• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Niemagiczny Londyn v
« Wstecz 1 2 3 4 5 6 Dalej »
1972, Wiosna, 3 maja - Śpiąca królewna

1972, Wiosna, 3 maja - Śpiąca królewna
Czarodziejska legenda
Wilderness is not a luxury but a necessity of the human spirit.
Czarodzieje dążą do zatarcia granicy pomiędzy jaźnią i resztą natury, wchodząc tym samym na wyższe poziomy świadomości. Część z nich korzysta do tego z grzybów, a część przeżywa głębokie poczucie spokoju i połączenia podczas religijnych obrzędów i rytuałów. Ostatecznie jednak ciężko opisać najgłębsze wewnętrzne doświadczenia i uznaje się, że każdy z czarodziejów odczuwa je na swój sposób. Zjawisko to nazywane jest eutierrią.

Eutierria
#1
24.06.2023, 13:51  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 22.10.2023, 11:50 przez Morgana le Fay.)  
adnotacja moderatora
Rozliczono - Atreus Bulstrode - osiągnięcie Piszę, więc jestem

Rachunek sumienia
Śpiąca królewna

Wszyscy w Limbie zasłabli i opadli na ziemię. Czy to miał być wasz koniec, czy po prostu wrócicie do swoich ciał, do tamtego świata? Patrick, Mavelle i Victoria przekonali się o tym o wiele szybciej niż ty - obudzili się w lecznicy zbudowanej przez Ministerstwo ledwie kilka godzin później, ale ty... twoja dusza wcale nie chciała stąd zniknąć. Ciągle otwierałeś i zamykałeś oczy. Raz widziałeś Limbo - mogłeś wtedy zaobserwować, jak ciała twoich przyjaciół w zastraszającym tempie gniją, a później rozpadają się na proch. Raz widziałeś  kompletną czerń. Wydawało ci się, że gdziekolwiek cię wtedy wywiewało, miałeś zamknięte oczy, bo słyszałeś dźwięki. Czułeś zapachy charakterystyczne dla szpitala, wyłapywałeś strzępki rozmów innych Aurorów i Bones. Czułeś, jak przenoszą cię na nosze, wywożą gdzieś. Gdzie? Tego nie usłyszałeś, ale to była długa i daleka podróż, podczas której twoje ciało pozostawało sztywne, odrętwiałe, niezdolne do ruchu. Nie byłeś w stanie wydusić z siebie żadnego słowa, żadnego stęku, jęknięcia. Nie istniał sposób, abyś mógł jakkolwiek dać im znać, że jesteś tutaj i żyjesz, przynajmniej po części.

Na szczęście nie wywieźli cię na cmentarz.

Wywieźli cię do Londynu.

To tam, przy Whitecroft Street, Isobell Macmillan była w stanie odprawić rytuał mający wyrwać cię z objęć tego, co zatrzymało cię pomiędzy światami. Przez następne godziny czułeś, jak ktoś bardzo delikatnie obmywa ci czoło wilgotną ścierką i poprawia twoje ułożenie na kupie pościeli rozłożonej gdzie? W pokoju, w którym było duszno od zapachu świec i kadzideł, pełnym osób, których nie znałeś. Kojarzyłeś za to Isobell - arcykapłankę kowenu, zdecydowanie najbardziej doświadczoną spirytystkę w Wielkiej Brytanii. Na tym etapie na pewno dotarło do ciebie, że Mavelle miała rację - na twój udział w tym, co działo się w innym wymiarze, było już za późno. Jeżeli ktokolwiek miał wyrwać cię z tego, w co wpakowałeś się, ryzykując wbiegnięciem tam ze złamaną ręką, to była to już zapewne wyłącznie litość bogów - ilość modlitw do Matki, jaka sięgnęła twoich uszu, dawała więc jakiś cień nadziei na to, że ci, którzy mówili o tym, jak to przed śmiercią całe życie przelatuje nam przed oczami, mylili się. Bo w oddali, w tym ogniu wciąć dostrzegałeś swoje życie. I ktoś tam chyba stał. Ktoś, kogo nie mogłeś rozpoznać, wyciągał w twoją stronę dłoń. Nie mogłeś tego wiedzieć, ale to była twoja próba. Niestety pojawiłeś się na nią za późno.

Mogłeś jedynie leżeć, obserwować ogień i słuchać. A później poczułeś, jak coś ciągnie cię w górę. Dwie siły - jedna wciąż próbowała przygwoździć cię do gruntu, druga z całej siły rwała cię w górę, do widniejących na niebie słońca i księżyca. To było tak cholernie nieprzyjemne, że miałeś ochotę krzyczeć. Na całe gardło, opętańczo i nagle... krzyczałeś. W porównaniu ze wcześniejszym to było tak nowe uczucie, że potrzebowałeś jeszcze chwili na wyrwanie się z szoku. Nic nie widziałeś, ale mogłeś się odezwać. Podniosłeś się nawet do pozycji siedzącej i usłyszałeś wokół siebie wielkie poruszenie.

- On żyje! - Odezwała się jakaś kobieta. - Wielka Arcykapłanko, udało się Wielkiej uratować tego człowieka, chwała Matce!

Jeszcze długo nie mogłeś wstać. Wzrok wracał częściowo - wpierw widziałeś delikatne plamy, później coraz mocniej poszerzał ci się obszar widzenia. Ciężko było chodzić na tak odrętwiałych nogach, ale miałeś wokół siebie wianuszek pięknych panien na każde swoje skinienie. Były tobą oczarowane. Regularnie sprawdzały, czy z twoją ręką i oparzeniami już wszystko w porządku i wydawały się być wyjątkowo zaciekawione historiami z Limba, nawet jeżeli je zmyśliłeś. W twoim imieniu były gotowe przekazać informacje twojej rodzinie, żeby ktoś przyjechał tutaj i zabrał cię do domu, ale mogłeś również korzystać z gościnności Macmillanów. Tak długo, jak tego potrzebowałeś. Dla zebranych tutaj osób pracownicy Ministerstwa byli bohaterami. Odziany byłeś w bandaże i satynowy szlafrok o żenująco intensywnym, czerwonym odcieniu. Twój mundur, brudny i pocięty, spoczywał w worku w którejś z szaf znajdujących się w pokoju, w którym cię umieszczono. Sieć Fiuu nie działała, nie mogłeś się też teleportować. Minie jeszcze kilka dni, zanim całkowicie zrosną ci się kości w palcach. Oparzenia zniknęły niemal całkowicie, (być może ku twojemu rozczarowaniu) nie pozostawiając na skórze żadnej seksownej blizny.

To była środa, 3 maja 1972 roku, godzina piąta rano. Było ci zimno, ale czułeś się tak żywy jak nigdy.

Rozgrywkę możesz dokończyć samodzielnie, z dowolnym graczem, bardem lub legendą. @Atreus Bulstrode


there is mystery unfolding
hold me like a grudge
and what an ugly thing
– to have someone see you.
Stosunkowo wysoki mężczyzna, mierzący sobie 183 centymetry wzrostu. Posiada włosy barwy ciemnego blondu i jasne, błękitne oczy. Budowa jego ciała jest atletyczna, a na twarzy często widnieje lekki, szelmowski uśmieszek. Porusza się z nonszalancją i pewną niedbałością.

Atreus Bulstrode
#2
28.06.2023, 20:02  ✶  
To mógłby być koniec i Atreus nie widział w tym nic aż tak złego, gdyby tylko mógł dotknąć płomienia, który żarzył się na znajdującym przed nim krzaku. W jakiś sposób spełnienie, jakie go wypełniało, łagodziło wszelkie możliwe perspektywy zakończenia tej przygody. Uścisk Victorii na ręce był ostatnim czym pamiętał, zanim opadł na ziemię. Albo raczej, była to ostatnia rzecz która wydawała mu się w miarę logiczna. Reszta była zlepkiem doświadczeń i obrazów, w które to raz po raz wpadał i z których się wynurzał. Czuł się, jakby jego ciało i duch wyłapywały osobne rzeczy i czasem tylko zestrajały się ponownie w jedno, jednak na zbyt krótki moment, by dusza znowu nie ześlizgnęła się gdzieś dalej.

Kiedy wreszcie otworzył oczy, nie widział nic. Otaczała go ciemność, ale wiedział że znajdował się we własnym ciele. Czuł, jak mięśnie napinają się, kiedy zerwał się do pozycji siedzącej i wreszcie też usłyszał kobiecy głos, który jasno i wyraźnie poświadczał mu, że znajdował się w krainie żywych.
Nie zajęło mu długo, aż ponownie opadł na poduszki. Wyczerpany i próbując jakoś poukładać sobie w głowie to, czego właściwie doświadczał i czemu znajdował się w obecności Wielkiej Arcykapłanki. Powoli wracający wzrok pozwalał mu też stwierdzić, że nie znajdował się ani w szpitalu, ani we własnym domu. Z resztą... na to ostatnie pachniało zwyczajnie zbyt... inaczej. Nie mówiąc już o tym, że na każde jego życzenie miał grono panien gotowych do ich realizacji. Momentami jeszcze zastanawiał się, czy faktycznie nie zszedł z tego świata.
Dłoń wciąż bolała, a bezczynność dosłownie zabijała go. Jakaś część niego rwała się by wstać i rzucić do ministerstwa, chcąc upewnić się, ze schwytany przez niego śmierciożerca był żywy i zdatny do jakiegokolwiek przesłuchania. I szyszka - czy z ten cholerny świstoklik wciąż miał przy sobie? Czy był sprawny? Ciało jednak było słabe, a on, mimo że odziany w obciachowy szlafrok i z coraz to nowymi pytaniami, cieszył się z tej nowo nabytej popularności.
moon's favourite poem
and the rest is rust
and stardust
Drobniutka, choć wysoka na 177 centymetrów wzrostu, o popielatych włosach. Śmiech przywodzący na myśl świergot ptaków. Śpiewny, uroczy głos. Choroba objawia się u niej srebrnymi tęczówkami i wędrującym rumieniem.

Sarah Macmillan
#3
28.06.2023, 23:50  ✶  
Jedną z tych kapłanek robiących do niego maślane oczy, była Sarah Macmillan. Dziewczyna wyróżniała się spośród swoich kuzynek i współpracownic dwiema rzeczami. Po pierwsze i zapewne najważniejsze: albo była albinoską, albo jakąś półwilą, bo jej włosy i skóra nawet nie próbowały wyglądać naturalnie, a tęczówki miała srebrne, jakby jej ktoś wlał do oczu jakiś metal. Po drugie, dla Atreusa pewnie mniej zauważalne, Sarah pojawiła się tutaj przed chwilą. Wyglądała na zmęczoną, kiedy niosła w jego kierunku tacę z posiłkiem, ale w jej mimice dało się dostrzec także ulgę, dumę i... bezgraniczną fascynację. Z szeptów innych kobiet dało się łatwo wyłapać, że młoda panna Macmillan przybyła tutaj z Doliny Godryka, gdzie pomagała w opatrywaniu rannych i przyrządzała posiłki dla wolontariuszy. Posiadała więc z pewnością najświeższe informacje z Kniei, ale chyba nie zdążyła podzielić się nimi ze wszystkimi. Dlaczego?

Bo prawie zemdlała z ekscytacji kiedy jej powiedziano, że mężczyzna leżący w sali rytualnej numer pięć otarł się o śmierć. Dosłownie. I wszystko z tego spotkania ze śmiercią pamiętał. Miała się w kowenie zająć planowaniem przyzywań związanych z licznymi śmierciami w okolicy Doliny, powinna się pewnie wyspać, ale zamiast tego spędziła w kuchni jakąś godzinę, przygotowując mu śniadanie. A później wdech i wydech, wdech i wydech...

Mimo prób zachowania spokoju omal nie wywaliła się na niego z tacą.

- Na bogów... pszeplaszam, baldzo klótko dzisiaj spałam...

Wykonała dziwaczny gest dłonią - przesunęła nią bokiem od czoła do ust, a później wykonała w powietrzu jakiś symbol.

- Oto pana śniadanie, panie Bulstlode, helbata może smakować dziwnie, ale to dlatego, że dodałam do niej kole z dsh'ewa wiggen, przyklytą nutą pszyplawy koszennej.

Odzienie, które miała na sobie, zdecydowanie nie było ubraniem do pracy. Długa spódnica, skórzany pasek z ćwiekami ściśnięty na brzuchu, nietrzymający niczego - pełnił wyłącznie funkcję ozdoby. Niepraktyczna bluzka z wyszytym ręcznie szeregiem run, która nie zasłaniała brzucha, ale miała długie rękawy. I drugi pasek, na udzie, przebijający się spod prześwitującego materiału. Musiała naprawdę lubić paski. Oraz dziwnie wyglądać. Ale jednocześnie... trochę to do niej pasowało. Była jedną z tych osób, które lubiły zwracać na siebie uwagę.

- Panie Bulstlode... Czy pan by się oblaził, gdybym towaszyszyła panu pszy tym śniadaniu? Ja... Nie pszedstawiłam się jeszcze, nazywam się Salah Macmillan, jestem młodszą spilytystką Whitecloft, dogłębnie zaintelesowaną tematyką śmielci.


she is passion embodied,
a flower of melodrama
in eternal bloom.
hold me like a grudge
and what an ugly thing
– to have someone see you.
Stosunkowo wysoki mężczyzna, mierzący sobie 183 centymetry wzrostu. Posiada włosy barwy ciemnego blondu i jasne, błękitne oczy. Budowa jego ciała jest atletyczna, a na twarzy często widnieje lekki, szelmowski uśmieszek. Porusza się z nonszalancją i pewną niedbałością.

Atreus Bulstrode
#4
29.06.2023, 03:08  ✶  
Przyglądał się jej od momentu, kiedy tylko została naciśnieta klamka do jego pokoju, a ona wślizgnęła się do jego pokoju, niosąc tacę z jedzeniem.
W normalnych warunkach, pewnie przekręcałby się na drugi bok, wciąż uwięziony w objęciach Morfeusza. Ostatnie przeżycia jednak niekoniecznie sprzyjały normalnemu, zdrowemu snowi. Ten, który go nawiedzał, określiłby raczej mianem męczącego. Ciężkiego, w który wpadał i wypadał, często z braku laku, zmuszony uskarżaniem się ciała o odpoczynek.
Wzdrygnął się, widząc jej nagły, nieporęczny ruch w jej stronę, bojąc się że skończy na tym, na co się zanosiło - że wywróci się na niego, razem z całą zawartością naczyń, które właśnie niosła. Na szczęście jednak, w ostatnim momencie udało jej się jakoś z tego wybrnąć, jego zostawiając nieco nerwowo podpartego na łokciach. Tak jakby w ten sposób miał uniknąć niedoszłej katastrofy.
- Nic nie szkodzi - odparł, obdarzając ją lekkim, nieco ironicznym uśmiechem, dla niego jednak bardzo typowym.
Przyglądał jej się z zaciekawieniem, mając wrażenie, że powinien ją skądś kojarzyć. Może widział ją w Kowenie, a może plątała się gdzieś przy stoiskach podczas świąt - w końcu chyba była kapłanką. A może i widział ją jeszcze na korytarzach Hogwartu. Na pierwszy rzut oka wydawała się w podobnym wieku, ale gdyby byli na tym samym roku pamiętałby ją. Podobnie jeśli chodziło o roczniki starsze, bo te zajmowały go o wiele bardziej niż młodsze, w jego mniemaniu wciąż smarkate.
- Nie ma potrzeby być tak formalnym. Wystarczy Atreus - rzucił do niej, zaglądając jej w oczy. Te srebrne, metalowe tęczówki, które wydawały się jeszcze dziwniejsze niż cała reszta jej nietypowej aparycji. Przez moment faktycznie zastanawiał się, czy nie jest wilą, ale złapał się na tym, że porównuje jej działanie do tego, jaki miała na niego chociażby Faye. Nie, panna Macmillan była zwyczajnie dziwaczną dziewczyną.
- Ależ nie, powiem więcej, sprawisz mi wielką przyjemność, dotrzymując mi towarzystwa - wyciągnął rękę, klepiąc w skraj łóżka, by tym samym zachęcić ją by przysiąść się do niego. Musiał jednak przyznać, że pomimo całkiem nietypowej, ale nawet miłej dla oka aparycji, no i troski, posiadała dość wyraźną wadę; tak okropnie denerwował go sposób w jaki mówiła. Ale to nic, może nie będzie aż tak dużo mówić, a on... skoro nie chciał jej słuchać, to przynajmniej sobie popatrzy.
- Mam wrażenie, że jak większość twoich... towarzyszek tutaj. Dlatego tu jesteś? Chcesz, żebym coś opowiedział?
moon's favourite poem
and the rest is rust
and stardust
Drobniutka, choć wysoka na 177 centymetrów wzrostu, o popielatych włosach. Śmiech przywodzący na myśl świergot ptaków. Śpiewny, uroczy głos. Choroba objawia się u niej srebrnymi tęczówkami i wędrującym rumieniem.

Sarah Macmillan
#5
29.06.2023, 14:09  ✶  
Tym, czego nauczyło Sarę dormitorium Ślizgonów, było funkcjonowanie jak ktoś ślepy. Pomyśleć można, że ktoś tak zaangażowany w kwestie spirytystyczne jak ona, powinien być mistrzem percepcji, ale ona nie widziała. Patrzyła, obserwowała, ale nie widziała - w takim tego rozumieniu, że nie chciała widzieć. Ludzie traktowali ją źle. Odwracali spojrzenie, mieli skwaszone miny, nie chcieli jej słuchać, nie chcieli mieć z nią nic do czynienia - mogła i być Dziedziczką Slytherina, mogła w niej płynąć krew założyciela Hogwartu, mogła być jedną z ostatnich zapewne jego świadomych potomkiń - to nic nie zmieniało. Jakby wykonać w jej roczniku testy socjometryczne, to by pewnie badaczowi wyszło, że Sarah Macmillan po prostu nie istnieje. Nikt by jej nie zaznaczył jako najlepszego z najlepszych przyjaciół, ale też nikt by jej nie podejrzewał o kradzież ostatniej czekoladowej żaby. Była nikim. Żadną ze skrajności. W niczyich oczach. Gdyby ktoś na nią wpadł na korytarzu, to by pewnie przez nią przeleciał jak przez ducha. Dopiero w ostatnich latach, kiedy zaczęła dojrzewać, postanowiła zwracać na siebie uwagę innych i tak ukształtował się człowiek niemal ślepy na cudzą niechęć, łaknący uwagi jak nikt inny. Jakieś tam myśli się mogły pojawiać: „oh, pan Bulstrode pewnie jest taki sam jak inni mężczyźni”, wymówione w głowie nieco degradującym tonem, bo kto by chciał być traktowany niemalże jako obiekt, z drugiej strony... jakby ją wybrał spośród wszystkich kapłanek jako tę najbardziej czarującą, to by się od niego nie odkleiła już nigdy. Zwłaszcza że typ silnego, odważnego rycerza był dosłownie ucieleśnieniem jej pragnień i jak gdyby nigdy nic leżał teraz przed nią odziany w czerwone szatki.

- Oh, jak dobsze, że się pan nie gniewa - powiedziała. Nie była aż tak tępa, żeby bezkrytycznie wierzyć w każde jego słowo, poza tym wyglądał trochę, jakby miał na widok lecącej tacy zeskoczyć z tego łóżka, albo parsknąć jej w twarz okrutnym śmiechem, ale no... Chciała wierzyć, więc wierzyła. Posyłanie jej ironicznych uśmiechów było bezcelowe, gdyby się nimi chciało ją urazić, bo ona, gdyby nie miała zajętych rąk oczywiście, zachichotałaby tylko, nakręcając sobie włosy na palec. Ułożyła tę tacę na drewnianej, mikroskopijnej podstawce, której używali pewnie do jakichś rytuałów, bo była intarsjowana, ale tutaj posłużyła jako coś łudząco podobnego do tych szpitalnych stoliczków, jakie się kładło na pacjentach niemogących wstać do stołu. - Że się nie gniewasz, Atleusie... - Wydała się w tej fascynacji od razu, momentalnie czerwieniąc się jak nastolatka. Zwykle panny w takich momentach odwracały się i unikały zetknięcia się spojrzeń, ale ona miała w sobie o wiele więcej odwagi, nawet mimo dysfunkcji odejmujących jej czaru - wręcz przeciwnie, Sarah od razu nawiązała bezpośredni kontakt wzrokowy i uśmiechnęła się szeroko. To był uśmiech ciepły, z jakąś nutą figlarności - taki, który sugerował, że chciałaby dodać coś więcej, ale jej brakowało odwagi. Coś w niej jednak mówiło, że zrobiła to celowo, chcąc pozostawić to właśnie niedopowiedzeniem. Bez choćby cienia zawahania się skorzystała z zaproszenia, żeby nie przysuwać sobie fotela, tylko usiąść obok. - Po pielwsze, to chciałam ci podziękować... Rhyzykowałeś życiem, żeby przeciwstawić się temu złu. W imieniu swoim i wszystkich moich znajomych któszy tam ze mną byli, dziękuję ci. Jesteś bohatelem i... sehce mi się klaja na myśl o pszypadłości, jaka cię dotknęła. Będę się za ciebie modlić, ale mogę też pomóc ci poszukując infolmacji na ten temat. Domyślasz się pewnie, że wlacałam tutaj przez noc i zalaz pewne zasnę, ale jak się obudzę, mogę dowiedzieć się tego, co nasze lodzinne zbioly wiedzą o - o „zimnych”. Przełknęła ślinę. Niezbyt kryła się z tym, że chciała sprawdzić na własnej skórze, czy naprawdę był lodowaty jak trup, bo przejechała spojrzeniem po jego ręce, a potem znów uciekła nim do jego oczu, ale pewnych granic nie przekraczała, bo dziwaczność nie wyprała jej z czystej, ludzkiej przyzwoitości. - I... no... powiedziano mi, że byłeś po dlugiej stlonie, że widziałeś Limbo, a ja... Zawsze zastanawiało mnie, jak ono wygląda. Każdy zapis, jaki czytałam, lóżni się od siebie.


she is passion embodied,
a flower of melodrama
in eternal bloom.
hold me like a grudge
and what an ugly thing
– to have someone see you.
Stosunkowo wysoki mężczyzna, mierzący sobie 183 centymetry wzrostu. Posiada włosy barwy ciemnego blondu i jasne, błękitne oczy. Budowa jego ciała jest atletyczna, a na twarzy często widnieje lekki, szelmowski uśmieszek. Porusza się z nonszalancją i pewną niedbałością.

Atreus Bulstrode
#6
19.07.2023, 01:23  ✶  
Im dłużej Sarah mówiła, tym bardziej Atreus zastanawiał się, dlaczego musiał być taki, a nie inny, bez większego zaangażowania dłubiąc w tym, co przyniosła mu na talerzu dziewczyna. Spoglądał na nią sporadycznie, bardziej dla zwykłego i raczej grzecznego utrzymania jej w przekonaniu, że jednak jej słucha. Słuchał, ale przy każdej przekręconej zgłosce miał ochotę grzecznie jej podziękować. Nawet gdyby chciał, nie znalazł by w sobie chociaż odrobiny współczucia dla jej przypadłości, bo jedyne co zaprzątało mu głowę to to, jak ktokolwiek miałby ją brać na poważnie. Może posiadała jakiś porażający wachlarz umiejętności, skoro rodzina jej się nie wstydziła i wciąż trzymała w domu?
Zastanawiał się też, czy nie lepiej było jednak zostać przy samym nazwisku. Może wtedy dziewczyna aż tak opropnie by się nie męczyła, a on nie musiałby już nigdy więcej słyszeć, jak kaleczy jego imię. Cóż.. przynajmniej uśmiechała się ładnie.
Pokiwał głową, unosząc lekko brwi i próbując w pokraczny sposób nie zadławić się i dać jej znać, że naprawdę nie ma za co, taka praca, taki obowiązek. Mów mi więcej. Słyszeć że było się bohaterem zawsze było przyjemnie, co ogromnie łaskotało jego i tak sporych rozmiarów ego, jednak nie wypychało całkowicie rozczarowania jakie przyniosła ze sobą porażka, o której Macmillan nie miała pojęcia.
Bulstrode przełknął to co miał w ustach, nie musząc podążać za jej spojrzeniem, by zdawać sobie sprawę z tego, gdzie tak naprawdę uciekło. Cokolwiek zrobiło z nim limbo wewnętrznie, pozostawiło ślady też na zewnątrz. Bezkresna zimnota jak na razie zdawała się być jedynym przejawem nieprzemyślanej wizytacji w innym wymiarze i auror miał szczerą nadzieję, że na tym się skończy.
- Nie krępuj się - wyciągnął w jej stronę dłoń, do której jeszcze przed chwilą przykleiła swoje srebrne oczy, zachęcając ją do pochwycenia w jej własne, a jednocześnie uśmiechnął się do niej lekko. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że faktycznie - tylko ją to zachęci, na jego nieszczęście na pewno do dalszego mówienia, ale jeszcze nie był na tyle głupi, żeby obcesowo odprawić ją z to i tym samym ewentualnie przekreślić sobie szanse u innych kapłanek. Nie wspominając już o tym, że to co powiedziała gdzieś w połowie całego tego potoku słów, wydało mu się przydatne.
- Byłbym wdzięczny - zaczął, powstrzymując powątpiewanie, które tak bardzo chciało przedrzeć się na światło dzienne. - Odnośnie informacji na ten temat. Myślałem o tym, żeby udać się do Parkinsonów, ale odnośnie tego tematu chyba lepiej udać się w ręce profesjonalistów - mrugnął do niej porozumiewawczo.
- I co mówiły te zapisy?
moon's favourite poem
and the rest is rust
and stardust
Drobniutka, choć wysoka na 177 centymetrów wzrostu, o popielatych włosach. Śmiech przywodzący na myśl świergot ptaków. Śpiewny, uroczy głos. Choroba objawia się u niej srebrnymi tęczówkami i wędrującym rumieniem.

Sarah Macmillan
#7
05.08.2023, 15:01  ✶  
Nie chciała być taka, ale... nie mogła się powstrzymać. Dotknęła go. Bardzo swobodnie. W tym geście zawarta była duża pewność siebie podszyta zwyczajną, ludzką ciekawością. Nie zarumieniła się wcale bardziej, zamiast tego spojrzała na niego ze zmarszczonymi brwiami.
- Jesteś jak wampił. - Stwierdziła z miną sugerującą, że wydedukowanie tego było wyżynami jej intelektualnych predyspozycji. - Spotkałeś kiedyś wampiła? Wiele osób zastanawia się, dlaczego one muszą pić ludzką krhew, mój ojciec odpowiedział mi kiedyś na to pytanie. Bo one potszebują enelgii, żeby wciąż istnieć. Ich enelgia wlóciła już do cyklu. Jak wyczehpie im się enelgia, umielają tak jak my. Znaczy... Tak jak one. Bo tak jak my to już laczej mają za sobą. Pewnie nie powinnam być wścibska, ale zapytam: nie masz ochoty mnie zabić, nie? - Zaśmiała się nerwowo. I tak by ich wszystkich nawiedzała. Miała w kwestii duchów bardzo dużo praktyki, dlaczego miałaby nie stać się jednym z nich? - Jak coś to był żarht. - Wolała to zaznaczyć, bo mężczyzna przecież dopiero co wybudził się z jakiejś śpiączki, z której według uzdrowicieli miał się już nie obudzić. - Kowen z pewnością ci w tym pomoże. Isobell... opowie ci o tym więcej niż ja. - To powiedziała z jakimś takim ukrytym żalem, zakopanym głęboko pod wysokim, wesołym głosem. Zazdrość o wiedzę i pozycję arcykapłanki towarzyszyła jej nieustanie, czyniąc ją jednym z największych obiektów pożądania.
Co mówiły te zapisy? Mogłaby mówić o tym cały dzień. O konkretnych wizjach, o tych potwierdzonych i niepotwierdzonych przypadkach zetknięć z zaświatami.
- Hm.
Jak wiele z tego wiedział Atreus Bulstrode? Nie chciała go przecież zanudzać, a on był Aurorem...
Siedziała wciąż obok, jeszcze swobodniej, nawijając sobie włosy na palec.
- Cza'odzieje wierzą w lóżne jego folmy. Widziałam zapisy mówiące o tym, że Limbo nie istnieje, a powlacając do cyklu odladzamy się po plostu w innej postaci. Inni mówią, że to faktyczne miejsce, taki niebyt, do któlego się tlafia. I że każdy intelpletuje je na swój sposób. Ale jest też taka część, któla mówi, że Limbo to po plostu nasz świat. I że kiedy przesuwam swoją dłoń, przesuwam ją lównież w Limbie. Po plostu nie mogę go dostrzec.
Mogłaby te myśli rozwinąć, gdyby tylko zapytał.
- Wszystko opiela się na cyklu. Enelgia jest jak woda. Kiedy ją pijemy, to ona nas zasili, ale nie zniknie - wrhóci do obiegu. Może twoja enelgia została tam? Ciekawe, czy zabrałeś stamtąd coś zamiast niej. Lubię myśleć, że natula plóbuje zachować w tym jakąś lównowagę.


she is passion embodied,
a flower of melodrama
in eternal bloom.
hold me like a grudge
and what an ugly thing
– to have someone see you.
Stosunkowo wysoki mężczyzna, mierzący sobie 183 centymetry wzrostu. Posiada włosy barwy ciemnego blondu i jasne, błękitne oczy. Budowa jego ciała jest atletyczna, a na twarzy często widnieje lekki, szelmowski uśmieszek. Porusza się z nonszalancją i pewną niedbałością.

Atreus Bulstrode
#8
29.08.2023, 23:14  ✶  
Nie był pewien czy jej stwierdzenie było zwyczajnym określeniem faktów, czy może już zahaczało o coś, co niekoniecznie mu się podobało. Wampiry nie należały do ulubionych stworzeń, które stąpały po ziemi. Były raczej tymi, na które patrzono mniej przychylnie i nawet jeśli Atreus personalnie nigdy nie miał szansy wyrobić sobie opinii na ich temat, to samo porównanie go do jednego, jakoś bodło jego ego. Zmielił jednak komentarz na ten temat, wpychając sobie widelec do ust, na jej pytanie kręcąc tylko głową. Nie spotkał i nic nie przekonywało go jakoś bardzo do tego, by szukać podobnego kontaktu, ale jak się jakiś sam nawinie, to nie zamierzał narzekać.
Kolejne jej pytanie, było jednak podchwytliwe. Atreus bowiem bardzo chętnie by ją udusił, ale w sposób o wiele bardziej metaforyczny niźli poprzez brutalne zaciśnięcie dłoni na jej gardle lub przyciśnięciu jej do głowy poduszki. Nie chciał też rozszarpać jej zębami, co w sumie było nawet pocieszające, biorąc pod uwagę że podobne ciągoty kojarzyły mu się właśnie z wampirami. Uśmiechnął się do niej lekko w żartobliwy sposób, sugerując że podłapał jej żart.
- Nie martw się, krzywda z mojej ręki cię nie spotka - przynajmniej nie teraz. - Muszę się z nią jakoś specjalnie umówić na spotkanie czy może rozmowa z nią znajduje się w pakiecie aktualnej opieki? - zapytał, wciąż trochę rozbawionym tonem, ale z drugiej strony była w tym jakaś powaga. Nie był pewien na ile Isobell miała dla niego czas ponad cudowne przywrócenie go do życia.
- Cóż... nic co tam się wydarzyło nie sugerowało, że mógłbym coś stamtąd zabrać. Przynajmniej nie świadomie... - wzruszył ramionami. - Wejście tam był jak długi upadek. A kiedy już spadłem, uderzyłem w wodę. Wszystko dookoła było niczym nieco dziwaczna oaza, ale... może coś w tym jest, że limbo jest odbiciem rzeczywistego świata, o ile to co widzieliśmy to faktycznie było limbo, a nie jakiś dom matki natury. - na moment zajął się kolejną porcją śniadania, a kiedy skończył przeżuwać, spojrzał ponownie na Sahah. - Ile z tych zapisów opierało się na słowach ludzi, których oceniali profesjonaliści? Zakładam, że każdy może sobie powiedzieć, że odwiedził Limbo, ale może któreś z przypadków były... kontrolowane? Tak jak tutaj, chociażby uzdrowiciele którzy nie mieli co zrobić i trzeba było pomóc takiej osobie wrócić.
moon's favourite poem
and the rest is rust
and stardust
Drobniutka, choć wysoka na 177 centymetrów wzrostu, o popielatych włosach. Śmiech przywodzący na myśl świergot ptaków. Śpiewny, uroczy głos. Choroba objawia się u niej srebrnymi tęczówkami i wędrującym rumieniem.

Sarah Macmillan
#9
03.09.2023, 17:32  ✶  
- Jeżeli kiedyś zmienisz zdanie, to przynajmniej uczyń tę chwilę waltą mojego poświęcenia.
Uśmiechnęła się szeroko, dając tym samym potwierdzenie, że oprócz braku umiejętności poprawnego wysławiania się, Sarah była przy okazji mocno stuknięta. Nie był to koniec jej zalet, ale nie zamierzała dzielić się tym, że w jej głowie żyło bardzo wyraźne wspomnienie Salazara Slytherina. Ludzie dobrej woli zwykli krzywić się słysząc panieńskie nazwisko jej matki.
- Nie wiem. Dopielo co tutaj przyjechałam. Alcykapłanka ma pewnie telaz dużo na głowie, ale... - nie musiała owijać w bawełnę - jesteś tutaj gościem honolowym. Nie zdziwię się jeżeli przyjdzie tutaj sama po tym jak się wyśpi.
Wysłuchała tego co miał do powiedzenia z miną wyrażającą bezgraniczną fascynację, z tymi iskrami w oczach, ze skupieniem obecnym na zmęczonej, zaczerwienionej twarzy.
- Oh, nie żebym cię podejrzewała Atleusie, przecież władanie enelgią należy do plaktyk zakazanych przez plawo... Chociaż nie jestem pewna, czy uwzględniono w nim takie nietypowe przypadki.
Dom Matki Natury... Podobało jej się to. Ten opis był wyprany z detali, ale Macmillan nie potrzebowała detali i szczerze mówiąc, wątpiła w to, aby oczy mężczyzny potrafiły postrzegać rzeczywistość z wrażliwością godną oczu kobiety. Tak przecież ją uczono, tak działała rzeczywistość, prawda? Resztę mogła dopowiedzieć sobie wyobraźnią.
- Gdyby cokolwiek w tych zapisach było pewne, nie wzbudzałbyś aż takiego zainterhesowania w kowenie. To znaczy... Eh, nie chciałam zabrzmieć tak, jakbym chciała umniejszyć twoim dokonaniom, ale ten detal dodał twojej opowieści niebotyczną dawkę mistycyzmu. Cóż to jest za histolia zawalta w ciele i duszy, jedna z niewielu zapisanych na kahart'hach histo'ii. Słyszałam jak moje kuzynki układają talota, żeby dowiedzieć się, czy jesteś wolny, więc zapytam w imieniu nas wszystkich, na wypadek gdyby kalty skłamały: jesteś? - Wolny? Zainteresowany? Jakie plotki mogła przynieść im do dzisiejszego śniadania?
- Jestem wywoływaczką duchów. Jeżeli wierzyć tym zapisom, kiedy splowadzam je tutaj, wyciągam je właśnie z Limba. Ale one nigdy Limba nie opisują. Plóbowałam pytać... Spotkałam niegdyś opętańca, duszę co opętała człowieka wblew jego woli i on rh'ównież nie podzielił się ze mną żadną rh'ewelacją.


she is passion embodied,
a flower of melodrama
in eternal bloom.
hold me like a grudge
and what an ugly thing
– to have someone see you.
Stosunkowo wysoki mężczyzna, mierzący sobie 183 centymetry wzrostu. Posiada włosy barwy ciemnego blondu i jasne, błękitne oczy. Budowa jego ciała jest atletyczna, a na twarzy często widnieje lekki, szelmowski uśmieszek. Porusza się z nonszalancją i pewną niedbałością.

Atreus Bulstrode
#10
06.09.2023, 22:28  ✶  

To były... ciekawe słowa. Atreus uniósł delikatnie brwi, zastanawiając się czy się przypadkiem nie przesłyszał, ale jej szeroki uśmiech mówił chyba sam za siebie. Najwyraźniej bardzo dobrze zdawała sobie sprawę z tego co mówiła, albo przynajmniej robiła to w pełni intencjonalnie. Z absolutną konsternacją stwierdził w duchu, że nie był pewien czy go to przerastało, czy może mu się to podobało.

- Rozumiem. W takim razie mam nadzieję, że znajdzie dla mnie czas - powiedział całkiem szczerze, bo mimo że Sara przyszła do niego nawet nieco przygotowana, to mimo wszystko chciał odpowiedzi ze źródła, które wydawało mu się o wiele bardziej doświadczone. Nie wszystko przecież można było wyczytać z książek, czasem potrzeba było czegoś więcej.

- Gdyby prawo zakazywało władania energią, to zakazywałoby też posługiwania się czarami. Magia to energia, czyż nie? - zapytał kwaśno. Nie o to mu przecież chodziło. Nie o te nekromantyczne praktyki, na które wszyscy, albo przynajmniej większość, patrzyli krzywym wzrokiem. Czy w ogóle zabranie czegokolwiek z Limbo byłoby traktowane jako przestępstwo? Wątpił. W końcu nie okradał niczego, co byłoby żyjącą i myślącą istotą, ale zaraz potem zasępił się wyraźnie. Może to zależy co chciałby zabrać, bo definitywnie to co robił tam Voldemort wcale nie wyglądało na legalne zagrania.

Gdziekolwiek myślał, ze zmierzała jej wypowiedź, nie spodziewał się że zakończy się akurat na temacie jego stanu cywilnego. Zmrużył oczy, przez chwilę wyraźnie wybity z rytmu, ale zaraz prychnął rozbawiony pod nosem.

- Jestem jeszcze zaręczony - odpowiedział jej z delikatnym uśmiechem. Bawiło go samo pytanie, ale ogół tematu nie sprawiał, że było mu do śmiechu. Mógł flirtować i być absolutnie zachwycony tym, jaką uwagę otrzymywał w kowenie, jednak pewnych granic nie mógł przekroczyć. Nie był w stanie zebrać się na to, by zrobić coś takiego Elaine, nawet jeśli czuł, że coś wyraźnie się zmieniło. Nastąpiła jakaś zmiana i nie był pewny czy był to wynik magii święta, którą wykrakała Cynthia, czy samej wycieczki do Limbo, a może coś co narosło z czasem i teraz znalazło się w punkcie kulminacyjnym. Wiedział jednak, że czeka go z Delacour poważna rozmowa. Do jej odbycia... cóż... może i był zainteresowany, ale wciąż zajęty.

- Ciekawe co sprawia, że akurat my pamiętamy... - zastanowił się, automatycznie zakładając, że wszyscy którzy razem z nim znajdowali się Limbo zachowali pamięć.

« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Eutierria (719), Atreus Bulstrode (1875), Sarah Macmillan (2145)


Strony (2): 1 2 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa