• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Aleja horyzontalna v
« Wstecz 1 … 6 7 8 9 10 Dalej »
[14.05.72, ranek] W cieniu widm

[14.05.72, ranek] W cieniu widm
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#1
15.08.2023, 18:22  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 25.10.2024, 00:08 przez Król Likaon.)  
adnotacja moderatora
Rozliczono - Brenna Longbottom - osiągnięcie Badacz Tajemnic II
Rozliczono - Heather Wood - osiągnięcie Badacz Tajemnic I

Heather nie przepadała za szperaniem w książkach i Brenna świetnie o tym wiedziała. W normalnych okolicznościach Brenna nie wlekłaby jej więc tutaj bez naprawdę dobrego powodu. Obecnie jednak Wood nie mogła brać udziału w zadaniach bojowych, ani dla Brygady, ani dla Zakonu Feniksa. Narzekała za to ostatnio na nudę i wspominała, że chętnie pomogłaby Zakonowi. Szperanie w książkach zwykle jednak nie wymagało żadnych gwałtownych ruchów czy przemęczenia się. Brenna posłała jej więc liścik – jeżeli chciała, mogła pomóc w szukaniu informacji o tym, co doprowadziło do przedziwnego stanu ciało jednego z członków Zakonu Feniksa.
Derwina.
I co wciąż mogło grasować w Kniei Godryka.
Prawdopodobnie pracował nad tym ktoś w Ministerstwie. Prawdopodobnie. Ale Brenna po prostu nie lubiła zdawać się na „prawdopodobnie”, zwłaszcza, że istniała możliwość, że nikt tych informacji nie przekaże im. A kto wie, czy ta wiedza nie będzie przydatna dla Zakonu? Detektyw dopadła więc w ostatnich dniach kilka osób, poprosiła o wskazanie, gdzie szukać, o sprawdzenie informacji… i teraz chciała spróbować je usystematyzować oraz posprawdzać w książkach, jakie zostały jej wskazane.
Może to nie da odpowiedzi, ale podpowie przynajmniej, gdzie do licha szukać i jak się z tym czymś uporać.
Brenna czekała przed okazałym gmachem biblioteki z samego rana, na dwie godziny przed rozpoczęciem swojej zmiany. Już w mundurze Brygady, Miała nadzieję, że zdoła w tym czasie ustalić, co wypożyczyć, by grzebać w tym dalej – kiedy już ogarnie wszystkie pracowe sprawy, które wymagały ogarnięcia. Dziś czekała ją wizyta w jednej z pobliskich kamienic, by odnaleźć pewną damę, a potem sporo papierkowej roboty, przy której niestety nie mogła liczyć na pomoc Heather. (Zaciąganie ją do takich nieoficjalnych rzeczy z ramienia Zakonu to jedno, nie zamierzała przecież zaganiać jej do robot biurowych, skoro ta miała zwolnienie lekarskie…)
– Cześć, Heath – przywitała się, kiedy dostrzegła charakterystyczną, rudą głowę. Wyciągnęła w jej stronę kubek z kawą: sama trzymała drugi. – Wypij zanim wejdziemy, bo utną mi łeb, jeżeli wejdziemy do środka z kawą. Mam też całe pudło ciasteczek, ale ono z kolei później będzie nagrodą po dobrze wykonaną pracę. Bo za ciasteczka nad książkami to już chyba mnie poćwiartują. A wolałabym póki co zachować głowę i nie zostać poćwiartowana – powiedziała Brenna pogodnie. Tak, świat czarodziejów był mrocznym miejscem, zwłaszcza teraz. Tak, miały szukać informacji o dziwnej magii albo strasznych potworach.
Ale ona w miarę się pozbierała i po prostu wracała do zwykłego stylu bycia. Okazywaniem przygnębienia w końcu nikomu nie pomoże.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Gówniara z miotełką
She had a mischievous smile, curious heart and an affinity for running wild.
Heather mierzy 160 cm wzrostu. Jest bardzo wysportowana, od dzieciaka bowiem lata na miotle, do tego zawodowo grała w quidditcha. Włosy ma rude, krótkie, nie do końca równo obcięte - gdyż obcinał je Charlie po tym, jak większość spłonęła podczas Beltane. Twarz okrągłą, obsypaną piegami, oczy niebieskie, czają się w nich iskry zwiastujące kolejny głupi pomysł, który chce zrealizować. Porusza się szybko, pewnie. Ubiera się głównie w sportowe rzeczy, ceni sobie wygodę. Głos ma wysoki, piskliwy - szczególnie, kiedy się denerwuje. Pachnie malinami.

Heather Wood
#2
16.08.2023, 14:13  ✶  

List od Brenny ucieszył ją - jak zawsze, chociaż w tym czasie nawet trochę bardziej niż zwykle. Nadal lizała rany po Beltane. Nadal nie była w pełni sprawna, chociaż starała się udowadniać, że tak nie jest. Dawała z siebie wszystko na rehabilitacji w Mungu, gdzie pojawiała się codziennie. Później w domu, już zdana na siebie kontynuowała. Chciała wrócić do pełni sił, najlepiej jak najszybciej. Tyle, że jej organizm po prostu potrzebował więcej czasu. Irytowało ją to, czuła, że jest słaba, niewystarczająca. Zbiegło się to również z innymi myślami, związanymi ze sprawami sercowymi. W jej życiu bowiem pojawiła się melancholia, jakby czegoś w nim brakowało. Wszystko zbiegło się w czasie, co powodowało u Heather naprawdę podły humor. Nieco się to zmieniło podczas ostatniego spotkania z partnerką, gdzie tamta postanowiła wciągnąć ją do Zakonu Feniksa. Było to jedno z nielicznych ostatnio wydarzeń, które dodało barw w jej życiu. Poczuła się przydatna, doceniona, wierzyła, że wyniknie z tego wiele dobrego, gdy tylko wróci do zdrowia. To ograniczenie było nie do przeskoczenia.

Pojawiła się przed gmachem biblioteki o odpowiedniej porze, skorzystała z sieci Fiuu, póki co jeszcze nie siedziała na miotle, chociaż czuła, że jeszcze chwila i się to zmieni. Był to chyba najdłuższy okres w jej życiu, kiedy nie siedziała na tym magicznym pałąku. Za jakieś trzy godziny powinna być w Mungu na rehabilitacji, to chyba wystarczający czas, żeby znaleźć informacje, które je interesowały. Z drugiej jednak strony, biblioteka była ogromna, trzy godziny wydawały się być marną chwilą na znalezienie czegokolwiek w takim wielkim miejscu. Najwyżej wróci tu jutro i pojutrze, nie miała nic innego do roboty, przynajmniej jak na razie. Wciąż przecież była uziemiona.

- Hej Brenn! - Powiedziała z entuzjazmem, był zbyt duży jak na miejsce przy którym się znajdowały. Wood nie należała do osób, które lubiły spędzać czas w bibliotece, zważając jednak na okoliczności to wyjątkowo cieszyła się z tego, że się tutaj znalazła. - Dzięki. Może wystarczy, żeby rozruszać mój mózg, trochę jeszcze śpię, no i ostatnio za bardzo go nie używam. - Sięgnęła po kawę i upiła łyk. Była ciepła, parzyła ją w usta, ale musiała się sprężać.

- Kurde, potrafisz motywować, nie ma lepszej nagrody niż ciastka. - Teraz to na pewno znajdzie jakieś informacje. - Trochę taki słaby powód, żeby umrzeć, ciastka nad książkami, ale na pewno byś była sławna dzięki temu. - Nie wydawało się jednak Rudej, że to było istotne dla Longbottom.

Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#3
16.08.2023, 15:32  ✶  
– Mocna kawa to życie. Jak pobędziesz w Brygadzie jeszcze rok, to twój układ krwionośny zacznie wreszcie funkcjonować jak należy i stanie się układem kofeinonośnym – zażartowała Brenna. Uniosła własny kubek do ust, wypijając resztę kawy. Zazwyczaj była pełna energii i bez tego, ale po pierwsze jakoś przywykła, po drugie, w tej chwili wszyscy żyli w absolutnym pędzie. – Naprawdę umiem? To jeszcze ci dodam, że mam trzy rodzaje. Czekoladowe, orzechowe i z galeretką – dodała konspiracyjnym szeptem, po czym wyciągnęła różdżkę i za jej pomocą „unicestwiła” kubek.
A potem obróciła się ku wejściu do Biblioteki Maeve.
Trochę tęskniła za czasami, gdy bywała tu głównie w poszukiwaniu baśni.
– Wolałabym jednak, aby zapamiętano mnie inaczej niż tę nieszczęśniczkę, która wkurzyła obsługę biblioteki na tyle, aby ją dekapitowali – powiedziała, zerkając na Heather. Wciąż się uśmiechała. Także wtedy, kiedy Wood dopiła swoją kawę – była wciąż ciepła, ale już nie bardzo gorąca – i gdy przekroczyły próg. Brenna rozejrzała się, jak zwykle chłonąc widok tych wszystkich ksiąg, wysokich regałów, magicznych kaganków, stojących tu i ówdzie stolików. W przeciwieństwie do Heather, uwielbiała bibliotekę – chociaż wcale nie lubiła się uczyć. Lubiła po prostu czytać.
Tym razem jednak nie były tutaj dla przyjemności.
– Mam dwie listy – stwierdziła, wręczając Heather jedną kartkę, tę, na której wynotowała parę rzeczy na podstawie wiadomości, jaką napisała do niej Flintówna. Sama w kieszeni miała drugą, powstałą dzięki uprzejmości Nory oraz Menodory. – Interesują nas działy Fauny i flory oraz Teorii Magii. Wszystko, co może pozbawiać energii, magiczne nie sklasyfikowane stworzenia, a także, czy może przede wszystkim, zapiski na temat Limbo. Oraz, zdaje się, dementorzy, chociaż nie mam pojęcia, dlaczego oni, skoro oni wysysają radość…
…a nie ciała. Tego jednak Brenna nie chciała dodawać.
Czy liczyła, że wiele znajdą? Nie, tak naprawdę nie miała na to nadziei. Prześladowała ją myśl, że gdyby w ogóle ktoś słyszał o takich rzeczach, to już by się zorientowali. Ale mogły uporządkować informacje otrzymane od osób bardziej kompetentnych niż Brenna, sięgnąć do wskazanych źródeł, może porównać pewne rzeczy. I kto wie, jeżeli nie natkną się na konkretne informacje, z czym mają do czynienia… to może przynajmniej coś podobnego? Jakąś podpowiedź, jak z tym czymś walczyć? Albo, czy może raczej przede wszystkim, jak to coś znaleźć lub rozpoznać?


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Gówniara z miotełką
She had a mischievous smile, curious heart and an affinity for running wild.
Heather mierzy 160 cm wzrostu. Jest bardzo wysportowana, od dzieciaka bowiem lata na miotle, do tego zawodowo grała w quidditcha. Włosy ma rude, krótkie, nie do końca równo obcięte - gdyż obcinał je Charlie po tym, jak większość spłonęła podczas Beltane. Twarz okrągłą, obsypaną piegami, oczy niebieskie, czają się w nich iskry zwiastujące kolejny głupi pomysł, który chce zrealizować. Porusza się szybko, pewnie. Ubiera się głównie w sportowe rzeczy, ceni sobie wygodę. Głos ma wysoki, piskliwy - szczególnie, kiedy się denerwuje. Pachnie malinami.

Heather Wood
#4
17.08.2023, 11:47  ✶  

Przyglądała się Brennie uważnie, zastanawiała się, czy to, co mówi ma sens. Kawa ponoć nie była zdrowa, niosła ze sobą różne choroby, tak słyszała, przynajmniej matka ją nimi straszyła i sama zawsze wybierała herbatę nie kawę, więc najprawdopodobniej w to wierzyła. - Wiesz, ponoć kawa nie jest zdrowa. Rozumiem jedna dziennie, czy coś, ale bez przesady. Mama mówi, że można od niej kopnąć w kalendarz, a tego bym nie chciała. - Powiedziała wyjątkowo jak na siebie poważna. Zdrowie po tym wszystkim stało się dla niej bardzo ważne, wydarzenia w Beltane spowodowały, że dotarło do niej, że wszystko jest kruche i że warto o nie dbać, póki ma jeszcze o co. No, ale jedna kawa nie była grzechem, więc dopiła zawartość do końca i w przeciwieństwie do Brenny wyrzuciła pusty kubek po prostu do kosza na śmieci, który znajdował się obok.

Oblizała się na samo wyobrażenie ciastek, o których wspominała Longbottom. - Ty naprawdę potrafisz mnie motywować. Teraz to nie ma opcji, że nic nie znajdę. - Nagroda okazała się być wystarczająca, żeby Heather w pełni zaangażowała się w poszukiwania potrzebnych informacji, mimo, że za tym nie przepadała. Ciastka jednak bardzo lubiła.

- Jeśli mam być szczera, to dla mnie byłoby to obojętne. Najważniejsze, żeby mnie zapamiętano, najlepiej, żeby pisali o mnie w księgach po śmierci, nie chciałabym zostać zapomniana. - Powiedziała nieco nostalgicznie. Myślała ostatnio o śmierci, przez Beltane wydała jej się być jakaś taka bliższa. Wcześniej zdecydowanie nie sądziła, że mogłaby umrzeć, dopiero do niej dotarło, że zagrożenie było realne, prawdziwe. Przerażało ją to, że mogliby o niej zapomnieć.

Weszła za Brenną do biblioteki. Rozejrzała się uważnie, zawsze uderzał w nią ten ogrom ksiąg, który się tutaj znajdował. Czuła się w tym miejscu raczej nieswojo. Nie znosiła ciszy, miała problem z tym, żeby trzymać język za zębami, a w takim miejscu jednak wypadało zachowywać się w odpowiedni sposób.

- Dzielimy się na pół, czy każdy szuka tego i tego? - Zapytała cicho. Nie wiedziała, w jaki sposób wolałaby to robić Longbottom, więc postanowiła zapytać. - Dobrze, czyli magiczne stworzenia, limbo. - Powtórzyła to, co wydawało się jej być ważne. Będą musiały zaraz zacząć szukać. Pamiętała o tym, że nagrodą są ciastka, musiała więc coś znaleźć, co im pomoże. Chciała dostać nagrodę.

Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#5
17.08.2023, 17:18  ✶  
- Nie jest zdrowa – przyznała Brenna. Zresztą niezbyt ją dziwiło, że Heather unikała nadmiaru kawy: do niedawna w końcu była sportowcem. Sama Brenna unikała kawy przez lata, udawało się jej to jeszcze dwa lata po Hogwarcie, ale praca w Brygadzie szybko przestawiła ją na inne tory. – Niestety, jak większość osób w Brygadzie, jestem absolutnie uzależniona od niej i od równie niezdrowych pączków. Chociaż myślę, że do śmierci może doprowadzić raczej mugola, nie czarodzieja.
Oni mieli to szczęście, że istniały różne eliksiry i takie rzeczy jak problemy z ciśnieniem rzadko ich dotyczyły – a jeżeli już, uzdrowiciele z Munga mogli stosunkowo łatwo sobie z nimi poradzić. Oczywiście, po odstaniu swojego w kolejce, bo nie był to kłopot tak poważny jak wybuch kociołka czy spontaniczne samozapłony.
– Zawsze wolałam metodę marchewki niż kijka – roześmiała się na słowa o tym, że Heather czuje się zmotywowana. – Poza tym sama uwielbiam te ciastka, zwłaszcza czekoladowe – dodała jeszcze szczerze, bo przecież to nie tak, że tylko altruistycznie zamierzała nagrodzić Wood za jej wkład w poszukiwania. Była też w tym samolubna, bo sama również planowała poczęstować się ciasteczkiem. Albo dwoma. Albo dziesięcioma. Na szczęście, zapobiegliwie kupiła całe pudełko.
Zerknęła na Wood z pewnym namysłem, gdy ta wspomniała, że chciałaby zostać zapamiętana i dość obojętne jej, w jaki sposób. Brenna miała swoje przemyślenia na ten temat, ale zdecydowała się nimi nie dzielić. Mogła poświęcić na poszukiwania określony czas, więc szkoda było tracić go na dywagacje… zresztą, niektóre rzeczy lepiej pozostawić niewypowiedziane.
– Myślę, że będzie najwygodniej, jeżeli jedna z nas pójdzie do działu z Florą, a druga zostanie tutaj, na styku Teorii Magii i Historycznych, bo te też mogą się przydać… – mruknęła, wyjmując własne listy, a potem uniosła różdżkę i skopiowała je, wręczając po jednym egzemplarzy Heather. – Każda z nas idzie szukać, spotykamy się za jakieś pół godziny przy tamtym stoliku i razem przepatrzymy, co znalazłyśmy? – zasugerowała, wskazując wolne miejsce. O tej porze nie było tutaj jeszcze tłumów, ledwo otwarto i faktycznie panowała cisza. Brennie jednak to nie przeszkadzało. Chociaż była przy ludziach straszliwą gadułą, umiała milczeć, przebywać tylko we własnej obecności, a poza tym kochała książki. Zwłaszcza te beletrystyczne – przecież przy nich człowiek wcale nie był sam, otaczało go całe mnóstwo postaci, które miały wiele do powiedzenia.
– Zobaczymy, komu lepiej pójdzie – powiedziała, uśmiechnęła się do Heather, a potem zagłębiła pomiędzy półki, szukając tytułów.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Gówniara z miotełką
She had a mischievous smile, curious heart and an affinity for running wild.
Heather mierzy 160 cm wzrostu. Jest bardzo wysportowana, od dzieciaka bowiem lata na miotle, do tego zawodowo grała w quidditcha. Włosy ma rude, krótkie, nie do końca równo obcięte - gdyż obcinał je Charlie po tym, jak większość spłonęła podczas Beltane. Twarz okrągłą, obsypaną piegami, oczy niebieskie, czają się w nich iskry zwiastujące kolejny głupi pomysł, który chce zrealizować. Porusza się szybko, pewnie. Ubiera się głównie w sportowe rzeczy, ceni sobie wygodę. Głos ma wysoki, piskliwy - szczególnie, kiedy się denerwuje. Pachnie malinami.

Heather Wood
#6
18.08.2023, 11:48  ✶  

Dla Wood sport był czymś, co przyniosło jej energię. Zamiast wypić kawę wolała przelecieć się na miotle, co gwarantowało jej szybkie obudzenie. Wiatr wiejący w twarz pobudzał bardzo szybko. Nie potrzebowała do tego kawy. Wiadomo, zdarzało jej się czasem jakąś wypić, jednak bardziej dla towarzystwa niżeli dla podwyższenia poziomu energii. - Pewnie tak, ale pączki, jak ktoś siedzi za biurkiem i nie wychodzi w teren są gwarancją przybrania na masie, ja to bym jednak trochę z tym uważała. - Nie to, że sama nie jadła słodyczy. Widziała jednak wielu BUMowców, nieco starszych, którym brzuchy zaczynały się wylewać ze spodni. Nawet nie chodzi o estetykę, tylko było to po prostu niezdrowe. Ciekawe, jak później dogoniliby sprawcę ewentualnej zbrodni.

Może i istniały eliksiry i inne takie rzeczy, Heather jednak wątpiła w to, żeby magiczne efekty mogłu dorównać ciężkiej pracy nad sobą i swoim ciałem. Dlatego też od lat nad tym pracowała, żeby być w formie cały czas.

- Dobre ciastko nie jest złe, oczywiście od czasu do czasu. - Rzekła jeszcze z uśmiechem, bo nie mogła się doczekać nagrody za wykonane zadanie. Tyle, że do tego jeszcze była długa droga. No, ale mniejsza o to. - Mówisz więc, że czekoladowe są najlepsze, sprawdzimy to. - Chętnie oceni, czy faktycznie tak jest.

Tematy książek o których wspomniała Brenna nie brzmiały jak krąg zainteresowań Rudej. Wiedziała, że będzie to ciężka przeprawa, nie spodziewała się, że aż tak bardzo. Spojrzała tylko na Brennę i kiedy wspomniała o tym, że jedna ma pójść na dział flory to ruszyła do przodu. To było lepsze od historii i teorii magii, przynajmniej tak się jej wydawało? No z dwojga złego wolała chyba florę. Przysunęła sobie dłoń do czoła i zasalutowała. - Tak jest! - Powiedziała trochę głośniej niż powinna i zniknęła w głębi biblioteki.

Znalazła się w odpowiednim dziale. Westchnęła jeszcze ciężko, kiedy spoglądała na książki. Nie pozostawało jej nic innego, jak zacząć szukać. Spojrzała na listy, które dostała od Longbottom i zaczęła je przeglądać, by znaleźć wszystkie tytuły, które znalazły się w korespondencji, jak to przefiltruje, to będzie mogła zacząć szukać książek.

Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#7
18.08.2023, 12:33  ✶  
Brenna też lubiła sport. Niekoniecznie miotły – wolała poranne bieganie po Kniei, z którego teraz zrezygnowała ze względu na brak czasu i niebezpieczeństwo albo szermierkę. Niestety, w ostatnim czasie przejęła też te niezdrowe nawyki, ratując się kawą w momentach, gdy nawet jej mogłoby wydawać się niespożyta energia zaczynała spadać.
- Akurat mnie ciągłe siedzenie za biurkiem nie grozi. Wywalają mnie z Biura regularnie, pewnie wiesz, żeby inni mogli ode mnie odpocząć i nie zaczęli składać rezygnacji – parsknęła Brenna. Owszem, nie miała problemów z biurokracją. O porządek w papierach dbała niemalże obsesyjnie. Ale ciągłe tkwienie za biurkiem doprowadzało ją do szaleństwa, i na całe szczęście po pierwsze wszyscy o tym wokół wiedzieli, po drugie – była animagiem i widmowidzem, więc zamknięcie jej w biurze stanowiłoby marnotrawienie zasobów. Ot, zawdzięczała częste terenowe akcje uporowi, z jakim dążyła do zmiany formy, aby móc pozostawać podczas pełni blisko brata.
Nie protestowała, kiedy Heather wybrała Florę. Po prawdzie sama nawet wolała grzebać w działach dotyczących teorii magii oraz limbo.
To drugie do niedawna zupełnie jej nie interesowało. Zmieniło się to po Beltane.
Ale po Beltane… Brenna czasem miała wrażenie, że zmieniło się po nim wszystko. Chociaż mogło to być złudne wrażenie, bo przecież życie dalej toczyło się na przód i dla wielu ludzi powoli wracało na swoje tory. I tylko kilka osób cierpiało z powodu straty bliskich, kilka budziło się z koszmarów po pobycie w lesie, a oni próbowali dowiedzieć się więcej o tym, co spowodowało cały ten bałagan. I go posprzątać. Chociaż miało to być ciężkie, zważywszy na to, że póki żył Voldemort, ten zawsze narobi kolejnych kłopotów.
Przerzucała kolejne książki. Ściągała je z półek, zaglądała do środka, sprawdzała spis treści. Niektóre chowała z powrotem na regałach, inne zabierała ze sobą. Zerkała na sugestie z listy. Zaczepiła nawet bibliotekarkę, wciąż zaspaną. I równo trzydzieści minut po tym, jak rozstały się z Heather, wróciła do stolików i na blat zwaliła dobre dziesięć woluminów.
– Nie martw się, nie wrobię cię w czytanie tego wszystkiego – zapewniła, zerkając na Wood, by ta przypadkiem nie uciekła gdzie pieprz rośnie. – Pomożesz mi to teraz tylko przejrzeć, pokombinować, a resztą… będę w wolnym czasie zajmowała się już sama – powiedziała, dłoń podpierając na szczycie książkowej piramidki.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Gówniara z miotełką
She had a mischievous smile, curious heart and an affinity for running wild.
Heather mierzy 160 cm wzrostu. Jest bardzo wysportowana, od dzieciaka bowiem lata na miotle, do tego zawodowo grała w quidditcha. Włosy ma rude, krótkie, nie do końca równo obcięte - gdyż obcinał je Charlie po tym, jak większość spłonęła podczas Beltane. Twarz okrągłą, obsypaną piegami, oczy niebieskie, czają się w nich iskry zwiastujące kolejny głupi pomysł, który chce zrealizować. Porusza się szybko, pewnie. Ubiera się głównie w sportowe rzeczy, ceni sobie wygodę. Głos ma wysoki, piskliwy - szczególnie, kiedy się denerwuje. Pachnie malinami.

Heather Wood
#8
18.08.2023, 20:25  ✶  

Wiadomo, że jeśli chodzi o Heather to nie widziała bardziej wspaniałego sportu od latania na miotle. Był on u niej na pierwszym miejscu, później długo, długo, długo nic. Właściwie to każdy inny sport dla panny Wood mógł nie istnieć. Liczyło się tylko latanie, błądzenie w chmurach z wiatrem we włosach w poszukiwaniu szczęścia, kiedyś był to znicz, teraz pozostało szukanie szczęścia. Tak właściwie to szczęściem było dla niej po prostu szybowanie po niebie. Była to taka aktywność z której najprawdopodobniej nigdy nie będzie mogła, a właściwie to chciała zrezygnować. Ciekawe, czy na latanie na miotle jest jakiś górny limit wiekowy, nigdy się nad tym nie zastanawiała, może czas to zrobić.

- Oczywiście to nie ciebie miałam na myśli! - Zareagowała odruchowo dosyć głośno, nie chciała, żeby Brenna wzięła jej uwagę do siebie, nie o to jej chodziło zupełnie. Nie miała zamiaru jej urazić. - Nie wiem jak można chcieć od ciebie odpocząć, ja tam twierdzę, że nie mogłam lepiej trafić. - Posłała swojej towarzyszce promienny uśmiech. Sama Wood uważała, że miała farta, że trafiła właśnie na nią. Była doświadczona i póki co wykazywała się ogromną cierpliwością dla świeżaka, którym była Ruda.

Heath słyszała o tym, że w tą pamiętną noc coś uciekło do lasu. Coś, czego nikt wcześniej nie widział, jakieś stwory, kto wie właściwie czy nie były widziany pierwszy raz. Z drugiej strony świat istniał już tyle lat, że musiały się już kiedyś pokazać, nie mogły nagle, zupełnie niespodziewanie wyjść ze swych nor. To na pewno kiedyś już miało miejsce. Przynajmniej tak to sobie próbowała wytłumaczyć. Po drugie, ponoć też kilka osób obudziło się jakichś dziwnych. Wspominał jej to już ten dziennikarz, który był u niej kiedy obudziła się po nocy. Zastanawiała się, czy oni umarli i wrócili do życia, czy był to jakiś dziwny, chwilowy stan. Nie posiadała takiej wiedzy, niestety nigdy nie interesowały ją specjalnie sprawy życia i śmierci.

Pół godziny było raczej niezbyt dużą ilością czasu. Wood przefiltrowała sobie książki związane z fauną i biegała od półki do półki w poszukiwaniu wszystkich egzemplarzy, które były na liście. Naskakała się przy tym dosyć sporo, poza jedną księgą chyba udało jej się zlokalizować wszystkie. Jako, że nie chciała nadwyrężać swojego obojczyka, to machnęła różdżką i przeniosła zbiór książek przy pomocy magii. Dotarła do miejsca, w którym miała się spotkać z partnerką. Pozwoliła książką opaść na stół, po czym odezwała się do Brenny. - Tej jednej nie było. - Pokazała jej na kartce tytuł książki. - Ponoć ma wrócić niedługo, bo jakaś znajoma bibliotekarki ją ma, poza tym, mam wszystkie inne. - Właściwie była dumna, że udało jej się je zebrać. Po czole spływały jej pojedyncze kropki potu, bo chyba trochę się zmęczyła tym wszystkim, przetarła je ręką.

Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#9
18.08.2023, 21:00  ✶  
Brenna tylko roześmiała się na zapewnienie Heather. Nie, nie była urażona. Brennę w ogóle ciężko było urazić uwagami na temat jej samej – znacznie gorzej znosiła obrażanie brata, rodziców, kuzynek czy znajomych mugolskiego pochodzenia. Poza tym ani przez moment nie pomyślała, że Wood mówiła o niej albo że odzywała się ze złymi intencjami.
- No patrz, Heath, a już myślałam, że mi sugerujesz, że za mało się ruszam, za dużo ważę i muszę zacząć być bardziej aktywna – zakpiła, uśmiechając się przy tym, by było jasne, że te słowa są zaledwie żartem, niczym więcej. Na kolejne słowa parsknęła i wyciągnęła rękę, by poklepać Wood po plecach. – Naprawdę, młoda? A wiesz, że jak cię dostawałam usłyszałam, że pewnie zostanę wykończona? Szły zresztą zakłady, czy ty wykończysz mnie, czy ja ciebie. Jeden z moich poprzednich partnerów podobno błagam o zmianę – stwierdziła z rozbawieniem. – Najwyraźniej wszyscy przegrali z powodu niespodziewanego sojuszu.
Brenna lubiła Heather. Znała jej wady: nadmierną porywczość, wiarę we własną nieśmiertelność, zdaniem niektórych pewnie zbyt wysokie mniemanie i niechęć do papierkowej roboty. Ale widziała też jej mocne strony – entuzjazm, aktywność fizyczną i całkiem niezłe opanowanie magii. Oraz te cechy może niewidoczne od razu: jak lojalność i chęć pomocy innym. Bała się o nią, ale liczyła, że uda się zadbać o to, aby Wood przetrwała te niebezpieczne czasy – i wierzyła w to, w co zapewne nie wierzyło wielu w stosunku do byłej gwiazdki qudditcha: że może być naprawdę dobra w swojej pracy.
Zresztą to potwierdziło się, kiedy Heather pojawiła się z książkami. Brenna pochyliła się, by przyjrzeć się tytułom.
– Świetnie. Przejrzymy je pobieżnie, porównamy z dotychczasowymi wnioskami i zdecyduję, co będę studiować od deski do deski – oświadczyła. Nie pozwoliła sobie na westchnięcie, chociaż miała na nie ogromną ochotę. Nawet entuzjazm Brenny i miłość do książek nie wystarczyły, aby podchodziła z radością do przerabiania w szybkim tempie, w tej niewielkiej ilości czasu, jaki miała, tych wszystkich woluminów.
Ale z drugiej strony…
Oszalałaby chyba, gdyby przynajmniej nie próbowała.
Dlatego Brenna usiadła i zaczęła przerzucać tom za tomem, odnotowując podstawowe rzeczy w notatkach. Na tym spędziła trochę ponad godzinę – by wreszcie poprosić o wypożyczenie trzech pozycji, które wydały się jej najbardziej obiecujące. Do zmiany miała jeszcze dwadzieścia minut i te planowała spędzić z Heather, na ławce w pobliżu. Sprawdzając, czy ciastka czekoladowe dalej są najlepsze, jakie rodzaje galaretki dostały się jej w paczce tym razem. Na koniec podzieliła resztę przysmaków na dwa, jedną połowę wręczyła Wood, a sama aportowała się w okolicy Ministerstwa Magii.

Koniec sesji


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Brenna Longbottom (1996), Heather Wood (1577)




  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa