• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Aleja horyzontalna v
« Wstecz 1 … 6 7 8 9 10 Dalej »
[12 maja 1972] Przygody sióstr Borgin? || Stacey & Antoinette

[12 maja 1972] Przygody sióstr Borgin? || Stacey & Antoinette
Ogórkowy Baron
Świat nie ma sensu. Trzeba mu go nadać samemu
Stanley mierzy około metra dziewięćdziesięciu wzrostu i jest atletycznej budowy ciała. Jego krótko ścięte, zaczesane na bok ciemnobrązowe włosy okalają owalną twarz, która zrobią piwne oczy. Zawsze ma lekki, kilkudniowy zarost w postaci wąsa i brody. Na co dzień można go spotkać noszącego mundur brygadzisty. Jeżeli jednak uda się komuś go wyciągnąć na jakąś aktywność niedotyczącą pracy to przybędzie w długim, ciemnym płaszczu, a pod spodem będzie miał koszulę i najprawdopodobniej krawat. Wypowiada się w sposób spokojny dopóki nie zostanie wyprowadzony z równowagi.

Stanley Andrew Borgin
#1
28.08.2023, 21:57  ✶  
wiadomość pozafabularna
Zdjęcie osoby wykorzystane do scenariusza to: Alexandra Daddario
12 maja 1972 roku
Ulica Horyzontalna - Poltergeist I
Stanley Stacey Borgin & Anthony Antoinette Borgin

Piątek, weekendu początek. Stanley bardzo dobrze o tym wiedział i zamierzał dobrze wykorzystać ten dzień. Nie omieszkał uwzględnić w planach swojego ulubionego kuzyna Anthony'ego. Nie mieli zbyt dużo do roboty od rana, wszak liczyli na jakiś rozwój wydarzeń lub coś, co pociągnie ich w pewnym kierunku aby zapewnić chociaż trochę rozrywki. Panowie spotkali się w mieszkaniu starszego Borgina na ulicy Horyzontalnej. Wypili po kawce przy której urządzili sobie małą pogawędkę o pracy w Ministerstwie, a następnie ruszyli na miasto - pogoda dopisywała i nic nie wskazywało, że ten dzień ma się obrócić w coś nieoczekiwanego czy nawet złego.

- Mówię Ci Anthony... - zwrócił się do swojego kompana kiedy przytrzymał mu drzwi od wyjścia z klatki, sięgając po papierosy wolną dłonią - Coś mi mówi, że będziemy się świetnie bawić - uśmiechnął się od ucha do ucha, wychodząc na dwór - Zresztą jak zawsze. Takich trzech jak nas dwóch to nie ma ani jednego przecież - zaśmiał się, częstując kuzyna ich wspólną nikotynową zgubą - Zapalisz? Chyba nie rzuciłeś ot tak, zmieniając swój całkowity nawyk? - spojrzał badawczo na dziedzica - To by świadczyło, że w końcu się ustatkowałeś i jakaś panna Ci zawróciła w głowie... Wiesz zakazała palić bo to afe i w ogóle... - wzruszył ramionami - Ale Tobie to chyba nie grozi? No przynajmniej dopóki William kogoś Ci nie znajdzie, bo sam to się nie kwapisz aby to zrobić - poklepał go po plecach, schodząc po schodkach jako pierwszy, pozwalając mu na chwilę zadumy. Dosyć nie długiej, ponieważ zaraz pogonił go dłoni, przecież nie będzie na niego czekał całą wieczność.

Stanley przejechał sobie po brodzie w zastanowieniu, rozglądając po okolicznych uliczkach - Hmmm... Pójdźmy tędy - wskazał otwartą dłonią na miejsce, które zostało wylosowane w dzisiejszej loterii dróg i tras do pokonania - Przejdziemy kawałek, a później skręcimy w prawo i jakoś dalej to będzie - stwierdził, odpalając papierosa metalową zapalniczką. Co prawda, zarówno on jak i Anthony, umieli magię, mogli więc z niej korzystać do rozpalania fajek ale korzystanie z zapalniczki miało w sobie to "coś" - Ahhh - wycedził przez zęby z zadowolenia kiedy pierwsza partia dymu dotarła do płuc. Andrew nie wiedział jednak, że wybrana przez niego ścieżka będzie miała fatalne skutki.

Nie zdążyli zrobić 10, może 15 kroków, kiedy zza rogu wyskoczył jakiś wariat w masce klauna czy czegoś takiego, rechocząc jak psychopata czy inna żaba - Hahaa... Hihihii - zaśmiał się, machając palcami w kierunku dwójki mężczyzn - Skadidle... Skadoodle! Hhahahha! Hihihihi! - kontynuował swój złowieszczy śmiech, który przypominał trochę hienę na żerze. Nim jednak jeden czy drugi z Borginów zareagowali jakkolwiek na to co miało przed chwilą miejsce, jegomość zdążył odskoczyć z powrotem w alejkę z której przybył i rozmył się jakby w ogóle nie istniał.

- Co jest... - zamrugał w osłupieniu, próbując dojść do siebie po tym dziwnym incydencie. Stanley w życiu widział dużo dziwnych rzeczy ale to "coś", biło na głowę chyba wszystko o czym mógł w tym momencie pomyśleć. Nie omieszkał jednak podejść i zerknąć w miejsce gdzie tamten poszedł. Jak pomyślał, tak też zrobił - ruszył przed siebie. Zatrzymał się po kilku krokach spoglądając w boczną alejkę - ta niestety była pusta. Starszy z dwójki mężczyzn postanowił podzielić się swoim postrzeżeniem, więc obrócił się w kierunku Anthoney'ego... Gdzie jest kurwa Anthony?! Przetarł oczy ze zdumienia. Był święcie przekonany, że ten znajdował się tuż za nim. Teraz nie było tutaj czarnowłosego, a jakaś dama... w opałach? - Umm... Nie widziała pani mojego kuzyna? Takiego wzrostu mniej więcej, bez zarostu... Trochę jak dziecko z twarzy... - opisał pokrótce Iana, łapiąc się za swoją brodę, a raczej to co po niej zostało - O kurwa... - rozszerzył oczy na szerokość dużych, złotych monet, spoglądając na "kobietę" - Anthony... Czy ja też nie jestem sobą? - zapytał, łapiąc się nerwowo dłońmi po twarzy. Stanley Stacey, ponieważ należy nazywać rzeczy po imieniu, zerknęła w prawo na swój bark, gdzie dostrzegła długie włosy, co tylko skwitowała przeczącym pokręceniem głową.



"Riddikulus!"
- Danielle Longbottom na widok Stanleya Bo[r]gina

"Jestem dumna, że pomagałeś podczas zamachu."
- Stella Avery na wieści o udziale Stanley w walkach podczas Beltane 1972
Kapryśny Dziedzic
"Have some fire. Be unstoppable. Be a force of nature. Be better than anyone here and don't give a damn about what anyone thinks."
Anthony jest wysokim i dobrze zbudowanym facetem, schludnym i przeważnie elegancko ubranym, zważywszy na swoją pozycję.. Ma burzę brązowych, niesfornych włosów - delikatnie kręconych i duże oczy. Gdy się uśmiecha, czasem pojawiają mu się dołeczki w polikach i ma ten charakterystyczny, zadziorny wyraz twarzy. Lubi nosić zegarki, na palcu ma sygnet rodowy. Jeśli nie korzysta z teleportacji, spotkać go można na motorze.

Anthony Ian Borgin
#2
03.09.2023, 00:16  ✶  
Czy weekend mógł zapowiadać się lepiej, gdy jego początek spędzał ze swoim bratem? Zapewne w towarzystwie pięknych kobiet, które będzie mógł trochę poodrywać i wydać na nie trochę pieniędzy, wypić dobry alkohol, zjeść coś dobrego i palić. Uśmiechnął się pod nosem rozochocony wizją wieczora, pijąc kawę u Stanleya w mieszkaniu, wymieniając się nudnymi informacjami z nijakiego i beznadziejnego, szlamowatego Ministerstwa.
- My się zawsze dobrze bawimy. - zauważył dyplomatycznie, wzruszając leniwie ramionami. Ubrany był przyzwoicie, w koszulę oraz marynarkę z ładnymi spinkami przy rękawach. Wszystko było szyte na miarę, pantofle wypastowane, we włosy elegancko zaczesane do tyłu, przez co jego twarz wyglądała nieco poważniej, niż zwykle, gdy na czoło opadały niesforne włosy. Może powinien dziś poderwać rudą dziewczynę? Bella nie musiała wiedzieć, a Brenna go nadal nie chciała, pomimo jego starań od wielu lat. Wyszczerzył zęby w uśmiechu, zadowolony z jego komentarza na ich temat i wziął papierosa, bo przecież obydwoje dymili, jak lokomotywa do Hogwartu. Prychnął, wsuwając szluga do ust. - Nie ma kobiety, która mogłaby mi mówić, co mam robić. Ewentualnie czasem, gdy jestem nago, ale to zupełnie inna sytuacja Stasiu.
Wyjaśnił dyplomatycznie, gasząc ewentualne nadzieje kuzyna na swoje ustatkowanie się, a poza tym, lubił kontrolę i był dość uparty, zwykle musiało być tak, jak on chciał. To samo dotyczyło ślubu, więc na wzmiankę o szukaniu kogoś, Antoś na chwilę się skrzywił i posłał mu niezadowolone spojrzenie spod ściągniętych brwi. - Tobie niech lepiej znajdzie, jesteś starszy. Powinieneś już mieć Panią Borgin.
Odwrócił kota ogonem, skupiając uwagę na Stasiu. Zwykle tak robił, często, nie tylko w kwestii ślubu, ale i całego tego bycia głową rodu.
Na dworze było przyjemnie, maj zapowiadał się niezwykle ciepło. Nie potrzebowali płaszczy. Uśmiechnął się. Kurwa, co za wspaniałe życie oni mieli, dwóch kawalerów, samców alfa w piątkowy wieczór, gotowych do zabawy.
- Wiesz w ogóle, do którego klubu to prowadzi? - zapytał zaciekawiony, idąc jednak trasą, którą wybrał. Nie rozumiał, czemu nie skorzystali z innych metod podróżowania, ale może Stasiu miał ochotę na spacer przed całym zgiełkiem pubu lub klubu, zależnie, gdzie skończą. Zerknął na zegarek, mieli dużo czasu, zanim najciekawsze towarzystwo zawita do imprezowych miejscówek magicznego Londynu. Wsunął podpaloną fajkę ponownie do ust, zaciągnął się głęboko, a potem wypuścił dym z płuc, obserwując, jak ten rozpływa się w powietrzu i znika. Jak jego galeony z kieszeni i alkohol z kieliszków dzisiejszego wieczora.
Zatrzymał się gwałtownie na klauna, który zagrodził im drogę. Był paskudny.
- Ojuchałeś? - fuknął Anthony retorycznie, unosząc brew. Bez wątpienia, klaun był obłąkańcem, który uciekł z Munga, nie było innego możliwości. Uciekł, zanim zdążył coś dodać. Spojrzał pytająco na kuzyna i aż papieros wypadł mu z ust, bo w miejscu Staśka, stała niewiasta. I to nie byle jaka, solidne osiem i pół, nawet dziesięć w skali dziesięciopunktowej. Klaun spełniał fantazję? Anthony zamrugał zaskoczony. Kobieta odeszła kawałek, a ten stał jak wryty, nie bardzo rozumiejąc to, co się wydarzyło. Może to on sam ochujał? Narkotyki w dymie? Spryskał go czymś ten klaun? On wie, że to było karalne? Miał dobre stanowisko w Ministerstwie, mógł go wysłać do Azkabanu.
Gdy podniósł spojrzenie, kobieta spojrzała również na niego, zaskoczona. Ich oczy spotkały się, a młody Borgin przełknął ślinę.
- Pani? - powtórzył zaskoczony, ale głos, który wydobył się z jego ust, wcale nie był męski. Co jest? Już nawet nie zakodował na szczęście dla kuzyna tego, że nazwał jego zabójczo przystojną twarz dziecinną, co było jakimś kłamstwem roku 1972. - O ja Cię pierdole, Stasiu, ale Ty jesteś kurwa ładny.
Dodał w końcu na dźwięk swojego imienia, ładna dama by nie przeklinała tak, jak robił to jego kuzyn, lub raczej kuzynka. Przekręcił głowę na bok, dopiero teraz poczuł, jak coś łaskocze go po karku — miał długie włosy, co zauważył, nawijając kosmyk na palec. Spojrzał w dół i cofnął się pół kroku na widok swoich.. Cycków? Na Merlina, on miał biust! Bezceremonialnie złapał dłońmi za chyba swoje piersi, a potem przesunął po talii. Garnitur na nim wisiał, był zbyt duży i pasek ledwo utrzymywał spodnie, a pantofle były, jak ze starszego brata. - To muszą być halucynacje. To ten klaun, mówię Ci St.. - przerwał w pół słowa, bo podniósł głowę i spojrzał na swojego kuzyna-kuzynkę. Bardzo ładną zresztą.
Ogórkowy Baron
Świat nie ma sensu. Trzeba mu go nadać samemu
Stanley mierzy około metra dziewięćdziesięciu wzrostu i jest atletycznej budowy ciała. Jego krótko ścięte, zaczesane na bok ciemnobrązowe włosy okalają owalną twarz, która zrobią piwne oczy. Zawsze ma lekki, kilkudniowy zarost w postaci wąsa i brody. Na co dzień można go spotkać noszącego mundur brygadzisty. Jeżeli jednak uda się komuś go wyciągnąć na jakąś aktywność niedotyczącą pracy to przybędzie w długim, ciemnym płaszczu, a pod spodem będzie miał koszulę i najprawdopodobniej krawat. Wypowiada się w sposób spokojny dopóki nie zostanie wyprowadzony z równowagi.

Stanley Andrew Borgin
#3
03.09.2023, 22:38  ✶  

Młody był to i jeszcze głupi... A może właśnie mądry, że nie dał się jeszcze wpuścić pod pantofla? Nad tym należało się całkiem solidnie zastanowić. Rozważyć wszystkie za i przeciw. Dojść do jakichś konkluzji i wniosków... Ale tym się zajmą kiedy indziej, ponieważ dzisiaj mieli się po prostu dobrze bawić.

Słysząc słowa kuzyna odnośnie jego ustatkowania, zmierzył go wzrokiem, zaciągając się przy okazji papierosem - Tsaaa.... Powinienem mieć już Panią Borgin... - pokiwał głową na zgodę, chociaż mówił trochę jak przez mgłę - jakby był trochę w innym miejscu w tej chwili. Anthony nie znał całej prawdy. Nie wiedział, że Stanley już de facto kogoś takiego miał... Znaczy nie oficjalnie, bo to co było między nim, a Stellą było skrzętnie ukrywane, aby uniknąć niepotrzebnych i całkowicie zbędnych komentarzy. Nie ważne jakby to rozpatrywać, miejsce na tytularną "Panią Borgin" było zarezerwowane od jakichś dobrych trzech lat i nic nie wskazywało, aby cokolwiek miało się z tym zmienić. Jedyną osobą, która wiedziała o nich otwarcie, była Anne - ta zaś nie żyła i tym samym zabrała tą informację ze sobą do grobu.

- Umm... Nie wiem? - odparł szybko, wybity z rytmu. Stanley nawet nie wiedział, że mieli iść do jakiegoś klubu, wszak chciał po prostu przejść się po okolicy i zobaczyć, czy jest coś ciekawego do roboty. Wszystko wskazywało jednak na to, że jego kuzyn miał już pewne plany co do ich wieczora. Nie przeszkadzało mu to wcale, a wcale. Jeżeli Anthony chciał iść do klubu, mogli pójść do klubu. Może i starszy z dwójki mężczyzn nie był wielkim fanem tego typu rozrywki, ale zawsze mógł po prostu usiąść przy wodopoju, aby spędzić tam resztę wieczoru.

Są pewne rzeczy, których nikt nie akceptuje. Jedną z nich, przynajmniej według Borgina, było wyskakiwanie w masce klauna i uprawianie sobie jakichś żartów. Los jednak miał wobec nich inne plany, nie pozwalając im złapać tego jegomościa. Gdyby próbował komuś to wytłumaczyć to nikt by mu przecież w to nie uwierzył. Nie miał dowodów, a jedyny świadek całego zdarzenia gdzieś zniknął... Zupełnie jak ten cały klaun.

- To jest poważna sprawa! Nie ma tu mowy o żadnych żartach! - podniósł głos na kuzyna, który ewidentnie nie podchodził do sprawy na poważnie - Dobra to trzeba na spokojnie... - przyznał, spoglądając na to jak Anthony jest zafascynowany samym sobą, a zwłaszcza własnymi kształtami. Sam nie omieszkał zrobić tego samego jednak nie tak ostentacyjnie jak młodszy Borgin.

Nie wierzył w to co widział - był najprawdziwszą kobietą. Całe jego ubranie teraz wisiało na nim jak na jakiś worku. Płaszcz, który był idealnie dopasowany, wyglądał jakby był z 5 rozmiarów za duży albo jakby zarzucił go na Stellę - Tak... To ten klaun. To ta jego magia - westchnął ciężko z poirytowaniem - Uczyłem się o tym na kursie Aurorskim i w brygadzie... Psia krew... - podparł się za boki, spoglądając na twarz kuzynki - Mamy dwie opcje - stwierdził, wyciągając uniesiony palec wskazujący - Pierwszą. Znaleźć jakiegoś klątwo łamacza... Co pewnie zajmie długo i kij jeden wie, co z tego wyjdzie... - wyciągnął dwa palce z drugiej dłoni, ukazując alternatywne rozwiązanie - Albo drugą... Poczekać dobę i to samo minie, bo tak to właśnie działa. Nie jest to trwałe zaklęcie - przyznał, przekręcając głowę z zainteresowaniem. Prawdę mówiąc, Stanleyowi nie bardzo chciało się chodzić i szukać jakiegoś eksperta. Wolał poczekać, aby to po prostu minęło samo.

- Zastanów się co chcesz z tym zrobić... - złapał się za podbródek, chcąc przejechać po brodzie, której nie było. Złapał się na swoim przyzwyczajeniu, które teraz było lekką zgubą - Jeżeli zdecydujesz się na drugą opcję to... Musimy wymyślić sobie jakieś zastępcze imiona bo się na nas będą patrzeć dziwnie - stwierdził ze wzruszeniem ramion - No bo pomyśl... Jakbym ja mówił do Ciebie Anthony, a Ty do mnie Stanley? Bez szans - pokiwał przecząco głową, dając do zrozumienia, że to by bardzo źle wyglądało - Ty mógłbyś wtedy być... Hmmm... Antoinette? - zaproponował, stukając się paznokciami po poliku - A ja... Stacey? - dodał, unosząc brew. Borgin starał się wymyślić jak najbardziej zbliżone imiona do ich podstawowych, tak aby nie mieli problemów z ich zapamiętaniem.



"Riddikulus!"
- Danielle Longbottom na widok Stanleya Bo[r]gina

"Jestem dumna, że pomagałeś podczas zamachu."
- Stella Avery na wieści o udziale Stanley w walkach podczas Beltane 1972
Kapryśny Dziedzic
"Have some fire. Be unstoppable. Be a force of nature. Be better than anyone here and don't give a damn about what anyone thinks."
Anthony jest wysokim i dobrze zbudowanym facetem, schludnym i przeważnie elegancko ubranym, zważywszy na swoją pozycję.. Ma burzę brązowych, niesfornych włosów - delikatnie kręconych i duże oczy. Gdy się uśmiecha, czasem pojawiają mu się dołeczki w polikach i ma ten charakterystyczny, zadziorny wyraz twarzy. Lubi nosić zegarki, na palcu ma sygnet rodowy. Jeśli nie korzysta z teleportacji, spotkać go można na motorze.

Anthony Ian Borgin
#4
08.10.2023, 19:21  ✶  
Był tylko jeden pantofel, pod który Tosiek mógłby wejść i Stanley z pewnością nie chciał o tym słyszeć. Nie wiedział jednak, że jego ukochany kuzyn ma już nad sobą taki obcas, należący do pewnej jasnowłosej niewiasty o artystycznej duszy. O tym jednak miał się nie dowiedzieć w najbliższym czasie, bo dziś mieli się po prostu dobrze bawić.
Anthony uwielbiał dobrą zabawę.
- No raczej. Mnie męczą, a Ciebie nie. Gdzie tu sprawiedliwość? Wiem, że jesteś nieśmiały, ale no Stasiu, masz w sobie na pewno iskrę godną Borignowego ogiera. - odpowiedział mu z westchnięciem, całkiem dyplomatycznie i całkiem nieświadomie tego, jak wyglądało jego życie uczuciowe. On nie wierzył w miłość, nie chciał Pani Borgin, nie chciał właściwie niczego z tego, co było mu dane. Chciał tego, czego mieć nie mógł, takie właśnie było życie kurewsko sprawiedliwie. No chciał też Belle, ale nie mówił o tym nikomu.
- Aha. Nie no, noc młoda, znajdziemy drogę. Jak nie, to niedaleko Pokątnej jest dobry klub z tancerkami. Lou mi pokazał. - wzruszył ramionami, wspaniałomyślnie oferując alternatywę. Znał trochę zabawowe oblicza Londynu, tylko nie był pewien, które się kuzynowi spodobają, a które nie. - Niezła blondynka tam pasuje, bo Ty chyba wolisz blondynki, nie?
Zapytał z ciekawością, bo w sumie nie mógł sobie przypomnieć, za jakimi dziewczynami Stasiu uganiał się w szkole. On sam blondynki lubił najmniej, zwykle były dość wysokie i chude, nie miały też tak pełnego biustu, jak mogłyby mieć. Dodatkowo czystokrwiste czarownice zawsze kojarzyły mu się z ciemnymi włosami.
Klaun był obrzydliwy. Kto w ogóle robi takie niedorzeczne żarty? Ani to śmieszne, ani przyjemne. W pierwszej chwili miał ochotę go podpalić, bo młody Borgin miał szczególną słabość do płomieni, ale potem wydarzyła się tak nieprawdopodobna, fascynująca i śmieszna rzecz, że był skłony wybaczyć. Niezbyt często wybaczał.
- To jest zajebiste, stary! Dar od losu, a nie na spokojnie. Musimy to wykorzystać. - oznajmił, pochłonięty podziwianiem samego siebie, a potem jeszcze Stanleya, na którego nie omieszkał zagwizdać. Zdarzały się gorsze rzeczy niż zamiana w kobietę, nie było więc sensu dramatyzować. - Tylko dobę? - zawył z rozczarowaniem nieco piskliwie, tupiąc nogą tak, że but został na ziemi, a wyszła z niego mniejsza, damska stopa w zbyt dużej skarpetce. Faktycznie, nie wyglądali specjalnie schludnie, zwłaszcza że bez gorsetu to im koszule trochę mogły prześwitywać. Anthony zakrył się więc na biuście, wzdychając z miną męczennicy i odgarniając długie pasmo włosów na plecy.
- Taki byłeś przeciwny, a właśnie nadałeś nam imiona. Przyznaj Stacey, podoba Ci się nowa rola? POWINNYŚMY udać się na zakupy, bo wyglądamy niezbyt godnie. A nadal mamy nazwisko Borgin. Myślisz, że Atreus, Lou i Sauriel by się złapali, gdybyśmy weszły w role? - Antoinette zbliżyła się do kuzynki, obejmując ja ramieniem i puszczając jej oczko, uśmiechnęła się odrobinę złowieszczo. Marynarka zsunęła się jej z jednego ramienia, zakrywając wolną dłoń. - Jak będziemy chodzić, to spadną nam spodnie. - zauważył dyplomatycznie, unosząc rękę do góry i drapiąc się po policzku, schował kosmyk włosów za ucho. Cudownie byłoby tak wkręcić przyjaciół, mieliby za swoje. Dokuczałby im potem przez resztę życia. Czując, jak materiał kołysze mu się na ciele, zapiął pasek najciaśniej, jak mógł, chociaż nie mogło to wystarczyć na długo. Wciągnął też marynarkę, zapinając guziki. - Musimy zadbać o dekolt, bo to się marnuje. - wskazał na swoją klatkę piersiową oraz klatkę piersiową Stasia, a właściwie teraz to Stacey.
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Stanley Andrew Borgin (1374), Anthony Ian Borgin (1252)




  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa