• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Poza schematem Retrospekcje i sny v
« Wstecz 1 … 7 8 9 10 11 … 14 Dalej »
[21/08/1971] Teraz mnie poznajesz... A teraz nie || Rabastan & Bellatriks

[21/08/1971] Teraz mnie poznajesz... A teraz nie || Rabastan & Bellatriks
a victim of circumstances
the nature of our people
achieves definition in conflict

rozbiegane spojrzenie; niebiesko-szare oczy; blond włosy w odcieniu dojrzewającej pszenicy; zmienne rysy twarzy, które mogą ulegać subtelnym zmianom przez częste transformacje wyglądu przy pomocy metamorfomagii; całkiem słuszny wzrost 183 cm; srebrny łańcuszek z krukiem na szyi; wahadełko hipnotyzerskie z ametystem w kieszeni; czysty głos

Rabastan Lestrange
#1
04.07.2023, 15:50  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 30.07.2023, 17:20 przez Rabastan Lestrange.)  

21 sierpnia 1971


Zakład fotograficzny, ul. Pokątna || Rabastan Lestrange & Bellatriks Black

Śmiertelny Nokturn tonął w deszczu. Nie, żeby było w tym coś dziwnego. Wiedzą powszechną było to, że w mieście praktycznie zawsze lało, a niebo pozostawało zachmurzone przez znaczną część roku. Większym zaskoczeniem byłoby raczej upalne popołudnie i błękitne niebo niż perspektywa braku opadów. Bądź co bądź, powoli zbliżał się jesień. Brytyjczycy byli na tyle obeznani w tutejszym klimacie, że przyzwyczaili się do życia w takich, a nie innych warunkach.

Teraz sytuacja była jednak nieco inna. To nie była zwykła mżawka, która jedynie nawilżała powietrze. Było to istne oberwanie chmury, które zazwyczaj zmuszało przechodniów do natychmiastowego znalezienia schronienia w jednym z licznych lokali w dzielnicy czarodziejów. Tego dnia ludzie zdawali się bardziej zdeterminowani niż zwykle. Kwestia zbliżającego się roku szkolnego i odkładanych od początku lata sprawunków dla dzieciaków? Możliwe.

Młodego Lestrange'a nie zapędziły tu jednak sprawunki, a swego rodzaju... zadanie. Misja. Powinność, poprawił się z przekąsem, chowając zgryźliwy uśmieszek pod kapturem ciemnej szaty. Przyłożył dłoń do ust, starając się ukryć szeroki uśmiech, pragnący wedrzeć się na jego twarz. To wszystko przez Bellatriks. Dziewczyna miała plan, a on był jego elementem. Nieodzownym. Dysponował umiejętnościami, które były dla niej użyteczne. Tyle i aż tyle. Poza tym sam też coś na tym zyskiwał.

— Trochę jej to zajmuje — mruknął pod nosem, zaglądając do knajpy, którą przed chwilą opuścił, przez przeszkloną część drzwi. Teraz czekał pod daszkiem lokalu na swoją towarzyszkę. Co ona tam tyle robiła?

Nie mieli na ten dzień zaplanowanych napadów, czy nawet spiskowania z dawnymi Ślizgonami. Dzisiaj mieli jedynie odwiedzić fotografa... Ze zmienionymi twarzami. Zaszyli się w tym obskurnym pubie w bocznym pomieszczeniu, a potem Rabastan przystąpił do roboty. Umiejętność metamorfomagii pozwoliła mu zmienić się w wysokiego, muskularnego rudzielca o zielonych oczach i twarzą poznaczoną piegami.

Niestety, tego dnia musiał też zająć się Bellatriks. Rzadko kiedy transformował wygląd innych, jednak miał wrażenie, że odwalił dobrą robotę. Sprawę utrudnił tylko fakt, że Black miała bardzo wyraźne preferencje co do tego, jak ma wykorzystać swoje umiejętności. Cóż, każdy miał swoje gusta i guściki. Co więcej, Trixie zażądała jednak chwili dla siebie, co by doprowadzić się do porządku. Nie miał zbyt dużego wyboru; musiał się zgodzić, więc teraz czekał na tym zimnie.

— Czasem się zastanawiam, jakim cudem jesteś w stanie mnie rozpoznać po tylu zmianach — skomentował przyciszonym głosem, obserwując swojego wiernego kruka, który przycupnął na parapecie budynku naprzeciwko. — Musisz widzieć więcej niż zwykli ludzie... A może to jakieś połączenie, które...

Usłyszał trzask spróchniałej drewnianej podłogi z wnętrza pubu i momentalnie przycisnął plecy do ściany i naciągnął swój kaptur głębiej na twarz.

Sleeping Beauty
let it burn
Bellatrix jest kobietą niewielkiego wzrostu, mierzy bowiem jakoś 157 centymetrów. Jest szczupła. Włosy ma ciemne, niemalże czarne, kręcone. Cerę jasną, praktycznie białą. Oczy duże, widać w nich pewne szaleństwo, koloru niebieskiego. Ubiera się głównie w czerń, dba o to, jak wygląda. Używa perfum o zapachu liczi i czerwonej porzeczki z nutą róży, wanilii i wetywerii.

Bellatrix Black
#2
05.07.2023, 11:25  ✶  

Pogoda nie do końca sprzyjała ich planom, ale nie było w tym nic nadzwyczajnego. Można było do tego przywyknąć, szczególnie patrząc na to, że przyszło im żyć w tym kapryśnym kraju od urodzenia. Bez względu na warunki atmosferyczne musiała zjawić się na miejscu, aby czynić swoje obowiązki.

Miała spotkać się ze swoim przyszłym szwagrem, a zarazem dobrym przyjacielem, który posiadał pewną nietuzinkową umiejętność. Bardzo długo zastanawiała się, jak chciałaby wyglądać. W końcu nie zawsze ma się możliwość zmiany swojej aparycji. Była pełna entuzjazmu dla tego zadania. Spakowała nawet sobie sporą torbę, pełną ubrań, których sama nigdy by nie włożyła. Trixie dbała o to, jak wygląda, w tym przypadku jednak musiała przestać być sobą, wejść w rolę, aby nikt jej nie poznał.

Spotkali się w obskurnym pubie, do którego mało kto zaglądał - idealne miejsce, aby zrealizować plan. Usiedli w pomieszczeniu, do którego praktycznie nikt nie docierał - nie ma się co dziwić, naprawdę była to okropna speluna. Rabastan bardzo szybko zmienił swój wygląd - nie miała pojęcia, czy to przemyślał, czy po prostu losowo wygenerował sobie nowe ciało. Teraz przyszedł czas na Trixie, która miała sporą listę oczekiwań. - Oczy mają być brązowe, włosy w kolorze słomy, proste. Mógłbyś też dodać mi trochę wzrostu, tak, żebym była ponadprzeciętna, no i może trochę kilogramów? - Wyrzucała z siebie kolejne zmiany, które chciała, żeby zrealizował. - Twarz bardziej pucułowata, z piegami, usta wąskie, nos większy. - Recytowała po kolei. Jej towarzysz miał cierpliwość - wykonywał wszystkie jej prośby bez zająknięcia. Między innymi za to ceniła Rabastana, nie odmawiał jej gdy go o coś prosiła.

Skończył. Teraz ona powinna zadbać o pozostałą część zmiany. Udała się do toalety, która była naprawdę obrzydliwa, jednak czego się nie robi dla słusznej sprawy. Ubrała na siebie krótką różową sukienkę, w kolorowe kwiaty. Pomalowała usta różowym błyszczykiem, spoglądała na siebie w lustrze nie mogąc uwierzyć, że udało im się osiągnąć taki efekt. - Obrzydliwie wyglądam. - Powiedziała jeszcze do siebie, o to dokładnie jej chodziło. Postaci którą stworzyła zdecydowanie brakowało gustu, Trixie nigdy w życiu nie wyszłaby ubrana w ten sposób gdziekolwiek.

Opuściła toaletę, a następnie skierowała się w stronę wyjścia z pubu. Rabastan na nią czekał - nie sądziła, że mogłoby być inaczej. - Świetna robota Rabi, naprawdę się spisałeś. - Rzekła, gdy pojawiła się za drzwiami. - To co, gotów? Musimy sobie zrobić zdjęcia, myślałeś o tym, jak się będziesz nazywał? - Była ciekawa, czy wybrał już jakieś nowe dane osobowe.

a victim of circumstances
the nature of our people
achieves definition in conflict

rozbiegane spojrzenie; niebiesko-szare oczy; blond włosy w odcieniu dojrzewającej pszenicy; zmienne rysy twarzy, które mogą ulegać subtelnym zmianom przez częste transformacje wyglądu przy pomocy metamorfomagii; całkiem słuszny wzrost 183 cm; srebrny łańcuszek z krukiem na szyi; wahadełko hipnotyzerskie z ametystem w kieszeni; czysty głos

Rabastan Lestrange
#3
07.07.2023, 23:30  ✶  

To chyba pierwszy raz, gdy celowo robię komuś taką krzywdę, pomyślał, słuchając wyliczanki jaką wyrzuciła z siebie Black. Jej oczekiwania były dosyć konkretne. Z jednej strony to dobrze, bo wiedział, na jakich elementach wyglądu się skupić, tylko, że... Cóż. Był estetą, a opis, jaki sprezentowała mu przyjaciółka, wydawał się wręcz komiczny, zwłaszcza gdy zestawił go z jej oryginalną aparycją.

— Jak to mówią klient nasz pan — mruknął z kapką ironii, pozostawiając kobietę samą sobie, co by mogła przygotować się do wyjścia.

Gdy Bellatriks w końcu wyściubiła nos z tej podrzędnej tawerny, Lestrange uśmiechnął się od ucha do ucha, jednak po chwili zakrył usta. TA SUKIENKA. Co to w ogóle miało być? Ten róż, te słomiane włosy... Wyglądała, jakby wybierała się co najmniej na jarmark z okazji zakończenia zbiorów na jakiejś zabitej dechami wsi i chciała złapać na tańcach gospodarza z największą działką we wsi.

— Pięknie wyglądasz. Do twarzy ci w tych kwiatkach — skomplementował ją, nie mogąc jednak powstrzymać donośnego sarknięcia.

Zamyślił się na dłuższą chwilę, zastanawiając się, co też odpowiedzieć. Przez rude włosy korciło go, żeby podać się za kogoś z Weasleyów. Bądź co bądź, kolor włosów sam to podkreślał, więc uwiarygodniłoby to fałszywe papiery... Z drugiej strony, ród ten – jaki by on nie był – pozostawał dość znaczący i wyróżniał się na tle innych. Rabastan nie wiedział do czego, wykorzystają fałszywki, a natknięcie się na jakiegoś „krewniaka mogło narobić mu wielu problemów”.

— Bryant... O'Connor? — rzucił, gdy dopasował w miarę dźwięczne nazwisko do wcześniej wybranego imienia. Personalia niezwiązane z czołowymi familiami czarodziejów na wyspach wydało mu się dobrym pomysłem. — A ty? — Uniósł pytająco brew. — Pani Malfoy, czy jednak zniżysz się wraz ze mną do poziomu gminu?

Uśmiechnął się półgębkiem. Nie uważał Bellatriks za głupią, poza tym, nawet gdyby uważał jej pomysły za głupie, to nie powiedziałby jej tego wprost. Za bardzo cenił swoją piękną twarz, a wątpił, aby podobne oskarżenia czy tych przytyki pozostawiła bez echa... Mimo to wolał się upewnić, czy z rozpędu nie pomyślała, że potężne nazwisko będzie dobrze wyglądało na podrobionych dowodach tożsamości.

— Chyba nie ma sensu czekać, aż przestanie padać — zauważył, spoglądając z niezadowoleniem ku górze. — Zakład jest na Pokątnej, niedaleko Banku Gringotta. Przejdziemy się? — Wystawił rękę w jej kierunku, co by mogła za nią chwycić. Nie chciał ryzykować rozszczepienia, jeśli teleportacja na krótki dystans miała się nie udać. — No to w drogę.

Zanim odeszli spod pubu, Lestrange uniósł różdżkę nad głowę i wyczarował nad nimi tarczę, która odpychała krople deszczu. Może dzięki temu aż tak nie zmokną. Opuszczenie Nokturna nie okazało się dużym wyzwaniem; nikt nie zawracał im głowy, nie próbował też zaczepiać, czy zwinąć im drobnych z kieszeni. Najwidoczniej niesprzyjające warunki atmosferyczne wpływały nawet na drobną przestępczość w okolicy.

— Myślisz, że powinniśmy załatwić tutaj coś jeszcze oprócz zdjęć? — spytał, przyciszonym tonem, gdy skręcili już w Pokątną. Ulica wydawała się wyludniona, za to pobliskie lokale zdawały się upchane po brzegi, o czym świadczyły odgłosy gorących dyskusji i rozświetlone wnętrza.

Sleeping Beauty
let it burn
Bellatrix jest kobietą niewielkiego wzrostu, mierzy bowiem jakoś 157 centymetrów. Jest szczupła. Włosy ma ciemne, niemalże czarne, kręcone. Cerę jasną, praktycznie białą. Oczy duże, widać w nich pewne szaleństwo, koloru niebieskiego. Ubiera się głównie w czerń, dba o to, jak wygląda. Używa perfum o zapachu liczi i czerwonej porzeczki z nutą róży, wanilii i wetywerii.

Bellatrix Black
#4
03.08.2023, 14:51  ✶  

Może faktycznie trochę przesadziła, ale tylko trochę! Zależało jej na tym, aby Rabastan stworzył jej przeciwieństwo, nie sądziła, że przesadzi, zresztą Trixie nie znała takiego słowa jak przesada. Kiedy recytowała swoje wymagania była bardzo pewna tego, że wszystko spina się w idealną całość. - Nie mogłam trafić w lepsze ręce. - Skomentowała jeszcze, kiedy Rabastan wysłuchiwał jej oczekiwań i po kolei, bez zawahania wszystkie spełniał. Taki współpracownik to skarb, wypadałoby go zakopać, żeby nikt nie mógł go ukraść...

Nie umknął jej oczywiście jego uśmiech spowodowany jej pełną stylizacją. Osiągnęła to, na czym jej zależało. Policzki zrobiły się różane od wiatru, idealnie pasowały do koloru sukienki, którą miała na sobie. - Och, Rabastan, jak zawsze idealne maniery. - Rzekła, a na jej twarzy nadal gościł ogromny uśmiech. Wyśmienicie się przy tym wszystkim bawiła. Zabawne było udawanie kogoś zupełnie przeciwnego do jej osoby, że też wcześniej na to nie wpadła. Lestrange musiał mieć frajdę mogąc bawić się w ten sposób na co dzień.

- Brzmi bardzo zwyczajnie, jak plebs, więc chyba się nadaje. - Dodała, kiedy po dłuższym zastanowieniu podał swoje nowe personalia. Zamilkła na moment, musiała pomyśleć, jak mogłaby się nazywać. - Mary Sue. - Spojrzała na Rabastana, aby zobaczyć, co o tym myśli. - Chyba całkiem pospolicie? - Wolała się upewnić, że nie tylko dla niej, chociaż chyba już podjęła decyzję.

- Masz rację, niewiadomo, kiedy przestanie, szkoda czasu. - Zgodziła się ze swoim towarzyszem. - Możemy się przejść. - Chwyciła jego rękę, mogli razem udać się do zakładu fotograficznego. Nie mogła się doczekać, aż zobaczy efekt, chciała już mieć w ręku nowe dokumenty.

Lastrenge wyczarował nad ich głowami tarczę, która chroniła ich od deszczu, był to całkiem niezły pomysł. Nie musieli się martwić, że ich nowe fryzury i stroje zostaną naruszone. Zmierzali powoli w kierunku Banku Gringotta. Nokturn był opustoszały, mało kto chciał plątać się po uliczkach, gdy pogoda była taka grymaśna.

- Wydaje mi się, że zdjęcia tutaj, mamy kogoś właściwie, kto mógłby nam stworzyć te dokumenty? - Zaczęła się zastanawiać, kto z jej znajomych byłby im w stanie pomóc.

a victim of circumstances
the nature of our people
achieves definition in conflict

rozbiegane spojrzenie; niebiesko-szare oczy; blond włosy w odcieniu dojrzewającej pszenicy; zmienne rysy twarzy, które mogą ulegać subtelnym zmianom przez częste transformacje wyglądu przy pomocy metamorfomagii; całkiem słuszny wzrost 183 cm; srebrny łańcuszek z krukiem na szyi; wahadełko hipnotyzerskie z ametystem w kieszeni; czysty głos

Rabastan Lestrange
#5
04.08.2023, 02:42  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 11.08.2023, 22:15 przez Rabastan Lestrange.)  

Wywrócił teatralnie oczami. Może i był obibokiem i niezbyt aktywnie uczestniczył w życiu towarzyskim śmietanki magicznego społeczeństwa, ale nie był też jakimś wieśniakiem. Wiedział, jak się zachowywać z klasą, gdy mu na tym zależało i sytuacja tego wymagała. I gdy miał odpowiednie towarzystwo. Dzisiejsze spotkanie z Trixie spełniało wszystkie te trzy kryteria. Ogromne szczęście.

— Dobre imię. Lepsze to niż jakaś Eulalia — stwierdził.

Nazwisko wprawdzie zakrawało na bardzo pospolite, ale pośród Potterów, Lupinów czy Crouchów, zdecydowanie pozwoli na wtopienie się w tłum. Kto zwróciłby uwagę na kogoś, kto przedstawiałby się jako Mary Sue? No właśnie! Nikt! Genialne.

— Liczyłem, że masz kogoś na oku lub słyszałaś o kimś — przyznał z rozbrajającą szczerością.

Wprawdzie znajomości, jakimi mogli się pochwalić członkowie rodu Lestrange, były dosyć pokaźne i rozległe, tak nierozerwalnie łączyły się z wyższymi sferami lub środowiskami medycznymi, gdzie sporo czarodziejów i czarownic z rodu znalazło swoją niszę. Wyrabianie fałszywych dokumentów nie należało do ich specjalności.

Rabastan wiązał nadzieje z listą kontaktów Bellatriks głównie dlatego, że obracała się w pewnych kręgach dłużej od niego. Pokątne znajomości wynikające raczej z przymusu niż wewnętrznych chęci mogłyby w tym przypadku okazać się zbawienne. Zwłaszcza jeśli chcieli ograniczyć kolejne osoby włączone w proces zdobycia trefnych dowodów tożsamości do minimum. Poza tym Lestrange na razie dał z siebie najwięcej: zapewnił im aparycję. A tego nie mógł załatwić każdy.

— Ktoś w pracy nie wisi Ci przysługi? — Zerknął na dziewczynę kątem oka. Naiwnie sądził, że Amnezjatorzy mogli mieć wtyki na poziomie Brygady Uderzeniowej lub Biura Aurorów.

W ostateczności można popytać na Nokturnie, pomyślał przelotnie, chociaż nie wiedział, czy był to najlepszy pomysł. Raczej trafiliby na pośrednika, a przedtem na kogoś, kto by ich do niego skierował. Poza tym dobrze by było mieć kogoś sprawdzonego, kto faktycznie będzie w stanie wyprodukować wiarygodne dokumenty, które przejdą kontrolę nie tylko w barze przy Pokątnej, ale i innych instytucjach.

— Zapraszam — wypalił, gdy znaleźli się pod wejściem do studia fotograficznego. Chłopak pchnął drzwi, wpuszczając najpierw do środka swoją towarzyszkę.

Sleeping Beauty
let it burn
Bellatrix jest kobietą niewielkiego wzrostu, mierzy bowiem jakoś 157 centymetrów. Jest szczupła. Włosy ma ciemne, niemalże czarne, kręcone. Cerę jasną, praktycznie białą. Oczy duże, widać w nich pewne szaleństwo, koloru niebieskiego. Ubiera się głównie w czerń, dba o to, jak wygląda. Używa perfum o zapachu liczi i czerwonej porzeczki z nutą róży, wanilii i wetywerii.

Bellatrix Black
#6
04.08.2023, 13:20  ✶  

Trixie przez myśl by nie przeszło, aby nazwać Rabastana obibokiem. Jej zdaniem pojawiał się zawsze wtedy, kiedy jego obecność miała jakiś większy sens. Rozumiała ten sposób postępowania, zdawała sobie też sprawę, że nie wszyscy muszą za każdym razem brylować na salonach. Lestrange robił to wtedy, gdy musiał. Spełniał oczekiwania swojej rodziny, na tyle na ile tego oczekiwali. Zdawała sobie sprawę, że ludzie mają różne charaktery i nie wszyscy muszą ciągle demonstrować swoją obecność. Nie widziała w tym nic złego.

- Jest w ogóle takie imię? Eulalia? Plącze język, kiedy się je wypowiada. - Uśmiechnęła się ciepło do swojego towarzysza. Cieszyło ją to, że przyjął z aprobatą jej nowe personalia. Lubiła wiedzieć, że to, co robi jest pozytywnie postrzegane przez innych. Dzięki temu jej pewność siebie wzbijała się pod samo niebo.

- Nie przeliczyłeś się, jest jeden Crouch, który nie będzie w stanie mi odmówić. - Gdyby tylko próbował Bella znała metody, aby nie był w stanie tego zrobić. Nie bez powodu spędzała tyle czasu na doskonaleniu umiejętności magicznych związanych z urokami. Pomagało to w przypadku, kiedy jej urok osobisty nie był wsytarczający.

Trixie od zawsze bardzo dużą uwagę przywiązywała do towarzystwa, w którym się obracała. Było dla niej ważne, aby jej znajomi należeli do osób wpływowych, w końcu dzięki temu mogła załatwić wiele spraw, również tych mniej legalnych. Dlatego też sporo czasu spędzała na pielęgnowaniu tych znajomości, mimo, że nie wszystkich uważała za szczególnie błyskotliwych to była w stanie się poświęcić dla dobra sprawy. Kto by się spodziewał, że jest z niej taka cierpiętnica.

- Dokumenty będą leżeć w mojej gestii. - Dodała jeszcze, żeby Rabastan nie przejmował się tym problemem. Załatwi sprawę tak, że będzie dobrze. Nie musiał się tym dłużej przejmować.

Wolała też załatwić wszystko sama, żeby nie mieszać w to dodatkowych osób, bowiem mogło to powodować to, że te informacje dotrą do osób, które nie powinny ich posiadać. Im mniej ludzi zamieszanych w całą sprawę, tym większe prawdopodobieństwo, że tajemnica zostanie zachowana, a o to im przecież chodziło. Nie bez powodu załatwiali te lewe dokumenty.

Weszła więc jako pierwsza do studia forograficznego. Omiotła wzrokiem pomieszczenie w którym się znaleźli. - Dzień dobry. - Odparła wesołym tonem, który raczej do niej nie pasował, ale weszła w rolę w pełni. Musiała być kimś innym, zamierzała to zrobić, jak najlepiej potrafiła.

a victim of circumstances
the nature of our people
achieves definition in conflict

rozbiegane spojrzenie; niebiesko-szare oczy; blond włosy w odcieniu dojrzewającej pszenicy; zmienne rysy twarzy, które mogą ulegać subtelnym zmianom przez częste transformacje wyglądu przy pomocy metamorfomagii; całkiem słuszny wzrost 183 cm; srebrny łańcuszek z krukiem na szyi; wahadełko hipnotyzerskie z ametystem w kieszeni; czysty głos

Rabastan Lestrange
#7
11.08.2023, 22:45  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 11.08.2023, 22:47 przez Rabastan Lestrange.)  

— Przez Hogwart przewinęło się kilka dziewczyn o takim imieniu. Większość z nich zapewne lądowała w Hufflepuffie, ale wiesz... — potwierdził z miną znawcy, chociaż tak naprawdę zmyślał, jak z nut. — Puchoni to nie to samo, co Ślizgoni, ale wszyscy koniec końców wylądowaliśmy pod podłogą.

Może to właśnie stąd wzięło się przyzwyczajenie Rabastana do tego, aby spędzać w łóżku długie godziny? Lochy, ciemne komnaty w sąsiedztwie szkolnego jeziora... Drastycznie różniło się to od widoków i stylu jaki zachwalali uczniowie domu gryfa lub domu kruka. Niemalże im zazdrościł. Z drugiej strony, za nic nie zmieniałby Slyherinu na inny dom. Chyba by został wydziedziczony, gdyby wylądował gdzieś indziej.

— Nie przypominam sobie, aby ktokolwiek potrafił odmówić Bellatriks Black — stwierdził z niewinnym uśmieszkiem na ustach. — Dobrze wiedzieć, że od ukończenia szkoły nic się w tej kwestii nie zmieniło.

Przez to, że dzielił ich zaledwie rok życia podczas ich przygody z edukacją w murach Szkoły Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie byli ze sobą nadzwyczaj blisko. Rabastan widział na własne oczy, jak dziewczyna zmienia się wraz z biegiem lat, doskonali się, pięknieje. aż w końcu osiągnęła swego rodzaju status. Wprawdzie ciężko oczekiwać wiele, po kimś tak młodym, tak kobieta pięła się do góry pod najróżniejszymi względami. Rozwój umiejętności magicznych, zawodowy, a przede wszystkim osobisty.

Była niezależna na tyle, na ile pozwalało jej społeczeństwo, ale też nie wahała się, aby pokierować własnym losem. Chociaż idee zwolenników Czarnego Pana były w dużej mierze zbieżne z tym, czego od lat domagały się rodziny czystej krwi, tak nie wszyscy mieli odwagę, aby wykonać pierwszy krok ku lepszej przyszłości świata czarodziejów. I na dodatek ciągnęła za sobą innych. Nie tylko mnie, ale też Rudolfa, pomyślał przelotnie. Może starszy brat by się nie zgodził z tym stwierdzeniem, ale jaka była prawda?

— W takim razie informuj mnie na bieżąco. — Uniósł lekko kąciki ust, zadowolony z tego, że nie musi sobie zawracać głowy tą kwestią.

To nie tak, że oczekiwał, że Bella wyręczy go we wszystkim. Wiedział, że aby osiągnąć pewne wyniki też musi dać coś od siebie. Nie wszystko można było zostawić przeznaczeniu i ślepemu losowi. Czasem trzeba było się przyłożyć. Zapewnienia ze strony kobiety były jednak dla niego kojące; jedno zmartwienie mniej, przez co będzie mógł się skupić na bardziej istotnych apsektach ich małej misji.

— Nieźle trafiliśmy — wyszeptał, gdy skinął już głową na powitanie pracownikowi za ladą.

Rozejrzał się po wnętrzu lokalu. Oprócz nich w lokalu znajdowały się jeszcze dwie osoby, jednak para nie wydawała się zainteresowana usługami fotografa, a raczej zależało im na tym, aby schronić się przed ulewą, która przetaczała się przez Londyn. Kobieta za pomocą różdżki próbowała wysuszyć sobie przemoczone włosy. Rabastan posłał jej pełne współczucia spojrzenie. Okropny los.

— Zostajemy przy tradycyjnych zdjęciach dowodowych, czy spróbujemy jeszcze czegoś dodatkowego? — spytał, przesuwając się w głąb lokalu.

Zatrzymał się przy ścianie, na której zawieszono tablicę z rozpiską oferowanych zdjęć od fotografii portretowych, modowych aż po zdjęcia rodzinne lub... sesje tematyczne. Rabastan z ciekawości przesunął palcem po napisie, a wtedy... Z tablicy wyleciał obłoczek srebrnego dymu, który uformował się w kształt modelu zdjęć o określonych wymiarach. Najpierw pokazał im parę w wiktoriańskich ubraniach wieczorowych, aby po chwili zaprezentować im widmo zdjęcia niczym z balu kostiumowego.

— Niesamowite! — powiedział z zachwytem. — Wyobrażasz sobie, ile to musi kosztować? Musiał nad tym siedzieć prawdziwy specjalista... — Oczy mu zaświeciły. Uwielbiał, kiedy za tego typu artefakty brali się ludzie z kreatywnym talentem. Kto by pomyślał, że w zakładzie fotograficznym można by było się natknąć na coś takiego? — To co? Masz jakieś sugestie, be... bez których się nie obędziesz Mary?

Sleeping Beauty
let it burn
Bellatrix jest kobietą niewielkiego wzrostu, mierzy bowiem jakoś 157 centymetrów. Jest szczupła. Włosy ma ciemne, niemalże czarne, kręcone. Cerę jasną, praktycznie białą. Oczy duże, widać w nich pewne szaleństwo, koloru niebieskiego. Ubiera się głównie w czerń, dba o to, jak wygląda. Używa perfum o zapachu liczi i czerwonej porzeczki z nutą róży, wanilii i wetywerii.

Bellatrix Black
#8
11.09.2023, 21:43  ✶  

- Nie dziwi mnie ten Hufflepuff, tam trafiają wszyscy, których nie chce żaden dom. - Wcale nie ukrywała, że czuje się lepsza od tych, którzy trafili do domu Helgi. Jej zdaniem tak naprawdę jedynym odpowiednim miejscem dla czarodziejów, którzy mieli coś osiągnąć był Slytherin. Tam ceniono najważniejsze wartości czarodziejów. Jego założyciel już dawno temu zauważył wyższość tych, których rodzice byli magami nad całą resztą. Uważała, że było to bardzo słuszne.

- Nasze miejsce pod podłogą było dużo bardziej atrakcyjne. - Lubiła klimat, jaki miało ich dormitorium. Było zimne, nie powodowało uczucia przytulności. Dzięki temu można było się skupić na tym, co naprawdę było istotne - na nauce. Nie było szans na żadne rozpraszacze.

Ogromny uśmiech pojawił się na jej twarzy, gdy usłyszała kolejne słowa Rabastana. Dobrze było wiedzieć, że tak o niej myśli. Skoro on miał takie zdanie, to zapewne inni myśleli podobnie. Zależało jej na tym, aby być traktowanym z należytym szacunkiem, ważna była dla niej pozycja w hierarchii. Lubiła czuć władzę, wcale się z tym nie ukrywała. - To miód na moje serce Rabastanie, mam nadzieję, iż te słowa są szczere. - Dodała jeszcze, chociaż wiedziała, że z nią nie pogrywa. Był jedną z nielicznych osób, którym faktycznie ufała. Znali się już dosyć długo, ich ścieżki skrzyżowały się już w Hogwarcie i tak zostało. Dobrze było mieć taką osobę obok siebie.

Ceniła sobie przyjaźń z rodziną Lestrange. Wiedziała, że ich rody od wielu lat współpracują na wielu płaszczyznach, zamierzała kontynuować tę tradycję. Sojuszników, szczególnie takich nigdy zbyt wielu. Mogli liczyć na wsparcie Blacków, gdy tylko tego potrzebowali.

Bellatrix nie miała problemu z tym, aby stać na przedzie, kiedy przychodził moment, w którym trzeba było się wykazać. Zawsze była chętna, aby realizować plany Czarnego Pana. Zależało jej na tym, aby wreszcie przejął władzę nad czarodziejskim światem. Mogliby się pozbyć wtedy całego plugastwa. Szczerze wierzyła, że już niedługo uda im się osiągnąć cel, szczególnie, że miała obok siebie naprawdę wspaniałych czarodziejów, zdolnych, wykształconych na odpowiednich pozycjach. Prędzej, czy później osiągną cel.

- Oczywiście mój drogi, będę cię informować. - Nie mogłoby być inaczej, w końcu byli w tym wszystkim razem.

Już ona zadba o to, aby wszystko było dopięte na ostatni guzik. Jeśli już się w coś angażowała, to starała się, aby wszystko było załatwione idealnie - zależało jej na tym, nie znosiła półśrodków. Tak samo miało być i tym razem.

W zakładzie fotograficznym było dosyć pusto. Najwyraźniej nikt nie był zainteresowany robieniem zdjęć deszczową porą. Lepiej dla nich - będą mogli szybciej załatwić sprawę. Podążała za Rabastanem niczym cień. - Dowodowe przede wszystkim, chyba, że chcesz jeszcze ze mną sesję jak ta. - Pokazała palcem zdjęcie jakiejś młodej pary, zdecydowanie byli w sobie zakochani. Nie po to jednak tutaj przyszli, musieli jedynie zadbać o nowe dokumenty.

- Masz rację, fascynujące. - Odpowiedziała oglądając zdjęcie na które jej towarzysz zwrócił uwagę. Magia faktycznie umiała zdziałać cuda.

- Nie mam żadnych, siadamy na krzesełku, robimy zdjęcia i stąd znikamy. - Powiedziała jeszcze szybko, bo właściciel zakładu pojawił się tuż przed nimi. Trixie wytłumaczyła mu, że znaleźli się tutaj po najzwyklejsze zdjęcia dowodowe, próbował ich jeszcze namówić na coś dodatkowego, jednak udało jej się go skutecznie spławić. Po paru minutach byli gotowi do wyjścia, trzymając w dłoniach zdjęcia, na których im tak bardzo zależało. Mogli stąd wyjść i udać się do domów.



Koniec sesji
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: Bellatrix Black (1703), Rabastan Lestrange (1896)




  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa