Beltane przyniosło wiele zamieszania. Cieszyło ją to, marzenia Czarnego Pana dzięki temu już niedługo mogły się spełnić. Dolina Godryka nie była już jak dawniej. Czarodzieje oglądali się za siebie, w Kniei nie było bezpiecznie. Nareszcie zaczęli traktować ich poważnie! Już od dawna powinni mieć się na baczności, wiedzieć, że tacy jak ona mogą nadejść. Niech się boją, panikują, będą słabsi i łatwiej będzie nad nimi przejąć władzę.
Black widziała na własne oczy skutki ataku Lorda Voldemorta na sabat. Widziała, co działo się w lesie dzień po tym. Widziała trupy, które za sobą pozostawił, była dumna, że może go wspierać swoimi działaniami. Przecież nie pojawiła się tam dla siebie, najchętniej by nie przebywała pośród tych czarodziejów o wątpliwym pochodzeniu. Zdawała sobie jednak sprawę, że każda okazja jest dobra, aby czerpać informacje.
Z tego samego powodu zgłosiła się do tego, żeby stacjonować w Dolinie i robić porządek z mugolami, którzy zaczęli się tam pojawiać w ilościach ogromnych. Zamieszanie było większe, niż jej się wydawało na samym początku, bo jakaś siła ciągnęła tych ludzi do Doliny. Stworzyła się jakaś anomalia, nie do końca miała świadomość, jak działała, ale był to bardzo dobry powód, żeby wrócić w tamte okolice.
Najchętniej poradziłaby sobie w zupełnie inny sposób z tymi mugolami, ale musiała się pilnować. Działała w tym momencie z ramienia ministerstwa, jak reszta amnezjatorów, więc wypadało aby postępowała według zasad. Na pewno zauważyliby kilka ciał, jeśli by ich pozabijała, a tego nie chciała. Istotne było, żeby nikt nie wiedział, po której jest stronie - przynajmniej jak na razie. Zdawała sobie sprawę, że to rozsądne, tyle, że miała czasem ochotę się pochwalić, że wspiera Czarnego Pana, jeszcze przyjdzie na to czas.
Trixie leżała na pryczy (łóżkiem by tego nie nazwała) w swoim pokoju w wynajętym domu w Dolinie Godryka, chociaż jej zdaniem było to trochę za dużo powiedziane, sytuacja wołała o to, żeby sam Merlin się w to zaangażował, bo nie wypadało, żeby panna z dobrego domu, jak ona spała w takich warunkach.
Bellatrix nie zmrużyła oka. Miała problemy ze snem, bardzo często rozmyślała nad tym, czy uda im się przejąć władzę nad czarodziejskim światem, pozostałe światła w domu był przygaszone - robiło się późno, a od rana czekało ich dużo pracy. Hurtowo czyścili pamięć mugolom, którzy zjawiali się w Dolinie, było to nawet zabawne, chociaż bardziej by ją bawiło, gdyby raz na zawsze mogła się ich pozbyć.
Z rozmyśleń wyrwały ją głosy, które dochodziły zza okna. Brzmiały, jakby się ktoś kłócił, co sugerował podniesiony ton. Podniosła się z łóżka, aby podsłuchać, co się dzieje. Wtedy do niej dotarło, że byli to mugole, którzy planowali coś przeciwko ministerstwu. Chcieli stąd zwiać, przed czyszczeniem pamięci. Oj, kto by się spodziewał, że znajdą się wśród nich takie zawzięte elementy. - Ciekawe, bardzo ciekawe. - Mruknęła pod nosem. Bardzo szybko wpadł jej do głowy pewien pomysł. Nie mogła jednak tego zrobić od razu, potrzebowała chwili, musiała skorzystać z pomocy Rabastana.
Teleportowała się do jego jaskini z nadzieją, że jak zawsze będzie w niej siedział. Nie miał zbyt bujnego życia towarzyskiego, więc powinna mieć szczęście. - Rabastan, potrzebuje Mery Sue, natychmiast! - Żadnego dzień dobry, pocałuj mnie w dupę, czy coś innego. Musiał zdać sobie sprawę, że przypadek jest pilny i szybki i musiał jej pomóc już, teraz, od ręki. Na szczęście byli przygotowani na takie sytuacje i każdy z nich miał stworzone swoje alter ego. Nie powinno my to sprawić najmniejszego problemu. Nie mogła przecież wyjść do mugoli jako Bellatrix Black, jeszcze by ją ktoś zauważył. Czas, aby stała się Mery Sue.