• Londyn
  • Świstoklik
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Strażnica
    • Kromlech
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
  • Ekipa
Secrets of London Poza schematem Retrospekcje i sny v
1 2 3 4 Dalej »
[styczeń 1970] Śnieżyca || Stanley & Stella

[styczeń 1970] Śnieżyca || Stanley & Stella
Czarodziej
Wszystko jest złudzeniem, ułudą.
Stanley mierzy około metra dziewięćdziesięciu wzrostu i jest atletycznej budowy ciała. Jego krótko ścięte, zaczesane na bok ciemnobrązowe włosy okalają owalną twarz, która zrobią piwne oczy. Zawsze ma lekki, kilkudniowy zarost w postaci wąsa i brody. Na co dzień można go spotkać noszącego mundur brygadzisty. Jeżeli jednak uda się komuś go wyciągnąć na jakąś aktywność niedotyczącą pracy to przybędzie w długim, ciemnym płaszczu, a pod spodem będzie miał koszulę i najprawdopodobniej krawat. Wypowiada się w sposób spokojny dopóki nie zostanie wyprowadzony z równowagi.

Stanley Andrew Borgin
#1
03-18-2023, 05:38 PM  (Ten post był ostatnio modyfikowany: 03-18-2023, 05:44 PM przez Stanley Andrew Borgin.)  


- styczeń 1970 -



Zima - dla jednych najbardziej wyczekiwana pora roku, a dla reszty najbardziej znienawidzona. Stanley raczej należał do tej drugiej grupy. Głównie dlatego, że było zimno, trzeba było nosić kilka warstw ubrań i bardzo prosto było stracić zęby na każdym zakręcie. Jedyną rzeczą, która jest przyjemna w trakcie tej pory roku to śnieg, którego zbyt duże ilością mogą prowadzić do niezłych komplikacji.

Borgin spędził końcówkę zeszłego roku jak i początek tego na przygotowaniach do swoich egzaminów aurorskich, które zbliżały się w nieubłaganym tempie. Z jednej strony miał jeszcze kilka miesięcy do niego ale patrząc na to, jaką prędkość obrało jego życie na przestrzeni ostatniego roku, wolał zawczasu się wdrożyć w ten tok nauki. Tym bardziej, że te testy nie należały do najprostszych jakie mu przyjdzie zdawać w życiu.

Na szczęście znalazł trochę wolnego czasu aby się spotkać ze Stellą. A w zasadzie to dał się namówić na spacer pośród śnieżnych zasp. Wystarczyło, że dziewczyna użyła dobrych argumentów - przewietrzona głowa lepiej chłonie wiedzę. Miała w tym zresztą całkowitą rację. Zresztą kim był Stanley aby jej odmówić spaceru?

Tak naprawdę nie trzeba było go za długo namawiać. Wystarczyło napomknąć o tym wyjściu, a on już stał w płaszczu i był gotowy do wyjścia. Każde inne zajęcie od ślęczenia nad księgami było ciekawsze. A już na pewno jeżeli w planie było picie grzanego wina. Czy istnieje coś lepszego niż tak mile spędzone popołudnie?

Stanley stawił się na umówionym miejscu o odpowiedniej porze. Już się nauczył, że Stella nienawidziła spóźniania, więc i on sam przestał się spóźniać. Przynajmniej na spotkania z panną Avery. Reszta mogła poczekać na jego osobę, zwłaszcza, że byliby w wielkim szoku gdyby przestał się spóźniać do wszystkich.

Jego strój na zimę nie różnił się prawie niczym. Był tylko jeden drobny szczegół, który można było zobaczyć na pierwszy rzut oka, a mianowicie to szalik. Czapki nie nosił bo zapominał jej ze sobą zabierać.

Śnieg padał w najlepsze. Był po prostu wszędzie. Istne marzenie dla śniegolubów - No u mnie w sumie to po staremu. Yule spędziłem w domu… I w ministerstwie… Nie? Wiesz jak to jest… Koniec roku, sprawozdania roczne trzeba robić - zaczął opowiadać jak minęła mu końcówka 1969. Szli dalej niewzruszeni - No i oczywiście zjechała się tam cała rodzina. Jakieś ciotki z dziećmi - wystawił przed siebie dłoń, aby śnieg mu tak nie padał w oczy - Nie odbyło się bez przesłuchania, bo przecież byłaś temat numer jeden tamtego dnia. Matka nie mogła się powstrzymać i opowiedziała wszystko… Wypytali mnie lepiej niż brygadziści w ministerstwie… - dziwił się jak z takim talent do wyciągania informacji z ludzi jak Anne i jej siostry, nie pracują w ministerstwie - Matce powiedziałem, że święta spędzasz w domu, aby uniknąć Ci niepotrzebnego stresu. Nie miałabyś ani chwili spokoju. Cały dzień by Cię męczyli pytaniami - dodał pociągając nosem. Czyżby wyjście w taką pogodę miało się zakończyć jakąś chorobą? Lepiej nie.

Z minuty na minutę, spacer zamienił się w walkę o przetrwanie. Śnieg prószył coraz szybciej i intensywniej. Gdyby ktoś postanowił się położyć na ziemię to po krótkiej chwili zostałby cały zasypany, a wszelki ślad by po tej osobie zaginął.

- Patrz. Jakiś zajazd. Wejdziemy przeczekać tę zawieruchę? - zapytał Stelli wskazując ręką na nieduży drewniany budynek stojący na horyzoncie - Napijemy się czegoś ciepłego. Wina, czekolady. Co będziesz chciała - zaproponował - Ja stawiam. Mam gest - uśmiechnął się i ruszył w kierunku drzwi.

- Proszę - powiedział puszczając ją przodem, kiedy tylko otworzył drzwi. Sam wszedł moment później, wytrzepując jednak wcześniej buty. Nie chciał komuś dorabiać pracy.

Pomieszczenie główne nie było za duże. Frontalnie od wejścia znajdowała się lada wraz z właścicielem za barem. Po obu stronach było rozstawionych kilka stolików. Lokal przystrojony był w wszelkiej maści zdobycze łowieckie i obrazy związane z tą sztuką. Dodatkowo po prawej stronie palił się kominek, dzięki czemu w pomieszczeniu było bardzo ciepło. W powietrzu unosił się zapach grzanego wina i herbaty z dodatkami.

- Gdzie wolisz usiąść? - zapytał, a następnie ruszył w podanym kierunku - Przyjemnie tutaj - dodał, pocierając sobie ręce aby je lekko rozgrzać.

Kiedy dotarli do wybranego stolika, pomógł Stelli zdjąć odzienie wierzchnie, a następnie je odebrał aby powiesić - Co sobie życzysz? Grzane wino? - zaproponował czytając kartę z menu, które zostało im przed chwilą przyniesione - Ja chyba wezmę to grzane wino bo trochę zmarzłem na tym dworze mimo wszystko - stwierdził - Świetną pogodę wybrałaś sobie na spacer - zaśmiał się - Zostań lepiej przy graniu i malowaniu bo wychodzi Ci to perfekcyjnie… A wybieranie terminów wraz z ładną pogodą zostaw specjalistom - poprawił sobie mokre włosy, które nie do końca chciały z nim współpracować.

Czekając na zamówione napoje rozejrzał się po pomieszczeniu. Ku własnemu zdziwieniu poza nimi nie znajdował się tutaj nikt. Samo miejsce nie wyglądało na martwe i zaniedbane, więc czemu nikogo tutaj nie było? Może po prostu przyszli za wcześnie albo pogoda innych odrzuciła od odwiedzenia tego przybytku.

- Nie chcę Cię martwić Stella… - zaczął - Ale chyba sobie tutaj trochę posiedzimy… - powiedział pokazując za okno. Na dworze hulała w najlepsze śnieżyca, a śniegu było aż po same okna. Stanley nie miał zamiaru wracać na ten mróz po jednym kubku wina. Tutaj potrzeba było co najmniej trzech lub czterech.

Urokliwa wiolonczelistka
Mirror, mirror on the wall, who's the fairest of them all?
Stella mierzy 165 centymetrów wzrostu, należy raczej do szczupłych kobiet. Buzię ma okrągłą, posiada pucułowate policzki, które dodają jej uroku. Oczy ma w kolorze orzechowym, włosy długie, jasne, najczęściej nosi je rozpuszczone. Ubiera się bardzo starannie, dba o to, aby zawsze wyglądać nienagannie. Pachnie cytrusami.

Stella Avery
#2
03-18-2023, 06:13 PM  

Avery była niczym dziecko. Może nie przepadała za niską temperaturą, kiedy jednak pojawiał się śnieg - humor od razu jej się poprawiał. Uwielbiała wędrować zaśnieżonymi uliczkami, podziwiać widoki i cieszyć się tą piękną pogodą. Nie przeszkadzało jej to, że trzeba było się cieplej ubrać, do tego zakładać czapki i szaliki, w których niekoniecznie atrakcyjnie się wyglądało - to nie miało znaczenia, najmniejszego.

Yule minęło jej spokojnie. Rodzice mieli na głowie sprawy związane z zamążpójściem jej starszej siostry, więc jej nieco odpuścili. Mogła malować, nie przeszkadzać nikomu - zajmować się tym, co najbardziej lubiła. Nie wymieniali jej tym razem listy kandydatów, którymi powinna się zainteresować, nie mieli na to czasu, bo udało im się dogadać z Crouchami w sprawie śluby Clare. Widziała, że siostra nie jest tym zachwycona, ale nie miała co oponować, w końcu od dawna było wiadome - że taka jest ich rola i prędzej, czy później każdą z nich to czeka. Clare miała gorzej, bo była starsza, ona musiała przeżyć to jaka pierwsza. Współczuła jej mocno, bo nikt nawet nie zapytał jej o zdanie, ale taki już ich los.

Jako, że pogoda była wspaniała, idealna do spacerowania postanowiła napisać list do Stanleya. Jakoś tak wyszło, że przy tej końcówce roku mieli dla siebie mniej czasu. Miała świadomość, że zamierzał przejść kurs na aurora, co pewnie było takie proste i musiał poświęcić się nauce. Nie zamierzała mu w tym przeszkadzać, chociaż raz na jakiś czas to nawet dobrze zrobi, takie oderwanie się od książek. Dlatego też zaprosiła go na spacer, nie spodziewała się, że jej odmówi, nie było nawet takiej możliwości, oczywiście więc, że wszystko poszło po jej myśli.

Stella przygotowała się do wyjścia. Zajęło jej to chwilę, bo musiała na siebie narzucić te wszystkie warstwy ubrań. Wełnianą, granatową spódnicę, do tego grube rajstopy i czarny, jedwabny golf. Może nie wyglądała zjawiskowo jak zawsze, ale najważniejsze, że było jej ciepło. Na wierzch narzuciła zimowy kożuch, szalik i niestety czapkę przez którą wyglądała jak leprechaun, ale nie mogła z tym nic zrobić, musiała to po prostu zaakceptować.

Zjawiła się w umówionym miejscu chwilę przed czasem, Stanley pojawił się punktualnie - co wcale jej nie zdziwiło, zdążyła mu już zademonstrować, jak bardzo nie znosi spóźniania. Widać było, że dotarło to do niego i dbał o to, aby zawsze być na czas.

Avery co chwilę unosiła głowę w stronę nieba i przymykała oczy, pozwalała, aby płatki śniegu lądowały na jej twarzy. Widać było, że naprawdę lubi zimę, uśmiech bowiem też nie schodził jej z twarzy. - Sprawozdania brzmią bardzo nudno, to musi być najgorsze w Twojej pracy. - Stella pewnie by zwariowała, gdyby miała pisać jakieś raporty. Zresztą w jakiejkolwiek stałej pracy by pewnie sobie nie poradziła. Artystyczny styl życia był tym do czego była przyzwyczajona.

- Dziękuję, że o mnie pomyślałeś. Właściwie to pewnie nie miałabym z tym problemu, ale to miłe, że patrzysz na to też w ten sposób. - Borgin nie chciał dokładać jej stresu związanego z udawaniem pary przed całą rodziną, dobrze, że o tym pomyślał, chociaż miała wrażenie, że gdyby doszło do takiej sytuacji to on by bardziej panikował.

Miała wrażenie, że padający śnieg nie jest już taki przyjemny. Dołączył do tego silny wiatr, jeszcze chwila i zrobi się z tego zamieć. Nie wróżyło to nic dobrego, Stelli zdecydowane nie chodziło o spacer w takich trudnych warunkach. - Jasne, przeczekajmy tam trochę, bo daleko nie zajdziemy, jak dalej będzie tak wyglądała sytuacja. - Mieli szczęście, że pojawiło się miejsce, do którego mogli wejść. Idealnie się złożyło. Cóż za zbieg okoliczności.

- Grzane wino brzmi jak coś, czego potrzebuję, bardzo! - Czuła, że szybko ją rozgrzeje, w końcu alkohol w tym pomagał, a ciepły? Nie było nic, co lepiej by działało na zmarznięte ciało. Weszła więc przodem do miejsca, w którym mieli przeczekać. Stella pozbyła się śniegu z czapki, szalika, kożucha, było tego sporo, zaczęła już nawet przypominać bałwana.

- Dzień dobry! - Rzuciła jeszcze wesoło w eter. Wypadało się przywitać. Dopiero wtedy rozejrzała się po pomieszczeniu - było puste, to ją trochę zaskoczyło, jednak może nie do końca. Sama wolałaby w taką pogodę siedzieć w domu, tyle, że na to trochę już za późno.

- Przy kominku! Tam będzie ciepło, rozgrzejemy się trochę. - Do tego kominek jakoś tak przyjemnie jej się kojarzył. Ruszyła więc w tamtą stronę. Podziękowała Stanleyowi, kiedy pomógł jej pozbyć się kożucha. - Grzane wino jest idealnym wyborem! - Nawet nie pomyślała, że mogłaby poprosić o coś innego.

- Czyli to moja wina? No dobra, mogę to wziąć na siebie, na usprawiedliwienie tylko powiem, że nie miałam pojęcia, że tak to się skończy. Ten śnieżek delikatnie padał. - Zatrzepotała rzęsami, a minę miała bardzo niewinną. Nie spodziewała się, że aż tak gwałtownie może się to zmienić. - Wołałbyś pewnie siedzieć nad książkami, a ja okropna Cię wyciągnęłam z domu.

Spojrzała za okno, kiedy wspomniał o tym, że trochę tu posiedzą. Jakoś niespecjalnie się tym przejmowała, nigdzie jej się przecież nie spieszyło. - Możemy siedzieć do rana, przynajmniej ja, masz jutro wolne? - Wolała się upewnić.

Czarodziej
Wszystko jest złudzeniem, ułudą.
Stanley mierzy około metra dziewięćdziesięciu wzrostu i jest atletycznej budowy ciała. Jego krótko ścięte, zaczesane na bok ciemnobrązowe włosy okalają owalną twarz, która zrobią piwne oczy. Zawsze ma lekki, kilkudniowy zarost w postaci wąsa i brody. Na co dzień można go spotkać noszącego mundur brygadzisty. Jeżeli jednak uda się komuś go wyciągnąć na jakąś aktywność niedotyczącą pracy to przybędzie w długim, ciemnym płaszczu, a pod spodem będzie miał koszulę i najprawdopodobniej krawat. Wypowiada się w sposób spokojny dopóki nie zostanie wyprowadzony z równowagi.

Stanley Andrew Borgin
#3
03-18-2023, 07:00 PM  (Ten post był ostatnio modyfikowany: 03-18-2023, 07:03 PM przez Stanley Andrew Borgin.)  

Chociaż raz Stella nie będzie udawała świętej. Ta myśl zrodziła się w głowie Stanleya kiedy w bardzo entuzjastyczny sposób wypowiedziała się o grzanym winie. Sam najchętniej napiłby się piwa… Ale miał skłonność do przechowywania ilości spożytego złotego trunku.

- Tak. To Twoja całkowita wina - przyznał jej rację - Jak Ty w ogóle śmiałaś tak postąpić - udawał urażenie całą sytuacją. Co ona sobie w ogóle myślała? Przecież jak nie zda tego egzaminu to będzie jej całkowita wina - Bierzesz na siebie całą odpowiedzialność przed moją matką, że nie zdałem tych testów, jak coś. O-S-T-R-Z-E-G-A-M zawczasu, abyś zdążyła sobie ułożyć jakiś plan obrony własnej - poinformował ją. Powiedział to całkowicie poważnie. Nie drgnęła mu powieka nawet na moment.

- Żartuję przecież. Bardzo się cieszę, że wyszłaś z propozycją - zaśmiał się. Dłużej już tak nie mógł wytrzymać - Przybyłaś niczym książe na swoim rumaku po to aby uratować księżniczkę z opałów - przyłożył ręce do swojego podbródka aby wskazać na siebie - Oczywiście ja jestem tą księżniczką. Piekną brunetką, chociaż powinienem być blondynką… Ale mniejsza o to… - humor mu dopisywał - Miałem już dość tych książek całych - przejechał ręką po stole - Już wypełnianie raportów jest osiem razy ciekawsze niż czytanie tych wszystkich przepisów i innych tego typu artykułów.

- No chyba się ministerstwo nie zawali bez Stanleya Borgina? - zapytał i spojrzał na nią - Proszę przekazać, że jest dzisiaj niedostępny. Zajęty. Umówione ma już spotkanie na dzisiaj - podyktował formułkę Stelli jakby była co najmniej jego sekretarką - Oczywiście, że mam wolne. Ja mam zawsze wolne… Poza momentami w którym go nie mam - sprostował całą sprawę.

Nie minęła długa chwila kiedy na ich stole pojawiły się dwa grzane wina. Pachniały wyśmienicie, a smakowały jeszcze lepiej. Rozgrzewały nie tylko ciało ale także duszę i serce człowiekowi. To było to czego było im trzeba.

- Mmm… - wymruczał wahając stojący przed nim trunek - Ten chyba mój - wskazał na kubek Stelli sugerując, że doszło do jakiejś pomyłki - Jest w nim więcej. A jak wiadomo, większy może więcej - wskazał na siebie aby podkreślić, że to właśnie on jest większy z ich dwójki. Trudno się było zresztą z tym nie zgodzić - Niech stracę. Tym razem Ci odpuszczę - pogroził jej palcem, a następnie się lekko pochylił - Ale jak przy drugim kubku sytuacja się powtórzy, to będę zmuszony tutaj wrócić z nakazem aresztowania - zapewnił ją. Chwilę później się wyprostował by następnie skosztować stojącego przed nim wina.

- Bardzo dobre - skomentował po pierwszym łyku. Czuł jak przyjemnie ciepełko rozchodzi się po całym jego ciele - Dla takich momentów, to ta zima może przychodzić - dodał, a następnie wziął kolejny łyk. Już teraz Stanley wiedział, że to dzisiejsze spotkanie nie zakończy się na jednym kubku, a przynajmniej nie dla niego.

Siedzieli przez niedługą chwilę cicho kiedy rozkoszowali się zawartością swoich naczyń.

- Proponuję zagrać w grę. Chociaż to nie do końca gra ale jednak. Ciężko mi to jakoś nazwać - zaczął mówić - Graliśmy w to jeszcze w Hogwarcie, a czasami nawet po tym jak skończyliśmy szkołe - kontynuował budując powoli napięcie - Zagrajmy w “Prawdę”? Co Ty na to? - zapytał - Zasady są bardzo proste. Jedna osoba zadaje 3 pytania, a druga musi na nie szczerze odpowiedzieć. Później następuje zamiana… I tak dalej… Rozumiesz? - pokazał palcem raz na siebie, a raz na panne Avery aby podkreślić zamianę ról - Ufamy sobie prawda? - spojrzał na nią, aby spróbować odczytać jej intencje - Dlatego zakładamy, że druga strona mówi prawdę. Ale jakby się kiedyś okazało albo wyszło, że nie powiedziało się najszczerszej prawdy to druga strona może skazać pierwszego na wieczne potępienie - oparł swoją prawą rękę o stół, a następnie wyprostował w jej kierunku mały palec od tej dłoni - Zgoda? - uśmiechnął się aby zachęcić ją do zaproponowanej rozgrywki.

- Ja zacznę, jeśli pozwolisz - zaczął się rozglądać wokół za inspiracją odnośnie pytań - Wiem. Mam pierwsze pytanie - podniósł palec przy swojej głowie - Kiedy masz urodziny? Bo w sumie to chyba nigdy o tym nie rozmawialiśmy bo tak jakoś nie było okazji. Takie rzeczy razem przeżyliśmy, a jakby ktoś się nas o coś zapytał, to byśmy się wywrócili na najprostszych pytaniach - zaśmiał się.

- Co by mogło być drugim… Hmm.. - podrapał się po karku - Dlaczego sztuka? Dlaczego muzyka? Czemu wiolonczela, a nie gitara? - zapytał kiedy przypomniał sobie na czym panna Avery pogrywa. Może grała też na innych instrumentach ale się tym nigdy nie chwaliła? Teraz był idealny moment aby się o tym przekonać.

- A trzecie to… - pociągnął solidny łyk z kubka - Jakbyś musiała pracować w ministerstwie. Który departament byś wybrała? - spojrzał z zainteresowaniem na Stellę - Jak nie znasz departamentów z ministerstwa, to możesz też powiedzieć czym byś się zajmowała - zaproponował alternatywę dla swojego pytania. Nie każdy przecież kojarzył jak wygląda u nich to wewnętrzne zorganizowanie.

Z pytaniami też trzeba było zacząć spokojnie. Od czegoś łagodnego. Nie mógł z nimi wskoczyć od razu na głęboką wodę. A kilka kolejnych miał już z tyłu głowy.

Odchylił się do tyłu, oczekując na swoje pytania. Dzisiaj będą całkowicie otwarte karty. I to wino mi w tym pomoże. Podparł swoją głowę lewą dłonią i podniósł zawadiacko kącik ust, tak jak to miał momentami w zwyczaju.

Urokliwa wiolonczelistka
Mirror, mirror on the wall, who's the fairest of them all?
Stella mierzy 165 centymetrów wzrostu, należy raczej do szczupłych kobiet. Buzię ma okrągłą, posiada pucułowate policzki, które dodają jej uroku. Oczy ma w kolorze orzechowym, włosy długie, jasne, najczęściej nosi je rozpuszczone. Ubiera się bardzo starannie, dba o to, aby zawsze wyglądać nienagannie. Pachnie cytrusami.

Stella Avery
#4
03-18-2023, 07:41 PM  

Avery nie udawała świętej. Ona doskonale panowała nad każdą sytuacją, w której się znalazła. Miała to opanowane do perfekcji, rzadko kiedy pozwalała sobie przekroczyć granice, odpowiadała jej taka kolej rzeczy. Była wychowana właśnie w ten sposób, aby móc panować nad wszystkim, co tylko mogło się zdarzyć. Rzadko kiedy pozwalała sobie na moment zapomnienia, bardzo dbała też o to, przy kim sobie na to pozwalała, może Stanley już sobie zasłużył na to, aby i przed nim przestała udawać.

- Jestem najgorsza, ale to chyba już dawno ustaliliśmy. - Uśmiech nie schodził jej z ust, zdecydowanie miała dzisiaj wyśmienity humor. - Nieee, jak przed Twoją matką to się wycofuję. Wszystko tylko nie to. - Wiedziała, że Pani Borgin jest dosyć specyficzna, wolałaby uniknąć konfrontacji z kobietą, zdecydowanie nie była to wymarzona sytuacja. - Znaczy to nie tak, że nie lubię Twojej mamy, tylko wiesz... no znasz ją. - Nie chciała go w żaden sposób urazić oczywiście.

- No to się cieszę, że Ty się cieszysz, bo ja też się cieszę! - Chyba ten pomysł spodobał się ich dwójce, także naprawdę bardzo dobrze, że wyszła z inicjatywą. Czasem i ona miała wyśmienite pomysły. - Tylko gdzie mój rumak? - Mogła robić w tej bajce za księcia, zawsze to lepiej niż dostać rolę jakiejś wiedźmy, czy smoka.

- Tak szczerze mówiąc, to chyba wolałabym czytać. Wypełnianie raportów dla mnie przynajmniej brzmi dużo bardziej nudno. - No, ale nie musiała robić ani jednego, ani drugiego, więc też nie tak łatwo jej było to porównać.

- Nie wierzę w to co słyszę. Od kiedy tak lekko podchodzisz do pracy? - W końcu ciągle brał nadgodziny, ciągle siedział w ministerstwie, a teraz coś takiego? Nie spodziewała się takiej zmiany nastawienia, zaskoczyła ją ogromnie. Może będą jeszcze z niego ludzie.

Nim jeszcze zobaczyła, że podchodzi do nich barman z winem to uderzył ją jego zapach. Goździki, pomarańcza - ich intensywność uderzyła ją w nozdrza. Był to bardzo przyjemny zapach. Przymknęła na moment oczy, naprawdę robiło się błogo. Sięgnęła po kubek, który stanął przed nią. - Nie ma tak łatwo, nie oddam bez walki - to, że jesteś większy to żaden argument. - Odetchnęła głęboko, strasznie lubiła ten zapach grzanego wina. - Czy nakaz aresztowania oznacza, że zakujesz mnie w kajdanki? - Uniosła brwi i przyglądała mu się uważnie czekając na odpowiedź.

Nie mogła się powstrzymać przed upiciem alkoholu z kubka. Przyjemne ciepło rozeszło się po jej całym ciele. Już zupełnie zniknęło uczucie zimna, które ogarnęło ją po spacerze. Oblizała wargi po tym jak upiła łyk. - Przepychota. - Miała najwyraźniej na ten temat podobne zdanie do Borgina. Niewiele jej było do szczęścia, grzane wino było jedną z tych rzeczy.

Zmrużyła brwi i uważnie przyglądała się swojemu towarzyszowi kiedy tłumaczył zasady gry. Nie brzmiało to specjalnie skomplikowanie, powinna sobie poradzić, pokiwała jeszcze kilka razy głową, kiedy tłumaczył, żeby wiedział, że wszystko jest dla niej jasne. - Oczywiście, że sobie ufamy. - Odparła, jakby w ogóle nie mogło być inaczej. Łączyło je już trochę sytuacji, które razem przeżyli, miała wrażenie, że naprawdę są ze sobą blisko. - Wieczne potępienie brzmi groźnie, od razu zniechęca do kłamania. - Wyciągnęła swój mały palec, aby potwierdzić obietnicę, teraz to już zdecydowanie nie mogła skłamać. - Zgoda!.

Właściwie to może i dobrze im zrobi taka krótka sesja z pytaniami. Nie wiedzieli o sobie zbyt wiele. Stella nim usłyszała jednak pierwsze pytanie pozwoliła sobie pociągnąć łyk z kubka, nie mogła się powstrzymać, pewne było, że nie skończy dzisiaj na jednym kubku. - Ach, urodziny, to taka ciekawostka, przyszłam na świat dwudziestego dziewiątego lutego, więc tak jakby można powiedzieć, że mam pięć lat. - Uśmiechnęła się do niego pokazując zęby.

Kolejne pytanie było już trochę bardziej skomplikowane. - Właściwie to nie zależało ode mnie. Moja matka, gdy byłam mała stwierdziła, że dobrze by było, abym robiła coś więcej niż tylko malowała, w końcu nie było pewne, że odziedziczyłam talent po ojcu, więc znalazła mi nauczyciela. Z tego, co mówiła gitara jest zbyt pospolita, chciała, żebym była wyjątkowa - dlatego wiolonczela. - Tak naprawdę nie miała na to żadnego wpływu, tutaj również zadecydowali jej rodzice.

Przy trzecim pytaniu trochę opadła jej szczęka. Musiała to przemyśleć. Oczywiście upiła przy tym łyk wina. - Hmmm... - Zastanawiała się dłuższą chwilę nad odpowiedzią. - Myślę, że mogłabym pracować Departamencie Tajemnic, mają tam ponoć komnatę z przepowiedniami, a trochę interesuję się wróżbiarstwem i numerologią, więc najpewniej gdzieś tam. - Chociaż tak naprawdę nigdy w życiu nie chciałaby skończyć w normalnej pracy.

Teraz przyszła jej pora. O co mogłaby zapytać Stanleya. Nie chciała zaczynać od czegoś skomplikowanego. - Które święto w roku jest Twoim ulubionym? - Wydawało jej się być to dosyć lekkim tematem, na który każdy mógłby się wypowiedzieć.

- Jeśli mógłbyś mieć jakieś magiczne stworzenie, to jakie i dlaczego? - W sumie zastanawiało ją, jakie zwierzę wybierze, jako naczelna wróżbitka mogłaby coś z tego symbolu pewnie wyczytać.

- Trzecie, hmm jakie słodycze najbardziej lubisz? - Kolejne lekkie pytanie, na które każdy mógłby odpowiedzieć. Stella nie wypuszczała przy tej rozmowie kubka z grzanym winem i co chwilę pociągała z niego mały łyk alkoholu.

Czarodziej
Wszystko jest złudzeniem, ułudą.
Stanley mierzy około metra dziewięćdziesięciu wzrostu i jest atletycznej budowy ciała. Jego krótko ścięte, zaczesane na bok ciemnobrązowe włosy okalają owalną twarz, która zrobią piwne oczy. Zawsze ma lekki, kilkudniowy zarost w postaci wąsa i brody. Na co dzień można go spotkać noszącego mundur brygadzisty. Jeżeli jednak uda się komuś go wyciągnąć na jakąś aktywność niedotyczącą pracy to przybędzie w długim, ciemnym płaszczu, a pod spodem będzie miał koszulę i najprawdopodobniej krawat. Wypowiada się w sposób spokojny dopóki nie zostanie wyprowadzony z równowagi.

Stanley Andrew Borgin
#5
03-18-2023, 09:47 PM  (Ten post był ostatnio modyfikowany: 03-18-2023, 09:50 PM przez Stanley Andrew Borgin.)  

- Zmieniam się na lepsze - dodał kiedy panna Avery zdziwiła się o jego stosunek do pracy. Miała trochę racji w tym. Przez ostatnie lata stawiał pracę na pierwszym miejscu. Może w końcu warto byłoby pożyć trochę życiem zanim będzie za późno?

Dziwnie się spojrzał kiedy Stella zapytała czy ma ją zakuć w kajdanki - Ciebie? - zaśmiał się - Znaczy jak chcesz to dobra. Jak masz taki fetysz to spoko. Nie oceniam - uniósł ręce - Nie wiedziałem, że taki istnieje… Fetysz bycia zakutą w kajdanki przez brygadzistę… - pochylił się do przodu - Chodziło mi o tego jegomościa - kiwnął w stronę barmana.

Poczekał, aż Stella w spokoju odpowie na zadane jej pytania, a następnie odwdzięczy się tym samym.

- Zanim odpowiem na Twoje pytania to… - wysunął rękę, aby zabrać jej kubek z winem - Pięciolatkom nie wolno pić alkoholu - złapał jej trunek i zaczął powoli ciągnąć w swoją stronę - Jako stróż prawa muszę zadbać o to, żeby prawo było respektowane - zapewnił ją z uśmiechem na ustach - Ja się tym zaopiekuję. Nie bój się - pokiwał głową aby ją o tym zapewnić. Czym dla niego był taki jeden kubeczek winka? Niczym. Mógłby do śniadania taki pić.

W końcu odpuścił i puścił jej kubek - Naprawdę 29 luty? - dopytał z niedowierzaniem. Przecież to szansa jakaś jedna na milion - Wow - odparł zaskoczony - Ty to jednak jesteś wyjątkowa - przyznał - I zaskakująca przy okazji - dodał. Stanley miał wrażenie, że Stella przed każdym spotkaniem przygotowuje sobie jakiegoś asa w rękawie, aby tylko go czymś zaskoczyć.

- Wróżbiarstwem i numerologią? - spojrzał na nią wzrokiem jakby chciał zapytać “naprawdę?” - Umm… To musi być bardzo ciekawe… - stwierdził. Powstrzymał się jednak od negatywnego komentarza albo od totalnego zaorania swojego rozmówcy. W końcu to osoba odpowiadająca musiała odpowiadać szczerze. On już do tych odpowiedzi nie musiał się odnieść z całą prawdą. Z drugiej strony wolał się nie rozkręcać na ten temat. Bo wtedy jeszcze by musiał znowu wypić kilka piw na odwagę…

Pociągnął duży łyk. Zorientował się, że pije to wielkimi haustami i za chwilę skończy mu się pierwszy kubek. Może i dobrze. Wtedy nie będzie miał żadnych oporów przed mówieniem czegokolwiek.

- Możemy poprosić po jeszcze jednym winie? - odwrócił się do barmana - Jest bardzo dobre - kiwnął do właściciela w geście zrozumienia - Dziękuje bardzo - odparł, a następnie odwrócił się z powrotem do swojej rozmówczyni.

- Dobra… Huh… Gotowy - wypuścił ciężko powietrze - Moje ulubione święto to… - zaczął się zastanawiać. Poklepał się palcami po bródce. Nie znał za dużo świąt bo przecież nigdy nie przykuwał do nich wielkiej uwagi. Gdyby nie panna Avery to zapewne nadal by miał do nich ambiwalentne podejście. Jak się tak zastanawiał to zrozumiał, że w zasadzie to chyba to na którym byli razem. Bawili się wtedy co najmniej nieźle - To z tą kapustą całą. Bardzo mi się podobało - specjalnie się pomylił nawiązując do tego jak wtedy nazywał tę całą paprotkę - Ale to tylko dzięki Tobie. Jakbym sam poszedł to bym się zapewne zanudził na śmierć - sprostował.

Dopił pierwszy kubek do końca, a moment później barman przyniósł im po świeżo grzanym winie z dodatkami.

- Magiczne stworzenie? - powtórzył sobie pytanie aby kupić cenny czas - Nie zastanawiałem się nad tym nigdy za bardzo - popatrzył po rogach zwierząt rozwieszonych po całym pomieszczeniu - Chyba smoka? - zapytał jej - Są potężne, silne i mądre. No i wyglądają świetnie przede wszystkim - odpowiedział.

- No to jest chyba najtrudniejsze… - przyznał się. Odpowiedziałby, że słód jęczmienny potrzebny do produkcji piwa. Ale za taką odpowiedź to Stella by go raczej zabiła - Może herbatniki? Albo ciastka owsiane? Ciężko mi zdecydować - zaczął dywagować - Z jednej strony herbatniki są takie bardzo wiesz… Normalne? I pasują wszędzie - podrapał się po brodzie - A z drugiej, to smak ciastek owsianych… To jest coś przepięknego… - zamyślił się na chwilę - Niech będą owsiane. Wygrywają nad herbatnikami - uśmiechnął się.

Pociągnął łyk napoju, a następnie przetarł ręce - Gotowa dalej? - zapytał i po chwili zrobił werble z palców uderzając o stolik

- No to lecimy. Pytanie pierwsze… - zaczął kręcić głową, raz w jedną, a raz w drugą stronę - Masz rodzeństwo? - to było ciekawe. Dla Stanleya trochę wydawała się mieć takie zachowania jedynaczki. Ale z drugiej strony on sam był jedynakiem…

- Drugie w takim razie…  - zastanowił się - Gdzie siebie widzisz za… Nie wiem… 10 lat? - zdał sobie sprawę, że zadał to pytanie jakby ją co najmniej rekrutował do nowej pracy. Z drugiej strony było to dla niego bardzo ciekawe. Gdzie artyści widzą siebie po takim czasie. Na słodkiej emeryturze?

- A trzecie… - spojrzał się w stronę kominka, aby na chwilę zawiesić wzrok na trzaskającym ogniu - Może trochę prywatne… Ale co tam… - spojrzał z powrotem na kubek wina - Alkohol mnie lekko otwiera… Powiedzmy… Wracając… - zmienił swój obiekt zainteresowań na Stellę - Co to znaczy, że czekasz, aż Ci rodzice wybiorą kandydata? To nie Ty sama powinnaś zdecydować kto będzie dla Ciebie odpowiedni? - przyjrzał się jej reakcji - Jak zbyt prywatnie to przepraszam… Pytam bo wspominałaś kiedyś coś takiego… Ale jak nie chcesz to nie mów… Nie będzie problemu żadnego… - zreflektował się. Z jednej strony dotarcie pierwszych promili do głowy zdejmowało mu większość wewnętrznych blokad, a z drugiej mógł już przekroczyć granicę dobrego smaku. A tego nie chciał zrobić.

Urokliwa wiolonczelistka
Mirror, mirror on the wall, who's the fairest of them all?
Stella mierzy 165 centymetrów wzrostu, należy raczej do szczupłych kobiet. Buzię ma okrągłą, posiada pucułowate policzki, które dodają jej uroku. Oczy ma w kolorze orzechowym, włosy długie, jasne, najczęściej nosi je rozpuszczone. Ubiera się bardzo starannie, dba o to, aby zawsze wyglądać nienagannie. Pachnie cytrusami.

Stella Avery
#6
03-18-2023, 10:44 PM  

- To ciekawe. - Ta zmiana nieco ją zaskoczyła. Nie skomentowała tego jakoś specjalnie, choć zastanawiało ją z czego wynikała. Póki co jednak wolała ugryźć się w język, może później, gdy wypije trochę więcej będzie skłonna zapytać o powód.

- Ach, tego pana chcesz zakuwać, to nie było tematu. - Upiła kolejny łyk wina, czuła, że zaczyna się już czuć dosyć lekko. Avery nie potrzebowała dużo alkoholu, aby wprawić się w dobry nastrój.

- Zdecydowanie pięciolatki nie powinny spożywać alkoholu, co racja to racja. - Rzekła z uśmiechem na ustach, miała jednak nadzieję, że będzie łaskawy i odda jej kubek. To wino było takie pyszne, że byłoby naprawdę szkoda, gdyby zostało jej odebrane. - Jakoś tak wyszło. Nie zrobiłam tego celowo. To żadna atrakcja obchodzić urodziny dzień wcześniej, albo dzień później, jako dzieciak strasznie nad tym ubolewałam. - Zazdrościła nawet wszystkim innym, że byli normalni. Nie czuła się przez to wyjątkowo, wręcz przeciwnie, jakoś tak miała wrażenie, że przez to ten jej dzień jest mniej ważny, bo nie do końca był jej dniem.

- Nawet nie wiesz jakie ciekawe! - Odparła z ogromnym entuzjazmem. Mogłaby o liczbach opowiadać godzinami. - Zaczęło się od tego, że przeczytałam książkę, takiego niesamowitego wróżbity Vakela Dolohova, ta książka to Portret numerologiczny 11 22 33 44, musisz ją kiedyś przeczytać, na pewno zmieni Twoje życie, tak jak zrobiła to z moim. - Avery była zafascynowana wróżbitą, marzyła o tym, że spotka go na którymś z przyjęć, trochę się bała, że jak już go spotka to będzie się bała podejść, ale naprawdę była zafascynowana tym człowiekiem i jego wiedzą.

Skoro Borgin poprosił o kolejne kubki wina nie zamierzała obijać się z tym które stało przed nią. Jednym haustem dopiła jego zawartość, a następnie dłonią przetarła usta. - Pyszne to jest. - Zdecydowanie jej smakowało.

- Litha! - Odparła z entuzjazmem, jakby rozwiązała jakąś zagadkę. - Tak, ono jest przyjemne, do tego czerwiec jest taki ciepły, aż chce się świętować. - Sama Stella pewnie miałaby problem z wybraniem ulubionego święta, bo w każdym widziała coś ciekawego. - Na pewno byś się nie zanudził, jakaś inna panna wzięłaby Cię do lasu i na pewno też by Ci się podobało. - Nie uważała siebie za kogoś wyjątkowego. Wydawało jej się, że sam charakter święta był cudowny, a nie jej towarzystwo, po prostu Stanley pierwszy raz brał udział w tym sabacie z nią, dlatego sugerował, że to dzięki niej mu się podobało.

Stella od razu sięgnęła po kubek z winem, który się przed nimi pojawił. Najbardziej smakowało jej takie gorące, które jeszcze piekło w usta, dlatego też od razu pociągnęła łyka. Może damie nie wypadało, ale nie mogła się powstrzymać.

- Smoki robią wrażenie. Na pewno są bardzo silne, wzbudzają respekt, ciężko je ujarzmić, a do tego zieją ogniem, dobry wybór. - W sumie mogła się tego po nim spodziewać, kiedy tak zaczął opowiadać dlaczego się na niego zdecydował.

- Właściwie to i herbatniki i ciastka owsiane są takie proste? - Tak się jej przynajmniej wydawało. Nie było to nic nadzwyczajnego, mało kto pewnie by się zdecydował własnie na nie, a szkoda, bo poza prostotą i banalnym wyglądem smak był całkiem niezły. Czasem to co najprostsze okazywało się być dużo lepsze od tych bardziej skomplikowanych rzeczy.

- Gotowa, zaskocz mnie. - Wypije jeszcze jeden kubek wina i język dopiero jej się rozplącze.

- Mam siostrę, starszą ode mnie. Clare. - Dodała jeszcze imię, żeby Borgin je poznał. Mogło się jej zdarzyć, że zacznie mu o niej opowiadać, dobrze by było gdyby wiedział, że chodzi właśnie o siostrę. Można było dostrzec w Stelli trochę z jedynaczki, jej rodzice wychowywali ją pod kloszem, jako, że była młodsza to też zwracali na nią większą uwagę.

- Za dziesięć lat? To proste. Będę grywać koncerty na całym świecie i otwierać swoje własne galerie sztuki. - Bardzo pewna była swoich umiejętności artystycznych i miała nadzieję, że z tym będzie łączyła się jej przyszłość. W końcu cały świat musiał poznać jej sztukę.

Zmrużyła oczy, kiedy usłyszała, że to pytanie będzie prywatne, zaciekawiło ją to. Nie musiała jednak długo czekać, aż zostanie zadane. Kiedy Stanley je zadawał ona po raz kolejny upiła łyk trunku z kubka. Odetchnęła głęboko i zaczęła mówić. - Nie jest tak prosto. - Uśmiechnęła się do niego, jednak był to uśmiech inny od tych wszystkich dzisiaj, nie do końca szczery. - Moja rodzina jest dosyć specyficzna, wiesz? Dbają o to, aby dzięki małżeństwom ugrać jak najwięcej. Hodowali mnie i Clare niczym zwierzynę, żeby później sprzedać odpowiednim rodom. Argumentują to tradycją, ale ja wiem swoje. Nie możemy się mieszać z tymi gorszej krwi, według nich, no i ważne, aby kandydat miał odpowiedni status społeczny, był synem kogoś ważnego, jak zwał tak zwał. Takie układy polityczne, które już dawno powinny przestać istnieć. - Widziała jak zareagowała Clare na wieść o tym aranżowanym małżeństwie przez to coraz bardziej się bała, że niedługo przyjdzie na nią czas.

- Mniejsza o to, teraz ja zadaję pytania! - Próbowała wrócić do dobrego nastroju, trochę jednak ją wybiło to ostatnie pytanie. - Jaki był najszczęśliwszy dzień w Twoim życiu? - Była ciekawa, czy wróci do wspomnienia z dzieciństwa, czy może czegoś dalej, zastanawiała się, jakiej odpowiedzi jej udzieli.

- Drugieee, może takie proste, czego się boisz Stanley? - Wiedziała, że ludzie mieli różne lęki. Jedni bali się pająków, inni wody, jeszcze inni wysokości, ciekawiło ją, co mogło wystraszyć Stanleya Borgina.

Stella upiła kolejny łyk alkoholu nim zadała następne pytanie, skupiła się chwilę, musiała w końcu wymyślić jakąś treść. - Dlaczego mieszkasz tylko z mamą? - Spoglądała na niego uważnie, nie wiedziała, czy nie przekroczyła jakiejś granicy, jednak od dawna się nad tym zastanawiała.

Czarodziej
Wszystko jest złudzeniem, ułudą.
Stanley mierzy około metra dziewięćdziesięciu wzrostu i jest atletycznej budowy ciała. Jego krótko ścięte, zaczesane na bok ciemnobrązowe włosy okalają owalną twarz, która zrobią piwne oczy. Zawsze ma lekki, kilkudniowy zarost w postaci wąsa i brody. Na co dzień można go spotkać noszącego mundur brygadzisty. Jeżeli jednak uda się komuś go wyciągnąć na jakąś aktywność niedotyczącą pracy to przybędzie w długim, ciemnym płaszczu, a pod spodem będzie miał koszulę i najprawdopodobniej krawat. Wypowiada się w sposób spokojny dopóki nie zostanie wyprowadzony z równowagi.

Stanley Andrew Borgin
#7
03-18-2023, 11:59 PM  

Rozumiał ból Avery związany z urodzinami obchodzonymi nie w swoim terminie. Musiała przecież kiedyś te urodziny mieć. Chociaż obchodzenie ich oficjalnie co 4 lata, musiało być niezłym przeżyciem.

Przemilczał dalsze wywody Stelli dotyczące wróżbiarstwa. Z każdym łykiem było mu coraz trudniej trzymać język za zębami, a nie chciał psuć klimatu wieczoru.

- Raczej nie. Przecież z jakąś inną panną bym nie poszedł tak o do lasu - odpowiedział na słowa dziewczyny dotyczące Lithy - Jeszcze bym się nudził i co by wtedy było? - zapytał.

- W sumie tak ale też nie… - po części zgodził się odnośnie herbatników i ciastek owsianych - To tylko ciastka… Nie ma co się rozwodzić nad nimi… - odparł. I w zasadzie miał rację. To na pewno jest jest najciekawszy temat do rozpatrywania.

Przyszedł czas na odpowiedzi. Stanley wziął tylko łyk winka, a następnie założył sobie ręce na klatce piersiowej i zaczął się przysłuchiwać.

- O proszę - odpowiedział na wiadomość o siostrze - Też taka ładna czy tylko Ty? - zapytał bez żadnego zająknięcia ani grymasu na twarzy. Czyżby alkohol już działał?

- To będziesz miała pełno malowania - pokiwał z uznaniem. Sztuki może i nie rozumiał. Rozumiał za to ile tych dzieł trzeba naskrobać, aby wypełnić jeden pokój. A co dopiero całą galerię sztuki. Chociaż tutaj Stella wspominała o galeriach sztuki. Liczbie mnogiej - Przecież Ci ręka odpadnie - odparł. Jak ona miała być radę to zrobić ze swoimi drobnymi rączkami? - Mogę dać Ci trochę raportów do pisania to ręce się przyzwyczają - zaoferował. Może wtedy te sprawozdania by jakoś wyglądały, a nie naskrobane jak kura pazurem.

Kiedy panna Avery odpowiedziała na ostatnie pytanie, pochylił się do przodu i oparł głowę o swoje skrzyżowane palce. Skrzywił się mocno jak usłyszał o hodowaniu sióstr. Ewidentnie mu się to nie spodobało. Jednak nie odważył się na komentarz do tej części - No bo de facto przestały istnieć… Pierwsze słyszę o czymś takim… - przyznał. Dla niego jako zwykłego czarodzieja było niedopomyślenia, aby takie rzeczy miały miejsce - Nie myślałaś aby… Nie wiem uciec z tego? Wyrwać się z tego błędnego koła? Żeby coś zrobić aby to wszystko zakończyć? - oburzył się - Przecież traktują Cię jak zwierzę - odchylił się do tyłu i rozłożył ręce w geście niezadowolenia - To już nawet Anne nie jest taka zaborcza w porównaniu do tego co słyszę - dodał. Jakby przyrównać matkę Stanley z rodzicami Stelli, to wychodziło z tego wszystko, że to jednak pani Borgin była tą lepszą osobą.

Tak się zasłuchał w to co Avery ma mu do przekazania, że aż nie zauważył kiedy opróżnił ponad połowę kubka. Dobrze się popijało winko do takich opowieści.

Poprawił się na krześle aby być w jak najlepszej gotowości do odpowiedzenia na swoje pytania. Nie spodziewał się jednak, że już pierwsze z nich wybije go z rytmu. A to dopiero miało być najłatwiejsze pytanie.

- Umm… - wymamrotał z zasłoniętych ręką ust. Nie wiedział co ma odpowiedzieć na to pytanie. Nie miał za dużo szczęśliwych momentów w życiu. Nigdy też się nie zastanawiał, który z tej bardzo małej listy uważa za swój najlepszy dzień. Można było bez trudu zauważyć zakłopotanie na twarzy Stanleya - Nie wiem w sumie… - podniósł kubek aby się napić - Za dużo to ich nie było… - zaśmiał się nerwowo odstawiając kubek - A żem się sam na minę wpierdolił proponując tę grę… - zacisnął pięść aby dłoń przestała mu drżeć - Chyba… Chyba… Jak mi wybaczyłaś… - przygryzł wargę i odwrócił się w stronę barmana, aby szybko zmienić temat - Chcesz jeszcze jeden? Na pewno - zapytał Stellę ale odpowiedział sobie sam. Uniósł dwa palce do góry dając znak właścicielowi, że potrzebują kolejnej dolewki za chwilę.

Zacisnął, a następnie rozluźnił pięść słysząc kolejne pytanie - Ty to lubisz zadawać ciężkie pytanie, nie? - upewnił się, że tak było - Chyba samotności. Boję się zostać sam jak palec na tym świecie - rozpoczął swój wywód, a następnie zaczął się bawić kubkiem - Gdzie nie mam dla kogo żyć, a moja dalsza egzystencja sprowadza się po prostu do tego, że mija mi dzień za dniem. Bez żadnego większego ładu lub składu. Tak po prostu, czas sobie leci, a ja jestem zakładnikiem własnej bezradności… - skończył mówić i ciężko westchnął.

Stanley potrzebował chwilę odpocząć przed kolejnym pytaniem. Na całe szczęście barman miał świetne wyczucie czasie i pojawił się po tym jak on zakończył mówić. Postawił obok dwa nowe kubki, a następnie obrócił się na pięcie i wrócił za swoją lade.

- No tak… Spodziewałem się tego… Nie wiedział tylko kiedy… - przyznał kiedy usłyszał ostatnie pytanie. Uciekł wzrokiem niemal od razu na bok. Podrapał się po szyi, a następnie zaczął miętosić palce u dłoni. Oczy mu się lekko przeszkliły - Chwilka… - poprosił lekko podłamany głosem. Wziął solidnego łyka gorącego wina. Nie zważał, że parzy go w gardło czy język. Potrzebował po prostu teraz trochę procentów - Bo go nie ma - powiedział, spoglądając na Stellę i wzruszając ramionami - Nigdy go nie było. Nie znam go - zaczął tłumaczyć. Nie używał określenia tata tylko go - Nawet nie wiem czy on żyje w ogóle i czy kiedykolwiek go spotkam - przetarł nos - Próbowałem go szukać… Ale nic… Matka też mi nic nie mówiła o nim… Nie chce abym go odnalazł… - schował oczy w dłoni, a następnie przejechał palcami pod nimi, aby ściągnąć kilka łez.

Siorbnął nosem kilka razy - Raz, dwa, raz, dwa - powiedział pod nosem. Wziął kilka głębszych wdechów i wydechów - Już w porządku. Prawda to kurwa - stwierdził lekko roześmianym głosem.

- No to tak… Kiedyś wspomniałaś, że dobrze, że nie zniknąłem i że masz nadzieję, że nigdy nie zniknę… - wziął łyk wina. Lekko go to uspokoiło - Rozwiń tę myśl - zaproponował.

- Każdej mniej lub bardziej Tobie znanej sobie osobie byś udawała drugą połówkę przed jego matką? - zapytał spoglądając na nią.

- A trzecie… - zastanowił się przez chwilę - Nie boisz się utraty sławy? Wiesz. Ludzie tam wyżej… W hierarchii… Czasem się potykają i spadają na samo dno… - poprawił wąsa, a następnie zaczął się przysłuchiwać.

Urokliwa wiolonczelistka
Mirror, mirror on the wall, who's the fairest of them all?
Stella mierzy 165 centymetrów wzrostu, należy raczej do szczupłych kobiet. Buzię ma okrągłą, posiada pucułowate policzki, które dodają jej uroku. Oczy ma w kolorze orzechowym, włosy długie, jasne, najczęściej nosi je rozpuszczone. Ubiera się bardzo starannie, dba o to, aby zawsze wyglądać nienagannie. Pachnie cytrusami.

Stella Avery
#8
Wczoraj, 08:17 AM  

- Nie poszedłbyś? To ciekawe, nawet jakby Cię ładnie poprosiła? - Wpatrywała się uważnie w mężczyznę, coś jej się nie chciało w to wierzyć, a może rzeczywiście tak było? Nie umiała tego wyczytać z jego twarzy. - Ze mną nie ma nudy, to fakt! - Za każdym razem gdy się spotykali, to coś się działo. Przyjemne, a czasem mniej przyjemne rzeczy, jednak na nudę nie mogli narzekać.

- Dla jednych tylko ciastka, dla innych aż, ja bym się dała pokroić za czekoladę. - Wzruszyła ramionami, nawet nie ukrywała tego, że ją uwielbia.

Stelka wtórowała mężczyźnie, piła z nim w miarę równym tempem - co nie wróżyło nic dobrego. Póki co jednak jeszcze nie przestawała, najwyżej przeżyje szok, gdy przyjdzie jej wstać.

Na jej twarzy pojawił się różany rumieniec, spowodowany komplementem, który usłyszała. - Też taka ładna, ale brakuje jej mojego uroku. - Powiedziała jeszcze mając na myśli oczywiście swoje geny wiły. Tylko ona w ich rodzinie je odziedziczyła, uważała to po części za karę, a  z drugiej strony przecież nieraz jej czar pomagał w wielu sytuacjach, więc sama do końca nie wiedziała, co o tym myśleć.

- Wiesz, że maluję już od lat i mam całkiem niezłą kolekcję swoich dzieł. - Zbierała swoje prace od najmłodszych lat właśnie ze względu na to, że wierzyła, że kiedyś będzie bardzo sławna i ludzie będą chcieli płacić za te obrazy naprawdę duże pieniądze. - Zamiast raportów, możesz mi kiedyś pozować, to lepsza opcja i mógłbyś oddać obraz matce, pewnie by sobie na ścianie powiesiła. - Ten pomysł wydawał jej się być o wiele lepszy niż wypełnianie jakichś nudnych raportów.

- Pierwsze słyszysz, bo nie pochodzisz z takiej rodziny Stanley. - Avery wiedziała, że jest kilka rodów, które bardzo mocno trzymają się tych tradycji, jej rodzina do nich należała. - Uciec i to wszystko stracić? - Nie było to dla niej takie oczywiste. Gdyby porzuciła rodzinę zostałaby bez niczego, a była przyzwyczajona do luksusów. Nie potrafiła sobie wyobrazić innego życia. - Wychowywali mnie tak, abym była ozdobą przyszłego męża, nie widzisz tego? Żadnych konkretnych umiejętności, tylko takie, które mają zrobić wrażenie na innych. Nie zamierzam z tym walczyć. - Widać było, że pogodziła się już ze swoim losem, już niedługo będzie się uśmiechać promiennie przy boku jakiegoś mężczyzny. - To nawet nie jest zaborczość, to poszanowanie do tradycji. - W końcu mogła robić co chciała, jedyne w co ingerowali jej rodzice to właśnie kandydat na przyszłego małżonka.

Stella sięgnęła po kubek, to pytanie, na które przed chwilą odpowiedziała było dosyć niewygodne, dobrze było więc wypić nieco alkoholu, żeby się tym wszystkim nie przejmować.

Avery właściwie nie spodziewała się takiej odpowiedzi, w końcu mógł wybrać wspomnienie z całego swojego życia, a on wybrał to, kiedy ona mu wybaczyła, czyli jednak faktycznie mu na niej zależało. Przyglądała się mężczyźnie uważnie, widziała jego zmieszanie. Najwyraźniej był z nią szczery. - Nie spodziewałam się takiej odpowiedzi. - Nie do końca wiedziała, co innego ma odpowiedzieć, zaskoczył ją.

Zdążyła jedynie kiwnąć twierdząco głową, kiedy zapytał o to, czy chce kolejny kubek wina. Zdecydowanie jej się to przyda, jeśli rozmawiają już na takie tematy.

- Nie może być za łatwo, no i okazja jak ta nie zdarza się zbyt często. - Rzekła jeszcze, gdy usłyszała komentarz na temat poziomu zadawanych przez siebie pytań. - Na egzaminie na aurora będą pewnie trudniejsze. - Wtrąciła jeszcze uśmiechając się przy tym serdecznie. - Samotność to faktycznie straszna sprawa. - Spoważniała na moment. - Taka świadomość, że się po prostu egzystuje może dobijać. - Jaki sens wtedy miało życie?

Avery akurat kończyła zawartość swojego kubka, kiedy pojawił się przed nią kolejny. Strasznie szybko spożywali alkohol, czuła, że zaczyna jej się robić ciepło, a myśli zaczynają wędrować w różne dziwne kierunki.

- Zastanawiało mnie to. - Postanowiła się wytłumaczyć dlaczego zadała to ostatnie pytanie. Było ono bardzo niewygodne, ale to jej nie powstrzymało. - To wszystko wyjaśnia, dlatego ona jest taka w stosunku do Ciebie. - Chodziło jej o Anne. Skoro sama wychowywała syna od zawsze, to zależało jej na tym, żeby wychować go jak najlepiej. Wiele od niego wymagała i była w stosunku do niego bardzo krytyczna - teraz Avery wiedziała dlaczego. - Szukałeś go? Czy odpuściłeś temat. - Była ciekawa, szybko uzyskała odpowiedź. - Może mogłabym jakoś pomóc? - Chociaż sama nie wiedziała jak. Straszne to musiało być uczucie nie znać swojego ojca.

- Mówiłam coś takiego? Niemożliwe. - Upiła kolejny łyk wina, tym razem mniejszy. - Bo wiesz, jakoś tak przyzwyczaiłam się do tego, że jesteś. Tak po prostu i nie chciałabym, żebyś zniknął. W dosyć krótkim czasie stałeś się jedną z bliższych mi osób. - Avery wpatrywała się w kubek z winem, jakoś tak jej było głupio patrzeć mu w oczy, kiedy o tym wszystkim mówiła.

- To proste! - Powiedziała z entuzjazmem i podniosła wzrok, gdy usłyszała kolejne pytanie. - Oczywiście, że nie. Coś Ty, tylko wyjątkowym dla mnie osobom mogłabym pomóc w ten sposób, zresztą jesteś pierwszy i raczej jedyny. - Ten pomysł wyszedł dość spontanicznie, a zamieszanie przecież było spowodowane trochę z jej winy, musiała więc mu pomóc jakoś ogarnąć to wszystko.

- Nie boję się. Zamknęłabym się wtedy w domu i malowała, mogłabym przestać zachowywać się w określony sposób, nikt by nie obserwował każdego mojego gestu. - Niby lubiła ten splendor, jednak czasem zastanawiała się, jakby to było, gdyby została zupełnie anonimowa.

Upiła kolejny łyk wina, a następnie przeniosła wzrok na Stanleya. - Teraz moja kolejka! Szykuj się. - Zastanawiała się przed moment nad pierwszym pytaniem, samo ich formułowanie nie było najprostsze, a co dopiero odpowiedzi. - Jaka jest Twoja największa słabość Stanley? - Chyba każdy miał jakiś słaby punkt, zastanawiała się, co wybierze Borgin, sama nie potrafiłaby się domyślić, chociaż próbowała.

- Drugie pytanie, nie będzie łatwo, dlaczego się zgadzasz na wszystko, co Ci proponuję? - Ile razy by do niego nie napisała z jakąś głupią propozycją, to zawsze nie miał z tym problemu i z chęcią jej towarzyszył, chociażby na tej głupim sabacie.

- No i teraz trzecie, może coś łatwiejszego? - Spoglądała na Borgina. - Jaki jest Twój ulubiony kolor? - Żeby nie było, że zadaje same skomplikowane pytania.

Czarodziej
Wszystko jest złudzeniem, ułudą.
Stanley mierzy około metra dziewięćdziesięciu wzrostu i jest atletycznej budowy ciała. Jego krótko ścięte, zaczesane na bok ciemnobrązowe włosy okalają owalną twarz, która zrobią piwne oczy. Zawsze ma lekki, kilkudniowy zarost w postaci wąsa i brody. Na co dzień można go spotkać noszącego mundur brygadzisty. Jeżeli jednak uda się komuś go wyciągnąć na jakąś aktywność niedotyczącą pracy to przybędzie w długim, ciemnym płaszczu, a pod spodem będzie miał koszulę i najprawdopodobniej krawat. Wypowiada się w sposób spokojny dopóki nie zostanie wyprowadzony z równowagi.

Stanley Andrew Borgin
#9
Wczoraj, 09:50 AM  (Ten post był ostatnio modyfikowany: Wczoraj, 09:58 AM przez Stanley Andrew Borgin.)  

Grzane wino działało w najlepsze. Rozgrzało Stanleyowi nawet najbardziej  zmarznięte kości. To nie był jedyny efekt jaki przynosił ze sobą kolejny kubek. Każdy łyk rozwiązywał usta Borgina. Zapewne jakby ktoś się zapytał go o jakieś tajemnice z ministerstwa to nie omieszkałby o nich poopowiadać. Dlatego właśnie nigdy nie pił alkoholu w nieznanym sobie towarzystwie. I w takim, któremu nie ufał.

Nie rozumiał skąd to zdziwienie u Stelli - Oczywiście, że tak. Nie zaakceptowałbym zaproszenia od lasu od byle kobiety - przyłożył rękę do swojej klatki - Jestem księżniczka przecież. A księżniczkom nie wypada z byle kim iść gdziekolwiek. Co sobie inni pomyślą? - przyznał - Jeszcze nie wiadomo co by chciała tam ze mną zrobić... Pobić lub okraść z duszy... - tłumaczył - A jak wiemy, Ty jesteś w miarę nie niebezpieczna... No chyba, że się obrazisz. Wtedy to klękajcie narody bo trzeba będzie zrobić tajną operację - nawiązał do swojej super misji z ministerstwa. Teraz już wiedział co wtedy nagadadał i nie zamierzał tego nie wykorzystać. Tym bardziej, że z perspektywy czasu większość tych rzeczy już go po prostu śmieszyła.

- Zapamiętam. Stella da się pokroić za kawałek czekolady - pochylił się - Nie wypowiadaj tych słów przy biurze koronera. Wiesz... Dla własnego bezpieczeństwa - zaśmiał się. Powinna mieć się na baczności. Skoro za samą czekoladę była w stanie wskoczyć pod skalpel - A jaki smak? - dopytał - Dzieci lubią słodycze. Muszę wiedzieć jaką Ci kupić na Twoje 6 urodziny - nawiązał do jej daty urodzin.

Popijał wybitny trunek dalej przysłuchując się co ciekawego ma mu do powiedzenia. Atmosfera tego miejsca powodowała, że najchętniej zostałby tutaj z tydzień. Ten skwierczący ogień i zapach w powietrzu...

- Taa... Haha... - zaśmiał się na słowa o pozowaniu i portrecie dla Anne - Gwarantuje Ci, że pierwsze pytanie by było o to gdzie jest jej ulubione dziecko na tym portrecie... - pokiwał głową z niedowierzaniem. Stella miała rację jak w zeszłym roku mówiła, że jeszcze zostanie ulubionym dzieckiem jego matki. Miał wrażenie, że na przestrzeni kilku miesięcy obie panie zaczęły się lepiej dogadywać niż on ze swoją rodzicielką przez całe swoje życie - Kazałaby mi przynieść wspólne zdjęcie. Wtedy pewnie by się zgodziła aby powiesić... Albo by powiedziała aby mnie usunąć z niego - parsknął śmiechem.

- Oczywiście, że tak. Ty jesteś po prostu za grzeczna Stella aby to zrozumieć... Za bardzo ułożona... - nie pojmował takiego myślenia. Od kiedy to kobieta miała po prostu tylko ładnie wyglądać czy swoim mężczyźnie? Może jeszcze powinna mu usługiwać? - Nie czujesz się jak skowronek w klatce? Niby widzisz świat wokół i masz wolność ale jednak kraty... - zapytał. Chciał jeszcze coś na ten temat powiedzieć ale ugryzł się w język. Jeszcze skończyłoby się to jedną wielką burdą.

- Próbowałem się dowiedzieć cokolwiek. Chociaż strzępek informacji. Nawet głupi fakt czy żyje - zaczął odpowiadać - Szukałem w ministerstwie też... Mimo, że nie powinienem ale wiesz jak jest... Bez szczegółów ciężko cokolwiek znaleźć - przejechał po stole - Może to zabrzmi źle... I postawi w jeszcze gorszym świetle... Ale w końcu prawda, co nie? - wypuścił powietrze i pokręcił głową - Przejrzałem wszystkie dokumenty matki jak była w pracy. Co do jednej nawet najmniejszej strony... Albo się pozbyła tych dokumentów albo chuj wie gdzie je schowała... - końcówkę zdania wypowiedział z lekkim gniewem w głosie. Nie podobał mu się fakt, że z tych dokumentów nie udało mu się uzyskać cennych informacji - Jedyne co udało mi się ustalić to, że nazywa się Robert... Ale Robertów masz setki czy tysiące. Nie będę ich wszystkich sprawdzał - zamyślił się na chwilę - Nie. Nie chcę Cię w to ładować. To jest jak studnia bez dna - kiwnął przecząco głową - Zrobiłaś dla mnie wystarczająco dużo... Zresztą to byłby kolejny dług który musiałbym spłacić... A ja jeszcze poprzedniego nawet nie zdążyłem zwrócić... - zjeżył na moment brwi. Avery ze swoimi znajomościami zapewne mogłaby cokolwiek poruszyć w tej sprawie jednak Stanley nie chciał jej wykorzystywać do swoich własnych spraw. To jego problem i on sobie z nim sam poradzi... Lub też nie.

- Jasne, że mówiłaś - odparł na jej zdziwienie dotyczące pierwszego pytania - Jak się nie nawale w trupa to mam całkiem niezłą pamięć - podkreślił - Odkąd to powiedziałaś kilka tygodni temu, zastanawiałem się co dokładnie może to znaczyć. Ale teraz mam odpowiedź - pociągnął łyk - Dziękuję - uśmiechnął się.

Odpowiedź dotyczącą utraty sławy była ciekawa. Zawsze wydawało mu się, że Stella uwielbiała swoją rozpoznawalność.

- Ja zawsze jestem gotowy - zapewnił, a następnie rozciągnął ręce jakby szykował się do pojedynku.

Nie spodziewał się jednak, że pierwsze pytanie będzie już ciężkie. Najgorsze było to, że musiał odpowiadać zgodnie z prawdą albo zostać skazanym na wieczne potępienie - Umm... - zawiesił się na chwilę - Moja słabość to... - powtórzył aby zyskać kilka sekund na walkę z własnymi myślami. Przyjrzał się też uważnie Stelli - Piękne blondynki, które dogadują się z moją matką, a następnie próbują zostać jej ulubionym dzieckiem - wypowiedział to tak szybko jak potrafił, a potem pociągnął duży łyk. Wybrał prawdę. Odpowiedział to co mu podpowiedziało rozgrzane winem serce. Nie był to zresztą pierwszy raz kiedy łapał się na tym, tak mogło być.

- Będą dzisiaj jakiekolwiek proste pytania? - zapytał z udawaną irytacją w głosie, a następnie zaczął się drapać po głowie - Bo lubię z Tobą spędzać czas. Zawsze coś się dzieje. Nie ma nudy... - odpowiedział zgodnie z prawdą lecz lekko wymijająco. Jeżeli zostanie przyciśnięty do muru to zapewne powie więcej. Ale tak to liczy, że podana odpowiedź usatysfakcjonuje jego rozmówczynie.

- No tak. Najprostsze na koniec. Oczywiście. Nie spodziewałem się po Tobie niczego innego - zaśmiał się na głos - Pomarańczowy chyba. Jest bardzo przyjemny dla oka - odpowiedział i zaczął się zastanawiać nad swoimi pytaniami.

- Z czego by tu teraz przepytać Pannę Avery - spojrzał na nią jakby była jego osadzonym i prowadził z nią wywiad o dokonanej zbrodni.

Stella zawsze wydawała mu się nieskazitelna, ułożona i gotowa na wszystko. Może przydałoby się rozbić tę całą otoczkę i dowiedzieć się trochę o prawdziwej Stelli.

- No to tak... Po pierwsze Twoja największą wada - Stanley był bardzo ciekaw co na to odpowie. Każdy miał jakieś wady. Nie było przecież ludzi idealnych.

- Drugie to... - dopił kubek, a następnie odwrócił się i poprosił o kolejne dwa. Zdał sobie sprawę, że w zasadzie wypija jedną porcję grzanego wina na zestaw pytań - Twoja największa niepewność - przeczesał swoje włosy.

- A trzecie to... Twoja największa porażka... - oparł się o rękę, która położył na stole i zaczął się przyglądać wezwanej do odpowiedzi.

Urokliwa wiolonczelistka
Mirror, mirror on the wall, who's the fairest of them all?
Stella mierzy 165 centymetrów wzrostu, należy raczej do szczupłych kobiet. Buzię ma okrągłą, posiada pucułowate policzki, które dodają jej uroku. Oczy ma w kolorze orzechowym, włosy długie, jasne, najczęściej nosi je rozpuszczone. Ubiera się bardzo starannie, dba o to, aby zawsze wyglądać nienagannie. Pachnie cytrusami.

Stella Avery
#10
Wczoraj, 01:07 PM  

Avery rzadko kiedy pozwalała sobie na spożywanie większych ilości alkoholu. Traciła wtedy kontrolę, a nie znosiła tego uczucia. Wolała też, aby osoby nieznajome nie widziały jej, kiedy nie do końca panowała nad sytuacją. Stanleya znała jednak na tyle, że mogła sobie pozwolić na chwilę zapomnienia w jego towarzystwie.

- Dobrze wiedzieć, że nie jestem byle kobietą. Naprawdę. - Nie były to w końcu słowa rzucane na wiatr, coś ich zdecydowanie łączyło. Tylko póki co, Stella nie potrafiła tego nazwać. - Fakt, jak mogłam zapomnieć, księżniczki tak mają, że pozwalają sobie towarzyszyć tylko prawdziwym królewiczom. - Prawda, która była zapisana w wielu baśniach, jak mogła o tym zapomnieć? - Nie lekceważ moich możliwości, jakbym tylko chciała, to bym mogła być niebezpieczna. - Próbowała powiedzieć poważnie, jednak średnio jej wyszło.

- Nie zamierzam nawet wchodzić do tego biura koronera, nie bawią mnie trupy. - Na samą myśl o tym, że mogłaby zobaczyć ciało przeszedł jej zimny dreszcz, Stella nie należała do osób, które chciałaby oglądać takie rzeczy, później dotarło do niej to, że chodziło o ten tekst, że ona dałaby się pokroić za czekoladę, tak czy siak same myślenie o tym ją odrzucało. - Gorzka czekolada jest najlepsza, ale dzieci chyba takiej nie lubią. - Przynajmniej tak się jej wydawało, że była ona dla nich za mało słodka.

- Jeśli tak zazdrościsz, że przejęłam rolę ulubionego dziecka, mogę sprawić że się to odmieni, dosyć drastycznie, wystarczy tylko jedno słowo. - Czuła, że były to raczej żarty, jednak gdyby było inaczej, to nie miałaby problemu z tym, żeby zrazić do siebie kobietę, szczególnie, jeśli Borgin by tego wymagał. Była skłonna zrobić dla niego naprawdę wiele.

- Możliwe, że jestem zbyt grzeczna, ale wiem, że wtedy spełnię oczekiwania, a to jest dla mnie ważne. - W końcu zależało jej na tym, aby rodzice byli z niej dumni. Musiała im udowodnić, że zależy jej na ich rodzinie i jej reputacji. Wpajali jej to do głowy od najmlofszycj lat, że nie może przynieść im wstydu i tego się trzymała. - Jeśli ta klatka jest ze złota, to czy warto ją opuszczać? - Nigdy nawet nie myślała o tym, że mogłaby zrobić coś wbrew słowom rodziców, nie należała do osób, które negowały ich zdanie, rodzina była najważniejsza. To dzięki nim mogła się spełniać w tych wszystkich artystycznych dziedzinach, oczywiste że miało to też swoją cenę, ale z tym to już się pogodziła dawno temu.

Trudno było zrozumieć komuś z zewnątrz, jak wygląda ich świat. Ona i Clare były do tego przygotowywane od małego, także nie widziały dla siebie innej przyszłości.

- To musi być dla Ciebie trudne, ta niewiedza, nie masz pojęcia, czy żyje, czy nie, kim jest, gdzie może być. Ja pierdole, pojebana sytuacja. - Najwyraźniej pierwszy raz zabrakło jej słów, bo zaczęła przeklinać, a bardzo rzadko sobie na to pozwalała, alkohol który wypiła sprzyjał temu, że zaczęły one opuszczać jej usta. - Trochę też Anne jest wobec Ciebie niesprawiedliwa, masz prawo wiedzieć czyja krew płynie w Twoich żyłach, w sensie nosz kurde, nie można tak robić, do grobu weźmie ze sobą tę tajemnicę? - Widać było, że Avery faktycznie się przejęła tym tematem, poruszyło ją to mocno. W końcu chyba każdy chciałaby wiedzieć, kto jest jego rodzicem i czy jeszcze żyje, nie były to jakieś pierdoły, tylko informacje które miały wpływ na to, kim się było. Wiele cech było przecież dziedziczonych genetycznie i chorób.

- Czyli zastanawiasz się czasem nad tym, co do Ciebie mowię, ciekawe. - Uśmiech ponownie pojawił się na jej twarzy, upiła kolejny łyk wina, chociaż wiedziała, że zbliża się do granicy, jeszcze chwila i może stracić kontrolę.

Nawet jej się podobała ta zabawa. Mogli się o sobie dowiedzieć różnych ciekawych rzeczy, którymi nie dzielili się z nikim innym. Przynajmniej Stella o wielu z tych rzeczy nie mówiła jeszcze nikomu.

Policzki ją zapiekły i pojawiły się na nich rumieńce, kiedy usłyszała jego odpowiedź na temat słabości. - Interesujące, ciekawe gdzie można spotkać takie blondynki. - Swój wzrok wbiła w jego oczy, wpatrywała się w nie dosyć długo. Nie spodziewała się takiej odpowiedzi, jednak dobrze, że to usłyszała, przynajmniej zaczęła być bardziej świadoma jego postawy. Właściwie to nawet ją to ucieszyło, oznaczało to, że nie jest w tym wszystkim sama i nie było to jednostronne. To czyli co? Tego jeszcze nie umiała nazwać.

- To prawda na nudę nie narzekamy. - Miała wrażenie, że odkąd poznała Borgina jej życie nabrało kolorów i naprawdę wiele się w nim działo.

- Ostatnie jest proste, żebyś już nie narzekał. - W końcu nie zamierzała się tutaj nad nim znęcać, te pytania miały być też przyjemnością, stąd to zapytanie o ulubiony kolor.

Nadeszła jego kolej. Czekała na to, o co tym razem zechce ją zapytać, była gotowa udzielić odpowiedzi. Z każdym wypitym łykiem wina robiła się coraz bardziej odważna.

- Moja najwieksza wada to mania kontroli. - Nawet się nie zawahała nad odpowiedzią. - Wszystko musi się dziać, tak jak sobie zaplanuję, inaczej za siebie nie ręczę. - Zresztą widział to już raz, wtedy kiedy się z nim umówiła, miała wszystko zaplanowane, a on z BUMem pojawił się na tym nieszczęsnym marszu.

- Niepewność... - Zastanowiła się przez chwilę. - Największą niepewnością dla mnie jest to co my tu teraz robimy, wiesz. Może nie powinna tego mówić, jednak wypite wino zrobiło swoje. - Bo tak naprawdę, nie mam pojęcia czym to jest. - Uciekła teraz spojrzeniem w stronę swojego kubka, może jej nawet ulżyło, że powiedziała o tym głośno.

- Największa porażka? - Tu było trudno, tak właściwie to nie czuła, żeby coś w życiu jej się nie udało, ciężko jej było odpowiedzieć na to pytanie. - Może to, że nie chcę, ani nie umiem się postawić. - Przywykła do wygody, przez co bała się decydować o swoim życiu.

Znowu przyszła jej tura na zadawanie pytań. Upiła przed tym jednak spory łyk wina, nie myślała już całkowicie jasno. - Czy byłeś kiedyś zakochany? - Jej spojrzenie ponownie skierowało się w stronę mężczyzny. Była ciekawa jakiej odpowiedzi jej udzieli.

- Drugie pytanie, gdybyś mógł się zamienić z kimś życiem na jeden dzień, to w kogo buty chciałbyś wejść. - Tutaj zupełnie nie miała pojęcia, jakiej odpowiedzi może się spodziewać, także czekała za zainteresowaniem na odpowiedź.

- i ostatnie, hmm powinno być łatwe? - Nadal miała na uwadze to, żeby nie przesadzić. - - Jaki jest Twój ulubiony alkohol? - Chętnie zapamięta odpowiedź na to pytanie, żeby wiedzieć co mi kupić na prezent, gdy zdarzy się do tego okazja.

« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: Stanley Andrew Borgin, Stella Avery, 2 gości


Strony (2): 1 2 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Tryb normalny
Tryb drzewa