• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Poza schematem Wyspy Brytyjskie v
« Wstecz 1 … 6 7 8 9 10 Dalej »
[lato 1972] Perła Morza. Ten, który myślał o sobie

[lato 1972] Perła Morza. Ten, który myślał o sobie
Widmo
Norvel Twonk to czarodziej nieznanego statusu krwi, który poświęcił własne życie, aby ocalić mugolskie dziecko przed mantykorą. Za ten czyn odznaczono go pośmiertnie Orderem Merlina I Klasy.

Norvel Twonk
#1
21.09.2023, 17:25  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 12.06.2024, 15:01 przez Mirabella Plunkett.)  
adnotacja moderatora
Rozliczono - Victoria Lestrange (Otwarty na nowe doznania).
adnotacja moderatora
Rozliczono - Erik Longbottom - osiągnięcie Badacz Tajemnic II

Statek zakołysał się. Erik, Victoria i Geraldine usłyszeli jakieś podejrzane dźwięki dochodzące ze środka, gdzieś spod pokładu. Brzmiały mniej więcej tak, jakby coś tam pękło z trzaskiem. Może to statek pękał w szwach? Może magia jednak nie wystarczyła? Albo otrzymali błędne informacje i zatonąć miał już teraz a nie w środku nocy?
Rozglądając się dookoła, nie widzieli nigdzie ani Brenny, ani Mavelle, ani Atreusa. Z każdą chwilą ból trawiący ich głowy mijał. Ciągle nie czuli się tak, jak na pewno powinni się czuć – ale dochodzili do siebie. Byli w pełni sprawni, dobrze pamiętali wizje, w których do niedawna tkwili.
Ale czasy były już współczesne. Perła Morza wyglądała na zdezelowany, trzymany tylko siłą magii statek. Kiedy wchodzili do nadbudówki, nieświadomie właściwie, powielili kroki aurora i dwóch brygadzistek. W środku dostrzegli drewniane schody z przegniłym dywanem i ogromny kryształowy żyrandol. Na ścianach wisiały tu nawet jakieś ramy i obrazy – teraz niestety na ich płótnach osiadło tylko błoto i glony. Kiedyś to wnętrze musiało zachwycać przepychem, teraz było brudne i obskurne.
Zmysły alarmowały Geraldine, ostrzegały ją przed potworami, które powoli budziły się ze snu. I to nie było tak, że wyczuwała je w jakimś konkretnym miejscu. Wstawały pod pokładem, w okolicach pralni i trochę wyżej na piętrze dla pracowników coś podnosiło się do (nie)życia. I na górze. Na piętrze klasy drugiej i na piętrze klasy pierwszej, i na samym szczycie w restauracji.
Schody trzeszczały, gdy się po nich wspinali na górę. Miejscami pozostawały śliskie, bo drewno nie zdążyło jeszcze należycie obeschnąć a miejscami oblepiały je glony. Całą trójką minęli piętro klasy drugiej i wspięli się na to zajmowane przez klasę pierwszą. Korytarze były tu szersze. Na ścianach widać było resztki tapety w złote kwiaty a w suficie umieszczono świetliki, dzięki którym do środka wdawało się trochę światła. Idąc jeszcze wyżej wyszli w miejscu, które kiedyś musiało służyć za coś w rodzaju restauracji z bufetem? Ocalała tutaj część stołów i nawet kilka krzeseł. Był też bar z pustymi, porozbijanymi butelkami po różnego rodzaju alkoholach a nawet scena dla zespołu z leżącymi na niej resztkami instrumentów.
Ktoś siedział w głębi restauracji przy jednym ze stolików.

Tura trwa do 24.09.2023 roku do godziny 21.00
Szelma
Yes, it's dangerous.
That's why it's fun.
Od czego warto zacząć? Ród Yaxley ma w swoich genach olbrzymią krew. Przez to właśnie Geraldine jest dosyć wysoka jak na kobietę, mierzy bowiem 188 cm wzrostu. Dba o swoją sylwetkę, jest wysportowana głównie przez to, że trenuje szermierkę, lata na miotle, biega po lasach. Przez niemalże całe plecy ciągnie się jej blizna - pamiątka po próbie złapania kelpie. Rysy twarzy dość ostre. Oczy błękitne, usta różane, diastema to jej znak rozpoznawczy. Buzię ma obsypaną piegami. Włosy w kolorze ciemnego blondu, gdy muska je słońce pojawiają się na nich jasne pasma, sięgają jej za ramiona, najczęściej zaplecione w warkocz, niedbale związane - nie lubi gdy wpadają jej do oczu. Na lewym nadgarstku nosi bransoletkę z zębów błotoryja, która wygląda jakby lewitowały. Porusza się szybko, pewnie. Głos ma zachrypnięty, co jest pewnie zasługą papierosa, którego ciągle ma w ustach. Pachnie papierosami, ziemią i wiatrem, a jak wychodzi z lasu do ludzi to agrestem i bzem jak jej matka. Jest leworęczna.

Geraldine Yaxley
#2
22.09.2023, 08:47  ✶  

Dźwięki, które docierały z wnętrza statku nie wróżyły nic dobrego. Można było podejrzewać, że jeszcze chwila, a on rozsypie się w drobny mak, drzazgi. Musieli się pospieszyć.

Na pokładzie brakowało kilku ciał. Podejrzewała, że może Brenna, jej kuzynka i ten trzeci auror poszli dalej, może tak jak oni przebudzili się ze snu i zaczęli szukać rozwiązania. Nie mieli jednak czasu na to, żeby ich znaleźć. Powinni sami zacząć działać, jeśli chcieli wyjść stąd cało i zdrowo.

Nadal czuła się nieco dziwnie. Chwilę wcześniej przecież była Geraldine Price - praczką, a teraz wróciła do swojego ciała. Pierwszy raz spotkała się z czymś takim, bo w tym śnie ona dosłownie była tamtą kobietą. Przejęła jej wspomnienia i marzenia, nie miała pojęcia jak do tego doszło. To musiał być jakiś wyjątkowy rytuał? Magia jak widać nadal potrafiła ją zaskoczyć.

- Ja je czuję, one są wszędzie. - Wolała ostrzec swoich towarzyszy. Po plecach przeszedł jej dreszcz, bo było ich tylko troje, a musieli sobie z tym wszystkim poradzić. Nie miała pojęcia jakim cudem to zrobią, pozostawało jej wierzyć w to, że Brenna i reszta zaczęli likwidować te potwory. To zwiększało ich szanse na przeżycie.

Ostrożnie wspinała się po schodach, były śliske, a wolałaby się z nich nie sturlać, bo to tylko mogłoby utrudnić eksplorację tego miejsca.

Wylądowali w miejscu, które musiało być restauracją. Rozejrzała się dokładnie po pomieszczeniu i dostrzegła sylwetkę przy jednym ze stolików. Geraldine Yaxley nie czekała, ruszyła w stronę tej osoby. Może im coś podpowie? Potrzebowali jakiś wskazówek, dobrze też by było, gdyby wiedzieli z czym przyjdzie im walczyć. Mocno trzymała różdżkę w dłoni, gotowa do ataku, gdyby pojawiła się taka potrzeba.

viscount of empathy
show me the most damaged
parts of your soul,
and I will show you
how it still shines like gold
wiecznie zamyślony wyraz twarzy; złote obwódki wokół źrenic; zielone oczy; ciemnobrązowe włosy; gęste brwi; parodniowy zarost; słuszny wzrost 192 cm; wyraźnie zarysowana muskulatura; blizna na lewym boku po oparzeniu; dźwięczny głos; dobra dykcja; praworęczny

Erik Longbottom
#3
22.09.2023, 15:32  ✶  

Wspomnienia z przeszłości mieszały się ze świadomością Erika, wprawiając go w coraz większe skonfundowanie. Gdy z trzewi statku zaczęły wydobywać się coraz to bardziej niepokojące dźwięki, w pierwszej chwili się wzdrygnął, jednak niedługo później uspokoił. Coś mu podpowiadało, że te odgłosy były dobre. Cisza mogła sugerować, że jakaś maszyneria przestała działać, a hałas przynajmniej dawał czysty sygnał, że trybiki pracują. Czy to jednak oznaczało, że nie było czym się martwić?

Nie byłbym tego taki pewny, pomyślał Longbottom, starając się nie zostać w tyle i dotrzymać kroku Geraldine i Victorii. Na dobrą sprawę nie wiedzieli, co też może aktywować proces zatonięcia statku, czy jak ma zostać wdrożony. Może im bliżej mitycznej „godziny zero”, tym szybciej okręt zaczynał się rozpadać, aż koniec końców lądował na dnie morze? Skrzywił się na samą myśl o tym. Mieli wprawdzie swój środek transportu, więc teleportacja w bezpieczne miejsce nie powinna być trudna, jednak był jeszcze problem tego, gdzie była reszta ekipy.

— Tak samo jak czujesz mnie? — rzucił w roztargnieniu, ściskając mocno w palcach różdżkę.

— W szkole wiedziałaś, co mi się stało i czym jestem. Czy teraz jest tak samo?[/a]

Nie wiedział o zdolnościach Geraldine zbyt wiele. Miał świadomość tego, że potrafiła w jakiś sposób odczytać „aurę” danej osoby, jednak nigdy właściwie nie rozmawiali o tym, jak głęboko sięga jej magia. Kiedy studiowali w Hogwarcie, w mig domyśliła się, że został ugryziony przez wilkołaka. Wtedy jednak widziała go na żywo. Czy teraz nie mogła zdradzić typu stwora, bo nie miała go przed oczami? Wtedy może być na to trochę za późno, pomyślał Erik, jednak zachował komentarz dla siebie.

— Tu jest jakoś znajomo — skomentował pod nosem, gdy wspinali się po schodach. Zerknął kątem oka na Victorię, która po odzyskaniu przytomności odwołała się do ich dziwnego snu, który najwyraźniej dzielili. — Ten sen też był dziwny. Jakbym był sobą, ale nie sobą. Jakbym odgrywał jakąś rolę, ale był w pełni przekonany, że to czyjeś faktyczne życie.

Nie potrafił wytłumaczyć, co właściwie im się przytrafiło. W trakcie ich wędrówki przez statek powoli przechodził do porządku dziennego, z tym co zobaczyli. W głowie mu się rozjaśniło; pamiętał tego nastolatka i jego matkę, pralnię, Weissa i... ciemność. Ścisnął mocniej różdżkę. Dolohov i cała reszta wróżbitów miałaby co tu robić, pomyślał. Skoro historia statku zdołała wepchać się do ich umysłu, to co jeszcze mogli tu napotkać?

Do sali restauracyjnej wkroczył jako ostatni, poniekąd zamykając ich mały pochód. Bufet zdecydowanie pozostawiał wiele do życzenia. Nie wyglądał tylko na opuszczony, ale wręcz... Zrujnowany. Najwyraźniej takie były konsekwencje, gdy statek spędzał tyle czasu pod wodą i wychylał nos na powierzchnię tylko raz na jakiś czas.

— Ger, co ty ro... — Zanim zdołał zaprotestować, łowczyni potworów ruszyła przed siebie. Dopiero wtedy Erik dostrzegł kontur nieznanej mu postaci, pochylonej nad jednym ze stołów. Dreszcz przeszedł mu po plecach, ale dzielnie ruszył za przyjaciółką. — To się źle skończy...

A podobno to on był tym bardziej pozytywnym z rodzeństwa. Ale kto w takich sytuacjach zachowałby spokój?

Królowa Nocy
some women are lost in the fire
some women are built from it
Ma długie do pasa, bardzo ciemnobrązowe (prawie czarne) włosy. Te, zwykle rozpuszczone lub spięte jakąś spinką, okalają owalną twarz o oliwkowej karnacji, skąd spoglądają spokojne, brązowe oczy. Nie jest przesadnie wysoka, mierzy 167 cm wzrostu i jest stosunkowo szczupła. Swoje bardzo kobiece kształty lubi podkreślać ubiorem. W ostatnim czasie często wybiera eleganckie spodnie i nie mniej drogie koszule w nie wpuszczane, oraz pantofelki na cienkiej szpilce – a wszystko najczęściej w czerni. W pracy obowiązkowo nosi przepisowy mundur aurora. Lubi się malować, choć stara się to robić stonowanie; najczęściej wybiera przydymienie i podkreślenie oczu i rzęs, czerwoną szminkę na ustach i bordo na paznokciach. Nie nosi zbyt dużo biżuterii: czasami jakieś kolczyki czy bransoletki, prawie zawsze ma na sobie wisiorek z zawieszką w kształcie róży z drobnym kamyczkiem, za to nigdy nie ma pierścionków. Ciągnie się za nią mgiełka delikatnych perfum – o ciepłej nucie drzewa sandałowego, konwalii, wanilii i cytrusów.

Victoria Lestrange
#4
22.09.2023, 23:19  ✶  

Szła za Geraldine – to jedno się nie zmieniło, tak we śnie, we wspomnieniach (czy cokolwiek to było), jak na jawie… Musiało to śmiesznie wyglądać. Wysoka Geraldine, wysoki Erik i pomiędzy nimi dość niziutka aurorka, w pełnym mundurze, ściskająca swoją wierną różdżkę. Czuła niepokój, denerwowała się… A tym bardziej, że nigdzie nie widziała Laurenta. Bo jeśli miałaby się za kimś rozglądać, to właśnie za nim – i szukała go, oprócz tego, że starała się mieć na baczności. Geraldine mówiła, że coś czuje, a Lestrange nie miała zamiaru ignorować jej zmysłu… czy cokolwiek to było. Erik powiedział coś dziwnego, ale Victoria nie skomentowała, ludzie mieli swoje tajemnice, a ta nie była jej do dopytywania i zgadywania.

– Je czyli co dokładnie? – dopytała Geraldine. Może czuła mniej-więcej, tak jak wiedziała co się działo z tym chłopcem? To zawsze mogło ich przygotować nieco bardziej… nawet jeśli były wszędzie. Cokolwiek przeżyło zatopienie statku, i cykle wynurzeń i zatopień… Nie było to nic, co miało dobre zamiary, czyż nie?

– Tak, dokładnie. Co się stało kiedy zostałeś z tą kobietą? – „zostałeś”, albo raczej został ten mężczyzna, w którego życie Erik się wcielał. – Ten chłopiec, Elijah. Okazało się, że był obskurodzicielem – mruknęła ciszej, ponownie rozglądając się nieco nerwowo na boki. Schody trzeszczały, jakby się miały zaraz rozwalić przy jednym nieostrożnym ruchu, drewno było śliskie… Victoria bardzo starała się stąpać uważnie, żeby nie skręcić kostki – już niedawno jej się to zdarzyło i co prawda szybko ją poskładano, to mimo wszystko dwa razy w ciągu półtorej tygodnia? Za dużo.

Widok restauracji nieco ją zaskoczył – to, że w ogóle jakieś resztki tapety po tylu latach i zatopieniu się ostały.

– Co? Chwila – w pierwszej chwili nie zauważyła żadnej sylwetki przy stole – Gerry ruszyła do przodu, za nią Erik. I tym razem Victoria za nimi, zupełnie nie rozumiejąc co się dzieje. To był ktoś od nich? Ale co by tu ten ktoś robił całkiem sam? Aż jej serce mocniej zabiło i ścisnęła swoją różdżkę.

Widmo
Norvel Twonk to czarodziej nieznanego statusu krwi, który poświęcił własne życie, aby ocalić mugolskie dziecko przed mantykorą. Za ten czyn odznaczono go pośmiertnie Orderem Merlina I Klasy.

Norvel Twonk
#5
22.09.2023, 23:43  ✶  
Kiedy Geraldine zbliżała się w kierunku siedzącego przy jednym ze stolików człowieka, jej zmysły zaczęły – dosłownie – wyć z bólu i ostrzegać, by uciekała. A ten po prostu siedział i patrzył na unoszącą się coraz wyżej znad morza mgłę.
Na pierwszy rzuty oka wyglądał jak żywy trup. Ale dość osobliwy żywy trup. Z jego ciała ostały się ledwo kości, trochę ścięgien, mięśni i nieco włosów na głowie. Ale jednocześnie smoking, który miał na sobie wyglądał prawie jak nowy – tylko brudny od morskiego piasku, glonów i wodorostów. Najdziwniejsze były jednak jego oczy, oczodoły właściwie – choć brakowało tam prawdziwych gałek, miejsca ich wypełniała kłębiąca się ciemna energia.
Mężczyzna powoli odwrócił w ich stronę głowę. Jego spojrzenie zawisło nie na Geraldine, ale na Eriku. I nagle Longbottom poczuł ból w okolicach szyi. Jakby ktoś go zaczął dusić. Czuł dotyk śliskich, mokrych, przeraźliwie lodowatych rąk (prawie jakby ściskało mu szyję któreś z zimnych). Przed oczami stanęła mu sylwetka młodego mężczyzny z pustymi oczami, wyciągającego do niego ręce.
Victoria i Geraldine nic nie widziały. To wszystko działo się jakby w głowie Erika a jednocześnie ból i brak tlenu, który czuł był jak najzupełniej prawdziwy. On naprawdę był duszony i musiał działać, żeby za moment nie upaść na podłogę i nie zemdleć z braku tlenu.
Victorię usłyszała dźwięk obijanych o siebie kieliszków. Brzmiały jak odgłos dzwoniących lampek z szampanem. Jakby ktoś, w innej części tej restauracji opijał właśnie jakiś sukces. Ale jeśli rozejrzała się dookoła, nie dostrzegła nigdzie by rzeczywiście ktoś coś opijał. Poza ich trójką i żywym trupem nikogo tutaj nie było.
Ale Geraldine właśnie czuła, że był. Jej zmysły ostrzegały ją przed siedzącym i zachowującym się osobliwie ludzko żywym trupem, ale jednocześnie podpowiadały jej, że nie byli tu tylko we czwórkę. Działo się tu coś więcej, jakby z sekundy na sekundę statek coraz bardziej ożywał. Nie wszystko chciało ich zamordować, ale niemal wszystko chciało im opowiedzieć jakąś historię. Tylko, że ta opowieść, kończyła się ich prawdziwą śmiercią.

Tura trwa do 24.09.2023 roku do godziny 21.00
Gdybyście mieli wątpliwości, co powinniście w tym momencie robić, po prostu dajcie mi znać.
Szelma
Yes, it's dangerous.
That's why it's fun.
Od czego warto zacząć? Ród Yaxley ma w swoich genach olbrzymią krew. Przez to właśnie Geraldine jest dosyć wysoka jak na kobietę, mierzy bowiem 188 cm wzrostu. Dba o swoją sylwetkę, jest wysportowana głównie przez to, że trenuje szermierkę, lata na miotle, biega po lasach. Przez niemalże całe plecy ciągnie się jej blizna - pamiątka po próbie złapania kelpie. Rysy twarzy dość ostre. Oczy błękitne, usta różane, diastema to jej znak rozpoznawczy. Buzię ma obsypaną piegami. Włosy w kolorze ciemnego blondu, gdy muska je słońce pojawiają się na nich jasne pasma, sięgają jej za ramiona, najczęściej zaplecione w warkocz, niedbale związane - nie lubi gdy wpadają jej do oczu. Na lewym nadgarstku nosi bransoletkę z zębów błotoryja, która wygląda jakby lewitowały. Porusza się szybko, pewnie. Głos ma zachrypnięty, co jest pewnie zasługą papierosa, którego ciągle ma w ustach. Pachnie papierosami, ziemią i wiatrem, a jak wychodzi z lasu do ludzi to agrestem i bzem jak jej matka. Jest leworęczna.

Geraldine Yaxley
#6
24.09.2023, 10:48  ✶  

- Nie do końca tak samo. Może przez to, że tego tutaj jest dużo. Czuje niebezpieczeństwo i istoty dosłownie z każdej strony, jakby cały ten statek był nimi wypełniony. Może są to różne stworzenia, przez to nie potrafię ich od siebie odróżnić. Ty byłeś sam, sam jeden, od razu wiedziałam, czym się stałeś. - Próbowała wyjaśnić przyjacielowi, jak to wszystko odczuwa, jednak szło jej to średnio. Sama nie miała pojęcia, dlaczego czuje tylko to, że są tu istoty. Zazwyczaj było prościej, po prostu spoglądała i wiedziała. Wydawało jej się, że może to być spowodowane ilością niebezpiecznych stworzeń, które znajdowały się w tym miejscu.

- Potwory Victoria, ten statek jest pełen potworów. - Była zupełnie poważna. Nie wiedziała, jak sobie poradzą z taką ilością stworów, ale byli przecież doświadczonymi osobami. Na pewno uda im się z tego wyjść cało, Yaxley nastawiła się na to, że opuszczą dzisiaj ten statek. Nastawienie było połową sukcesu, tak mawiała jej babka.

Zupełnie zignorowała słowa Erika, skoro coś tam siedziało to miała zamiar się z tym zmierzyć. Czuła, że nie jest to nic dobrego. Nigdy chyba jeszcze zmysły aż tak bardzo nie próbowały jej ostrzec. Ból, który zamieniał się w strach, Gerry nie uważała strachu za coś złego. Nie zamierzała się wycofać, chciała się pozbyć kolejnego potwora, w końcu w tym była najlepsza.

Wtedy wszystko zaczęło się dziać bardzo szybko. Trup odwrócił się w ich kierunku, a Erik, jej przyjaciel nagle się dusić. Tyle, że obok niego nie było nikogo. Nie zwlekała, nie zamierzała dać temu żywemu trupowi wygrać.

Co zrobiła Gerry? Rzuciła się na tego trupa. Zareagowała szybko, nie zastanawiała się wcale, skoczyła w jego stronę, żeby przestał robić to co robił. Sięgnęła do pasa, po swój srebrny sztylet, gdy zbliżyła się do trupa to chciała oderwać mu głowę od reszty ciała.

Wyczuwała, że pojawia się tutaj coraz więcej istot, powinni działać szybko, bo nie wiadomo, czy zaraz wszyscy nie będą chcieli ich zabić.


wiadomość pozafabularna
rzucam na aktywność fizyczną
Rzut PO 1d100 - 25
Akcja nieudana

Rzut PO 1d100 - 17
Akcja nieudana
viscount of empathy
show me the most damaged
parts of your soul,
and I will show you
how it still shines like gold
wiecznie zamyślony wyraz twarzy; złote obwódki wokół źrenic; zielone oczy; ciemnobrązowe włosy; gęste brwi; parodniowy zarost; słuszny wzrost 192 cm; wyraźnie zarysowana muskulatura; blizna na lewym boku po oparzeniu; dźwięczny głos; dobra dykcja; praworęczny

Erik Longbottom
#7
24.09.2023, 16:53  ✶  

— Nie nastraja to pozytywnie. W najmniejszym stopniu.

Oby to nie miały być jego słynne ostatnie słowa. Nie mógł się jednak powstrzymać przed tym komentarzem. Miał poszanowanie dla darów Geraldine, jednak w tym momencie zdawały się stanowić wyznacznik tego, że znaleźli się po pas w kłopotach i coraz bardziej w nich tonęli. Skoro nie mogła nawet określić, czy na pokładzie czai się zgraja wampirów, wściekłych trytonów, którzy wyhodowali sobie ludzkie nogi, czy jeszcze jakiegoś inne tałatajstwa to naprawdę nie było dobrze. Mimo to szli dalej, niczym jak na jakieś dziwne spotkanie z przeznaczeniem.

— Próbowała mi wytłumaczyć, od czego to wszystko się zaczęło — mruknął, starając się złożyć opowieść z wizji w jedną całość. — Po raz pierwszy zauważyła, że coś jest z nim nie tak, kiedy wyskoczył przez okno i niczego sobie nie połamał. Potem mieli jeszcze kilka wypadków w domu. Jego ojciec — zawiesił na moment głos — nie traktował go dobrze.

Delikatnie mówiąc, dorzucił Erik, a na dalsze słowa Victorii aż się zatrzymał na dłuższą chwilę. Wzmianki o obskurodzicielach obiły mu się o uszy, jednak nigdy nie dotyczyły kogoś z jego otoczenia. Nawet w mediach nie było o tym głośno. W sumie nic dziwnego. W ich społeczności akceptacja magicznych zdolności była czymś naturalnym. Jednak, gdy ktoś wychowywał się w niemagicznej rodzinie, mogło to nieść za sobą pewne zagrożenia. Skrzywił się na samą myśl.

— To chyba wyjaśnia śmierć tego Weissa, — Imię mężczyzny zatańczyło na jego języku, jednak w zupełnie inny sposób, niż w wizjach. Inny sposób wymowy, inny akcent, a nawet emocje. Może i mieli okazję doświadczyć na własną rękę kilku minut życia pasażerów statku, tak na dobrą sprawę o nich samych nie wiedzieli wiele więcej, niż przed przybyciem na pokład. — Kłótnia z matką, silne emocje... I mamy brak kontroli.

Wolał się nie zastanawiać nad tym, czy w tej chwili gdzieś w Londynie jedno z magicznych dzieci nie jest poddawane podobnemu traktowaniu. Uznawane za dziwoląga lub w nieco bardziej pozytywnej wersji „dzieckiem szczęścia”. Czy Ministerstwo w ogóle dysponowało środkami, aby faktycznie dotrzeć do dzieci, których opiekunowie nie chcieli, aby zostały odnalezione? Pokręcił wzrok, wracając do ciemnej i mokrej rzeczywistości.

— Naprawdę nie powinniśmy — próbował jeszcze raz powstrzymać Geraldine przed skokiem do przodu, jednak kobieta za nic miała jego prośby.

Erika oblał zimny pot, gdy zobaczył, że sylwetka, którą wypatrzyli w ciemności, nie należała do nikogo z ich ekipy, a... Żywego trupa. Tak, to chyba było najtrafniejsze określenie. Ewentualnie „szkieletor” też całkiem dobrze pasowało. Nie licząc resztek mięśni, zreflektował się, czując, że żołądek zaczyna wiązać mu się na supeł, a następnie sznur chwycił za jego... Za jego gardło?

Nagle, Erik wylądował na kolanach, łapiąc się za szyję i walcząc o każdy oddech. Wybałuszył oczy, a jego twarz oblała się czerwienią. Różdżka potoczyła się po podłodze, a jej właściciel próbował mocować się z niewidzialną siłą, próbując wyrwać się z jej uścisku.


Aktywność Fizyczna: Erik próbuje się na siłę wyrwać niewidzialnej sile, co by się nie udusić
Rzut Z 1d100 - 48
Sukces!

Rzut Z 1d100 - 10
Akcja nieudana


the he-wolf of godric's hollow
❝On some nights, the moon thinks about ramming into Earth,
slamming into civilization like some kind of intergalactic wrecking ball.
On other nights, it's pretty content just to make werewolves.
❞
Królowa Nocy
some women are lost in the fire
some women are built from it
Ma długie do pasa, bardzo ciemnobrązowe (prawie czarne) włosy. Te, zwykle rozpuszczone lub spięte jakąś spinką, okalają owalną twarz o oliwkowej karnacji, skąd spoglądają spokojne, brązowe oczy. Nie jest przesadnie wysoka, mierzy 167 cm wzrostu i jest stosunkowo szczupła. Swoje bardzo kobiece kształty lubi podkreślać ubiorem. W ostatnim czasie często wybiera eleganckie spodnie i nie mniej drogie koszule w nie wpuszczane, oraz pantofelki na cienkiej szpilce – a wszystko najczęściej w czerni. W pracy obowiązkowo nosi przepisowy mundur aurora. Lubi się malować, choć stara się to robić stonowanie; najczęściej wybiera przydymienie i podkreślenie oczu i rzęs, czerwoną szminkę na ustach i bordo na paznokciach. Nie nosi zbyt dużo biżuterii: czasami jakieś kolczyki czy bransoletki, prawie zawsze ma na sobie wisiorek z zawieszką w kształcie róży z drobnym kamyczkiem, za to nigdy nie ma pierścionków. Ciągnie się za nią mgiełka delikatnych perfum – o ciepłej nucie drzewa sandałowego, konwalii, wanilii i cytrusów.

Victoria Lestrange
#8
24.09.2023, 20:32  ✶  

Te kilka zdań, które Erik wypowiedział o tym, jak Elijah był traktowany we własnym domu, mówiły absolutnie wszystko. I sklejało się w sensowną całość i bardzo smutną historię o dziecku, które było karane… za co właściwie? Było po prostu w swoim domu niekochane, później uważane za dziwaka. Victoria musiała przyznać, że jej się to w głowie nie miescilo – przecież dzieciaki były bezbronne, a dom miał być bezpiecznym miejscem, a jednak… czy mugol, czy czarodziej, ludzie mieli to gdzieś w sobie (bo jakoś od razu przyszedł jej na myśl przypadek Sauriela). To był smutny wniosek. A jeszcze smutniejsze było to, że dziecko musiało się bronić i nie wiedziało nawet co się właściwie dzieje. Dopiero na statku… ktoś mu obiecał, że go nauczy.

- Na statku musiał być jakiś czarodziej albo czarownica. Mówił, że ktoś obiecał mu że go nauczy czarować. I pytał mnie o różdżkę – dodała jeszcze. To tak… gwoli wymiany informacji, cholera wie, może im się to jeszcze do czegoś przyda? Choć może nie, skoro Geraldine mówiła, że… otaczają ich potwory.

Statek pełen potworów. I do tego statek widmo. Oczywiście że to nie miała być spokojna Litha.

A później… stało się bardzo dużo w bardzo krótkim czasie. Geraldine skoczyła do przodu, zobaczyli trupa w garniturze, z dziwną czernią w oczodołach, Erik upadł na kolana i złapał się za gardło, jego różdżka się potoczyła… a Victoria usłyszała dźwięk obijanych kieliszków. Rzuciła okiem na boki – nikogo tutaj nie było. A jednak, ten dźwięk… iluzja?

Cokolwiek to było… Erik potrzebował pomocy!

- Erik! – krzyknęła, widząc jak walczy o oddech i machnęła różdżką. Cokolwiek to było – jakiekolwiek zaklęcie, pierwsze co przyszło jej do głowy to to, by rozproszyć magię. Spróbować zanegować to, co się tutaj działo – czy wokół Erika, czy po prostu… w ich otoczeniu.


Rozpraszanie
Rzut PO 1d100 - 86
Sukces!

Rzut PO 1d100 - 2
Akcja nieudana
Widmo
Norvel Twonk to czarodziej nieznanego statusu krwi, który poświęcił własne życie, aby ocalić mugolskie dziecko przed mantykorą. Za ten czyn odznaczono go pośmiertnie Orderem Merlina I Klasy.

Norvel Twonk
#9
26.09.2023, 00:19  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 26.09.2023, 00:21 przez Norvel Twonk.)  

Geraldine, Erik, Victoria


Mężczyzna dalej tylko siedział. Nie poruszył się, nie próbował bronić, gdy Geraldine rzuciła się w jego stronę. Ale też nie musiał się bronić. Kobieta poczuła przed sobą dziwny opór. Dosłownie jakby ktoś ustawił przed nią niewidzialną ścianę. Mogła próbować ją forsować, ale to było na nic. Ściana, po prostu, ściana. Tylko niewidzialna.
Na nic się zdały również próby uwolnienia się przez Erika. Siła która właśnie go dusiła nie była materialna, nie dało się spod niej wyzwolić siłą fizyczną. Z każdą sekundą czuł jak niewidzialne palce zaciskają się mocniej na jego szyi i nagle wszystko ustało, dzięki czarom Victorii.
Żywy trup, chyba zwabiony magią, odwrócił głowę ku niej.

Victoria


To było dziwne. Jakby znowu trafiła do wizji, ale tym razem pozostawała całkowicie świadoma tego kim była i że to była tylko wizja. Była noc, ciemna ale gwieździsta. Obserwowała stojącą przy burcie, skrytą w cieniu parę. Kobieta była młodziutka i wyraźnie zapatrzona w wysokiego, całkiem przystojnego mężczyznę. Ściskała go za przedramię a jemu widocznie było to nie w smak.
- Uspokój się Marianne – burknął cicho, rozglądając się ukradkiem dookoła. – Nie powinnaś wsiadać na ten statek. W ogóle nie powinno cię tutaj być.
- Musiałam. Obiecaliśmy sobie miłość, pamiętasz? – zapytała, patrząc na niego błagalnie.
- Mówiłem ci, że nie mogę się z tobą ożenić. Jestem spłukany a ty jesteś biedna – wycedził. – Ja mam zobowiązania wobec rodziny, wobec mojego tytułu…
Wizja zniknęła po mrugnięciu oczami. Znowu była na pokładzie, znowu patrzyły na nią martwe, pochłonięte czarną energią oczy tamtego mężczyzny. To kiedyś była jego historia.

Geraldine, Erik


To dalej było dziwne. Jakby znowu trafili do wizji, ale tym razem pozostawali całkowicie świadomi tego kim są i że to tylko wizja. Byli obserwatorami, choć w różnym stopniu. Obydwoje widzieli noc, gwieździste niebo. Ale Erik, kiedy wreszcie mógł zaczerpnąć powietrza, dostrzegł, że dookoła niego pokład usiany był ciałami. Ludzie w strojach wieczorowych – kobiety w sukniach z minionej epoki, mężczyźni w smokingach, leżeli nieprzytomni na pokładzie. Między nimi kelnerzy i członkowie orkiestry też leżeli obok swoich instrumentów. Sami nieprzytomni ludzie. Geraldine dostrzegła to samo co Erik, ale na chwilę przed tym jak niewidzialna ściana zniknęła a ona upadła na pokład.

Tura trwa do 29.09.2023 roku do godziny 21.00
Victorio, jakbyś nie była w stanie mi odpisać, po prostu daj znać.
Szelma
Yes, it's dangerous.
That's why it's fun.
Od czego warto zacząć? Ród Yaxley ma w swoich genach olbrzymią krew. Przez to właśnie Geraldine jest dosyć wysoka jak na kobietę, mierzy bowiem 188 cm wzrostu. Dba o swoją sylwetkę, jest wysportowana głównie przez to, że trenuje szermierkę, lata na miotle, biega po lasach. Przez niemalże całe plecy ciągnie się jej blizna - pamiątka po próbie złapania kelpie. Rysy twarzy dość ostre. Oczy błękitne, usta różane, diastema to jej znak rozpoznawczy. Buzię ma obsypaną piegami. Włosy w kolorze ciemnego blondu, gdy muska je słońce pojawiają się na nich jasne pasma, sięgają jej za ramiona, najczęściej zaplecione w warkocz, niedbale związane - nie lubi gdy wpadają jej do oczu. Na lewym nadgarstku nosi bransoletkę z zębów błotoryja, która wygląda jakby lewitowały. Porusza się szybko, pewnie. Głos ma zachrypnięty, co jest pewnie zasługą papierosa, którego ciągle ma w ustach. Pachnie papierosami, ziemią i wiatrem, a jak wychodzi z lasu do ludzi to agrestem i bzem jak jej matka. Jest leworęczna.

Geraldine Yaxley
#10
26.09.2023, 11:43  ✶  

Kiedy tak biegła przed siebie, sądziła, że uda jej się dosięgnąć trupa. Byłoby jednak zbyt kolorowo. Geraldine bardzo szybko została sprowadzona na ziemię. Odbiła się od niewidzialnej ściany, która chroniła tę istotę siedzącą przed nimi. Cały jej misterny plan się posypał.

Po raz kolejny pojawiła się wizja, tym razem Geraldine uderzyła ciałem o pokład, gdy forsowała magiczną ścianę. Leżała na ziemi, widziała gwieździste niebo i ludzi, wszędzie obok byli nieprzytomni ludzie. Najwyraźniej oni nie byli pierwszymi, którym przydarzyło się coś podobnego, czy było to cykliczne? Nie miała pojęcia. Odwróciła się jednak od razu, żeby zobaczyć, czy z Erikiem jest wszystko w porządku. Przed chwilą jeszcze jakaś dziwna siła próbowała go udusić, musiała się upewnić, że nadal był tu z nimi i żył. Przecież wystarczyło kilka minut duszenia, a mógłby stracić życie, a tego nie chciała.

Na szczęście nic mu nie było, przynajmniej na pierwszy rzut oka. Kamień spadł jej z serca, mogła wrócić do rozwiązywania ich problemu.

Yaxley nie wierzyła w to, że im się nie uda. Mimo wszystkich dzisiejszych niepowodzeń sądziła, że mają szansę zwyciężyć. Podniosła się na nogi. Tym razem jednak nie zamierzała korzystać z sił fizycznej, jak widać te metody w tym przypadku się do niczego nie nadawały.

Machnęła różdżką i mruknęła pod nosem zaklęcie. Chciała, żeby siedzący przed nią mężczyzna rozsypał się na milion kawałków. Próbowała wyczarować siłę, która będzie w stanie to zrobić.


wiadomość pozafabularna
kształtowanie magii


Rzut Z 1d100 - 47
Sukces!

Rzut Z 1d100 - 9
Akcja nieudana
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Mavelle Bones (777), Brenna Longbottom (2118), Erik Longbottom (3449), Geraldine Yaxley (3113), Atreus Bulstrode (1145), Victoria Lestrange (3697), Avelina Paxton (370), Norvel Twonk (5267), Stanley Andrew Borgin (265), Sebastian Travers (1040), Augustus Rookwood (775), Laurent Prewett (921), Anthony Ian Borgin (773)


Strony (7): 1 2 3 4 5 … 7 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa