• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Niemagiczny Londyn v
« Wstecz 1 2 3 4 5 6 Dalej »
[Noc z 02.06 na 03.06] Wielkie oczy ma strach

[Noc z 02.06 na 03.06] Wielkie oczy ma strach
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#1
12.10.2023, 09:38  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 25.10.2024, 00:09 przez Król Likaon.)  
adnotacja moderatora
Rozliczono - Brenna Longbottom - osiągnięcie Badacz Tajemnic III
Rozliczono - Heather Wood - osiągnięcie Badacz Tajemnic I

- …amnestazjatorzy właśnie modyfikują pamięć wszystkim obecnym, renowatorzy usuwają zniszczenia, jedna osoba trafiła do Munga, pod opiekę uzdrowicieli. Stan nie jest poważny. Za dwie godziny wszystko tutaj wróci do normy. Pozostaje nam jedno… znaleźć dzieciaka – powiedziała Brenna, obracając w dłoniach dziecięcą kurtkę. Chłopięcą, niezbyt dużą, w intensywnie zielonym kolorze.
Zapadły już ciemności i ciepło dnia ustąpiło chłodowi pogodnej, gwieździstej nocy. Ulica na przedmieściach Londynu, gdzie szeregiem stały niemal identyczne domy, tonęła w mroku. Wszystkie pobliskie latarnie wygaszono za pomocą magii, by upewnić się, że nikt niepowołany nie zobaczy zbyt wiele. Ich czwórka stała naprzeciwko domu, którego okna pozostawały teraz pozasłaniane, chociaż dało się dostrzec, że za zasłonami i roletami płonęły światła. A oni wiedzieli, że w środku porusza się sześć osób z Ministerstwa Magii, ogarniając grupkę mugoli, którzy najwyraźniej mieli tam jakieś przyjęcie, suto zakrapiane alkoholem.
Nie byłoby w tym niczego problematycznego, gdyby dziesięcioletni Mark Sander, syn właścicieli domu, nie okazał się magiem i nie zamanifestował swoich umiejętności w bardzo intensywny sposób. Poranił własnego ojca, zdemolował salon, ogłuszył kilka osób, a następnie umknął. Zgłoszenie dotarło do Ministerstwa na szczęście stosunkowo szybko, dzięki mieszkającej w okolicy czarownicy. Bałagan właśnie sprzątano – musieli jednak namierzyć chłopca, zanim stanie się mu krzywda. Ewentualnie zanim  w panice sam zrobi komuś krzywdę.
– Dzieciak ma dziesięć lat, około sto dwadzieścia pięć centymetrów wzrostu, blond włosy, wybiegł stąd w niebieskiej bluzie. Sadwick, Apollo, wy sprawdzicie pobliski plac zabaw i okolice rzeki, podobno dzieciaki czasem się tam bawią. Ja i Heather idziemy ku placowi budowy w pobliżu, to wydaje mi się niezłym pomysłem na kryjówkę… Jakieś uwagi, pytania, zażalenia i sugestie? – spytała.
– Jedna. Dlaczego do cholery nie ściągniemy tu Bones? – spytał Apollo.
– Bo ma dziś wolne – mruknęła Brenna. Owszem, kusiło ją, żeby sprowadzić Mavelle, ale nie mogła wiecznie zmuszać kuzynki, żeby pracowała po godzinach. I tak robiła to dość często.
– Ty też skończyłaś dyżur.
– Tylko trzy minuty temu – parsknęła Brenna. – To jeden dzieciak i przedmieścia Londynu, a my jesteśmy czarodziejami. Damy radę.
A przynajmniej miała taką nadzieję. Nie chciała pokazać po sobie niepokoju, chociaż tak, niepokoiła się. Powtarzała sobie jednak, że nie jest tak źle. Chłopak miał dziesięć lat. Kiedy miała dziesięć lat, kręciła się po całej Dolinie Godryka, czasem z resztą dzieciarni, czasem na własną rękę. Pora nie była aż tak późna, a okolica może nie należała do tych naprawdę dobrych, ale nie była też niebezpieczna.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Gówniara z miotełką
She had a mischievous smile, curious heart and an affinity for running wild.
Heather mierzy 160 cm wzrostu. Jest bardzo wysportowana, od dzieciaka bowiem lata na miotle, do tego zawodowo grała w quidditcha. Włosy ma rude, krótkie, nie do końca równo obcięte - gdyż obcinał je Charlie po tym, jak większość spłonęła podczas Beltane. Twarz okrągłą, obsypaną piegami, oczy niebieskie, czają się w nich iskry zwiastujące kolejny głupi pomysł, który chce zrealizować. Porusza się szybko, pewnie. Ubiera się głównie w sportowe rzeczy, ceni sobie wygodę. Głos ma wysoki, piskliwy - szczególnie, kiedy się denerwuje. Pachnie malinami.

