem.

Borgin odszedł na moment, a Stella została w towarzystwie kobiety, która najwyraźniej vhciala dobrze. Przyniosła bowiem chusteczki i zioła. Może faktycznie pomogą jej się uspokoić? Sama jakoś szczególnie nie znała się na roslinach, wierzyła jednak, że pani domu posiada doświadczenie i wie, co może pomóc na uspokojenie. - Dziękuję Pani, ale nie trzeba było się fatygować. - Rzekła do kobiety, bo było jej głupio, że ją też w to wszystko zaangażowała. - Miło mi Panią poznać. - Dodała jeszcze, chociaż w sumie nie do końca miła to była sytuacja, no ale na to już nie miała wpływu.

Na szczęście nie musiała czekać długo, aby Stanley ponownie się pojawił. Tym razem trochę bardziej ubrany, nie, żeby jej jakoś przeszkadzała poprzednia wersja. Wyglądał elegancko - jak zawsze, zastanawiała się czasem, czy posiada w ogóle w swojej szafie jakieś inne ubrania niż te koszule, póki co, jeszcze nie zadała tego pytania. Trochę bawiło ją, że bez najmniejszego oporu poszedł i wykonał polecenie matki, nie spodziewała się po nim takiej uległości. Widać wiele jeszcze może ją zdziwić.

- Dziękuję Pani bardzo, to wiele dla mnie znaczy. - Rzekła jeszcze do kobiety, gdy ta wypowiedziała kolejne słowa. Właściwie to nie zamierzała jakoś specjalnie korzystać z gościny, jednak samo to, że kobieta tak się nią zainteresowała było po prostu miłe. Na całe szczęście jednak znowu zostawiła ich samych, wiadomo jak to jest, jednak obecność matki - jaka by ona nie była zawsze powoduje trochę dyskomfrotu.

- Nie masz za co przepraszać, matki tak mają, chyba wszystkie. - Wydawało jej się, że większość rodzicielek zareagowała by w podobny sposób. Pozostawało się z tym pogodzić, że czasami bywały nieco nadgorliwe i robiły wstyd swoim dzieciom, kiedy niekoniecznie tego chciały. - Chętnie. - Odparła słysząc propozycję. Zanim jednak usiadła wzięła do reki kubek z ziołami zaparzonymi przez matkę Stanleya i pociągnęła z niego łyk, wydawało jej się, że może faktycznie jej to pomóc, odstawiła go ponownie na stolik.

Nie miała oporów przed tym, żeby oprzez swoją głowę o ramię Borgina. Wyjątkowo uległa dzisiaj była, nie było w niej tej Stelli, którą charakteryzował dosyć kłótliwy charakter i chęć dyskutowania na każdy temat.

Nie wpadła na to, że właśnie w tej chwili analizuje rany na jej szyi, nie połączyła faktów. Nie ma się co dziwić, nie do końca jej dzisiaj wychodziło myślenie, w końcu nie spała tej nocy najlepiej. - Też go pamiętasz? - Zdziwiła się strasznie, raczej myślała, że będzie jedyną. W końcu to był jej sen, dlaczego i on miał to pamiętać. Ten zbieg okoliczności powodował, że sprawa wydawała się jej być jeszcze bardziej dziwna. - Uratowałeś mnie przecież. - Gdyby nie on, to by jej pewnie tu nie było. - Uratowałeś mnie trzy razy Stanley, za każdym razem, jak się pojawiłeś to ten człowiek znikał. - Nie pozwalał mu dokończyć swego dzieła.

Stella wtuliła się w mężczyznę, kiedy ten gładził ją po głowie. Coś jej w tym wszystkim nie pasowało. - Jak to w ogóle możliwe, że Ty i ją to pamiętamy, jak to możliwe, że zostały mi po tym wszystkim te ślady? - Miała wiele pytań, obawiała się jednak, że Borgin nie będzie jej w stanie na nie udzielić odpowiedzi.

Ogórkowy Baron
Świat nie ma sensu. Trzeba mu go nadać samemu
Stanley mierzy około metra dziewięćdziesięciu wzrostu i jest atletycznej budowy ciała. Jego krótko ścięte, zaczesane na bok ciemnobrązowe włosy okalają owalną twarz, która zrobią piwne oczy. Zawsze ma lekki, kilkudniowy zarost w postaci wąsa i brody. Na co dzień można go spotkać noszącego mundur brygadzisty. Jeżeli jednak uda się komuś go wyciągnąć na jakąś aktywność niedotyczącą pracy to przybędzie w długim, ciemnym płaszczu, a pod spodem będzie miał koszulę i najprawdopodobniej krawat. Wypowiada się w sposób spokojny dopóki nie zostanie wyprowadzony z równowagi.

Stanley Andrew Borgin
#6
11.03.2023, 13:50  ✶  

Długo walczył ze sobą czy powinien też sprawdzić kostki Stelli. Z jednej strony mogło to być nietaktowne. Z drugiej zaś było to elementarnym etapem śledztwa. Ta cała sytuacja i tak była na tyle ciężka do wyjaśnienia, że zapewne najtęższe umysły w ministerstwie głowiłyby się nad tym godzinami, jak nie dniami.

- Nie mam pojęcia. Nie rozumiem tego - powiedział - Może powinniśmy się tutaj doszukiwać jakiegoś znaczenia? - zapytał. Przypomniało mu się, że w zasadzie to mieli jakieś zajęcia z interpretacji snów ale czy cokolwiek z tego pamiętał? Nie do końca. Nie uważał tam wtedy, a powinien. Teraz pewnie mógłby cokolwiek wywnioskować z tych snów.

- Nie wiem… - powtórzył kiedy Avery się w niego wtuliła - Nigdy wcześniej nie zdarzyło się, abym dzielił z kimś sen… - dodał. Czyżby ktoś miał maczać w tym swoje palce? Może jakiś inny czarodziej rzucił na nich jakąś klątwę i byli zmuszeni to przeżyć? Tylko dlaczego akurat oni?

- Te twoje ślady są trochę… Niepokojące… - stwierdził, pochylając się lekko, aby sprawdzić również znaki na kostkach. Pierwszy raz był świadkiem, aby ktoś miał jakiekolwiek rany po swoich snach. Gdyby sam Stanley nie był częścią tego snu, to pomyślałby, że Avery jest wariatką. Jednak jako całkiem ważny element tamtego letargu, rozumiał całą powagę sytuacji.

- Ciekawe jest to, że zawsze… W każdym ze snów… Jakaś moc albo inna siła mnie po prostu prowadziła… Zostawiała znaki jakby chciała mnie gdzieś doprowadzić… - zaczął tłumaczyć swoją część snu - Z każdym kolejnym, to “coś” było coraz bardziej widoczne - pokiwał głową - Znaczy nie dosłownie. Bo nie widziałem tego, ale czułem. Czułem, że muszę iść w tym kierunku i że nie mogę zawrócić. Pchało mnie do działania - ponownie oparł się o kanapę.

Zamilkł na chwilę, aby przemyśleć to wszystko. Czy on w ogóle znał tego mężczyznę? Raczej nie. Może to wszystko było tylko wymysłem ich umysłów. Ale jak wtedy można by wytłumaczyć znaki na ciele Stelli? Przecież nie zrobiłaby sobie tego sama, aby zyskać trochę poklasku i atencji.

- A kojarzysz tego faceta? Znasz go może skądś? - zaczął wypytywać - Coś cię może z nim łączy? Rodzina? Znajomi? - kontynuował. Doszło do niego po chwili, że teraz przecież nie jest w pracy i nie musi bombardować pytaniami drugiej osoby, aby się czegokolwiek dowiedzieć. Tym bardziej, że panna Avery sama przyszła do niego po poradę, wiedząc, że ten jej pomoże - Przepraszam… Taki odruch… - zreflektował się. Nie miał złych zamiarów. Zależało mu tylko na tym, aby jakkolwiek to wszystko wyjaśnić.

- Zawsze był ten sam mężczyzna? - powiedział spokojnie - Może pamiętasz jakieś znaki szczególne? Takie, które pomogą nam to jakoś wyjaśnić - dodał. W tym momencie jakakolwiek informacja była na wagę złota. Cokolwiek co mogło ich przybliżyć do zrozumienia tego dziwnego zjawiska.

Stanley nie rozumiał tego całkowicie. Im więcej rzeczy się dowiadywał i im bardziej się w to wszystko zagłębiał, tym czuł, że są coraz dalej od wyjaśnienia tego wszystkiego. W tej całej sprawie było zbyt dużo niewiadomych. Czy powinni udać się z tym do jakiegoś eksperta od snów, który mógłby to jakoś wyjaśnić? A może tak naprawdę powinni olać tę sprawę i żyj dalej pełnią życia, próbując zapomnieć o tym przeżyciu? O tyle o ile dla Borgina nie było to bardzo traumatyczne przeżycie, tak patrząc po stanie Stelli w którym go odwiedziła to faktycznie tak było. W końcu prawie zginęła w tym śnie.

- Próbuję to jakoś logicznie ułożyć - przyłożył palca do ust i przygryzł lekko wargę - Ale nie potrafię - pokiwał przecząco głową - Chcesz z tym pójść… Wiesz… Do specjalisty? - zapytał - Pewnie będzie wiedział więcej od nas o tym wszystkim co się stało. Może ktoś inny też już miał taki przypadek?

Nie mogli być pierwszym duetem, który przeżył coś takiego. Takich przypadków musiało być więcej. Wszystko wyglądało jednak na to, że nikt nie chciał za bardzo o takich rzeczach mówić. W końcu Stanley nie słyszał o czymś takim wcześniej i z czystym sumieniem zakładał, że Stella też o tym nie wiedziała.



"Riddikulus!"
- Danielle Longbottom na widok Stanleya Bo[r]gina

"Jestem dumna, że pomagałeś podczas zamachu."
- Stella Avery na wieści o udziale Stanley w walkach podczas Beltane 1972
Urokliwa wiolonczelistka
to piekło - nie raj, to tutaj się kończy świat
Stella mierzy 165 centymetrów wzrostu, należy raczej do szczupłych kobiet. Buzię ma okrągłą, posiada pucułowate policzki, które dodają jej uroku. Oczy ma w kolorze orzechowym, włosy długie, jasne, najczęściej nosi je rozpuszczone. Ubiera się bardzo starannie, dba o to, aby zawsze wyglądać nienagannie. Pachnie cytrusami.

Stella Avery
#7
11.03.2023, 16:46  ✶  

Avery zapewne nie miałaby nic przeciwko temu, żeby pokazać wszystkie ślady jakich nabawiła się tej nocy. Oczywiście dla dobra śledztwa, lub sprawy. Nie wiedziała, w końcu czy zignorują ten sen, czy będą szukać sprawcy. Nie miała też pojęcia, czy jest już naprawdę bezpieczna, czy to wszystko się powtórzy. Skoro nie udało mu się to teraz, skąd mogą mieć pewność, że nie spróbuje po raz kolejny?

- Znaczenia? Tylko jakiego? - Nie do końca wiedziała, co o tym wszystkim myśleć. Pierwszy raz w życiu przydarzyło jej się coś takiego i czuła się trochę niepewnie. Te sny trwał dosyć krótko, każdy z nich kończył się, kiedy czuła, że zaraz umrze, ale pojawiał się Stanley - dzięki czemu oprawca znikał. Nie zdarzyło jej się jeszcze z kimś dzielić snu, było to dla niej zupełne nowe, nie wiedziała też do końca, jak Borgin to widział. Sama Stella była bardzo roztrzęsiona po tym wszystkim, pewnie wiele szczegółów jej umknęło.

- To też mój pierwszy raz.

- Powiedziała do mężczyzny. Coraz bardziej się w tym wszystkim gubiła. Dlaczego ktoś chciał ją zabić, czy był to tylko sen? Niemożliwe, skoro ślady pozostały na jej skórze, dlaczego też nie śniła tego wszystkiego sama? Nie mogła znaleźć odpowiedzi na te pytania.[/a]

[b]- Tak, trochę mnie to martwi. Mam dziwne przeczucie, że gdyby nie to, że się w nich pojawiłeś, to mogłoby mnie tutaj dzisiaj nie być.- Skoro ślady pozostały, to jakaś głębsza rana zapewne zachowałaby się w podobny sposób. Wolała jednak o tym nie myśleć, miała sporo szczęścia w tym wszystkim. Zobaczyła, że Stanley się nachyla, żeby zobaczyć siniaki na kostkach, wysunęła więc nieco nogę, aby mu to ułatwić. Nie miała problemu z tym, żeby mu je pokazać.

- Właściwie to chyba w snach całkiem normalne, coś Cię w nich kieruje, nawet jeśli nie wiesz gdzie iść. - Nie do końca jednak wiedziała, jak to działa we wspólnym śnie. - Tyle, że właśnie, tutaj byliśmy razem, nie wiem, jak to możliwe. Pewnie są jakieś rytuały, które mogą powodować takie możliwości, jednak my nie robiliśmy niczego takiego, nie mam więc pojęcia, jak do tego doszło. Jakiś urok? Klątwa? - Nie wiedziała w ogóle, jak ugryźć ten temat, to wszystko były tylko i wyłącznie spekulacje.

Stanley zaczął zadawać pytania. Było ich dosyć sporo, a do tego robił to całkiem szybko. Musiała się skupić. Przymknęła na chwilę oczy o odetchnęła głęboko. - Nie znam go, pierwszy raz widziałam go w tym śnie. - Zapewne nie była to odpowiedź, którą chciał usłyszeć. - Nie masz mnie za co przepraszać, zdaję sobie sprawę, że pojawia się dużo pytań, sama mam ich wiele. - Nie mogła go za to obwiniać, że szukał odpowiedzi. - Jedyne, co mogę powiedzieć, co może być powiązane, to to, że byłam wczoraj z Jose na plaży. Miałam wrażenie, że ktoś nas obserwuje, wiesz? Tyle, że nikogo nie mogłam dostrzec.- Zresztą Josephine stwierdziła, że Stella ma już lekką paranoję. - Gdy wracałam do domu, także wydawało mi się, że ktoś za mną idzie, ale nie złapałam nikogo na gorącym uczynku. - Może miało to ze sobą coś wspólnego? Była to jedyna rzecz, która zwróciła jej uwagę.

- Tak, zawsze był to ten sam mężczyzna.- Próbowała sobie przypomnieć jak wygląda, jednak obraz się rozmywał. - Miał okropnie niebieskie oczy i bliznę na policzku, lewym. Taką niewielką, jak zadrapanie. - Właściwie nic więcej nie pamiętała. Nie skupiała się podczas snu zbytnio na tym, żeby zapamiętać sprawcę, nie sądziła, że jej się to do czegoś przyda.

Avery sama nie wiedziała, co powinna z tym wszystkim zrobić. Wolała też, żeby zbyt wiele osób o tym nie wiedziało - nie była w końcu anonimowa. Nie chciała, żeby te plotki dotarły do nieodpowiednich osób. - Nie wiem Stanley, chyba nie chcę. - Wolała zostawić tę sprawę dla siebie. - Tylko boję się, że jak znowu zasnę, to wróci. - Miała pewne obawy, że nie była to jednorazowa sytuacja. - Pewnie ktoś już przeżył coś podobnego, wątpię, żebyśmy byli pierwsi. - Nie sądziła, że było to specjalnie wyjątkowe. - Pójdę do specjalisty, jeśli to się powtórzy, jeśli to tylko jednorazowe, to nie ma sensu, żeby grzebać w tej sprawie, lepiej będzie o wszystkim zapomnieć. - Bała się, że zdenerwuje kogoś jeszcze jeśli będzie szukać winnych. - Mogę mieć do Ciebie prośbę? Czy mógłbyś przyjść do mnie wieczorem? Nie chciałabym zostać sama tej nocy. - Mimo wszystko trochę się bała, że to wróci.

Ogórkowy Baron
Świat nie ma sensu. Trzeba mu go nadać samemu
Stanley mierzy około metra dziewięćdziesięciu wzrostu i jest atletycznej budowy ciała. Jego krótko ścięte, zaczesane na bok ciemnobrązowe włosy okalają owalną twarz, która zrobią piwne oczy. Zawsze ma lekki, kilkudniowy zarost w postaci wąsa i brody. Na co dzień można go spotkać noszącego mundur brygadzisty. Jeżeli jednak uda się komuś go wyciągnąć na jakąś aktywność niedotyczącą pracy to przybędzie w długim, ciemnym płaszczu, a pod spodem będzie miał koszulę i najprawdopodobniej krawat. Wypowiada się w sposób spokojny dopóki nie zostanie wyprowadzony z równowagi.

Stanley Andrew Borgin
#8
11.03.2023, 19:11  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 11.03.2023, 19:13 przez Stanley Andrew Borgin.)  

Kolejne zdania wypowiadane przez Stelle rzucały mu jakieś światło na cały obraz tej sprawy. Nie do końca jednak dawały możliwość rozwiązania tej niewiadomej. Pozwalały jednak zobrazować sobie to co mogła ona czuć i przeżyć wtedy.

Może jakby przesłuchali tę całą Josephine to dowiedzieliby się trochę więcej. Mogła zwrócić na coś uwagę. Zobaczyć coś czego nie ujrzała Stella w nagoni myśli i panice. Tak naprawdę była to chyba możliwie najlepsza opcja w zaistniałej sytuacji. Z drugiej strony zapewne wzbudziłoby to pewne obawy u niej i mogłaby źle patrzeć na Avery. A przecież już i tak uważała ją za “dziwną” czy wariatkę.

Jakby przyjrzeć się całej sprawie to jakiekolwiek poszukiwania mężczyzny ze snu i tak by nie przyniosło sukcesu. Przede wszystkim było za mało danych, które pomogłyby im go zlokalizować lub odnaleźć. Nie mogli ogrodzić całej ulicy Pokątnej brygadą uderzeniową tylko po to, aby przeszukać wszystko i wszystkich znajdujących się nieopodal. Zakładając jednak, że udałoby się go odnaleźć to co mieli z nim zrobić? Aresztować? Za to, że pojawił się we śnie? W takim sposób można by zatrzymać każdego insynuując, że znalazł się w czyimś śnie. To by się nie udało. A nawet jeśli, to ktoś poleciałby ze stołka za takie zachowanie.

- Jasne. Możesz na mnie liczyć - zapewnił ją. Powiedział to bez żadnego zawahania i zastanowienia. Chwilę mu zajęło aby przypomnieć sobie, że dzisiaj tak naprawdę nie może tego zrobić. Już jej to jednak obiecał i teraz nie było odwrotu - musiał coś wykombinować. Na całe szczęście w ministerstwie zawsze był Samuel z którym mógł się dogadać i jakoś zamienić godzinami. Taki też miał właśnie zamiar. Innej możliwości zresztą nie miał. Jakby teraz znowu wybrał pracę zamiast Stelli to najpewniej obraziłaby się na niego na zawsze i na dobre. I żadne przeprosiny czy pijackie eskapady by tego nie uratowały. A to byłoby dla niego najgorszą karą i nie wybaczyłby sobie tego chyba nigdy.

Siedząc w ciszy zrozumiał, że mógł powiedzieć coś nie tak. Coś co nie do końca chciał powiedzieć. Obawiał się jak Avery zrozumiała jego intencję związane z wizytą u specjalisty. Nie powiedział tego w znaczeniu, że jest wariatką i przydałaby jej się wizyta u takiego fachowca aby jej pomógł bo tego potrzebuje. Chodziło mu raczej o swego rodzaju troskę o nią? Wolał aby nie stała jej się krzywda, a nie raz słyszał historię jak ludzie tracili zmysły przez niektóre wydarzenia.

Prawda była taka, że  Stella nie przejawiała takiego zachowania w żadnym stopniu. Nie zrozumiała w ten sposób jego słów. Wiedziała, że chciał dobrze i nie zaproponował tego w tym samym kontekście co oskarżenia Josephine. Odpowiedź Avery była dodatkowym potwierdzeniem na to, że się o to nie gniewa. Może Stanley stał się lekko nadwrażliwy na jej punkcie i wolał nie popełnić żadnego faux pas?

- Pamiętaj. Nic ci się nie stanie - powiedział - I to zapewne był tylko jednorazowy przypadek - dodał kiedy dziewczyna dopijała swojego zioła, które ku jego zaskoczenie zdawały się działać tak jak powinny. Z każdym kolejnym łykiem Stella zdawała się być coraz bardziej spokojna i wyluzowana. Nie trzęsła się już, a jej oczy przestawały być przeszklone.

Siedzieli tak jeszcze kilka albo kilkanaście minut, aż panna Avery stwierdziła, że na nią już czas. Zapewne dlatego bo nie chciała nadużywać gościnności. Przyszła tutaj i zrobiła lekkie zamieszanie tak jak Stanley pewnej nocy. Dodatkowo nie spodziewała się, że w tym mieszkaniu przebywa ktoś więcej niż sam Borgin. Gdyby wiedziała o takim obrocie spraw, to najpewniej zrobiłaby inne pierwsze wrażenie na Anne Borgin. Jednak czy można było ją w tym momencie o to oskarżać lub oceniać?

Pożegnali się, a dziewczyna podziękowała za gościnę i chwilę później wróciła do swojego mieszkania. Stanleyowi nie było jednak dane wrócić do dalszego snu. Wzywały obowiązki i musiał załatwić jeszcze kilka spraw w ciągu tego dnia aby na wieczór móc przypilnować panny Avery w jej mieszkaniu.

Koniec sesji


"Riddikulus!"
- Danielle Longbottom na widok Stanleya Bo[r]gina

"Jestem dumna, że pomagałeś podczas zamachu."
- Stella Avery na wieści o udziale Stanley w walkach podczas Beltane 1972
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 2 gości
Podsumowanie aktywności: Stella Avery (3247), Stanley Andrew Borgin (2892)




  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa