20.08.2023, 00:36 ✶
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 29.09.2024, 15:14 przez Mirabella Plunkett.)
adnotacja moderatora
Rozliczono - Brenna Longbottom - osiągnięcie Życie to przygody lub pustka
wiadomość pozafabularna
Scenariusz obu postaci: kieszonkowiecWizyta na Horyzontalnej przebiegła nad wyraz pomyślnie i to mimo tego, że zanim Brenna weszła do budynku, oblano ją wodą. Partnerka Watchera okazała się dość chętna do mówienia, być może dlatego, że "ukochany" z kolei tak chętnie zostawił ją w barze samą w towarzystwie wampira, rzucając się do ucieczki. Jej wskazówki pomogły ustalić, gdzie szukać Williama. Brenna była więc usatysfakcjonowana: miała informacje i mogła je wykorzystać.
Seria drobnych kłopotów, jaką zwiastowało chińskie ciasteczko z wróżbą, nie zakończyła się jednak wcale na zgubieniu portfela i nieprzewidzianej kąpieli.
Brenna szła Pokątną. Ledwo co wpadła szybko do banku, wypłacić parę sykli i galeona (chociaż goblin trochę dziwnie na nią patrzył, gdy poprosiła o taką kwotę ze swojego wypełnionego złotem skarbca, ale co miała poradzić na to, że zgubiła portfel, potrzebowała coś kupić, a nie chciała chodzić po ulicy ze stosami monet?) i wsunęła sakiewkę niedbale do kieszeni. Była trochę rozkojarzona: myślała o Watcherze, o Victorii, o Rookwoodzie (wampir, kurwa, wampir, w dodatku zaręczony z jej przyjaciółką, nie miała pojęcia, czy martwić się o Lestrange czy raczej o to, na ile można jej ufać), o Nokturnie i o tym, że przypadkiem zupełnie nie oszalała, bo ostatnio miewała bardzo dziwne, zdecydowanie nienaturalne przeczucie… A tłum, nawoływania, gwar śmiechów, mieszające się ze sobą zapachy, otaczające ją kolory, wcale nie ułatwiały skupienia. I tak, przez to wszystko nie zorientowała się od razu, że ktoś zabrał jej sakiewkę. Brenna zatrzymała się po prostu w pewnym momencie przy witrynie sklepu, w którym chciała tego dnia dokonać zakupu, sięgnęła dłonią do kieszeni… i ze zdumieniem zorientowała się, że kieszeń jest pusta. (Niewybaczalne, Bren, tracisz czujność.)
Ale nawet gdyby nie odkryła straty od razu czy za chwilę, to nie miało znaczenia, bo złodziejaszek postanowił dość szybko zaopiekować się także pieniędzmi kogoś innego. I chyba tym razem poszło mu znacznie mniej sprawnie niż te kilkadziesiąt sekund wcześniej z Brenną.
– Ty chujku! Ty głupi chujku! – dobiegły ją wrzaski i kiedy się odwróciła, zdążyła zobaczyć chłopaka, bardzo znajomego chłopaka, gnającego w stronę Nokturnu. A za nim biegnącą Daisy Lockhart, chociaż Brenna tej akurat nie rozpoznała z daleka, nie mając szansy się jej przyjrzeć. Za to bardzo szybko odgadła, jaka zaistniała tutaj historia. I równie szybko zauważyła, że chociaż młody Edgar nie był najlepszym biegaczem, to ścigająca go dziewczyna nie ma szans go złapać: odległość między nimi stale się zwiększała.
Niestety, Brenna też była dość daleko.
Westchnęła. Wolałaby dopaść dzieciaka na własnych nogach, by nie wzbudzać paniki, ale nieważne, jak była szybka, to znajdowała się już zbyt daleko: nie było mowy, aby zdołała doścignąć Edgara, który mimo wszystko był zdrowym, młodym chłopakiem. Rzucanie zaklęć w tłumie z kolei nie wchodziło w grę. Mogła mieć więc tylko nadzieję, że większość przechodniów weźmie wilka za jeszcze jednego psa… zresztą i tak szybko zniknie w tym zaułku, wiodącym na Nokturn…
Kobieta wyciągnęła różdżkę, rzucając się do przodu. Opadła już na cztery łapy i wilczej postaci wystrzeliła do przodu, w pędzie mijając paru czarodziejów. Skręciła za Daisy oraz Edgarem – oj, jej nos już doskonale znał jego zapach, dzieciak nie miał żadnych szans na to, aby go zgubiła, nawet w tłumie, a na Nokturnie tłumów przecież nie było – w alejkę. Znowu. Znowu uciekał na Nokturn, głupi chłopak… Przecież tam odstawał tak bardzo, że zaraz ktoś by go dorwał… I dla tej sakiewki ukręcił mu łeb. Czy te jego kradzieże to była desperacja, skrajna głupota czy już kleptomania?
Brenna minęła Daisy bez większego tłumu, a potem w momencie, w którym Edgar już wypadł na wylot uliczki, i znalazł się na Nokturnie, skoczyła chłopakowi na plecy, obalając go. Ten wydał z siebie krzyk pełen protestu, a na bruk upadły… dwie sakiewki.
Jedna należała do Daisy.
Druga do Brenny.
Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.