Heather Wood
#2
16.10.2023, 13:10  ✶  

- To dobrze, niezbyt wesoło by było, jakby ktoś sobie biegał i mówił o tym, co zobaczył. - Jedną z ważniejszych spraw było dbanie o to, żeby postronne osoby nie wiedziały o świecie magii. Mogło to wprowadzić niepotrzebne zamieszanie w mugolskim świecie, musieli dbać o to, żeby wszystko było jak dawniej. Na całe szczęście ministerstwo magii było przygotowane na każdą ewentualność.

- Dzieciak może schować się wszędzie, dawno się nie bawiłam w chowanego. - Czuła, że może to być dosyć problematyczne zadanie, w końcu te małe bąbelki nie mają problemu z tym, żeby wejść w najmniejszą dziurę. Jeśli małoletni był mocno przestraszony mógł skorzystać z okazji i schował się przed całym światem. Oby nie udało mu się znaleźć najlepszej z możliwych kryjówek, szczególnie, że było ciemno - to wcale nie ułatwiało śledztwa.

Wygaszone zostały wszystkie latarnie, żeby mugole nie wiedzieli, co się tutaj dzieje, zapewne zostanie to zrzucone na jakieś problemy z prądem. Musieli działać szybko, tego była pewna, bo dzieciakowi może zrobić się chłodno, albo trafi w niepowołane ręce - tego by nie chcieli.

Ledwo wróciła do pracy, a miała wrażenie, że jest w ciągłym biegu. Musiała się przyzwyczaić do tego wszystkiego od nowa, miesiąc przerwy dosyć mocno ją rozleniwił.

Wsadziła sobie ręce głęboko do kieszeni i czekała, aż Brenna skończy mówić. Na szczęście to ona była jej partnerką, a nie któryś z tych dwóch, nie wyglądali oni w oczach Wood na profesjonalistów. Nie chciało im się chyba za bardzo pracować, bo woleli, żeby Longbottom ściągnęła tu swoją kuzynkę, czyli psa. Całkiem dobry pomysł, jednak dla Rudej było to zwyczajne pójście na łatwiznę.

- To co, dziemy Brenn? - Chciała odłączyć się już od tej dwójki, która stała na przeciwko nich. Wood ruszyła przed siebie całkiem żwawym krokiem. Musieli jak najszybciej znaleźć tego chłopca. - Myślisz, że tam będzie? - Wiedziała, że jej partnerka nie zna odpowiedzi na to pytanie, ale jakoś tak, postanowiła zapytać. - Mam nadzieję, że nic mu się nie stało. - Było to w końcu niewinne dziecko, nie prowadziła jeszcze żadnego śledztwa związanego z dziećmi, więc było to dla niej coś zupełnie innego. Nie spodziewała się też, że dosyć emocjonalnie do tego podejdzie.

Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#3
16.10.2023, 17:19  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 16.10.2023, 17:19 przez Brenna Longbottom.)  
Co do Sadwicka Heather się nie myliła, bo chłopak był nowy i młodszy nawet od Wood. Jeśli szło o Apollo, miał więcej doświadczenia nawet niż Brenna i sporo racji w tym, że Mavelle mogłaby załatwić tę sprawę błyskawicznie... ot Brenna nie chciała ściągać tu Mav, póki nie było poważnie, bo jej kuzynka miała dostatecznie dużo na głowie. Zasługiwała na to, by odpocząć.
Rozeszli się w dwie strony. Heather i Brenna kierowały się ku obszarowi wcale nie oświetlonemu lepiej niż ta ulica. O tej porze panowała tu cisza i półmrok, i w niewielu budynkach, które mijały, dało się dostrzec zapalone światła.
- Nie wiem, ruda, ale mam nadzieję. Próbuję myśleć jak dzieciak, i na jego miejscu chowałabym się albo w znajomym miejscu, albo w takim, gdzie nikt mnie nie znajdzie.- Plac zabaw i brzeg rzeki spełniały to pierwsze kryterium, a płać budowy drugie. - Ale kto wie, czy nie ruszył po prostu gdzieś ku sercu Londynu albo czy nie próbował łapać stopa?
Oby nie. Przerażony, mały czarodziej, który sam nie rozumie swoich mocy, zagubiony gdzieś w Anglii... dla Brenny to brzmiało jak przepis na katastrofę.
- Potrzymaj proszę - powiedziała, kiedy kilka minut później zbliżyły się do placu budowy. Wyglądało na to, że kiedyś zamierzano wybudować tu jakiś wielki sklep albo budynek usługowy, ale coś poszło nie tak i chwilowo teren leżał odłogiem. Ogrodzono go wprawdzie, ale siatka w kilku miejscach była uszkodzona, a porzucone w pobliżu butelki wskazywały na to, że kręcą się tutaj albo bezdomni, albo miejscowe nastolatki. Za ogrodzeniem widać było rozkopane grunty i fragmenty budynków, na razie ledwo zaczętych.
Brenna podała Heather kurtkę chłopca, którą zabrała z domu, a potem wyciągnęła różdżkę. Rozejrzała się, upewniając, że nikt nie patrzy i po chwili zamiast kobiety przy ogrodzeniu stała ciemna wilczyca. Obwąchała kurtkę, a potem obróciła się i zaczęła krążyć w pobliżu siatki, próbując pochwycić trop...

Percepcja, szukanie tropu.
Rzut Z 1d100 - 10
Akcja nieudana

Rzut Z 1d100 - 23
Akcja nieudana

(Też rzuć, czy Heather coś zauważy)


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Gówniara z miotełką
She had a mischievous smile, curious heart and an affinity for running wild.
Heather mierzy 160 cm wzrostu. Jest bardzo wysportowana, od dzieciaka bowiem lata na miotle, do tego zawodowo grała w quidditcha. Włosy ma rude, krótkie, nie do końca równo obcięte - gdyż obcinał je Charlie po tym, jak większość spłonęła podczas Beltane. Twarz okrągłą, obsypaną piegami, oczy niebieskie, czają się w nich iskry zwiastujące kolejny głupi pomysł, który chce zrealizować. Porusza się szybko, pewnie. Ubiera się głównie w sportowe rzeczy, ceni sobie wygodę. Głos ma wysoki, piskliwy - szczególnie, kiedy się denerwuje. Pachnie malinami.

Heather Wood
#4
17.10.2023, 09:39  ✶  

Nie sądziła, że jest możliwe, żeby w BUMie był ktoś jeszcze młodszy od niej, jak widać się myliła i można było znaleźć w departamencie osoby jeszcze świeższe. W sumie teraz pewnie sporo osób zostało zatrudnionych z racji na te całe zamieszanie z Voldemortem, Beltane i wszystkim innym. Brakowało rąk do pracy. Musieli dbać o swoich pracowników, Heather zgadzała się z tym, że każdy potrzebował odpoczynku. Miała świadomość, że niektórzy z pracowników posiadali specjalne talenty, nie było sensu jednak nadużywać ich dobroci. Mogło się to skończyć odejściem - w końcu kto chciał ciągle robić nadgodziny, każdy miał prawo do prywatności. Nawet, jeśli była to rodzina Brenny.

- Też mi się tak wydaje. Mógł zostać, gdzieś w okolicy domu, nie sądzę, żeby wyruszył na jakąś wyprawę. - Przynajmniej tak zakładała. Nie do końca znała się na dzieciach, znaczy sama jeszcze trochę była jednym z nich, jednak dawno nie miała w swoim otoczeniu kogoś takiego małego.

- Wydaje mi się, że dzieciaki boją się obcych, pewnie by nie wsiadł z kimś nieznajomym. - Chociaż kto mógł wiedzieć, jak bardzo był właściwie zdesperowany? Wolała jednak trzymać się wersji, że jest gdzieś niedaleko i niedługo go znajdą. Problem się rozwiąże, a one będą mogły napisać raport. Bardzo mocno wierzyła, że właśnie tak będzie, a dzieciak za krótką chwilę będzie z nimi.

- Jasne. - Przejęła kurtkę od swojej partnerki, a później obserwowała, jak ta zmienia się w wilka. Nie było to dla niej nic nowego, bo Charlie również był animiagiem i zdarzało się mu zmieniać przy niej. Zdecydowanie większe wrażenie robiło na niej widmowidzenie Brenny, bo była chyba jedyną osobą w jej otoczeniu, która posiadała taką niesamowitą umiejętność.

Wood nachyliła się przed wilczycą, żeby dać jej złapać trop. Sama również zaczęła uważnie się rozglądać, bo może i jej uda się dostrzec cokolwiek. Nie miała co prawda takich specjalnych zdolności, ale często widziała więcej. Była szukającą, miała sokoli wzrok.


percepcja
Rzut Z 1d100 - 81
Sukces!

Rzut Z 1d100 - 63
Sukces!
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#5
17.10.2023, 19:31  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 17.10.2023, 19:31 przez Brenna Longbottom.)  
Sadwick ukończył Hogwart dopiero rok czy dwa lata temu, poszedł na kursy, a teraz robił staż... był więc jeszcze bardziej nieopierzony niż Heather. I Brenna, która przyszła tu od razu po szkole, z pewną hipokryzją wzdychała w duchu, widząc go w Biurze - chociaż chłopak na razie nie brał udziału w żadnych niebezpiecznych akcjach... To znaczy w teorii, bo raz czy dwa nie miało być groźnie, a jednak okazało się, że los miał inne plany.

- Mam nadzieję, że się nie mylisz - mruknęła Brenna, chociaż niestety, wiedziała, że jest inaczej. W ich świecie mieli większe możliwości, nie zdarzało się więc to tak często... ale przynajmniej dwukrotnie o jej uszy obiły się takie sprawy pośród mugoli. Dzieciak zaufał złej osobie albo wciągnięto go auta przemocą... Oby to nie był taki przypadek.


Wilczyca kręciła się wzdłuż ogrodzenia, próbując pochwycić trop. Na razie jednak wyglądało na to, że nie wie, w którą stronę ruszyć - choć stanęła w pewnym momencie, jakby coś wyczuwała, nie zdołała pochwycić tropu. Za to chwilę później kichnęła i pokręciła łbem, podrażniona przez jakiś zapach.

Heather miała nieco więcej szczęścia.
W pewnym momencie, w pobliżu jednej z niewielkich dziur w siatce, dostrzegła odcisk buta. Zdawał się całkiem świeży i z pewnością został zostawiony przez dziecko. Dzieciak mógłby przedostać się przez tę wyrwę w ogrodzeniu - chociaż one, nawet mniejsza Heather, musiałyby przejść już górą.
Nie dało się stąd dostrzec innego śladu chłopca, nie było też pewności, że to jego ślad... ale Wood miała niemal pewność, że jakiś brzdąc tej nocy wszedł właśnie tędy na plac budowy. Ledwo kawałek dalej teren zaczynał się obniżać. Chłopiec mógł wpaść do dołu albo spróbować się skryć dalej - we wznoszonym dopiero budynku. Ani jednak, ani druga opcja prawdopodobnie nie były bezpieczne.
Kształty wilczycy rozmyły się i po chwili z ziemi w pobliżu podniosła się Brenna.
- Wyczuwam go tutaj, ale nie mogę złapać tropu. Cuchnie tu piwem. I na litość Merlina, rumiankiem - mruknęła, pocierając nos. Naprawdę nie rozumiała, jak ktoś mógł wybrać perfumy o takim zapachu... Brenna znów kichnęła, a potem powiodła spojrzeniem w stronę placu budowy.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Gówniara z miotełką
She had a mischievous smile, curious heart and an affinity for running wild.
Heather mierzy 160 cm wzrostu. Jest bardzo wysportowana, od dzieciaka bowiem lata na miotle, do tego zawodowo grała w quidditcha. Włosy ma rude, krótkie, nie do końca równo obcięte - gdyż obcinał je Charlie po tym, jak większość spłonęła podczas Beltane. Twarz okrągłą, obsypaną piegami, oczy niebieskie, czają się w nich iskry zwiastujące kolejny głupi pomysł, który chce zrealizować. Porusza się szybko, pewnie. Ubiera się głównie w sportowe rzeczy, ceni sobie wygodę. Głos ma wysoki, piskliwy - szczególnie, kiedy się denerwuje. Pachnie malinami.

Heather Wood
#6
18.10.2023, 09:57  ✶  

Cóż, wcześniej też ludzie młodzi trafiali do Brygady, każdy bowiem przecież musiał kiedyś zacząć, jednak Wood miała wrażenie, że teraz jest ich jakoś więcej, a może to tylko pozory. Nie jej to było oceniać, przecież ona sama pracowała tu ledwie od kilku miesięcy.

- Musimy to sobie zwizualizować, to tak będzie. Trzeba przyciągać dobry bieg wydarzeń. - Dodała jeszcze. Miała nadzieję, że pozytywnym myśleniem ściągną na tego chłopca nieco szczęścia. Nie miała pojęcia, jakby zareagowała, gdyby nie udało im się go znaleźć. Zresztą wolała o tym nie myśleć, dużo prościej, a zarazem przyjemniej by było, jeśli wszystko poszłoby po ich myśli.

Ruda przez chwilę obserwowała wilka, który znajdował się przed nią. Miała wrażenie, że jest nieco zdezorientowany. Być może to miejsce było pełne różnych zapachów? Kto wie, ile osób się tutaj przewijało w ciągu dnia.

Zajęła się jednak swoim zdaniem. Uważnie rozglądała się po okolicy, gdy coś przykuło jej uwagę. Dziura w ogrodzeniu, niewielka, jednak dzieciak mógłby się w niej zmieścić. Podeszła bliżej, wtedy zauważyła odcisk buta na ziemi. Malutki, to musiał być bardzo mały człowiek. Czyżby poszedł właśnie tędy?

Już miała zawołać swoją partnerkę, jednak ta była szybsza. Znalazła się obok Wood w swojej ludzkiej postaci. - Piwo ładnie pachnie. - Zaczęła od tego. - Co do rumianku to się zgodzę, też nie lubisz? - Jakby ich gusta zapachowe były w tym momencie takie istotne.

- Zobacz Brenn, tu jest odcisk stopy. - Przesunęła się w bok od ogrodzenia, żeby Longbottom również mogła zobaczyć jej znalezisko. - Musiał się tędy prześlizgnąć. - Nie czekała też specjalnie na rozwój sytuacji, tylko wskoczyła na ogrodzenie, żeby przez nie przejść. - Musimy iść dalej. - Chłopiec na pewno był w okolicy.

Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#7
19.10.2023, 07:45  ✶  
Zapach rumianku sam w sobie może i nie przeszkadzałby Brennie, gdyby nie to, że od niego kichała. A jako wilczyca, wyczulona na zapachy - gdy Bren się zmieniała, świat w pierwszej kolejności nie wyglądał, a pachniał - to już podwójnie.
Podeszła do miejsca wskazanego przez Heather. Nim zdążyła choćby się odezwać, ruda już wspinała się na ogrodzenie. To ledwo utrzymało jej ciężar, ale Wood była na tyle sprawna fizycznie, by przedostać się na drugą stronę.
Brenna nie zaprotestowała, bo przecież nie mogła zostać w tyle. A że ważyła zdecydowanie więcej niż Wood, znów się zmieniła i jako wilczyca przedostała się na plac, by znów zacząć węszyć, kiedy Heather się rozglądała.
W mroku trudno było zauważyć ślady, ale najwyraźniej tym razem Brenna miała więcej szczęścia niż wcześniej, bo po chwili odzyskała własną postać. Ostrożnie, starając się nie wpaść do wykopanej w pobliżu dziury - to byłoby już komiczne, gdyby stoczyła się do niej po prostu idąc - ruszyła ku pobliskiej konstrukcji. Powstał tylko parter, który straszył pustyni oknami i drzwiami, a w dwóch miejscach został pokryty graffiti. Weszła do środka przez jedną z dziur, przygotowanych na drzwi, i z kieszeni wydobyła różdżkę.
Światło zaczęło rozpraszać ciemność. Poza granicą światła kłębiły się cienie.
- Jesteś tutaj? Mark? - spytała Brenna. Nie krzyczała, ale w pustym wnętrzu jej głos zdawał się bardzo głośny i wręcz dziwny, niepasujący. Starała się mówić łagodnie, by przypadkiem nie przestraszyć chłopca.
Ale albo się jej nie udało, albo był już nazbyt przerażony.
Heather kątem oka wyłapała ruch i blond czuprynę. Dzieciak pozostawał tam, gdzie nie sięgało światło różdżki, i dostrzegła go tylko dzięki tym jasnym włosom.
A ledwo sekundę później rozległ się trzask.
Jedna ze ścian w pobliżu zaczęła pękać. Kolejna manifestacja magii dziecka, które pod wpływem emocji straciło kontrolę nad swoją mocą.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Gówniara z miotełką
She had a mischievous smile, curious heart and an affinity for running wild.
Heather mierzy 160 cm wzrostu. Jest bardzo wysportowana, od dzieciaka bowiem lata na miotle, do tego zawodowo grała w quidditcha. Włosy ma rude, krótkie, nie do końca równo obcięte - gdyż obcinał je Charlie po tym, jak większość spłonęła podczas Beltane. Twarz okrągłą, obsypaną piegami, oczy niebieskie, czają się w nich iskry zwiastujące kolejny głupi pomysł, który chce zrealizować. Porusza się szybko, pewnie. Ubiera się głównie w sportowe rzeczy, ceni sobie wygodę. Głos ma wysoki, piskliwy - szczególnie, kiedy się denerwuje. Pachnie malinami.

Heather Wood
#8
19.10.2023, 12:09  ✶  

Nie przejmowała się specjalnie tym, czy ogrodzenie wytrzyma jej ciężar. Co mogło jej się stać? Najwyżej wywali się na ten swój głupi ryj i nawet niezbyt daleko poleci. Na całe szczęście nic takiego się nie wydarzyło, chociaż w pewnym momencie czuła, że faktycznie płot może nie wytrzymać. No, ale dał radę. Co za fart.

Po chwili dołączyła do niej Brenna, znowu pod postacią wilka. Zdecydowanie łatwiej było jej przejść w tej formie przez dziurę w płocie. Jako człowiek by się nie zmieściła, ogrodzenie również mogłoby mieć problem, żeby wytrzymać jej ciężar. Srytnie to rozwiązała.

Ruda nie zdążyła odejść zbyt daleko, kiedy jej partnerka ponownie przemieniła się w człowieka. Musiała coś wyczuć. Ruszyła za nią, bo wydawało jej się, że coś dostrzegła w mroku. Jako zwierzę na pewno miała szersze możliwości związane z wyczulonymi zmysłami.

Budynek nie wyglądał szczególnie przyjaźnie. Jakby zaraz miał się rozsypać niczym domek z kart. Musiały być ostrożne. - Jesteś... - pewna Nie zdążyła dokończyć, bo Brenna już weszła do środka. Oby nic jej tam nie spadło na głowę. Heath rozglądała się jeszcze uważnie po okolicy szukając jakichś znaków.

Dostrzegła go. Jego jasne włosy zdradziły miejsce kryjówki. Wyróżniały się na tle ciemności, która panowała w okolicy. Wtedy Longbottom się odezwała, i wszystko zaczęło się pieprzyć.

Rozległ się trzask, który zwiastował to, że ten budynek nie postoi tu specjalnie długo. Chłopiec musiał ponownie korzystać z magii, nie miała mu tego za złe, w końcu nad tym nie panował, jednak bała się o Brennę. Co powinna zrobić? Ruszyć jej na ratunek, czy podejść do chłopaczka? Była to spora zagadka.

- Brenn, uciekaj stamtąd. - Krzyknęła, po czym pobiegła w stronę jasnej czupryny. - Mark, nie bój się. - Powiedziała cicho, żeby się jej nie przestraszył. - Nie zrobimy ci krzywdy. - Jakby te słowa miały być zapewnieniem.

Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#9
19.10.2023, 14:09  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 19.10.2023, 14:15 przez Brenna Longbottom.)  
Rzuty na npc

Wszyscy byli trochę zagrożeni.
Chłopiec też był w środku - po prostu ściana, która zaczęła pękać, znajdowała się w pobliżu Brenny, która weszła w głąb, nie zauważając dzieciaka kulącego się w mroku. Drgnęła, słysząc krzyk Heather i trzaski wskazujące na to, że ściana zaczyna się walić. Machnęła różdżką, z jej ust padło "finite", i dzięki temu czar... czy też raczej niekontrolowana magia, która powoli rozwalała budynek, przestała działać... ale ściana uległa już zniszczeniu na tyle, że jej część zawaliła się, lecąc prosto na Brennę.
Kobieta uskoczyła. Padła na ziemię i przetoczyła się po niej, ale nie padła na nią nawet żadna cegła, jedynie pokryło ją pyłem. Co więcej zaklęcie lumos wygasło, pozostawiając całą ich trójkę w ciemnościach, tym bardziej nieprzeniknionych, że oczy przed chwilą spoglądały w światło.
W jego ostatnim błysku Heather zdołała dostrzec buzię chłopca, pokrytą siniakami.
Mark się bał.
Nie uspokoiły go słowa Wood. Pojawienie się dwóch obcych kobiet, jedna rzucająca się ku niemu, ściana pękająca z trzaskiem - a przecież nie rozumiał, co tutaj się działo - to wszystko nasilało jego panikę. Sądził, że pojawiły się tutaj, aby go ukarać. Może by sprowadzić go z powrotem do rodziców, na pewno wściekłych po tym, co zrobił tego wieczora podczas przyjęcia. I ten strach opanowywał go teraz bez reszty, sięgał ku pokładom magicznego potencjału, nad którymi chłopiec nie umiał panować i nie wiedział nawet, że powinien.
Nie rozumiał, że dziewczyna nie chciała zrobić mu krzywdy.
- HEATHER, UWAGA!!! - krzyknęła Brenna, gdy fragmenty rozwalonego muru obok niego wzniosły się w powietrze i pierwszy z nich poleciał w stronę rudowłosej Brygadzistki...

Rzucam, by zedytować posta

Rozproszenie zaklęcia:
Rzut N 1d100 - 55
Sukces!


Aktywność fizyczna, unik
Rzut Z 1d100 - 75
Sukces!


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Gówniara z miotełką
She had a mischievous smile, curious heart and an affinity for running wild.
Heather mierzy 160 cm wzrostu. Jest bardzo wysportowana, od dzieciaka bowiem lata na miotle, do tego zawodowo grała w quidditcha. Włosy ma rude, krótkie, nie do końca równo obcięte - gdyż obcinał je Charlie po tym, jak większość spłonęła podczas Beltane. Twarz okrągłą, obsypaną piegami, oczy niebieskie, czają się w nich iskry zwiastujące kolejny głupi pomysł, który chce zrealizować. Porusza się szybko, pewnie. Ubiera się głównie w sportowe rzeczy, ceni sobie wygodę. Głos ma wysoki, piskliwy - szczególnie, kiedy się denerwuje. Pachnie malinami.

Heather Wood
#10
21.10.2023, 08:03  ✶  

Wszystko działo się bardzo szybko. Wood naprawdę zależało na tym, aby nikomu nie stała się krzywda, ale nie była w stanie przewidzieć jak zareaguje chłopiec, co wydarzy się ze ścianą i czy Brennie uda się uciec. Podjęła decyzję - wybrała dziecko, instynkt podpowiadał jej, że musi mu pomóc, bo mógł również sam sobie zrobić krzywdę, no i przy okazji wszystkim wokół.

Gdy Wood się do niego zbliżała zapadła ciemność. Gdzieś z dali docierał do niej głos Brenny. Żyła, nie pochłonął ją rozpadający się budynek, bardzo dobrze, nie wybaczyłaby sobie, gdyby coś się stało Longbottom. Przywiązała się do niej bardzo przez te kilka ostatnich miesięcy. Uspokoiło ją to trochę, mimo, że krzyczała, że ma uważać. Rozproszyła się na chwilę, nie była bardzo doświadczona w takich sytuacjach. Stanęła w miejscu, Brenna mówiła, że ma uważać. Spojrzała przed siebie, w ciemności było ciężko dostrzec cokolwiek. Dotarło do niej jednak, że chłopiec im nie ufał. Pewnie się bał, okropnie bał. Budował wokół siebie mur z tych cegieł, co to chwilę wcześniej się posypały. Nie chciał, żeby one się do niego zbliżyły. Było to zrozumiałe, skąd mógł wiedzieć, jakie one w ogóle mają zamiary. Dlaczego miał im od razu zaufać.

Nie pozostawało jej nic innego, jak rzucić się w prawo, próbowała uciec przed tym, czym w nią rzucał. Zamknęła oczy, i padła na ziemię.


rzucam na aktywność fzyczną

Rzut PO 1d100 - 88
Sukces!

Rzut PO 1d100 - 40
Slaby sukces...
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: Brenna Longbottom (3000), Heather Wood (2698)


Strony (2): 1 2 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa