• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena poboczna Little Hangleton v
« Wstecz 1 2 3 4 Dalej »
[kwiecień 72, Little Hangleton] Czarnoksiężnicy i wróżby

[kwiecień 72, Little Hangleton] Czarnoksiężnicy i wróżby
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#1
31.03.2023, 11:44  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 25.10.2024, 00:04 przez Król Likaon.)  
adnotacja moderatora
Rozliczono - Brenna Longbottom - osiągnięcie Życie to przygody lub pustka
Rozliczono - Heather Wood - osiągnięcie Badacz Tajemnic I

wiadomość pozafabularna
LELEK WRÓŻEBNIK

W pobliżu Little Hangleton napotykasz o zmierzchu ciemnowłosą kobietę w łachmanach, niosącą w klatce lelka wróżebnika. Ptak krzyczy rozpaczliwie na twój widok, a kobieta przepowiada ci rychłe nieszczęście.
Ledwo oddalisz się od miejsca waszego spotkania – dochodzi do nieprzyjemnego wypadku, z którego ledwo wychodzisz cało albo nawet zostajesz w jego toku lekko ranny. Przypadek, czy lelek wróżebnik faktycznie wywróżył ci nieszczęście…?

- ...to chyba będzie ten dom.
Chata leżała na obrzeżach Little Hangleton. Była stara, powoli rozpadająca się już ze starości. Trawa zaczęła porastać dach, chwasty pleniły się przy kamiennych, zapadniętych schodkach, wiodących do drzwi, farba złaziła ze ścian. Brenna Longbottom mogła zrozumieć, dlaczego ktoś z miejscowych wskazał to miejsce jako "warte sprawdzenia" podczas poszukiwań czarnoksiężnika. Jednocześnie nie wyczuwała tu charakterystycznej woni ciemnej magii, a wszystko wyglądało na opuszczone od zbyt dawna, aby mogli znaleźć tu człowieka, którego szukali.
Brygadzistka wspięła się na palce, by zajrzeć do środka przez okno. Drewniana okiennica była lekko uchylona i w pomarańczowym świetle zachodzącego słońca, dało się dostrzec fragment wnętrza. Tonęło w półmroku, w środku znajdowało się niewiele sprzętów... i ani jednego czarnoksiężnika w zasięgu wzroku. Chociaż Brenna chciała go znaleźć, była raczej zadowolona, że nie wpadły na niego teraz - zresztą, po prawdzie, gdyby naprawdę sądziła, że może tu być, wezwałaby wsparcie. W tej chwili były tutaj we dwie z Heather i przyszła tu głównie po to, by wykluczyć ten trop.
- Zgodnie z przewidywaniami, wygląda na to, że to nie tutaj - rzuciła do swojej partnerki, cofając się. Potem spojrzała w górę, ku szybko ciemniejącemu niebu. Na zachodzie było już granatowe, na wschodzie barwiło się szkarłatem. Las wypełniał się cieniami. Coraz bliżej do zmroku. - Możemy wracać do punktu Fiuu - powiedziała, świadoma, że Heather nie umie się teleportować. Brenna przeniosła na nią spojrzenie, a jej twarz zdawała się wyrażać namysł.
- Chcesz porozmawiać o przedwczoraj? Albo masz jakieś pytania? - spytała w końcu. Chyba chciała powiedzieć coś jeszcze, nim jednak zdążyła, jej uszu dobiegł najpierw szelest, zwiastujący, że ktoś się zbliżał, a potem przedziwny jęk. Brenna wysunęła się natychmiast na przód, sięgając po różdżkę.
Osoba, w którą ją wycelowała, nie była jednak czarnoksiężnikiem z wizji. Zza rogu chaty wychynęła kobieta w łachmanach, o ciemnych, splątanych włosach. W klatce trzymała przedziwnego ptaka, w którym ktoś zaznajomiony z magicznymi zwierzętami z pewnością rozpoznałby lelka wróżebnika. To on wydawał ten jęk - a teraz, jakby na sam widok Brenny, krzyknął rozdzierająco.
- Śmierć sięgnie po ciebie trzy razy - powiedziała kobieta, przypatrując się Brygadzistce. Jej głos zdawał się niemalże sykiem. - Jeszcze nim minie ten dzień, trzy razy spróbuje cię zabrać i może się jej uda. Strzeż się, strzeż...
- Mhm - podsumowała Brenna. Nie schowała różdżki, acz opuściła ją, a wolną ręką sięgnęła do kieszeni. - Należy się sykl, za wróżbę, tak? Bardzo proszę. A przy okazji, widziała go pani? Może być świadkiem w pewnej sprawie, bardzo istotne, aby jak najszybciej mógł powiedzieć nam o wszystkim, co widział.
Longbottom najpierw wcisnęła kobiecie monetę, a chwilę później podstawiła jej pod nos portret pamięciowy, przedstawiający czarnoksiężnika, którego poszukiwali.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Gówniara z miotełką
She had a mischievous smile, curious heart and an affinity for running wild.
Heather mierzy 160 cm wzrostu. Jest bardzo wysportowana, od dzieciaka bowiem lata na miotle, do tego zawodowo grała w quidditcha. Włosy ma rude, krótkie, nie do końca równo obcięte - gdyż obcinał je Charlie po tym, jak większość spłonęła podczas Beltane. Twarz okrągłą, obsypaną piegami, oczy niebieskie, czają się w nich iskry zwiastujące kolejny głupi pomysł, który chce zrealizować. Porusza się szybko, pewnie. Ubiera się głównie w sportowe rzeczy, ceni sobie wygodę. Głos ma wysoki, piskliwy - szczególnie, kiedy się denerwuje. Pachnie malinami.

Heather Wood
#2
01.04.2023, 05:27  ✶  

- nie wygląda dobrze, to rudera, zaraz się rozsypie... - Tego się w sumie powinny spodziewać. Szukały czarnoksiężnika, a nie celebryty, tylko aż tak? To miejsce wyglądało na opuszczone, nie dziwiła się wcale, chyba nawet zabójca nie chciałby tu mieszkać. Lata świetności zdecydowanie dawno miało za sobą, budynek wyglądał tak, jakby ledwo, co się trzymał.

Wood stała obok Brenny, gdy ta zaglądała przez okno. Longbottom była bardziej doświadczona, Heather nie miała problemu z tym, żeby stać trochę z boku, świadoma była tego, że wiele musi się nauczyć, a że miała przy sobie osobę, która była świetna w swoim fachu, to chętnie z tego korzystała.

- Szkoda, ale nikt nie mówił, że będzie prosto. - Heath zależało na tym, żeby złapać sprawcę tych zbrodni. Była to jej pierwsza taka poważna sprawa, trochę ją to wszystko rozbiło. Nigdy wcześniej nie widziała w swoim życiu trupa, a tutaj? Od razu ilość hurtowa. Ktoś skrzywdził tych wszystkich ludzi bez skrupułów, teraz one musiały go odnaleźć. Powinien ponieść konsekwencje. Mógł w końcu jeszcze kogoś skrzywdzić, a przecież już wiele osób straciło życie.

- Jasne, wracajmy, bez sensu byłoby tutaj dłużej zostać. - Była przyzwyczajona do tego, że często musiała nadrabiać na piechotę kilometry ze względu na swoją niechęć do teleportacji. Była to rzecz, która może trochę ją ograniczała, jednak obiecała sobie, że nigdy sama się nie nauczy w ten sposób transportować. Zbyt wiele ją to kosztowało. W akcie desperacji Charlie służył jej zawsze pomocną dłonią, niczego więcej do szczęścia nie potrzebowała. Wystarczała jej miotła. W pracy jednak wybierały zawsze środek transportu, który pasował im obu.

Zastanowiła się przez chwilę. Czy chciała o czymś porozmawiać? Na samą myśl o przedwczoraj robiło jej się głupio. Pokazała swoją niesubordynację, klątwa przejęła nad nią panowanie - po raz kolejny, na całe szczęście nikomu nic się nie stało. Te trupy... To było dosyć sporo, jak dla niej. Nie mogła zasnąć, miała przed oczami wizję porozrzucanych części ciała. Przerażało ją to, że po świecie chodzą osoby, które są skłonne zrobić coś takiego. Mieszają się z tłumem, pewnie nikt by ich o to nie podejrzewał. Czuła, że muszą znaleźć odpowiedzialnego za te morderstwa. Wiedziała jednak, że nie będzie to proste. Czy chciała się dzielić z Brenną swoimi przemyśleniami? Czy chciała powiedzieć, jak bardzo była przerażona? Chyba nie, nie było się czym chwalić. - Wiele takich spraw już miałaś? - Była ciekawa, jak często trafia się na masowe grobowce. - Czy zidentyfikowano już ofiary? Pewnie to potrwa. - Właściwie to sama sobie odpowiedziała na to pytanie, ale na tych ludzi ktoś gdzieś czekał. Nie wiadomo ile czasu, na pewno woleliby usłyszeć, że nie ma po co czekać, aktualnie w końcu tkwili w zawieszeniu i nie mieli pojęcia co się dzieje.

Ich pogawędka nie trwała długo. Została przerwana. Heather również sięgnęła po różdżkę, w końcu spodziewały się tutaj zastać czarnoksiężnika, może jednak miały trochę więcej szczęścia? Jej entuzjazm szybko przepadł. Zobaczyła bowiem kobietę w łachmanach. Nie była to osoba, której szukały. To, co zwróciło uwagę Wood to ptak w klatce - raczej nie spotykała się z tym, żeby ktoś wyprowadzał zwierzęta na spacer właśnie w ten sposób. Przyglądała się jej uważnie, nie do końca wiedziała, co powinna o tym myśleć. Dziwne to było.

Później kobieta odezwała się do Longbottom i nie były to miłe słowa. Wood spogladała na nią nie do końca przyjaźnie. Po co w ogóle to mówiła? Heather nie do końca wierzyła w wróżby, także nie do końca się tym przejęła. Brenna jej jeszcze za te farmazony zapłaciła, ciekawe, czy kiedyś przestanie zadziwiać Heath.

Nie skomentowała całego zajścia, chociaż cisnęły jej się na usta słowa o oszustach, jednak czekała, aż jej partnerka skończy pokazywać wieszczce portret pamięciowy przestępcy - nie sądziła jednak, żeby to coś dało, no ale warto próbować.

Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#3
01.04.2023, 09:38  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 01.04.2023, 10:53 przez Brenna Longbottom.)  
Chyba nawet sama kobieta zdawała się zaskoczona tym, że jej zapłacono i podetknięto pod nos list z rysunkiem. O dziwo, wzięła go i przyjrzała się mu uważnie.
- Wygląda znajomo – powiedziała, rzeczowym tonem, kontrastującym z tym, jakim wygłaszała wcześniej wróżby śmierci. – Na waszym miejscu popytałabym osób mieszkających na północ, od strony Lasu Wisielców.
Oddała Brennie kartkę, a potem odeszła, z wciąż zawodzącym lelkiem. Ta złożyła ją starannie i umieściła rysunek z powrotem w kieszeni.
- Ale się darł. Będzie pewnie padać – skwitowała, obracając się do Heather. Popytanie odłożyła już na kolejny dzień, zwłaszcza, że jeśli trop może być obiecujący, Patrick na pewno będzie chciał przy tym być. W końcu o ile same zaginięcia były sprawą BUMu, o tyle łapanie czarnoksiężników to już raczej sprawa dla aurorów.
- Tego typu… nie, chyba nie bardzo wiele. Bywa źle, ale rzadko aż tak źle– powiedziała, jak gdyby nigdy nic wracając do pytań, na które nie zdążyła wcześniej odpowiedzieć, ze względu na pojawienie się kobiety z lelkiem. Zamyśliła się jednak nad tym pytaniem, bo wbrew pozorom było bardzo poważne. W końcu Heather przystąpiła do BUM i czekały ją różne rzeczy. – Niestety, czasem zdarza się coś paskudnego. Na przykład mąż, który zabił całą rodzinę, a potem próbował zabić siebie. Nie czarnoksiężnik. Po prostu oszalał – mruknęła wciąż w zamyśleniu. To była jedna z gorszych spraw, na jakie natrafiła się w pierwszych latach swojej pracy. BUM miał różne uprawnienia. Czasem obstawiali imprezy, czasem dawali mandat za zbyt szybką jazdę na miotle, a czasem znajdowali dwoje dzieci, zadźganych nożem, bo ich ojciec nie potrafił rzucić żadnego bardziej skomplikowanego zaklęcia.
Ruszyła ku wiosce: zbliżały się do skraju lasu.
- Jeszcze dwa lata temu jednak to była raczej rzadkość, nie norma. Czystokrwiści rzadko angażują BUM, jest też trochę mniej przemocy domowej niż u mugoli. – Oczywiście, była, bo niektóre kobiety pozwalały na to z miłości. Ale w świecie czarodziejów każda z nich miała różdżkę i mogła znaleźć równie dobrą pracę, co mężczyzna. To nieco poprawiało te statystyki. – A czarnoksiężnicy i czarna magia to głównie śledztwa aurorskie. Ale odkąd pojawił się Voldemort…
Wzruszyła ramionami. Wood na pewno mogła sobie sama odpowiedzieć. Nagle pracy było więcej: tajemniczych zaginięć, pożarów, kradzieży. Nikt nie miał czasu przejmować się źle zaparkowaną miotłą. I coraz częściej też okazywało się, że w pozornie zwykłych przestępstwach maczał palce ktoś inny. Granice między wydziałami się zacierały. Czasem śledztwo BUM stawało się śledztwem dla aurorów. I niekiedy dalej współpracowali.
- Poza tym, mówiąc szczerze, Patrick czasem mnie wypożycza. Jestem widmowidzem. Można powiedzieć, że często oglądam śmierć. Nie wspominaj o tym, bo to niby nic tajnego, ale staram się, żeby poza bliskimi współpracownikami nie wiedział o tym cały świat – powiedziała Brenna, a potem…
…nad jej głową rozległ się trzask.
Konar z drzewa, rosnącego na skraju lasu, poleciał w dół. Dokładnie w chwili, gdy Brygadzistka pod nim przechodziła. Brenna cofnęła się w ostatnim momencie, potknęła i padła na trawę. Gdyby to walnęło ją w głowę – a jeśli by się nie poruszyła, tak właśnie by się stało – z dużym prawdopodobieństwem skończyłaby z rozłupaną czaszką.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Gówniara z miotełką
She had a mischievous smile, curious heart and an affinity for running wild.
Heather mierzy 160 cm wzrostu. Jest bardzo wysportowana, od dzieciaka bowiem lata na miotle, do tego zawodowo grała w quidditcha. Włosy ma rude, krótkie, nie do końca równo obcięte - gdyż obcinał je Charlie po tym, jak większość spłonęła podczas Beltane. Twarz okrągłą, obsypaną piegami, oczy niebieskie, czają się w nich iskry zwiastujące kolejny głupi pomysł, który chce zrealizować. Porusza się szybko, pewnie. Ubiera się głównie w sportowe rzeczy, ceni sobie wygodę. Głos ma wysoki, piskliwy - szczególnie, kiedy się denerwuje. Pachnie malinami.

Heather Wood
#4
01.04.2023, 23:17  ✶  

Może Wood niesprawiedliwie skreśliła kobietę jako informatora? Kiedy powiedziała, że mężczyzna wygląda znajomo przyglądała jej się uważnie. Kłamała, czy mówiła prawdę? Trudno jej było stwierdzić. Nie była jeszcze tak wprawiona, żeby na pierwszy rzut oka ocenić, czy ktoś nie łże. Może z czasem nabierze doświadczenia, pewnie takie rzeczy przychodziły po latach praktyki. Jej instynkty jeszcze były nieco nie do końca obudzone.

- W ogóle co to za atrakcja chodzić z ptakiem i straszyć ludzi... - Postanowiła skomentować jeszcze zaistniałą sytuację, nie do końca bowiem rozumiała, dlaczego kobieta postępowała w ten sposób. Spotykała na swej drodze ostatnio wielu dziwaków, niedługo pewnie coraz mniej rzeczy będzie ją zastanawiać, póki co jednak komentowała wszystko, co wydawało jej się być nie do końca normalne.

- Dobrze, niech pada, może wtedy wszystko obudzi się do życia, przygrzeje słońce, drzewa zaczną kwitnąć. - Rozmarzyła się na moment. Uwielbiała wiosnę, ale taką późną, kiedy zaczynało się robić kolorowo, nie mogła się doczekać, kiedy nadejdzie.

- To dobrze, to nie był lekki widok. - Wcale nie ukrywała, że ją to ruszyło. Zresztą wszyscy, którzy byli z nią na mokradłach mogli to zobaczyć. Zareagowała bardzo emocjonalnie - jednak to był pierwszy raz kiedy widziała trupa, a do tego od razu kilka. Musiała się oswoić z takimi widokami. Było to dla niej zupełnie nowe. Miała świadomość, że może się przydarzyć znowu, ale na pewno nie dotknie jej to tak, jak te trupy na mokradłach. Zapewne zapamięta ten widok do końca swojego życia. Zastanawiała się przez moment, czy Brenna pamięta wszystkie ciała, które było dane jej znaleźć, czy kiedy próbowała zasnąć, zamykała oczy to widziała twarze ofiar. Nie zapytała o to jednak, uważała to za zbyt osobiste pytanie.

- Szaleństwo jest gorsze od czarnej magii. - W końcu powodowało, że osoby o czystym sercu robił rzeczy, o które nigdy nie zostałyby podejrzane, atakowały z zaskoczenia. To musiało być straszne.

- Czasy się zmieniły. - Heather miała tego świadomość. Nawet wśród jej bliskich znajdowało się sporo osób, które spotkało dużo złego. Pani Smith została zabita, Charlie prawie, coraz więcej takich sytuacji wychodziło na światło dzienne. Poplecznicy Voldemorta przestawiali się ukrywać, nie wróżyło to nic dobrego.

- Tak, wierzę, że jest więcej pracy, a aurorzy pewnie nie są w stanie sobie poradzić ze wszystkim. - Dodała jeszcze, kiedy Brenna o tym wspomniała. Nie spodziewała się w zasadzie, że tak szybko przyjdzie jej zobaczyć martwych ludzi, może to i lepiej? Przynajmniej mogła się nastawić na przyszłość. Kolejny raz nie powinien być zły, przecież niezbyt często spotyka się trupy w takiej ilości. Ta sprawa związana z mokradłami wydawała się być dosyć mocno skomplikowana.

- Masz moje słowo, że nikomu o tym nie powiem. Nie dziwię się, że Cię wypożycza, taka umiejętność w przypadku tej pracy jest na pewno bardzo cenna. - Tak się przynajmniej wydawało Heath, Longbottom mogła poprzez dotknięcie zobaczyć rzeczy, o których pewnie nikt inny by się nie dowiedział.

Wood nie zdążyła nawet mrugnąć. Usłyszała trzask. Sama stanęła w miejscu, a że szła krok za Brenną to zobaczyła, że konar leci w jej stronę. - UWAAAA... - Nie zdążyła nawet dokończyć, na całe szczęście jednak jej partnerka była czujna i udało jej się umknąć przed tym wielkim patykiem.

Spojrzała na Brennę pytająco. - Myślisz, że to może mieć coś wspólnego z tą... tamtą dziwną babą? - Nie to, żeby wierzyła w takie przepowiednie, no ale teraz wydawało jej się to mieć ze sobą coś wspólnego.

Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#5
02.04.2023, 13:41  ✶  
- Zawsze miałam wrażenie, że Little Hangleton przyciąga wariatów. A może ich tworzy – skwitowała Brenna po prostu. Nie przepadała za tą wioską. Może przez wzgląd na mroczny Las Wisielców, może posiadłość Gauntów, czy raczej ich ruiny, a może tylko własną wyobraźnię.
- Nie był – przyznała Brenna. – To nie jest łatwa praca, Heather. Zwykle zajmujemy się raczej obstawianiem meczów, ale nie mogę ci obiecać, że nie będzie kolejnych tego typu przypadków. A co do czarnej magii… Nie. Myślę, że ona jest jednak gorsza. Szaleniec czasem robi krzywdę tylko sobie, czarna magia zawsze krzywdzi wszystkich wokół. Wybierasz ją świadomie i zawsze chcesz więcej.
I więcej. I jeszcze więcej. Rzucenie jednego crucio może jeszcze nie skażało twojej duszy, ale gdy robiłeś to z uśmiechem na ustach, dla własnych korzyści? Brenna nie byłaby skłonna uwierzyć, że pośród tych, którzy ją stosują, są jacykolwiek… zwyczajni ludzie. Już nawet nie „dobrzy”. Zwyczajni.
Nie zdążyła jednak kontynuować tematu, bo wylądowała na ziemi. Brenna siedziała na trawie jeszcze przez chwilę, przypatrując się połamanemu konarowi. A potem na słowa Heather uniosła głowę i rozejrzała się, w poszukiwaniu kobiety z lelkiem. Nie słychać było jednak nawoływań ptaka, i nigdzie pośród drzew Brenna nie dostrzegła złowrogiej sylwetki.
Na wszelki wypadek wyciągnęła jednak różdżkę i wyszeptała „lumos”. Uniosła ją wysoko, podnosząc się i oświetliła najbliższą okolicę, ale nie zauważyła niczego podejrzanego. Zaczątki paranoi podpowiadały, że to faktycznie zdumiewający przypadek, i też od razu zastanawiała się, czy jakieś zaklęcie nie spowodowało tego efektu, ale chyba by je zauważyły?
- Naprawdę nie cierpię Little Hangleton – westchnęła Brenna i otrzepała spodnie z trawy. – Chodź, Heath, nie chciałabym zostać w tym lesie po zmroku. Mam wrażenie, że wyskoczą na nas wtedy jakieś wielkie pająki albo coś takiego.
Rozglądała się uważnie, póki nie zbliżyły się do rzeki, oddzielającej las od miasteczka. Po moście Brenna poruszała się bardzo ostrożnie, mając w pamięci wypadek panny Trelawney. Żadna deska jednak się pod nią nie załamała. Longbottom opuściła różdżkę, rozpraszając jednocześnie lumos – nie chciała przecież, aby jacyś mugole zobaczyli to światło i zaczęli zastanawiać się, co to takiego. A potem skierowała się ku chodnikowi, biegnącemu wzdłuż ulicy i…
…rozległ się głośny dźwięk silnika. Zza rogu wypadło mugolskie auto. Kierowca najwyraźniej nie był zbyt wprawny i jechał trochę za szybko, bo nie wyrobił na zakręcie. Samochód zjechał z jezdni na pobocze, zmuszając Brennę do skoku prosto do rowu. Kobieta stoczyła się po wilgotnej trawie w dół, obijając się, ale przynajmniej nie została trafiona bezpośrednio. Heather, będąca nieco za nią, ani przez chwilę nie była zagrożona.
- Cholera – syknęła Brenna, wygrzebując się z rowu. – Ta wróżba była warta więcej niż sykla.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Gówniara z miotełką
She had a mischievous smile, curious heart and an affinity for running wild.
Heather mierzy 160 cm wzrostu. Jest bardzo wysportowana, od dzieciaka bowiem lata na miotle, do tego zawodowo grała w quidditcha. Włosy ma rude, krótkie, nie do końca równo obcięte - gdyż obcinał je Charlie po tym, jak większość spłonęła podczas Beltane. Twarz okrągłą, obsypaną piegami, oczy niebieskie, czają się w nich iskry zwiastujące kolejny głupi pomysł, który chce zrealizować. Porusza się szybko, pewnie. Ubiera się głównie w sportowe rzeczy, ceni sobie wygodę. Głos ma wysoki, piskliwy - szczególnie, kiedy się denerwuje. Pachnie malinami.

Heather Wood
#6
03.04.2023, 12:27  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 03.04.2023, 12:28 przez Heather Wood.)  

- Nie jest to przyjemne miejsce, czuć dziwne wibracje. - Jakiś taki niepokój, niepewność. Zdecydowanie nie było to przyjemne uczucie. Miała wrażenie, że w każdej chwili ktoś, lub coś może wyskoczyć z krzaków. Wood dlatego też była trochę bardziej wyciszona niż normalnie i czujniejsza.

- Nigdy nie mówiłam, że uważam tę pracę za łatwą. - Trochę ją to zabolało, że Brenna pomyślała, że tak myśli. - Zdaję sobie sprawę, że zdarzają się różne przypadki, jednak to, co ostatnio zobaczyłam było czymś czego się nie spodziewałam. - Bardziej sądziła właśnie, że przyjdzie jej wystawiać mandaty za źle zaparkowane miotły, czy obstawiać mecze quidditcha. Nie narzekała oczywiście na taki rozwój spraw, uważała, że może się sporo nauczyć i została od razu rzucona na głęboką wodę - to jej służyło. Najwięcej bowiem przyswajała w takich sytuacjach.

- Masz rację, wygląda na to, że czarna magia jest gorsza. - Zastanawiała się dlaczego niektórzy z niej korzystają, czy chodziło to, że lubili igrać z życiem i śmiercią, tylko po co? Ich umysły były aż tak bardzo spaczone? Nie potrafiła zrozumieć pobudek tych ludzi.

Na całe szczęście Brenna była zwinna. Udało jej się ukmnąć przed konarem, który zechciał ją zabić. Wood odetchnęła z ulgą widząc swoją partnerkę na ziemi, całą i zdrową. Wood nie wyciągnęła jednak różdżki, przynajmniej na razie. Miała wrażenie, że jest to jedynie zbieg okoliczności.

- Jak sobie życzysz, chodźmy więc, żeby jak najszybciej stąd odejść. - Nie miała nic przeciwko, bo otoczenie również jej nie do końca odpowiadało. Wolałaby już siedzieć w pubie z Cameronem lub Julienem. Szczególnie, że robiło się ciemno.

Minęły most, dosyć powoli. Zdecydowanie przydałaby mu się renowacja. Nie wyglądał szczególnie przyjaźnie, szczególnie w nocy. Nie zamierzała zaliczyć kąpieli w zimnej rzece, nie była to jeszcze odpowiednia pora na takie szaleństwa. Podążała za Brenną, utrzymywała tempo, żeby nie zostać z tyłu.

Udało im się przejść przez most bez większych rewelacji - na całe szczęście. Jednak gdy tylko Longbottom zmierzyła w stronę chodnika Heather usłyszała huk. Mugolski pojazd omal jej nie potrącił. Nie zdążyła nawet skoczyć w jej kierunku. Na szczęście Brenna po raz kolejny odpowiednio zareagowała. Miała dzisiaj szczęście.

- Nie chcę nic mówić, ale może chodźmy stąd? Odprowadzić Cię do domu? Tam powinnaś być bezpieczna. - Wolała jej jednak nie zostawiać samej patrząc na to, co działo się wokół niej.

Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#7
03.04.2023, 15:29  ✶  
- Miałam na myśli raczej to… że czasem widujesz bardzo paskudne rzeczy. Na to nie da się przygotować – zaznaczyła Brenna. Sama była córką Brygadzisty, a jej brat i kuzynka zaczęli pracę przed nią. Mimo to pewnych rzeczy się nie spodziewała. Zwłaszcza wybuchu konfliktu, o którym coraz częściej Brenna myślała jako o „wojnie” i wszystkim, co to za sobą przyniosła.
Nie spodziewała się w swoim życiu także wielu innych rzeczy.
Na przykład tego, że skończy ten dzień leżąc w rowie.
- Daj mi chwilę, sprawdzę tylko, czy wszystkie moje kości są całe… - parsknęła, wstając powoli. Ubranie miała zmiętoszone, pokryte trawą oraz błotem, spodnie rozdarły się na kolanie i prawdopodobnie pod spodem powstała rana. Brenna ubabrała sobie także włosy oraz policzek. Ogółem, Brygadzistka przedstawiała się niczym obraz nędzy i rozpaczy.
Ale przynajmniej wciąż była żywa, a to nie zdawało się aż takiego oczywiste.
- Chodźmy po prostu do tego Fiuu. Tam ty polecisz do siebie, a ja teleportuję się pod dom – zarządziła Brenna, chociaż słowa kobiety o „trzech razach”, gdy sięgnie po nią śmierć, teraz dźwięczały jej w uszach bardziej złowróżbnie. Prawie spodziewała się, że zaraz zza jakiegoś zakrętu wychynie czarnoksiężnik z jej wizji, który spróbuje trzasnąć ją avadą.
Jeśli tak dalej pójdzie, to potknie się na schodach prowadzących na ganek domu Longbottomów i rozbije sobie głowę.
- Do kominka lepiej nie będę wchodzić, bo jeszcze proszek Fiuu przestanie działać i okaże się, że podpalę sobie ubrania – dodała z udawaną beztroską. Bo gdy ruszyła dalej, prawą dłoń trzymała na kieszeni, w której była różdżka, szła dużo wolniej niż zwykle i rozglądała się jeszcze uważniej niż do tej pory. Jakby spodziewała się, że w dowolnej chwili z nieba może spaść na nią jakaś cegła. Wbrew jej obawą dotarły jednak pod dom, w którym znajdował się kominek, bez dalszych wypadków.
Cóż. Może trzecim faktycznie będzie potknięcie na schodach albo upadek z własnego łóżka…


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Gówniara z miotełką
She had a mischievous smile, curious heart and an affinity for running wild.
Heather mierzy 160 cm wzrostu. Jest bardzo wysportowana, od dzieciaka bowiem lata na miotle, do tego zawodowo grała w quidditcha. Włosy ma rude, krótkie, nie do końca równo obcięte - gdyż obcinał je Charlie po tym, jak większość spłonęła podczas Beltane. Twarz okrągłą, obsypaną piegami, oczy niebieskie, czają się w nich iskry zwiastujące kolejny głupi pomysł, który chce zrealizować. Porusza się szybko, pewnie. Ubiera się głównie w sportowe rzeczy, ceni sobie wygodę. Głos ma wysoki, piskliwy - szczególnie, kiedy się denerwuje. Pachnie malinami.

Heather Wood
#8
03.04.2023, 22:56  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 03.04.2023, 22:58 przez Heather Wood.)  

- Pewnie masz rację, chociaż wydawało mi się, że jednak z czasem mimo wszystko robisz się coraz bardziej odporny. - Na pewno nie na każde zwłoki reagowało się jak na te pierwsze. Liczyła na to, że jednak z czasem uda jej się jakoś uodpornić. Zapewne było to trudne, bo nie był to tylko trupy, każda z ofiar była żywą osobą, miała rodzinę, komuś na niej zależało. Wiadomo, że to powodowało, że emocje pojawiały się za każdym razem. Nie wątpiła nawet, że będzie inaczej. Miała jednak nadzieję, że choć trochę uda się jej przyzwyczaić do tego widoku, choć właściwie może nie było to dobre podejście, bo mogłoby świadczyć o obojętności. Czy gdyby była obojętna to byłaby dobrym brygadzistą? Wydawało jej się, że nie.

- Nie należysz do najmłodszych, faktycznie lepiej sprawdź, czy wszystko gra. - W końcu nie chciałaby, żeby ślad po wizycie w rowie towarzyszył jej partnerce dłużej. Musiała być w pełni sił, aby nadal uczyć ją tak świetnie, jak do tej pory. Heather naprawdę była zachwycona tym, że to właśnie Longbottom była jej mentorką. Uważała, że nie wszyscy mieli tyle szczęścia.

- Jesteś pewna, że sama sobie poradzisz. Może teleportacja to nie jest najlepszy pomysł, jeszcze zgubisz gdzieś połowę siebie... - Nie ukrywała, że jest sceptycznie nastawiona do tego sposobu przemieszczania się, szczególnie, że nie był to zdecydowanie najlepszy dzień dla Brenny. Wolałaby, żeby dotarła do domu w jednym kawałku. - Ale jak uważasz, mam nadzieję, że teleportujesz się cała i zdrowa. - Nie ukrywała, że się o nią martwiła. Pomimo tego, że ta znajomość była całkiem świeża, to naprawdę zależało jej na Longbottom - zaczęła się do niej przywiązywać. Uważała ją za swojego człowieka.

- Możesz mieć rację. Dziękuję za ten wspaniały dzień, mam nadzieję, że spotkamy się jutro! - Odparła na pożegnanie po czym zniknęła w domu, w którym znajdował się kominek, przy pomocy którego mogła transportować się do Londynu. Zrobiła to całkiem szybko, bo chciała się znaleźć już w swoim łóżku. Sporo się ostatnio działo w jej życiu, wiedziała, że sen jest ważny, bo musiała być w formie.

Koniec sesji
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: Brenna Longbottom (1785), Heather Wood (1914)




  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa