• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena poboczna Little Hangleton v
« Wstecz 1 2 3 4 Dalej »
[13.04.72, Little Hangleton, pobliże posiadłości Gauntów] Opowieści węży

[13.04.72, Little Hangleton, pobliże posiadłości Gauntów] Opowieści węży
Syn czarnoksiężnika
Cathal wdał się w dużej mierze w matkę z Gauntów: po niej ma dość jasne włosy i jasne oczy. Mężczyzna bardzo wysoki, około 192 cm wzrostu, któremu wyraźnie nie był w życiu obcy wysiłek fizyczny. Gdzieś pomiędzy trzydziestką a czterdziestką.

Cathal Shafiq
#1
27.03.2023, 23:23  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 14.06.2023, 21:35 przez Morgana le Fay.)  
adnotacja moderatora
Rozliczono - Geraldine Yaxley - osiągnięcie Piszę, więc jestem
Rozliczono - Cathal Shafiq - osiągnięcie Piszę, więc jestem

Nie był w posiadłości Gauntów od dawna.
Trudno powiedzieć, co go tutaj ściągnęło. Może ulotne wspomnienie matki, która póki tylko starczyło jej sił, starała się zrobić, co mogła, aby utrzymać to miejsce w przyzwoitym stanie. A może zew krwi i podszepty, które stawały się coraz silniejsze teraz, kiedy wrócił do Anglii.
(Może dlatego tak lubił przebywać w Egipcie. Palące słońce, pustynia, która zdawała się nieskończona, egzotyczne zapachy i smaki, to wszystko zdawało się usypiać Slytherina w głowie Cathala. Jakby w obcym otoczeniu brakowało rzeczy, budzących Salazara z letargu.)
Przeszedł po pustych pokojach, pełnych wspomnień o dawnej wielkości i nie tak dawnym upadku. Przewietrzył kilka z nich, a z jednej z sal usunął pleśń, odnotowując, by kolejnym razem znaleźć przyczynę jej pojawienia się. Na powrót wydeptał ścieżkę, wiodącą do altany i przez chwilę stał po prostu zamyślony, zapatrzony w przestrzeń, spoglądając na rozplenione nadmiernie chwasty. W jego głowie odżywał obraz tego ogrodu sprzed dwudziestu lat: już wtedy zaniedbanego, ale nie aż tak jak obecnie. A potem, kiedy zajrzał do hodowli węży, by je nakarmić i upewnić się, że wszystko jest w dobrym stanie, czekała go niemiła niespodzianka. Jeden z największych okazów znikł. Uważne sprawdzenie całej okolicy, szybko wykazało, że jeden z czarów chroniących hodowlę osłabł (co Cathal szybko naprawił), a w starym murze pojawiła się dziura. Nie sprawiało to różnicy w samych zabezpieczeniach domu. Zaklęcie chroniące muru i tak powstrzymałoby kogoś, kto chciałby wejść do środka z zewnątrz.
Natomiast niekoniecznie już zatrzymało to, co chciało posesję opuścić.
Na przykład wielkiego węża.
Cathal Shafiq nawet nie chciał sobie wyobrażać, jak będzie wyglądało śledztwo Brygady Uderzeniowej w sprawie ogromnego gada, który w Little Hangleton zżarł kilku mugoli. Ani zastanawiać się, jak szybko uznają, że trzeba sprawdzić posiadłość Gauntów. Może i jemu personalnie nie udałoby się niczego udowodnić, ale kto wie, czy nie postanowiliby zlikwidować hodowli? A tego, mimo wszystko, nie chciał. Cal może się do tego nie przyznawał, ale miał słabość do węży, zwłaszcza tych konkretnych węży. Obszedł więc posiadłość i ruszył poza mur – poszukując uciekiniera. Wiatr rozwiewał jasne włosy mężczyzny, mocno opalonego przez egipskie słońce, odzianego w spraną koszulę oraz ciemne spodnie.
Szelma
Yes, it's dangerous.
That's why it's fun.
Od czego warto zacząć? Ród Yaxley ma w swoich genach olbrzymią krew. Przez to właśnie Geraldine jest dosyć wysoka jak na kobietę, mierzy bowiem 188 cm wzrostu. Dba o swoją sylwetkę, jest wysportowana głównie przez to, że trenuje szermierkę, lata na miotle, biega po lasach. Przez niemalże całe plecy ciągnie się jej blizna - pamiątka po próbie złapania kelpie. Rysy twarzy dość ostre. Oczy błękitne, usta różane, diastema to jej znak rozpoznawczy. Buzię ma obsypaną piegami. Włosy w kolorze ciemnego blondu, gdy muska je słońce pojawiają się na nich jasne pasma, sięgają jej za ramiona, najczęściej zaplecione w warkocz, niedbale związane - nie lubi gdy wpadają jej do oczu. Na lewym nadgarstku nosi bransoletkę z zębów błotoryja, która wygląda jakby lewitowały. Porusza się szybko, pewnie. Głos ma zachrypnięty, co jest pewnie zasługą papierosa, którego ciągle ma w ustach. Pachnie papierosami, ziemią i wiatrem, a jak wychodzi z lasu do ludzi to agrestem i bzem jak jej matka. Jest leworęczna.

Geraldine Yaxley
#2
27.03.2023, 23:45  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 27.05.2024, 22:50 przez Geraldine Yaxley.)  

Yaxley ostatnio większość czasu spędzała na dworze. Nie ma się co dziwić, wiosna już na dobre zagościła w Wielkiej Brytanii. Geraldine brała zlecenia, jak leci. Nie znosiła siedzieć w domu, więc nie przeszkadzało jej nawet poszukiwanie gówien lunaballi. Taka już była - żadnego zajęcia się nie bała.

Tym razem nie wybrała się jednak na polowanie, co nie zdarzało się często, a na spacer ze swoim psem - Pierdołą, który był wyżłem weimarskim, dostała go na urodziny w tym roku od swojego młodszego brata. Była zdziwiona, że obdarzył ją takim prezentem - raczej nigdy nie miał gustu, a tym razem idealnie trafił. Miała zamiar zrobić z Pierdoły towarzysza do polowań, tyle, że póki co był szczeniakiem, który średnio się nimi interesował i raczej przeszkadzał, no ale każdy porządny myśliwy był kiedyś dzieckiem, także uważała, że i na Pierdołę przyjdzie jeszcze czas i lata świetności dopiero przed nim.

Yaxley dotarła do Little Hangelton - było tutaj całkiem malowniczo, idealne miejsce na to, żeby trochę pospacerować. Psa miała na smyczy - nie ufała mu jeszcze na tyle, żeby pozwolić mu biegać samopas, a nie chciała też żeby przypadkiem wpadł na jakieś dzikie stworzenie, które mogło go zjeść na raz, za wiele w swoim życiu widziała.

Spacerowała powoli, nigdzie się dzisiaj nie spieszyła, to był dzień na przyjemności. Korzystała z idealnych warunków atmosferycznych, słońce bowiem wyszło zza chmur, a jego promienie całkiem przyjemnie muskały jej twarz. Naprawdę wspaniały dzień.

Wtedy jednak Pierdoła zaczął szczekać, bardzo głośno i intensywnie, Gerry została wyrwana z przyjemnego transu. Rozejrzała się wokół, aby znaleźć przyczynę. - No nie kurwa, to chyba jakiś żart. - Albo jej się wydawało, albo zobaczyła dużego węża, jednak nic nie piła, było jeszcze wcześnie, to musiało dziać się naprawdę. To nie mogły być halucynacje, tylko skąd w tym miejscu duży wąż? Nie miała pojęcia, ale okropnie ją to zaciekawiło, kto normalny trzymał w domu węże? Nie było to coś spotykane na co dzień, a Yaxley lubiła wiedzieć wszystko, więc oczywiście wsadziła nos w nieswoją sprawę.

Syn czarnoksiężnika
Cathal wdał się w dużej mierze w matkę z Gauntów: po niej ma dość jasne włosy i jasne oczy. Mężczyzna bardzo wysoki, około 192 cm wzrostu, któremu wyraźnie nie był w życiu obcy wysiłek fizyczny. Gdzieś pomiędzy trzydziestką a czterdziestką.

Cathal Shafiq
#3
28.03.2023, 10:28  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 28.03.2023, 10:34 przez Cathal Shafiq.)  
Ślad wiódł poza posiadłość. Na całe szczęście, nie ku wiosce, pełnej czarodziei, ale w której też tu i ówdzie zamieszkiwali przecież (przynajmniej kiedyś: teraz Cathal nie mógł być tego pewny) mugole, a ku lasom, okalającym miejscowość. Dobrze, bo łowienie olbrzymiego gada pomiędzy zabudowaniami na pewno nie byłoby łatwe.
Gady to chyba twoja specjalność, szepnął w myślach ku Slytherinowi, chociaż zwykle tak mocno unikał zwracania się ku niemu. To Salazar przemawiał pierwszy: najczęściej ganiąc go albo podszeptując, nawołując, najchętniej w tych chwilach, gdy wyczuwał słabość, doszukiwał się jakiejś uchylonej furtki, wywołanej zmęczeniem, żałobą, czy wściekłością…
I teraz w jego głowie w odpowiedzi rozbrzmiał nie głos, a syk. Syczenie, które umysł Cathala, oczywiście, od razu zapamiętał, a cichy szept Salazara niósł ze sobą też jego znaczenie.
„Do domu, już”.
Doskonale, wiedział, jak przekonać gada do powrotu. Jego struny głosowe niejako otrzymywały możliwość syczenia w pakiecie. Bardzo szkoda, że nie miał pojęcia, jak węża znaleźć.
Cathal zszedł ze wzgórza. Zbliżał się już do lasu, rośliny sięgały mu za kostki, i nie potrafił już znaleźć tropu węża – nie był w końcu łowczym. Ale w oddali dostrzegł kobietę, bardzo trudną do przegapienia ze względu na swój wzrost.
Sama Geraldine zaś…
Tak, mogła dostrzec, co doprowadziło do szału jej psa. Pośród trawy i chwastów, które wraz z wiosną zaczęły się plenić po okolicy, raz, drugi, trzeci, mignęło jej srebrzyste cielsko. Nie mogło należeć do zwykłego węża, ani nawet do żadnego gatunku, który naturalnie występował w Wielkiej Brytanii. Był na to zbyt duży. Gad znikł jej z oczu, ale rośliny poruszyły się, zwiastując, że wciąż jest w pobliżu… może uznał psa za łatwą ofiarę? Uszu kobiety dobiegł syk, ledwo słyszalny – gdyby Pierdoła nie szczekał, pewnie jako łowczyni łatwo na podstawie dźwięków namierzyłaby, gdzie jest stworzenie, ale hałas czyniony przez psa to utrudniał – a chwilę później kroki kogoś, na tyle ciężkiego, że raczej nie skradał się najlepiej.
Po prawdzie Cathal nawet nie próbował tego robić.


(rzut na charyzmę, gadanie ze Slytherinem w sprawie węża)
Rzut N 1d100 - 73
Sukces!
Szelma
Yes, it's dangerous.
That's why it's fun.
Od czego warto zacząć? Ród Yaxley ma w swoich genach olbrzymią krew. Przez to właśnie Geraldine jest dosyć wysoka jak na kobietę, mierzy bowiem 188 cm wzrostu. Dba o swoją sylwetkę, jest wysportowana głównie przez to, że trenuje szermierkę, lata na miotle, biega po lasach. Przez niemalże całe plecy ciągnie się jej blizna - pamiątka po próbie złapania kelpie. Rysy twarzy dość ostre. Oczy błękitne, usta różane, diastema to jej znak rozpoznawczy. Buzię ma obsypaną piegami. Włosy w kolorze ciemnego blondu, gdy muska je słońce pojawiają się na nich jasne pasma, sięgają jej za ramiona, najczęściej zaplecione w warkocz, niedbale związane - nie lubi gdy wpadają jej do oczu. Na lewym nadgarstku nosi bransoletkę z zębów błotoryja, która wygląda jakby lewitowały. Porusza się szybko, pewnie. Głos ma zachrypnięty, co jest pewnie zasługą papierosa, którego ciągle ma w ustach. Pachnie papierosami, ziemią i wiatrem, a jak wychodzi z lasu do ludzi to agrestem i bzem jak jej matka. Jest leworęczna.

Geraldine Yaxley
#4
28.03.2023, 12:28  ✶  

Yaxley przystanęła. Przetarła oczy, jak nic to musiał być wąż, Pierdoła tego go widział, w końcu nie szczekał by bez powodu. - Dobra Przyjacielu. Zrobimy tak. Przywiążę Cię tu o - Pokazała psu na drzewo, chyba jakiś dąb, który wyglądał na solidny. - Poczekasz tu grzecznie, ja zaraz wrócę, muszę to sprawdzić, a nie chcę, żeby tamten kolega Cię zjadł, mam nadzieję, że rozumiesz? - Powiedziała spokojnym głosem do psa, tak jakby miał zrozumieć to wszystko. Nie zwlekała, od razu po tym jak skończyła swoje tłumaczenie podeszła z Pierdołą do drzewa i przywiązała go tam, solidnie - żeby przypadkiem nie zerwał się ze smyczy.

- Nie szczekaj też Pierdoło, proszę ciiiicho. - Szczekanie psa utrudniało jej zadanie. Jednym ze zmysłów, któremu najbardziej ufała był właśnie słuch, pomagał jej zlokalizować zwierzynę podczas polowań. Będzie musiała popracować z psem nad tym, żeby zachowywał się w odpowiedni sposób, bo zdecydowanie nie pomagało jej to w skupieniu.

Nie zamierzała jednak marnować czasu. Ledwie chwilę wcześniej przecież widziała węża, sporych rozmiarów, na pewno nie był tutejszy. Może uciekł komuś? Może ktoś go tutaj sprowadził? Tylko po co? Miała wiele pytań, nie miała jednak póki co komu ich zadać. Już miała ruszyć przed siebie, aby zlokalizować to zwierzę, nie powinno jej to sprawić kłopotu - w końcu nie na takie zwierzęta już polowała, ale usłyszała kroki. Ktoś się zbliżał.

Sięgnęła do kieszeni swojego skórzanego, nieco zmęczonego życiem płaszcza i wyciągnęła różdżkę, trzymała ją mocno w dłoni, gotowa do poradzenia sobie z ewentualnym niebezpieczeństwem, w końcu nie wiedziała kim może być nieznajomy. Był duży, wzrostem przypominał jej Theona albo Edgara, ale nie znała go, przynajmniej na pierwszy rzut oka. - Nie zgubiłeś może czegoś? - Krzyknęła do niego. Jakoś tak chciała zapytać, bo ten wąż, a teraz ten facet może to wcale nie był przypadek?

Syn czarnoksiężnika
Cathal wdał się w dużej mierze w matkę z Gauntów: po niej ma dość jasne włosy i jasne oczy. Mężczyzna bardzo wysoki, około 192 cm wzrostu, któremu wyraźnie nie był w życiu obcy wysiłek fizyczny. Gdzieś pomiędzy trzydziestką a czterdziestką.

Cathal Shafiq
#5
28.03.2023, 13:07  ✶  
Wyciągnięta różdżka, paradoksalnie, raczej Cathala uspokoiła niż przestraszyła. I to mimo tego, że wcale nie miał ochoty łapać węża na oczach czarownicy, i że był świadom tego, co wiedziało niewielu: Little Hangleton to przystań czarnoksiężników. Po prostu w ostatecznym rozrachunku nie miał ochoty bawić się w modyfikowanie pamięci jakiejś przypadkowej mugolce i walczyć z bólem głowy, o jaki na pewno przyprawiłyby go posykiwania Slytherina, podpowiadającego, żeby kobietę zabić. Przystanął i powiódł spojrzeniem najpierw po Geraldine, potem ku rozzłoszczonemu psu, wreszcie skierował je na trawę. Nie odpowiedział od razu, co mogłoby zdawać się dziwne… i takim właściwie było, jego wahania zwykle wynikały bowiem ze sposobu, w jaki działał umysł, naznaczony piętnem Milforda.
Słowa czarodziejki sugerowały, że jego uciekinier gdzieś tu jest.
- Tak – przyznał, rozglądając się pośród traw. – Ciapek zerwał się ze smyczy – skłamał bezczelnie, chociaż przecież nie wyprowadzał węża, a już na pewno nie na smyczy, i jego „pupilek” wcale nie miał na imię Ciapek.
Cathal nie był aż tak wielki, jak Theon. Przerastał Geraldine o kilka centymetrów. Nie miał w sobie krwi olbrzymów, a przynajmniej nic o tym nie wiedział – Gauntowie nie znieśliby takiej „mieszanki”, co do Shafiqów nie był jednak pewien. Jasnowłosy, dość mocno zbudowany, jasnooki, opalony – na pewno nie wiosennym, angielskim słońcem.
Zjeść, zjeść, zjeść.
Na dźwięk syku przemieścił się, mijając Yaxley. I stając kilka metrów od jej psa, pomiędzy nim, a wężem, czającym się w trawie. Był olbrzymi, ale nawet olbrzymie węże niechętnie rzucały się na ludzi bez powodów. Co innego na psy.
– Nie wolno – poinformował, tylko po angielsku, przykucając i spoglądając na olbrzymie cielsko, które poruszyło się pośród roślin. Shafiq niezbyt umiał się takimi opiekować i pomyślał, że jak tylko stąd wróci, pora dokładniej przyjrzeć się hodowli. Może jednak zostało w nim coś z nauk matki. Nie chciał, by były zaniedbane. Ale mimo to nie obawiał się, że ten konkretny go skrzywdzi – węże Gauntów nie krzywdziły Gauntów, a przynajmniej tak powtarzała Isabella.
Może Cathal wierzył w jej słowa nieco za bardzo, ale ledwo chwilę temu Slytherin podpowiedział mu, jak wysłać węża do domu.
Szelma
Yes, it's dangerous.
That's why it's fun.
Od czego warto zacząć? Ród Yaxley ma w swoich genach olbrzymią krew. Przez to właśnie Geraldine jest dosyć wysoka jak na kobietę, mierzy bowiem 188 cm wzrostu. Dba o swoją sylwetkę, jest wysportowana głównie przez to, że trenuje szermierkę, lata na miotle, biega po lasach. Przez niemalże całe plecy ciągnie się jej blizna - pamiątka po próbie złapania kelpie. Rysy twarzy dość ostre. Oczy błękitne, usta różane, diastema to jej znak rozpoznawczy. Buzię ma obsypaną piegami. Włosy w kolorze ciemnego blondu, gdy muska je słońce pojawiają się na nich jasne pasma, sięgają jej za ramiona, najczęściej zaplecione w warkocz, niedbale związane - nie lubi gdy wpadają jej do oczu. Na lewym nadgarstku nosi bransoletkę z zębów błotoryja, która wygląda jakby lewitowały. Porusza się szybko, pewnie. Głos ma zachrypnięty, co jest pewnie zasługą papierosa, którego ciągle ma w ustach. Pachnie papierosami, ziemią i wiatrem, a jak wychodzi z lasu do ludzi to agrestem i bzem jak jej matka. Jest leworęczna.

Geraldine Yaxley
#6
29.03.2023, 12:14  ✶  

Gerry nie miała zamiaru nikogo przestraszyć. Po prostu zawsze szykowała się do najgorszego. Ten wąż, którego dostrzegła chwilę wcześniej nie zwiastował tego, że przybędzie po niego ktoś o dobrych zamiarach. Węże od najmłodszych lat jej się kojarzyły źle, między innymi, dlatego, że łączyła je również z domem Salazara Slytherina, a jego członków jakoś nigdy specjalnie nie lubiła. Zresztą sam jej brat do nich należał. Walczyła z ich podejściem do innych od najmłodszych lat. Węże nie wzbudzały w niej zaufania ich właściciele tym bardziej, bo kto mógłby chcieć hodować te obślizgłe stworzenia?

- Ten Twój ciapek, nie wygląda na specjalnie spokojnego. - Mówiła spokojnie, nadal uważnie przyglądała się mężczyźnie. - Mam wrażenie, że chce zjeść moją Pierdołę. - Cóż za dzielna z niej obserwatorka, widać, że prawdziwa z niej łowcza.

- Może byś go złapał, nim mój kompan skończy jako jego obiad? - Zapytała całkiem grzecznie. Wypadałoby, aby mężczyzna zajął się swoim zwierzakiem. - W ogóle, co to za pomysł, żeby wyprowadzać węża na spacer. - Nie mogła tego nie skomentować, skoro już znalazła właściciela zwierzęcia postanowiła wylać swoje gorzkie żale. Oczywiście nie przyjmowała, że wyszedł z nim na spacer. Zwierzę musiało mu zwiać, jeśli jednak hodowało się takie stworzenia, to powinno się dbać o to, żeby nie uciekały, mogły w końcu zrobić komuś krzywdę.

- Poradzisz sobie, czy Ci pomóc? - Zapytała wprost, w końcu znała się na rzeczy, jakby nie patrzeć. Różne zwierzęta w swoim życiu widziała, z różnymi sobie radziła, wolała upewnić się, że mężczyzna jest w stanie sam ogarnąć sprawę, nie chciałaby mieć kogoś na sumieniu przez swoją ignorancję, a niestety już widziała tego węża, więc pozostawało przypilnować, żeby dotarł do domu.

Syn czarnoksiężnika
Cathal wdał się w dużej mierze w matkę z Gauntów: po niej ma dość jasne włosy i jasne oczy. Mężczyzna bardzo wysoki, około 192 cm wzrostu, któremu wyraźnie nie był w życiu obcy wysiłek fizyczny. Gdzieś pomiędzy trzydziestką a czterdziestką.

Cathal Shafiq
#7
29.03.2023, 13:22  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 29.03.2023, 13:22 przez Cathal Shafiq.)  
- Ależ skąd. Przecież widzisz, że grzecznie siedzi w trawie – zapewnił Cathal, rzecz jasna kłamliwie, bo chociaż „Ciapek” zaiste siedział teraz grzecznie w trawie, to sam Shafiq też miał podejrzenia, że zainteresował się psem kobiety. Najwyraźniej ktoś spóźnił się z daniem im śniadania, ewentualnie Ciapek był po prostu nienażarty, a rozjazgotane, niewielkie stworzenie, zdawało mu się doskonałą ofiarą. Tudzież chciał odmiany po tych wszystkich szczurach i myszach, jakie dostawał na co dzień.
Ogromny, srebrzysty wąż, uniósł łeb. Wyglądało to przez chwilę tak, jakby chciał zaatakować Cathala. Mężczyzna przesunął się lekko – nie tyleż, by uniknąć potencjalnego ataku, ale aby Geraldine nie widziała jego twarzy. Nie chciał, aby było jasne, że syk wydobędzie się z jego ust, nie z otwartej paszczy węża…
Do domu, już, powtórzył w języku węży to, co podpowiedział mu wcześniej Slytherin. Gad cofnął gwałtownie łeb i z powrotem opadł na trawę. Zwinął się, odwracając w stronę, z której przyszedł sam Cathal. Shafiq, już bardziej na użytek Yaxley niż zwierzaka, wskazał ręką kierunek ku posiadłości Gauntów i tym razem odezwał się po angielsku.
– Ciapek, wracamy do hodowli. Teraz – polecił. Wąż zasyczał, po czym zaczął pełznąć pośród trawy, dokładnie we wskazaną stronę, a Cathal odetchnął z ulgą. Gdyby Slytherin nie zechciał mu pomóc, zapewne musiałby stworzenie sparaliżować, a potem lewitować całą drogę do domu, co byłoby trochę problematyczne. Zwłaszcza, gdyby zobaczył go ktoś nie władający magią.
Nie tylko w tej sprawie mogę pomóc, mruknął cichy głos w jego głowie. Cathal wiedział, że chyba powinien podziękować, ale zignorował go i podniósł się.
– Widzisz, jaki jest grzeczny? – stwierdził lekko do Geraldine, choć doskonale wiedział, że dla kobiety i każdego normalnego pomysł wyprowadzania węża na spacer, zwłaszcza tak ogromnego węża, jest absurdalny. Właściwie i dla niego był absurdalny, nie wyprowadzał przecież węży na spacer, ale wolał taką idiotyczną historyjkę niż przyznać, że w hodowli doszło do naruszenia bezpieczeństwa. – Ot chciał wyprostować trochę łuski. Już zabieram go z powrotem do domu – wyjaśnił.
Szelma
Yes, it's dangerous.
That's why it's fun.
Od czego warto zacząć? Ród Yaxley ma w swoich genach olbrzymią krew. Przez to właśnie Geraldine jest dosyć wysoka jak na kobietę, mierzy bowiem 188 cm wzrostu. Dba o swoją sylwetkę, jest wysportowana głównie przez to, że trenuje szermierkę, lata na miotle, biega po lasach. Przez niemalże całe plecy ciągnie się jej blizna - pamiątka po próbie złapania kelpie. Rysy twarzy dość ostre. Oczy błękitne, usta różane, diastema to jej znak rozpoznawczy. Buzię ma obsypaną piegami. Włosy w kolorze ciemnego blondu, gdy muska je słońce pojawiają się na nich jasne pasma, sięgają jej za ramiona, najczęściej zaplecione w warkocz, niedbale związane - nie lubi gdy wpadają jej do oczu. Na lewym nadgarstku nosi bransoletkę z zębów błotoryja, która wygląda jakby lewitowały. Porusza się szybko, pewnie. Głos ma zachrypnięty, co jest pewnie zasługą papierosa, którego ciągle ma w ustach. Pachnie papierosami, ziemią i wiatrem, a jak wychodzi z lasu do ludzi to agrestem i bzem jak jej matka. Jest leworęczna.

Geraldine Yaxley
#8
30.03.2023, 08:52  ✶  

- Tak grzecznie, że wygląda, jakby chciał połknąć mojego psa w całości i mam wrażenie, że właśnie się do tego przymierza. - Geraldine znała się na zwierzętach. Potrafiła rozpoznać ich odruchy, i "Ciapek" zdecydowanie obserwował ofiarę, którą za chwilę chciałby wciągnąć na obiad. Na pewno będzie rozczarowany, że mu się nie udało. Nie można mieć w życiu wszystkiego.

Uwagę Yaxley przykuł jednak właściciel węża. Gerry przyglądała mu się bardzo uważnie. Pojawiło się dziwne uczucie, taka niepewność, znała je bardzo dobrze, tylko, że w tym przypadku nie do końca potrafiła to zrozumieć. Zazwyczaj wystarczyło, że spojrzała na kogoś, a wiedziała, co ukrywają, potrafiła bez mniejszego problemu dopasować wynaturzenia do osób, które poznawała. W tym jednak przypadku wiedziała, że coś jest na rzeczy, czuła jednak pustkę, jakby ktoś jej odciął wszystkie informacje. Zaciekawiło ją to ogromnie. Zbliżyła się do mężczyzny, nie odrywała od niego wzroku, nie dało się nie zauważyć, że dosyć nachalnie mu się przygląda. Nie znalazła jednak odpowiedzi na pytanie, co w nim siedzi, kim jest. Nie da jej to spokoju.

- On Cię tak słucha? - Oparła sobie ręce na biodrach i spoglądała na węża. To było naprawdę ciekawe. Jeszcze nie spotkała w swoim życiu kogoś, kto potrafiłby rozkazywać wężom. Może faktycznie dało się je tak wytresować? Powinna się głębiej zainteresować tematem.

- Widzę i trochę mnie to dziwi. Ty też mnie niepokoisz. - Nawet nie mrugnęła, kiedy powiedziała te słowa. Chciała, żeby Cathal wiedział, że ona wie, chociaż tak naprawdę nic nie wiedziała. No, nie nic, tylko małą część. Wiedziała, że coś z nim jest nie tak.

- Taki krótki spacer wystarczył Twojemu zwierzaczkowi? Pewnie jest rozczarowany, że nie udało mu się zjeść obiadu. - Pierdoła nadal bowiem stał przy drzewie, cały i zdrowy. Zastanawiało ją, jak to możliwe, że mężczyzna powstrzymał węża przed zjedzeniem jej psa na obiad i namówił go na powrót do domu.

Syn czarnoksiężnika
Cathal wdał się w dużej mierze w matkę z Gauntów: po niej ma dość jasne włosy i jasne oczy. Mężczyzna bardzo wysoki, około 192 cm wzrostu, któremu wyraźnie nie był w życiu obcy wysiłek fizyczny. Gdzieś pomiędzy trzydziestką a czterdziestką.

Cathal Shafiq
#9
30.03.2023, 09:32  ✶  
- Niesprawiedliwe uprzedzenia wobec węży – odparł Cathal gładko. Spojrzał wreszcie na Geraldine. Nie spotkał dotąd panny Yaxley: a raczej mógł ją zapamiętać jedynie jako dwunastolatkę, a od tego czasu wyrosła i zdecydowanie zmieniła się na tyle, by nawet jego umysł nie zdołał tego powiązać. Dość łatwo było stwierdzić, że jest nienaturalnie wręcz wysoka i wygląda na kogoś, kto spędza dużo czasu na ćwiczeniach fizycznych. Ich kręgi w teorii były podobne, w praktyce jednak łatwo mogli się dotąd mijać, bo albo on był gdzieś w Peru, albo ona siedziała w jakimś lesie.
- To nie jest zwykłe zwierzę. Są hodowane od wielu pokoleń, także za sprawą magii – wyjaśnił… może nawet prawdziwie, bo zasadniczo, sam hodowlą się nie zajmował, ale miał wrażenie, że Gauntowie jednak hodowali trochę inne węże od tych, jakie spotykało się w mugolskich ZOO. Magiczne zwierzęta w końcu zachowywały się inaczej niż te pozbawione jakichkolwiek śladów magii.
Słowa Geraldine odnośnie niepokojenia nie zdołały zbić go z pantałyku, przynajmniej pozornie. Może nie zrozumiał, o co jej chodziło. A może tylko postanowił udawać, że nie rozumie. Nie wiedział tak czy inaczej, że ta jest Yaxleyówną – i że klątwa Slytherina, płynąca w jego krwi, moc idąca w parze z szaleństwem oraz często chorobami, sprawia, że ta czuje, że Cathal jest inny od tych nieobarczonych takim brzemieniem.
- Często tak działam na kobiety – odpowiedział bezczelnie, patrząc na nią jeszcze przez sekundę, po czym spojrzał w ślad za wężem. – Wybiega… wypełza się po ogródku, a w zagrodzie czeka na niego pyszna potrawka ze szczurów. Na wszelki wypadek jednak muszę cię porzucić i iść za nim. Nie chciałbym, żeby po drodze kogoś przestraszył. Obiecuję, że następnym razem użyję lepszej smyczy.
Czyli zaraz zadba o to, aby dziura w murze została załatana, i upewni się, że żaden wąż nie wydostanie się z zagrody.
Szelma
Yes, it's dangerous.
That's why it's fun.
Od czego warto zacząć? Ród Yaxley ma w swoich genach olbrzymią krew. Przez to właśnie Geraldine jest dosyć wysoka jak na kobietę, mierzy bowiem 188 cm wzrostu. Dba o swoją sylwetkę, jest wysportowana głównie przez to, że trenuje szermierkę, lata na miotle, biega po lasach. Przez niemalże całe plecy ciągnie się jej blizna - pamiątka po próbie złapania kelpie. Rysy twarzy dość ostre. Oczy błękitne, usta różane, diastema to jej znak rozpoznawczy. Buzię ma obsypaną piegami. Włosy w kolorze ciemnego blondu, gdy muska je słońce pojawiają się na nich jasne pasma, sięgają jej za ramiona, najczęściej zaplecione w warkocz, niedbale związane - nie lubi gdy wpadają jej do oczu. Na lewym nadgarstku nosi bransoletkę z zębów błotoryja, która wygląda jakby lewitowały. Porusza się szybko, pewnie. Głos ma zachrypnięty, co jest pewnie zasługą papierosa, którego ciągle ma w ustach. Pachnie papierosami, ziemią i wiatrem, a jak wychodzi z lasu do ludzi to agrestem i bzem jak jej matka. Jest leworęczna.

Geraldine Yaxley
#10
30.03.2023, 09:55  ✶  

- Niesprawiedliwe? Dobre sobie, nic nie dzieje się przyczyny, uprzedzenie spowodowane jest latami doświadczeń. - Nie zamierzała nawet udawać, że jest inaczej. Jako młoda dziewczyna nabawiła się tej niechęci. Niby nie można było wrzucać wszystkich do jednego worka, ale chociaż próbowała, to nie szło inaczej. Węże kojarzyły jej się z tymi obślizgłymi Ślizgonami, których nie znosiła. Mimo, że była dorosłą kobietą - nadal żywiła do nich urazę. Same stworzenia przez to też wydawały się jej okropne, miała z nimi w końcu jedno skojarzenie. Może, nie było to do końca zasadne, jednak siedziało to zbyt głęboko, aby chciała żeby się zmieniło.

- Magiczny wąż brzmi tylko gorzej. Kto w ogóle chce hodować takie obrzydlistwa? - Rozumiała hodowle kugucharów, psidwaków, można było te zwierzeta pogłaskać, przytulić, ale węże? Na co komu te obślizgłe stworzenia. Zimny dreszcz przeszedł jej po plecach. Nie chciałaby trafić do miejsca, w którym były hodowane, właściwie to ile tam ich mogło być? Nawet ona jako łowca potworów czuła dziwny dyskomfort na samą myśl o tym.

Podeszła jeszcze bliżej niego, tak, że znajdowała sie tuż przed samym mężczyzną. - To nie to. - Odparła słysząc jego komentarz o tym, że tak działa na kobiety. - Jeszcze się dowiem, ale wiem, że coś mi w Tobie nie pasuje, miej to na uwadze. - Chciała go przestraszyć? Pewnie nie. Gerry chciała, żeby zdawał sobie sprawę, że będzie teraz szukała informacji. Nie pozostawi tej sprawy bez odpowiedzi, wydawało jej się, że ostrzeżenie Cathala było w dobrej wierze. Lubiła konkurencje, sama świadomość, że będzie o tym wiedział, że szuka informacji na temat tej zagadki dodawała jej adrenaliny, bo wyglądał, jakby nie do końca zdawał sobie sprawę o co jej chodzi, albo chciał dać po sobie poznać, że Gerry ma rację i coś jest nie tak.

- Poza hodowlą węży masz też hodowlę szczurów? Brzmi fanastycznie, nie powiem. Imponujące. - Odparła z udawanym podziwem. - Następnym razem bardziej pilnuj swojego pupila, szkoda by było, żeby ktoś go zabił.

« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Geraldine Yaxley (1541), Cathal Shafiq (1985)


Strony (2): 1 2 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa